Dominacja
Żydów w KPP
Szczególnie
fatalne skutki dla postrzegania Żydów w Polsce przyniosły związki
ich znacznej części z Sowietami. Swego rodzaju symbolem tych
związków był fakt, że w samozwańczym rządzie probolszewickim w
Białymstoku wielką rolę grało dwóch towarzyszy żydowskiego
pochodzenia: Feliks Kon
i Józef Unszlicht
(później zastępca F.
Dzierżyńskiego w
Czeka.). Innym symbolem był fakt, że żydowski komunista Adolf
Warski (Adolf Jerzy Warszawski)
był najbardziej znanym przywódcą Komunistycznej Partii Polski,
„partii zdrady narodowej”. Komunistyczny Historyk Henryk Cimek
ustalił, że „w 1935 roku „w aktywie terenowym było 54%
Żydów, w aktywie technicznym 75%. Żydzi stanowili 90% oskarżonych
w procesach komunistów”. (Cyt. za: Mieczysław Ryba: „Naród i
polityka”, Lublin 1999, s. 96). Żydowski badacz J. Schatz
pisał: „Dramatycznie wzrosło członkostwo Żydów w
komunistycznej organizacji w Warszawie, z 44 procent w 1930 do 65
procent w 1937 roku (w 1930 żydzi stanowili 51 procent KZMP
(Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej), podczas gdy etniczni
Polacy tylko 19 procent (...) żydowscy komuniści stanowili 54
procent aktywnego kierownictwa KPP w 1935”.
Wielka,
wręcz dominująca rola w KPP polityków pochodzenia żydowskiego,
obojętnych wobec polskich interesów narodowych, była tym bardziej
haniebną w sytuacji, gdy partia ta pod naciskiem stalinistów ze
Związku Sowieckiego popierała najbardziej nawet agresywne
roszczenia niemieckie wobec Polski. Dość przypomnieć, co pisał
na temat poparcia KPP dla roszczeń niemieckich były przywódca PZPR
Władysław Gomułka
w swych pamiętnikach - o antypolskim stanowisku KPP w jej uchwałach
dotyczących Górnego Śląska, Pomorza i Gdańska. (Por. W. Gomułka:
„Pamiętniki”, red. nauk.
Andrzej Werblan,
Warszawa 1994, t. I, s. 382). Gomułka zacytował tam m.in.
szkaradne antypolskie sformułowania z projektu programu KPP w 1934
r.: „Burżuazja polska włada również na mocy imperialistycznych
podbojów i traktatów Górnym Śląskiem i „korytarzem”,
ciemięży „Wolny Gdańsk” (...) W stosunku do Górnego Śląska
i do Pomorskiego Korytarza zwycięski proletariat polski przekreśli
orzeczenia imperialistycznych traktatów i zapewni ludności tych
ziem prawo samookreślenia aż do oderwania od Polski. W stosunku do
Gdańska KPP zwalcza narzucone mu jarzmo Polski i Ligi Narodów,
zwalcza aneksjonistyczną politykę imperializmu polskiego i uznaje
prawo ludności gdańskiej, siłą oderwanej od Niemiec do ponownego
złączenia się z Niemcami”. (Por. tamże, s. 365). I takie
to tezy głosiła KPP w rok po zwycięstwie
Hitlera w Niemczech!
Destrukcyjna
rola I.Grünbauma
Dodajmy
do tego nader destrukcyjną role przywódcy posłów żydowskich w
Kongresówce Icchaka Grünbauma.
W odróżnieniu od szukających jakiejś formy porozumienia z
polskimi politykami posłów żydowskich z Galicji, zajmował on
wciąż skrajnie nieprzejednaną postawę wobec Polaków. Właśnie
Grünbaum odegrał szczególnie wielką rolę w stworzeniu, głównie
we współdziałaniu z działaczami mniejszości niemieckiej, tzw.
Bloku Mniejszości Narodowych. W żadnym razie nie było to nic
„państwowotwórczego”, wręcz przeciwnie. Wspomniany już
historyk żydowski E. Mendelsohn twierdził w odniesieniu do czasów
II RP, że „najbardziej naturalnym sojusznikiem Żydów” była
inna rozproszona w Polsce narodowość - Niemcy”. (Por. E.
Mendelsohn: „Zionism...”, op.cit., s. 135)., Otóż tego
typu sojusznik Żydów mógł budził tylko tym większą zrozumiałą
nieufność po stronie polskiej i podejrzenia co do siły poczucia
„państwowotwórczego” wśród Żydów.
Prawdą
jest, że wśród żydowskich środowisk politycznych trwał ciągle
bój o charakter stosunku do Polski i Polaków. Antypolskim
jątrzeniom Grünbauma ciągle przeciwstawiali się Żydzi z
terenów dawnej Galicji na czele ze słynnym posłem Leo Reichem.
Niestety w 1929 r. Reich nagle zmarł w czasie operacji
przeprowadzonej przez kolegę lekarza, następnego na liście
kandydatów do Sejmu po Reichu. Po operacji i śmierci Reicha
„zręczny” chirurg wszedł na jego miejsce do Sejmu.
Niektórzy
żydowscy posłowie występowali na forum sejmowym głównie z
różnymi agresywnymi filipikami i pretensjami, których gwałtowna
forma nie sprzyjała pozyskiwaniu im aliantów po polskiej stronie. I
to nawet wśród polskiej lewicy, którą niejednokrotnie w
enuncjacjach (np. I. Grünbauma) traktowali jako potencjalnego
sojusznika. Jeden z czołowych polityków lewicy w II Rzeczpospolitej
Stanisław Thugutt stwierdził jako prezes Klubu Poselskiego
PSL „Wyzwolenie” w polemice z wystąpieniami posłów z Klubu
Żydowskiego (19 czerwca 1923 r.): „(...) I ta właśnie falanga
nieustannych kłamstw, oszczerstw, jakie na Polskę spadały,
niewątpliwie nie mogła ustalić dobrych stosunków między Polską
a Żydami. Otóż ja nie chcę w tej chwili prawować się z Panami,
nie chcę o nic oskarżać, nie chcę wdawać się w żadne spory.
Muszę jednak stwierdzić, że ta niesłychana namiętność, z jaką
rzucacie oskarżenia - już nie na jedną klasę, nie na stronnictwa,
ale na całe Państwo Polskie, nie pozwoli nawet członkom lewicy
podtrzymać złożonego przez Panów wniosku”. (Por. S. Thugutt:
„Wybór pism i autobiografia”, Glasgow 1943, ss. 181-182).
Jątrzące
działania Grünbauma et consortes nie przyniosły niczego dobrego
polskim Żydom, tylko zatruły na trwałe ich stosunki z Polakami.
Lider najagresywniejszych Żydów, nieprzejednanych wobec Polski I.
Grübaum po latach sam uznał kompletne fiasko swej napastliwej
polityki wobec Polaków. Osobiście przyznał, że jego idea Bloku
Mniejszości Narodowych „dała jak najgorsze dla Żydów wyniki”.
(Cyt. za. Dr M. Kaufman: „Krytyka polityki żydowskiej”,
Warszawa 1937, s. 35.) Grünbaumn przyznał również, że
narodowa polityka Żydów przyczyniła się do „wykopania
przepaści między Żydami a Polakami”. (Por. tamże, s. 35
).
W
zagranicznej prasie żydowskiej pojawiały się ciągle nowe kłamstwa
na temat rzekomej dyskryminacji Żydów w Polsce. Była już mowa o
opublikowanej w Londynie w tygodniku „Jewish Chronicle” z dnia
14 lutego 1919 r. wiadomości pt. „Norma procentowa w Krakowie”,
jakoby na Uniwersytecie Jagiellońskim wszedł w życie nowy
specjalny przepis, na mocy którego odsetek nowo przyjętych
studentów żydowskich nie może przekraczać 5% studentów
nie-żydowskich, co było hucpiarskim fałszem. Przypominając, że
ta fala brudnych oszczerstw żydowskich wlecze się za nami już
ponad sto lat, od początków pierwszej wojny światowej aż po
inwektywy dzisiejszego premiera Izraela Netanjahu i
prezydenta Reuvena Rivlina, zapytajmy, kiedy wreszcie znajdą
się uczciwe środowiska żydowskie gotowe do przeproszenia Polaków
za rozliczne kalumnie.
Profesor
Norman Davies przypomniał w swym „Bożym Igrzysku” opinię
Sir Horace Rumbolda, ambasadora W. Brytanii w Polsce w 1920
r., który stwierdził bez ogródek: „Bardzo mało korzyści
przynosi Żydom wybieranie jako przedmiotu krytyki i zemsty jedynego
kraju, w którym zapewne najmniej ucierpieli”. (Cyt. za N. Davies:
„Boże Igrzysko”, Kraków 2007. s. 741).
Rola
Żydów asymilatorów w III RP
Różnorodność
postaw Żydów w Drugiej Rzeczypospolitej była bardzo barwna i
ogromnie zróżnicowana. Nie można ulegać czarnemu obrazowi ich
stosunku do Polski wyłącznie na podstawie wielkich rozmiarów
dywersyjnej żydokomuny czy skandalicznych antypolskich ekscesów
fanatyków spod znaku I. Grünbauma. Wspominałem już o żydowskich
środowiskach i partiach politycznych typu Agudy, które
konsekwentnie chciały dogadywać się z Polakami i były lojalne
wobec Rzeczypospolitej. Na szczególne podkreślenie zasługuje
jednak rola propolskich Żydów - asymilatorów. Stanowili oni tylko
ok. 10 procent ludności żydowskiej, ale mieli tym większe
znaczenie, jako że należała do nich wielka część ówczesnych
żydowskich elit. Dość przypomnieć takie nazwiska jak poeci:
Antoni Słonimski, Julian Tuwim i Boleslaw Leśmian,
a także dramaturg Brandstater. Mało pamięta się dziś, że
do Żydów - asymilatorów zaliczał się słynny doktor Janusz
Korczak, który wraz z wychowanymi przez niego dziećmi trafił
do obozu zagłady. Dr Korczak należał do bliskiego otoczenia
Marszałka Józefa Piłsudskiego i całkowicie utożsamiał
się z polskością i polską kulturą. W jednym z opowiadań dość
szyderczo wypowiedział się o żydowskim żargonie - jidish.
Asymilatorzy odgrywali prawdziwie dużą rolę w polskim życiu
naukowym i kulturalnym międzywojennego dwudziestolecia. Po drugiej
wojnie światowej byli jednak przemilczani lub deprecjonowani w
większości polskich publikacji żydowskich, pisanych wyraźnie z
pozycji lewicowego syjonizmu. Dość przypomnieć tego typu
przemilczenia w syntezie „Najnowsze dzieje Żydów w Polsce”,
wydanej pod auspicjami skrajnego fałszerza w duchu
syjonistyczno-postkomunistycznym łże-profesora Jerzego
Tomaszewskiego.
Największym
publicznym zamanifestowaniem siły tendencji ruchu asymilatorów był
zorganizowany w Warszawie w dniach 10-12 maja 1919 roku zjazd
organizacji, reprezentujących asymilatorów ze wszystkich zaborów.
Był to zjazd Żydów patriotów polskich wyznania mojżeszowego.
Dzień przed zjazdem delegacja asymilatorów została przyjęta przez
samego Józefa Piłsudskiego. Na zjeździe, któremu przewodniczył
poseł Nathan Loewenstein powołano do życia Zjednoczenie
Polaków Wyznania Mojżeszowego Wszystkich Ziem Polskich. W czasie
zjazdu bardzo ostro napiętnowano różne próby narzucania Polsce
z zewnątrz regulacji żydowskiej kwestii w Polsce w sposób
ingerujący w suwerenność Polski. W referacie jednego z
najwybitniejszych asymilatorów Kazimierza Sterlinga
(bezczelnie pominiętego w drugim tomie „Słownika Judaistycznego”)
szczególnie mocno potępiono wszystkie projekty zmierzające do
zapewniania środowiskom żydowskim pozycji państwa w państwie,
począwszy od osławionych nikczemnych koncepcji Judeo-Polonii.
Sterling potępił również rozliczne nietaktowne wystąpienia
Żydów wobec Polaków i „hałaśliwą propagandę
nacjonalistyczną, prowadzoną przez żargonowe pisma żydowskie”.
(Por. „Pamiętnik I Zjazdu Zjednoczenia Polaków Wyznania
Mojżeszowego Wszystkich Ziem Polskich”, Warszawa 1919, s. 28).
Uczestnicy
zjazdu zdecydowanie odcinali si od wszystkich tych Żydów, którzy
ustosunkowali się obojętnie lub wręcz niechętnie do sprawy
polskiej, zwłaszcza na Kresach Wschodnich. Tym mocniej uwypuklano za
to postawy tych osób pochodzenia żydowskiego, które jednoznacznie
zaangażowały się po stronie walczącej Polski, tak jak ówczesny
rektor Uniwersytetu Lwowskiego prof. Adolf
Abraham Beck oraz przywódca żydowskiej młodzieży
Gerfein. Podobną wymowę wyrażały liczne depesze i listy
nadesłane do uczestników zjazdu, Typowe pod tym względem były
słowa depeszy dr Marka Amsztajna z Lublina: „Potępiając
wszelkie roszczenia nacjonalistów żydowskich z całego serca witam
Zjazd, dążący do podporządkowania Żydów idei państwowości
polskiej”. Na zakończenie trzydniowego zjazdu wszyscy jego
uczestnicy wznieśli okrzyk „Niech żyje Polska”. Jakże brak nam
dziś takich Żydów w czasach prosperowania A. Michnika, D.
Warszawskiego, P. Śpiewaka, czy A. Holland!
Liczni
asymilatorzy zdobyli wysokie pozycje w życiu
publicznym Drugiej Rzeczypospolitej. Świetną karierę zrobił m.in.
Henryk Janusz Rajchman (1893--1951), były oficer Legionów,
major dyplomowany WP. Już w grudniu 1922 r. należał do grupy
piłsudczyków, która przejęła centralne ogniwa aparatu
państwowego bezpośrednio po zamordowaniu prezydenta Gabriela
Narutowicza. W latach 1933-1934 Rajchman był wiceministrem, a w
latach 1934-1935 ministrem handlu i przemysłu. Później w czasach
wojny należał w lipcu 1943 r. do współzałożycieli Instytutu
Józefa Piłsudskiego w Ameryce. Prawdziwym skandalem był fakt, że
ten tak wybitny Żyd - asymilator został całkowicie pominięty w
tendencyjnym, opracowanym z żydowskich pozycji nacjonalistycznych
„Słowniku Judaistycznym”, wydanym w Warszawie w 2003 r.
Bardzo
wpływową pozycję w życiu publicznym Drugiej Rzeczypospolitej
zdobył również inny asymilator, prawnik, poseł i senator Henryk
Loevenherz. W czasie pierwszej wojny światowej był on
aktywnie zaangażowany w akcji na rzecz Legionów Polskich. Później
w czasie walk polsko-ukraińskich o Lwów, zachował się
zdecydowanie odmiennie od postawy większości Żydów lwowskich,
akcentujących swą neutralność w czasie walk lub wręcz
wspierających Ukraińców. Był zdecydowanie zaangażowany po
stronie polskiej. Jako delegat Polskiej Partii Socjaldemokratycznej
był współtwórcą i członkiem
Rady Naczelnej Obrony Lwowa. Później został odznaczony
Krzyżem Obrony Lwowa z mieczami i honorową odznaką „Orlęta”.
Po wojnie w czasie konferencji pokojowej w Wersalu prowadził
zabiegi o korzystne dla Polski ustalenie jej wschodniej granicy.
Uznał stanowisko PPS za nie dość zdecydowanie popierające polską
rację stanu i ostatecznie wystąpił z PPS przed wyborami sejmowymi
w 1922 r. Odtąd coraz bardziej przesuwał się na prawo, popierając
koncepcje Piłsudskiego. Od 1928 r. był wiceprezesem Instytutu Badań
Spraw Narodowościowych w Warszawie,. W 1930 r. został wiceprezesem
klubu parlamentarnego BBWR i przewodniczył senackiej Komisji Spraw
Zagranicznych. Przewodniczył również polskiej grupie Unii
Międzyparlamentarnej. Był współzałożycielem i prezesem
Towarzystwa Przyjaciół Ligi Narodów. Ten wybitny Żyd, polski
patriota, podobnie jak Rajchman, został skandalicznie pominięty we
wspomnianym „Słowniku Judaistycznym”.
W
odniesieniu do Drugiej Rzeczypospolitej niejednokrotnie upowszechnia
się fałszywe informacje o różnych wymyślonych przejawach
dyskryminacji Żydów, głosząc, jakoby nie było wówczas w Polsce
Żydów profesorów. Kłamano tak, pomimo faktu, że w II RP było
wielu znaczących profesorów pochodzenia żydowskiego, choćby
profesorowie Szymon Askenaqzy, Marceli Handelsman, Ludwik
Hirszfeld. Szczególnie chętnie nagłaśniano oszczerstwo,
jakoby Żyd nie mógł być oficerem w polskiej armii. Tak twierdzono
np. w wydanej w w 1987 r. w Niemczech obszernej publikacji E. R.
Wiehna „Kaddish” o zagładzie Żydów na terytorium Polski. W
Polsce do najgorszych oszczerców na ten temat należał związany z
„Gazetą Wyborczą” lewak i szowinista żydowski Dawid
Warszawski, syn wypróbowanego agenta sowieckiego w USA Geberta.
(Por. moją książkę „Czerwone Dynastie” ). Warszawski w
dodatku „Ex libro” do „Życia Warszawy” z 26 lipca 1996 r.
w tekście pt. „Biedni chrześcijanie patrzą na Kielce” posunął
się do oszczerstwa, iż w „w Polsce międzywojennej Żyd nie
mógł prawie nigdy zostać wyższym urzędnikiem, oficerem,
sędzią”. (Podkr.-JRN). Oszczerstwo Warszawskiego o
tym, że Żyd „nie mógł prawie nigdy” zostać oficerem
najlepiej obala przypominana przez licznych autorów informacja, że
w Katyniu zginęło około 400 oficerów - Żydów. Dodajmy do tego
choćby wspomnienia pisarza żydowskiego pochodzenia Mariana
Brandysa, który pisał, że w jednym z niemieckich obozów było
wraz z nim około 80 oficerów pochodzenia żydowskiego.
Wielu
z oficerów żydowskiego pochodzenia, na ogół wywodzących się ze
środowiska asymilatorów zaczęło karierę wojskową jeszcze w
legionach Piłsudskiego. Tak jak choćby podpułkownik WP A.
Bertold (Menkes) Merwin, autor wydanej w 1915 r. w Wiedniu
książki „Legiony w Karpatach”, a wspólnie z J.
Kaden-Bandrowskim książki „Polnische Legionen 1914-1915”.
(Por. szerzej na temat działalności twórczej B. Merwina, w tym
jego książki „Syjoniści”, ostrzegającej Polaków przed
zakamuflowanymi wrogami Polski - w mojej publikacji „Przemilczani
obrońcy Polski”, Warszawa 2003, ss. 30-31). Andrzej
Wróblewski, znany krytyk teatralny pochodzenia żydowskiego,
autor jednej z obiektywniejszych książek o stosunkach polsko -
żydowskich „Być Żydem”, pisał na temat marszałka Józefa
Piłsudskiego: „Był gwarantem praw obywatelskich dla Żydów. W
organizowanych przez niego Legionach, które stanowiły zaczątek
armii polskiej, nie pytano o pochodzenie. Byli tam oficerowie Żydzi
i to w najbliższym jego otoczeniu. Do ostatniej wojny przetrwał na
ważnym stanowisku dowódcy krakowskiego okręgu wojskowego generał
Bernard Mond, Żyd”.
Generał
brygady Bernard Stanisław Mond był chyba najsłynniejszym
wojskowym żydowskiego pochodzenia w armii II RP. W listopadzie 1918
r. był dowódcą odcinka „Cytadela” w walce z Ukraińcami we
Lwowie. Od lipca 1920 r. dowodził 205. pułkiem piechoty w czasie
walk z bolszewikami nad Wkrą, Niemnem i na Grodzieńszczyźnie. W
1939 r. dowodził 6. dywizją piechoty w walkach pod Pszczyna i w
bitwie w Lasach biłgorajskich. Polonijny działacz Australii Marian
Kałuski w ciekawej, ale przemilczanej w Polsce, książce „W
podzięce i ku pamięci Jankielom” (Warszawa 2001, ss. 88 i
148) wymienił dwóch innych zasłużonych generałów żydowskiego
pochodzenia: Jakuba Mariana Krzemińskiego i Wilhelma
Rückemanna. J. M. Krzemiński już w czerwcu 1919 r. uzyskał
stopień generała brygady, w latach 1926-1930 był prezesem
Najwyższego Sądu Wojskowego, a od 1930 do 1939 r. prezesem
Najwyższej Izby Kontroli. W. Rückemann, generał brygady od 1933
r., w 1939 r. został dowódcą Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP-u).
Znacząca
karierę w życiu Drugiej Rzeczypospolitej zrobił Mieczysław
Kaplicki (pierwotnie Maurycy Kapellner), działacz
społeczno-polityczny, lekarz dermatolog. Kaplicki ukończył
kampanie 1914-1916 w Legionach w stopniu podpułkownika. Od 1926 r.
kierował zza kulis całą polityką komunalną w Krakowie. W 1933 r.
został wybrany prezydentem Krakowa. Kolejny raz wybrany prezydentem
Krakowa w 1934 r., zarządzał nim do lutego 1939 r. Według
przywódcy opozycji z PPS - J. Stańczyka Kaplicki miał jako
prezydent wielkie zasługi dla miasta. Inny oficer żydowskiego
pochodzenia - płk. Mieczysław Wyżeł- Ścieżyński doszedł
do funkcji szefa Agencji Prasowej i Publicystycznej „Iskra”.
Asymilator - podpułkownik Anatol Minkowski został dyrektorem
Polskiego Instytutu Rozrachunkowego. Jego brat - Paweł Minkowski,
jeden z najbardziej wpływowych posłów BBWR, od 1930 r. był
przewodniczącym Komisji Przemysłowo-Handlowej w Sejmie.
Znamienne,
że zarówno prezydent Krakowa M. Kaplicki, jak i płk. M.
Wyżeł-Ścieżyńskii, ppłk A. Minkowski i poseł P. Minkowski
zostali całkowicie pominięci w „Słowniku Judaistycznym”.
Pominięty został również inny wybitny polski patriota pochodzenia
żydowskiego Anatol Muhlstein zaprzyjaźniony z J. Pilsudskim - przez
lata dyplomata II RP. W tym samym „Słowniku” nie zabrakło
jednak miejsca dla najgorszych zbrodniarzy żydowskiego pochodzenia,
katów Polaków: J. Bermana, L. Brystygierowej, J. Różańskiego
(Goldberga). Czyżby ci żydowscy zbrodniarze byli bliżsi
żydowskim nacjonalistom redagującym „Słownik Judaistyczny” od
wybitnych polskich patriotów pochodzenia żydowskiego? Pikanterii
całej sprawy dodaje fakt, że tych tak rażących dysproporcji i
pominięć nie dopatrzyli się sponsorzy „Słownika
Judaistycznego”: Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej,
Ministerstwo Kultury i Sztuki, Ministerstwo Spraw Zagranicznych,
Komitet Badań Naukowych, Gmina Warszawa Centrum, Polski Komitet do
Spraw Unesco i in. I tak to polskie publiczne pieniądze wydaje się
na dofinansowywanie publikacji przygotowanej z żydowskich pozycji
nacjonalistycznych i świadomie pomijających polskich patriotów
żydowskiego pochodzenia. W jakim kraju my żyjemy?
Zdecydowanie
najlepszy ówczesny polski tygodnik kulturalny „Wiadomości
Literackie”, znakomicie redagowany przez polskiego wydawcę
żydowskiego pochodzenia, Mieczysława Grydzewskiego,
miał wśród swych współpracowników całą plejadę wybitnych
twórców z nurtu Żydów asymilatorów, w tym Antoniego
Słonimskiego i Juliana Tuwima. Ich działania i wielka
integracja z polskością budziły jednak skrajną agresywną niechęć
żydowskich szowinistów, atakujących ich wciąż za rzekomą
„kulturalną i naukową dezercję” z życia żydowskiego,. Ataki
te wywołały w końcu bardzo ostre riposty rozzłoszczonego na
żydowski fanatyzm świetnego pisarza, poety i felietonisty,
Antoniego .Słonimskiego. Żona Jarosława Iwaszkiewicza -
Anna Iwaszkiewiczowa zanotowała w swym dzienniku pod datą 15
września 1923 r., jak Słonimski, skrajnie poirytowany żydowskimi
atakami i nietolerancją wobec Żydów asymilatorów, wykrzyknął w
pewnej chwili: „Psiakrew, żydostwo się panoszy, jestem
Polakiem, katolikiem i endekiem”. (Podkr.-JRN). Paradoksalnie
mocne słowa ze strony intelektualisty żydowskiego pochodzenia! W
niewiele miesięcy później Słonimski szczególnie dotkliwie odczuł
na własnej skórze skutki wybujałej drażliwości narodowej
niektórych Żydów z kręgów artystycznych. Stało się to po
opublikowaniu przez niego artykułu negatywnie oceniającego wystawę
prac Henryka Berlewiego, otwartą w marcu 1924 r. Natychmiast
znalazła się grupa Żydów, którzy oskarżyli Słonimskiego o
antysemityzm (!) z powodu krytyki prac artysty żydowskiego. A.
Iwaszkiewiczowa odnotowała w swych dziennikach uwagi o starciu
Słonimskiego z generacją żydowskich artystów, „którzy swą
ordynarnością i blagą starają się tyle hałasu urządzić w
Warszawie”. Komentowała: „Zawsze nie znosiłam całej tej bandy
i nigdy nie chciałam, żeby mi kogokolwiek z nich przedstawiano.
Oni po prostu wszyscy nie mogą znieść i strawić tego, że Tolek
(Słonimski-JRN) czuje się Polakiem. Nie mogą mu wybaczyć tego, że
w ich produkcjach wytknął im wszystkie charakterystyczne cechy
narodowe. Tolek mówi, że najwięcej w tym wszystkim oburza go i
irytuje ta niesłychana bezczelność, i to, że według nich są
nietykalni. Można krytykować wszystkich: Francuzów, Niemców,
Rosjan, ale nie Żydów”. (Por. A. Iwaszkiewicz: „Dzienniki”,
Warszawa 1993, s. 36 ).
Oburzony
na fanatycznych żydowskich krytyków, Słonimski opublikował
wówczas w „Wiadomościach Literackich” (nr 35 z 31 sierpnia
1924 r.) bardzo głośny wówczas artykuł: „O drażliwości
Żydów”. Napisał w nim wprost, bez ogródek: „Prócz
wstrętu, budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek
Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na
szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem
świata. Naród który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam
potrafi najsilniej nienawidzić”. (Podkr.-JRN).
Przeciw
kłamstwom o dyskryminowaniu Żydów w Drugiej Rzeczypospolitej
Zagraniczni
i krajowi propagatorzy antypolonizmu upowszechniają oszczerczą
wizję Drugiej Rzeczypospolitej jako kraju „antysemickiego,
skompromitowanego okrutnymi prześladowaniami Żydów”, a nawet
licznymi pogromami. Niektórzy z rzeczników żydowskiego
antypolonizmu, typu Celii S. Heller czy Pawła Korca
(przed wyjazdem na Zachód dogmatycznego historyka marksistowskiego,
stryja b. męża prof. Jadwigi Staniszkis) posuwają się
wręcz do stwierdzeń, iż atmosfera antyżydowskich prześladowań w
Polsce międzywojennej rzekomo przygotowała „odpowiedni” grunt
dla eksterminacji Żydów przez nazistowskie Niemcy, zepchnęła
biednych Żydów na „skraj katastrofy”. (Szerzej przedstawię te
żydowskie oszczerstwa w drugiej części mego szkicu). Absurdalnym
kłamstwom tego typu zaprzeczali zarówno uczciwi autorzy żydowscy
typu słynnego asymilatora Józefa Lichtena, jak i liczni
obiektywni zachodni badacze polskiej historii (m.in. prof. N.
Davies, Richard C. Lukas ). Już w latach 20. i 30.-tych
XX wieku nie brakowało wybitnych autorów zachodnich, piętnujących
skrajne filosemickie fałsze antypolonizmu m.in., słynny pisarz
angielski Gilbert Keith
Chesterton, Karol Sarolea z Edynburga, ambasador Francji w
Polsce Leon Noel.
Angielski
autor Raymond Leslie Buell tak pisał w wydanej pod koniec
lat 30. XX wieku książce o Polsce na temat stosunku Polaków do
Żydów: „Podczas gdy niektórzy Żydzi twierdzą, że rząd
przeszkadza w asymilacji, niewiele jest wątpliwości, że
najpotężniejszym czynnikiem oddzielającym Żydów od Polaków
jest typ ortodoksji, która dominowała u wielkiej części
żydowskiej ludności. Zagraniczny obserwator jest bez wątpienia
uderzony przez gotowość zwykłego Polaka do akceptowania
zasymilowanego czy ochrzczonego Żyda jako równego sobie. W
departamentach rządu, w armii, bankach i w gazetach znajdują się
ochrzczeni Żydzi na ważnych stanowiskach. Klasa, która w
nazistowskich Niemczech jest poddana bezwzględnym prześladowaniom,
w Polsce jest w pełni akceptowana (...) w polskiej postawie wobec
Żydów widać w mniejszym stopniu spojrzenie ze względów rasowych
niż u innych narodów”. (Por. R. L. Buell:
„Poland, key to Europe”, London 1938, s. 296).
Ambasador
L. Noel o złożoności problemu żydowskiego w Polsce
Problemy
stosunków polsko-żydowskich w Drugiej Rzeczypospolitej były
ogromnie skomplikowane i trudne do rozwiązania. Jakże wymowne pod
tym względem były uwagi ambasadora Francji w Polsce lat 30--tych
Leona Noela. Pisał on: „W 1935 r. ilość Żydów w Polsce
przekraczała trzy i pół miliona na przeszło 33 miliony ogółu
ludzi (...) Ten, kto w okresie międzywojennym nie podróżował po
dawnych zaborach rosyjskim i austriackim, kto nie widział w każdej
większej wsi, miasteczku czy mieście, niezliczonej ilości Żydów
pomieszanych z ludnością chrześcijańską i żyjących z niej,
Żydów brudnych, brodatych, wynędzniałych, nerwowo poszukujących
jakiegokolwiek zarobku lub stojących na progu domostw i pogrążonych
w marzeniach mesjanistycznych czy kupieckich, ten nie zrozumie nigdy,
czym był w rzeczywistości problem żydowski w Europie. Wielkie
mocarstwa okazały się bardzo nieprzewidujące, nie zająwszy się
nim w odpowiednim czasie. W tych okolicach Żydzi opanowali
całkowicie niektóre rzemiosła (....) Kwestia żydowska była
zatem sprawą nie tyle wyznaniową i rasową, lecz raczej społeczną,
gospodarczą”. (Por. L. Noel: „Agresja niemiecka na Polskę”,
Warszawa 1966, ss. 32,330.,
Uczciwi
żydowscy i zagraniczni obserwatorzy sytuacji Żydów w Polsce dobrze
widzieli, o ileż lepszy był prawdziwy obraz ich losu od obrazu
kreślonego przez krajowych i zagranicznych wrogów Polski. By
przypomnieć w tym względzie jakże wymowne zapiski z dziennika
niemieckiego Żyda z Wrocławia - Waltera Tauska „Dżuma w
mieście Breslau”. Oto, co pisał on np. na s. 66 pod data 14
marca 1933 r.: „Polska nie zna pojęcia „wschodni Żyd”, bo
każdy polski Żyd jest obywatelem polskim ochranianym przez swój
rząd”. Pod datą 4 kwietnia 1933 r. Tausk pisał: „W Katowicach
odbyły się masowe demonstracje przeciw Rzeszy niemieckiej i jej
rządowi. W obronie Żydów! I to się dzieje w Polsce! Na s. 83
pod datą 1 maja 1933 r. Tausk pisał: „W Polsce trwają zebrania
protestacyjne (...) Rząd Polski jest na wskroś filosemicki i to
mówi samo za siebie”.
Dlaczego
więc w tej sytuacji i tak niektórzy Żydzi polscy piętnowali
stosunki w Polsce?
Może najlepiej wyjaśni to zapisane pod datą 15
maja 1936 r. inne stwierdzenie Tauska, który jak widać aż za
dobrze poznał różnych ówczesnych J. T. Grossów: „Wśród
Żydów znowu rej wodzą „100-procentowi” Żydzi ze wschodniej
Europy, przede wszystkim polscy Żydzi, ci nadsyjoniści, którzy
wszędzie na kuli ziemskiej wytwarzają antysemityzm”.
(Podkr.-JRN). (Por. W. Tausk: „Dżuma w mieście Breslau”, wybór,
przekład i oprac. R. Kincel), Warszawa 1973, s. 155).
Co
przemilczał Marek A. Chodakiewicz?
Nie
mogę zrozumieć, dlaczego tak bardzo po macoszemu jest od
dziesięcioleci traktowana w Polsce problematyka stosunków
polsko-żydowskich w Drugiej Rzeczypospolitej. Na Zachodzie ukazały
się na ten temat liczne książki, niestety głównie pisane przez
autorów żydowskich deformujących prawdziwy obraz losów Żydow w
ówczesnej Polsce (vide choćby książki Heller i Korca ). W Polsce
poza ciekawymi wycinkowymi obrazami sytuacji Żydów, choćby w
tekstach M. Ryby czy Z. Zaporowskiego ciągle brak pełnej syntezy
historii stosunków polsko-żydowskich w latach 1918-1939.
Niestety w żadnym stopniu nie spełnia tej roli opracowany
przez Marka A. Chodakiewicza 90 -stronicowy zapis tej
historii w jego grubaśnej książce „Żydzi polscy 1918 – 1955”,
Warszawa 2000. Chodakiewicz jest niewątpliwie dobrym badaczem
historii stosunków polsko-żydowskich czasu drugiej wojny światowej
i pierwszych lat powojennych; ma w tych sprawach wiele do
powiedzenia. Niestety, jak to już pisałem w „Nowych kłamstwach
Grossa” (Warszawa 2006, s. 6) wyraźnie nie ma pojęcia o
prawdziwej historii lat 1918 -1939. Jako specjalista badający
od dziesięcioleci tematykę stosunków polsko-żydowskich muszę
niestety skonstatować, że to, co Marek A. Chodakiewicz napisał
na około 90 stronach swej książki o stosunkach polsko-żydowskich
w latach 1918-1939, jest niebywałym wprost partactwem, wynikającym
z prawdziwie nikłej jego wiedzy o historii tamtego okresu.
Faktycznie pominął 95 proc ważnych informacji do historii
tego okresu. Zacznę od tego, że Chodakiewicz nie napisał ani
jednego zdania o tak ważnym temacie jak żydowskie działania
odśrodkowe wobec państwa polskiego w pierwszym okresie
kształtowania naszej niepodległości po listopadzie 1918 r. Nie
dowiemy się u Chodakiewicza dosłownie nic o poparciu środowisk
żydowskich dla Ukraińców, Litwinów, czy Niemców w sporze o
granice z Polską. Nie dowiemy się nic o wielkiej żydowskiej
antypolskiej kampanii propagandowej w czasie konferencji w Wersalu,
czy o antypolskiej roli Namierowskiego-Namiera przy boku Lloyd
George’a. Nie dowiemy się nic o narzuceniu nam przez naciski
żydowskie krzywdzącego traktatu mniejszościowego,
traktacie krytykowanym m.,in. przez uczciwych polskich patriotów
żydowskiego pochodzenia. Nie dowiemy się o tak szerokich
rozmiarach żydowskiego wsparcia dla najazdu bolszewickiego.
Chodakiewicz nie zatroszczył sie nawet o pokazanie wielkich
podziałów wśród środowisk żydowskich w stosunku do Polski, nie
pokazał sylwetek czołowych przedstawicieli dwóch głównych nurtów
polityki żydowskiej w tej sprawie. Myślę tu o przywódcy
absolutnie wrogiego Polsce nurtu I. Grünbaumie i przywódcy nurtu
Żydów, chcącego dogadania się z Polską - Leo Reichu. Z książki
Chodakiewicza czytelnik nic się nie dowie o bardzo przychylnej dla
Żydów polityce Józefa Piłsudskiego i powołanego przez niego w
1926 r. pierwszego rządu Bartla,. Nie dowie się o udzieleniu w
Polsce schronienia 600 tysiącom Żydów, uciekających z Rosji w
czasie rosyjskiej wojny domowej i po jej zakończeniu. Nie dowie się
też o nazbyt pochopnym przyznaniu im polskiego obywatelstwa. Nie
dowie się o tak ważnych sprawach jak kolejne misje zagraniczne dla
zbadania sytuacji Żydów w Polsce - misji Morgenthau i M. Samuela.
Nie dowie się o stworzonym z
inicjatywy I. Grünbauma Bloku Mniejszościowym, godzącym w interesy
Polski, Nie dowie się również nic o zdradzieckiej antypolskiej
roli czołowych żydowskich komunistów: Feliksa
Kona, Józefa Unszlichtga czy Adolfa Warskiego.
Z
książki Chodakiewicza nie dowiadujemy się nic o roli Żydów -
asymilatorów w życiu publicznym (generał Mond, prezydent Krakowa
Kaplicki, minister Rajchman), w życiu kulturalnym („Wiadomości
Literackie” - najlepszy polski tygodnik kulturalny, zdominowany
przez Żydów, takich jak A. Słonimski, czy J. Tuwim). Nie dowiemy
się nic o roli w życiu naukowym takich historyków jkak
profesorowie Szymon
Askenazy, Marceli Handelsman czy
słynny lekarz profesor Ludwik
Hirszfeld.
Nie dowiemy się o burzliwych sporach sejmowych wokół tematyki
żydowskiej, i to zarówno sporach między posłami polskimi i
żydowskimi, jak i sporach między żydowskimi antypolskimi
fanatykami typu I. Grünbauma z żydowskimi rzecznikami dogadania
się z Polską, typu L. Reicha. Nie dowiemy się prawie nic o
wybitnych zachodnich i żydowskich autorach prostujących kłamstwa o
rzekomej dyskryminacji narodowościowej i rasowej Żydów w Polsce
lat 1918-1939. Nie dowiemy się nic o ostrych wystąpieniach
policjantów sanacyjnych i polityków polskich przeciwko środowiskom
narodowym w związku z ich akcjami wobec Żydów. Nie dowiemy się o
niebywałej wprost wyjątkowości praw żydowskich w Polsce na tle
ogromnej części innych krajów Europy, o czym pisali tak wybitni
żydowscy badacze historii lat 1918-1939 jak profesor E. Mendelsohn
czy prof.
J. Goldberg.
Nie dowiemy się o wypędzeniu do Polski w
październiku 1938 roku przez Niemców w ramach tzw. Polenaktion
ok. 17 tysięcy Żydów nie posiadających obywatelstwa niemieckiego,
i o udzieleniu im schronienia w Polsce po pobycie w obozie
internowania w Zbąszyniu.
Z
tekstu M. A. Chodakiewicza dowiemy się za to wiele rzeczy nie
mających nic wspólnego z poruszanym tematem - np. co staruszek K.
Marks myślał o Żydach, o encyklice papieża Leona XIII z 1884 o
liberałach, o stosunku Hitlera do Kościoła, o separacji
etniczno-rasowej w USA, o bójkach między chłopami w Godziszewie, o
antyżydowskich ekscesach w Londynie w 1935 r, etc., etc. Wszystko
to typowe temaciki zapchajdziury, mające przesłonić nikłą wiedzę
Chodakiewicza o historii lat 1918-1939.
.
Przedstawiany
przeze mnie w tym i w kolejnych numerach „Magna Polonii”
kilkuczęściowy szkic o stosunkach polsko-żydowskich w Drugiej
Rzeczypospolitej stanowi próbę wypełnienia wielkich luk badawczych
w tej tematyce. Chciałbym, by ten szkic stał się podstawą do
otwarcia szerszych tak potrzebnych badań na ten temat. Faktyczny
obraz stosunków polsko-żydowskich w Drugiej Rzeczypospolitej jest
dużo sympatyczniejszy dla Polski niż to, co na ogół jest dotąd
przedstawiane w większości publikacji krajowych i zagranicznych.
Najwyższy czas, by sprostować niektóre krzywdzące dla nas opinie,
a zarazem pokazać całą złożoność ówczesnej sytuacji.
Zgadzam się z Panem Profesorem całkowicie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję,że tak późno odkryłem tę wspaniałą stronę.Serdeczne pozdrowienia dla Pana Profesora!
OdpowiedzUsuńWitam .Panie Profesorze wiecej niż sto lat życia życze.Wykonuje pan piękną ważną pracę. Pozdrawiam i zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuń