Trudno zrozumieć fakt, że w 27 lat po „wybiciu się na
niepodległość” ciągle nie odsłonięto pełnej prawdy o bestialskich zbrodniach
popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich na ok.150 tysiącach Polaków na Wołyniu i Małopolsce wschodniej.
Dominacji posłów Platformy w poprzednim Sejmie „zawdzięczamy”, że nie
przegłosowano tam nawet w pełni prawdziwej rezolucji o ludobójstwie. A
równocześnie wciąż znosimy, także za czasów
kierowania MSZ-em przez W. Waszczykowskiego, skrajne wybielanie zbrodniarzy z UPA na
Ukrainie przy braku odpowiednio ostrego
potępienia tego przez stronę polską. Na tym tle tym bardziej trzeba docenić
wydrukowany w najnowszym numerze „Do Rzeczy” ( z 23 maja 2016 ) świetny
syntetyczny wywiad red. Macieja
Pieczyńskiego z ks. Tadeuszem
Isakiewiczem – Zaleskim pt.
„Banderowcy siedzą cicho, ale wciąż są groźni”. Bardzo ważne jest umieszczone zaraz na początku
wywiadu sprostowanie jakże częstej
manipulacji próbującej równać rzeź wołyńską z „wysiedleniami w ramach akcji „Wisła”. Red. M. Pieczyński
zadaje pytanie księdzu T. Sakowiczowi -
Zaleskiemu: „W rozmowie z liderem
jednego z zespołów rockowych z zachodniej Ukrainy poruszyłem temat rzezi
wołyńskiej . Muzyk padł nagle na kolana i przeprosił za zbrodnie UPA. Po chwili
chwycił mnie za rękę i zażądał, bym klękał i przepraszał za akcję „Wisła”. To
jest dobra droga do pojednania?”. Zamienna jest jednoznaczna odpowiedź ks. Isakowicza-Zaleskiego
na to pytanie: „Nie można stawiać znaku równości między ludobójstwem dokonanym
przez zbrodniarzy Organizacji
Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS-Galizien i
ukraińskich organizacji kolaboranckich a
akcją „Wisła”, która przeprowadził polski rząd komunistyczny, gdyż było to
przymusowe przesiedlenie, nie mordowanie,. Poza tym rządu komunistycznego nikt
w Polsce nie gloryfikuje, a na Ukrainie kult OUN-UPA jest oficjalnie
wprowadzony w życie przez uchwałę parlamentu w Kijowie”.
Ks. Isakiewicz
wspomina w wywiadzie o bezskuteczności prowadzenia dialogu na temat Wołynia ze
środowiskami ukraińskimi, np. ze Związkiem Ukraińców w Polsce” „Z drugiej
strony nie ma takiej woli (dialogu z Polakami-
J.R.N.) Parę lat temu w TVP Historia w czasie dyskusji zapytałem szefa Związku Ukraińców w Polsce, pana Piotra
Tymę, czy to co działo się na Wołyniu w 1943 r. było ludobójstwem,, czy nie.
Odpowiedział, że nie. Również inni działacze zaprzeczają prawdzie, a nawet piszą skargi na tych, którzy mówią
prawdę. To ma być dialog? Podobne stanowisko ma były poseł Mirosław Czech (…)
To, co mnie najbardziej dziwi, to to, że rząd polski takiej organizacji
przyznaje ogromne dotacje z kieszeni
polskiego podatnika. Czy organizacje niemieckie, które zaprzeczałyby
Holokaustowi Żydów lub zbrodniom SS, otrzymywałyby dotacje od rządu polskiego,
niemieckiego lub izraelskiego? Oczywiście, że nie. (Podkr.- J.R.N.).
Związek Ukraińców w Polsce musi się w
końcu zdecydować, czy po wypowiedziach jego przewodniczącego i innych działaczy
chce być dalej organizacją społeczno-kulturalną, czy polityczną,
usprawiedliwiającą ukraińskich ludobójców”.
To, o czym
mówi ks. Isakiewicz Zaleski w swym wywiadzie, wskazuje, że w przypadku stosunku
władz polskich do niektórych organizacji ukraińskich mamy do czynienia z
kolejnym przejawem jakże częstego u nas masochizmu narodowego. Płacimy osobom
odpowiedzialnym za pomniejszanie prawdy o ludobójstwie na Polakach. Czy nowy
rząd patriotyczny p. Beaty Szydło
nie powinien przeanalizować w związku z
tym rozmiarów dotacji np. dla Związku Ukraińców w Polsce ?
Ks.
Isakiewicz- Zaleski szczegółowo rozważa, co należy zrobić, aby doprowadzić na
Ukrainie do uznania sprawy Wołynia za ludobójstwo. Stwierdza: „Najpierw trzeba
zrobić kroki we własnym kraju. Pierwszym
z nich powinno być przełamanie strachu przed powiedzeniem prawdy o ludobójstwie
przez Sejm RP. Ustawa z okazji dnia 1 1lipca będzie testem (…)_ Drugi krok –
Ministerstwo Edukacji powinno wprowadzić odpowiednie lekcje o kulturze i
tradycji Kresów Wschodnich do programu szkolnego. Z kolei Ministerstwo Kultury
powinno dofinansować film Wojciecha
Smarzewskiego „Wołyń”, bo to że trzeba aż zbiórki społecznej na ten cel
świadczy bardzo źle o obecnie
rządzących.
Równocześnie
trzeba w relacjach polsko-ukraińskich stawiać sprawy jasno: „Chcecie naszych pieniędzy i naszego
sprzętu wojskowego, to powinniście pozwolić pozbierać kości pomordowanych
Polaków, urządzić im chrześcijańskie pogrzeby i postawić krzyże na ich masowych
mogiłach. Nie możecie też gloryfikować ludobójców, a zwłaszcza karać (jak to mówi
wspomniana uchwała z 9 kwietnia
ubiegłego roku ) osób, w tym obywateli polskich, za mówienie prawdy o
zbrodniach UPA. Powinniście także tak wspierać
Polaków na Ukrainie, jak Polska wspiera mieszkających u siebie
Ukraińców”. Bez tego wszystkiego obecna polityka wschodnia, która jest bardziej
podlizywaniem się niż owocna dyplomacją, nie ma sensu”.. (Podkr.- J.R.N.)
Niepotrzebne podlizywania się w polityce
wobec Ukrainy
Ks. Isakowicz-
Zaleski przytacza jaskrawe dowody tego
niczym nieuzasadnionego podlizywania na przykładach dwóch czołowych polityków
ukraińskich bezkrytycznie idealizowanych
w Polsce, stwierdzając:; „Prezydent Juszczenko
tak się odwdzięczył za pomoc, że w 2007 r. bohaterem narodowym Ukrainy
ustanowił Romana Suchewycza, dowódcę
UPA i kata Kresowian, a w 2010 r. Stefana Banderę. Rozpoczął też proces
gloryfikacji ludobójców z UPA. Podobnie postępuje Piotr Poroszenko”. Dodajmy do
tych uwag księdza T. Isakowicza- Zaleskiego sprawę szczególnie skandalicznej
,wręcz haniebnej, decyzji uhonorowania Juszczenki doktoratem honorowym KUL-u w lipcu
2009 r. Decyzje tę podjęto z inicjatywy niesławnej pamięci „TW Filozofa”- abp. Józefa Życińskiego wbrew protestom
rodzin pomordowanych na Kresach,. Jak
wspominał ks. T. Isakowicz- Zaleski : „ś.p. Józef Życiński był głuchy na nasze
prośby”. W czasie uroczystości nadania
na Kul-u tytułu Juszczence ks. Isakowicz –Zaleski skandował : „Hańba
Wiktorowi Juszczence!”.
Ks. Isakowicz-
Zaleski ocenia w cytowanym wywiadzie: „Tak zwana polityka miłości wobec Ukrainy
niewiele daje. Niestety obecny rząd też z tego nie wyciąga wniosków. Vide: brak
jakichkolwiek reakcji ze strony ministra spraw zagranicznych Wiktora
Waszczykowskiego, który de facto jest bezkrytycznym kontynuatorem polityki Radosława Sikorskiego w tej kwestii”.
Pytany przez red. M. Pieczyńskiego,
jakie miejsce sprawa Wołynia powinna
mieć w relacjach polsko-ukraińskich, ks. Isakowicz - Zaleski odpowiedział: :
„Takie jak KL Auschwitz i inne zbrodnie nazistowskie w relacjach polsko-
niemieckich. Tyle tylko, że Niemcy odcięli się od ideologii narodowego
socjalizmu i nie zaprzeczają ludobójstwu,. Na Ukrainie jest odwrotnie. Kult
zbrodniarzy z OUN- UPA jest oficjalnie wspierany przez rząd i prezydenta
Poroszenkę. Równocześnie nadal nie ma upamiętnienia ofiar, ani ich godnego
pochówku. To tak jak nie zagojona rana, która ciągle będzie się otwierać (…)
Wiara, że przez przemilczanie i
zamiatanie pod dywan da się cokolwiek osiągnąć w relacjach z narodami, z
którymi mamy wspólnie tworzyć Europę, jest tak samo szkodliwa jak kult
zbrodniarzy.
Działania
Balcerowicza w sterowaniu gospodarka Ukrainy mogą się odbić wielką
czkawką dla Polski !
Ks. Isakowicz-
Zaleski ustosunkował się też do decyzji powierzenia Leszkowi Balcerowiczowi stanowiska głównego doradcy
gospodarczego w rządzie Wołodymyra Hrojsmana. Dodam tu, że są tacy w Polsce, którzy się
nawet cieszą z tego, że Balcerowicz w rządzie ukraińskim zniszczy do reszty
gospodarkę Ukrainy, głoszą, że będzie to swoisty „odwet za Wołyń” .Nie zdają
sobie sprawy z tego, że może być również inny jakże fatalny dla Polski efekt
działań Balcerowicza w rządzie Ukrainy, efekt, o którym tak mówił ks. Isakowicz-
Zaleski: „Nie chcę być Kasandrą, ale wystarczy, że Leszek Balcerowicz doradzi
premierowi Wołodymyrowi. Hrojsmanowi, aby wprowadzić drakońskie zmiany
gospodarcze, rozwalając rolnictwo i
przemysł ciężki, tak jak to się stało w
Polsce, a nastroje antypolskie i antysemickie wybuchną na nowo (…) Moja znajoma
Ukrainka, mocno zaangażowana w Majdan, na mój e-mail o Balcerowiczu odpowiedziała krótko : „Polskie pany wróciły
do Lwowa i Kijowa”. ( Cyt. za. : wywiadem M. Pieczyńskiego z T. Isakowiczem-
Zaleskim : Banderowcy siedzą cicho, ale wciąż są groźni, ‘Do Rzeczy” z 23 maja
2016 r.)
Kolejne przejawy agresywnego nacjonalizmu
ukraińskiego
Marcin Hałaś pisał w Warszawskiej Gazecie o najnowszym przejawie
ukraińskich roszczeń nacjonalistycznych wobec Polski: „Jak doniósł portal
Kresy.pl – występowi ukraińskiej reprezentantki na konkurs Eurowizji
towarzyszyła mapa „Wielkiej Ukrainy”. W materiale prezentującym
uczestników tegorocznej fundacji
zaprezentowano m.in.. fragment piosenki Jamali, reprezentantki Ukrainy w
tegorocznym konkursie Eurowizji (…)Przy każdym z uczestników wyświetlono
kontury kraju, który reprezentują w barwach narodowych w przypadku Ukrainy
kontury tego kraju wyglądały zupełnie inaczej niż przebiegają obecne granice
tego kraju. Jak widać część Polski południowo-wschodniej, m.in. Przemyśl i
Chełm, oznaczono jako część Ukrainy. Podobnie postąpiono ze znaczną częścią
Polski wschodniej, w tym ziemi lubelskiej”. (Wg. M. Hałaś: Kroniki tygodniowe:
ziarna i plewy, „Warszawska Gazeta” z 13 maja 2016 r.). Dziwne, że MSZ pod
batutą Waszczykowskiego nie złożyło protestu w związku z ta tak skandaliczną
sprawą. Z kolei z wywiadu Grzegorza Górnego
z posłem mniejszości węgierskiej w parlamencie ukraińskim László Brenzowicsem „w Sieci” z 9 maja 2016 r. dowiedziałem się, że
13 marca 2016 organizacja nacjonalistów ukraińskich zorganizowała w Użhorodzie demonstrację,
na której wznoszono hasła „Madziarów na noże”. Dodajmy do tego konsekwentną
skrajnie antypolską działalność szefa ukraińskiego UIPN-u Wolodymyra Wiatrowicza, zajadłego wielbiciela S. Bandery.
Wszystkie
te informacje potwierdzają trafność ostrzeżeń ks. Tadeusza Isakowicza-
Zaleskiego –na temat ukraińskich nacjonalistów
w wywiadzie udzielonym red. Maciejowi Pieczyńskiemu. Do sugestii ks. Isakowicza – Zaleskiego w
sprawie tego, co należy robić dla
odpowiedniego spopularyzowania wiedzy o ludobójstwie na polakach na Wołyniu
dodałbym jeszcze jedna sprawę. Patriotyczne media powinny maksymalnie upowszechniać modę na zwiedzanie
przez młodzież polskich Kresów od Lwowa, Kamieńca, Krzemieńca i Zbaraża po
Wilno i Grodno. Powinno się stworzyć
swego rodzaju duchowy „przymus”, że każdy Polak powinien był choć raz w życiu
na Kresach. Nawiązuję tu do bardzo
modnego na Węgrzech od dziesięcioleci
zwyczaju jeżdżenia młodych Węgrów na swoje dawne kresy ,od Siedmiogrodu
po Górne Węgry (tj. tereny w Słowacji, od Koszyc po Bratysławę), oraz na
Wojwodinę w Serbii. Parę lat temu
pewien znaczący węgierski
dyplomata opowiadał mi jak węgierskie MSZ proponowało polskiemu MSZ –owi
współdziałanie w sprawach mniejszości narodowych, ze względna to, że oba nasze kraje mają swoje duże mniejszości
narodowe poza granicami państwa. Polski
MSZ spod znaku R. Sikorskiego w
ogóle nie podjął tematu. Warto to zmienić za nowego rządu.
Skutki: „internacjonalistyczno-kosmopolitycznej”
polityki dawnej opozycji laickiej
W sprawie stosunków z Ukraińcami bardzo
mocno płacimy, podobnie jak w relacjach z innymi sąsiednim i nacjami,
za skutki głupawej
„internacjonalistyczno-kosmopolitycznej” polityki tzw. opozycji laickiej.
Pisałem o tym szeroko w książce „ Zagrożenia dla Polski i polskości” (Warszawa
1998, t.2,ss.292-319.) To jej
przedstawiciele z Adamem Michnikiem
na czele przez lata stwarzali wizję
Polaków jako narodu pełnego win wobec sąsiadów, który powinien tym korniej
słuchać rad, czy nawet rozkazów z zewnątrz,
przekazywanych za pośrednictwem współczesnych jurgieltników. Zaczęło się to od
„nowatorsko” wytykającego Polakom winy wobec Niemców eseju Jana
Józefa Lipskiego „Dwie ojczyzny” z 1979 roku. Potem przyszło coraz
częstsze, wręcz nagminne, bicie się w
piersi w imieniu Polski za winy wobec innych nacji ze strony niektórych „internacjonalistów” z opozycji z Michnikiem
i Bujakiem na czele. Warto
przypomnieć tu opinię publicysty katolickiego „Ładu” Adama Wertyńskiego na temat podejścia naszych „Europejczyków”,
wciąż inicjujących kolejne przepraszania innych nacji.: „We wszystkich spornych
kwestiach polsko-obcych Adam Michnik sumituje się za Polaków, bierze stronę
obcych, nie waży spraw obiektywnie,
polskie dobro jest zawsze czemuś podporządkowane. W tym czasie nawet jego zagraniczni rozmówcy, z pełnymi
ustami przyjaźni, mają na uwadze interesy swego kraju (co jest ich
obowiązkiem).Michnik tego obowiązku nie spełnia”. (Por. A. Wertyński: Jakobinizm,
Ład” z 16 lutego 1992 roku ),.
Skrajnie
krzywdząca Polaków jednostronność dominowała przez całe dziesięciolecia po 1989
roku w obrazie stosunków polsko–ukraińskich,
prezentowanym na łamach najbardziej
wpływowych „czerwonych” i „różowych” mediów. Przyznał to nawet autor „Gazety
Wyborczej” Maciej Stasiński w tekście z kwietnia 1997 r.. W jego
ocenie „poprawna politycznie” publicystyka „Rzeczpospolitej”, „Gazety
Wyborczej” , „Tygodnika Powszechnego” czy „Polityki” starała się „łagodzić
określenia dotyczące Ukraińców oraz odpowiednio wzmacniać określenia pod
adresem Polaków. W myśl cennej skądinąd zasady „zacznijmy od bicia się we
własnej piersi”, nazywa się tu
„zbrodnią” akcję „Wisła”, natomiast zbrodnie UPA opisuje się eufemistycznie
jako polskie „krzywdy”. (Por. M. Stasiński : Jak Polak z Ukraińcem, „Gazeta
Wyborcza” 22 kwietnia 1997 r.) . Czytelników tego blogu odsyłam do wspomnianej
już tu mojej ksiązki „Zagrożenia.. op.cit.,ss.303-3170, gdzie wyliczam różne
przykłady kłamliwej jednostronności wpływowych mediów na niekorzyść Polaków. Jak bardzo stronniczy i jednostronni byli czołowi przedstawiciele lewicy laickiej niech
świadczy wypowiedź Jacka Kuronia. Będąc na Ukrainie popisał się on dość
szczególnym antynarodowym oświadczeniem : „Ja Polak ze Lwowa dumny jestem z
tego, że Lwów jest ukraińskim miastem”
(ukraińskie pismo „Wysoko Zamok” z 5 lipca 1992 r.) Słowa Kuronia do
złudzenia przypominały wypowiedź sławetnego PRL-owskiego targowiczanina Bolesława Bieruta, który w rozmowie z
przedstawicielami wielkich mocarstw 13
października 1944 r. powiedział: „Przybyliśmy tu, by zażądać w imieniu Polski,
żeby Lwów należał do Rosji. Taka jest wola narodu polskiego”.(Por. J. R. Nowak
: „Myśli o Polsce i Polakach”, Katowice 1994,s.247).
Lobby ukraińskie w Polsce
Odsłanianiu prawdy o zbrodniach popełnionych
na polakach nie służy siła lobby proukraińskiego w Polsce, szczególnie wpływowego na niektórych
uczelniach i w życiu politycznym.. Dość przypomnieć, że do niedawna (do wyborów
w 2015 r.) funkcję przewodniczącego sejmowej komisji ds. .mniejszości
narodowych sprawował zajadły nacjonalista ukraiński Miron Sycz. Jego ojciec był zbrodniarzem ukraińskim, skazanym w Polsce w
1947 r. za swe zbrodnie na karę śmierci, później zmienioną na 15 lat więzienia.
Poseł Mieczysław Golba z „Solidarnej
Polski” przypomniał, że ojciec M. Sycza
należał do sotni, która spaliła całą polską wieś Wiązownicę. Sam Miron
Sycz starał się jak mógł blokować obchody ku czci Rzezi Wołyńskiej. Do najbardziej
wpływowych polityków Unii Wolności należał Mirosław
Czech, sekretarz generalny tej partii w latach 1997-2001. Wielokrotnie
próbował zrównywać zbrodnie ukraińskie z działaniami polskimi. by tak
zminimalizować ukraińskie zbrodnie, co
ostro krytykował w czerwcu 2013 r. profesor Antoni Dudek. Równie stronniczy w sprawach polsko-ukraińskich był
opisany już przez ks. T. Isakiewicza- Zaleskiego prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma. Do najbardziej wpływowych działaczy lobby ukraińskiego Polsce należy para Berdychowskich Bogumiła i Zygmunt. Bogumiła Berdychowska, sekretarz
Forum Polsko-Ukraińskiego była inicjatorką zbierania podpisów pod apelem do
Rady miasta Warszawy w sprawie niedopuszczenia do budowy pomnika pamięci ofiar
ludobójstwa ukraińskich nacjonalistów z UPA i OUN w Warszawie. Jej mąż Zygmunt
jest radnym z ramienia PO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz