Nieujawniony charakter węgierskich przemian
Z wielu powodów przemilczano w Polsce charakter węgierskich transformacji politycznych od 1988 r. Przede wszystkim ze względu na fakt, że już w maju 1988 r. na Węgrzech odsunięto od władzy J. Kádára i współrządzącą z nim grupę starców. Nagłośnienie tej sprawy w Polsce uznano bowiem za precedens godzący w tak wspieraną przez Michnika i Geremka ekipę Jaruzelskiego i Kiszczaka. Starano się również przemilczeć rolę jakże wpływowych na Węgrzech na przełomie 1988 i 1989 r. prawdziwych reformatorów partyjnych: członka Biura Politycznego KC WSPR Imre Pozsgaya i sekretarza KC WSPR Mátyása Szürösa. W odróżnieniu od polskich targowiczan, twórców stanu wojennego W. Jaruzelskiego etc. wspomniani politycy węgierscy byli komunistami narodowymi, którzy w decydującej chwili poszli z narodem w 1989 r. I. Pozsgay zadał nawet śmiertelny cios w plecy węgierskiej partii komunistycznej 28 stycznia 1989 r, publicznie ogłaszając w wywiadzie dla BBC, że w 1956r. było powstanie narodowe. Co oznaczało, że występujący przeciwko temu powstaniu, przywieziony na sowieckim czołgu, Kádár był zwykłym zdrajcą. Powstał w związku z tym wielki wrzask wśród węgierskiego betonu partyjnego, ale nie udało mu się usunąć Pozsgaya z funkcji członka Biura Politycznego KC. Co więcej Pozsgay dalej torował drogę radykalnym zmianom na Węgrzech, a teraz jest od lat jednym z doradców premiera Orbána!
W Polsce 1989 r. świadomie przemilczano odbyty w tym samym roku węgierski Okrągły Stół. Bo okazałoby się, że był on o wiele większym sukcesem opozycji niż polski. Bo na Węgrzech od razu przy tym Okrągłym Stole ustalono szybkie odbycie wolnych wyborów (w Polsce odbyły się one na końcu reszty krajów tzw. obozu socjalistycznego dopiero w 1991 roku). Co więcej w węgierskim Okrągłym Stole uczestniczyła cała opozycja, a u nas tylko jej lewicowa część. Jak bardzo ograniczony i wyselekcjonowany przez lewicę był skład polskiej reprezentacji przy Okrągłym Stole najlepiej wskazuje szczere wyznanie w „Newsweek”- u z 4 maja 2015 r. jednego z "autorytetów" III RP, skądinąd entuzjasty T. Mazowieckiego prof. Marcina Króla: "Uczestniczyłem w rozmowach podczas których Mazowiecki, Geremek i inni zastanawiali się, kto powinien być w Komitecie Obywatelskim, a potem przy Okrągłym Stole oraz na liście do parlamentu. Bali się każdego, kto miał choć trochę bardziej wyraziste poglądy.(Podkr.- JRN). Mówię o ludziach takich jak Leszek Moczulski, którzy nie mieścili się w schemacie polityka umiarkowanego". W Polsce, gdzie premier T. Mazowiecki bajdurzył o „polskim piekle”, przemilczano fakt, że pierwsi polscy premierzy (za wyjątkiem J. Olszewskiego), a więc T. Mazowiecki, J. K. Bielecki i H. Suchocka, mieli bez porównania wygodniejsze rządy niż pierwszy prawicowy premier węgierski Józef Antall. Pomimo jego zdecydowanego zwycięstwa w wyborach 1990 r. miał on ciągle przeciw sobie niezwykle burzliwe ataki liberalno- lewicowej opozycji, m.in. próbę obalenia rządu w czasie tzw. blokady taksówkowej jesienią 1990 r. i ciągłą zajadłą wojnę o media. Dość powiedzieć, że liberalny szef telewizji E. Hankiss nie dopuścił do telewizyjnej transmisji urzędującego premiera J. Antalla ! W polskich mediach całkowicie przemilczano złowieszczą rolę , jak odegrała w historii Węgier po 1989 r. wciąż wspierana przez Sorosa siostrzana partia Unii Demokratycznej liberalny SZDSZ (Związek Wolnych Demokratów), kierowana przez węgierskie „czerwone dynastie”. Wraz z postkomunistami wspierała ona okradanie Węgier przez kapitał zachodni, Aż wreszcie rozpadła się w niesławie. Skrzętnie przemilczano tak niewygodne informacje o pierwszym „demokratycznym” prezydencie Węgier Árpádzie Gönczu, b. więźniu1956r, który z niejasnych dotąd powodów całkowicie zdradził ideały Powstania 1956 r. i zablokował dekomunizację i lustrację. Spotkało go za to niebywałe upokorzenie. 23 października 1992 r. miał przemawiać na wielkim wiecu przed Parlamentem dla uczczenia rocznicy Powstania. I wtedy tłum byłych powstańców kocią muzyką i gwizdami zmusił go do panicznej ucieczki z podium przed parlamentem bez wypowiedzenia nawet jednego zdania przemowy. Nie przeszkodziło mu to później we wspieraniu rządu koalicji postkomunistów i liberałów na czele z premierem Hornem, b. węgierskim ZOMO-wcem („kufajkarzem”), członkiem formacji, która zhańbiła się strzelaniem do bezbronnych popowstańczych manifestantów.
Węgrów kilkakrotnie srodze oszukano po 1989 r., stąd mściwa zajadłość u niektórych.. Zdarzało się, że mściwość przybierała niedopuszczalne formy – np. w 2007 roku skradziono z cmentarza czaszkę i kości głównego przywódcy komunistycznego J. Kádára – sprawców dotąd nie wykryto.
Prezydentami w Europie Środkowej w owych czasach byli : „Bolek” Wałęsa w Polsce, na Węgrzech Göncz który zdradził ideały powstańcze, a w Bułgarii Żeliu Żelew, były opozycjonista, który zablokował dekomunizację i lustrację w swoim kraju. Czy taki rozwój wydarzeń był przypadkiem?
Przemilczane rozliczenia
W Polsce niemal całkowicie przemilczano trwające już kilka lat rozliczenia z szefami policji, odpowiedzialnymi za niebywale brutalne tłumienie fali manifestacji przeciwko rządom postkomunisty Gyurcsánya. Nastąpiła ona po przecieku nagrania jego poufnej mowy, w której trzykrotnie nazwał Węgry „kurva ország” (kurewskim krajem) i przyznał: „kłamaliśmy rano, wieczorem i w nocy”. Bezprawnie użyte gumowe kule policjantów spowodowały utratę wzroku kilkunastu osób. Na Węgrzech po 2010 r. zdegradowano szereg szefów policji odpowiedzialnych za pacyfikowanie manifestacji w 2006 r, pozbawiono ich też odznaczeń za tłumienie demonstracji. Ciągle trwają też procesy w tej sprawie. W trakcie jednej z rozpraw (17 września 2013 r.) doszło do dwukrotnego oplucia przez b. manifestantów b. premiera Gyurcsánya- w momencie gdy wchodził na salę rozpraw i gdy z niej wychodził. Myślę, że warto wziąć wzór z tych węgierskich rozliczeń w Polsce, by w pełni zbadać rolę policji i b. ministra spraw wewnętrznych B. Sienkiewicza w prowokowaniu zajść w czasie Marszów Niepodległości!
Niedoceniana rola węgierskiego patriotyzmu
Polscy autorzy dotąd nie pokazali prawdziwie wielkiej roli, jaką odegrała w zwycięstwie Fideszu i Orbána siła patriotyzmu i walki o węgierskie interesy narodowe. Nawet w wydanej w 2012 r. barwnie napisanej i wielce sympatycznej dla Orbána jego biografii pióra I. Janke w bardzo niewielkim stopniu było zaakcentowane główne źródło triumfu Orbána - jego nieustanna walka o umocnienie węgierskiego patriotyzmu i przywrócenie węgierskiej dumy narodowej, podniesienie narodu z klęczek. A przecież nawet zajadły przeciwnik Orbána, redaktor "Gazety Wyborczej" Krzysztof Varga przyznawał : "Sukces Orbána polega przecież głównie na jego "polityce godnościowej" na wzmocnieniu zszarganego poczucia dumy narodowej (podkr.- JRN), na zaadaptowaniu do dzisiejszych czasów najsłynniejszej frazy z "Pieśni narodowej" Petöfiego: "Przysięgamy, więcej nie będziemy niewolnikami". Orbán nie tak dawno porównując Brukselę do Moskwy w 1956 r. i Wiednia w 1848 r., dobrze wiedział, co robi- Unia jest kimś w rodzaju nowego okupanta, który "mówi nam, co mamy robić", ciemięży wolny naród węgierski". (Por. K. Varga : Niech żyje klęska, "Gazeta Wyborcza" 5 maja 2012). Polscy obserwatorzy węgierskiej sceny całkowicie pomijali rolę Orbána w skutecznym przezwyciężaniu węgierskiego masochizmu narodowego i nihilizmu narodowego, narzucanego od dziesięcioleci przez kolejne władze narodowego zakompleksienia. A trzeba tu dodać, że Węgrzy byli poddawani tresurze narodowego masochizmu i "pedagogice wstydu " na skalę jeszcze większą niż Polacy, W książce "Ojczyzna jest jedna" Orbán pisał: "Od dziesięcioleci pozwalamy, by szkalowano nasz naród, naszą przeszłość sprzed socjalizmu, nasz tysiącletni byt państwowy. Stało się zwyczajem, że przemilczamy fakt bycia Węgrami, miłości do Ojczyzny i poczucia dumy z własnej przeszłości". (Podkr.-JRN). I właśnie to prostowanie karku narodowi węgierskiemu, ogromne wzmocnienie węgierskiej świadomości narodowej, stało się głównym czynnikiem zjednoczenia przeważającej części Węgrów wokół prowadzonej przez Orbána tak skutecznie polityki obrony interesów narodowych.
Przemilczane rozmiary okradzenia Węgier
W polskich publikacjach zbyt rzadko pokazywano rozmiary ograbienia Węgier przez obcy kapitał po 1989 r. Niewiele się wie o jakże szkodliwej roli odegranej na Węgrzech przez finansistę George'a Sorosa, czy amerykańskiego ambasadora w Budapeszcie w latach 1986 -1990 Marka Palmera, MFW i anglosaskich banków w narzucaniu Węgrom systemu ich przyśpieszonej eksploatacji gospodarczej przez Zachód. A jest to temat w ostatnich latach bardzo silnie eksponowany w pracach czołowych węgierskich politologów i ekonomistów Niezwykle ciekawą informację na temat wyjątkowej roli MFW w zagrożonych upadkiem gospodarczym Węgrzech na początku lat 80-tych czytamy w stenogramie rozmowy z premierem Orbánem z okazji 25 rocznicy Pikniku Paneuropejskiego w sierpniu 2014 r. Prowadzący rozmowę z Orbánem doradca Fideszu i kierownik jednego z programów telewizyjnych Philip Raday przypomniał szokujący fakt z 1981 r. Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego spotkał się wówczas z pierwszym sekretarzem KC WSPR z Jánosem Kádárem. Szef MFW powiedział Kádárowi : „teraz bez nas Węgry zawalą się, będzie krach."Na co Kádár bez zmrużenia oka- jak opowiadają to świadkowie- odpowiedział tylko tyle : No cóż, zawsze służyliśmy potęgom, teraz, zaczynając odtąd, będziemy Wam służyć”. (Podkr.- JRN). MFW przyznano w 1982 r. na Węgrzech wręcz nieograniczone przywileje, które wykorzystał do dokładnego rozpoznania najlepszych dziedzin węgierskiego przemysłu i pomocy w ich wykupieniu przez kapitał anglosaski za bezcen po 1989 r.
Selektywna informacja o węgierskich reformach
Przemiany węgierskie od 2010 r. mają bardzo wielostronny zasięg, od naprawy gospodarki i prawa po rozliczanie z komunizmem, umacnianie patriotyzmu i odnowę wiary. W Polsce występują jednak bardzo wyraźne dysproporcje w ich ukazywaniu. W przypadku gospodarki najwięcej pisano o podatku wobec banków i koncernów oraz o wymuszeniu przewalutowania kredytów we frankach na forinty. Dużo mniej pisano natomiast o kolejnych ograniczeniach zastosowanych wobec zagranicznych supermarketów, takich choćby jak zaplanowane usunięcie supermarketów z centrów miast na obrzeża. Nie pisano również o wprowadzeniu zasady usuwania z Węgier takich supermarketów zachodnich, które przez parę lat pokazują wyłącznie straty w swych obrotach na Węgrzech. – „Po co mają się biedacy męczyć, dopłacając do Węgier? – mówią przedstawiciele władz węgierskich, tłumacząc usuwanie takich supermarketów ze swego kraju. Przypomnę, że u nas ogromna część zachodnich marketów corocznie wykazuje straty w swej działalności gospodarczej w Polsce! Prawie całkowicie przemilczano wpisanie do konstytucji forinta jako trwałej waluty węgierskiej, zapobiegające wprowadzeniu euro. Nader rzadko pisano o przygotowanym przez rząd Orbána zakazie sprzedaży ziemi węgierskiej w ręce obce. Niemal całkowicie przemilczano wpisanie w nową konstytucję węgierską zakazu sprzedaży produktów GMO na Węgrzech. Bardzo mało, chyba nieprzypadkowo pisano o wysokim podatku reklamowym, godzącym głównie w zagraniczne media. Prawie nie pisano (wyjątek tekst G. Górnego) o jakże ostrym sprzeciwie Węgier wobec próby narzucenia krajom UE układu o wolnym handlu z USA (TTIP), w obecnej formie korzystnego tylko dla wielkich amerykańskich korporacji kosztem gospodarek narodowych na naszym kontynencie.
W polskiej prasie przemilczano przyczyny uchwalenia bardzo ostro karzącej za oszczerstwa i napaści personalne węgierskiej ustawy medialnej. Przemilczano np. sprawę umieszczenia w prasie sfałszowanego przedśmiertnego listu słynnego węgierskiego atomisty Edwarda Tellera z USA z 2003 r., atakującego przywódcę Fideszu Orbána za rzekomy "antysemityzm " i "antyamerykańskość". Przemilczano (poza jednym autorem) jeszcze gorszy wybryk medialny z 2001 r.- nagłośnienie w jednej z liberalnych telewizji sfingowanego wywiadu z rosyjskim mafioso , którego zapytano, za ile pieniędzy gotów jest zabić premiera Węgier Orbána? Rzekomy mafioso odpowiedział -" za milion dolarów. Rozpisywano się na temat rzekomych ograniczeń wolności słowa w węgierskiej ustawie medialnej, a dziwnie pomijano fakt, że w tejże ustawie przewidziano konieczność podniesienia udziału programów z węgierską muzyką do 30 proc. całości radiowych programów muzycznych. Podobnie rzadko wspominano o narzuconym przez ustawę obowiązku zwiększenia udziału filmów europejskich do 50 proc. całego programu.
Milczenie wobec wrogich działań zachodnich potentatów przeciw Węgrom
Mówi się,, iż klasę człowieka poznaje się po ilości jego wrogów. Patrząc z tej perspektywy można stwierdzić, że Viktor Orbán ma niebywałą wprost klasę, bo jest wręcz bezkonkurencyjny, jeśli chodzi o ogromną ilość przeciwników, którzy go atakowali w czasie dotychczasowych jego rządów od 2010 do 2015 r. Na paru stronach drugiego tomu mojej ksiązki „Węgierska droga do zwycięstwa” wyliczam kilkudziesięciu bardzo wpływowych zachodnich przeciwników Orbána od Obamy, Clintonowej, Clintona i kanclerz Merkel po rozlicznych ministrów niemieckich i francuskich, luminarzy UE, Sorosa etc. Trzeba tu dodać, że w Polsce całkowicie przemilczano, że na przełomie 2011 i 2012 przygotowano spisek dla obalenia rządu Orbána z udziałem kapitału anglosaskiego na czele z Sorosem, MFW, kilku komisarzy UE i wpływowych węgierskich postkomunistycznych polityków. Rząd Orbána miano obalić naciskami gospodarczymi, przede wszystkim przez doprowadzenie do załamania forinta. Całą sprawę dokładnie opisano w dwóch zupełnie przemilczanych w Polsce węgierskich bestsellerach: książce "Kto atakuje Węgry i dlaczego" Cs. Lentnera, P. Farkasa Zaruga i L.Gyuli Tótha oraz książce „Szach i poker” Helgi Biedermann, b. szefowej gabinetu ministra gospodarki Györgya Matolcsyego. Zakulisowe przygotowania antyrządowe zostały udaremnione głównie dzięki ogromnej manifestacji 400 tys. Węgrów (to jak 1 milion 600 tysięcy osób w Polsce) z poparciem dla Orbána w styczniu 2012 r., tzw. Béke menet (Marszu Pokoju).
Wymuszone otwarcie w stosunkach z Rosją
Pół roku temu rozpętano nagonkę na Węgry Orbána z powodu wizyty Putina w Budapeszcie Tylko niewielu komentatorów tak jak b. wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Szczerski czy europoseł Zbigniew Kuźmiuk wskazywało na zasadniczą przyczynę dojścia do wizyty Putina, jaką było uzależnienie Węgier od jedynego dostawcy gazu – Rosji. Węgry ponoszą ciężkie koszty fatalnych umów z Rosją zawartych za rządów postkomunistycznych. Umowy te m .in. zmuszały Węgry do zapłaty nawet za niewykorzystany gaz – z tego powodu spiętrzyło się zadłużenie węgierskie na sumę 3 miliardów euro. Zostało ono umorzone podczas wizyty. Pomimo tego Węgry dalej podtrzymują wszystkie sankcje UE wobec Rosji. Faryzejsko brzmią oskarżenia wobec Węgier, że złamały solidarność krajów UE wobec Rosji, gdy milczy się o poprzednich działaniach Niemiec (gazociąg na dnie Bałtyku ), czy Francji (słynne „Mistrale”). Atakujący Węgry publicyści milczą o tym , w jak wielkiej mierze skrajne izolowanie gospodarki kraju naddunajskiego przez luminarzy skłoniło ich do rosnącego otwarcia na Wschód, nie tylko ku Rosji, lecz także ku Chinom (Węgry dostały od nich pożyczkę na sumę kilku miliardów euro), Singapurowi, Turcji, Kazachstanowi. W mediach skrzętnie milczy się o tym wszystkich, co obalałoby anty węgierski schemat. O tym, że rząd Orbána kilka lat temu wykupił, ku irytacji Putina, udziały rosyjskie w węgierskim koncernie Mol. Dziwnie milczano, także w patriotycznych mediach, gdy na Węgrzech aresztowano i doprowadzono w kajdankach do sądu „za szpiegostwo wobec Rosji” taką szychę jak b. postkomunistyczny minister służb specjalnych (titok miniszter) György Szilvásy. Wraz z nim aresztowano – również za szpiegostwo wobec Rosji-dwóch dyrektorów departamentu służb specjalnych. W Radiu Maryja, komentując sprawę przemilczenia tego faktu nawet w mediach patriotycznych, szyderczo zapytywałem, czyżby nawet dziennikarze patriotyczni bali się "ręki KGB"? Rok temu wydano wyroki w sprawach tych wysokich funkcjonariuszy, a polskie ,media dalej milczały. Przedziwne. Dziwnie milczano również – poza portalem „Niezależna .pl” o tym, że we wrześniu 2014 r. na osobiste życzenie Orbána węgierskie MSW zakazało odbycia w Budapeszcie konferencji prorosyjskich nacjonalistów z różnych krajów Europy, z udziałem nieformalnego ideologa Kremla - Aleksandra Dugina.
Przemilczane wystąpienia hierarchów katolickich w obronie rządu Orbána
Całkowicie przemilczano w polskich mediach rozliczne bardzo stanowcze wystąpienia czołowych hierarchów katolickich i wybitnych duchownych protestanckich w obronie rządu V. Orbána. A były wśród nich teksty ogromnie mocne, swą ostrością przypominające wystąpienia Prymasa Tysiąclecia. Dla przykładu zacytuję fragment jednego z tych wystąpień bardo obszernego i pełnego pasji listu polemicznego arcybiskupa Veszprém Gyuli Márfiego z 27 lutego 2012. List był odpowiedzią na atak na Węgry ze strony wpływowego teologa protestanckiego Davida Baera. Arcybiskup Márfi pisał m.in.: „Viktor Orbán ma problemy w pierwszym rzędzie nie z Unią Europejska, lecz z międzynarodowym wielkim kapitałem, którego właściciele tkwią na Wall Street w Nowym Jorku, i których po prostu zwiemy "Ameryką". To nazwanie jest oczywiście błędne: dolar i jego panowie i słudzy nie mają ojczyzny, ani narodowości. To są obywatele kosmosu, kosmopolici w najgorszym znaczeniu tego słowa, którzy marzą o zagarnięciu całego świata (...)”.
Wyobrażam sobie jak zareagowano by w Polsce na podobne w stylu wystąpienie któregoś z polskich hierarchów. Natychmiast cała wataha lewackich i liberalnych dziennikarzy oskarżyłaby takiego hierarchę o „bezczelne” mieszanie się do polityki, „nacjonalizm”„antysemityzm’, etc.
Zdumiewające, że w polskich mediach przemilczano tak niezwykle ważne wystąpienie arcybiskupa Gyuli Márfiego. Czyżby się obawiano, że w sytuacji, gdy wciąż strofuje się polskich hierarchów za jakiekolwiek uwagi związane z fatalnym stanem kraju, okazałoby się, że gdzie indziej biskupi zabierają otwarcie bardzo krytyczny głos w sprawach politycznych i społecznych? A postawa węgierskich hierarchów mogłaby o zgrozo "zarazić" polski Episkopat!
(Tekst był publikowany w 19 numerze „Kuriera WNET” z grudnia 2015 r.)