Wychwalany
przez „neoendeka” (!) Ziemkiewicza Wielopolski był najbardziej
skrajnie prożydowskim politykiem polskim XIX wieku
Wybranianie
postaci Wielopolskiego przez Jerzego Borejszę
Ciekawe,
że na tle przeważającego także po wojnie wśród poważnych
historyków i publicystów potępienia działań Aleksandra
Wielopolskiego, tak fatalnych w skutkach dla Narodu, znalazło
się tylko paru autorów gotowych do wybraniania jego „dokonań”.
Poza skrajnie kolaboranckimi tekstami: książką Ksawerego
Pruszyńskiego, którą Jerzy Łojek nazwał „pochwałą
Quisligszczyzny” i tekstami skrajnego PRL-wskiego kolaboranta
Aleksandra Bocheńskiego, Wielopolskiego na ogół próbowali
wybraniać głównie autorzy żydowskiego pochodzenia. Z czego to
wynikało? Myślę, iż głównie z tego, iż pamiętali, że
Wielopolski w ramach swych reform najwięcej zrobił właśnie dla
Żydów, wśród których miał głównych protektorów politycznych
(od Enocha do Kronenberga) Najbardziej znaczącym naukowcem
pochodzenia żydowskiego, który bardzo mocno starał się wybraniać
postać Wielopolskiego był niewątpliwie wybitny historyk Jerzy
W. Borejsza, w bardzo interesującej skądinąd książce
„Piękny wiek XX” (Warszawa
1984,ss.236,246,247,248,250,251,255,256,258,259, 260,261-262).
Konkludując swe refleksje o Wielopolskim ,Borejsza pisał,
usprawiedliwiając margrabiego: „ Wielopolski, polityk dużej
fachowości, dalekowzroczności i siły charakteru, niewiele mógł
zrobić między rządzącym zawsze przy pomocy bagnetów
Petersburgiem a powstańczymi sztyletami. Żadna ze stron nie dała
mu prawdziwej szansy”.(Tamże,s. 262). A ja uważam, tak jak wynika
z ogromnej części świadectw współczesnych Wielopolskiemu osób i
późniejszych historyków, iż to Wielopolski sam nie dał sobie
szansy, gardząc Narodem i działając wbrew niemu. Trudno też
pisać o dalekowzroczności Wielopolskiego, który podejmując
fatalną decyzję o brance sprowokował wybuch Powstania, licząc, że
ogólnonarodowe wrzenie stłumi w ciągu tygodnia.
Borejsza
wystąpił w obronie Wielopolskiego również na łamach „Tygodnika
Powszechnego” z 22 lipca 1984 r. w tekście zatytułowanym
„Dylematy Aleksandra Wielopolskiego” . Borejsza robił tam, co
mógł dla wybielenia polityki Wielopolskiego. Przedstawiał go jako
polityka o cechach męża stanu, występującego z programem
korzystnym dla przyszłości Polski. Za to, że nie zrealizował
tego programu odpowiadał zdaniem Borejszy naród polski, który nie
zrozumiał „reformatorskich” planów Wielopolskiego.
Przypomnijmy, że historyk Jerzy Borejsza jest wnukiem
syjonistycznego działacza redaktora naczelnego „Hajntu” Abrahama
Goldberga i synem obrzydliwego zdrajcy i antyPolaka - czołowego
żydowskiego politruka komunistycznego Jerzego Borejszy
(Goldberga) .Jest zarazem bratankiem osławionego stalinowskiego
kata Polaków Jacka Różańskiego (Goldberga).
Warto
dodać, że wybielający Wielopolskiego tekst Borejszy spotkał się
ze zdecydowaną świetną polemiką Krystyny Wyczańskiej na
łamach katolewicowej „Więzi”, której czasem zdarzało się
publikować dobre teksty. Przypomnę tu, że Wyczańska była
łączniczką Biura Informacji propagandy Armii Krajowej, w powstaniu
warszawskim działała jako przewodniczka kanałowa, a po wojnie
została doktorem nauk historycznych. Polemizując z opinią
Borejszy, zwalającego na polski naród winę za to, że nie
zrozumiał reformatorskich planów Wielopolskiego, Wyczańska
kreśliła dużo bardziej negatywny obraz margrabiego, pokazując go
jako wyjątkowo wręcz aspołecznego egoistę i pieniacza.
Stwierdziła m.in.: „Wielopolski zawsze zainteresowany był
pomnażaniem swojego majątku rodowego, załatwianiem zabagnionych
interesów spadkowych na drodze nie kończących się procesów i
wykorzystania wszelkich kruczków prawnych (...) Wielopolskiego
obchodziła ogromnie odpowiednia pozycja własna i rodziny w
środowisku dworskim, magnackim, każdym liczącym się w wyższych
sferach. Przy tym popełniał wiele gaf, świadczących o pysze i
lekceważeniu opinii środowiska.(...) Ambicja nie mająca granic
powodowała frustracje i kaprysy, obrazy (...) Wszystkie cele, jakie
sobie Wielopolski stawiał, ubrane były w odpowiednia otoczkę
frazeologiczną i poczucie własnej misji społecznej, patriotycznej.
Przy tym wskutek nieprzystępności, arogancji, autorytarności, a
także imponującego wyglądu -wywoływał Margrabia poczucie
dystansu i lęku (...) Wielopolski nie brał pod uwagę „odruchu
odrzucenia” przez społeczeństwo tych polityków, którzy
sprzeciwiali się godności narodowej i zbyt daleko szli na ugodę z
zaborcą. Właśnie dlatego Margrabiego dotknął ostracyzm ze
wszystkich stron (...) Między Margrabia a społeczeństwem niemal
nie było kontaktu. Władza i naród krążyła jakby po innych
orbitach”. (Podkr.- JRN).(Por. K. Wyczańska : „Niefortunne
gry Wielopolskiego, „Więź” z października 1984 r.).
Margrabia
Wielopolski niewiele dobrego zrobił dla Polaków. Przez swą butę
i pogardę dla rodaków zaprzepaścił wszystkie swoje reformy i
poprzez katastrofalną brankę sprowokował wybuch Powstania
Styczniowego i długotrwały upadek polskich nadziei. Wielopolski
zrobił za to bardzo wiele dla Żydów, był faktycznie ich
dobroczyńcą. Dzięki niemu Żydzi w zaborze rosyjskim uzyskali
dużo więcej praw niż Żydzi w Rosji. Posunięcia
Wielopolskiego doprowadziły do błyskawicznego wielkiego wzrostu
ilości Żydów w Polsce. Jak pisał tym znakomity
nonkonformistyczny historyk prof. Henryk Wereszycki, w
dziesięcioleciach PRL-u wciąż blokowany przez cenzurę: „W
Królestwie Polskim Żydzi otrzymali równouprawnienie dzięki
reformie Wielopolskiego, dokonanej w r. 1862. Tego równouprawnienia
w Rosji nie posiadali. W związku z tym i w związku z celową
polityką rządu carskiego ilość Żydów w Polsce wzrastała
ogromnie. (Podkr.- JRN). Stanowili oni już wówczas około 14
proc. ludności, ale co najważniejsze gromadzili się masowo w
miastach, wskutek czego odsetek ludności żydowskiej w miastach
Królestwa wynosił od 35 do 60% nawet, co przy stałym wzroście
ogólnego zaludnienia w liczbach absolutnych daje ilości bardzo
poważne. Ponadto Żydzi, odsuwani przez rząd rosyjski od wszelkich
posad państwowych, mogli się trudnić tylko handlem i rzemiosłem,
wchodząc w ten sposób jako czynnik groźnej konkurencji
ekonomicznej w ostry zatarg z mieszczaństwem
polskim”.(Podkr.-JRN).. (Cyt. za H. Wereszycki: „Historia
polityczna Polski 1864-1918”, Paryż 1979,ss.94-95).
To
wszystko „zawdzięczaliśmy” wspaniałomyślnym gestom
Wielopolskiego wobec Żydów. Wielopolskiego który własnych
polskich rodaków traktował „per noga” i zwalczał nawet
Kościół i czołowych przedstawicieli ziemiaństwa. Ale
protektorami Wielopolskiego od początku byli Żydzi: Enoch i
Kronenberg, a nie Polacy. To im zawdzięczał karierę, a więc im
odwdzięczał się jak potrafił. Jak wynika z książki Z.
Stankiewicza o Wielopolskim margrabia walczył jak lew o
korzystne rozwiązania dla Żydów, wbrew próbom ich ograniczania
przez Komisję Spraw Wewnętrznych. Jak pisał Stankiewicz: „Reforma
ta (równouprawnienie Żydów - JRN) okazała się najtrwalszym
osiągnięciem Wielopolskiego”.(Por. Z Stankiewicz :
op.cit.,s.204). Z kolei K. Wyczańska w swej polemice z Borejszą
przypomniała, że Wielopolski dał Żydom „duże koncesje prawne
i obyczajowe, a nawet osobiście traktując ich łaskawie, licząc,
że będą stanowić przeciwwagę dla elementów „niespokojnych”.
Ostro traktował duchowieństwo, starając się zrównoważyć zasięg
wpływów Kościoła katolickiego innymi wyznaniami”. (Por. K.
Wyczańska: op.cit.). Ciekawy zaiste to był typ „patrioty”
polskiego, na każdym kroku protegującego Żydów, za to
zwalczającego polskie duchowieństwo i popierającego inne wyznania
przeciw niemu!
Żydowski
historyk Samuel
Hirszhorn
tak pisał o prawdziwych celach, jakimi kierował się Wielopolski w
swej polityce wobec Żydów: „Wielopolski (...) nie tylko zniósł
przy pomocy rządu centralnego wszelkie ustanowione przez Polaków
ograniczenia, lecz wprost przyznał
Żydom misję „stanu średniego”
(podkr.-JRN) w zamian za spodziewaną asymilację z ludnością
miejscową. Wielopolski był nawet tak nieostrożny, że od razu
odkrył wszystkie karty. W rozmowie z rabinem Meiselsem
rzekł doń: „odtąd żydzi nie mają żadnego powodu mieszania się
w pewne rzeczy!” Przywódcy asymilatorów, Leopoldowi
Kronenbergowi, zaproponował on jeszcze mniej szlachetny komis - po
prostu żądał od niego zdradzenia składu osobistego organizacji
rewolucyjnych „czerwieńców” i „Komitetu Centralnego”. Dalej
znosząc specjalne podatki żydowskie, margrabia dla załatania dziur
budżetowych, postanowił podnieść podatek od trunków gorących,
„czyli ciężar
przeniósł z pleców żydowskich na chrześcijańskie”(Przyborowski)
(podk. JRN). Są nawet pewne wskazówki, że Wielopolski wprost
drażnił szlachtę polską swoją opieką nad Żydami (...)”.
(Cyt. za S. Hirszhorn: Historja
Żydów w Polsce: od Sejmu Czteroletniego do wojny europejskiej
(1788-1914),
Warszawa
1921
,ss. 170-171). Zdumiewający był wspomniany przez Hirszhorna fakt,
że Wielopolski traktował Żydów polskich jako główny trzon
stanu średniego w Polsce, wyraźnie lekceważąc rolę polskiego
mieszczaństwa. Dziwili się temu różni historycy polscy od
cytowanego już w pierwszej części tego tekstu klasyka
historiografii polskiej w XIX wieku Michała
Bobrzyńskiego po
współczesnego autora podręczników szkolnych Andrzeja
Leszka Szcześniaka, który
pisał o Wielopolskim: „mieszczan nie dostrzegał w Polsce (...)
widział tylko w Żydach nasz „stan trzeci”. (Por. A.L.
Szcześniak: „O Niepodległą. Historia 1795-1914”. podręcznik
dla klasy siódmej, Warszawa 1997, s. 181).
Wychwalany
przez neoendeka (?) Ziemkiewicza Wielopolski był najbardziej
skrajnie prożydowskim politykiem polskim XIX wieku. Prożydowskim
kosztem interesów polskiego mieszczaństwa i ziemiaństwa!
Trudno się nie dziwić, że przyszywany neoendek Ziemkiewicz,
skądinąd dziś tak lizusowski wobec Żydów, wychwala
Wielopolskiego, tak obcego duchowo ideom głoszonym później przez
Dmowskiego. Biedny Dmowski pewno w grobie się przewraca na myśl o
koncepcjach głoszonych przez swego rzekomego „kontynuatora”
Ziemkiewicza. I po co to całe „neoendeckie” udawanie panie
Ziemkiewicz?
Na
tle prożydowskiej polityki Wielopolskiego tym lepiej można
zrozumieć, dlaczego wywodzący się z „czerwonej żydowskiej
dynastii” historyk Jerzy W. Borejsza wybiela i usprawiedliwia
Wielopolskiego przez tak wielu polskich historyków uważanego za
zdrajcę i szkodnika. Pytanie - co każe jednak uznawać
Ziemkiewiczowi za patriotę i „jedną z najważniejszych postaci
polskiej historii” Wielopolskiego. Ziemkiewiczowi ,od lat
„flirtującemu” z narodowcami i przewodniczącemu Rady
Patronackiej stowarzyszenia „Endecja” ?
Ciekawe,
że w publicystyce, obok jawnych kolaborantów A. Bocheńskiego i
Janusza Roszki, głównym gromicielem powstań i chwalcą
Wielopolskiego był osławiony katolewicowy publicysta Stanisław
Stomma. Przez dziesięciolecia był on wraz Jerzym
Turowiczem głównym filarem skrajnie prożydowskiego (taki jest po
dziś dzień) „Tygodnika Powszechnego”. Stomma wypisywał
wyjątkowo wielkie bzdury w obronie Wielopolskiego i w potępieniu
polskich powstań. Szczególnie żałośnie „wsławił się” swym
atakiem na Powstanie Styczniowe w artykule ogłoszonym 25 stycznia
1963 r. w „Tygodniku Powszechnym” pt. „Z kurzem krwi bratniej”.
Artykuł Stommy był skrajnym wyrazem prorosyjskiej służalczości
przy ocenie roli powstań polskich i grubiańskim paszkwilem na
tradycje narodowe . Był paszkwilem pisanym ze skrajnie rusofilskich
pozycji, godnych najgorszych XIX-wiecznych ugodowców-[ kolaborantów.
Szczególnie oburzające było uogólnienie Stommy, dowodzące, że u
źródeł Powstania Styczniowego, podobnie jak u źródeł innych
powstań narodowych tkwił rzekomy polski kompleks antyrosyjski,
który stał się dla Polaków przyczyną irracjonalnych „szaleństw”.
Zmiażdżył go za ten paszkwil Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał
Wyszyński we wspaniałej homilii, wygłoszonej 27 stycznia 1963 r. w
kościele Św. Krzyża w Warszawie. Kazanie Prymasa było
powszechnie uznawane za jedno z najpiękniejszych jego wystąpień w
obronie prawdy o historii Polski. Głosiło wielce uargumentowaną
obronę idei powstań Narodu i wyjaśniało ich prawdziwe przyczyny.
Prymas wystąpił z płomienną obroną zniesławianego przez Stommę
narodu, który musiał powiedzieć „nie” carowi , depczącemu
polskie prawa i żądającemu, byśmy raz na zawsze wyrzekli się
marzeń o Niepodległej. Jak powiedział Prymas Polski: „Wyczytałem
ostatnio przedziwne zdanie: ktoś zastanawiający się, dlaczego
Powstanie wybuchło w Królestwie Kongresowym, a nie w Wielkopolsce
czy Małopolsce, odpowiada sobie, że byliśmy podobno owładnięci
„kompleksem antyrosyjskim”. Z tym wiązało się całe jego
dalsze rozumowanie. Wydaje mi się, że nie ma nic bardziej
niesprawiedliwego, pomijając już, że historycznie nie jest
prawdą, jakoby Powstanie wybuchło tylko tutaj. Ono było właściwie
wszędzie, ono było w duszy każdego Polaka, żyjącego w granicach
trzech kordonów. A wynikało to, nie z takiego czy innego kompleksu,
bo kompleks jest czymś chorobliwym, podczas gdy my mieliśmy zdrowe
dążenie do wolności, pogwałconej i odebranej nam, i mniejsza o
to, kto je nam odebrał i jakim językiem mówił, ważne jest, że
gwałcił prawo narodu do wolności. (Podkr.-JRN). (Por.
szerzej: „Aby Polska Polską była”, wybór myśli Prymasa
Tysiąclecia o Narodzie, przygotowany przez J. R. Nowaka, wyd. II,
Warszawa 2013, ss.32-34).
Polemizował
z idealizacją Wielopolskiego przez Stommę założyciel i redaktor
naczelny Wydawnictwa „Znak” Jacek
Woźniakowski.
W publikowanym na łamach „Tygodnika Powszechnego” w dniu 3
lutego 1963 r. eseju „Inni szatani byli tam czynni” Woźniakowski
pisał m.in.: „Ze
swej strony Wielopolski
miał trafne rozeznania polityczne, ale zarazem był mamutem
okazowym, upartym i brutalnym.
(Podkr.-JRN). Nie dostrzegał w ogóle problemów społecznych,
zwłaszcza najważniejszej wówczas sprawy chłopskiej. Stanisław
Stomma też nie docenia jej roli w powstaniu. Oczynszowanie chłopów
niczego wówczas nie załatwiało: wedle Michała
Bobrzyńskiego
wszak „sam Aleksander(car- JRN) zwrócił uwagę Wielopolskiego na
to, że projekt te nie jest korzystny dla włościan, ten jednak się
zaciął”.
Warto
przy okazji zwrócić uwagę, że pochodzenie niektórych historyków
publicystów bardzo często oddziaływuje na stronniczość ich
relacji na temat różnych postaci historycznych. Widać to np. w
bardzo wyraźnie w stosunku niektórych osób do postaci króla -
targowiczanina Stanisława Augusta Poniatowskiego, wielce
zadłużonego u Żydów i wielce im sprzyjającego. Nie przypadkowo
do jego czołowych współczesnych obrońców należał znany pisarz
żydowskiego pochodzenia Marian Brandys. Inny pisarz
żydowskiego pochodzenia, niegdyś fanatyczny stalinista (vide jego
służalczy wiersz o marszałku K. Rokossowskim „Orzeł”)
Józef Hen (właśc. Józef Henryk Cukier) „popisał się”
dość głupawą apoteozą króla Stasia w książce „Mój
przyjaciel król. Opowieść o Stanisławie Auguście”. Z kolei
autorzy pochodzenia żydowskiego częstokroć popisywali się bardzo
spaczonymi negatywnymi ustosunkowaniami do postaci historycznych,
które w jakiś sposób zadarły z Żydami. Vide np. znany historyk
żydowskiego pochodzenia Adam Kersten, który pisząc o
czasach „Potopu” przejaskrawiał negatywy w obrazie hetmana
Stefana Czarnieckiego, znanego z bezlitosnego karania
służącym Szwedom zdrajców żydowskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz