))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

środa, 13 grudnia 2017

Przerażające i nonsensowne odsunięcie premier B. Szydło (I)

Przerażające i nonsensowne odsunięcie premier B. Szydło (I)

W dniu 7 grudnia 2017 r. kierownictwo PiS popełniło koszmarny błąd, decydując się na zastąpienie bardzo dobrej premier Beaty Szydło na rzecz bankiera i technokraty Mateusza Morawieckiego. Obawiam się, że dzień ten zapisze się jako jedna z czarniejszych kart historii Polski po 1989 r. Dzielna córka górnika Beata Szydło była bardzo odważną reformatorką, bijącą na głowę swymi konsekwentnymi wystąpieniami partacza i hamulcowego Andrzeja Dudę. Dość przypomnieć jej wspaniałe wystąpienie w obronie Polski na wrogim terenie wśród lewaków w parlamencie UE w Strasburgu czy inne wystąpienie „Obudź się Europo!” nie mówiąc o licznych ostrych potępieniach targowickiej opozycji. Jest osobą ogromnie wrażliwą w sprawach społecznych, czym zyskała sobie tym większe poparcie środowisk dotychczas poniżanych i wykluczonych z życia. Cieszy się coraz większą popularnością, bardzo znacząco przewyższającą jej następcę Mateusza Morawieckiego.

Długi marsz Beaty Szydło - etapy kariery

W przeciwieństwie do Mateusza Morawieckiego, który po kilkunastu latach bycia bankierem od razu awansował na wicepremiera Beata, Szydło ma za sobą długi marsz przez różne stanowiska, począwszy od najmniejszego. Według Wikipedii : „W latach 1989–1995 była doktorantką na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UJ. W 1997 ukończyła studia podyplomowe dla menedżerów kultury w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, a w 2001 w Akademii Ekonomicznej w Krakowie – zarządzanie samorządem terytorialnym w Unii Europejskiej. Od 1987 do 1995 pracowała jako asystent w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa, następnie kierowała działem merytorycznym w Libiąskim Centrum Kultury w Libiążu. W latach 1997–1998 była dyrektorem ośrodka kultury w Brzeszczach. W 1998 objęła stanowisko burmistrza Brzeszcz, które zajmowała do 2005. Pełniła także funkcję radnej powiatu oświęcimskiego z listy Akcji Wyborczej Solidarność (1998–2002). W 2002 została wybrana do sejmiku małopolskiego z listy Wspólnoty Małopolskiej], jednak zrezygnowała z mandatu, pozostając na stanowisku burmistrza. W 2004 została wiceprezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w gminie Brzeszcz”. W przeciwieństwie do Morawieckiego, który dołączył do rządu PiS-u po jego zwycięstwie wyborczym w 2015 r. , a przedtem był w ciele doradczym D. Tuska Szydło od 12 lat, tj. od 2005 r. jest związana z PiS-em. Początkowo w 2005 r. PiS-owcy w jej rodzinnej miejscowości wyraźnie ją blokowali, ale poznał się na niej Zbigniew Ziobro i wstawił ją na listę wyborczą. I znów dane za Wikipedią: „Z listy tej partii (PiS-JRN) została wybrana na posła V kadencji z najlepszym wynikiem w okręgu chrzanowskim (14 447 głosów). (...)W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz drugi uzyskała mandat poselski, otrzymując 20 486 głosów. 24 lipca 2010 została wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości. W wyborach do Sejmu w 2011 z powodzeniem ubiegała się o reelekcję, dostała 43 612 głosów (...).. W trakcie kampanii w związku z wyborami prezydenckimi w 2015 kierowała sztabem wyborczym kandydata swojej partii Andrzeja Dudy, który te wybory wygrał”. Bardzo wysoko oceniano jej rolę w zwycięstwie Dudy, jej dynamikę i pracowitość. Sam Duda stwierdził kiedyś, że nie wygrałby bez Szydło, co nie przeszkodziło mu w całkowitym skonfliktowaniu się z premier Szydło w czasie swej prezydentury. ( Według niektórych mediów Duda nawet naciskał na Kaczyńskiego na rzecz usunięcia Szydło. A przy okazji mianowania Morawieckiego premierem powiedział: „To jest mój premier!”.A to jest co najmniej niepokojące jak kogoś chwali nieudacznik i hamulcowy Duda...) .

Od początku premierostwa Szydło miała bardzo trudne zadanie, bo żaden premier nie miał do czynienia z tak zhisteryzowaną, totalną opozycją. Umiała sobie jednak radzić i twardo polemizować z atakami PO i Nowoczesnej. I robiła swoje. To jej przede wszystkim zawdzięcza się realizację tak skutecznej polityki socjalnej 500 plus ,etc. Równocześnie - jak już wcześniej wspomniałem- świetnie radziła sobie w starciach z nagonkami luminarzy UE. Niestety przez cały czas rządów miała do czynienia z cichym podkopywaniem ze strony wicepremierów M. Morawieckiego i Piotra Glińskiego, z których każdy marzył o wysadzeniu Szydło z siodła i zostaniu szefem rządu. (Port. uwagi J. Rokity o ciągłym konflikcie miedzy B. Szydło a M. Morawieckim od początku rządów PiS-u w tygodniku „w Sieci” z 11 grudnia 2017 r.). Konflikty między Szydło a Morawieckim dotyczyły w znacznej mierze obsady spółek. Stałym sojusznikiem Szydło w przepychankach z Morawieckim był minister Z .Ziobro. Ciekawe, że premier Szydło wygrała z Morawieckim w rywalizacji o tytuł „Człowieka Roku” Forum Ekonomicznego w Krynicy w 2017 roku. Jak się więc okazało nawet przedsiębiorcy mają więcej zaufania do Szydło niż do Morawieckiego. W tym samym 2017 roku Szydło znalazła się na 10 miejscu w rankingu 22 najbardziej wpływowych kobiet w polityce według „Forbesa”, plasując się jednocześnie na 31. miejscu listy 100 najbardziej wpływowych kobiet świata sporządzonej przez ten magazyn.. (H. Clinton w tym rankingu znalazła się dopiero na 65 miejscu ). Szydło otrzymała „Specjalny Polski Kompas 2016”, przyznaną przez „Gazetę Bankową”. W 2017 została wyróżniona nagrodą „Prawda-Krzyż-Wyzwolenie” Ruchu Światło-Życie (za wprowadzanie w życie narodu katolickiej nauki społecznej, zwłaszcza w zakresie wspierania rodzin.) Aż wreszcie udało się wygrać z nią Morawieckiemu, jak się zdaje głównie dzięki naciskom lobby bankierskiego z USA, mimo jej tak wielkiej osobistej popularności osobistej i bicia pod tym względem na głowę Morawieckiego. Warto przypomnieć publikowany w „SuperExpressie” z 1 grudnia sondaż :Kto byłby najlepszym premierem: B. Szydło -67%,M. Morawiecki- 12 proc. Moja żona uczestniczyła w jakimś sondażu telefonicznym 7 grudnia 2017 r. I znów Szydło zdeklasowała w nim Morawieckiego.
Głosy publicystów i szefa „Solidarności” z krytyką odsunięcia B. Szydło z premierostwa
Muszę tu podpisać się oburącz pod pięknym tekstem red. Aldony Zaorskiej: „Beata Szydło - najlepszy premier i kandydat na prezydenta” w najnowszej „Warszawskiej Gazecie” (nr z 8 grudnia 2017 r.) Red. Zaorska nazwała tam premier Szydło „Beata Lwie Serce” i akcentowała: „Zastąpienie młodym Morawieckim obecnej premier byłoby koszmarnym błędem. Jeśli Jarosław Kaczyński poważnie myśli o utrzymaniu władzy przez PiS, nie powinien ulegać podszeptom otaczającej go polityczno - medialnej kliki i w żadnym wypadku nie pozbywać się Beaty Szydło. Pomijając jej zasługi jako premiera, powinna pozostać na swym stanowisku, jeszcze z jednego powodu. Jest ono doskonałą „zaprawą” przed objęciem urzędu prezydenta”.
Przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda skomentował w piątek 7 grudnia 2017 r. w TVP Info tę decyzję Komitetu Politycznego PiS.: „Wypowiem się jako obywatel i wyborca Prawa i Sprawiedliwości, który reprezentuje setki tysięcy elektoratu PiS - kompletnie nie rozumiem tej decyzji. Chcę powiedzieć, że pani premier Beata Szydło to dla mnie najlepszy premier po ‘89 roku.Co można więcej zrobić dla swojej partii, jak nie wygrać wybory, wprowadzić trudne reformy społeczne, chociażby przywrócenie wieku emerytalnego, handel w niedzielę, i wiele innych (spraw-PAP) Dla mnie to decyzja niezrozumiała, oczywiście będziemy współpracować z panem premierem Morawieckim, życzę mu wszystkiego dobrego, ale jeśli ta współpraca ma się tak odbywać, jak chociażby przy trzydziestokrotności (chodzi o projekt ustawy dot. zniesienia górnego limitu składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe); i jeśli taki ma być dialog z premierem Morawieckim jak dotychczas, to w perspektywie widzę ulicę, a nie radę dialogu społecznego. Dziękuję pani premier Beacie Szydło za te wspaniałe dwa lata - powiedział P.Duda i zaznaczył, że dla NSZZ „Solidarność”, takie zmiany w rządzie to „niebezpieczny sygnał, mówiący o tym, że PiS po tych dwóch latach chce iść w kierunku liberalnym, a nie prospołecznym”. 

Red. Piotr Semka napisał w internecie: „Prawicowy elektorat CHCE Beatę Szydło na stanowisku szefa rządu i NIE CHCE Mateusza Morawieckiego w roli premiera. Czy to tak trudno zrozumieć na Nowogrodzkiej? Z kolei naczelny redaktor „Do Rzeczy” Paweł Lisicki zapytuje w najnowszym numerze tego tygodnika (nr z 11 grudnia 2017 r.) w tekście zatytułowanym „Najtrudniejszy egzamin dla Mateusza Morawieckiego”: „Wątpliwości narzucają się same. Dlaczego zmieniać popularną premier po dwóch latach kierowania gabinetem, i to po tym, jak odrzuciło się votum nieufności wobec niej?”.

Z kolei w tygodniku „Sieci” z 11 grudnia 2017 r. ( w tekście „Nasz premier, nowa epoka”) redaktor naczelny tego tygodnika Jacek Karnowski. stwierdził, że: „zwykli wyborcy Prawa i Sprawiedliwości czują się więcej niż skołowani. Bo trudno im zrozumieć, dlaczego Mateusz Morawiecki zastąpił premier Beatę Szydło. Nie wystarczy powiedzieć, że premier Beata Szydło cieszyła się dużą popularnością; zdołała nawiązać z wyborcami kontakt szczególnego rodzaju, oparty na szczerej sympatii i zaufaniu. A to coś i niezwykle rzadkiego, i niezwykle cennego. Gdy bowiem partia rządzi, ocenia się ją poprzez wizerunek szefa rządu; nawet nie poprzez realne dokonania, ale właśnie poprzez wizerunek. Do tego wyborcy intuicyjnie wyczuwali, że szefowa rządu zachowywała się w pełni lojalnie wobec Jarosława Kaczyńskiego, przywódcy całego obozu” .

Redaktor naczelna portalu wPolityce.pl, Marzena Nykiel. pisała w artykule „Dziękujemy” (w Sieci” z 11 grudnia 2017 r.): „Polska nie miała dotąd premiera z tak oddanym elektoratem, potężnym poparciem i zaufaniem wyborców. Beata Szydło zdobyła je tytaniczną pracą, oddaną służbą, niebywałą odwagą, konsekwencją, bezkompromisowością, poświęceniem, opanowaniem i klasą. Sposób, w jaki sprawowała swój urząd i w jaki go złożyła, dowodzi, że jest prawdziwym mężem stanu. Bez względu na wszystko nadrzędna jest dla niej Polska. I właśnie za to kochają ją rodacy. Tym trudniej zrozumieć im zmianę ... Beata Szydło pokazała, jak premier powinien służyć Polsce. Taka pokora i lojalność to rzadkie cechy u polityków. Już dziś internauci mówią o „standardzie Szydło”. (...) Udziałem Beaty Szydło są przecież dwie wygrane kampanie - prezydencka i parlamentarna. Tuż po nich nastąpiły dwa wyczerpujące lata rządów: ciągłe odpieranie ataków opozycji, trudna reforma państwa, obrona Polski za granicą, walka o suwerenność, przywracanie narodowej godności, realizacja rozbudowanych programów społecznych, polityka prorodzinna,, likwidacja mafii Vat-owskich, obniżenie bezrobocia, naprawa budżetu, konsekwentna polityka migracyjna. Wszystkie te dokonania zapisane zostaną na kartach historii w rozdziale premier Szydło. Rządzenie w warunkach ustawicznego ostrzału i prób zaszczucia wymagało żelaznych nerwów. Beata Szydło dawała jednak wyborcom poczucie bezpieczeństwa (...) Premier była gwarantem stabilizacji”.

Red. M. Nykiel krytykowała również sposób odsunięcia premier Szydło. Pisała: „Co takiego się stało, że komitet polityczny PiS pozwolił pani premier odejść? Nowe wyzwania, nowy rozdział, druga polowa meczu, trudne zadania. Dla wielu Polaków brzmi to wszystko mało przekonująco.. Przyczyny są dwie - fatalny moment i brak komunikacji. Rano w Sejmie broniono rządu przed wotum nieufności i chwalono jego dokonania, wieczorem nastąpiła zmiana premiera. Opinia publiczna nie została na tę zmianę przygotowana. Dlaczego nie wytłumaczono powodów ? To poważny błąd, który mógł spowodować rozłam w zjednoczonym dotąd elektoracie., Wyborcy poczuli się oszukani i rozczarowani. (Podkr.-JRN). Stanęli Murem Za Szydło i niejako w opozycji wobec szanowanego przecież wicepremiera oraz ministra dwóch resortów Mateusza Morawieckiego.”.

Z uwag M. Nykiel, które w pełni podzielam, nasuwa sie jeden wniosek: w kierownictwie PiS panuje takie samo zadufanie, że nie liczą się z wrażliwością opinii publicznej. 

Jeszcze ostrzej skrytykował „brzydkie” zachowanie się kierownictwa PiS wobec premier Beaty Szydło zastępca naczelnego redaktora katolickiego tygodnika „Gość Niedzielny” Bogumił Łoziński. Napisał on : „Sposób, w jaki Prawo i Sprawiedliwość przeprowadziło dymisję premier Beaty Szydło, z pewnością odbiega od standardów przyzwoitości. Zabrakło szacunku dla człowieka. W dniu debaty i głosowania byliśmy świadkami szczytów politycznej hipokryzji.(Podkr.-JRN). Oto rano posłowie PiS bronili premier, podkreślając jej zasługi, odrzucili weto, a prezes Kaczyński wręczył jej bukiet kwiatów. Natomiast późnym wieczorem poseł Mazurek ogłosiła, że Beata Szydło złożyła dymisję, a jej następcą będzie Mateusz Morawiecki. Czy można bardziej upokorzyć człowieka? (Podkr.-JRN). Czy nie można było chociaż zaczekać z sygnałami o wymianie szefa rządu do głosowania votum nieufności, a informację o zmianie odsunąć nieco w czasie? Czy wiadomość o z mianie premiera nie powinna pojawić się w innych okolicznościach? W całej tej sprawie po raz kolejny klasę pokazała Szydło, która ani nie dała najmniejszego sygnału, w jak trudnej sytuacji postawiła ja własna partia, ani nie okazała niezadowolenia, zdenerwowania (...) Warto uświadomić likderów PiS, że sposób, w jaki odnoszą się do ludzi, jest istotnym elementem oceniania ich polityki. Czy zapału Polaków w popieraniu PiS nie ostudzi brak szacunku, z jakim partia potraktowała premier Beatę Szydło?” (Podkr.-JRN) (Cyt. za „Polską Niepodległą” z 13 grudnia 2017 r.,str.64).

Z krytyką sposobu postępowania władz PiS wobec premier Szydło wystąpił również red. Krzysztof Karnkowski w tekście „Pęknięcie na starcie” („Gazeta Polska codziennie” z 12 grudnia 2017 r.) .Red. Karnkowski pisał: „Odczucie, że wobec premier zachowano się nie w porządku, jest powszechne i nie należy tego problemu lekceważyć. (Podkr.-JRN), Zwłaszcza, że jak dotąd nie pojawił się żaden przekonujący argument za dokonaną zmianą, nie będący w jakimś stopniu kwestionowaniem dotychczasowej polityki rządu, a więc PiS-u:. Karnkowski pisał również o stylu zmiany premiera: „Sprawę załatwiono niefortunnie, zarówno na poziomie politycznym , jak i medialnym. Zwolennikom PiS-u zabrakło racjonalnego wyjaśnienia, poprzedzonego choć symbolicznym przygotowaniem ich do tak dużej zmiany. Zostali postawieni przed faktem dokonanym a przez pierwsze dni w adresowanym do nich medialnym przekazie nie było miejsca ani na tłumaczenia, ani na wątpliwości. Możliwe, że w ten sposób oddano Mateuszowi Morawieckiemu niedźwiedzią przysługę”..(Podkr.- JRN). To ostatnie zdanie jest szczególnie trafne. Dużą rolę w krytycyzmie wielu Polaków, w tym i mnie, do Morawieckiego, odgrywa nie sympatyczny styl pozbycia się Szydło z premierostwa rządu na rzecz Morawieckiego. Tym bardziej, że wiadomo, iż od dawna Morawiecki jątrzył przeciw niej. Zmianę premiera można było przeprowadzić z dużo większą klasą!. Faktem ilustrującym nastroje w samym klubie PiS-u było stwierdzenie Wojciecha Szackiego w „Polityce” z 13 grudnia 2017 r. „Klub PiS przyjął zmianę przez aklamację, ale to odchodząca premier Szydło dostała owację, a Morawiecki tylko oklaski”.(Podkr.-JRN). Natomiast naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński z wyraźną satysfakcją pisał w tekście z 13 grudnia 2017 r. „Wśród retorycznych konfetti, jakimi prezes i jego towarzysze obsypali Beatę Szydło, jej polityczną egzekucję przeprowadzono bezlitośnie z charakterystycznym dla tej władzy dręczeniem ofiary”.

Pean na cześć „normalnej kobiety i matki” – premier Szydło – wygłosił jeszcze przed jej odwołaniem Leszek Sosnowski we wPolityce: „Intuicja kobieca, widzenie świata prezentowane przez normalną kobietę i matkę uznaję za wielką wartość w tym rządzie”. I radził: „Temu należy się wsparcie, a nie degradacja. Mateusz Morawiecki tego nie wniesie, ma inne walory. Ministrom zaś trzeba przypomnieć, że mają obowiązek pomagać szefowej, a nie ignorować ją, wywyższać się i pysznić swymi sukcesami. Bo tylko zwarty obóz jest silny. O tym powinien ostro przypomnieć prezes, pozbywając się osób prawdziwie nieudolnych, a nawet szkodzących oraz wspierając zdecydowanie panią premier. To jest głos dołów”.

Jak akcentowano na portalu „w Polityce”: Niektórzy zwolennicy PiS sami zwracają uwagę na brak spójności przekazu partii. Ryszard Makowski pisał na portalu wPolityce:: „Najgorszy dla obywatela jest moment, kiedy przestaje rozumieć tych, których popiera. A z taką sytuacją z pewnością mamy do czynienia po odwołaniu premier Beaty Szydło. Wielu żelaznych wyborców PiS nie może wyjść z osłupienia. Po dwóch latach sukcesów dobrej zmiany, zamiast tryumfalnych fanfar mamy koncert na grzebieniu z zapewnieniem, że jest to utwór symfoniczny”.I dodał: „Nawet, jeśli wszystko potoczy się jak najlepiej, warto przeanalizować tę sytuację i dopilnować, żeby nie musiała się powtarzać tak mało elegancka zmiana na najwyższych szczeblach rządu. Naszego rządu”.

Beata Szydło „kochana przez lud, bo taka jak on sam”
Ze swego rodzaju wzruszającym peanem- nekrologiem dla odchodzącej Pani Premier wystąpił redaktor „Polska the Times” Zbigniew Bartuś. W publikowanym 8 grudnia 2017 r. tekście „ Beata Szydło Super PiStar” Bartuś świetnie oddał przyczyny tak wielkiej popularności usuwanej Premier wśród bardzo szerokiego grona ludzi, zwłaszcza warstw uboższych, pisząc: „Trudno mi sobie wyobrazić lepszego premiera rządu PiS niż Beata Szydło. Lepszego z punktu widzenia interesów PiS. (Podkr.-JRN).(...) Śmiem twierdzić, że z punktu widzenia interesów PiS jest to zmiana śmiertelnie groźna. Kupowałem na wyprzedaży koszulę w galerii Echo w Kielcach. Sprzedawczyni -pani Monika -wywnioskowała z karty lojalnościowej, że pochodzę z Oświęcimia.- Tam niedaleko mieszka moja ukochana pani premier? Zna ją pan?- wykrzyknęła. Przytaknąłem. To niech ją pan serdecznie uściska ode mnie! - poprosiła. I zaczęła płakać (...) Zagadnęłam panią Monikę o przyczyny jej miłości do Beaty Szydło. Jej odpowiedź była taka, jak się spodziewałem: samotna matka wychowująca dwoje dzieci zarabiała wcześniej 900 zł miesięcznie, a niedługo po objęciu władzy przez PiS dostała płacę minimalną 2 tys. zł. Potem doszedł zasiłek z 500 plus - na dwoje dzieci. W rok dochody kasjerki wzrosły ponad trzykrotnie. - pani premier Beata przywróciła mi godność- wyznała kobieta. Dodała, że dotyczy to też jej matki sprzątaczki w tej samej galerii: jej stawka godzinowa wzrosła z 6 do 13 zł (...)

Można rzec, że Beata Szydło związała się z wyborcami PiS emocjonalnie, co jest w polityce nie do przecenienia. Ona jest z ludu., ma męża i dzieci, chodzi do kościoła, robi zakupy w zwykłym sklepie, wie co to życie (...) I nie jest ważne, że np. mnie, przedsiębiorcom, rynkom światowym i Brukseli bardziej odpowiada bankier - światowiec Mateusz Morawiecki. Albo, że jedynym realnym ośrodkiem decyzyjnym w PiS jest Jarosław Kaczyński. Jeśli chodzi o notowania u ludu mogą oni Beacie - za przeproszeniem - skoczyć. Niezależnie od tego (...) ile ambitnych planów rozwoju Polski ogłoszą - nigdy nie będą mieli idealnej w świecie PiS osobowości pozbawionej osobistych ambicji. lojalnej wykonawczyni poleceń szefa, a jednocześnie kochanej przez lud, bo takiej jak on sam”.

Sam pochodzę z biednej rodziny, która biedowała, ja byłem półsierotą, a ukochany dziadek rolnik miał zaledwie hektar ćwierć ziemi, choć w tym również wspaniały sad wiśniowy. Zawsze będę więc po stronie tych najuboższych, całkowicie zapomnianych przez „elity” po 1989 r. Obecnie obawiam się jednak, że inteligent z Żoliborza Jarosław Kaczyński też nie ma dla nich odpowiedniej empatii i dlatego poparł odsunięcie premier Beaty Szydło. Premier która była tak wielkim ucieleśnieniem, nadziei właśnie tych najuboższych.
Pytanie - jak kierownictwo PiS mogło pozwolić sobie bez uzasadnienia na stracenie tak wielkiego ,wspaniałego atutu swych rządów jak premier B. Szydło. Dlaczego potraktowano ją w myśl starej cynicznej zasady: „Murzyn zrobił swoje, Murzyn ,musi odejść!”. Czy PiS naprawdę chce przegrać przez taką politykę?

Radość „Wyborczej” i „Newsweek-a”z upokorzenia premier B. Szydło

Do najbardziej zadowolonych z usunięcia premier B. Szydło należy nieprzypadkowo „Gazeta Wyborcza”. Tylko jednego dnia - 8 grudnia 2017 r. w „Gazecie Wyborczej” ukazały się dwa teksty wyrażające Schadenfreude z powodu odsunięcia tak popularnej pani premier. Politolog Jakub Majmarek pisał w tekście : „Kaczyński upokorzy kiedyś o jedna osobę za dużo”.: „PiS upokorzy własną premier bardziej niż kiedykolwiek mogłaby to zrobić opozycja. W miesiąc premier z symbolu „dobrej zmiany” stała się figurą do odstrzału. Przeciągającymi się spekulacjami na temat rekonstrukcji kierownictwo PiS wysłało jasny sygnał do własnego zaplecza i opinii, że pani premier nic w układzie rządzącym sama nie znaczy i jest do wymiany w dobę (...)” Nawet jeśli jakimś cudem Szydło rekonstrukcję rządu przetrwa, trudno sobie wyobrazić, by we własnym obozie była po spektaklu ostatnich dni traktowana poważnie i z szacunkiem należnym szefowej rządu.(...) Po co PiS-owi właściwie taki pokaz brutalności wobec własnej premier (...) tak uprawiana polityka w końcu musi się zemścić. Także na PiS-ie”. W tym samym numerze „Wyborczej” jej redaktor Paweł Wroński z uciecha komentował w tekście „Utracona cześć Beaty Szydło”: „Beata Szydło w ciągu paru tygodni stała się zupełnie Kaczyńskiemu niepotrzebna, stała się wręcz balastem. A politycy PiS najchętniej woleliby o niej zapomnieć” Układają się  pod nowe rządowe rozdanie”.

Wyraźnie triumfuje również inny fanatyczny wróg PiS-u naczelny redaktor „Newsweek-a” Tomasz Lis. W najnowszym numerze tego szmatławca ( nr z 11 grudnia 2017 r/.) w tekście pt. „Sklerotyczna satrapia” Lis pisze z wyraźnym poczuciem triumfu: „Nominacja dla Mateusza Morawieckiego miała podkreślić profesjonalizm PiS-owskiej ekipy, ale pokazała jej amatorszczyznę. Dwa miesiące spekulacji, sprzeczne komunikaty, totalne osłabienie pozycji premiera, kilkutygodniowe przygotowywanie publiki na wariant „Kaczyński”, nagła zmiana na wariant „Morawiecki”. Nieznane motywy, okryte mgła tajemnicy zakulisowe rozgrywki. To był seans słabości w atmosferze chaosu”. Niestety trzeba przyznać, że tym razem podławy wróg PiS-u T. Lis ma niestety rację. Kilkumiesięczny serial z „rekonstrukcją rządu” pokazał wielki bałagan w PiS -ie. Kto za to odpowiada?

Szczególnie podły był zamieszczony w tymże „Newsweek-u” tekst Krzysztofa Materny : „Wróciło Szydło do worka”. Materna w felietonie, rojącym się od nienawistnych epitetów, posuwa się do stwierdzeń atakujących w haniebny sposób b. premier B.Szydło. Pisze m. in. o niej:
„Królowa obciachu wyposażona językowo w schematyczne, demagogiczne pustosłowie. Tylko osoba bez jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego moralnego i godności osobistej może być dumna z pozostania w rządzie po kolejnej tym razem największej klęsce”. Czytając te słowa przez chwilę żałowałem, że nie żyjemy w XIX wieku. Wtedy na pewno znalazłby się co najmniej jeden człowiek honoru, który obrzydliwca Maternę wyzwałby na pojedynek i obciąłby mu uszy za chamstwo. Dziś natomiast możemy tylko żałować, że decyzją kierownictwa PiS-u ułatwiono tak obrzydliwe ataki różnych Matern i Lisów.  


Droga Pani Premier, jesteśmy z Panią !

J. Kaczyński powinien się zastanowić nad tą uciechą „Gazety Wyborczej” i „Newsweek-a” z usunięcia premier B. Szydło. Jeśli wróg się cieszy, to.... Powiem wprost wspaniała i superlojalna premier B. Szydło nie zasłużyła sobie na tak krzywdzące potraktowanie przez kierownictwo jej własnej partii. Pytanie, czy ta fatalna decyzja nie będzie miała bardzo negatywnych skutków dla PiS na dłuższą metę. Redaktor Piotr Gociek pisze w najnowszej „Do Rzeczy” (nr z 11 grudnia 2017 r.) w tekście „Dlaczego Morawiecki”, iż posuniecie Kaczyńskiego w sprawie zamiany B.Szydło na M.Morawieckiego „jest najbardziej ryzykownym posunięciem w całej karierze” prezesa PiS. Z kolei publicystka „Wprost” Eliza Olczyk pisze w najnowszym numerze tego tygodnika ( nr z 11 grudnia 2017 r.) w tekście: „Szydło-kłopot prezesa”: „Dymisja Szydło może wstrząsnąć działaczami PiS i stać się zalążkiem kryzysu w partii.(Podkr.-JRN) Od tego, co się stanie z ekspremier i od jej osobistego zadowolenia mogą zależeć przyszłe losy partii”. Dawniej silny i doświadczony, choć dziś już mocno zgrany polityk Jan Rokita komentuje w tekście „Delfin” ( „ w Sieci” 11 grudnia 2017 r.): „Znakiem szczególnym polityki Kaczyńskiego jest to, że mniej więcej co kilkanaście lat doprowadza na skraj przepaści cały swój polityczny dorobek , jaki wcześniej udało mu się wypracować. Tak było w roku 1993, gdy obalając rząd Suchockiej doprowadził potężne niegdyś PC do wypadnięcia z Sejmu i całkowitego upadku. Tak było w roku 2007, gdy ogłaszając przedterminowe wybory, oddał władzę Tuskowi u szczytu koniunktury gospodarczej”. Wśród różnych alternatyw przyszłego rozwoju Rokita podaje możliwość, że „obecna nominacja Morawieckiego stanie się początkiem zmierzchu całej formacji’. Myślę, że taka wersja jest raczej przesadnym wróżeniem, z fusów. Jednak patrząc na ogrom niepotrzebnego zamieszania wśród środowisk popierających dotąd PiS znowu zapytam , po co to wszystko PiS-owi było ?

Faryzejskie litowanie się „Polityki” nad Szydło

Znany publicysta postkomunistycznej „Polityki” Rafał Kałukin wyprawia niebywałe łamańce publicystyczne w swym najnowszym tekście o Beacie Szydło pt. „Nasza Beata” ( „Polityka” z 13 grudnia 2017 r.) Z jednej strony nie ukrywa swej niechęci do Szydło, zarzucający jej, że coraz bardziej radykalizowała swe wypowiedzi „była chmurna i brutalna”. Równocześnie próbuje wygrać przeciw PiS-owi wyrazy tłumnego niezadowolenia z odejścia Szydło i leje iście krokodyle łzy z tego powodu, pisząc: „Przez ostatnie dwa lata Polki i Polacy szczerze polubili swoją panią premier. Po jej dymisji uznali, że jest to ten sam rodzaj krzywdy, którą sami od niepamiętnych czasów cierpieli za sprawą elit. Ludzie czują się oszukani. „To nie Morawiecki wygrał wybory, a Szydło z pomocą PiS”. „Jedno trzeba przyznać: w komitecie politycznym PiS jest tylko jedna osoba z nabiałem, za którą warto stanąć. To Beata Szydło. Reszta to eunuchy, kastraci polityczni i przydałoby się ich przewietrzyć”. „PiS i Duda potraktowali p. premier Szydło jak śmiecia. Moja rodzina nigdy więcej nie pójdzie na żadne wybory” , „A może czas założyć nową partię polityczną i pożegnać się z JK? Przemyślmy to...”, „Beata, zrób partie nową, a pójdziemy za tobą wszędzie”. Podobne komentarze zaczęły zalewać prawicowy internet zaraz po ogłoszeniu decyzji o rezygnacji Beaty Szydło (...) Tak zmasowanej kontestacji decyzji Jarosława Kaczyńskiego w elektoracie PiS do tej pory nie widziano (...) lud pisowski tym razem odmówił klaskania (...) Chyba nigdy jeszcze prezes aż tak nie nagrabił sobie we własnym elektoracie (...) Nie przewidziano (...) jednego, że owi „zwykli Polacy” potraktują swoją premier jak najbardziej podmiotowo. I nawet staną w jej obronie”. Z jednym trzeba sie zgodzić z Kałukinem, publicystą wrogim Dobrej Zmianie”. Kierownictwo PiS zupełnie nie przewidziało tak wielkiej powszechnej skali protestu przeciwko niespodziewanemu odsunięciu popularnej premier B. Szydło i bardzo nieeleganckiemu trybowi jej odsuwania.

PS. W następnym odcinku przedstawię wybór komentarzy internautek i internautów na temat odsunięcia premier B. Szydło.

czwartek, 7 grudnia 2017

Zaproszenie do udziału w manifestacji antyprezydenckiej

Zapraszam do udziału w manifestacji antyprezydenckiej w poniedziałek 11 grudnia o godz. 18.00 na Krakowskim Przedmieściu 46/48 pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie pod hasłem: "Andrzej Duda nie chce być Prezydentem Polski i Polaków - zdradził polskich Patriotów, Kresowian, Narodowców...”.

 Prezydent  RP A. Duda znany z jednostronności na rzecz różnych lemingów i lewaków  pominął w składzie Komitetu obchodów 100-rocznicy  niepodległości Polski przedstawicieli Kresowiaków, a więc  społeczności, stanowiącej około 6 milionów Polaków. Pominął również  przedstawicieli organizowanego od sześciu lat wspaniałego Marszu Niepodległości, skupiającego co rocznie ponad sto tysięcy patriotów. Duda pominął też najwybitniejszych historyków i intelektualistów patriotycznych. Do wyselekcjonowanego „odpowiednio” przez niego Komitetu powołał za to przedstawicieli mniejszości niemieckiej, podłą prezydent Warszawy, główną odpowiedzialną za eksmisję 40 tysięcy warszawiaków H.Gronkiewicz Waltz, W.Pawlaka, głównego odpowiedzialnego za tak niekorzystne dla Polski kontrakty z Gazpromem, prezydenta Wrocławia R. Dutkiewicza, jedną z osób najbardziej odpowiedzialnych za „pełzającą germanizację Wrocławia”, H. Bochniarz, byłą działaczkę  PZPR (. I sekretarza POP PZPR w Instytucie Koniunktur i  Cen), prezentująca egoistyczne interesy wielkiego kapitału ,etc. Te pominięcia ze strony Dudy  stanowią wymowną część jego ponad dwuletniej polityki, realizowanej wbrew polskim interesom, faktycznie je zdradzającej.(Por. m.in. moje internetowe nagranie „Zdrada Andrzeja Dudy”.)   
    Internautki i internautów, chcących porozmawiać ze mną na różne sprawy, zapraszam do przyjścia przed pałac prezydencki  już pół godziny przed manifestacją. Pozdrawiam serdecznie.
  

Jerzy Robert Nowak   8 grudnia 2017 r.

sobota, 18 listopada 2017

Czołowi publicyści nokautują Dudę (I)

W ostatnich paru tygodniach nasila się coraz mocniejsza krytyka postępowania A. Dudy ze strony czołowych publicystów polskich. Dudę na ogół bronią głównie różni lawiranci i koniunkturaliści, tacy jak sławetny faryzeusz i judeochrześcijanin Tomasz Terlikowski czy prożydowski lizus i narodowy masochista Rafał A. Ziemkiewicz. Znany z pieniactwa i jątrzenia rzecznik A. Dudy Łapiński, jakże celnie nazwany Czerepachem, jak zwykle kłamie, głosząc w najnowszej „Polska the Times”, (nr z 17-19 listopada 2017 r.), że tylko „niektóre prawicowe media krytykowały prezydenta”. Jest to rażąca nieprawda. Nie niektóre, ale przeważająca część mediów prawicowych, i to tych najbardziej popularnych piętnowała zachowanie PADa. Znamienny jest sam fakt, że dwa tak mocno różniące się tygodniki jak „Warszawska Gazeta” i „Gazeta Polska” tylko w jednym są w pełni zgodne - w krytykowaniu postępowania Dudy. Warto to szerzej przedstawić. W najnowszej „Warszawskiej Gazecie” aż trzech głośnych redaktorów tego tygodnika spuszcza intelektualne manto Dudzie.
 
M. Kokoszkiewicz o Dudzie: „Hamulcowy na smyczy Timmermanów”
 
Zacznijmy od publikacji moim zdaniem najwybitniejszego dziś publicysty „Warszawskiej Gazety” red. Mirosława Kokoszkiewicza. W tekście „Hamulcowy na smyczy Timmermanów” („Warszawska Gazeta” z 17 listopada 2017) red. Kokoszkiewicz pisze bez ogródek: „Prezydent Andrzej Duda idzie śladami Lecha „Bolka” Wałęsy i jeżeli przejdzie do historii, to z racji niespełnionych obietnic wyborczych (podkr.-JRN) (...) Można powiedzieć, że prezydent to także „ktoś”, kto powoli przyzwyczaja nas do swojej nowomowy, z której nic nie wynika oprócz celebrowania samego siebie i upajania się własnymi wypowiedziami. (...) Andrzej Duda uwierzył, że ... może przejść do historii, jeżeli będzie lojalny wobec „krakówka, czyli tego specyficznego środowiska wywodzącego się z postkomuny i dawnej Unii Wolności”.
 
M. Kokoszkiewicz: Zaproszenie Tuska przed Dudę, to coś jak „amnestia dla zdrajcy”
 
W innym tekście publikowanym w tym samym numerze „Warszawskiej Gazety” z 17 listopada 2017 r. red. Kokoszkiewicz wydrwił zaproszenie przez Dudę Tuska na oficjalne uroczystości Święta Niepodległości. W artykule zatytułowanym „Jak odróżni człowieka od świni” Kokoszkiewicz pisał m.in.: „Przez lata rządów Tuska dostaliśmy mnóstwo dowodów na to, że mamy do czynienia ze zdrajcą kupczącym naszym interesem narodowym i polską racją stanu (...) Dzisiaj słyszymy także od przedstawicieli prawicowych mediów i niektórych polityków obozu rządzącego, że zaproszenie wysłane do Tuska przez prezydenta Dudę to rutyna. Wmawia nam się, że to zaproszenie wyraża szacunek dla ciągłości państwa, a pan prezydent robi tak, co roku, wystosowując do wszystkich byłych prezydentów i premierów zaproszenia na święta 3 maja i 11 listopada. Rozumiem, że gdyby żył Jaruzelski, to on również zostałby zaproszony z tego samego klucza, pomimo, że był zdrajcą, zbrodniarzem i agentem sowieckim, który wydał wojnę pragnącemu wolności polskiemu narodowi. Rutyna i dbałość o historyczną ciągłość państwa wymagają zapraszania Aleksandra Kwaśniewskiego (TW „Alek”), który pijany jak furman słaniał się na cmentarzu w Charkowie nad grobami pomordowanych Polaków (...) Powiem szczerze, że mam gdzieś taką rutynę, dbałość o historyczną ciągłość państwa i prezentowanie rzekomej wysokiej politycznej klasy. Nie przemawiają do mnie słowa prezydenckiego „Czerepacha” Łapińskiego (Piotr Lewandowski), że narodowe święto „powinno nas łączyć bez względu na to z jakiej partii jesteśmy. I bez względu na sympatie polityczne”. Czy ktoś tu czasami nie mąci Polakom w głowach ? (...) Dlaczego na co dzień słyszymy, że Tusk powinien siedzieć, a z okazji święta ogłaszacie amnestię dla zdrajcy? (Podkr.-JRN) (...)”.
 
Publicysta „Warszawskiej Gazety” P. Lewandowski: „Andrzej Duda dał się poznać jako miękki lawirant”
 
W tymże numerze „Warszawskiej Gazety” z 17 listopada 2017 r. znajdujemy inny bardzo krytyczny tekst o Dudzie pióra Piotra Lewandowskiego : „Prezydent 2020 - Duda czy Szydło ?”. Krytykując sławetne weta A. Dudy z lipca 2017 r. w podrozdziałku zatytułowanym „Niesmak pozostał”, Lewandowski pisze, że Andrzej Duda „ewidentnie ugiął się przed ulicznymi manifestacjami oraz naciskiem prawniczego establishmentu (...) Najwyraźniej liczył, że kokietując drugą stronę, ugra jakieś punkty i zetrze przyklejoną mu łatkę „Adriana”, dodatkowo kreując się na patrona „nadzwyczajnej kasty”. Nie bez przyczyny zaczęto mówić, że w Pałacu Prezydenckim straszy duch Unii Wolności (podkr.-JRN) (...) Dodatkowo fatalnie wyglądała czasowa koincydencja (czy tylko koincydencja?) związana z 45-minutową rozmową telefoniczną z kanclerz Angelą Merkel, do jakiej doszło 20 lipca - z komunikatu rzecznika niemieckiego rządu Steffena Seiberta dowiedzieliśmy się, że jednym z głównych tematów była kwestia praworządności w Polsce, co Kancelaria Prezydenta przemilczała. Dodajmy jeszcze kompletnie niepoważne motywowanie weta opinią pani Zofii Romaszewskiej (...) Słowem, porozumienie porozumieniem - ale niesmak pozostał. Przykro to pisać, ale Andrzej Duda dał się poznać jako miękki lawirant i do tego ambicjoner - a to jest najgorsze połączenie. Owszem, bez ambicji niczego w w polityce się nie osiągnie, lecz potrzeba czegoś jeszcze - twardego kręgosłupa. Orban czy Kaczyński, to również politycy z ambicjami, ale porównywać ich z Dudą, to jakby porównywać hartowaną stal i plastelinę. A skoro o tym mowa, to jest jeszcze jeden polityk obdarzony żelaznym kośćcem - mianowicie Beata Szydło. I sądzę, że to właśnie ona powinna zostać przez PiS wystawiona do wyborów prezydenckich w 2020 r. (...) Nie chciałbym za bardzo wchodzić w buty Jarosława Kaczyńskiego, ale na jego miejscu poważnie bym się zastanowił, czy można Andrzejowi Dudzie zaufać po raz drugi. Raz już wierzgnął, wystawiając na szwank kluczową reformę, i nikt nie zagwarantuje, że podobna sytuacja się nie powtórzy - zwłaszcza w drugiej kadencji, gdy będzie się już rozglądał za jakimś miękkim lądowaniem, a partia nie będzie miała na niego „bata”. Wtedy dopiero może stać się prawdziwym „hamulcowym”.(...) Reelekcja Andrzeja Dudy pozostawia szeroki margines niepewności, tymczasem premier Szydło swoją lojalność wobec obozu „dobrej zmiany” wykazała ponad wszelką wątpliwość (...) W zarysowanym tu wariancie Andrzej Duda już dziś może zacząć myśleć o sobie jako o byłym prezydencie i bardzo młodym emerycie. (Podkr.-JRN). No , chyba, że się ogarnie i zacznie do końca kadencji dawać bardzo mocne dowody lojalności. Tylko czy po tym wszystkim przekona prezesa Kaczyńskiego, a nade wszystko swoich wyborców”.
Jako trzeci z publicystów „Warszawskiej Gazety” w jej najnowszym numerze dorwał się do skóry Dudy jeden z najpopularniejszych autorów z tego tygodnika Marcin Hałaś. W swym co tygodniowym przeglądzie prasy Hałaś napisał m.in.: „ Ale skoro - co dla każdego rozsądnego człowieka powinno być oczywiste -rasistowskie hasła może wznosić tylko idiota albo prowokator, to nie ma powodu, aby z tego powodu od razu lać jeszcze więcej wody na młyn lewactwa i wskakiwać w buty Romaszewskiej albo w sukienkę Unii Wolności. A tak właśnie pośpiesznie uczynił prezydent Andrzej Duda, który łaskaw był powiedzieć: „Nie ma znaku równości między patriotyzmem a nacjonalizmem. Nasz kraj jest dla wszystkich, którzy chcą żyć uczciwie i go budować. Nie ma w nim miejsca ani zgody na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm i antysemityzm. Taka postawa oznacza wykluczenie z naszego społeczeństwa”. Oj, panie prezydencie. Po pierwsze z dwojga złych skrajności - ksenofobia jest lepsza od szaleństwa multikulti. Po drugie, co oznacza „chorobliwy nacjonalizm”? Czyli na niechorobliwy zdrowy nacjonalizm jest miejsce w naszym kraju? Dziękuję w imieniu uczciwych ludzi, którzy uważają się za nacjonalistów. Niemniej nurtuje mnie pytanie, kto będzie orzekał, czy nacjonalizm jest już chorobliwy, czy jeszcze „zdrowy”. Może Zofia Romaszewska wespół z Jackiem Żakowskim? Najlepiej na antenie Radia TOK FM”. (Por. M. Hałaś : Kroniki tygodniowe: ziarna i plewy, „Warszawska Gazeta” 17 listopada 2017 r.).
 
M. Hałaś wspomniał również w swym arcyciekawym tekście: „Kontrowersje wzbudziło zaproszenie przez prezydenta Dudę na obchody Święta Niepodległości Donalda Tuska. Z jednej strony stronnictwo niezłomnych uważało, że Tuska nie należało zapraszać. Takie stanowisko najlapidarniej wyraził pisarz, a zarazem felietonista naszego tygodnika Jacek Piekara, stwierdzając: „Zaproszenie Tuska na Święto Niepodległości to jak zapraszanie ladacznicy na święto westalek. Nie sądziłem, że będziemy musieli znosić takie rzeczy...” (...) . (Por. tamże).
 
A. Duda poparł nominację syna osławionego antypolskiego szkodnika Leona Kieresa
 
Marcin Hałaś podjął również w swym tekście za mało dyskutowaną sprawę kolejnej „dziwnej’ nominacji ze strony Dudy. Jak pisał Hałaś : „Portal w Polityce.pl opisał sytuację z Wrocławia, gdzie sędzią tamtejszego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego został Piotr Kieres. Tak zdecydowała Krajowa Rada Sadownictwa. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że o stanowisko to aplikował również Karol Kiczka -dziekan na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Profesor ma dorobek naukowy i autorytet w środowisku uniwersyteckim, ale również jedną zasadniczą wadę: nie należy do „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”. Za to sędzia Piotr Kieres posiada w niej umocowanie pokoleniowe, albowiem jest synem Leona Kieresa - kiedyś senatora Platformy Obywatelskiej, a dziś sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Jak pisze portal w Polityce.pl: „Prof. Kiczko ewidentnie, tak doświadczeniem praktycznym, jak i wiedzą ogólną, przewyższał więc merytorycznie, nieznanego szerzej radcę prawnego Piotra Kieresa -syna Leona Kieresa”. A mimo to _Krajowa Rada Sądownictwa wybrała Kieresa juniora. Czy to już jest nepotyzm, czy jeszcze „zaledwie” magia nazwiska? (ładnego nazwiska - szkodnika i antyPolaka - JRN). Najgorszy w całej sprawie jest fakt, że prezydent Andrzej Duda podjął decyzję o powołaniu młodego Kieresa. Tym samym prezydent RP okazał się jedynie notariuszem „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”. I smutno, i straszno”. (Podkr.- JRN).
Jak z tego widać Duduś jest niezrównanym we wspieraniu „lewej nogi”, tym razem dzieci z „ różowych dynastii”, wsławionych jadowitym krajowym antypolonizmem.
 
J. Lichocka: prezydent Duda kwestionuje prawa demokratycznie wybranej większości parlamentarnej
 
Podobnie jak w najnowszej „Warszawskiej Gazecie” także w najnowszej „Gazecie Polskiej” (nr z 15 listopada 2017 r.) aż trójka autorów atakuje zachowanie prezydenta A. Dudy. Zacznjmy ich omówienie od tekstu dziennikarki i posłanki PiS-u Joanny Lichockiej „Rozczarowanie”. Lichocka pisze m.in.: „Trudno ukrywać, że publiczne wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, a także fakt, że zawetował reformę sądownictwa i stawia teraz bardzo trudne warunki do spełnienia większości rządowej, nie podobają się wyborcom PiS. (...) Wiem z różnych rozmów z Polakami, którzy głosowali na Andrzeja Dudę, że nie rozumieją, dlaczego w tak ważnej dla nich sprawie nie ma porozumienia, z jakiego powodu prezydent, który wielokrotnie deklarował potrzebę głębokiej reformy państwa, dziś zdaje się działać tak, jakby zmiany nie chciał. Konsternację wywołał wywiad prezydenta dla Telewizji Trwam i Radia Maryja - fragmenty z reagującym nerwowym śmiechem i krytykującym PiS Andrzejem Dudą obiegły portale społecznościowe - prezydent z pewnością też je widział. Zapewne zna reakcje na nie. Złość, oburzenie, a najczęściej smutek i rozczarowanie. Może stad wynikają kolejne wypowiedzi Andrzeja Dudy, że jeśli reformy sądownictwa nie będzie do końca roku, to znaczy, że PiS postanowił jej nie przeprowadzić. Ta próba przerzucenia odpowiedzialności na większość rządzącą może zdradzać, że do otoczenia prezydenta i jego samego dotarło, iż cena wet prezydenckich i ewentualnej porażki reformy może być wysoka (...)
Patrzymy więc na Pałac Prezydencki, na Andrzeja Dudę, i ... nie chce nam się wierzyć, że się pomyliliśmy (...) Wygląda więc na to, że prezydent nie tyle stara się budować prawo na kolejne lata, ile doraźnie próbuje zablokować partii rządzącej przeprowadzenie wyboru władz KRS. (Podkr.- JRN). Ta chęć wprowadzenia sztucznych ograniczeń nie ma niestety wiele wspólnego z myśleniem kategoriami mechanizmów demokracji. Na jakiej bowiem podstawie kwestionuje się prawo większości parlamentarnej do podejmowania decyzji, zgodnie z jej mandatem wyborczym (...) to niestety prosta droga do usankcjonowania :nadzwyczajnych kast” jako faktycznie sprawujących władzę”(...) .
 
K. Gójska: dlaczego Duda chce „świętować z człowiekiem, bez którego do tragedii 10 kwietnia by nie doszło” ?
 
Ostrą krytykę zachowań Dudy kontynuuje w tym samym numerze „Gazety Polskiej” zastępca redaktora naczelnego tego tygodnika Katarzyna Gójska. Polemizuje ona z tłumaczeniem kancelarii prezydenta, iż do Tuska nie wysłano żadnego zaproszenia, „lecz jedynie z automatu postąpiono wedle obowiązującego zwyczaju zapraszania na tę uroczystość byłych szefów rządów i prezydentów”. Jak pisze K. Gójska : „Daję wiarę tym tłumaczeniom, sęk w tym, że pan prezydent Andrzej Duda nie powinien go stosować. Donald Tusk ponosi polityczną odpowiedzialność za śmierć delegacji ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, za pohańbienie ich szczątków, za oddanie śledztwa Putinowi, za działanie totalnie wbrew interesowi Rzeczpospolitej w tej sprawie, za kampanię pogardy przed Smoleńskiem, za niespotykaną, odbywającą się pod patronatem Platformy i ówczesnego rządu falę chamstwa wobec wszystkich tych, którzy walczyli o rzetelne śledztwo. I w końcu za wszystkie kłamstwa nazywane przez niego „śledztwem smoleńskim”. Jestem przekonana, że znacząca część wyborców pana Andrzeja Dudy nie jest zainteresowana tym, by kultywował on jakieś dotychczasowe zwyczaje, ale by tworzył nowe - oparte na prawie i sprawiedliwości. By działał, szanując pamięć bohaterów, a nie bezrefleksyjnie przejmował dziedzictwo Aleksandra Kwaśniewskiego (to zapewne od niego zwyczaj zapraszania wszystkich pochodzi). Czy wysłałby zaproszenie też Jaruzelskiemu ? 10 kwietnia 2010 roku Donald Tusk usunął się z grona osób, z którymi wypada celebrować jakiekolwiek święto. Rozczarowuje, że prezydent Duda- tak często odwołujący się do dziedzictwa profesora Lecha Kaczyńskiego - tego nie rozumie. Wyłączenie Tuska z polskiej sfery publicznej nie jest elementem jakiejś wojny, walki politycznej. Jest po prostu obowiązkiem moralnym i przyzwoitości. Nie da się z emfazą wspominać poległego pod Smoleńskiem prezydenta, a później świętować z człowiekiem, bez którego do tragedii 10 kwietnia by nie doszło”.(Podkr.-JRN).
 
J. Liziniewicz: Czy A. Duda „w końcu dojedzie do przystanku „zdrajca”
 
Trzecim z kolei, bardzo krytycznym tekstem wobec Dudy w najnowszej „Gazecie Polskiej” jest felieton Jacka Lizinkiewicza : „Operacja odklejania Dudy”. Lizinkiewicz pisze: „Od miesięcy trwa proces odklejania prezydenta Andrzeja Dudy od obozu PiS. Opozycja (...) niczym wataha wilków wybrała najsłabsze sztuki stada i postanowiła na nie przenieść całą presje. O ile Jarosław Gowin wytrzymał tę próbę, to jednak prezydent dał się złamać, blokując reform sądownictwa (...) pękł. Wystraszył się świeczek przed Sadem Najwyższym. Ataków mediów i zagranicy. Front został złamany. Prezydent (...) nie widzi, że pozwolił wbić klin miedzy siebie a PiS. W przestrzeń tę od razu wchodzą politycy, którzy chcą, aby znów było, tak jak było. I nagle Donald Tusk postanawia przyjąć zaproszenie prezydenta Dudy na obchody 11 listopada. Zadufany w sobie Pałac, w którym podzbiór ludzi najmądrzejszych na świecie ma wyjątkowo liczną reprezentację, z pewnością jest z siebie dumny, uważając, że jego pozycja rośnie. Tymczasem nie widzi, że ludzie z dołu, elektorat, postrzega to jak stukanie się kieliszkami w Magdalence, albo jak wsiadanie Moniki Olejnik do samochodu Jerzego Urbana (...) To oczywiście proces odklejania i przyswajania do „Salonu” prezydenta Dudy. Już przestał on być Adrianem. Wszystko przed nim. Jeśli pojedzie drogą wytyczona przez „Salon”, w końcu dojedzie do przystanku „zdrajca”.(Podkr.-JRN).
 
W. Cejrowski: „Mam już podejrzenia, że Duda albo durny albo nasłany albo resortowe dziecko. (...)”.
 
Ze szczególnie ostrym atakiem na Dudę wystąpił w wywiadzie internetowym z 19 października 2017 r. słynny prawicowy publicysta Wojciech Cejrowski. Stwierdził tam bez ogródek : „Mam już podejrzenia, że Duda albo durny albo nasłany albo resortowe dziecko. (...) W kampanii wyborczej startował z PiS-u a obecnie się dystansuje od PiS-u czyli oszukał swoich wyborców. Oni głosowali na gościa, który razem z PiS-em będzie współpracował, więc nie podoba mi się, że on się dystansuje i jest bardziej z Kukizem, bo co innego mi obiecywał”. Z kolei w rozmowie w radiu Wnet 10 października 2017 r. Cejrowski powiedział : „Być może Duda dlatego się nagle zrobił taki miękki wobec komuchów, którzy zasiedlili i zakorzenili całe sądownictwo w Polsce; być może się dlatego zrobił miękki, że on z tego "Krakówka". (Podkr.- JRN) I jemu jest tak po prostu od dziecka niezręcznie kogoś ochlapać zupą, żeby wyszedł. A tych dziadów czerwonych, przekazujących sobie z dziada pradziada przekazujących sobie pewne wartości trzeba wszystkich wyrzucić”. 
 
Ks. T. Isakowicz - Zaleski napiętnował niewrażliwość Dudy na historię cierpień Kresowiaków
 
Z bardzo ostrą demaskatorską krytyką niepatriotycznego zachowania Dudy w sprawie losów Kresowiaków wystąpił jeden z czołowych autorytetów patriotycznych ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski. W wywiadzie dla „Polska the Times” z 17-19 listopada 2017 r. ks. Isakowicz - Zaleski powiedział o Dudzie: „Przede wszystkim muszę wyrazić krytykę pod adresem pana prezydenta Andrzeja Dudy, który tak jak Bronisław Komorowski nie potrafi umiejętnie rozgrywać relacji z Ukrainą (...) Prezydent Duda był już dwa razy na Ukrainie. Ani słowem publicznie nie wspomniał o ofiarach ludobójstwa. (tu wtręt Anity Czupryn z „Polska the Times”: „Nie był na grobach” ) Właśnie. A Kwaśniewski - co by o nim nie powiedzieć - był. Inni politycy też byli. Wyraźnie widać, że pan Andrzej Duda świadomie uchyla się od pamięci o ofiarach. (Podkr.-JRN). Pojedzie trzeci raz, i z tego co słyszę, bo zapowiadał to szef jego kancelarii, minister Szczerski, pojedzie do Charkowa. To dobrze, że uczci polskich oficerów pomordowanych przez NKWD w Charkowie, ale też po raz kolejny pokaże, że nie zależy mu na pamięci o ofiarach UPA na Wołyniu i Podolu. W tym roku pan prezydent zrobił też unik, jeśli chodzi o objęcie patronatu nad uroczystościami z okazji kolejnej rocznicy Krwawej Niedzieli na Wołyniu ,obchodzonej 11 lipca. Na Skwerze Wołyńskim był prezes PiS Jarosław Kaczyński, był minister Antoni Macierewicz, ale pana prezydenta nie było. Nie spotkał się też nigdy z rodzinami ofiar UPA (...) Pan prezydent Andrzej Duda do Komitetu Narodowego, tworzonego na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, nie zaprosił Kresowian i ich potomków. Zaprosił natomiast Niemców z Opolszczyzny, co samo w sobie jest dziwne, bo ich pradziadkowie byli przeciwko powstańcom śląskim (Podkr.-JRN) (....) Jaki jest jednak sensy wykluczania? Są obywatelami gorszej kategorii? Pan prezydent przez dwa lata nie pojechał także na groby ofiar UPA w Polsce, np. na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie .(Podkr.-JRN). Uważam, że jest on niewolnikiem tzw. teorii Jerzego Giedroycia, która brzmi: „Zapomnij o Kresach” i „Ukraina jest najważniejsza”. Akurat w jednym zgadzam się z ministrem Waszczykowskim, że wobec braku pochówku ofiar ludobójstwa prezydent nie powinien jechać na Ukrainę (...) Jeżeli pan prezydent jedzie na Ukrainę i nie odwiedzi polskich miejsc pamięci na Kresach Wschodnich, to po co on tam jedzie? W jaki sposób przysłuży się sprawie pochówku ?. Prezydent Poroszenko był w Polsce raz, a pan prezydent chce jechać już po raz trzeci na Ukrainę. Jaka tu jest symetria ? Poza tym, jeśli po raz trzeci nie odwiedzi mogił na Wołyniu, to tylko pokaże stronie ukraińskiej, że mu na tym nie zależy, że odpuszcza te sprawy. Trzeba stosować naciski. Uważam, że idealnym naciskiem byłoby powiedzenie: „Nie chcecie pozwolić nam pochować ofiar, nie damy pieniędzy na waszą armię”. Jednak już tyle błędów popełnili prezydent Duda i minister Waszczykowski, że chyba tylko jakaś radykalna wymiana urzędników w Kancelarii Prezydenta i MSZ mogłaby coś zmienić. Miejmy nadzieję, że to wreszcie się stanie. Teraz cała sytuacja doprowadzona jest do ściany i nie ma żadnego efektu (...)
 
Co ciekawe, prezydent Izraela, który był w zeszłym roku na Ukrainie, w przeciwieństwie do pana prezydenta Andrzeja Dudy miał odwagę publicznie powiedzieć wobec kijowskiego parlamentu, że za ludobójstwo Żydów na Ukrainie odpowiedzialni są nie tylko Niemcy, ale i ukraińscy ludobójcy, którzy brali czynny udział w ich mordowaniu”. (Por. wywiad A. Czupryn z ks. Isakowiczem- Zaleskim: Ks. Isakowicz: Narody polski i ukraiński nie są skłócone, „Polska the Times”, 17-19 listopada 2017 r.). Skomentuję to słowami : No cóż prezydent Izraela ciągle pamięta o żydowskich ofiarach doby wojny, w przeciwieństwie do stosunku Dudy do polskich ofiar.
 
Pod koniec wywiadu ks. Isakowicz- Zaleski powiedział : „ Myślę, że pan prezydent Andrzej Duda powinien się wreszcie zdecydować. Bo stoi okrakiem na barykadzie, mówiąc słowami Lecha Wałęsy : „Jestem za, a nawet przeciw”. W kampanii wyborczej deklarował wsparcie spraw Polaków na Kresach Wschodnich i rodzin ofiar ludobójstwa. Nic nie zrobił. (Podkr.-JRN). Niech się więc zdecyduje, czy chce tego bronić, czy nie. Ma ogromne możliwości. Mógłby, jak prezydent Izraela postawić warunek: „Pomożemy wam, ale pozwólcie nam pochować ofiary ludobójstwa”. Jeżeli zmarnuje tę szansę, to znów się cofniemy”. (Tamże).
 
Czy prezydent Duda jest tylko pozorantem?
 
Opisana przez księdza Isakiewicza - Zaleskiego całkowita niewrażliwość prezydenta Dudy w sprawie pochowków polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa obnaża jak bardzo pozorowany jest jego patriotyzm, że ogranicza się do wygłaszania pięknych górnolotnych słów, przy równoczesnym braku prawdziwie głębokiego uczuciowego przejmowania się polskimi tragicznymi losami. Podobnie jak pozorowany jest katolicyzm Dudy na pokaz, wyrażający się w łapaniu hostii, czy obrazu Matki Boskiej, przy równoczesnym braku reakcji na bluźniercze przedstawienie „Klątwy” w Warszawie, udziale w celebracji 500 rocznicy powstania tak morderczego wobec katolików luteranizmu, przyjaźnie celebrowanym spotkaniu z wrogiem chrześcijaństwa A. Foxmanem, „zapomnieniu” o odznaczeniu Orderem Orła Białego o. Maksymiliana Kolbe ,etc.

czwartek, 16 listopada 2017

Jak Duda wyselekcjonował licznych lemingów i lewaków do Komitetu obchodów stulecia Niepodległości

O dwie rzeczy nikt nie powinien posądzać obecnego prezydenta A. Dudę - o znajomość historii i o obiektywizm. Dał akurat świeży dowód swej negacji w obu tych sprawach - przy powołaniu „odpowiedniego” składu Komitetu Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej. W Komitecie tym starannie pominięto wszystkich wybitniejszych współczesnych historyków polskich od profesorów Andrzeja Nowaka, Tadeusza Marczaka, Wojciecha Polaka, Krzysztofa Kawalca po ks. prof. Zygmunta Zielińskiego i prof. Wiesława J. Wysockiego. Jak wiadomo jednak Duda nie ma doradcy od historii, choć ma jako doradcę trenera narciarstwa. Typowe dla braku obiektywizmu Dudy było pominięcie w składzie Komitetu środowisk prawicowych, za to wyeksponowanie różnych lemingów i lewaków. We wspomnianym Komitecie znalazły się m.in. takie osoby jak absolwent Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR, a teraz działacz OPZZ Jan Gus przez 12 lat członek PZPR do 1990 r. Henryka Bochniarz, w 1991 r. minister w rządzie osławionego liberała-dyletanta Jana Krzysztofa Bieleckiego. Do Komitetu weszła w imieniu PO osławiona zawalidroga przy wszelkich marszach niepodległościowych „Bufetowa” Hanna Gronkiewicz Waltz, mam nadzieję już niezadługo lokatorka któregoś wiezienia za to wszystko, co nabroiła przy „złodziejskiej reprywatyzacji” Warszawy. W skąd Komitetu weszła mocna reprezentacja PSL-u poza oficjalnym reprezentantem tej partii także Waldemar Pawlak jako strażak i Władysław Kosiniak -Kamysz jako LZS-owiec. Wszedł też tak skompromitowany „pełzającą germanizacją” Wrocławia prezydent tego miasta Rafał Dutkiewicza,
 
Mściwy Duduś
 
Nie dopuszczono za to przedstawicieli narodowców, w tym stowarzyszenia Święto Niepodległości od sześciu lat organizującego z takim powodzeniem ponad stutysięczne marsze niepodległościowe we Warszawie. Nie dopuszczono również kresowiaków, w tym prezesa Witolda Listowskiego, prezesa Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich. To już efekt mściwości Dudusia - Listowski publicznie skrytykował Dudę za lekceważenie obchodów rocznic kresowych. Nie dopuszczenie do Komitetu przedstawicieli liczących 6 milionów osób środowisk kresowych jest tym wymowniejsze w zestawieniu z włączeniem do Komitetu przedstawiciela Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku. Włączono do obchodów przedstawiciela mikroskopijnej Polskiej Partii Socjalistycznej, pomijając za to Prawicę Rzeczpospolitej, UPR, Partię Wolność etc. Cóż od dawna widać, że koń trojański „Duduś” wciąż wspiera lewą nogę.
 
Myślę, że należy wyciągnąć wnioski z tego typu dość szczególnego „poprawnego -politycznie”, dobranego przez Dudę Komitetu. Oficjalne obchody pod auspicjami Dudy powinny zostać całkowicie zbojkotowane, a wszyscy patrioci powinni pójść w wielkim tradycyjnym Marszu Niepodległości, organizowanym od sześciu lat przez środowiska narodowe. A Dudusia zostawmy w jego ulubionym kręgu lemingów i lewaków, razem z Walcową, Bochniarz, Dutkiewiczem, Guzem i Pawlakiem.