Zbyt
duża miękkość władz wobec awanturników z opozycji (IV)
Nowa
„Lista Hańby” (I)
Przedziwna
miękkość PiS-u wyraziła się w braku natychmiastowego
zdemaskowania prawdziwego oblicza ideowego 32 sygnatariuszy listu
otwartego b. działaczy opozycji w PRL do prezydenta Andrzeja
Dudy, a faktycznie listu grupy lewaków i lemingów.
Sygnatariusze listu atakowali, prezydenta A. Dudę w niezwykle
agresywny sposób, zarzucając mu „ideowy nawrot do czasów
komunistycznej władzy sprzed 1989 r.” Twierdzili: „Miała być
IV RP ,jest PRL- bis”. Zarzucali jakoby obóz rządzący
„wysługiwał się ugrupowaniami, „których program i praktyka
niebezpiecznie zbliża się do faszyzmu, a historia „na wzór
bolszewicki” staje się elementem propagandy”.
Dziwię
się bardzo dziennikarzom prawicowym, a zwłaszcza tłumowi
próżniaków z publicznej telewizji, że od razu nie rozszyfrowali
manipulacji autorów „listu otwartego”. Chodzi o to, że za
określeniem „list 32 działaczy opozycji” kryje się dość
jednorodne ideowo stadko lewaków i lemingów. Składają się na nie
następujące nurty : ludzie z „czerwonych dynastii”, b.
współpracownicy KOR-u, działacze UD, UW i PO, oraz redaktorzy i
współpracownicy znanej „żydowskiej gazety dla Polaków”, by
użyć jakże trafnego określenia Stanisława Michalkiewicza.
Odnosi się to do aż 31 z 32 sygnatariuszy „listu otwartego”.
Jedyny wyjątek to b. minister spraw wewnętrznych Andrzej
Milczanowski, tak służalczy wobec Wałęsy. Jegomość
ten najwyraźniej ma wielkiego pietra, bo boi się wznowienia za
rządu Zjednoczonej Prawicy umorzonego przeciw n niemu śledztwa
za inwigilację prawicy , tj. PC, ROP-u i in. (osławiony zespól
płk. J. Lesiaka). Przyjrzyjmy się więc po kolei wszystkim
32 postaciom sygnatariuszy „Listu otwartego”, a faktycznie
swoistej „Listy Hańby”.
Sygnatariusze
„Listu otwartego” do prezydenta A. Dudy
I)
Ludzie z kręgów „czerwonych dynastii”
1)
.Odpowiednio „czerwonym rodowodem” mógł się poszczycić jeden
z czołowych sygnatariuszy wspomnianego „listu otwartego” do
prezydenta A. Dudy Ernest Skalski, współzałożyciel
„Gazety Wyborczej” i przez lata zastępca jej naczelnego
redaktora A. Michnika. Jego ojciec Jerzy Wilker (Skalski)
przed wojna był funkiem (funkcjonariuszem) partii zdrady narodowej
-KPP. Był też więziony za zdradę Polski w II RP. Po wojnie
awansował na szefa personalnego KM MO w Krakowie. Również matka
Skalskiego Zofia Nimen należała do funków KPP, a nawet
awansowała do rangi sekretarza technicznego KC znanej komunistycznej
przybudówki - MOPR. Po wojnie pracowała w Komendzie Wojewódzkiej
MO w Krakowie jako kierownik Wydziału Śledczego. (Por. szerzej
Leszek .Żebrowski: Ludzie UD-trzy pokolenia, „Gazeta
Polska” z 30 września 1993 r.) Tak więc oboje z rodziców
obecnego „obrońcy demokracji” Skalskiego zaznaczyli się jako
budowniczowie systemu komunistycznych represji po wojnie. Skalski był
zawsze pełen skrajnych uprzedzeń do Kościoła katolickiego.
Piętnował Kościół katolicki w Polsce jako „instytucję
zasklepioną w sobie i skupioną na sobie, w oderwaniu od świata na
zewnątrz”. Twierdził, że Kościół ten cechuje ułomne
postrzeganie świata. Procesy cywilizacyjne, które nie są przez
kogokolwiek planowane i sterowane, odbiera się jako świadomy i
zorganizowany spisek, atak wrogich sił na wiarę, na utożsamianą
z nią polskość, na Kościół i duchownych”. (Por. E. Skalski:
Si Deus pro nobis, qui contra nos? w Studiu Opinii na Niezależnym
Portalu Dziennikarskim w dniu 28 listopada 2013 r.)
2)
Z „czerwonych dynastii” wywodzi się żona Henryka Wujca
Ludmiła Wujec, córka działaczki partii zdrady narodowej
-KPP- Reginy Okrent. Po wojnie matka Wujcowej R. Okrent
pracowała w latach 1946-1949 w Urzędzie Bezpieczeństwa w Łodzi, a
potem została dyrektorem Biura Kadr w Radiokomitecie. Sama Ludmiła
Wujec była uważana za najbardziej wpływową kobietę w Unii
Wolności „Wyróżniała się” tam bardzo mocno zakorzenionymi w
jej mózgu uprzedzeniami do katolicyzmu.
Jak
już wspomniałem matka Ludmiły Wujec- Regina Okrent działała w II
Rzeczpospolitej w antypolskiej partii KPP, dążącej do rozbioru
Polski, a po wojnie była pracownicą złowieszczego stalinowskiego
UB. 3)Czyżby więc mąż L. Wujec Henryk Wujec.
właśnie od swojej teściowej R. Okrent przejął skrajne
uprzedzenia do Polski Niepodległej sprzed 1939 roku W wywiadzie dla
„Tygodnika Powszechnego” z 13 sierpnia 1989 roku jako domorosły
historyk Wujec piętnował Drugą Rzeczpospolitą za rzekomy „ustrój
niesprawiedliwości społecznej”. Nie powiedział jednak ani słowa
o tym, że w przeciwieństwie do Polski Niepodległej lat 1918- 1939
jego własna partia Unia Demokratyczna vel Unia Wolności po 1989 r.
dynamicznie wsparła rozgrabienie majątku Polski przez zachodni
kapitał, prowadząc do neokolonizacji naszego kraju.
4)
Jan Lityński, syn komunistycznego aktywisty. Złośliwie
przezywany „pieszczoszkiem Bieruta” bo 22 lipca 1952 r. jako
sześciolatek podczas uroczystości komunistycznego święta 22 lipca
wręczył kwiaty sowieckiemu namiestnikowi w Polsce Bolesławowi
Bierutowi. W latach 60-tych Lityński należał
do lewackiej organizacji harcerskiej, walterowców, którym
patronował Jacek Kuroń. Walterowcy noszący nazwę ku czci starego
agenta NKWD gen. Karola Świerczewskiego walczyli z ideałami
tradycyjnego polskiego harcerstwa i byli całkowicie antynarodowi. W
pierwszym tomie moich pamiętników „Wichry życia”, (Warszawa
2016,s. 195) pisałem: „Część walterowców była antypolska.
Bronisław Wildstein przypomniał w swym dłuższym
książkowym wywiadzie, że „walterowcy śpiewali o Budionnym,
który dorzynał białych i „polskich panów”.(Podkr.-JRN)
(Por.B. Wildstein: „Niepokorny”-rozmowa Michała Karnowskiego
i Piotra Zaremby z B. Wildsteinem, Warszawa 2012,s.98). I
takie śpiewające szuje jadły polski chleb! Lityński był .później
współpracownikiem KOR-u, wreszcie posłem z UD i UW. Był zajadłym
przeciwnikiem ustawy lustracyjnej w 1992 r. Został przyłapany w
Sejmie przy głosowaniu na dwie ręce - stał się swego rodzaju
pierwowzorem kanciarstwa tego typu. Był wiceprzewodniczącym
Unii Wolności. Od 12 października 2010 r. był doradcą prezydenta
B. Komorowskiego. W czasie kampanii prezydenckiej „wsławił
się” określeniem dyskredytującym Andrzeja Dudę: „Pan Duda
jest w zasadzie konferansjerem. nie samodzielnym politykiem”.
5).
Barbara Toruńczyk, córka Henryka Toruńczyka,
komunistycznego działacza sprzed wojny, dowódcy komunistycznych
Brygad Międzynarodowych w Hiszpanii, a po wojnie dyrektora
departamentu w Ministerstwie Przemysłu Lekkiego. Przez wiele lat
bardzo blisko współpracowała z A. Michnikiem.
6)
Jan Kofman, syn Józefa, sekretarza i członka Prezydium
komunistycznych związków zawodowych CRZZ do 1968 r., b.
wiceprzewodniczącego Komitetu Pracy i Plac. Po 1989 r. „wsławiony”
dość szczególną prywatyzacją wydawnictwa PWN.
II)
Działacze związani z KOR-em, UD ,UW i PO
7)
Mitomanka
i
oszustka
Henryka Krzywonos- Strycharska,
, od
1995 r. w Unii Wolności, od 2015 r. posłanka z listy PO, bohaterka
fałszywej legendy, spreparowanej przez PO, niektóre media i
Andrzeja Wajdę. W zamieszczonym na portalu „Niezależna .pl”
tekście: „Krzywonos
– fałszywa legenda Solidarności. Opozycjoniści ujawniają
kłamstwa” pisano m.in.:
„Henryka
Krzywonos nie ma prawa wypowiadać się w imieniu Solidarności –
mówią zgodnie uczestnicy wydarzeń Sierpnia 1980 r. zbulwersowani
wykorzystywaniem i zakłamywaniem przez obecną posłankę Platformy
Obywatelskiej historii pierwszej Solidarności.
W ubiegłym tygodniu podczas posiedzenia Sejmu, tuż przed
głosowaniem ws. nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego,
posłanka Platformy Obywatelskiej Henryka Krzywonos, oburzając się
na działania obecnego rządu, powoływała
się wielokrotnie na swoją legendę. Trzymała w ręku Konstytucję
RP z 1997 r. i wymachując nią w stronę Jarosława Kaczyńskiego,
krzyczała: „Jest mi wstyd za taki Sejm […] ja tę konstytucję
drukowałam w 1982 r.!”. „Siedzieliśmy i byliśmy poniewierani,
drukowaliśmy i robiliśmy różne rzeczy” – wykrzykiwała
Krzywonos,
która – jak sama twierdzi – w Sierpniu 1980 r. miała zatrzymać
tramwaj i tym samym rozpocząć strajki w Gdańsku.
Powoływanie
się na historię Solidarności zbulwersowało uczestników wydarzeń
Sierpnia 1980 r. – Przede
wszystkim, co należy podkreślić, Henryka Krzywonos nie zatrzymała
żadnego tramwaju. Pojazd stanął, gdy już wszyscy dołączyli do
strajku i postanowiono odciąć prąd
–
podkreśla stanowczo Karol
Krementowski,
przewodniczący Komitetu Założycielskiego w Gdańskich Zakładach
Elektronicznych UNIMOR, doradca Solidarności w ponad stu zakładach
na Wybrzeżu. – Nigdy
też niczego nie drukowała, nie chciała się angażować nawet w
kolportaż naszych ulotek
–
dodaje.
Zarówno on, jak też Joanna i Andrzej Gwiazdowie
wyjaśniają, że Krzywonos współpracowała z nimi od 17 sierpnia
do połowy września. –
17
września, kiedy wszystkie związki zjednoczyły się pod jednym
sztandarem Solidarności, już jej nie było. Wbrew temu, co się
mówi, nie było jej także wśród kobiet, które na czele z Anną
Walentynowicz ratowały strajk, nawołując do pozostania w stoczni,
po tym jak Wałęsa go poddał –
podkreśla w rozmowie z nami
Andrzej
Gwiazda”
(Por.
Krzywonos
– fałszywa legenda Solidarności. Opozycjoniści ujawniają ...niezalezna.pl/73656-krzywonos-falszywa-legenda-solidarnosci-opozycjo..7
gru 2015 ).-.
Jak pisał Krzysztof
Feusette
: „Historyk Arkadiusz
Kazański
z oddziału IPN w Gdańsku po przeanalizowaniu licznych materiałów
tamtego okresu, nie ma jednak żadnych wątpliwości, że „wielka
Henia” to w rzeczywistości wielka ściema”. (Por .szerzej K.
Feusette: „Alfabet Salonu”, Warszawa 2015,s.114 ).
Mitomanka
Krzywonos nie przejmuje się faktami miażdżącymi jej samochwalcze
brechty. W oryginalnej, acz wielce prymitywnej polszczyźnie stwierdziła: „Mnie to loto (.. .) Ja wiem, co zrobiłam (...)
Jeśli ktoś chce mówić o mnie „Hienia Łamistrajka”, to niech
sobie mówi. Loto mi to”.(Cyt. za K. Feusette: op.cit .s,112)
Jak
Krzywonos kradła pieniądze strajkujących w Stoczni
Na
portalu „Frondy” pisano :Henryka Krzywonos od kilku lat kreowana
jest na ważną postać, czy wręcz legendę „Solidarności”. Ten
obraz jednak wydaje się znacząco odbiegać od prawdy.
Krzywonos miała się bowiem dopuszczać kradzieży na szkodę
komitetu strajkowego - swoim świadectwem na ten temat podzielił się
z nami Henryk
Jagielski
– współorganizator strajku w Stoczni Gdańskiej. Jagielski,
który był jedną z najważniejszych postaci w Komitecie Strajkowym
w stoczni, wspomina, jak to dwóch innych stoczniowców –
Sylwester Niezgoda
i Marek
Mikołajczuk
– złapało za rękę Krzywonos.. „W komitecie strajkowym
były dwadzieścia dwie osoby. Funkcjonował podział pracy, każdy
miał przydzielone określone zadania. Jedni byli odpowiedzialni za
stołówkę, inni za porządki itd. Codziennie rano o szóstej lub o
siódmej każdy mówił o tym, co się wydarzyło dnia poprzedniego i
w nocy. Pewnego dnia dwóch kolegów – Sylwek Niezgoda z Wolnych
Związków Zawodowych i Marek Mikołajczuk opowiedziało o
wydarzeniach związanych z Henryką Krzywonos, które miały miejsce
poprzedniej nocy”.
Jak
stwierdził Jagielski, Krzywonos została przyłapana na próbie
kradzieży: „W Stoczni Gdańskiej były dwie sale – duża i mała.
Duża sala przeznaczona była dla wszystkich delegatów. Mała sala
zaś była przeznaczona dla komitetu strajkowego i do rozmów z
rządem. W tej sali zawsze stało dwóch strażników, którzy
pilnowali tej sali, nikt nie miał tam wstępu. Niezgoda i
Mikołajczuk mieli pewnego razu wartę i pilnowali sali, nie mógł
na nią wejść nikt poza przedstawicielami komitetu strajkowego i
komitetu międzyzakładowego. W sali znajdowały się m.in.
plastikowe worki, w których było bardzo dużo pieniędzy należących
do strajkujących. Pani Krzywonos zakradła się tam, wyjmowała
pieniądze z worków i chowała je sobie za biustonosz”.
Nad
Krzywonos miał się zlitować Lech
Wałęsa:
„Pilnujący złapali ją i zaprowadzili do Lecha Wałęsy. Wałęsa
był oburzony jej zachowaniem. Jednak stwierdził, żeby pozostawić
Krzywonos w stoczni, jako że strajk dopiero się zaczął i
pokazywanie, że miała tu miejsce próba kradzieży nie byłoby
rzeczą dobrą dla sprawy” – wyznał Jagielski. Jak się okazuje,
nie był to odosobniony przypadek. Jagielski wspomina: „Krzywonos
zresztą również później oskarżano o kradzieże. Mówił o
tym m.in. Zenon
Kwoka,
jeden z uczestników strajku. Natomiast to, że Krzywonos dopuściła
się kradzieży pieniędzy w czasie strajku jest faktem, mam pełne
zaufanie do relacji Marka Mikołajczuka, który jest jednym z
najuczciwszych ludzi, jakich znam”. ( Por.Henryk
Jagielski dla Fronda.pl: „Pani Krzywonos wyjmowała
...www.fronda.pl/.../henryk-jagielski-dla-frondapl-pani-krzywonos-wyjmo...16
gru 2015).
Przypominam,
że relacjonujący sprawę złodziejstw H. Krzywonos Henryk Jagielski
był współorganizatorem strajku w Stoczni Gdańskiej w grudniu 1970
r., a także współorganizatorem strajku w Stoczni Gdańskiej w
sierpniu 1980 r. Od września 1980 r. był wiceprzewodniczącym
Komitetu Założycielskiego w Stoczni Gdańskiej i członkiem
Prezydium Komitetu Zakładowego.
Na
portalu „Nikezależna.pl” pisano r.: „Hasło: „Byłeś w
ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą” zyskało całkiem
nową jakość. Dzięki Henryce Krzywonos-Strycharskiej – poseł PO
– która w jednym z kolorowych pism opowiedziała o swoim mężu.
Okazało się, że Krzysztof Strycharski ma za sobą
zaskakującą przeszłość – był zomowcem.
Robi się coraz ciekawiej. Niedawno pisaliśmy o tym, że w 2009 r. 56-letnia Henryka Krzywonos uzyskała od Donalda Tuska specjalną dodatkową emeryturę, która w sumie wyniosła ponad 6 tys. złotych. – Żadnemu z prawdziwych działaczy i twórców „Solidarności” nie przyznano nigdy tak wysokiej emerytury, wielu z nich żyło lub żyje do tej pory w nędzy. Widocznie tyle wynosi opłata za granie legendy „Solidarności” pogodzonej z tajną policją Kiszczaka – komentował ten fakt były opozycjonista Krzysztof Wyszkowski.” (Cyt. za portalem „Niezależna .pl” z 10 grudnia 2015 r.:
Henryka Krzywonos czule o swym mężu -zomowcu”.).
Robi się coraz ciekawiej. Niedawno pisaliśmy o tym, że w 2009 r. 56-letnia Henryka Krzywonos uzyskała od Donalda Tuska specjalną dodatkową emeryturę, która w sumie wyniosła ponad 6 tys. złotych. – Żadnemu z prawdziwych działaczy i twórców „Solidarności” nie przyznano nigdy tak wysokiej emerytury, wielu z nich żyło lub żyje do tej pory w nędzy. Widocznie tyle wynosi opłata za granie legendy „Solidarności” pogodzonej z tajną policją Kiszczaka – komentował ten fakt były opozycjonista Krzysztof Wyszkowski.” (Cyt. za portalem „Niezależna .pl” z 10 grudnia 2015 r.:
Henryka Krzywonos czule o swym mężu -zomowcu”.).
8)
Waldemar Kuczyński, wyjątkowo antypatyczny nienawistnik do
granic idiotyzmu, zakała polskiej publicystyki, człowiek, który
potrafił napisać o wspaniałych reformach Viktora Orbana jako o
„smrodku PRL-u”. Poznałem go w 1964 r wśród uczelnianej
opozycji.. Przez kilka lat był jeszcze członkiem PZPR- i
asystentem, na ekonomii u Włodzimierza Brusa, którego
wychwalał ponad wszelką miarę. Dziwiło mnie to, bo już wówczas
od znajomych sporo wiedziałem o skrajnie przyspieszonej karierze
Brusa w czasach stalinowskich. (W wieku 29 lat został profesorem
na SGPiS, choć jako jedyny dorobek miał straszne komunistyczne
broszury piętnujące Drugą RP i wychwalające komunistyczny raj
gospodarczy w Związku Sowieckim). Nie próbowałem wtedy wdawać się
w polemiki z Kuczyńskim. Zdawałem sobie bowiem sprawę jak wiele
znaczyła dla Kuczyńskiego, ubogiego chłopaka z akademika,
asystentura u bardzo znanego profesora. Dopiero wiele lat później
przeczytałem informacje o jakże ponurej roli Brusa w stalinowskim
Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Kuczyński miał zawsze wiele
kompleksów z powodu ciężkiej ułomności trapiącej go od
dzieciństwa. Swe kompleksy juz wtedy nadrabiał zarozumiałością i
wielką dawką złośliwości wobec ludzi. Z jednym wyjątkiem
Tadeusza Mazowieckiego, który wyniósł go z nicości do
rangi zastępcy naczelnego redaktora tygodnika „Solidarność”. A
potem uczynił nawet ministrem i swym głównym zausznikiem, czym, się Kuczyński chwali już w tytule swych wielce zakłamanych
wspomnień „Zwierzenia zausznika”(Warszawa 1992). Jako minister
u Mazowieckiego polecił mu do rządu -na nieszczęście Polski-
Leszka Balcerowicza, realizatora pod wpływem G. Sorosa i
J. Sachsa tak katastrofalnej dla nas terapii szokowej. Będąc w
rządzie zdołał sobie załatwić przyznanie luksusowego (100
metrów kwadratowych) mieszkania komunalnego, które potem wykupił
po zaniżonej cenie. Odsunięty od rządu wraz z fatalną przegraną
wyborczą swego protektora Mazowieckiego w grudniu 1990 r. poczuł
się wygnanym z raju i nie mógł przeboleć swego zepchnięcia z
chwilowego wywyższenia. Wraz z latami ciągle rosła jego
złośliwość i wręcz zoologiczna mizantropia aż w ostatnim
dziesięcioleciu przekształciły się we wręcz patologiczne
nienawistnictwo do obozu patriotycznej prawicy.
Wsławił
się szczególnie ordynarnymi napaściami na braci Kaczyńskich i
PiS. Niepohamowana, wręcz dzika wrogość do PiS-u juz w 2006 roku
podyktowała Kuczyńskiemu obrzydliwe i antypolskie w swej istocie
życzenia dla premiera J. Kaczyńskiego : „Życzę porażki na
wszystkich frontach. Życzę także porażek gospodarczych, choć za
to płacą ludzie. Wszystkiego złego, Panie premierze”
(Podkr.-JRN). (Cyt.,
za : Kataryna : Poor Standards, „Do Rzeczy” 25 stycznia 2016).
Nawiązując do tej niesławnej wypowiedzi Kuczyńskiego słynna
blogerka Kataryna pisała: „
Te serdeczne „życzenia” Waldemar Kuczyński złożył Jarosławowi Kaczyńskiemu w 2006 r. i - jak sam twierdzi - dzisiaj je podtrzymuje, nienawiść do Kaczyńskiego okazała sie silniejsza niż miłość do Polski. I choć taki upadek byłego ministra to przykry widok, trzeba docenić szczerość (...)”.W „Rzeczpospolitej” z marca 2010 r. Kuczyński sugerował, że generał Jaruzelski lepiej zaprezentowałby Polskę w Moskwie niż prezydent Lech Kaczyński. (Por. tekst W. Kuczyńskiego : Generał Jaruzelski nie przyniesie Polsce wstydu, „Rzeczpospolita” z 31 marca 2010 r.) Czy takie porównanie na korzyść zbrodniczego twórcy stanu wojennego nie ilustruje szczególnie dobrze całej głębi upadku dawnego opozycjonisty W. Kuczyńskiego ? W swej nienawiści do prawicy posuwał się do wręcz groteskowej antypisowości” - jak zauważył Piotr Semka pisząc o Kuczyńskim: „Wzywa na przykład w TVN, by jednemu z posłów PiS przywalić kastetem w zęby”.(Por. P. Semka: Szermierze, którzy tworzą otulinę władzy”.). Ubecki zakapior Kuczyński mnie też groził pobiciem w 2006 r. tylko za to, że dokładnie zacytowałem niewygodna dlań jego wcześniejszą wypowiedź. Cóż nienawiść zaślepia. Tak zajadły wróg PiS-u Kuczyński odznacza się równocześnie niebywale wielkim zrozumieniem dla działań W. Jaruzelskiego, łącznie z wprowadzeniem przez niego stanu wojennego. Pisał w „Gazecie Wyborczej”: „Tkwiąc w środku walki, po stronie „Solidarności”, szukałbym w 1981 r. polubownego złagodzenia konfliktu. Ale jestem pewny, że znalazłszy się w kręgu uzależnień, w jakich działał generał Jaruzelski, doszedłbym do wniosku ,że nie ma szans na zatrzymanie katastrofy, że „Solidarność” musi zostać rozbita (podkr.-JRN) (...) I jest generał Polski satelickiej, ale Polski, którego patriotyzm dostrzegał Jan Paweł II i który wedle dużego prawdopodobieństwa czemuś bardzo tragicznemu zapobiegł, a siedzi od prawie 20 lat na ławie oskarżonych. Uważam to za mściwe, a nie za sprawiedliwe”. (Por. W. Kuczyński : Wyznanie po latach, „Gazeta Wyborcza” 8 października 2008 r.)
Te serdeczne „życzenia” Waldemar Kuczyński złożył Jarosławowi Kaczyńskiemu w 2006 r. i - jak sam twierdzi - dzisiaj je podtrzymuje, nienawiść do Kaczyńskiego okazała sie silniejsza niż miłość do Polski. I choć taki upadek byłego ministra to przykry widok, trzeba docenić szczerość (...)”.W „Rzeczpospolitej” z marca 2010 r. Kuczyński sugerował, że generał Jaruzelski lepiej zaprezentowałby Polskę w Moskwie niż prezydent Lech Kaczyński. (Por. tekst W. Kuczyńskiego : Generał Jaruzelski nie przyniesie Polsce wstydu, „Rzeczpospolita” z 31 marca 2010 r.) Czy takie porównanie na korzyść zbrodniczego twórcy stanu wojennego nie ilustruje szczególnie dobrze całej głębi upadku dawnego opozycjonisty W. Kuczyńskiego ? W swej nienawiści do prawicy posuwał się do wręcz groteskowej antypisowości” - jak zauważył Piotr Semka pisząc o Kuczyńskim: „Wzywa na przykład w TVN, by jednemu z posłów PiS przywalić kastetem w zęby”.(Por. P. Semka: Szermierze, którzy tworzą otulinę władzy”.). Ubecki zakapior Kuczyński mnie też groził pobiciem w 2006 r. tylko za to, że dokładnie zacytowałem niewygodna dlań jego wcześniejszą wypowiedź. Cóż nienawiść zaślepia. Tak zajadły wróg PiS-u Kuczyński odznacza się równocześnie niebywale wielkim zrozumieniem dla działań W. Jaruzelskiego, łącznie z wprowadzeniem przez niego stanu wojennego. Pisał w „Gazecie Wyborczej”: „Tkwiąc w środku walki, po stronie „Solidarności”, szukałbym w 1981 r. polubownego złagodzenia konfliktu. Ale jestem pewny, że znalazłszy się w kręgu uzależnień, w jakich działał generał Jaruzelski, doszedłbym do wniosku ,że nie ma szans na zatrzymanie katastrofy, że „Solidarność” musi zostać rozbita (podkr.-JRN) (...) I jest generał Polski satelickiej, ale Polski, którego patriotyzm dostrzegał Jan Paweł II i który wedle dużego prawdopodobieństwa czemuś bardzo tragicznemu zapobiegł, a siedzi od prawie 20 lat na ławie oskarżonych. Uważam to za mściwe, a nie za sprawiedliwe”. (Por. W. Kuczyński : Wyznanie po latach, „Gazeta Wyborcza” 8 października 2008 r.)
Już
w 2009 dano bardzo trafną charakterystykę W. Kuczyńskiego na
portalu „Niepoprawni.pl, pisząc m.in.: „Jest taki jeden
dziennikarz, publicysta, polityk, w sumie to nawet nie mam pojęcia
jak go nazwać, trudno bowiem określić z czego się obecnie
utrzymuje, który w swojej ślepej nienawiści do poprzedniego rządu
i braci Kaczyńskich bije na głowę wszystkich pozostałych
redaktorów TVN24, Gazety Wyborczej, Trybuny, Przekroju i Polityki
razem wziętych. Waldemar Kuczyński, bo o nim mowa, jest przykładem
osoby która w swych żarliwych "odezwach", bo trudno to
nazwać komentarzami, w sposób przeniknięty obsesyjną wręcz
nienawiścią piętnuje wyimaginowane niegodziwości poprzedniej
władzy, używając przy tym epitetów i tonu, przy którym nawet
ostry język
Stefana Niesiołowskiego wydaje
się być delikatną, zmysłową kołysanką. Kuczyński, ilekroć
ktokolwiek dopuszcza go do głosu, próbuje niczym kowal rozżarzonym
żelazem wypalać wszystkie rzekome niegodziwości, kłamstwa i
przewiny siepaczy ze środowisk bliskich Kaczyńskim - waląc przy
tym czasami na oślep ale brutalnie i ostro.
Wystarczy zajrzeć na jego blog, aby przekonać się jak wyglądają prawdziwe, nieokiełznane seanse nienawiści w wykonaniu człowieka, który sam siebie uważa wręcz za świętego. W absurdalnych tekstach autor przekonuje nas do tez które już dawno zbankrutowały i ośmieszyły się. Chociażby co do Stanu Wojennego i 13 grudnia, który w oczach Kuczyńskiego z perspektywy czasu powinien zostać usprawiedliwiony "Dzisiaj patrzę na stan wojenny, a w każdym razie staram się na niego patrzeć okiem analityka. Moim zdaniem prawdopodobieństwo inwazji Paktu Warszawskiego było ogromne i odtajnione ostatnio materiały CIA je wzmacniają, a nie osłabiają". Zresztą co się tu dziwić skoro ze strony Kuczyńskiego możemy za pomocą wyeksponowanego linku trafić do oficjalnej witryny "człowieka honoru" jakim jest dla autora Wojciech Jaruzelski. Ten fragment, pokazuje też inną, bardzo ważną rzecz o Kuczyńskim. W sytuacji kiedy już wszystkie argumenty przemawiają przeciwko jego karkołomnym i zawsze fałszywym tezom odwołuje się on do najprostszej acz podłej metody - nikczemnego i rażącego kłamstwa. W przypadku dokumentów odtajnionych przez CIA nie może być bowiem mowy o złym ich zrozumieniu. Wynika z nich jednoznacznie i niezbicie że ZSRR nie miało wtedy najmniejszej ochoty wkraczać do Polski a rozprawa z "Solidarnością" miała jedynie zapewnić PZPR utrzymanie się przy władzy. Waldemar Kuczyński, prócz twarzy kłamcy ma też i inne twarze, jeszcze bardziej przygnębiające. Na swoim blogu i we wszystkich prawie wypowiedziach obraża ludzi którzy mają inne niż on poglądy. Najbardziej prostackie jest jednak to że masowo używa argumentów ad personam. O Kaczyńskich mówi "karły moralne" - a sam, moim zdaniem zachowuje się jak człowiek całkowicie pozbawiony honoru i godności. Kiedy atakuje, nie ma żadnych hamulców. Urzędującego prezydenta nazywa "Niegłową państwa" - to jedno z delikatniejszych określeń, a także "prezydentem swojego brata". O Jarosławie Kaczyńskim wypowiada się jeszcze ostrzej. Jego wystąpienia nazywa "parszywymi", a na blogu dodaje "więcej takich mów, by nam nigdy nie wywietrzał do końca zapach IV RP, czyli Chwasta, jak długo będziesz w polityce", a samego zainteresowanego nazywa "szkodnikiem", "karzełkiem", "trollem"... Można by tak wymieniać długo. Jego blogi pełne są dwuznacznych, obrzydliwych i co tu dużo mówić, po prostu niegodziwych aluzji, czasem o zabarwieniu wręcz łajdackim do tego niezwykle prymitywnych. Naśmiewanie się z kobiet z otoczenia PiS, czy żony prezydenta są tam na porządku dziennym, przy jednoczesnych atakach za rzekome wielkie chamstwo działaczy Prawa i Sprawiedliwości”.
Wystarczy zajrzeć na jego blog, aby przekonać się jak wyglądają prawdziwe, nieokiełznane seanse nienawiści w wykonaniu człowieka, który sam siebie uważa wręcz za świętego. W absurdalnych tekstach autor przekonuje nas do tez które już dawno zbankrutowały i ośmieszyły się. Chociażby co do Stanu Wojennego i 13 grudnia, który w oczach Kuczyńskiego z perspektywy czasu powinien zostać usprawiedliwiony "Dzisiaj patrzę na stan wojenny, a w każdym razie staram się na niego patrzeć okiem analityka. Moim zdaniem prawdopodobieństwo inwazji Paktu Warszawskiego było ogromne i odtajnione ostatnio materiały CIA je wzmacniają, a nie osłabiają". Zresztą co się tu dziwić skoro ze strony Kuczyńskiego możemy za pomocą wyeksponowanego linku trafić do oficjalnej witryny "człowieka honoru" jakim jest dla autora Wojciech Jaruzelski. Ten fragment, pokazuje też inną, bardzo ważną rzecz o Kuczyńskim. W sytuacji kiedy już wszystkie argumenty przemawiają przeciwko jego karkołomnym i zawsze fałszywym tezom odwołuje się on do najprostszej acz podłej metody - nikczemnego i rażącego kłamstwa. W przypadku dokumentów odtajnionych przez CIA nie może być bowiem mowy o złym ich zrozumieniu. Wynika z nich jednoznacznie i niezbicie że ZSRR nie miało wtedy najmniejszej ochoty wkraczać do Polski a rozprawa z "Solidarnością" miała jedynie zapewnić PZPR utrzymanie się przy władzy. Waldemar Kuczyński, prócz twarzy kłamcy ma też i inne twarze, jeszcze bardziej przygnębiające. Na swoim blogu i we wszystkich prawie wypowiedziach obraża ludzi którzy mają inne niż on poglądy. Najbardziej prostackie jest jednak to że masowo używa argumentów ad personam. O Kaczyńskich mówi "karły moralne" - a sam, moim zdaniem zachowuje się jak człowiek całkowicie pozbawiony honoru i godności. Kiedy atakuje, nie ma żadnych hamulców. Urzędującego prezydenta nazywa "Niegłową państwa" - to jedno z delikatniejszych określeń, a także "prezydentem swojego brata". O Jarosławie Kaczyńskim wypowiada się jeszcze ostrzej. Jego wystąpienia nazywa "parszywymi", a na blogu dodaje "więcej takich mów, by nam nigdy nie wywietrzał do końca zapach IV RP, czyli Chwasta, jak długo będziesz w polityce", a samego zainteresowanego nazywa "szkodnikiem", "karzełkiem", "trollem"... Można by tak wymieniać długo. Jego blogi pełne są dwuznacznych, obrzydliwych i co tu dużo mówić, po prostu niegodziwych aluzji, czasem o zabarwieniu wręcz łajdackim do tego niezwykle prymitywnych. Naśmiewanie się z kobiet z otoczenia PiS, czy żony prezydenta są tam na porządku dziennym, przy jednoczesnych atakach za rzekome wielkie chamstwo działaczy Prawa i Sprawiedliwości”.
(Por.
Firmus Piett: Przypadki Waldemara Kuczyńskiedgo, „niepoprawni.pl
28 stycznia 2009
r.)http://niepoprawni.pl/blog/434/przypadki-waldemara-kuczynskiego).
K.
Feusette w cytowanym już „Alfabecie Salonu”
(op.cit.,ss.120-123) pisał o Kuczyńskim jako „o „Strasznym
Dziaduniu”, „herbu Zaciśnięte Usta”, który „przepoczwarzył
się w zawodowego nienawistnika”. I który „uznał, iż kopać
jest dobrze, ale pluć i gryźć poniżej pasa jeszcze lepiej”.