))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

poniedziałek, 29 lutego 2016

Marny koniec mitu L.Wałęsy 3

Oskarżam wszystkich sprawców wcześniejszej nagonki przeciw demaskatorom donosicielstwa Wałęsy!
 
Ujawnienie pełnej prawdy o agenturalnej roli Wałęsy musi przynieść sporo przykrych skutków dla tych wszystkich, którzy go przez lata wybraniali, naruszając prawo. Przede wszystkim należałoby wziąć za frak b. prezesa IPN–u, a później senatora PO Leona Kieresa, który tak bezprawnie nadał Wałęsie status poszkodowanego. I zaprowadzić go przed sąd, a potem do więzienia. Należy też natychmiast przyjrzeć się działalności prawnej (a raczej bezprawnej ) tych sędziów i prokuratorów, którzy przez lata prześladowali schorowanego tak zasłużonego działacza „S” Krzysztofa Wyszkowskiego za jego jakże słuszne oskarżenia o donosicielstwo przeciw Wałęsie Należy też skierować przed senacką komisję etyki b. marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, z którego sekretariatu wysuwano pogróżki pod adresem autorów demaskatorskiej książki o Wałęsie : Gontarczyka i Cenckiewicza. Należy też przypomnieć pogróżki b. premiera D. Tuska, który groził w związku z książką Gontarczyka i C Cenckiewicza ograniczeniem środków publicznych dla IPN-u. I co najważniejsze – trzeba jak najszybciej wznowić proces lustracyjny Wałęsy.

Powinni przeprosić
 
Myślę, że powinni przeprosić ci wszyscy, którzy niegdyś tak gromko atakowali książkę Cenckiewicza i Gontarczyka w 2008 r. Dobrze, że tak gruntownie zmienił swą opinię z 2008 r. prof. Friszke, jedna z osób najgwałtowniej atakujących obu autorów słynnej książki o Wałęsie, ale przecież chyba wypada, aby przeprosił ich za swój atak po 8 latach, kiedy wreszcie
zmienił zdanie. Świeżo nawet w tytule swego wywiadu dla „SuperExpressu” z 27 lutego 2016 r.Friszke przyznaje: "Wałęsa usuwał dokumenty, i tego krętactwa nie można bronić". To dlaczego nie przeprasza teraz za swą kłamliwą, a zarazem napastliwą „obronę" z 2008 r. Ciekawe, dlaczego teraz milczy jak grób inny platformerski historyk Paweł Machcewicz, który w 2008 r. dwukrotnie zaatakował z grubej rury książkę Cenckiewicza i Gontarczyka, uzyskując w nagrodę awans na głównego doradcę w Gabinecie Politycznym premiera Tuska. (Zajmę się jeszcze nim szerzej odrębnie na swym blogu). Warto przypomnieć, że wśród atakujących książkę Cenckiewicza i Gontarczyka w 2008 r. byli również dziś nie żyjący Władysław Bartoszewski i Marek Edelman. Za swe kłamstwa w obronie Wałęsy w 2008 r. powinien przeprosić również b. prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek Safjan, który porównał postać b. przywódcy „Solidarności" do Dreyfusa !!! Powinien przeprosić również Andrzej Wajda za tak ordynarne kłamstwa swego panegirycznego filmu o Wałęsie.  
 
Nie przeprosiła dotąd za swe oszczerstwa „Gazeta Wyborcza”, która odegrała tak wielką rolę w nagonce na książkę Gontarczyka i Cenckiewicza o Wałęsie w latach 2008-2009 i w nagonce na ówczesne kierownictwo IPN z J. Kurtyką na czele. Dość przypomnieć choćby furiacki atak Dominiki Wielowiejskiej na książkę Gontarczyka i Cenckiewicza w "Gazecie Wyborczej" z 11 czerwca 2008 pt. "Historycy, którzy uwierzyli w teczki”. Czy artykuł Mirosława Czecha pt. „Profesjonalna klęska IPN” w "Gazecie Wyborczej" z 216 kwietnia 2009. Wśród różnych głupstw, jakie napisał Czech w swym oszczerczym ataku na IPN warto przypomnieć choćby dwa zdania: „
 
Wałęsa w grudniu 1970 roku "coś" podpisał, jak sam wyznał. Wszystko wskazuje (podkr.- JRN) na to, że nie było to formalne zobowiązanie do współpracy.”. Czech pisał: „wszystko wskazuje”, a oto w szufladach Kiszczaka odnalazło się jednak formalne zobowiązanie do współpracy”. Dlaczego red. Czech i red. Wielowieyska nie próbują się dziś wytłumaczyć ze swych kłamliwych tez sprzed kilku lat, pisanych jakże pewnym wszystkowiedzącym tonem?
Odsłonić akta „TW Filozofa”- abp. Życińskiego
 
Warto wreszcie teraz przypomnieć jakże niechlubne, wręcz kompromitujące wystąpienia w obronie Wałęsy ze strony takich hierarchów jak abp. Gocłowski i abp. Życiński Ten ostatni posunął się nawet do bezczelnego stwierdzenia, że badania Gontarczyka i Cenckiewicza „będą powodem wstydu dla dzieci i wnuków ich autorów”. Twierdził to hierarcha, który przedtem przez kilkanaście lat (1977 -1990 był zarejestrowany jako tajny współpracownik ps..Filozof. A swoją drogą czas najwyższy, by starannie odgrzebać akta Życińskiego, który aż do śmierci nader gorliwie działał w michnikowskim froncie antypatriotycznym i po stronie Grossa. Sam doznałem wielokrotnych oszczerstw ze strony tego faryzejskiego jegomościa, który nachalnie kalał swój stan duchowny. M.in. posiadam kasetę z nagraniem Życińskiego podczas jego wystąpienia w konsulacie RP w Toronto, gdy atakował z równą pasją mnie, ks. prof. Waldemara Chrostowskiego i Radio Maryja. Ciekawą sprawą jest w ogóle to, z jaką furią agenci w stylu Życińskiego, Szczypiorskiego czy ks. Czajkowskiego atakowali postawy patriotyczne. Czyżby dlatego, że przypuszczalnie starali się maksymalnie przypodobać Michnikowi, który doskonale poznał ich akta po kilku miesiącach buszowania w archiwum MSW w 199O r? Zdumiewające jest zachowanie abp,. Gocłowskiego, niegdyś uczestniczącego w części obrad tzw. Magdalenki, a później m.in. prześladowcy ks .prałata H. Jankowskiego. W 2008 r. abp. Gocłowski bardzo ostro. zaatakował Cenckiewicza i Gontarczyka za „krzywdzenie narodu” , równocześnie zapowiadając, że „raczej nie przeczyta ich ksiązki” .Iście inkwizytorska postawa: nie czytać, ale potępić. Dodajmy, że abp. Gocłowski nawet teraz arogancko wybrania Wałęsę i atakuje jego krytyków, stwierdzając, że: „Wyciąganie czegoś z lat 70. jest wielkim nieporozumieniem, które nie służy interesowi kraju"”. Być może przydałoby się jakieś pouczenie ze strony kierownictwa episkopatu dla na szczęście emerytowanego już hierarchy, który jak widać./niczego się nie nauczył i swą postawą faktycznie podkopuje pozycję Kościoła w Polsce. Przypomnijmy tu też, że b. arcybiskup gdański Gocłowski „wsławił się” 21 maja 2015 r., zaledwie na trzy dni przed druga tura wyborów prezydenckich jakże niedopuszczalnym stronniczym atakiem na obecnego prezydenta Andrzeja Dudę. Ówczesny atak abp. Gocłowskiego na A. Dudę wywołał liczne protesty w Internecie . Zacytuję tu choćby wpis nie cierpię KK :Ja się Gocłowskiemu nie dziwię. On należy do tej Polski "sytej", której dobrze się wiedzie, ale nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa”.
 
Żenująca manifestacja KOD-u w obronie Wałęsy
 
Ze szczególnie groteskową, wręcz kompromitującą inicjatywą, wystąpił lider KOD-u Mateusz Kijowski zapowiadając zorganizowanie specjalnej manifestacji w obronie czci i honoru Wałęsy. Idiotyczną inicjatywę natychmiast poparła i zaczęła popularyzować "Gazeta Wyborcza”. Całą akcję świetnie wyszydził publicysta „SuperExpresu” Mirosław Skowron w tekście „Sekta Wałęsy zawsze dziewicy” (nr z 26 lutego 2016 ). Skowron pisał m.in.: „Zastanawiam się, czego demonstranci będą tu bronić? (…) Zasady nietykalności polityków, o których wolno pisać tylko dobrze? Może tego, że wolno szkodzić ludziom, a później na ten temat kłamać. Tego, że można niszczyć mówiących prawdę o wielu działaniach Wałęsy jak Anna Walentynowicz i Krzysztof Wyszkowski? A może demonstranci solidaryzują się z tym, że właściwie można donosić na przyjaciół i znajomych, biorąc za to pieniądze?” Sam naczelny „SuperExpressu Sławomir Jastrzębowski zapytywał w swej gazecie 27 lutego 2016 r. : „ przed kim, lub przed czym KOD chce Wałęsę bronić? Przed Marią Kiszczak? Przed teczkami, które są autentyczne, a może przed samym Lechem Wałęsą?”. W związku z inicjatywą marszu w obronie Wałęsy KOD przechrzczony już został przez niektórych na Komitet Obrony Donosiciela, a zapowiedzianą manifestację nazwano Marszem Konfidenta. Warto zacytować tu fragment z przygotowanego na te okazję wiersza Marcina Wolskiego: „Obchody dnia konfidenta”:
  „KOD walczy, o ludziach z resortu pamięta
I będzie tajnego wnet bronić agenta.
Zadudni piosenka śpiewana na głosy:
Szanujmy bezpiekę! Niech żyją donosy! (…) (Cyt. za "Gazetą Polską codziennie” z 27 lutego 2016 r.).

Jak Krzysztof Penderecki opłakiwał klęskę Komorowskiego
 
W manifestacji KOD-u w obronie Wałęsy zapowiedzieli swój udział m.in. Andrzej Wajda , Daniel Olbrychski i słynny kompozytor Krzysztof Penderecki. Wajda i Olbrychski od dawna są już szerzej znani ze swego oddania _PO i zdrady ideałów narodowych. .Niektórzy zapytają pewno jednak, co robi obok nich Krzysztof Penderecki? Przypomnijmy więc, że Krzysztof Penderecki jest od lat zagorzałym zwolennikiem PO. Jakże gorzko opłakiwał wyborczą klęskę B. Komorowskiego, mówiąc : „Tego się nie spodziewałem po narodzie naszym, że coś takiego może się wydarzyć. To jest niewytłumaczalne. To smutny dzień po prostu”. A ja się nie spodziewałem po tak wybitnym kompozytorze światowej sławy, że żyjąc w luksusach nie dostrzeże, do jakiej nędzy doprowadziły rządy PO miliony Polaków !

Cena bierności wobec manifestacji KOD-u
 
A jednak manifestacja KOD-u w obronie Wałęsy powiodła się. Zgromadziła dużą rzeszę osób spośród tych, którzy dorobili się kosztem narodu przed i po 1989 r. i spośród tysięcy zwykłych osób oszukanych przez wieloletnie manipulacje „Wyborczej”, TVN etc. Przez zdumiewającą bierność PiS-u i „Solidarności” nie zrobiono nic dla zorganizowania kontrmanifestacji ze strony o wiele liczniejszych niż KOD-y milionów przeciwników patologicznych transformacji po 1989r. Ze strony ,milionów ludzi oszukanych na skutek zablokowania rozliczeń przez Wałęsę i jego wsparcie „lewej nogi”. Ze strony milionów osób zrujnowanych przez złodziejskie transformacje w ramach zbrodniczego Planu Sorosa-Sachsa- Balcerowicza, tak ochoczo wspieranego przez Wałęsę. Jakże odmiennie wygląda sytuacja na Węgrzech i w Polsce. Na Węgrzech ulice zostały na trwałe zdominowane przez siły patriotycznych zwolenników Fideszu i Orbána. U nas przez zdumiewającą bierność PiS-u i „Solidarności” pozwolono na przejecie ulic przez kontrrewolucyjną mniejszość, przez sytych przeciwników wszelkiej zmiany. Czy władze PiS- u i „Solidarności” wyciągną wreszcie wnioski i przystąpią w końcu do zmobilizowania zwolenników gruntownych przemian i ich tłumnego wyjścia na ulicę?

niedziela, 28 lutego 2016

Marny koniec mitu Wałęsy (2 )

Zdawałoby się, że sprawa już jednoznaczna. Obok prezesa IPN-u L. Kamińskiego oraz takich krytycznych wobec Wałęsy historyków jak S. Cenckiewicz i P. Gontarczyk autentyczność donosicielskich akt Wałęsy przyznają także czołowi historycy związani z Unia Wolności, a potem z PO : profesorzy A. Friszke i A. Paczkowski. Pomimo tego jednak obserwujemy nadal skrajnie nienormalną, wręcz patologiczną, próbę desperackiej obrony mitu Wałęsy ze strony zaskakująco dużej ilości osób związanych z dawna Unia Demokratyczna lub z PO , Nowoczesną, czy z SLD. Dobrze wiedzą, że upadek mitu Wałęsy, to zarazem rozbicie fundamentów, na których powstawała III RP, począwszy od Okrągłego Stołu po pierwsze pięć lat prezydentury L. Wałęsy, realizowanej w cieniu ciągłego szantażu akt nagromadzonych u VC. Kiszczaka.. 

Zidiocenie B. -bul- Komorowskiego i części innych obrońców Wałęsy 
 
Żaden normalny naukowiec nie może wybraniać kłamstw o Wałęsie w świetle ogromnego materiału, nagromadzonego w domowym archiwum Kiszczaka Jak okazało się jednak polityków nic nie powstrzymuje w łgarstwach. W swej desperackiej obronie Wałęsy rzecznicy III RP posuwają się do ewidentnego zidiocenia. Tak jak b. prezydent RP Bronisław –bul- Komorowski, który posunął się do stwierdzenia, iż każdy, kto atakuje Wałęsę, atakuje Polskę. Według Komorowskiego: „Atak na Wałęsę zakrawa na wyjątkową bezwzględność i głupotę (…) Obrona dobrego imienia Lecha Wałęsy to obrona dobrego imienia Polski w świecie i w Polsce”. Furia Komorowskiego w obronie Wałęsy przypuszczalnie dowodzi że i on sam ma jakieś rzeczy na sumieniu, których ujawnienia szczególnie się boi. W każdym razie głupstw Komorowskiego chyba nikt nie przebije .

Senator PO J.Rulewski: „Wszyscy musieliśmy z tą komuną kolaborować, wręcz spółkować”
 
Skrajnie nieprzemyślana, wręcz głupia była próba wybraniania L.Wałęsy, przeprowadzona w Radiu Zet przez senatora P0 Jana Rulewskiego. Wyraził on zdziwienie tym, że „ ekscytujemy się „szczurem wypuszczonym z domu Kiszczaka” i powiedział „Wałęsa uważa dzisiaj, że jest niepokalany od poczęcia, jak Matka Boska. A to nieprawda. Wszyscy jesteśmy pokryci czerwoną rdzą komuny. Wszyscy musieliśmy z tą komuną kolaborować, wręcz spółkować”.
Z ogromnym oburzeniem zareagował na słowa Rulewskiego b. lider śląskiej „Solidarności” Andrzej Rozpłochowski. W liście zatytułowanym: „Rulewski- wstyd mi za ciebie”- napisał m.in.: „Posłuchaj kolego - dopóki mówisz o sobie, nic mi do tego, ale kiedy publicznie o kolaborację z komunistami w PRL pomawiasz „nas wszystkich”, czyli liderów pierwszej „Solidarności”, ja jako jeden z nich, Ciebie widzę jako cień prawdziwego szczura, który gaworzy co mu ślina na język przyniesie (…) Twoje zachowanie jest tak pokrętne, jak Twoja polityczna kariera. I tak nikczemne, że w okresie II Rzeczypospolitej najpierw dałbym Tobie w pysk, a potem sprawę honoru rozwiązałyby pistolety. Dlatego choć trochę poczuj się jak Boni i te moje słowa uważaj za publicznie wymierzony Ci policzek?”. A propos pokrętności kariery Rulewskiego polecam mój wcześniejszy tekst na blogu ( z 3 stycznia 2016 r.): „Dziwne przypadki Jana Rulewskiego”.

Z ostrym protestacyjnym listem do Rulewskiego wystąpił również b. bard podziemnej „Solidarności” Jan Krzysztof Kelus, pisząc m.in.:„Świadomie lub bezwiednie przysłużyłeś się tym, którzy czynili i nadal czynią to samo: zacierają granicę pomiędzy prawdą a kłamstwem, wiernością a zdradą, honorem a hańbą. (…)” Z kolei żona J. K. Kelusa- Urszula Sikorska-Kelus napisała do Rulewskiego m.in.” Tą - być może  niezręczną - wypowiedzią zszargał Pan dobre imię wszystkich ludzi, którzy przez lata występowali przeciwko władzy komunistycznej w Polsce. Wypadałoby ich przeprosić. I występować w imieniu  własnym”. Bardzo ostro zaatakował Rulewskiego Krzysztof Wyszkowski, stwierdzając: „Pełni on (Rulewski- JRN) rolę listka figowego, pomaga w zakłamywaniu przeszłości i unikaniu odpowiedzialności za zdradę takich ludzi jak Donald Tusk, który karierę zrobił dzięki temu, że był finansowany przez agenturę SB”.

Największy szkodnik III RP L. Balcerowicz atakuje krytyków „Bolka”

Leszek Balcerowicz nazwał „nikczemnymi oskarżeniami" i "podłymi insynuacjami" jakże udokumentowane zarzuty dotyczące współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.  Zaatakował również prezydenta Andrzeja Dudę za wypowiedź na temat znalezionych w domu Kiszczaków materiałów obciążających Wałęsę, mówiąc: "Wstrząsająca wypowiedź Dudy... jak można posuwać się tak daleko, do brukania wizerunku własnego kraju? (…). Wstrząsnęła mną migawka z wypowiedzi Andrzeja Dudy. Tam było tyle nienawistnej satysfakcji, takiej dzikiej satysfakcji”. W telewizji TVN wbrew aktom Balcerowicz kłamał, że "Wałęsa się nie ugiął". Komentowano w internecie, że ta wypowiedź Balcerowicza najlepiej świadczy albo o jego ignorancji, albo o cynizmie. Broniąc Wałęsę w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet, Balcerowicz powiedział: „Pamiętam, że paru świętych katolickich miało bardzo ciemną przeszłość, łącznie z jakimś mordercą, więc może warto żeby nasi katolicy, nienawistnicy przypomnieli sobie przesłanie chrześcijaństwa” W związku z nawiązaniem Balcerowicza do „ciemnej” przeszłości paru świętych katolickich warto przypomnieć konsekwentnie przemilczane przez „Gazetę Wyborczą” kartki z „ciemnej przeszłości” samego Balcerowicza. Otóż poza długoletnią pracą w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu Balcerowicz miał za sobą kompromitujący epizod z datą wstąpienia do PZPR w najgorszym możliwie czasie – w 1968 roku. Gdy odliczymy trwający rok obowiązkowy staż kandydacki, Balcerowicz zgłosił się do PZPR w 1968 r., tuż po bezwzględnym moczarowskim stłumieniu ruchów studenckich i tzw. kampanii antysyjonistycznej oraz po zdradzieckiej brutalnej interwencji sowieckiej w Czechosłowacji. Balcerowicz miał wtedy 22 lata, trudno więc tłumaczyć niedojrzałością decyzję wstąpienia do partii komunistycznej, którą podejmowali wówczas tylko najgorsi karierowicze.

Krzywonos w roli eksperta z grafologii
Najśmieszniejszą jest samozwańcza grafolożka z bożej łaski – poseł PO i b. motorniczy Henryka Krzywonos. Zawyrokowała jako największy „ekspert”, iż na aktach Wałęsy nie widnieje wcale jego podpis, bo ona już kiedyś widziała, że był to inny podpis. Wygląda na to, że Bóg ostatecznie odebrał resztki rozumu tej prymitywnej biduli.
Nowy „ seans nienawiści” Stefana Niesiołowskiego
Z wielką furią wystąpił w obronie Wałęsy przeciw PiS-owskiej „szczujni”, jak zwykle niedościgniony we wściekłych epitetach Stefan Niesiołowski. Nawymyślał krytykom Wałęsy od gnid i skrajnie zapluwając się w złości, napisał m.in.: „Od kilku dni trwa histeryczna, zupełnie zajadła w swojej wściekłej podłości nagonka na Lecha Wałęsę. Jeszcze dokładnie nie wiadomo, co jest w tych teczkach, czy są to materiały autentyczne, jaki jest ich kontekst, o co tam chodzi? Jeszcze nie sprawdzono dokładnie zawartości teczek, ale nagonka ruszyła. Biorą w niej udział zasłużone w opluwaniu Wałęsy pisowskie media, pisowska (a jak twierdzą niektórzy właściwie kaczystowska telewizja - nie bardzo rozróżniam te dwa pojęcia, kaczystowska to chyba bardziej podlizująca się Kaczyńskiemu i wychodząca naprzeciw jego urazom, kompleksom i małości?), politycy obozu katoprawicy, zawodowi opluwacze i notoryczni oszczercy, pseudohistorycy i obłudnie "bezstronny" jak Piłat umywający ręce (on tylko ujawnia materiały) p. Kamiński. "Zawartość szafy Kiszczaka uruchomiła medialny i polityczny sabat”.
R. Petru tropi spisek miedzy J. Kaczyńskim, a wdową po Kiszczaku
Coraz więcej osób widzi w R. Petru swego rodzaju naśladowcę Palikota w jego demagogicznych próbach wywoływania skandali politycznych. Nowym potwierdzeniem tych podobieństw obu panów były wypowiedziane niedawno przez Petru na konferencji prasowej stwierdzenia sugerujące, że przyjście wdowy po Kiszczaku do IPN należy łączyć z działaniami PiS.. Na portalu „w Polityce” z 23 lutego cytowano słowa Petru: Dzisiaj niestety mamy do czynienia z bliską współpracą starej UB  z Jarosławem Kaczyńskim i to jest bardzo smutne. Nie widzę żadnych powodów do radości. (…) PiS z cieszy się z ujawnienia teczek Kiszczaka, wydaje się, że minister Macierewicz przespałby się w tych aktach”. Zdaniem Petru „należałoby zadać pytanie, co się takiego stało w Polsce, że ni stąd, ni zowąd pani Kiszczak wzięła telefon, zadzwoniła do prezesa Kamińskiego i mówi: panie prezesie, mam kwity, może wpadnę?” Na łamach „Prosto z mostu.net” z 27 lutego 2016 r. czytamy m.in.: „. Według Ryszarda Petru mamy dzisiaj do czynienia z nowym układem sił. W ocenie lidera Nowoczesnej za owym nowym układem stoi Jarosław Kaczyński, który połączył swe siły z byłymi służbami komunistycznymi PRL w celu zniszczenia swojego oponenta politycznego- znienawidzonego Lecha Wałęsy. Zasugerował także, że politycy Pis-u mieli w ostatnich tygodniach kontaktować się z wdową po generale Kiszczaku celem przygotowania całej akcji. (…) Wiele wskazuje na to, że to była przygotowana akcja i w końcu odkryliśmy ten układ, o którym mówił wielokrotnie Jarosław Kaczyński. Wygląda na to, że to układ PiS-u z byłymi służbami bezpieczeństwa PRL - podsumował Petru.”.
J. Zakowski i T. Lis w desperackiej obronie Wałęsy
Do najgłupszych fanatycznych obrońców L. Wałęsy przed prawdą o jego donosach z werwą doszlusował Jacek Żakowski. Z typową dlań „elegancją pióra” nawymyślał inaczej myślącym od „kurdupli”. W tekście publikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” z 22 lutego 2016 r. napisał m.in.: „Trzeba być tragicznym moralnym i intelektualnym kurduplem, żeby dziś widzieć tylko lub głównie zabłocone pagórki słabości, a nie widzieć majestatycznych szczytów wielkości Wałęsy. (…) Panie Lechu, trzymaj się!” Inny obrońca Tomasz Lis apelował do Lecha Wałęsy.: „Proszę się nie przejmować małymi ludźmi. Jest Pan wielkim patriotą i wielkim bohaterem. Są tacy, którzy Panu tego nigdy nie wybaczą. Ale miliony Polaków mają dla Pana wielki szacunek i odczuwają wielką wdzięczność napisał Lis. Pisał to wszystko w tekście „Wałęsę mogą pocałować. Wiemy gdzie”.
Warto odnotować nazwiska tych wszystkich działaczy i publicystów, którzy wybraniają Wałęsę wszelkimi siłami, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew faktom. Mamy tu jaskrawy dowód , jak nisko upadli ludzie z tzw. elity przez swój fanatyzm, a część pewno i z bojaźni, bo sami maja coś za uszami. To swoista „lista hańby”. Przytoczę tu tylko niektóre nazwiska spośród tych zagorzałych wyznawców sekciarskiej wiary w Wałęsę:: Henryk Wujec, Andrzej Celiński, Władysław Frasyniuk, Jan Lityński, Aleksander Hall, Zbigniew Janas, Julia Pitera, b. członek Biura politycznego KC PZPR Stanisław Ciosek, członek PZPR przez 34 lata i b. minister w rządzie SLD Dariusz Rosami, naczelny redaktor postkomunistycznej „Polityki” Jerzy Baczyński, Adam Szostkiewicz z tejże „Polityki”, długoletni członek PZPR-u Tomasz Nałęcz. Długa to, a wcale niepełna lista kłamców, która z czasem stanie się „listą hańby”.
Ciekawe, że wybranianiem Wałęsy zajął się też Roman Giertych w programie Olejnik „Kropka nad i” z 25 lutego 2016 r. Stwierdził, że obecny atak przeciw Wałęsie to „uderzenie w historię Polski”. Zabawne były tłumaczenia Jana Lityńskiego podczas audycji u Olejnik 23 lutego 2016 r. Lityński stwierdził, że historia Wałęsy jest optymistyczna, bo Wałęsa wprawdzie upadł, ale później podniósł się z upadku. Prawdziwie bzdurna jak zwykle była wypowiedź Jarosława Wałęsy. W duchu teorii spiskowej J. Wałęsa zwrócił uwagę na „dziwny zbieg okoliczności”. PiS dochodzi do władzy i nagle wyciekają dokumenty. Na portalu „Kresy.pl z 20 lutego 2016 czytamy o kolejnych bredniach J.Wałęsy : „Jarosław Wałęsa wbrew oczywistym dowodom, uważa, że cała sprawa jest przeprowadzona pod dyktando Jarosława Kaczyńskiego.(…) Uważa też, że „Dokumenty znalezione w domu człowieka, który zawodowo zajmował się ich podrabianiem, mają zerową wartość.” Zapytany, co z nimi należy zrobić, powiedział: „Jeśli nie potrafimy zrobić tego mądrze, trzeba zalać je benzyną i podpalić. Jeśli mają znaleźć się w takich rękach, to lepiej żeby ich w ogóle nie było." No cóż młody Wałęsa , który całą swą zaskakującą karierę zawdzięcza nimbowi ojca ma aż nadto wielkie powody , by marzyć o spaleniu akt kompromitujących „Bolka”. Może sobie długo marzyć!
A tymczasem sam Wałęsa w przerwach miedzy wciąż zmienianymi swymi wersjami na internetowymi na temat współpracy z SB dzielnie balował na Miami, Zdjęcie na 1 stronie nowojorskiego „Nowego Dziennika „ z 23 lutego 2016 r. pokazuje pierwszą czwórkę osób prowadzących poloneza na 43. Balu Polonaise na Miami : Są nimi Lech Wałęsa z Lady Blanka Rosenstiel, obok ambasadora R. Schnepfa i jego żony Doroty Schnepf.. Wreszcie widzimy po co przydaje się ambasador- szkodnik Schnepf, wciąż tak szokująco utrzymywany na funkcji ambasadora w Waszyngtonie przez PiS-owskiego (!) ministra spraw zagranicznych W. Waszczykowskiego.
 c.d.n. 

piątek, 26 lutego 2016

Marny koniec mitu Wałęsy

Ujawnienie donosów Wałęsy, ukrytych w archiwum Kiszczaka, dość wyraźnie zapoczątkowuje swoisty przełom w polskiej sytuacji wewnętrznej. Miażdżąco obciążająca Wałęsę oskarżycielska wymowa jego donosów powoduje wstrząs nawet w kręgach dawniej Unii Demokratycznej i w kręgach Platformy Obywatelskiej, niegdyś skłonnych do wybraniania b. pierwszego prezydenta RP w każdej sytuacji. Na tym tle już doszło w ostatnich dniach do licznych jakże znaczących ewolucji w duchu bardzo negatywnym dla Wałęsy. Przedstawię tu kilka z nich.
Czołowi historycy związani z Unią Wolności, a potem z PO, potwierdzają donosicielstwo Wałęsy
W czasie, gdy Petru, Niesiołowski, Lis, etc. dalej plotą brednie, by wybielić Wałęsę, dla profesjonalnych historyków sprawa donosów Wałęsy nie podlega już żadnym wątpliwościom. Szczególnie wymowne pod tym względem jest jednoznaczne przekonanie o autentyczności donosów Wałęsy ,wyrażane przez dwóch najbardziej znanych historyków, związanych najpierw z Unią Wolności, a potem z PO: prof. Andrzeja Friszke i prof. Andrzeja Paczkowskiego. Przypomnijmy tu, że prof. A, Friszke wszedł do kolegium IPN z ramienia Unii Wolności w 1999 r., a w 2007 r. kandydował do tegoż kolegium z ramienia PO. Z kolei prof. Paczkowski został powołany w 1999 r;. w skład kolegium IPN z rekomendacji parlamentarzystów Unii Wolności, a później w 2007 r. dzięki poparciu posłów PO. 
Szczególnie wymowna jest radykalna zmiana poglądów na postawę L. Wałęsy ze strony bardzo wpływowego historyka z nurtu rzeczników Unii Demokratycznej prof. Andrzeja Friszke. Jeszcze w 2008 r. prof. Friszke krytycznie ocenił książkę Gontarczyka i Cenckiewicza, po raz pierwszy w gruntowny sposób obnażającą donosicielstwo Wałęsy, Pisał wówczas: „Książka nie jest obiektywna. Ma udowodnić słuszność oskarżeń stawianych Wałęsie przez lobby lustracyjne od 1992 r. Już widzę rozgorączkowanych działaczy skrajnie prawicowych gazet i partii, którzy posługując się jej tezami, ruszą do walki przeciw Wałęsie, ale także przeciw "Solidarności", Okrągłemu Stołowi i przeciw Trzeciej Rzeczypospolitej, jedynej wolnej Polsce, jaka istnieje.”. Teraz ten sam prof. Friszke po lekturze akt Wałęsy z szafy Kiszczaka zmienił zdanie o 180 proc. Ku zaszokowaniu dziennikarza z „Gazety Wyborczej” Adama Leszczyńskiego, któremu Friszke udzielił wywiadu, historyk ten jednoznacznie negatywnie ocenił postawę Wałęsy, wyłaniającą się z tych akt.. Przeciwstawiając się twierdzeniu Wałęsy, traktującego odkryty teraz zbiór jego donosów jako „śmieci,” Friszke jednoznacznie zaakcentował: „Nie mam wątpliwości, że te dokumenty są autentyczne (…) Absolutnie nie są to śmieci (…) Jeżeli pytamy o postawę moralną przyszłego przywódcy „S”, która się z nich wyłania, to jest ona trudna do obrony.(Podkr.- JRN) Obficie informuje SB o sytuacji w Stoczni (…) Mamy więc podstawy sądzić, że zaszkodził konkretnym ludziom”. (Por. wywiad z A. Friszke: To nie są śmieci, „Gazeta Wyborcza” 23 lutego 2016 r). Friszke przyznaje również, że znalazł w nowych aktach zdecydowanie więcej materiałów obciążających Wałęsę niż tego oczekiwał. Mówi : „Jest ich zdecydowanie więcej niż się spodziewałem. Myślałem np., że odbył może kilkanaście spotkań z SB. Teraz wiemy, że tylko w pierwszej połowie 1971 r,. było ich kilkadziesiąt”. (Por. tamże).
 
W kolejnym wywiadzie dla "Wyborczej” 25 lutego 2016 Friszke, choć próbował łagodzić oskarżenia przeciw Wałęsie, stwierdził jednak w końcu, iż Wałęsa: „Powinien zmierzyć się z tymi dokumentami. Nie można negować czegoś, czego zanegować się nie da. (…) Trzeba bronić historii „S”, ale nie idąc w zaparte, bo to będzie kompletnie niewiarygodne”. Przy okazji Friszke przypomniał mało wspominany fakt, że „opozycyjny” robotnik Wałęsa, piszący wielką ilość donosów przez cały rok 1971 r,. już rok później w 1972 r. dostał mieszkanie od dyrekcji. Friszke przyznał przy tym, że sam kiedyś wyśmiewał argument o nagrodzeniu Wałęsy mieszkaniem za donosy i stwierdził „Po przejrzeniu dokumentów jestem ostrożniejszy”.

Prof. A. Paczkowski: „Wałęsa kręcił w pewnym sensie w dobrej wierze”?!
 
Jednoznacznie uznał wiarygodność przedstawionych w IPN-ie donosów Wałęsy również drugi z najbardziej znanych historyków bliskich Unii Wolności, a później PO, prof. Andrzej Paczkowski. W wypowiedzi telewizyjnej przyznał teraz, że wnioski z lektury akt Wałęsy są jednoznacznie negatywne dla Wałęsy, W wywiadzie udzielonym dla gazety „Dziennik. Gazeta Prawna” 22 lutego 2016 r. Paczkowski stwierdził o Wałęsie m.in.: „(…) faktycznie był informatorem niskiego szczebla, z tym, że z punktu widzenia ówczesnej sytuacji ulokowanym w dosyć istotnym miejscu, jakim była stocznia (…) Gdy sprawa stanęła na forum publicznym w 1992 r., Wałęsa powinien według mnie w „krótkich żołnierskich słowach” powiedzieć, jak to wyglądało. A on od początku zaczął – mówiąc kolokwialnie – kręcić (…) oczywiście źle, że się do tego nie przyznał w 1992 r. Bo ten błąd pociągnął kolejne przypadki negowania i minimalizowania sprawy oraz grożenia sądem tym, którzy mają inną opinię”. Do tej wypowiedzi Paczkowskiego dodajmy, że Wałęsa nękał procesami, schorowanego jakże zasłużonego w bojach o wolność działacza solidarnościowego Krzysztofa Wyszkowskiego., wykorzystując przy tym stronniczych sędziów..W wywiadzie udzielonym Pawłowi Bravo z "Tygodnika Powszechnego” (nr z 28 lutego 2016 ) Paczkowski stwierdził m.in.: "Wałęsa przecież miał świadomość swojej współpracy. Oczywiście z biegiem lat ją wypierał, stawała się dla niego coraz mniej ważna. Nawet gdy potem kręcił, to moim zdaniem kręcił w pewnym sensie w dobrej wierze – bo skoro wyparł, to mógł nie pamiętać szczegółów. Ale na pewno miał cały czas świadomość tego, co zrobił w latach 1971-76”. Jakże groteskowe jest to usprawiedliwianie Wałęsy przez Paczkowskiego: „kręcił w dobrzej wierze”!
J. Szczepkowska, A. Mężydło i W. Kuczyński o winie Wałęsy
Wśród wypowiedzi osób, które należały niegdyś do kręgów bliskich UD, a później PO, szczególnie piękny i wręcz wzruszający wydaje się wywiad z aktorką Joanną Szczepkowską, udzielony Stanisławowi Żarynowi („w Polityce”).Żaryn zapytał Szczepkowską:. Obrońcy Lecha Wałęsy do dziś przekonują, że jego współpraca z lat 70. nie ma znaczenia, bowiem jego dokonania z lat 80. zmazują ewentualne winy i błędy. Podpisuje się Pani pod takim stwierdzeniem?” Szczepkowska odpowiedziała m. in.: „Nie, ja się nie podpisuję, bo to jest straszny chaos moralny. O tym, żeby lukrować życiorys Wałęsy mówią ci sami ludzie, którzy uważają, że nie należy lukrować ciemnych stron naszej historii. Te same środowiska, które wołają, żeby naszą historię odkłamywać i  nie robić z niej fałszywej legendy, oburzają się teraz na fakt, że odkrywa się jakąś część, wydaje się prawdziwej, historii Lecha Wałęsy. To dokładnie ci sami ludzie (Podkr.- JRN) (…) Nie jest prawdą, że wszyscy podpisywali. Lech Wałęsa może się chować za czym chce, ale nie powinien chować się za milionami ludzi, dzięki którym tak naprawdę dokonał się w Polsce  przewrót”.
Z kolei poseł PO Antoni Mężydło stwierdził w krótkim wywiadzie udzielonym Stanisławowi Żarynowi (:w Polityce”): „W sprawie Lecha Wałęsy nie mam orientacji platformerskiej. "Książka Gontarczyka i Cenckiewicza to był dowód stuprocentowy".
 Szczególnie szokujący jest fakt, że donosicielską winę „Bolka” Wałęsy przyznał nawet fanatyczny nienawistnik z dawnego obozu Unii Wolności, b. minister i zausznik premiera T. Mazowieckiego Waldemar Kuczyński. Napisał na blogu wprost: „Pierwsza teczka agenta Bolka jest okropna. Lech musi odważyć się ,by stanąć oko w oko z prawdą, bo jego kluczenie dewastuje jego samego (…) Lechu stań w prawdzie! Uznaj ją bez ogródek, przeproś kolegów, których skrzywdziłeś. (…) O to Cię prosi Twój doradca ze strajku 1980 roku”. Dołączenie Kuczyńskiego do krytyków donosicielskich działań Wałęsy wywołało ostre ataki internautów bliskiej mu opcji. Sugerowano, że „jest kaczystą lub ma kłopoty z głową”.(Wg tekstu M.Skowrona w ‘SuperExpress’ z 26 lutego 2016 ).
 Rafał M. Ziemkiewicz: „Niech Matka Boska da mu po mordzie” 
Pomimo przytłaczających dowodów winy Wałęsa dalej nie chce przyznać się do swych donosów i nie chce przeprosić ludzi przez nie skrzywdzonych. Co więcej, pisze z niebywałą pogardą o pokrzywdzonych przez niego ludziach ze Stoczni (jednego z nich po donosach Wałęsy wyrzucono z pracy i wysiedlono z województwa gdańskiego): „Nic nie znaczyli w tamtym czasie i dziś nie znaczą". Atakując swoich krytyków w tekście na blogu Wałęsa pisał m.in.: "To ja budowałem i stałem od 1970 r. na czele głównego odcinka walki (…) Wielu z Was historia za te nikczemne czyny nazwie kołtunami”. (Cyt. za : „ABC z 22 lutego 2016 ). Na wszystkie jakże udokumentowane argumenty Wałęsa odpowiada „ rozwalę to”. Przypomina małego złodziejaszka, który złapany za rękę na kradzieży w autobusie, głośno wrzeszczy Jestem niewinny! Nic nie zrobiłem!” Bezczelność i brak skrupułów Wałęsy wywołują coraz większe zaostrzanie się krytyk kierowanych pod jego adresem. Marszałek senior Kornel Morawiecki powiedział w Polsat News: „IPN podał, że Wałęsa był do 1976 roku rejestrowanym współpracownikiem SB. Jednak potem był współpracownikiem kłamstwa, prezydentem Polski. Jego promowało również to otoczenie. Jak możemy być dumni z prezydenta, który najpierw był kapusiem, później kłamcą, a teraz tchórzem?” (Podkr.-JRN). Słynny socjolog prof. Andrzej Zybertowicz stwierdził wprost już w tytule swego wywiadu w „SuperExpressie” z 24 lutego 2016 r. : „Lech Wałęsa to człowiek wyjątkowo podły”. Janusz Korwin Mikke napisał w”SuperExpressie z 23 lutego 2016 r. : „Może teraz, gdy jest już oczywiste, że mianowany przez bezpiekę lider Wielkich Przemian był wsiowym przygłupem, umiejętnie sterowanym przez świetnie wyszkolonych oficerów – może teraz zaczniecie Państwo myśleć: „A może rzeczywiście zrobiono nas w bambuko?”. Warto przypomnieć, że wcześniej , bo już 24 września 2013 r., Korwin Mikke pisał o Wałęsie : „Ludzie: przestańcie Go atakować. To prostaczek-cwaniaczek spod Lipna. Taki Nikodem Dyzma. Bredzi – bo, niestety, nauczono Go czytać i pisać. Wielki błąd, nawiasem pisząc”. Najdrastyczniej zaatakował teraz Wałęsę Rafał M. Ziemkiewicz, pisząc „Na Matkę Boską przysięgał. Mam nadzieję, że Matka Boska mu da po mordzie teraz”. *Por. R. M. Ziemkiewicz:„Niech Matka Boska da mu po mordzie" na wizji TVP Info. 18 lutego 2016).
Najważniejsza sprawa – wpływ szantażu donosami „Bolka” z lat 1971 -1976 na prezydenturę L. Wałęsy w latach 1990-1995.
Uważam, że dziś, kiedy już jest w pełni udowodniona autentyczność tak wielkiej ilości donosów Wałęsy z lat 1971 - 1976 należy całą uwagę skoncentrować na zbadaniu, w jak wielkim stopniu szantaż tymi donosami, znajdującymi się w posiadaniu gen. C. Kiszczaka wpłynął na tak fatalny stan prezydentury L. Wałęsy w latach 1990-1995. Jak słusznie podkreślił wiceminister kultury Jarosław Sellin Wałęsa „wolał zatrzymać lustrację, niż się przyznać, nie przeprosił tych, którym uczynił krzywdę”. (Por. wywiad J. Nizinkiewicza z J.Sellinem: Wałęsa przeszedł na ciemną stronę, „Rzeczpospolita” z 25 lutego 2016 .) Tylko ciągłymi szantażami Kiszczaka et consortes można wytłumaczyć konsekwentne działania Wałęsy dla wspierania „lewej nogi”, zablokowania lustracji i dekomunizacji, a także dla rozbicia antykomunistycznej prawicy, w tym obalenia rządu J. Olszewskiego. A także skrajną uległość wobec Rosji, usilne próby wsparcia koncepcji utworzenia spółek polsko-rosyjskich w byłych sowieckich bazach (a faktycznie rosyjskich wywiadowniach). A także utrzymywanie na tak centralnym stanowisku ambasadora w Moskwie szczególnie służalczego wobec Rosji b. członka Biura Politycznego KC PZPR, przyjaciela Janajewa, Stanisława Cioska. Polityka, który ani przez chwilę nie myślał o obronie w Rosji polskich narodowych interesów. Zapytany w czasie wywiadu dla ‘Sztandaru Młodych” w kwietniu 1993 r.: „Czy udało się panu stworzyć w Rosji polskie lobby ? Ciosek odpowiedział : „W sensie instrumentalnym nawet o tym nie myślałem – mogłoby się to bowiem przeciwko nam obrócić”. Przedziwna argumentacja. Ambasador RP, który programowo deklaruje, że nawet nie myślał o polskim lobby! I takiego ambasadora wspierał z wzajemnością Lech Wałęsa. Być może i Ciosek miał papiery na Wałęsę ?!
Były ambasador Witold Jurasz zwrócił uwagę na Facebooku w dniu 22 lutego 2016 na jakże szokujące nawet dziś z dłuższej perspektywy wysunięte niegdyś przez Wałęsę koncepcję NATO-bis i EWG-bis. Jak pisał Jurasz: „Obydwa pomysły - gdyby nie daj Boże wcielono je w życie - oznaczałyby, że Polska dzisiaj miałaby gwarancje bezpieczeństwa mniej więcej takie, jak ma obecnie Ukraina (czyli funta kłaków warte). 
Zgłoszenie przez ówczesnego Prezydenta RP pomysłu NATO-bis mogło zasadniczo osłabić nasze szanse na wejście do NATO. Czemu więc Lech Wałęsa taki pomysł ogłosił? Widzę dwie hipotezy - pro-wałęsową i anty-wałęsową (…) Hipoteza anty-wałęsowa sprowadzałaby się do tego, że prezydent Wałęsa otoczony (nieprzypadkowo) przez ludzi o niejasnej (esbeckiej lub wojskowej) przeszłości był przez nich manipulowany i podsunięto mu koncepcję, która była niezgodna z polską racją stanu .(…) wystarczy przyjąć hipotezę, iż miał w otoczeniu ludzi, którzy podsuwali mu takie pomysły, a których to ludzi nie mógł się pozbyć z racji na swą przeszłość, którą - jak wszystko na to wskazuje - ukrywał. Słowem oznaczałoby to, iż esbecy (albo ludzie z "wojskówki") mający wpływ na Lecha Wałęsę byli wierni starym związkom z Moskwą”.. Dołóżmy do tego wszystkiego zapytanie, dlaczego Wałęsa tak konsekwentnie odrzucał możliwość rehabilitacji płk. Ryszarda Kuklińskiego, rehabilitacji, którą w końcu dokonał przywódca SLD Leszek Miller ? Przypadek?
Dodajmy do tego, co przypomniał nawet prof. A. Paczkowski w „Tygodniku Powszechnym” z 28 lutego 2016 r.., pisząc o „jego zachowaniu, gdy był prezydentem: zniszczono wówczas część dokumentacji, którą jego kancelaria wypożyczyła z Urzędu Ochrony Państwa”.(Czy za ten akt bezprawia Wałęsa i jego wspólnicy w niszczeniu akt nie powinni być postawieni przed sądem?! ).
Paweł Kukiz: dzięki Wałęsie „do dziś właścicielami Polski są zdrajcy
 Paweł Kukiz nader celnie scharakteryzował skutki tchórzostwa Wałęsy, które popchnęło go służenia „lewej nodze” w strachu przed ujawnieniem jego brudnych kart z przeszłości. Jak pisał Kukiz: „Pomyślmy- gdyby Wałęsa po 1989 roku publicznie wyspowiadał się z tego, co zrobił?(…) Gdyby ogłosił: „stało się, ale ogłaszam, że przeprowadzam dekomunizację wobec tych, którzy do takiej sytuacji doprowadzali? Gdyby Wałęsa sprzeciwił się tej bandyckiej „grubej kresce”? Wałęsa tego wszystkiego nie zrobił. Nie ogłosił. I pozwolił, żeby bolszewicka bandyterka miała możliwość nie tylko uniknąć kary za zdradę Polski. Pozwolił jej się uwłaszczyć na Polsce i jej obywatelach (…) tak naprawdę w dużej mierze dzięki niemu do dziś właścicielami Polski są zdrajcy, potomkowie hołoty, kolaborującej z Sowietami?” (P. Kukiz: Bolek winny, Bolek zastępczy, „SuperExpress”24 lutego 2016).
 Ciekawe podsumowanie skutków odkrycia oryginałów donosów Wałęsy dał znany socjolog Tomasz Zukowski.  W programie "Bez Retuszu" w TVP INFO Żukowski uznał, że oto nastąpił koniec III RP, stwierdzając: „To jest smutne, że III RP kończy się w ten sposób. Kończy się tak, że partie postkomunistyczne nie weszły do Sejmu, że w prywatnym mieszkaniu szefa komunistycznych służb znajdywane są dokumenty, kompromitujące pierwszego prezydenta III RP".
 c.d.n. 

środa, 24 lutego 2016

To wszystko jest nienormalne III


     Znany chuligan pióra , „Hiena Roku 2015” Tomasz Lis pozwolił sobie ostatnio jako naczelny „Newsweek”- a na „ozdobienie” okładki swego tygodnika „Newsweek”-a wstrętnymi karykaturami prezydenta ; Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Szczególnie grubiańsko skarykaturowano portret Pani Premier. Beata Szydło, mająca tak miły, ciepły wyraz twarzy, została  ukazana jako typ odstraszającej Baby Jagi,. Nie  należałoby właściwie komentować zalet i wad wyglądu różnych polityków. Ponieważ  jednak  Lis  to zaczął ,powiem tylko to, co o czym wiedzą miliony Polaków. Prezydent Duda i jego małżonka oraz premier Szydło są niezwykle wielkim odświeżeniem estetycznym po częstowaniu nas przez lata widokami tak mało powabnej osoby jak Komorowska, na dodatek wciąż nachalnie wysuwającej się przed swego męża „bul-Komorowskiego” i  wściekle zajadłej histerycznej facjaty premierzycy Kopacz. Jakąż ulgę estetyczną dla milionów Polaków spowodowało ich zniknięcie z ekranów telewizorów!

         Nieuczciwe ataki Roberta Mazurka

    W obecnej jakże trudnej  walce o wyciągnięcie Polski z bagna, do jakiego wepchnięto nas za  rządów PO, powinno się maksymalnie wspierać ludzi szczególnie oddanych tej walce, i co najważniejsze ludzi kompetentnych. Z tym większym zaskoczeniem przyjąłem więc w najnowszej, zawsze świetnej „w Sieci”( nr z 15 lutego 2016 ) dwa skrajnie jątrzące i niesprawiedliwe ataki Roberta Mazurka w tekście pt.  „Ranking przecenianych”. Oba ataki  Mazurka uderzały w ludzi kompetentnych zaangażowanych w dokonanie Przełomu w Polsce, a nazwanych przez niego „wydmuszkami”. Taką „wydmuszką” jest – według Mazurka jeden z najlepszych ministrów w rządzie Beaty Szydło- minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Mazurek  określił jako przecenianą  „wydmuszkę” , znakomitego fachowca, ogromnie zasłużonego w rozbijaniu monopoli, zwłaszcza monopolu  Telekomunikacji Polskiej SA.  Dziwny i wielce stronniczy jest tekst Mazurka  .  Znany z kąśliwości publicysta z furią rzucił się na  Streżyńską m.in. za odwołanie szefa Centralnego Ośrodka informatyki Nikodema Bończę- Tomaszewskiego, określając go jako „powszechnie szanowanego eksperta”. Równocześnie  jednak Mazurek ani słowem nie  wspomniał o oficjalnie przedstawionych przez  minister Streżyńską powodach odwołania N. Bończy –Tomaszewskiego ze stanowiska. Przypomnijmy więc jak wyjaśniła swą decyzję minister Stróżyńska  na konferencji prasowej z 26 stycznia  2016 r. –wg. w Polityce z tegoż dnia..„Przyczyną odwołania szefa Centralnego Ośrodka Informatyki było właśnie to, że nie mieliśmy gwarancji, że rozpoczęte tam projekty zostaną zakończone. Wszystkie dokumenty i raporty Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (od którego MC przejęło nadzór nad COI) wskazują na te same problemy COI - totalną niesterowność i niezależność od nadzorującego ministra. W wyniku tej sytuacji grozi nam zwrot dotacji wysokości 284 mln zł, dlatego stanowcze działania są uzasadnione”. Streżyńska zwróciła uwagę na „niezdrowe dysproporcje” między ilością obsługi administracyjnej w stosunku do pracujących nad systemami informatycznymi programistów. Firma ta uchodziła za +polski Microsoft+, a przy 150 osobach obsługi administracyjnej, było tylko 30 programistów, zatrudnionych do tak ambitnych projektów jak elektroniczne dowody osobiste, Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców. Z tego też powodu  wystąpiły opóźnienia w samym połączeniu rejestrów państwowych.  Całkowite przemilczenie   wymienionych tu  motywów decyzji minister Streżyńskiej było skrajnie nieuczciwym popisem Mazurka,.
     Równie nieuczciwym działaniem było zaatakowanie przez Mazurka w tym samym tekście jako rzekomo przecenianą „wydmuszkę”  publicystę Matthew Tyrmanda, syna  słynnego Leopolda Tyrmanda.  Jego ojciec  był symbolem niepoprawności politycznej, a syn jakże skutecznie idzie w jego ślady w  rozlicznych tekstach  atakowanych przez  lemingów i lewakow. Mazurek  zdumiewa się, że  młody Tyrmand stał się „idolem prawej strony Internetu” (zawiść Mazurka jest oczywista). I pisze, że trudno powiedzieć, skąd ta popularność Tyrmanda,. Bo „nie napisał żadnej książki, z rzadka publikuje coś w Internecie, nie są znane jego osiągnięcia biznesowe”. Odpowiem Mazurkowi –młody Tyrmand zyskał sobie sympatię na prawicy  licznymi jakże celnymi „niepoprawnymi politycznie” artykułami,  uderzającymi w patologie  Trzeciej RP i oceniającymi je tym kompetentniej – przez porównanie swoich wcześniejszych obserwacji amerykańskich. Ma  również, w odróżnieniu od  R Mazurka,  już dziś wcale niemałe zasługi w walce z antypolonizmem. Tyrmand prowadzi trudną do przecenienia ostrą kampanie przeciwko oczernianiu polskiego rządu w zachodnich mediach. W swych wystąpieniach atakował za kłamstwa na temat  dzisiejszej sytuacji w Polsce m.in. Radosława Sikorskiego i jego żonę Annę Applebaum,   Jacka Rostowskiego i jego córkę osławioną kłamczuchę Marię, oraz licznych kłamliwych korespondentów  czasopism zachodnich w Polsce. Jak pisał świeżo w świetnym tekście o młodym Tyrmandzie Artur Bartkiewicz :  „Tyrmand ewidentnie próbuje  się więc obsadzić w roli anglojęzycznego obrońcy polskiego rządu, co czyni go interesującym sojusznikiem PiS w sytuacji, gdy zachodnie media w większości krytycznie oceniają działalność ekipy Beaty Szydło”. (Por. A. Bartkiewicz: Kim pan jest panie Tyrmand? "Rzeczpospolita.Plus minus”, 20-21 lutego 2016 ). I takiego, tak potrzebnego dziś publicystę, jadowicie atakuje Robert Mazurek. Po co? Jakie  są prawdziwe intencje Mazurka?

      Niezadługo opublikuję na tym blogu odrębny tekst konkretnie omawiający zalety publicystyki M. Tyrmanda :pt.”Dwaj panowie Tyrmand”. Powiem na koniec jedno: Matthew Tyrmandowi za jego teksty należą się wielkie słowa uznania, zwłaszcza w takim tygodniku jak „ w Sieci”, a nie  paszkwilancki atak Mazurka.
    Młody Tyrmand  pisze teksty o dzisiejszej Polsce  ,pod którymi można się podpisać oburącz. W przypadku  R Mazurka natomiast szereg razy zauważałem teksty skrajnie nie licujące z jego opinią jako  prawicowego publicysty. Szczególnie  niegodziwy  pod tym względem był jego atak sprzed kilku laty w „Uważam rze”  na węgierską ustawę medialną, którą  nazwał „szambem”. Z  tym swoim  atakiem  Mazurek stanął  w jednym szeregu z  nienawidzącymi Orbána A. Michnikiem et consortes, w przeciwieństwie do prawdziwych obrońców wolności słowa takich jak Jan Pospieszalski, którzy z zachwytem aprobowali  wspomnianą ustawę medialną. (Por. fragmenty wypowiedzi J. Pospieszalskiego na ten temat w książce : J. R. Nowak : Węgierska droga do zwycięstwa”, Warszawa 2015, t.II,s. 74 ).

      „Rzeczpospolita” znowu szkaluje Orbána

       Zaskakują mnie intencje redaktorów „Rzeczypospolitej”. Z jednej strony  od pewnego czasu mnożą się w niej ataki na PiS (w tym szczególnie skrajne teksty Marka Migalskiego). Z drugiej strony zaś „Rzeczpospolita” nie ustaje z podgryzaniem Węgier Orbána akurat w czasie, gdy panuje  najmocniejsze zbliżenie miedzy nimi a Polską, rządzoną przez PiS. Szczególnie szokujący, wręcz wredny,  był zamieszczony w tym dzienniku  11 lutego 2016 r. niedawny atak Węgra (!) D. Héjja : „Niebezpieczne związki z Budapesztem”., opisany przeze mnie na blogu. Tym razem- w dniu 18 lutego 2016 r. w "Rzeczypospolitej” opublikowano  agresywnie antywęgierski tekst  Andrzeja Łomanowskiego  „Trojański koń Putina”. Już sam tytuł paszkwilanckiego tekstu mówi  sam za siebie,. Jego autor oskarża premiera V Orbána o dywersyjną prorosyjską rolę w  sytuacji, gdy chodzi tylko o  przymus sytuacyjny Węgier, uzależnionych od  rosyjskiej energii. Plotącemu brechty Łomanowskiemu, stałemu współpracownikowi „Gazety Polskiej Codziennie” radziłbym przeczytać  opublikowany dokładnie rok temu tekst w tejże gazecie pióra b. wiceministra spraw zagranicznych z PiS-u Krzysztofa Szczerskiego.. Pisał on tam m.in. : „Oceniając politykę Orbána wobec Moskwy nie można zapominać o uwzględnieniu kontekstu sytuacji Węgier, które są uzależnione od jednego dostawcy gazu- Rosji. Ci, którzy tak mocno oburzają się na rozmowy, które Orbán toczy z Putinem, powinni mieć świadomość, że węgierski premier robi to, co na jego miejscu uczyniłby każdy polityk  działający na rzecz własnej ojczyzny - zabezpiecza jej interesy energetyczne (...) Skupianie się w takiej krytyce wyłącznie na Orbánie jest zresztą hipokryzją w sytuacji, w której w całej Europie następuje wzrost importu surowców z Rosji (...)” ( Por. K. Szczerski :Pragmatyzm Orbána w „Gazeta Polska codziennie” z 18 lutego 2015 r.). Ciekawe, że  "Rzeczpospolita” nie wypomina  jakoś Niemcom Schrödera i Merkel, że samolubnie  poparły rozbudowę gazociągu z Rosja kosztem choćby Polski.
        
      Łomanowski „popisał się” szczególnie ohydnym porównaniem, pisząc: „ Ale w Europie  wskazują nie na  „realizm”. Tylko na bliskość ideową Putina i Orbána.- Jest (węgierski lider ) jedynym putinistą, który znajduje się u władzy w Europie- mówił o nim były niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer”. Jak widać w swych antywęgierskich oszczerstwach Łomanowski zyskał sobie wreszcie „odpowiedni” autorytet. Jak wiadomo Joschka Fischer był niegdyś skrajnym awanturniczym lewakiem w 1968 r, oskarżanym o brutalną napaść na policjanta. Przypomnijmy, że  pan Lomanowski jest stałym współpracownikiem „Gazety Polskiej Codziennie”.„Gazeta Polska”  słusznie z werwą nawołuje do kolejnej „Wielkiej Wyprawy” na Węgry w dniu 15 marca, a tymczasem jej współpracownik A. Łomanowski  z równą werwą szkaluje  Węgry Orbána. Czy to jest normalne? Gdzie tu sens, gdzie logika?\


            Antyimigrancka manifestacja

  6 lutego 2016 r.  w Warszawie odbyła się antyimigrancka manifestacja. Przemawiali na niej  m.in. prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki, posłanka Kukiz 15 Anna Siarkowska i poseł tegoż  Ruchu Tomasz Rzymkowski. Zdecydowanie najwspanialsze było wielokrotnie oklaskiwane przemówienie  przedstawicielki niemieckiej PEGIDY Tatiany Festerlin., która z pasją przepraszała za ingerowanie niemieckich polityków i mediów w polskie sprawy, mówiąc m.in. : „ Jest nam wstyd za ich arogancję i ich mieszanie się w wasze narodowe sprawy. Jest nam wstyd za to, co mówią niemieccy politycy, którzy krytykują wasz rząd wybrany demokratycznie. Wstydzimy się za bezczelność niemieckich polityków, którzy są zdania, żeby udzielać lekcji Polsce w sprawach demokracji i wolności. To wszystko, co zostało zrobione dla polsko-niemieckiej przyjaźni jest systematyczne niszczone przez lewicowy rząd Merkel i niemieckie media  (Podkr.-JRN) (…) Ci zarozumiali feudałowie, którzy siedzą w Brukseli w swoich pałacach, ale nie robią nic przeciwko upadkowi europejskiego kontynentu udowadniają, że zawiedli.”  Swe wystąpienie Festerlin zakończyła  przypomnieniem roli polskiego króla Jana III Sobieskiego jako lidera chrześcijańskiej krucjaty przeciwko muzułmanom.
        W manifestacji uczestniczyło około 2 tysięcy osób. Było to więc znaczące wydarzenie. A mimo to zabrakło o nim nawet kilku sekundowej informacji w „Wiadomościach” Programu I TVP. Te same „Wiadomości”  nie omieszkały poinformować o jakichś drobniutkich manifestacjach otumanionych frajerów z KOD-u. Reformowane „Wiadomości”  TVP zachowały się w sprawie informacji z tej manifestacji gorzej niż TVN 24 czy Polsat, które o manifestacji poinformowały.  Dodajmy, że w Telewizji Trwam był dłuższy kilkunastominutowy program na wspomniany temat.  Kolejny raz swą antyprawicową stronniczość okazała „Rzeczypospolita’, w której całkowicie przemilczano manifestację. Za to w „Gazecie Polskiej codziennie” znalazła się szersza informacja,. choć nie wolna od błędów. Np. moje wystąpienie  podczas manifestacji przypisano  prof. Andrzejowi Nowakowi z Krakowa. Dziwne, że redaktor wspomnianej gazety  jeszcze nie potrafi nas odróżnić.