W
ostatnich paru tygodniach nasila się coraz mocniejsza krytyka
postępowania A. Dudy ze strony czołowych publicystów polskich.
Dudę na ogół bronią głównie różni lawiranci i
koniunkturaliści, tacy jak sławetny faryzeusz i judeochrześcijanin
Tomasz
Terlikowski
czy prożydowski lizus i narodowy masochista Rafał
A. Ziemkiewicz.
Znany z pieniactwa i jątrzenia rzecznik A. Dudy Łapiński,
jakże celnie nazwany Czerepachem, jak zwykle kłamie, głosząc w
najnowszej „Polska the Times”, (nr z 17-19 listopada 2017 r.), że
tylko „niektóre prawicowe media krytykowały prezydenta”. Jest
to rażąca nieprawda. Nie
niektóre, ale przeważająca część mediów prawicowych, i to tych
najbardziej popularnych piętnowała zachowanie PADa.
Znamienny jest sam fakt, że dwa tak mocno różniące się tygodniki
jak „Warszawska Gazeta” i „Gazeta Polska” tylko w jednym są
w pełni zgodne - w krytykowaniu postępowania Dudy. Warto to szerzej
przedstawić. W najnowszej „Warszawskiej Gazecie” aż trzech
głośnych redaktorów tego tygodnika spuszcza intelektualne manto
Dudzie.
M.
Kokoszkiewicz o Dudzie: „Hamulcowy na smyczy Timmermanów”
Zacznijmy
od publikacji moim zdaniem najwybitniejszego dziś publicysty
„Warszawskiej Gazety” red. Mirosława
Kokoszkiewicza.
W tekście „Hamulcowy na smyczy Timmermanów” („Warszawska
Gazeta” z 17 listopada 2017) red. Kokoszkiewicz pisze bez ogródek:
„Prezydent
Andrzej Duda idzie śladami Lecha „Bolka” Wałęsy i jeżeli
przejdzie do historii, to z racji niespełnionych obietnic wyborczych
(podkr.-JRN) (...) Można powiedzieć, że prezydent to także
„ktoś”, kto powoli przyzwyczaja nas do swojej nowomowy, z której
nic nie wynika oprócz celebrowania samego siebie i upajania się
własnymi wypowiedziami. (...) Andrzej Duda uwierzył, że ... może
przejść do historii, jeżeli
będzie lojalny wobec „krakówka, czyli tego specyficznego
środowiska wywodzącego się z postkomuny i dawnej Unii Wolności”.
M.
Kokoszkiewicz: Zaproszenie Tuska przed Dudę, to coś jak „amnestia
dla zdrajcy”
W
innym tekście publikowanym w tym samym numerze „Warszawskiej
Gazety” z 17 listopada 2017 r. red. Kokoszkiewicz wydrwił
zaproszenie przez Dudę Tuska
na oficjalne uroczystości Święta Niepodległości. W artykule
zatytułowanym „Jak odróżni człowieka od świni”
Kokoszkiewicz pisał m.in.: „Przez lata rządów Tuska dostaliśmy
mnóstwo dowodów na to, że mamy do czynienia ze zdrajcą kupczącym
naszym interesem narodowym i polską racją stanu (...) Dzisiaj
słyszymy także od przedstawicieli prawicowych mediów i niektórych
polityków obozu rządzącego, że zaproszenie wysłane do Tuska
przez prezydenta Dudę to rutyna. Wmawia nam się, że to zaproszenie
wyraża szacunek dla ciągłości państwa, a pan prezydent robi
tak, co roku, wystosowując do wszystkich byłych prezydentów i
premierów zaproszenia na święta 3 maja i 11 listopada. Rozumiem,
że gdyby żył Jaruzelski,
to on również zostałby zaproszony z tego samego klucza, pomimo, że
był zdrajcą, zbrodniarzem i agentem sowieckim, który wydał wojnę
pragnącemu wolności polskiemu narodowi. Rutyna i dbałość o
historyczną ciągłość państwa wymagają zapraszania Aleksandra
Kwaśniewskiego
(TW „Alek”), który pijany jak furman słaniał się na cmentarzu
w Charkowie nad grobami pomordowanych Polaków (...) Powiem szczerze,
że mam gdzieś taką rutynę, dbałość o historyczną ciągłość
państwa i prezentowanie rzekomej wysokiej politycznej klasy. Nie
przemawiają do mnie słowa prezydenckiego „Czerepacha”
Łapińskiego
(Piotr
Lewandowski),
że narodowe święto „powinno
nas łączyć bez względu na to z jakiej partii jesteśmy. I bez
względu na sympatie polityczne”.
Czy ktoś tu czasami nie mąci Polakom w głowach ? (...) Dlaczego
na co dzień słyszymy, że Tusk powinien siedzieć, a z okazji
święta ogłaszacie amnestię dla zdrajcy?
(Podkr.-JRN) (...)”.
Publicysta
„Warszawskiej Gazety” P. Lewandowski: „Andrzej Duda dał się
poznać jako miękki lawirant”
W
tymże numerze „Warszawskiej Gazety” z 17 listopada 2017 r.
znajdujemy inny bardzo krytyczny tekst o Dudzie pióra Piotra
Lewandowskiego
: „Prezydent 2020 - Duda czy Szydło ?”. Krytykując sławetne
weta A. Dudy z lipca 2017 r. w podrozdziałku zatytułowanym
„Niesmak pozostał”, Lewandowski pisze, że Andrzej Duda
„ewidentnie ugiął się przed ulicznymi manifestacjami oraz
naciskiem prawniczego establishmentu (...) Najwyraźniej liczył, że
kokietując drugą stronę, ugra jakieś punkty i zetrze przyklejoną
mu łatkę „Adriana”, dodatkowo kreując się na patrona
„nadzwyczajnej kasty”. Nie
bez przyczyny zaczęto mówić, że w Pałacu Prezydenckim straszy
duch Unii Wolności
(podkr.-JRN) (...) Dodatkowo fatalnie wyglądała czasowa
koincydencja (czy tylko koincydencja?) związana z 45-minutową
rozmową telefoniczną z kanclerz Angelą
Merkel,
do jakiej doszło 20 lipca - z komunikatu rzecznika niemieckiego
rządu Steffena
Seiberta
dowiedzieliśmy się, że jednym z głównych tematów była kwestia
praworządności w Polsce, co Kancelaria Prezydenta przemilczała.
Dodajmy jeszcze kompletnie niepoważne motywowanie weta opinią pani
Zofii
Romaszewskiej
(...) Słowem,
porozumienie porozumieniem - ale niesmak pozostał. Przykro to pisać,
ale Andrzej Duda dał się poznać jako miękki lawirant i do tego
ambicjoner - a to jest najgorsze połączenie.
Owszem, bez ambicji niczego w w polityce się nie osiągnie, lecz
potrzeba czegoś jeszcze - twardego kręgosłupa. Orban
czy Kaczyński, to również politycy z ambicjami, ale porównywać
ich z Dudą, to jakby porównywać hartowaną stal i plastelinę.
A
skoro o tym mowa, to jest jeszcze jeden polityk obdarzony żelaznym
kośćcem - mianowicie Beata Szydło. I sądzę, że to właśnie
ona powinna zostać przez PiS wystawiona do wyborów prezydenckich w
2020 r. (...) Nie chciałbym za bardzo wchodzić w buty Jarosława
Kaczyńskiego, ale na jego miejscu poważnie bym się zastanowił,
czy można Andrzejowi Dudzie zaufać po raz drugi.
Raz już wierzgnął, wystawiając na szwank kluczową reformę, i
nikt nie zagwarantuje, że podobna sytuacja się nie powtórzy -
zwłaszcza w drugiej kadencji, gdy będzie się już rozglądał za
jakimś miękkim lądowaniem, a partia nie będzie miała na niego
„bata”. Wtedy dopiero może stać się prawdziwym
„hamulcowym”.(...)
Reelekcja Andrzeja Dudy pozostawia szeroki margines niepewności,
tymczasem premier Szydło swoją lojalność wobec obozu „dobrej
zmiany” wykazała ponad wszelką wątpliwość (...)
W zarysowanym tu wariancie Andrzej
Duda już dziś może zacząć myśleć o sobie jako o byłym
prezydencie i bardzo młodym emerycie. (Podkr.-JRN).
No , chyba, że się ogarnie i zacznie do końca kadencji dawać
bardzo mocne dowody lojalności. Tylko czy po tym wszystkim przekona
prezesa Kaczyńskiego, a nade wszystko swoich wyborców”.
Jako
trzeci z publicystów „Warszawskiej Gazety” w jej najnowszym
numerze dorwał się do skóry Dudy jeden z najpopularniejszych
autorów z tego tygodnika Marcin
Hałaś.
W swym co tygodniowym przeglądzie prasy Hałaś napisał m.in.: „
Ale skoro - co dla każdego rozsądnego człowieka powinno być
oczywiste -rasistowskie hasła może wznosić tylko idiota albo
prowokator, to nie ma powodu, aby z tego powodu od razu lać jeszcze
więcej wody na młyn lewactwa i wskakiwać w buty Romaszewskiej
albo w sukienkę Unii Wolności. A tak właśnie pośpiesznie uczynił
prezydent Andrzej Duda, który łaskaw był powiedzieć: „Nie ma
znaku równości między patriotyzmem a nacjonalizmem. Nasz kraj jest
dla wszystkich, którzy chcą żyć uczciwie i go budować. Nie ma w
nim miejsca ani zgody na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm i
antysemityzm. Taka postawa oznacza wykluczenie z naszego
społeczeństwa”. Oj, panie prezydencie. Po pierwsze z dwojga złych
skrajności - ksenofobia jest lepsza od szaleństwa multikulti. Po
drugie, co oznacza „chorobliwy nacjonalizm”? Czyli na
niechorobliwy zdrowy nacjonalizm jest miejsce w naszym kraju?
Dziękuję w imieniu uczciwych ludzi, którzy uważają się za
nacjonalistów. Niemniej nurtuje mnie pytanie, kto będzie orzekał,
czy nacjonalizm jest już chorobliwy, czy jeszcze „zdrowy”. Może
Zofia Romaszewska wespół z Jackiem
Żakowskim?
Najlepiej na antenie Radia TOK FM”. (Por. M. Hałaś : Kroniki
tygodniowe: ziarna i plewy, „Warszawska Gazeta” 17 listopada 2017
r.).
M.
Hałaś wspomniał również w swym arcyciekawym tekście:
„Kontrowersje wzbudziło zaproszenie przez prezydenta Dudę na
obchody Święta Niepodległości Donalda
Tuska.
Z jednej strony stronnictwo niezłomnych uważało, że Tuska nie
należało zapraszać. Takie stanowisko najlapidarniej wyraził
pisarz, a zarazem felietonista naszego tygodnika Jacek
Piekara,
stwierdzając: „Zaproszenie Tuska na Święto Niepodległości to
jak zapraszanie ladacznicy na święto westalek. Nie sądziłem, że
będziemy musieli znosić takie rzeczy...” (...) . (Por. tamże).
A.
Duda poparł nominację syna osławionego antypolskiego szkodnika
Leona Kieresa
Marcin
Hałaś podjął również w swym tekście za mało dyskutowaną
sprawę kolejnej „dziwnej’
nominacji ze strony Dudy. Jak pisał Hałaś : „Portal w
Polityce.pl opisał sytuację z Wrocławia, gdzie sędzią
tamtejszego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego został Piotr
Kieres.
Tak zdecydowała Krajowa Rada Sadownictwa. I może nie byłoby w
tym nic dziwnego, gdyby nie to, że o stanowisko to aplikował
również Karol
Kiczka
-dziekan na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu
Wrocławskiego. Profesor ma dorobek naukowy i autorytet w środowisku
uniwersyteckim, ale również jedną zasadniczą wadę: nie należy
do „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”. Za to sędzia Piotr
Kieres posiada w niej umocowanie pokoleniowe, albowiem jest synem
Leona
Kieresa -
kiedyś senatora Platformy Obywatelskiej, a dziś sędziego Trybunału
Konstytucyjnego. Jak pisze portal w Polityce.pl: „Prof. Kiczko
ewidentnie, tak doświadczeniem praktycznym, jak i wiedzą ogólną,
przewyższał więc merytorycznie, nieznanego szerzej radcę prawnego
Piotra Kieresa -syna Leona Kieresa”. A mimo to _Krajowa Rada
Sądownictwa wybrała Kieresa juniora. Czy to już jest nepotyzm, czy
jeszcze „zaledwie” magia nazwiska? (ładnego nazwiska -
szkodnika i antyPolaka - JRN). Najgorszy
w całej sprawie jest fakt, że prezydent Andrzej Duda podjął
decyzję o powołaniu młodego Kieresa. Tym samym prezydent RP okazał
się jedynie notariuszem „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”.
I smutno, i straszno”.
(Podkr.- JRN).
Jak
z tego widać Duduś jest niezrównanym we wspieraniu „lewej nogi”,
tym razem dzieci z „ różowych dynastii”, wsławionych
jadowitym krajowym antypolonizmem.
J.
Lichocka: prezydent Duda kwestionuje prawa demokratycznie wybranej
większości parlamentarnej
Podobnie
jak w najnowszej „Warszawskiej Gazecie” także w najnowszej
„Gazecie Polskiej” (nr z 15 listopada 2017 r.) aż trójka
autorów atakuje zachowanie prezydenta A. Dudy. Zacznjmy ich
omówienie od tekstu dziennikarki i posłanki PiS-u Joanny
Lichockiej
„Rozczarowanie”. Lichocka pisze m.in.: „Trudno ukrywać, że
publiczne wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, a także fakt, że
zawetował reformę sądownictwa i stawia teraz bardzo trudne warunki
do spełnienia większości rządowej, nie podobają się wyborcom
PiS. (...) Wiem z różnych rozmów z Polakami, którzy głosowali na
Andrzeja Dudę, że nie rozumieją, dlaczego w tak ważnej dla nich
sprawie nie ma porozumienia, z jakiego powodu prezydent, który
wielokrotnie deklarował potrzebę głębokiej reformy państwa, dziś
zdaje się działać tak, jakby zmiany nie chciał. Konsternację
wywołał wywiad prezydenta dla Telewizji Trwam i Radia Maryja -
fragmenty z reagującym nerwowym śmiechem i krytykującym PiS
Andrzejem Dudą obiegły portale społecznościowe - prezydent z
pewnością też je widział. Zapewne zna reakcje na nie. Złość,
oburzenie, a najczęściej smutek i rozczarowanie. Może stad
wynikają kolejne wypowiedzi Andrzeja Dudy, że jeśli reformy
sądownictwa nie będzie do końca roku, to znaczy, że PiS
postanowił jej nie przeprowadzić. Ta próba przerzucenia
odpowiedzialności na większość rządzącą może zdradzać, że
do otoczenia prezydenta i jego samego dotarło, iż cena wet
prezydenckich i ewentualnej porażki reformy może być wysoka (...)
Patrzymy
więc na Pałac Prezydencki, na Andrzeja Dudę, i ... nie chce nam
się wierzyć, że się pomyliliśmy (...) Wygląda więc na to, że
prezydent nie tyle stara się budować prawo na kolejne lata, ile
doraźnie próbuje zablokować partii rządzącej przeprowadzenie
wyboru władz KRS. (Podkr.-
JRN). Ta chęć wprowadzenia sztucznych ograniczeń nie ma niestety
wiele wspólnego z myśleniem kategoriami mechanizmów demokracji. Na
jakiej bowiem podstawie kwestionuje się prawo większości
parlamentarnej do podejmowania decyzji, zgodnie z jej mandatem
wyborczym (...) to niestety prosta droga do usankcjonowania
:nadzwyczajnych kast” jako faktycznie sprawujących władzę”(...)
.
K.
Gójska: dlaczego Duda chce „świętować z człowiekiem, bez
którego do tragedii 10 kwietnia by nie doszło” ?
Ostrą
krytykę zachowań Dudy kontynuuje w tym samym numerze „Gazety
Polskiej” zastępca redaktora naczelnego tego tygodnika Katarzyna
Gójska.
Polemizuje ona z tłumaczeniem kancelarii prezydenta, iż do Tuska
nie wysłano żadnego zaproszenia, „lecz jedynie z automatu
postąpiono wedle obowiązującego zwyczaju zapraszania na tę
uroczystość byłych szefów rządów i prezydentów”. Jak pisze
K. Gójska : „Daję wiarę tym tłumaczeniom, sęk w tym, że pan
prezydent Andrzej Duda nie powinien go stosować. Donald Tusk ponosi
polityczną odpowiedzialność za śmierć delegacji ze śp.
prezydentem Lechem
Kaczyńskim
na czele, za pohańbienie ich szczątków, za oddanie śledztwa
Putinowi,
za działanie totalnie wbrew interesowi Rzeczpospolitej w tej
sprawie, za kampanię pogardy przed Smoleńskiem, za niespotykaną,
odbywającą się pod patronatem Platformy i ówczesnego rządu falę
chamstwa wobec wszystkich tych, którzy walczyli o rzetelne śledztwo.
I w końcu za wszystkie kłamstwa nazywane przez niego „śledztwem
smoleńskim”. Jestem przekonana, że znacząca część wyborców
pana Andrzeja Dudy nie jest zainteresowana tym, by kultywował on
jakieś dotychczasowe zwyczaje, ale by tworzył nowe - oparte na
prawie i sprawiedliwości. By działał, szanując pamięć
bohaterów, a nie bezrefleksyjnie przejmował dziedzictwo Aleksandra
Kwaśniewskiego
(to zapewne od niego zwyczaj zapraszania wszystkich pochodzi). Czy
wysłałby zaproszenie też Jaruzelskiemu ? 10 kwietnia 2010 roku
Donald Tusk usunął się z grona osób, z którymi wypada
celebrować jakiekolwiek święto. Rozczarowuje, że prezydent Duda-
tak często odwołujący się do dziedzictwa profesora Lecha
Kaczyńskiego
- tego nie rozumie. Wyłączenie Tuska z polskiej sfery publicznej
nie jest elementem jakiejś wojny, walki politycznej. Jest po prostu
obowiązkiem moralnym i przyzwoitości.
Nie da się z emfazą wspominać poległego pod Smoleńskiem
prezydenta, a później świętować z człowiekiem, bez którego do
tragedii 10 kwietnia by nie doszło”.(Podkr.-JRN).
J.
Liziniewicz: Czy A. Duda „w końcu dojedzie do przystanku
„zdrajca”
Trzecim
z kolei, bardzo krytycznym tekstem wobec Dudy w najnowszej „Gazecie
Polskiej” jest felieton Jacka
Lizinkiewicza
: „Operacja odklejania Dudy”. Lizinkiewicz pisze: „Od miesięcy
trwa proces odklejania prezydenta Andrzeja Dudy od obozu PiS.
Opozycja (...) niczym wataha wilków wybrała najsłabsze sztuki
stada i postanowiła na nie przenieść całą presje. O ile Jarosław
Gowin wytrzymał
tę próbę, to jednak prezydent dał się złamać, blokując reform
sądownictwa (...) pękł. Wystraszył się świeczek przed Sadem
Najwyższym. Ataków mediów i zagranicy. Front został złamany.
Prezydent (...) nie widzi, że pozwolił wbić klin miedzy siebie a
PiS. W przestrzeń tę od razu wchodzą politycy, którzy chcą, aby
znów było, tak jak było. I nagle Donald Tusk postanawia przyjąć
zaproszenie prezydenta Dudy na obchody 11 listopada. Zadufany w sobie
Pałac, w którym podzbiór ludzi najmądrzejszych na świecie ma
wyjątkowo liczną reprezentację, z pewnością jest z siebie dumny,
uważając, że jego pozycja rośnie. Tymczasem nie widzi, że ludzie
z dołu, elektorat, postrzega to jak stukanie się kieliszkami w
Magdalence, albo jak wsiadanie Moniki
Olejnik
do
samochodu Jerzego Urbana (...) To oczywiście proces odklejania i
przyswajania do „Salonu” prezydenta Dudy. Już przestał on być
Adrianem. Wszystko przed nim. Jeśli
pojedzie drogą wytyczona przez „Salon”, w końcu dojedzie do
przystanku „zdrajca”.(Podkr.-JRN).
W.
Cejrowski: „Mam
już podejrzenia, że Duda albo durny albo nasłany albo resortowe
dziecko.
(...)”.
Ze
szczególnie ostrym atakiem na Dudę wystąpił w wywiadzie
internetowym z 19 października 2017 r. słynny prawicowy publicysta
Wojciech
Cejrowski.
Stwierdził tam bez ogródek : „Mam
już podejrzenia, że Duda albo durny albo nasłany albo resortowe
dziecko. (...) W kampanii wyborczej startował z PiS-u a obecnie się
dystansuje od PiS-u czyli oszukał swoich wyborców.
Oni
głosowali na gościa, który razem z PiS-em będzie współpracował,
więc nie podoba mi się, że on się dystansuje i jest bardziej z
Kukizem, bo co innego mi obiecywał”. Z kolei w rozmowie w radiu
Wnet 10 października 2017 r. Cejrowski powiedział : „Być
może Duda dlatego się nagle zrobił taki miękki wobec komuchów,
którzy zasiedlili i zakorzenili całe sądownictwo w Polsce;
być może się dlatego zrobił miękki, że on z tego
"Krakówka".
(Podkr.- JRN) I jemu jest tak po prostu od dziecka
niezręcznie kogoś ochlapać zupą, żeby wyszedł. A tych
dziadów czerwonych, przekazujących sobie z dziada pradziada
przekazujących sobie pewne wartości trzeba wszystkich wyrzucić”.
Ks.
T. Isakowicz - Zaleski napiętnował niewrażliwość Dudy na
historię cierpień Kresowiaków
Z
bardzo ostrą demaskatorską krytyką niepatriotycznego zachowania
Dudy w sprawie losów Kresowiaków wystąpił jeden z czołowych
autorytetów patriotycznych ksiądz Tadeusz
Isakowicz - Zaleski.
W wywiadzie dla „Polska the Times” z 17-19 listopada 2017 r. ks.
Isakowicz - Zaleski powiedział o Dudzie: „Przede wszystkim muszę
wyrazić krytykę pod adresem pana prezydenta Andrzeja Dudy, który
tak jak Bronisław
Komorowski
nie potrafi umiejętnie rozgrywać relacji z Ukrainą (...)
Prezydent Duda był już dwa razy na Ukrainie. Ani słowem publicznie
nie wspomniał o ofiarach ludobójstwa. (tu wtręt Anity
Czupryn
z „Polska the Times”: „Nie był na grobach” ) Właśnie. A
Kwaśniewski - co by o nim nie powiedzieć - był. Inni politycy też
byli. Wyraźnie
widać, że pan Andrzej Duda świadomie uchyla się od pamięci o
ofiarach.
(Podkr.-JRN). Pojedzie trzeci raz, i z tego co słyszę, bo
zapowiadał to szef jego kancelarii, minister Szczerski,
pojedzie do Charkowa. To dobrze, że uczci polskich oficerów
pomordowanych przez NKWD w Charkowie, ale też po
raz kolejny pokaże, że nie zależy mu na pamięci o ofiarach UPA na
Wołyniu i Podolu. W tym roku pan prezydent zrobił też unik, jeśli
chodzi o objęcie patronatu nad uroczystościami z okazji kolejnej
rocznicy Krwawej Niedzieli na Wołyniu ,obchodzonej 11 lipca. Na
Skwerze Wołyńskim był prezes PiS Jarosław Kaczyński, był
minister Antoni Macierewicz, ale pana prezydenta nie było. Nie
spotkał się też nigdy z rodzinami ofiar UPA (...) Pan prezydent
Andrzej Duda do Komitetu Narodowego, tworzonego na stulecie
odzyskania przez Polskę niepodległości, nie zaprosił Kresowian i
ich potomków. Zaprosił natomiast Niemców z Opolszczyzny, co samo w
sobie jest dziwne, bo ich pradziadkowie byli przeciwko powstańcom
śląskim
(Podkr.-JRN) (....) Jaki jest jednak sensy wykluczania? Są
obywatelami gorszej kategorii? Pan
prezydent przez dwa lata nie pojechał także na groby ofiar UPA w
Polsce, np. na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie
.(Podkr.-JRN). Uważam, że jest on niewolnikiem tzw. teorii Jerzego
Giedroycia,
która brzmi: „Zapomnij o Kresach” i „Ukraina jest
najważniejsza”. Akurat w jednym zgadzam się z ministrem
Waszczykowskim,
że wobec braku pochówku ofiar ludobójstwa prezydent nie powinien
jechać na Ukrainę (...) Jeżeli pan prezydent jedzie na Ukrainę i
nie odwiedzi polskich miejsc pamięci na Kresach Wschodnich, to po
co on tam jedzie? W jaki sposób przysłuży się sprawie pochówku
?. Prezydent Poroszenko
był w Polsce raz, a pan prezydent chce jechać już po raz trzeci na
Ukrainę. Jaka tu jest symetria ? Poza tym, jeśli po raz trzeci
nie odwiedzi mogił na Wołyniu, to tylko pokaże stronie
ukraińskiej, że mu na tym nie zależy, że odpuszcza te sprawy.
Trzeba stosować naciski. Uważam, że idealnym naciskiem byłoby
powiedzenie: „Nie chcecie pozwolić nam pochować ofiar, nie damy
pieniędzy na waszą armię”. Jednak już tyle błędów popełnili
prezydent Duda i minister Waszczykowski, że chyba tylko jakaś
radykalna wymiana urzędników w Kancelarii Prezydenta i MSZ mogłaby
coś zmienić. Miejmy nadzieję, że to wreszcie się stanie. Teraz
cała sytuacja doprowadzona jest do ściany i nie ma żadnego efektu
(...)
Co
ciekawe, prezydent Izraela, który był w zeszłym roku na Ukrainie,
w przeciwieństwie do pana prezydenta Andrzeja Dudy miał odwagę
publicznie powiedzieć wobec kijowskiego parlamentu, że za
ludobójstwo Żydów na Ukrainie odpowiedzialni są nie tylko Niemcy,
ale i ukraińscy ludobójcy, którzy brali czynny udział w ich
mordowaniu”. (Por. wywiad A. Czupryn z ks. Isakowiczem- Zaleskim:
Ks. Isakowicz: Narody polski i ukraiński nie są skłócone, „Polska
the Times”, 17-19 listopada 2017 r.). Skomentuję to słowami : No
cóż prezydent Izraela ciągle pamięta o żydowskich ofiarach doby
wojny, w przeciwieństwie do stosunku Dudy do polskich ofiar.
Pod
koniec wywiadu ks. Isakowicz- Zaleski powiedział : „ Myślę, że
pan prezydent Andrzej Duda powinien się wreszcie zdecydować. Bo
stoi okrakiem na barykadzie, mówiąc słowami Lecha
Wałęsy
: „Jestem za, a nawet przeciw”. W
kampanii wyborczej deklarował wsparcie spraw Polaków na Kresach
Wschodnich i rodzin ofiar ludobójstwa. Nic nie zrobił.
(Podkr.-JRN). Niech się więc zdecyduje, czy chce tego bronić, czy
nie. Ma ogromne możliwości. Mógłby, jak prezydent Izraela
postawić warunek: „Pomożemy wam, ale pozwólcie nam pochować
ofiary ludobójstwa”. Jeżeli zmarnuje tę szansę, to znów się
cofniemy”. (Tamże).
Czy
prezydent Duda jest tylko pozorantem?
Opisana
przez księdza Isakiewicza - Zaleskiego całkowita niewrażliwość
prezydenta Dudy w sprawie pochowków polskich ofiar ukraińskiego
ludobójstwa obnaża jak bardzo pozorowany jest jego patriotyzm, że
ogranicza się do wygłaszania pięknych górnolotnych słów, przy
równoczesnym braku prawdziwie głębokiego uczuciowego przejmowania
się polskimi tragicznymi losami. Podobnie jak pozorowany jest
katolicyzm Dudy na pokaz, wyrażający się w łapaniu hostii, czy
obrazu Matki Boskiej, przy równoczesnym braku reakcji na
bluźniercze przedstawienie „Klątwy” w Warszawie, udziale w
celebracji 500 rocznicy powstania tak morderczego wobec katolików
luteranizmu, przyjaźnie celebrowanym spotkaniu z wrogiem
chrześcijaństwa A.
Foxmanem,
„zapomnieniu” o odznaczeniu Orderem Orła Białego o.
Maksymiliana
Kolbe
,etc.
Smutna prawda. Wiele sama zaobserwowałam ale dzięki tej analizie pogłębiam swoje rozeznanie. A.Duda jest pozorantem i niestety hamulcowym. Ostatnie 'umywanie rąk' od możliwości przeprowadzenia reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości niestety zdecydowanie obnażają intencje Dudy. To podła zagrywka. Kolejna.Tak jak publiczne ataki na 2 ministrów rządy B.Szydło i eksponowanie swojego ego. Zapowiada też kolejne "przeczołganie" J.Kaczyńskiego i szantaż jak mniemam.Szkoda,że Polska znowu przegrywa...
OdpowiedzUsuń