Próba
porozumienia miedzy endecją a Żydami w grudniu 1918 r.
Mało
znany jest fakt, że jeszcze w grudniu 1918 roku, po wielu latach
wzajemnego zwalczania się endecji i środowisk żydowskich, podjęta
została właśnie z inicjatywy endecji próba zakopania topora
wojennego w stosunkach między nimi. Doszło do rozmów między
liberalnym endekiem Stanisławem Grabskim a Żydami. Szybko
okazało się, że przebieg wzajemnych rokowań będzie uzależniony
od stanowiska wielkich międzynarodowych organizacji żydowskich.
Według „Pamiętników” S. Grabskiego, 20 grudnia 1918 r. został
on powiadomiony przez syjonistycznego działacza Aleksandra
Więckowskiego, iż sami syjoniści polscy nie mogą się podjąć
żadnej akcji o zasięgu międzynarodowym, bo nie mają ku temu
odpowiednich uprawnień. Chodziło między innymi o zgodę Żydów na
poparcie polskiego programu w sprawie granic, a w tej kwestii, według
Więckowskiego, decyzję mogła zostać podjęta jedynie przez
Światową Organizację Syjonistyczną. Więckowski stwierdził, że
jeden z najwybitniejszych jej członków przyjechał świeżo z
Ameryki do Szwecji i gotów byłby przyjechać do Warszawy dla
porozumienia się za pośrednictwem Grabskiego z obozem Komitetu
Narodowego, ale najpierw musi wiedzieć, czy są serio widoki na
takie porozumienie. Pragnie więc z góry wiedzieć, czy Grabski
przyjmie jego postulaty za podstawę dyskusji.
Na
pytanie Grabskiego o te postulaty Więckowski poinformował go, że
„Żydzi zamieszkali na Białorusi i Ukrainie nie chcą być
podzieleni między dwa państwa, a więc w ich interesie leży, żeby
wschodnia granica Polski była albo na Bugu, albo obejmowała całe
wschodnie terytorium Rzeczypospolitej sprzed pierwszego rozbioru.
Syjoniści potrafią pozyskać decydujące sfery w Anglii i w Stanach
Zjednoczonych dla przywrócenia Polsce całości ziem zabranych
podczas rozbiorów. Zrobią to jednak tylko wtedy, gdy otrzymają od
stronnictw, na których opiera się Komitet Narodowy, zapewnienie, że
na tych ziemiach język żydowski będzie obok polskiego drugim
językiem urzędowym i we wszystkich władzach administracyjnych
Żydzi otrzymają połowę wyższych stanowisk urzędowych”. (Por.
Stanisław Grabski: „Pamiętniki” Warszawa 1989, t. I, s. 97).
Propozycje granic z 1772 r. nie odpowiadały endecji, która obawiała
się zbyt wielkiego procentu mniejszości narodowych w granicach
Rzeczypospolitej.
Cała
sprawa najlepiej dowodzi jak kłamliwym wymysłem jest przypisywanie
R. Dmowskiemu chronicznej nienawiści do Żydów. Chciał on
poprawy stosunków z Żydami i nie jego obciąża fakt, że ze strony
Żydów stawiano niewiarygodnie wysokie żądania w czasie
negocjacji.
Żydzi
zachowujący się jak „krajowi cudzoziemcy” po powstaniu Polski
Niepodległej w 1918 r.
Już
w pierwszym okresie po powstaniu Drugiej Rzeczypospolitej okazało
się, że większość Żydów odniosła się do niej niechętnie, a
duża część wręcz wrogo. Na próżno osławiony hochsztapler
żydowski Jan Tomasz Gross zapewniał w swej książce
„Strach” (s. 242), iż: „Polscy Żydzi byli najbardziej
przestrzegającą prawo i wspierającą państwo społecznością w
Polsce międzywojennej”. Wcześniej (na s. 198 „Strachu”)
Gross twierdził, że po 1918 r., Żydzi w ich politycznych
zachowaniu ucieleśniali „państwowotwórczy element”. Były to
absolutne banialuki ze strony czołowego żydowskiego kłamcy i
mitomana Grossa. Wywołały nawet sprzeciw jego panegirysty i
zaprzańca prof. Piotra Wróbla z Toronto, znanego ze skrajnie
prożydowskiej, wręcz aberracyjnej tendencyjności. Tak się
złożyło jednak, że Wróbel sam zajmował się kiedyś badaniem
historii Polski bezpośrednio po 1918 r. Stąd szybko dostrzegł, jak
bardzo mocno przeholował Gross w swych kłamstwach i napisał:
„Gross nazywa mniejszość żydowską jednym z najbardziej
„państwowotwórczych elementów” II RP. Nie wiem, czy zgodziłaby
się z tym ludność żydowska z niektórych regionów - np. z
Wileńszczyzny, Białegostoku i Śląska - która szczególnie na
początku okresu międzywojennego nie ukrywała, że nie chce
należeć do Polski”. (Por. P. Wróbel: Mord i strach, „Gazeta
Wyborcza”, 29-30 lipca 2006 r.).
Dodajmy
do tych regionów zdecydowanie antypolskie zachowanie ogromnej części
Żydów w Poznańskiem. Odwołam się tu do świadectwa znanego
żydowskiego historyka, profesora Ezry Mendelsohna. Według
niego zgermanizowani syjoniści utworzyli w Poznaniu proniemiecką
Narodową Radę (Volksrat) w 1918 r. Niechętnie nastawieni do nowego
układu władzy w Poznańskiem, w którym rządy przechodziły do
Polaków, domagali się odrębnej narodowej autonomii dla małej
mniejszości żydowskiej w byłym zaborze pruskim. (Wg.
E. Mendelsohn: „Zionism in Poland. The Formative Years, 1915-1926”,
New Heaven and London 1981, s. 105). Warto tu przypomnieć, że
jeszcze w 1910 r. w Poznańskiem na 26.422 Żydów 26.400 podało się
przy spisie ludności za Niemców, a tylko 22 za Polaków. (Według
M. Steckiej: „Żydzi w Polsce”, Warszawa 1921, s. 45).
Bzdurne uogólnienia Grossa o Żydach jako „jednym z najbardziej
państwowotwórczych elementów” po 1918 r. warto porównać np. z
opinią przebywającego od 1940 r. w USA wybitnego socjologa
żydowskiego pochodzenia Aleksandra Hertza: „Masy tego
żydostwa przyjęły fakt powstania państwa polskiego jako coś
nieoczekiwanego, niezbyt zrozumiałego, przyjęły go nieufnie,
powątpiewająco. W tym sensie Żydzi w 1918 r. byli krajowymi
cudzoziemcami”.
Prolitewskość
kosztem Polski
Wśród
Żydów na Litwie wyraźnie dominowała skłonność do popierania
Litwinów we wszystkich ich sporach z Polakami o przyszły kształt
granic polsko-litewskich. Warto przytoczyć w tym kontekście znów
uwagi cytowanego już Ezry Mendelsohna. Pisząc o sytuacji na
pograniczu polsko-litewsko-białoruskim, w tym w regionie Wilna i
okolic, Mendelsohn stwierdził, że „Żydzi nie identyfikowali się
z Polakami ani kulturowo, ani politycznie i nie mieli powodów, by
woleć rządy polskie. Większość żydowskich przywódców
politycznych skłaniała się ku orientacji prolitewskiej, opierając
się na założeniu, że Litwini gwałtownie potrzebujący
międzynarodowego poparcia zgodzą się na daleko idące ustępstwa
na rzecz dużej i wpływowej mniejszości żydowskiej. W swej
orientacji prolitewskiej przywódcy żydowscy głosili hasła
„wielkiej Litwy” ze stolicą w dużym centrum żydowskim -
Wilnie, zarówno dlatego, że takie państwo objęłoby pokaźną
liczbę Żydów, jak i dlatego, że ex definitione stałoby się
państwem wielu narodowości, a nie litewskim państwem narodowym”.
(Wg. E. Mendelsohn: „Żydzi Europy Środkowo-Wschodniej w okresie
międzywojennym”, Warszawa 1992, s. 83). Na konferencji
syjonistów litewskich w grudniu 1918 r. tylko jeden z delegatów
otwarcie sprzeciwił się występowaniu przez Żydów litewskich z
„polityką wyzwania” przeciw Polsce. (Według E. Mendelsohn:
„Zionism…”, op.cit., s. 102).
Znany
z przychylności do Żydów Józef Piłsudski pisał o
sytuacji w Wilnie po wyzwoleniu go od bolszewików: „(...) Gdym na
drugi dzień świąt przyjechał do Wilna, przez parę dni widziałem
całe miasto płaczące ze wzruszenia i radości (...) Znacznie
gorzej było z Żydami, którzy przy panowaniu bolszewickim byli
warstwą rządzącą. Z wielkim trudem wstrzymałem pogrom, który
wisiał w powietrzu, z powodu tego, że ludność cywilna żydowska
strzelała z okien i dachów i rzucała stamtąd granaty ręczne
(...)”. (Cyt. za.: Andrzej Zwoliński: „Starsi bracia”,
Kraków 1994, s. 76).
Żydzi
za odebraniem Białegostoku Polsce
Dla
Polaków szczególnie oburzające było zachowanie Żydów w
Białymstoku i ich sprzeciw wobec przynależności tego miasta do
Polski. Historyk Zbigniew Zaporowski pisał w wydanej w 1992
r. książce o Sejmie RP 1919-1939: „Niepodległa Polska - jak się
wydaje - była szokiem dla szerokich rzesz społeczeństwa
żydowskiego, zwłaszcza tzw. Litwaków, wychowywanych przez rosyjską
szkołę i administrację w duchu co najmniej obojętności , żeby
nie powiedzieć wrogości do Polski i Polaków”. (Por. Z.
Zaporowski: „Sejm Rzeczpospolitej Polskiej 1919-1939”, Lublin
1992, s. 159). Zaporowski pisał, że: „Niezadowolenie
wspomnianej części Żydów z powstania niepodległej Polski
„owocowało mało sensownymi a drażniącymi projektami, np.
postulatem wysuniętym przez gminę białostocką, przyłączenia
Białegostoku do Litwy czy też protestem żydowskich mieszkańców
tego miasta przeciwko uznaniu ich za obywateli polskich, ponieważ
uznali, że przynależność tego miasta nie jest jeszcze
zdecydowaną. (1919 r.)”.(Por. Tamże, s. 160).
Wspomniany
już skrajnie prożydowski historyk P. Wróbel przyznawał: „Jeszcze
w 1918 r., a później w pierwszych miesiącach 1919 r. (...) grupa
działaczy żydowskich wysunęła ideę stworzenia z Białegostoku
wolnego miasta, lub go włączenia do Litwy, tak jak to było w
granicach wytyczonych przez traktat brzeski. Niektórzy politycy
żydowscy uważali, że wewnątrz państwa litewskiego byliby
równorzędną grupą etniczną wobec niewiele liczniejszych Polaków
i Litwinów. (Podkr. - JRN. Cyt. za P. Wróbel: „Na równi
pochyłej. Żydzi Białegostoku w latach 1918-1939: demografia,
ekonomika, dezintegracja, konflikty z Polakami”, „Studia
Podlaskie”, 1989, t. II,ss. 192-193). Zajadła niechęć
białostockich środowisk żydowskich do pozostawienia ich miasta w
granicach Rzeczypospolitej wyrażała się na przeróżne sposoby.
Znalazła np. wyraz jesienią 1919 r. w ostrym proteście skierowanym
do Ministerstwa Spraw Wojskowych przeciw poborowi do armii polskiej.
Jako argument numer jeden podano stwierdzenie: „Wschodnie granice
Polski nie są jeszcze ostatecznie ustalone i los Białegostoku nie
jest przesądzony”. (Por. tamże, s. 136). Innym wyrazem
niepogodzenia się ludności żydowskiej Białegostoku z
przynależnością tego miasta do Polski było zbojkotowanie przez
Żydów wyborów do białostockich władz miejskich w 1919 r. (Tamże,
s. 196). Jeszcze 7 października 1919 r. żydowska gazeta „Naje
Lebn” pisała w artykule „Los Białegostoku”, że pomimo
zatwierdzenia przez polski Sejm przynależności Białegostoku do
Polski, sprawa wcale nie jest przesądzona. (Tamże, s. 193)
Szczególnie
szokujące były wydarzenia w 1920 r. po wkroczeniu wojsk sowieckich
do Białegostoku, gdzie natychmiast zabrano się do dyskryminowania
Polaków na rzecz żydowskich szowinistów. Świadczy o tym świadek,
którego trudno zakwestionować - Julian Marchlewski,
przewodniczący samozwańczego rządu prosowieckiego. Marchlewski,
znany z ostrego potępienia dla wszelkich form antysemityzmu, autor
książeczki „Antysemityzm i robotnicy” (1913 r.), tym razem nie
ukrywał swego wielkiego zniesmaczenia szowinistycznym zachowaniem
się dużej części białostockich Żydów w pierwszych dniach po
wejściu tam armii sowieckiej. Jak pisał w tekście: „Rosja
proletariacka a Polska burżuazyjna”: „Po wkroczeniu Armii
Czerwonej do (Białegostoku- JRN) popełniono tu jeden (..) z błędów
(...) w mieście, w którym niewątpliwie ludność polska stanowi
większość, w pierwszych dniach w urzędach uznawano tylko język
rosyjski i żydowski, powierzono stanowiska tylko tym, którzy tym
językiem władali (...) Źle było pod tym względem, że przed
przybyciem TKRP (Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polskiego - JRN)
wydział oświaty został chwilowo opanowany przez nacjonalistów
żydowskich, którzy tam uprawiali różne brewerie. Dowiedzieli się
oni o statucie Ludowego Komisariatu Oświaty w Rosji, w którym
przewidziane było istnienie sekcji „mniejszości
narodowościowych”, więc urządzili sobie w Białymstoku „sekcję
polską”, uważając widocznie, że Polacy mają tu być traktowani
jaklo owa „mniejszość.. Czy „większością” w ich
rozumieniu mieli być Żydzi, czy może wyobrażali sobie, że za
język większości będzie uważany język rosyjski, nie wiadomo”.
(Cyt. za: J Marchlewski: „Pisma wybrane”, Warszawa 1956,
t. II,ss. 768,773),
Warto
porównać ten opis zachowania zbolszewizowanych Żydów w
Białymstoku w 1920 r. z kłamliwym uogólnieniem J. T. Grossa
(„Fear”,s. 62): „Żydzi byli zawsze lojalnymi obywatelami.
Tradycyjnie traktowali państwo jako obrońcę przeciw potencjalnym
agresjom ksenofobicznych sąsiadów”.
Dlaczego
poparli Ukraińców?
Z
kolei wśród Żydów w Galicji wyraźnie dominowały nastroje
proukraińskie i niechętne Polsce. Czołowym rzecznikiem opcji
proukraińskiej był Israel Waldman. Zarówno on, jak i inny
wybitny żydowski polityk galicyjski, Leo Reich (prezes Rady
Narodowej Żydowskiej Wschodniej Ukrainy, wielokrotny poseł do
parlamentu), głosili, że zarówno Żydzi jak i syjoniści żydowscy
zyskają dużo lepsze warunki rozwoju wewnątrz ukraińskiej
struktury państwowej niż polskiej. Leo Reich tak wyjaśniał 4
kwietnia 1919 r. na łamach „Izraelitischen Wochenblatt fur
Schweis” przyczyny proukraińskich sympatii wśród Żydów:
„Musimy jednak nalegać, aby zamieszkane w większości przez
Ukraińców obszary należały do Ukrainy, nie tylko w imię
sprawiedliwości, lecz i we własnym interesie. Sytuacja nasza na
Ukrainie będzie bowiem o wiele lepsza niż w Polsce, gdyż Ukraińcy
nas potrzebują. Będzie to miało miejsce zwłaszcza w najbliższych
40-50 latach. Ukraińcy, mając mało inteligencji, będą nas
potrzebowali do handlu, bankowości, urzędów itd. We własnym
interesie muszą więc protegować żydowską inteligencję (...) W
Polsce mogą ulec Żydzi o wiele łatwiej asymilacji, ponieważ
kultura polska jest bądź co bądź silna. Inaczej ma się rzecz na
Ukrainie, gdyż ukraińska kultura w stosunku do żydowskiej jest
minimalna. Żadnemu Żydowi nie przyszłoby do głowy asymilować się
z Ukraińcami”. (Por. również J. R. Nowak: Antysemityzm w
Polsce, „Encyklopedia Białych Plam”, Radom 2000, t. I,
s. 217). Te proukraińskie złudzenia Żydów prysnęły
całkowicie w czasie drugiej wojny światowej, gdy Ukraińcy
zgotowali im niezwykle okrutne ludobójcze rzezie.
Warto
w tym kontekście przypomnieć uwagi włoskiego dyplomaty Eugenio
Reale, znanego z wnikliwości jego polskich obserwacji. (Reale
był w 1945 r. włoskim ministrem spraw zagranicznych, a od
września 1945 r. do lutego 1947 r. ambasadorem Włoch w Warszawie).
W skierowanym do włoskiego MSZ obszernym opracowaniu nt. problemu
żydowskiego w Polsce (z 5 lipca 1946 r.) Reale pisał m.in.: „Po
zawarciu pokoju w Brześciu Litewskim Żydzi polscy prowadzili w
dalszym ciągu akcję antynarodową, popierając niepodległość
Ukrainy i przyłączenie do niej polskiego terytorium Chełma. Po
zakończeniu wojny występowali przeciwko zajęciu przez Polaków
Gdańska, Poznania, Opola, Cieszyna, Lwowa, Wilna (...) Antysemityzm
polski jest przede wszystkim uczuciowy i wśród przyczyn, które
wywołały jego powstanie, może najważniejsze było owo obojętne,
a nawet wrogie stanowisko Żydów wobec problemów narodowych Polski;
tego rodzaju postawa musiała z konieczności budzić oburzenie
narodu tak sentymentalnego jak naród polski”. (Por. E. Reale:
„Raporty Polska 1945-1946”, Paryż 1968, ss. 200-201).
Żarliwi
żydowscy germanofile przeciw Polsce
Jeden
z najwybitniejszych polskich uczonych XX wieku, słynny historyk i
historiozof Feliks Koneczny pisał w książce „Cywilizacja
żydowska” o skrajnym germanofilstwie polskich Żydów:
„Powtórzymy: przez całą wojnę (pierwszą wojnę światową -
JRN) stali po stronie niemieckiej. Ujął to inny autor doskonale w
kilku zdaniach: „Dzięki wpływom żydowskim w kongresie wersalskim
Gdańsk nie dostał się Polsce. Ten sam Jakub Schiff, który
zorganizował subwencję na wywołanie rewolucji w Rosji, posyłał
memoriał do Wilsona przeciwko żywotnym interesom Polski, a
na korzyść Niemiec”. Jak stwierdza R. Vogel w pracy
„Deutsche Presse des Abstimmungskampfs im Obertschlessien”,
uchwalenie plebiscytu na Śląsku, zamiast przyznania tego kraju w
całości Polsce, zawdzięczają Niemcy tylko rabinom żydowskim,
którzy za pośrednictwem lóż żydowsko-masońskich, wpływali
decydująco na Wilsona i Lloyd George’a”. (Por. F.
Koneczny: „Cywilizacja żydowska”, London 1974, s. 358).
Jakże
smutny był fakt, że tylko mniejszość polskich Żydów, głównie
z nurtu asymilatorów, aktywnie wspierała polskie boje o granice.
Jak wynika z przeróżnych źródeł, przeważająca część
polskich Żydów zachowywała obojętne lub wręcz niechętne
stanowisko wobec wizji niepodległości Polski. By przytoczyć tu
choćby jakże wymowną relację z pamiętników Józefa Dominika
Kłoczowskiego (ojca znanego dziś historyka, prof. KUL-u Jerzego
Kłoczowskiego). Czytamy tam o sytuacji w Warszawie w
październiku 1918 r. : „U nas na SGGW nie było przeciw wstąpieniu
do wojska opozycji (...) Gdy dyskusja trwała, przyniesiono wieść z
miasta, że ogromna część młodzieży - wszyscy Żydzi i część
zagorzałych socjalistów - nie chce absolutnie iść do wojska, nie
chce uchwalić wniosku o zawieszeniu studiów”.
Zapytajmy
wiec, cóż to była za „postawa państwowotwórcza”? Wielka
część Żydów nie widziała dosłownie żadnej motywacji dla walki
o Polskę, dla ginięcia za granice państwa, z którego interesami
się nie utożsamiała. Szokująco pod tym względem wyglądały
informacje podane przez profesora Wacława Sobieskiego,
członka Polskiej Akademii Umiejętności, w III tomie jego głośnych
„Dziejów Polski”: Otóż wśród zbiegłych na Śląsk, a
następnie wydanych władzom Polski było dezerterów 202, w tym
Żydów 193, uchylających się od poboru wojskowego 411, w tym Żydów
398, działających na szkodę państwa polskiego 328, w tym Żydów
325. (Podkr. - JRN). (Por. W. Sobieski: „Dzieje Polski”,
t. III 1864 - 1938, Warszawa 1938, s. 251).
W
świetle powyższych faktów absolutnie niezgodne z prawdą wydaje
mi się dość pochopne uogólnienie Marka Jana Chodakiewicza,
wyraźnie nie znającego realiów pierwszych lat niepodległej
Polski, iż: „Żydzi, ogólnie rzecz biorąc, byli obojętni w
stosunku do Polski”. (Por. M. J. Chodakiewicz: „Żydzi i Polacy
1918-1955”, Warszawa 2000, s. 16).
Mimo
tak licznych przejawów nielojalności ze strony środowisk
żydowskich na Kresach, w Polsce wspaniałomyślnie przyjęto po
wojnie domowej w Rosji aż 600 tysięcy Żydów, którzy schronili
się w Polsce. W 1926 r. za rządu Bartla uzyskali oni obywatelstwo
polskie.,
Oskarżanie
Polaków o rzekome „pogromy”
Najbardziej
niebezpieczną i skuteczną okazała się zakrojona na bardzo szeroką
skalę międzynarodowa akcja wielu wpływowych żydowskich polityków
i dziennikarzy przeciw Polsce w dobie konferencji pokojowej w
Wersalu. Szczególnie mocne były powtarzające się w niej bez
przerwy oskarżenia o rzekome ciągłe „pogromy” Żydów w
Polsce oraz różne formy polskiej dyskryminacji Żydów. W
zagranicznej prasie żydowskiej pojawiały się ciągle kolejne
oszczerstwa na temat rzekomej dyskryminacji Żydów w Polsce. Na
przykład w Londynie we wpływowym tygodniku „Jewish Chronicle” z
dnia 14 lutego 1919 r. podano wiadomość pt. „Norma procentowa w
Krakowie”. Autor „informacji” podawał, że na Uniwersytecie
Jagiellońskim jakoby właśnie wszedł w życie nowy specjalny
przepis, na mocy którego odsetek nowo przyjętych studentów
żydowskich nie może przekraczać 5% studentów nie-żydowskich.
Był to hucpiarski fałsz. Znany PPS-owski historyki
niepodległościowy Adam Ciołkosz, przypominając po latach
ten tekst z „Jewish Chronicle”, stwierdził: „Wiadomość była
wyssana z palca, na Uniwersytecie Jagiellońskim nigdy nie
wprowadzono numerus clausus, do samej chwili wejścia wojsk
niemieckich w roku 1939 do Krakowa senat tego uniwersytetu nie uległ
naciskom nacjonalizmu i rasizmu, a po wejściu wojsk niemieckich nie
uległ im tym bardziej, że ciało profesorskie poszło w całości
do Sachsenhausen. Lecz fałszywa i oszczercza wiadomość nie
została nigdy sprostowana. Więc kto by dziś pisał historię
Żydów w Drugiej Rzeczpospolitej na podstawie roczników „Jewish
Chronicle” zapewne uznałby tę wiadomość za godną szczególnej
uwagi i uwzględniłby ją w swym czarnym rejestrze. Gdy zastanawiam
się nad zagadką, skąd i dlaczego ta pasja przesadnych i
nieprawdziwych wiadomości, dochodzę do wniosku, chciano jak
najgłośniej bić w dzwon alarmowy, by skłonić wielkie mocarstwa
Zachodu do interwencji w Polsce w obronie ludności żydowskiej.
Interwencje były, jak wspomniana już misja rządu brytyjskiego i
amerykańska misja Morgenthaua, ale były późne i ani Żydom
polskim nie pomogły, ani nie zaszkodziły. Natomiast w opinii
publicznej na Zachodzie utrwalił się obraz Polski jako kraju
krwiożerczego antysemityzmu, gdzie mienie i życie Żydów
nieustannie narażone jest na niebezpieczeństwo (....) I tak wlecze
się za nami brudna smuga oszczerstw, odmalowujących naród polski w
jego całości jako barbarzyńców, czarnosecińcow, hitlerowców”
(Por. A. Ciołkosz: Walka o prawdę. Wybór artykułów 1940-1978”,
Londyn 1983, s. 245).
Wojujący
antypolonizm L. Bernsteina-Namierowskiego (Namiera)
Wśród
polityków pochodzenia żydowskiego szczególnie zajadłym i niestety
bardzo wpływowym był pochodzący z Polski Lewis
Berstein-Namierowski, później znany jako Namier. Był ekspertem
w brytyjskich ministerstwach propagandy (1915-1917), informacji
(1917-1918) oraz w ministerstwie spraw zagranicznych (1918-1920).
Odznaczał się dość nieprzyjemnymi cechami charakteru:
natarczywością, egocentryzmem i chęcią całkowitego
intelektualnego zdominowania innych. (Por. uwagi Bartłomieja
Rusina z UJ w internetowym tekście „Lewis Namier a kwestia
,,linii Curzona’’i kształtowania się polskiej granicy
wschodniej po I wojnie światowej”) . W czasie swego wcześniejszego
pobytu w Polsce (urodził się na lubelszczyźnie, później
przebywał m.in. we Lwowie) Namierowski wyniósł trwały uraz do
Polaków, których po prostu nienawidził. W efekcie miał bardzo
duży wpływ w duchu antypolskim na i tak skrajnego wroga Polski
premiera Lloyd George’a. (Por. na ten temat szerokie bardzo
cenne spostrzeżenia wspomnianego już B. Rusina).
Wpływ
Namierowskiego (Namiera) na premiera Lloyd George’a był
szczególnie niebezpieczny w czasie wojny polsko-bolszewickiej.
Działo się tak też dlatego, że i sam Lloyd George był tak bardzo
mocno antypolski i nawet probolszewicki. By odwołać się tu do
opinii znanego brytyjskiego historyka prof. Normana Daviesa,
który przytoczył w kontekście Lloyda George’a opinię lorda
Curzona, iż „kłopot z premierem polega na tym, że on sam
jest trochę bolszewikiem; można odnieść wrażenie, że za jedyną
bratnią duszę na arenie międzynarodowej uznaje Trockiego”.
(Cyt. za: N. Davies: „Orzeł Biały i Czerwona Gwiazda. Wojna
polsko-bolszewicka 1919-1920”. Kraków 2002, s. 88). Davies
bardzo krytycznie podsumował ostateczny bilans działań premiera
Lloyd George’a w czasie wojny polsko-bolszewickiej: „Nieustanna
gotowość, by dawać wiarę bolszewikom zraziła do niego Francuzów,
swoją niechęcią do udzielenia pomocy materialnej zraził Polaków
(podkr.-JRN). (...) obraził (...) pozostałych członków misji
międzysojuszniczej, gdy odrzucił ich apel o pomoc dla Polski”.
(Por. N. Davies: op.cit., s. 178 )
Namier
szczególnie mocno nienawidził Romana
Dmowskiego,
którego wciąż zwalczał i obrzucał oszczerstwami. Namierowi
zarzucano m.,in,. ciągłe manipulowanie w duchu antypolskim
statystykami etnograficznymi na Kresach Wschodnich i w Galicji[.
Część historyków zarzuca Namierowskiemu vel Namierowi
sfałszowanie, zapisu linii demarkacyjnej, zwanej linią
Curzona,
tak, aby odcinała Lwów i Wilno od Polski. W późniejszych latach
był bardzo aktywnym działaczem syjonistycznym. Jedno jest pewne -
nikt z polityków zachodnich nie przyniósł tyle szkód interesom
Polski, co wspomniany żydowski polityk Namierowski (Namier.).
Zagraniczne
misje dla zbadania sytuacji Żydów
Żydowskie
naciski polityczne przyniosły bardzo negatywne skutki dla Polski. 28
września 1919 roku Polska musiała podpisać strasznie krzywdzący
dla nas traktat mniejszościowy (mały traktat wersalski). Nawet to
nie zadowoliło jednak podnoszącego histeryczny wrzask przeciw
Polsce międzynarodowego lobby żydowskiego. Antypolska kampania
prasowa, alarmująca co do rzekomych pogromów w Polsce spowodowała
wysłanie do Polski paru kolejnych komisji zagranicznych dla zbadania
losu rzekomo okrutnie prześladowanych Żydów. Pierwsza z tych
komisji pod kierownictwem amerykańskiego Żyda Henry Morgenthaua
przebywała w Polsce od lipca do września 1919 r. Nawet stronniczo
prożydowski Morgenthau przyznał w swym raporcie, że używanie
wobec Polski stwierdzeń o „pogromach” jest nieprecyzyjne .
Zaznaczył jednak,że w Polsce doszło do ekscesów antyżydowskich,
w których zginęło 280 Żydów. Nie zaakceptował jednak części
oskarżeń wysuwanych przeciw Polakom przez polskich Żydów. M.in.
Morgenthau nie zgodził się z próbami przedstawiania przez część
Żydów działalności polskich spółdzielni jako rzekomego przejawu
dyskryminowania Żydów. Uznał spółdzielnie za „uzasadnioną
formę działania dla ograniczenia zysków pośredników, a więc
formę gospodarczej aktywności, którą każde społeczeństwo ma
prawo prowadzić”. (Por. „The Jewsin Poland.
Official Reports of The American and British Investigating Missions”,
Chicago 1919, s. 8 ).
Z
konkluzjami Morgenthaua nie zgodzili się dwaj pozostali członkowie
jego misji: generał Edgar Jadwin i Homer H. Johnson.
Ogłosili oni utrzymany w bardzo mocny w tonie odrębny drugi raport.
Jak pisze Rafał Żebrowski w „Słowniku Judaistycznym”
(Warszawa 2003, t. II, s. 186 ) autorzy drugiego raportu
„Uważali, że sprawa prześladowań społeczności żydowskiej w
Polsce została rozdmuchana propagandowo przez Niemców w celu
zdyskredytowania Polski na arenie międzynarodowej. Znacznie szerzej
prezentowali tło „ekscesów”, uznając, że były one wynikiem
sytuacji kraju (wojna, nie ustabilizowana sytuacja, głód itp.), a
nie wrogości władz i społeczeństwa wobec Żydów. Nie podnosili
kwestii dyskryminacji”. Jak pisał autor polonijny dr Karol
Wachtl: „Gen. Jadwin stwierdził z całą wyraźną i
niedwuznaczną stanowczością, iż pogromów w Polsce nie było, że
to Niemcy w świat puszczali pogłoski o pogromach, by Polsce
szkodzić, by ją osłabić w opinii zagranicznej, z nimi skwapliwie
połączyli się żydzi, Polsce wrodzy. Omawiając nieznaczne i
nieliczne zajścia antyżydowskie, stwierdza Jadwin, że winę za
nie ponosi stanowisko żydów nieżyczliwe Polakom oraz „wyczekiwanie
ich - kto zwycięży”, które musiało Polaków zrazić do żydów”.
(Por. K. Wachtl: „Polonia w Ameryce”, Filadelfja 1944, s. 374
).
Od
września do grudnia 1919 r. działała w Polsce kolejna komisja
zagraniczna, również pod przewodnictwem Żyda, Sir Stuarta M.
Samuiela, brytyjskiego polityka i przewodniczącego Board of
Deputies of British Jews. Przewodniczący delegacji napisał raport
w skrajnie jednostronny prożydowski sposób, deformując fakty. Ale
to nie wystarczyło. Szczególnie zirytowała niektóre środowiska
żydowskie dołączona do raportu Samuela Stuarta treść
dystansującego się od niego odrębnego raportu brytyjskiego
kapitana Wrighta. Ustalenia Wrighta w dużej części
obciążały polskich Żydów, winiąc ich za zakłócenia w
stosunkach polsko-żydowskich,. Wright przypomniał, że duża część
polskich Żydów uległa rusyfikacji i germanizacji, stąd jawili się
dla Polaków jako przedstawiciele ich ciemiężycieli. (Por.:
„The Jews in Poland. Officiel reports...”, op.cit., s. 39.
). Pisał: „Jest wielu Żydów w Polsce, znających trzy
języki: hebrajski, yidish i rosyjski, ale nie znających polskiego”.
(Tamże, s. 39 )
Na
tle nagonki prasowej na Polskę w niektórych krajach Europy i
Stanów Zjednoczonych tym wymowniejsze było stwierdzenie z raportu
kapitana Wrighta, iż: „raczej jest zaskoczony tym, że w Polsce
było tak mało ekscesów antyżydowskich w porównaniu z setki razy
większymi na Ukrainie, czy nawet ekscesami na Węgrzech i w
Czechosłowacji”. („The Jews”, s. 42). Wright zwrócił
uwagę na wyjątkowo stronnicze antypolskie komentarze niektórych
Żydów amerykańskich. Przytoczył m.in. opinię sędziego Aarona
Levy z sądu w Nowym Jorku, który po powrocie z Warszawy
oświadczył na łamach „New York American” z 12 sierpnia 1920
r. w duchu absolutnej pogardy dla Polski, ze „Polska jest mniej
przygotowana do samodzielnego rządzenia niż Filipiny, a polska
armia jest w gorszym stanie niż meksykańscy bandyci”. (Por. „Jews
in Poland...”, op.cit., s. 50).,
Pisząc
o ekscesach antyżydowskich w Wilnie i Lwowie kpt. Wright
przypomniał, że „były to miasta, w których wcześniej bardzo
mocno zaznaczyły się probolszewickie sympatie miejscowych Żydów”.
Według Wrighta: „we Lwowie i w Wilnie Żydzi (...) byli bardzo
dobrze nastawieni do bolszewików, ponieważ ci byli Rosjanami,
preferując jakikolwiek rząd rosyjski niż jakikolwiek rząd polski,
nawet najlepszego typu”.(Tamże, s. 46 ). Według Wrighta
młodzi Żydzi masowo zasilali garnizony bolszewickie w obu miastach,
wykorzystując przy tym wszystkie możliwości robienia biznesu,
zwłaszcza sprzedaży i spekulacji żywnością. I właśnie ci Żydzi
z garnizonów walczyli i to twardo walczyli przeciw polskim wojskom”.
(Tamże, s. 46). Kpt. Wright bardzo krytycznie oceniał również
separatystyczne tendencje Żydów i ich wygórowane postulaty pod
adresem nowego państwa polskiego. Pisał, że Żydzi równocześnie
pragną „narodowej autonomii w Polsce i narodowej ojczyzny w
Palestynie”. (Tamże, s. 34 ). Wyliczał postulaty Żydów,
chcących mieć prawo wyboru własnego reprezentatywnego ciała z
rozległymi kompetencjami ustawodawczymi i podatkowymi, żądających
przyznania jednej szóstej albo jednej siódmej mandatów poselskich
wyłącznie dla Żydów. Według Wrighta niektórzy Żydzi domagali
się nawet osobnych sądów dla Żydów. Przytaczając te postulaty
Wright komentował, iż gdyby z czymś takim wystąpili Żydzi w
Anglii - po pomnożeniu ich liczby - to szybko wzbudziliby wyraźną
niechęć angielskiej opinii publicznej. Konkludując Wright
stwierdził: „Jeśli Żydzi na Zachodzie są lepiej przyjmowani
niż w Europie Wschodniej, to dlatego, że mają mniejsze
roszczenia”.
Kpt.
Wright dał również własne wyjaśnienie przyczyn wyjątkowo silnej
niechęci do Żydów w polskim wojsku. Tłumaczył ją przede
wszystkim tym, że „Żydzi unikają służby wojskowej, przez
przekupstwo, dezercje lub przez jakieś inne fortele wymigując się
od służby na froncie”. Wzbudzało to, według Wrighta, tym
silniejsze nastroje antyżydowskie wśród polskich żołnierzy,
znoszących życie na froncie bez żywności, czy odpowiedniej
odzieży w przejmującym zimnie. Rozwiązanie polsko-żydowskich
konfliktów Wright widział przede wszystkim w umocnieniu polskiej
państwowości. Uważał, że prawdziwie silna i sprawiedliwa
administracja „uczyni ich lojalnymi wobec Polski, choć dziś są
od tego dalecy”. (Podkr. - J.R.N.) (Tamże, s. 47).
Warto
przypomnieć, że poseł amerykański w Polsce, Hugh Gibson,
„pierwszy, nie pytany, nie proszony, przesłał do Waszyngtonu
oficjalne zaprzeczenie pogłosek o pogromach, a w urzędowym
komunikacie stanowczo stwierdził i ogłosił, że żadnych pogromów
w Polsce nie było”. (Wg. K. Wachtel: op.cit. ss. 386-387).
Gibson był jednym z bardziej znaczących dyplomatów amerykańskich:
w 1927 r. był przewodniczącym delegacji amerykańskiej na
międzynarodowej Konferencji dla spraw Rozbrojenia,.
Prof.
Norman Davies o łgarstwach antypolskich oskarżeń w 1919 r..
Jak
już wspomniałem wcześniej, celem wielkiej skoordynowanej
międzynarodowej ofensywy przeciw Polsce było narzucenie w 1919 r.
powstającej Rzeczypospolitej Polskiej jak największych ograniczeń
międzynarodowych, a przede wszystkim korzystnego dla Żydów
traktatu o mniejszościach narodowych. Sugerowano, że jeśli nie
narzuci się Polakom takich ograniczeń, to nigdy nie uspokoją się
w swych „sadystyczno-eksterminacyjnych” skłonnościach wobec
Żydów. Profesor Norman Davies pisał w swym podstawowym dziele
„Boże Igrzysko”, że: „Doniesienia w prasie zachodniej o
„pogromach w Polsce”, mimo, że akceptowali je komentatorzy
zachodni, były wielokrotnie poddawane w wątpliwość przez
badających je niezależnych obserwatorów brytyjskich i
amerykańskich. Tak zwany pogrom lwowski w listopadzie 1918 roku
okazał się być masakrą wojskową, w której zginęło trzy razy
więcej chrześcijan niż Żydów. Tak zwany pogrom w Pińsku okazał
się być dziełem spanikowanego porucznika, który wydał rozkaz
egzekucji trzydzieści pięciu osób podejrzanych o współpracę z
bolszewikami; rozkaz określony przez badającego sprawę
Amerykanina jako w pełni uzasadniony przez okoliczności”. Pogromy
w Wilnie w kwietniu 1919 r., a następnie w październiku 1920 roku
były spowodowane śpiesznym odwrotem Armii Czerwonej oraz wojskową
akcja odwetową wymierzoną przeciwko osobom podejrzanym o
kolaborację”. (Por. N. Davies: „Boże Igrzysko”, Kraków 2007,
s. 740).
Poparcie
dużej część Żydów dla nawały bolszewickiej w 1920 r.
Historyk,
profesor Mieczysław Ryba, pisał, że „częste
solidaryzowanie się Żydów z najazdem bolszewickim w 1920 r., było
kolejnym powodem zaognienia ich stosunków z Polakami”. (Por. M.
Ryba: „Naród i polityka”, Lublin 1999, s. 6). M. Ryba
przywołał w tym kontekście m.in. wspomnienia Stanisława
Grabskiego: „Z codziennych walk i rozważań” (Poznań 1923,
s. 73) i książkę prof. Feliksa Konecznego:
„Cywilizacja żydowska”. Warto przytoczyć odpowiedni fragment z
tej książki prof. Konecznego (wydanie londyńskie 1974, s. 357):
„Najazd bolszewicki przyjęli żydzi w Polsce z entuzjazmem.
Tworzyli po miastach własne bojówki, strzelali do Polaków (w
Wilnie żydówki wylewały kubły ukropu na przechodzące oddziały
polskie). Oficerowie żydowscy szerzyli panikę w armii i
przeszkadzali należytemu funkcjonowaniu swych oddziałów”.
Znany
polityk i publicysta, Stanisław Głąbiński, w swych
wspomnieniach pisał o jednoznacznie wrogim stosunku Żydów do
Polski w czasie wojny z bolszewikami w 1920 roku. Jak wspominał:
„Wówczas - w dniu 14 sierpnia wyjechała do Mińska delegacja
polska z szerszymi pełnomocnictwami. W drodze do Mińska miała
delegacja sposobność przekonać się w miastach i miasteczkach
polskich, jakich to wiernych obywateli karmi Ojczyzna na swoim łonie.
Oto Żydzi, licząc na pewny upadek Polski i na bezkarność,
napastowali delegatów wszędzie naigrywaniem się, obelgami, pluciem
i przekleństwem”. (Por. S. Głąbiński: „Wspomnienia
polityczne”, Londyn 1986, cz. I. s. 481).
„Kurier
Warszawski” z 1 września 1920 r. pisał:
„W całym szeregu
miejscowości wystąpiły żydowskie oddziały wojskowe, udzielając
swej pomocy hordzie bolszewickiej; w bardzo wielu miastach znalazła
się zawsze pokaźna część ludności żydowskiej, witająca
okrutnych najeźdźców życzliwie, a nawet z zapałem.” Bywało
jednak i gorzej W „Dzienniku Porannym” z 13 lipca 1920 r. pisano:
„Mamy świadectwo przede wszystkim wodza naczelnego, który w
rozmowie z dziennikarzem stwierdził, iż w Łukowie, Siedlcach,
Kałuszynie, Białymstoku, Włodawie miały miejsce liczne, czasem
nawet masowe ze strony Żydów przypadki zdrady stanu”
(„Dziennik Poranny”,
13 lipca 1920).