Szokujące
wrażenie robi obraz historii stosunków polsko-żydowskich
od pierwszej połowy XIX wieku do pierwszej wojny światowej.
Jeszcze w latach 50-tych XIX wieku stosunki te układały się na
ogół zupełnie dobrze, bez większych zakłóceń. Następne pół
wieku wystarczyło jednak do ich dramatycznego pogorszenia, i to
głównie z powodu skrajnych szowinistycznych działań Żydów,
zwłaszcza w efekcie napływu masy Żydów rosyjskich, tzw.
litwaków, którzy nie związani dotąd z Polską stali się
zajadłymi rusyfikatorami. Sprawa ta ciągle jest za mało znana i
pokazywana, choć gruntownie przeczy zrzucanym na Polaków, a
zwłaszcza na endecję i Romana Dmowskiego zarzutom o
pogorszenie stosunków polsko-żydowskich. Wielką winę za
budowanie muru między Polakami a Żydami ponosili też żydowscy
działacze (Włodzimierz Żabotyński w 1910 r. i Martin
Buber w 1914 r.), którzy wysunęli tak niebezpieczny dla Polski
projekt Judeo-Polonii. Tj. stworzenia przez Żydów z pomocą
zaborców na ziemiach polskich państwa żydowskiego, które
zablokowałoby idee niepodległościowe Polaków. Do tego doszła
szczególnie nieczysta, wręcz haniebna międzynarodowa antypolska
akcja żydostwa z Niemiec, Stanów Zjednoczonych i paru krajów
zachodniej Europy w czasie pierwszej wojny światowej. Żydowska
kampania oszczerstw w mediach miała na celu przeszkodzenie w
powstaniu tak niewygodnego dla Żydów niepodległego państwa
polskiego, zdominowanego przez ludność katolicką. Akcja ta,
wyjątkowo bezczelna i chamska w swej kłamliwości, a dziś
przemilczana przez historyków żydowskich, wywołała bardzo silny
protest w Polsce, zaostrzając wzajemne stosunki Polaków i Żydów.
A przecież mogło być inaczej. Bez tych niedopuszczalnych
żydowskich akcji antypolskich wzajemne stosunki miedzy Polakami a
Żydami mogłyby układać się o wiele lepiej. Dość przypomnieć,
że w połowie XIX wieku nie było większych zakłóceń tych
stosunków, a obraz Polaków w świecie był nader odległy od
późniejszych oskarżeń kreujących nas na czołowych antysemitów
świata.
Cytowałem
już w pierwszym odcinku tego tekstu niezwykle pochlebna opinię
feldmarszałka Prus Helmuta von Moltke, skądinąd zajadłego
wroga Polski o wyjątkowo wielkiej tolerancji wobec Żydów w Polsce
przez stulecia. Warto dodać do tej opinii wypowiedź innego Niemca,
skądinąd bardzo szowinistycznego, Fryderyka Engelsa, który
marzył o „odebraniu Polakom na zachodzie wszystkiego, co się da”.
(Por. J. R. Nowak: „Myśli o Polsce i Polakach”, Katowice 1994,s.
128.) Otóż nawet Engels, pełen uprzedzeń wobec Polaków,
przyznawał w swym dzienniku z 1848 r. ogromną tolerancję i...
naiwność Polaków w stosunku do Żydów, akcentując : „Tolerancja
religijna, panująca ongi w Polsce, oraz ich różne właściwości
charakteru, których brakowało Polakom, od wieków zapewniły Żydom
głęboko sięgający (mianowicie: głęboko sięgający do kieszeni
Polaków) zakres działania w Polsce”. ( Podkr.-JRN.
Por.„Cudzoziemcy o Polsce. Relacje i opinie”, wydał i opracował
Jan Gintel, Kraków 1971,s. 415 ). Dopiero porównując te
opinie o polskiej tolerancji, dość powszechne jeszcze w XIX wieku,
można w pełni „docenić osiągnięcia” późniejszych
żydowskich kampanii, urabiających Polsce obraz kraju zajadłych
antysemitów.
Rola
propolskiego nurtu Żydów-asymilatorów
Nader
wymownym świadectwem o tym, kto zawinił, powodując pogorszenie
stosunków polsko-żydowskich w drugiej połowie XIX wieku są
przytaczane przez mnie liczne świadectwa Żydów - asymilatorów.
Byli oni nurtem żydowskiej inteligencji, stanowiącym około 10
procent ogółu, i dążącym do maksymalnego zespolenia Żydów z
polskością, integracji z narodem i kulturą polską. I właśnie te
świadectwa, nierzadko bardzo dramatyczne, są niebywale ostrym
potępieniem fanatycznych żydowskich szowinistów, najczęściej
litwaków, którzy bruździli przeciw Polsce i starannie wykopywali
przepaść między Polakami a Żydami. Ostro piętnując wszelkie
przejawy antypolskich tendencji wśród Żydów, asymilatorzy
postulowali wyrzeczenie się wszelkich przejawów odrębności Żydów
od Polaków (poza różnicami religijnymi). Stąd często byli
określani jako Polacy wyznania mojżeszowego. Występowali w imię
odrzucenia żargonu (jidysz) na rzecz języka polskiego. Asymilatorzy
konsekwentnie bronili Polskę i Polaków w zderzeniu ze swymi
fanatycznymi żydowskimi rodakami i płacili za to częstokroć
bardzo wysoką cenę .Był to nurt zwalczany niezwykle zajadle przez
żydowskich szowinistów z różnych partii politycznych, piętnowany
jako rzekomi „zdrajcy Żydów” za wiązanie swych nadziei z
Polską i jej losem. Część środowisk żydowskich, takich jak np.
syjoniści, traktowała asymilatorów ze skrajną wrogością. Jeden
z czołowych przedstawicieli nurtu asymilatorów w XX wieku Józef
Lichten, najwybitniejszy badacz ich tematyki w przeszłości,
gorzko uskarżał się w 1977 r. na łamach emigracyjnych „Zeszytów
Historycznych” : na „wojujący nacjonalizm (żydowski - JRN),
który (...) znakomicie utrudniał postępy asymilacji, niekończący
się łańcuch oskarżeń i ataków ze strony tych ugrupowań
żydowskich, które zwalczały przywiązanie do kultury polskiej i
wszelką dążność młodzieży i starszego pokolenia do zespolenia
Żydów z państwem i narodem polskim”. (Podkr.-JRN).
Już
w połowie pięćdziesiątych XIX wieku głośne były nazwiska
niektórych asymilatorów, konsekwentnie wspierających boje o
polskość (m. in. rabina Meiselsa Dov Bera, rabina Izaaka
Kramsztyka, kaznodziei Marcusa Jastrowa, ,Dawida
Neufelda). (Zob. szerzej: J.R.Nowak : Poles
and Jews: The Forgotten Tradition of Cooperation, „Dialectics and
Humanism”, 1989, nr 1,s. 46). Rabin Meisels angażował się
w propolską działalność już w czasie Powstania Listopadowego,
dostarczając wówczas broń i amunicję dla powstańców. Był
senatorem Rzeczpospolitej Krakowskiej w 1846 r. i posłem do
pierwszego parlamentu austriackiego w latach 1848-1849. Z jego pióra
wyszła wtedy odezwa do Żydów wielkopolskich o wsparcie polskich
dążeń narodowych. Po zostaniu w 1856 r. naczelnym rabinem Warszawy
zajmował konsekwentną postawę propolską. Został aresztowany w
październiku 1861 r. za wydanie rozkazu zamknięcia domów modlitwy
i synagog w proteście przeciwko zbeszczeszczeniu kościołów przez
wojska rosyjskie. Carskie władze wydaliły go wówczas z Królestwa
Polskiego. Po powrocie do Warszawy w 1862 r. odrzucił żądania
władz carskich, by rzucił klątwę na powstańców żydowskich. Co
więcej udzielił cichej zgody na odczytanie manifestu powstańczego
Rządu Narodowego w domach modlitw, za co został ponownie na krótko
wygnany z Warszawy. Po powrocie do końca życia pozostawał, pod
nadzorem policyjnym. (Wg. biogramu D.B. Meiselsa, opracowanego przez
Zofię Borzymińską i Rafała Żebrowskiego w
„Polskim Słowniku Judaistycznym”, Warszawa 2003,t.II,s.
125-126).
Proniemiecka
postawa przeważającej części Żydów w Wielkopolsce
W
odróżnieniu od Królestwa i Galicji, gdzie występowało wielu
Żydów propolskich (w Galicji nawet zdecydowanie przeważali) w
zaborze pruskim w Wielkopolsce wśród Żydów absolutnie dominowały
postawy proniemieckie, a częstokroć nawet antypolskie. Bardzo
wymowne pod tym względem są informacje podane w źródłowej pracy
Krzysztofa Makowskiego: „Żydzi wobec Wiosny Ludów w
Wielkim Księstwie Poznańskim”, publikowanej w książce „Żydzi
w Wielkopolsce na przestrzeni dziejów” pod red. Jerzego
Topolskiego i Krzysztofa Modelskiego (Poznań 1999). K.
Modelski, pisząc o konflikcie polsko-niemieckim w Wielkopolsce w
dobie Wiosny Ludów akcentuje: „Z większości zarówno ówczesnych,
jak i późniejszych publikacji wynika, że poznańscy Żydzi stanęli
zdecydowanie po stronie Niemców (...) Znakomita większość
niemieckich autorów utrzymuje, iż miejscowi Żydzi jak jeden mąż
przyłączyli się do do ruchu niemieckiego (podkr.- JRN) i
zdecydowanie przeciwstawiali się polskim dążeniom. Jako powód
tego kroku wymieniają najczęściej z jednej strony wyższość i
atrakcyjność kultury niemieckiej, z drugiej zaś niechęć, jaką
wzbudzała w nich perspektywa powrotu polskiego panowania (...) W
podobnym duchu utrzymane są publikacje autorów pochodzenia
żydowskiego (...) Również polscy autorzy, często nie bez nuty
goryczy, podkreślają, podkreślają zdecydowanie proniemiecką
opcję miejscowych Żydów. Zgoła inaczej tłumaczą jednak pobudki
ich postępowania. Ogólnie rzecz ujmując zarzucano Żydom, że
zawsze przyłączają się do silniejszego i kierują się li tylko
materialnymi korzyściami. Dość obrazowo ujął to w swej relacji
Jędrzej Moraczewski, pisząc: „ Pojęcia materialistyczne
wiązały ich też bardziej z Niemcami biegającymi po Polsce za
zyskiem, niż z Polakami, co mają poetyczną miłość ojczyzny”.
(Por. K. Makowski: op.cit.,ss.156-157). Warto w tym kontekście
przypomnieć jakże szczere uogólnienie na temat istoty zachowań
Żydów, autorstwa przywódcy syjonistów galicyjskich i pioniera
prasy żydowskiej w Galicji dr Leona Reicha. Ukuł on słynny
aforyzm: „Potrzeba trzymania z silniejszym bierze u Żydów górę
nad poczuciem wdzięczności”. (Podkr.-JRN. Cyt. za Melchior
Wańkowicz: „O Żydach”, paryska „Kultura”, 1950, nr
7-8,s.45 ).
Jak
pisał dalej K. Makowski : „Większość polskich autorów nie
tyle zwraca jednakże uwagę na proniemiecką postawę Żydów, ile
na ich zdecydowanie antypolskie nastawienie. Często obarczano ich
nawet większą winą w stosunku do Polaków niż Niemców.
Zarzucano Izraelitom rozmaite zbrodnie, znęcanie się nad jeńcami,
a przede wszystkim podburzanie żołnierzy pruskich przeciwko
powstańcom i ludności cywilnej. (Podkr. - JRN). Co ciekawe, dwa
ostatnie motywy znaleźć można także we wspomnieniach gen.
Heinricha von Brandta i w pracach niektórych niemieckich
historyków”. (Por. K. Makowski :op.cit.,s. 157). Czytelnikom tego
tekstu polecam jakże wymowne fragmenty pamiętników gen H. von
Brandta : „Aus dem Leben des Generals der Infanterie z.D. Dr.
Heinrich von Brandt. Cz.3. Aus den Tagebuchern und
Aufzeichnungen seines verstorbenen Vaters”, zusammengestellt H.
v.Brand, Berlin 1882.). Kazimierz Makowski podaje też
konkretne fakty o działaniach Żydów przeciw Polakom w niektórych
miejscowościach. Pisze: „Żydom trzemeszeńskim zarzucano bowiem,
choć pospołu z Niemcami, zastrzelenie podstępnie, podczas
potyczki z wojskiem pruskim, kilkunastu powstańców. W kilku
miejscowościach w pierwszych dniach ruchu Izraelici udaremnili też
przejęcie władzy przez Polaków, przede wszystkim w Lesznie i w
Krotoszynie. W źródłach znaleźć można ponadto doniesienia o
zrywaniu polskich kokard, podburzaniu żołnierzy pruskich,
denuncjowaniu polskich działaczy i znęcaniu się nad
demobilizowanymi insurgentami i jeńcami. W sumie jednakże wypadki
te miały miejsce tylko w kilkunastu miejscowościach (...) W
niektórych miejscowościach, jak wynika z relacji, Żydzi grali
wręcz pierwsze skrzypce w organizowaniu niemieckiego ruchu
narodowego. Szczególną aktywnością wyróżniali się (....) w
Bydgoszczy; również w Lesznie stanęli na czele Verein zur Wahrung
deutscher Interesse in der Prowinz Posen”. (Por. tamże,
ss.160-161). Polityk włoski, pierwszy ambasador Włoch do Polski po
1944 r. Eugenio Reale, omawiając historię stosunków
polsko-żydowskich w swym raporcie, przypominał: „Na Pomorzu, w
czasie powstania polskiego w 1848 r. grupy Żydów witały powstańców
okrzykiem: „My nie chcemy Polski, jesteśmy Prusakami”. (Por. E.
Reale:
Raporty. Polska 1945-1946”, Paryż 1968,s.200).
Raporty. Polska 1945-1946”, Paryż 1968,s.200).
Znany
powojenny historyk żydowski Artur Eisenbach, skądinąd pełen
uprzedzeń do Polski i Polaków, wspominał w swej grubaśnej książce
o dziejach Żydów w Polsce w latach 1785-1870 o jakże ciekawej
wymianie korespondencji między klubem spolonizowanej żydowskiej
inteligencji z Krakowa i żydowskimi współwyznawcami z Księstwa
Poznańskiego. Krakowscy Żydzi w odezwie z 3 maja 1848 r. apelowali
do Żydów Wielkopolski, by współdziałali z Polakami w wyzwoleniu
kraju. W wystosowanej 22 maja 1848 r. odpowiedzi Żydów poznańskich
znalazło się otwarte zaznaczenie ich odmiennego stosunku do
Polaków. Jak pisał Eisenbach : „Autorzy pisma otwarcie wyznają,
że wychowani w kulturze i obyczajowości niemieckiej, czują
łączność z Niemcami (...) Jeśli wy kulturalnie i obyczajowo
spolonizowaliście się i włączacie się do wyzwolenia ujarzmionej
Polski, to potraficie należycie ocenić naszą miłość do narodu
niemieckiego”. (Por. A. Eisenbach: „Emancypacja Żydów na
ziemiach polskich 1785 -1870 na tle europejskim”, Warszazwa
1988,s.394). Proniemiecka i antypolska postawa Żydów w
Wielkopolsce spotkała się z bardzo ostrą krytyką mieszkającego w
Brukseli polskiego patrioty pochodzenia żydowskiego Ludwika
Lublinera. Swą krytykę wyraził w długim wywodzie
historycznym, zatytułowanym „Uwagi krytyczne nad postępowaniem
politycznym Żydów w Księstwie Poznańskim w roku 1848”. (Zob. A.
Eisenbach ,op.cit.,s. 618).
Wyjątkowy
okres zbliżenia polsko-żydowskiego -lata 1861 -1863
Największym,
ale niestety całkowicie wyjątkowym, okresem zbliżenia
polsko-żydowskiego były lata 1861-1863, przed Powstaniem
Styczniowym. W tym czasie wciąż powtarzały się przejawy „bratania
z Żydami” w patriotycznym uniesieniu i coraz więcej Żydów
uczestniczyło w polskich manifestacjach patriotycznych. Z polskiej
strony natomiast mnożyły się dary pieniężne dla żydowskich
synagog. Z otwartym publicznym apelem w tej sprawie wystąpił
dziennik „Gazeta Warszawska”, jeszcze trzy lata wcześniej
fałszywie oskarżany o rzekomą antyżydowskość. Pamięć
ówczesnego bratania się uwieczniły liczne utwory poetyckie,
opiewające wspólne wzruszenia i nadzieje. Autor libretta „Halki”
S. Moniuszki Włodzimierz Wolski w wierszu
„Mosiek” wysławiał młodego Żyda, agitującego wśród Żydów, by zdobyć ich poparcie dla polskiego powstania:
„Mosiek” wysławiał młodego Żyda, agitującego wśród Żydów, by zdobyć ich poparcie dla polskiego powstania:
„W
imię wspólnych łez i męczeństwa
Tłumy
rozlicznych Żydziaków
W
pejsach, bez pejsów - na nabożeństwa
Wiódł
do kościołów Polaków.
Mówił,
że Mesjasz ów, co tęsknota
Wieków
przyzywa go płaczem
Zjawił
się, że nim naród -sierota
Zbratan
z plemiennym tułaczem”.
W
wierszach poetów polskich pochodzenia żydowskiego, poświęconych
Powstaniu Styczniowemu, głównym motywem było akcentowanie
niewzruszonej solidarności z losem Polski, na dobre i na złe. Na
przykład Henryk Merzbach, w 1863 r. członek Wydziału prasy
powstańczego Rządu Narodowego, w wierszu „Do matki Izraelitki”
apelował:
„(...)Ucz twego syna miłości i wiary;
Niech
idzie naprzód pod postępu znakiem,
Pod
znakiem pracy, nauki , ofiary,
Niech
żyjąc w Polsce -zostanie Polakiem(...)”.
(Por.
szerzej: J. R. Nowak: Wierzyli w Polskę.(Z przemilczanej
historii Żydów-asymilatorów), „Prace naukowe WSP w
Częstochowie”. Seria; Zeszyty Historyczne, 1997,z.IV,ss.
450-451).
Do
najpiękniejszych postaci z historii polsko-żydowskiego zbliżenia w
okresie przed Powstaniem Styczniowym należał uczestnik manifestacji
patriotycznej 8 kwietnia 1861 r. młody Żyd Michał Landy,
który podchwycił krzyż upuszczony przez rażonego kulą
rzemieślnika i wzniósł go wysoko ponad tłum manifestantów.
Trzymał ten krzyż aż do chwili, gdy jego z kolei trafiła kula
carskiego żołdaka. Śmierć Landego z krzyżem w reku inspirowała
Cypriana Norwida do napisania głośnego wiersza „Żydowie
polscy”.
Grupa
Żydów wzięła bezpośrednio udział w walkach powstańczych 1863
r. Szczególnie wyróżnili się trzej bracia Kahane, synowie
spolszczonego lekarza z Sanoka. Leon, oficer austriacki
przeszedł do powstańców. Ranny pod Datkowicami koło Kielc, zmarł
w szpitalu w Bodzentynie 23 stycznia 1864 r. Jego brat Maurycy
dostał postrzał w nogę. Trzeci z braci Filip stracił rękę w
walkach powstańczych. (Por. Feliks Koneczny: „Cywilizacja
żydowska”, Londyn 1974,s. 347). Do najwaleczniejszych powstańców
pochodzenia żydowskiego należeli również Aleksander Edelstein
i Izydor Karlsbad. Edelstein został odznaczony za męstwo
wyniesieniem go do rangi kapitana , zginął w grudniu 1863 r. w
Sprowa. Izydor Karlsbad, również wyniesiony do tytułu kapitana,
walczył w armii powstańczej aż do kwietnia 1864 r. Jedną z
najpiękniejszych polskich patriotycznych postaci żydowskiego
pochodzenia w tym okresie był malarz Aleksander Sochaczewski.
W maju 1863 , gdy był już pod szubienicą został ułaskawiony i
skazany na zesłanie na Sybir, gdzie przebył 20 lat. Stworzył
wielka panoramę życia katorżników na Syberii, ze szczególnie
słynnym olbrzymim płótnem „Pożegnanie Europy”./ (Wg. F.
Koneczny,op. cit.,s.347). Razem jego kolekcja syberyjska liczyła
124 płócien. Do piękniejszych postaci patriotów polskich
pochodzenia żydowskiego należał m. in. Henryk Wohl,
dyrektor Wydziału Skarbu w powstańczym Rządzie Narodowym. Po
aresztowaniu w listopadzie 1863 r. skazany został na karę śmierci,
zamienioną później na dożywotnią katorgę. Wróci z Syberii po
20 latach. Do końca życia pozostał wierny sprawie polskiej.
Osobisty majątek na sumę kilkunastu tysięcy rubli przekazał
testamentem na potrzeby kultury polskiej.
Pisząc
o Powstaniu Styczniowym nie można jednak ograniczać się tylko do
obrazu niestety nie nazbyt licznych pięknych Żydów - idealistów,
z poświęceniem walczących w szeregach powstańczych, a nawet
ginących w walce lub zsyłanych na Sybir. Była też i inna grupa
Żydów, robiąca świetne interesy na Powstaniu, a nawet zachowująca
się dość makiawelicznie. By przypomnieć choćby postać głównego
bankiera Powstania 1863 r.- Leopolda Kronenberga. Jak
pisał o nim red. Stanisław Michalkiewicz: Żydowski
finansista Leopold Kronenberg wyłożył milion rubli na zakup broni
dla Powstania. Zakupiona w Anglii broń wpadła w ręce Rosjan za
sprawą rosyjskiego agenta Tugenholda, który był sekretarzem
płk Teofila Łapińskiego, organizującego ten przerzut. Nie
to jednak jest najbardziej zagadkowe, tylko fakt, że po upadku
Powstania, cesarz rosyjski odznaczył Leopolda Kronenberga Orderem
św. Włodzimierza i nadał mu tytuł szlachecki (...)”. (Cyt. za
:S. Michalkiewicz : Ostatnia reduta Powstania? 1 sierpnia 2016 r.,
tekst internetowy.) No, cóż - walczyli i ginęli .żydowscy
idealiści, a wzbogacili się cyniczni żydowscy finansiści. Warto
przypomnieć, co pisał na ten temat słynny pisarz Józef Ignacy
Kraszewski, zaprzyjaźniony z Kronenbergiem i piszący w
finansowanej przez niego „Gazecie Polskiej”. Otóż w wydanej w
1866 r., a więc w kilka lat po klęsce powstania 1863 r. powieści
„Żyd” Kraszewski w postaci Żyda, jednego z bohaterów tej
książki, wyraźnie obnażył spekulacje niektórych polityków
żydowskich, związane z polskim powstaniem.. Żyd zwierza się tam:
„…w powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego…
skorzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm i t.
p. mrzonki, myślmy przede wszystkiem o sobie. Chłop polski nie lubi
nas, wiemy o tem, ale chłop jest głupi – nie boimy się go. O
szlachtę nam głównie idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt
honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pola, za co ją rząd
ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas
droga otwarta… W każdym narodzie musi się wyrobić ponad masy
jakaś inteligencja i rodzaj arystokracji. My jesteśmy materjałem
gotowym, my zawładniemy krajem, a panujemy już przez giełdy i
przez wielką część prasy nad połową Europy. Ale naszem
właściwym królestwem, naszą stolicą, naszem Jeruzalem będzie
Polska. My będziemy jej arystokracją, my tu rządzić będziemy.
Kraj ten należy do nas, jest nasz…” . (Podkr.-JRN)
Zniszczenie
szans Powstania Styczniowego przez N. Rotszylda
Niemal
zupełnie nieznana jest sprawa przekreślenia szans wsparcia
Powstania Styczniowego przez Natana Rotszylda. Jak wiadomo
polskie kręgi powstańcze bardzo mocno liczyły na interwencję
Francji i W. Brytanii po stronie Polski w 1863 r. Wielokrotnie
obiecywał ją Polakom Napoleon III ; w pewnym momencie był
on nawet gotów do zbrojnej akcji przeciw Rosji. Niestety szanse na
tę akcję zostały udaremnione na skutek antypowstańczego
stanowiska brytyjskiego domu finansowego Rotszyldów. Jakże
wymownie pisał o tym Paweł Jasienica w swej słynnej
książce o Powstaniu Styczniowym : „Dwie Drogi” (ss. 359-361).
Stwierdził tam m.in.:” „(...) w 1957 r. ukazała się w Londynie
praca młodego historyka, doktora Stanisława Bóbr - Tylinga:
„Międzynarodowe koła finansowe wobec powstania styczniowego”.
Autor w sposób ściśle naukowy pokazuje działalność środowisk,
o których wielu lubi rozprawiać szeroko, lecz mętnie. Finansjera
europejska była stanowczo przeciwna wojnie o Polsce, sam wybuch
powstania był sprzeczny z jej interesami. W roku 1862 dom Rotszyldów
pożyczył Rosji piętnaście milionów funtów szterlingów, a
wybuch w Królestwie spowodował gwałtowny spadek akcji. Po wojnie
krymskiej carat przystąpił do rozbudowy sieci kolejowej, co od razu
otworzyło olbrzymie możliwości przed zachodnim kapitałem. Z
tego punktu widzenia wojna byłaby klęską. Za to doraźne
naprężenie stosunków politycznych dawało pokaźne zyski. Rosjanie
musieli na gwałt kupować uzbrojenie, zwłaszcza działa i płyty
pancerne dla Kronsztadtu, robić zapasy. Przytoczona przez doktora
Bóbr-Tylinga statystyka obrotów portu petersburskiego dowodzi,
jakie korzyści przypadły zachodnim eksporterom, kupcom i
przemysłowcom (...) Za wojną byli właściwie tylko duńscy hodowcy
koni, dostarczający wierzchowce dla jazdy rosyjskiej. Jednakże
wpływy ich nie grały decydującej roli. Rotszyld znaczył więcej.
W październiku 1863 roku Benjamin Disraeli zwięźle
podsumował wyniki minionej rozgrywki: „Obecnie pokój świata
został uratowany nie przez mężów stanu, ale przez kapitalistów.
W ostatnich trzech miesiącach toczyła się zacięta walka
między tajnymi organizacjami a europejskimi miliarderami. Na razie
zwyciężył Rotszyld”. (Podkr.-JRN).
Trudno
zaprzeczyć doniosłości takiej oceny roli Natana Rotszylda w
zablokowaniu możliwości zachodniej interwencji na rzecz Powstania
Styczniowego. Opinię tę wypowiedział wszak najwybitniejszy
XIX-wieczny polityk żydowskiego pochodzenia, współtwórca
brytyjskiego imperium Beniamin Disraeli, przywódca
brytyjskich konserwatystów, wielokrotnie minister, premier W.
Brytanii w 1868 r. i w latach 1874 -1880. Zdumiewa, że tak ważna
sprawa była tak rzadko poruszana w polskiej literaturze przedmiotu,
poza kilku pozycjami. (Zob. szerzej: J.R. Nowak : „Żeby
Polska...” (Warszawa 2010, ss. 205-207). Interwencja Francji i W.
Brytanii mogła uratować Powstanie Styczniowe, zapobiec jego
katastrofie i straszliwym represjom, morzu wylanej krwi, a
przynajmniej wymusić korzystny kompromis. Postawa Rotszylda
przekreśliła tego typu rozwiązania .Była haniebną z punktu
widzenia praw narodów i praw człowieczych. To wszystko obciąża
sumienie Rotszylda. Tylko, czy finansista może mieć sumienie?
Załamanie
zbliżenia po klęsce powstania.
Powszechne
załamanie nadziei i frustracja społeczeństwa po
klęsce Powstania Styczniowego ułatwiły działania caratu
zmierzające do skłócenia społeczności polskiej i żydowskiej.
Tym razem skierowano główny wysiłek na niszczenie tendencji
polonofilskich wśród Żydów, blokowanie postępów asymilacji, a
zarazem „kupowanie” części Żydów korzyściami
materialnymi, które miały za cel wzmocnienie ich lojalności wobec
caratu. Tragiczna klęska powstania 1863 r. i krwawa rozprawa z
powstańcami oraz wszystkimi środowiskami patriotycznymi w Polsce i
na Litwie sprawiły, że w środowiskach żydowskich bardzo osłabła
siła przyciągania polskości, teraz identyfikowanej głównie
klęską i cierpieniem. W środowiskach żydowskich zdecydowanie
wygrały egoizm i niechęć do dzielenia wspólnej doli z pokonanymi
Polakami. Natychmiast zręcznie i skutecznie zaczęli wykorzystywać
to wielkorządcy carscy. Znany rusyfikator Wileńszczyzny M. De
Poule, redaktor „Wiestnika Wileńskiego” mówił w 1868 r.:
„:Gdy przybyliśmy do Kraju Zachodniego ze sztandarem
rusyfikacji, nie mieliśmy wdzięczniejszego grona do naszej
działalności ani żarliwszych pomocników niż oświeceni Żydzi”.
Wielki pisarz rosyjski Aleksander Sołżenicyn wspomina o tej
sprawie w swej znakomitej historii stosunków rosyjsko-żydowskich
1795-1995. Sołżenicyn cytuje w niej opinię żydowskiego autora
W. S. Mandela: „Znany ze swego okrucieństwa wobec
Polaków (powstanie 1863 roku) ówczesny generał-gubernator Kraju
Północno-Zachodniego M. N. Murawiew protegował Żydów, prowadząc
trzeźwą politykę przyciągania znacznej części ludności Kraju
Zachodniego, żydowskiej, do rosyjskich państwowych porządków”.
(Podkr.-JRN. Cyt. za: A.
Sołżenicyn: „Dwieście lata razem 1795-1995, Wrocław 2012
r.,s.140 ). Sołżenicyn cytuje również inne zdanie wspomnianego
żydowskiego autora Mandela , głoszące, że Żydom z guberni
wileńskiej, kowieńskiej i grodzieńskiej „zdrowy ludowy instynkt
podpowiedział (...), że trzeba pójść z Rosją, jako z tą siłą,
od której mogli oni oczekiwać większej sprawiedliwości i bardziej
ludzkiego traktowania niż od Polaków, tolerujących ich wprawdzie,
lecz odnoszących się do nich zawsze jak do niższej rasy”. (Cyt.
za A. Sołżenicyn: op. cit.,cz.1,ss 140-141). Ten chwalony przez
żydowskiego autora żydowski „zdrowy instynkt” oznaczał przede
wszystkim „pójście na całość” na wzbogacanie się dzięki
rosyjskim zaborcom kosztem Polaków. Przypomnijmy tu ówczesne
niebywale podłe zachowanie się dużej części Żydów na kresach
wschodnich. Wykorzystując przychylność carskich urzędników na
wielką skalę wykupywali za bezcen majątki skonfiskowane polskim
powstańcom. Red. Stanisław Michalkiewicz przypomniał: „Żydzi,
których zrównał w prawach jeszcze margrabia Wielopolski,
wykupywali za bezcen majątki skonfiskowane przez rząd za udział w
Powstaniu. Konfiskaty objęły 4254 majątki ziemskie nie licząc
zaścianków i mienia ludności miejskiej. Można powiedzieć, że
na Powstaniu Styczniowym najbardziej skorzystali Żydzi,
zwielokrotniając swój stan posiadania kosztem Polaków
(podkr.-JRN), no i oczywiście Rosja, która ostatecznie zlikwidowała
wszelkie ślady autonomii Królestwa, ustanawiając w jego miejsce
Kraj Prywiśliński”. (Cyt. za: S. Michalkiewicz: op. cit.).
Ci,
którzy pozostali wierni Polsce
Nawet
i wtedy jednak, wbrew stanowisku większości środowisk żydowskich,
pozostało wiernych Polsce wiele osób żydowskiego pochodzenia, w
tym część najbardziej utalentowanych naukowców i ludzi kultury.
Do nieugięcie wspierających polską sprawę żydowskich
asymilatorów końcowych dziesięcioleci należał m. in. znany
historyk, publicysta i poeta pochodzenia żydowskiego Aleksander
Kraushar (1843-1931), uczestnik walk Powstania Styczniowego.
Głośne były kiedyś jego dziś niesłusznie zapomniane dzieła
historyczne: „Repnin a Polska” i „Historia Żydów w Polsce”.
W licznych utworach Kraushar dawał wyraz prawdziwemu zauroczeniu
Polska i polskością.
Ciekawe,
że właśnie ten historyk żydowskiego pochodzenia był jednym z
najostrzejszych krytyków faktu przyznania Żydom nadmiernych
przywilejów w dawnej Polsce, a nawet uznawał je za bardzo wielkie
źródło zakłóceń rozwoju stosunków polsko-żydowskich.
Stwierdzał, że w rezultacie tych przywilejów doszło do
„nadmiernego odosobnienia się społecznego Żydów od innych
mieszkańców”, odosobnienia, które „przybrało zatrważające
rozmiary”. (Por. A. Kraushar: „Historia Żydów w Polsce”,
Warszawa 1885. t. I, s.s. .87-88, 92-93). A Kraushar pisał :
„Przypuśćmy nawet, że pod pewnymi względami miały te
przywileje swoją dobrą stronę - to już tym samym, że żadnych
Żydom względem kraju i mieszkańców nie przypisywały obowiązków,
że sankcjonowały ich odrębność kastową - mogły wydać i
rzeczywiście wydawały wcale niekorzystne dla kraju rezultaty. (...)
Nie tworzyli w narodzie stanu, nie weszli w skład mieszczaństwa,
nie złączyli się z ludem wiejskim, ale stanowili oddzielną
cudzoziemską korporację handlarzy; słowem, nie uważali się sami,
ani też nie byli uważani jako obywatele nowej siedziby, nowej
ojczyzny”.
Przybyli
z Rosji Żydzi - litwacy w awangardzie rusyfikacji
Szczególnie
złowieszczą rolę w pogorszeniu stosunków polsko- żydowskich
odegrała przybyła wówczas do Polski kilkusettysięczna rzesza
Żydów rosyjskich, tzw. litwaków. Pomimo tego, że w Polsce
schronili się przed prześladowaniami caratu, szybko stali się
niezwykle niebezpieczną siłą, plasującą się w czołówce
kampanii rusyfikacyjnej. Dość przypomnieć publikowane na ich temat
uwagi w paryskiej „Kulturze:” ( z lipca- sierpnia 1966 r.),
trudnej do posądzenia o antyżydowskość. Ich autor Stanisław
Mroczkowski pisał z ogromną goryczą: „Ironią losu jest to,
że do liczby Żydów spolszczonych, czujących się obywatelami
polskimi, Rosja dodała masy Żydów rosyjskich, prześladowanych i
pogardzanych w Rosji tzw. litwaków, którzy byli elementem obcym pod
każdym względem, stając się przyczyną niezwykłego zajątrzenia
stosunków i przeszkodą w asymilacji polskich mas żydowskich (...)
Miejsce emigrujących, przeważnie spolszczonych Żydów zajmują rychło wypędzeni z Rosji litwacy, co przechyla szale na rzecz
elementów dla narodu polskiego obcych (...) Problem litwaków
wprowadził do Polski specyficzny klimat wrogości pomiędzy Żydami
a Polakami”.
Podobne
oceny na temat skrajnie negatywnej roli litwaków w stosunkach
polsko-żydowskich wyrażali liczni inni autorzy polscy (od Bolesława
Prusa po prof. Janusza Pajewskiego) bardzo liczni autorzy
żydowscy (m.in. Benjamin Segel, profesor Wilhelm Feldman,
Mikołaj Korenfeld, Bernard Lauer, Antoni Lange), brytyjski
historyk Norman Davies czy amerykański historyk Richard C.
Watt. Bardzo popularny w swoim czasie żydowski pisarz i
publicysta Benjamin Segel, mieszkający w Niemczech, autor wydanej w
1916 r. książki o kwestii żydowskiej w Polsce, pisał o
negatywnych skutkach przybycia litwaków do Polski, stwierdzając
m.in.: „Oni mówili tylko po rosyjsku (...) oni byli nawet wbrew
swej woli, przez naturalny bieg rzeczy szermierzami („die
Vorkampfer”) potęgi, która ich wypędziła z ich starej
ojczyzny”.( Por. B. Segel : „Die polnische Judenfrage”, Berlin
1916 ). Z kolei żydowski historyk Heiko Haumann w swej
„Historii Żydów w Europie Środkowej i Wschodniej, Warszawa 2000,
s.,134 ) przytacza wymowny fragment pamiętników Michała
Strzemskiego : „W cieniu menory” (Kraków 1981,ss.106-107 )
. Strzemski pisał: „Otóż dziadek był zdania, że stosunki miedzy
chrześcijańskim społeczeństwem polskim a Żydami polskimi
układały się przez dłuższy czas coraz bardziej harmonijnie.
Część tych Żydów ulegała asymilacji, a pozostali Żydzi bliscy
już byli stanu regularnej symbiozy z Polakami (.,..) Tę symbiozę
rozbili - zdaniem dziadka -litwacy, których nawet poniżanie ich
przez carat nie pozbawiło dwugłowego patriotyzmu. (...) Dziadek nie
był osamotniony w swoich poglądach. Podzielali je także liczni
Żydzi polscy”. Bardzo popularny w pierwszej połowie XX wieku
żydowski pisarz Alfred Döblin w podobny sposób komentował
przyczyny pogorszenia stosunków między Polakami a Żydami., W
interesującej po dziś dzień ponad 300 stronnicowej „Podróży po
Polsce” ( Kraków 2000,s. 154 ) obiektywnie stwierdzał : „ Jeśli
chodzi o współistnienie narodu polskiego z żydowskim : za Rosjan
oba narody miały za sobą dobre stosunki. Z czasem Rosjanie zaczęli
wykorzystywać Żydów przeciw Polakom: od tej pory datuje si polski
antysemityzm”.
Jakże
znamienny jest fakt, jak odniósł się do roli litwaków jeden z
czołowych zakłamywaczy historii stosunków polsko-żydowskich
historyk-oszust Andrzej Żbikowski. Otóż autor ten, w
swej luksusowo wydanej, z dotacją Ministerstwa Kultury i Sztuki,
niby-syntetycznej książce o historii Żydów, wspominając o
litwakach, ani słowem nie zająknął się na temat ich
arcyszkodliwej roli w pogorszeniu stosunków polsko-żydowskich,
począwszy od końcowych dziesięcioleci XIX wieku. (Por. A Żbikowski
: „Żydzi”, Wrocław 2000,s.99 ). Dużo uczciwszą od kłamcy
Zbikowskiego ocenę roli litwaków dali autorzy Polskiego Słownika
Judaistycznego (t. II, s.60 ) Zofia Borzymińska i Rafał
Żebrowski. Pisząc o litwakach, stwierdzili m.in.: „ Dla
żydowskich asymilatorów i polskich nacjonalistów byli
ucieleśnieniem zagrożenia rusyfikacją. Wszystkich zaś mieszkańców
Królestwa źle do l. (litwaków) usposabiały ich dobre kontakty z
władzami (...) powszechnie widziano w nich zagrożenie”.
W.
Feldman przeciw antypolskim szowinistom żydowskim
Jednym
z asymilatorów , najbardziej zasłużonych dla obrony sprawy
polskiej w Kraju i na forum międzynarodowym był wybitny historyk,
krytyk i historyk literatury Wilhelm Feldman (1868-1919),
autor znakomitych „Dziejów polskiej myśli politycznej w okresie
porozbiorowym” ,t. I-III. Urodzony w ubogiej rodzinie chasydzkiej
jeszcze w szkole zadurzył się w poezji Adama Mickiewicza i w
polskiej historii. Popchnęło go to publicznego wystąpienia jako
15-letniego chłopca w synagodze zbaraskiej z pochwałą króla Jana
Sobieskiego i polskiego bohaterstwa. Poturbowany przez tłum
żydowskich wiernych za „profanację świątyni” z trudem uszedł
z życiem z synagogi tylko dzięki zgaszeniu świateł przez
przyjaciół i wywołanemu tym zamieszaniu. W 18 roku życia Feldman
uciekł ze zdominowanego przez żydowskich szowinistów Zbaraża do
Lwowa i w najcięższych niemal warunkach szukał wciąż kontaktów
z polskością. Zyskał sobie znakomitych opiekunów w postaci
weterana powstań 1831 i 1863 Mieczysława Darowskiego i
przywódcy socjalistów w Galicji Ignacego Daszyńskiego. Już
w publikowanej w 1893 r. broszurze stanowczo twierdził, że kwestia
żydowska jest integralną częścią kwestii polskiej. W kolejnych
publikacjach i w czynnej działalności politycznej na każdym kroku
akcentował potrzebę łączenia radykalnych postulatów społecznych
z dążeniami do niepodległości Polski. W czasie studiów w
Berlinie brał tak żywy udział w życiu politycznym tamtejszej
kolonii polskiej, że władze pruskie szybko usunęły go za
„gross-polnische Agitation”.
W
latach 1911 -1914 Feldman redagował świetne czasopismo literackie,
krytyczne i polityczno-społeczne „Krytyka”, występujące z
programem niepodległościowym i mające wpływ na życie umysłowe
„Młodej Polski”. Wyznawca żarliwego patriotyzmu, konsekwentnie
piętnował politykę ugodowców i stańczyków, widząc w niej drogę
do narodowego samobójstwa. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej
brał udział w organizacji Strzelca i Drużyn Strzeleckich.
Natychmiast po wybuchu wojny przywdział mundur legionisty i odbywał
ćwiczenia, domagając się wysłania go na plac boju. Od września
1914 roku pracował z ramienia Naczelnego Komitetu Narodowego w
Belinie jako kierownik tamtejszego polskiego Biura Prasy. Doprowadził
do opublikowania w języku niemieckim licznych książek i broszur
wspierających sprawę polską i ideę Legionów. Reagując na pokój
brzeski w 1918 r. tak ostro zaatakował publicznie politykę Niemiec
wobec Polski, że musiał „bez prawa powrotu” opuścić Niemcy,
gdzie mu zagrożono aresztowaniem.
Feldman,
niezachwiany rzecznik pojednania polsko-żydowskiego, ze szczególnym
niepokojem reagował na zachowanie kilkusettysięcznej rzeszy
litwaków. Piętnował ich za działania prowadzące do ciągłego
pogarszania stosunków Żydów z Polakami i do rusyfikacji. W swej
historii polskiej myśli politycznej napisał o litwakach bez
ogródek: „Przybysze, przez ortodoksów miejscowych pogardliwie
zwani litwakami, wnoszą język i zwyczaje rosyjskie, utrzymują
stosunki handlowe z Rosją i częściowo świadomie czy bezwiednie
stają się żywiołem rusyfikacyjnym (...) syjoniści pielęgnują
język hebrajski, w życiu codziennym nie pozostają w kolizji z
językiem polskim, dopiero Żydzi rosyjscy w Warszawie założyli
dzienniki żargonowe, nie znając mowy polskiej zaczęli odnosić
się do niej wrogo, w ogóle występować wobec społeczeństwa
polskiego prowokacyjnie. Pozbawieni tych ideałów, co syjoniści,
nie nad Jordanem, lecz nad Wisłą dążą do uzyskania
prawno-państwowo zagwarantowanej odrębności, co by Królestwo
pozbawiło charakteru polskiego; równocześnie czując, że tylko z
Żydami rosyjskimi tworzą potęgę, stali się centralistami
rosyjskimi - tym samym stając w opozycji do najżywotniejszych
interesów polskich”. (Podkr.-JRN).
Bardzo
ostre krytyki egoizmu polskich Żydów w publicystyce Bolesława
Prusa
Niezwykle
interesująca i wręcz szokująca była ewolucja stosunku do Żydów
w publicystyce Bolesława Prusa. Ten dobrotliwy pisarz
pozytywistyczny, niegdyś w „Lalce” kreślił z niemałą
sympatią portrety Żydów występujących w jego powieści. Nagle,
na przełomie wieku XIX i XX, pod wpływem obserwacji agresywności
i egoizmu wielkiej części polskich Żydów zmienił do nich
stosunek o 180 stopni. W jego tekstach, zwłaszcza w słynnych
„Kronikach Tygodniowych” zaczęły coraz częściej pojawiać
się postulaty postawienia bariery agresywnym antypolskim działaniom
żydowskim. I tak np. w „Kronice tygodniowej” z 6 listopada 1909
r. Prus pisał: „Stosunek niektórych grup żydowskich do
Polaków jest nie tylko niegodziwy, ale wprost- nieprzyzwoity (...)
Litwacy odgrywają rolę rusyfikatorów u nas, nawet obrażają nas,
a Żydzi poznańscy wręcz głoszą, że zawsze walczyli przeciw
Polakom w interesie Niemców”. (Podkr.- JRN). W „Kronice
tygodniowej” z 12 listopada 1910 r. Prus akcentował : „ W tym
miejscu, znowu nie wiem po raz który, powtarzam, iż nie chcę
żadnych ograniczeń,. żadnych wyjątkowych praw przeciw Żydom.
Lecz, gdy pokaże się, że Żydzi toczą z nami walkę o nasz byt, o
nasze istnienie, już nie tylko jako narodu, lecz wprost jako gatunku
zoologicznego, gdy to okaże się, będę w imię równouprawnienia
wymagał, ażeby nam Polakom, wolno było, bronić się, naturalnie
środkami i sposobami uczciwymi i doprowadzić walkę do takiej
granicy względem nich, jaką Żydzi nakreślili względem nas. Jest
nam coraz ciaśniej, dotychczas my ustępowaliśmy miejsca Żydom,
musi więc nadejść czas, że Żydzi nam miejsca ustąpią. (...)
Ileż to razy wobec Polaków i Rosjan socjaliści żydowscy czy
nacjonaliści wykrzykiwali, że Polska jest trupem gnijącym”, a
„Polacy rasą znikczemniałą”. Lecz jeśli Polska jest trupem,
czymże wy sami jesteście? Czy nie tym robactwem, które wywołuje
gnicie (...) Kiedy cała imigracja niemiecka, choćby sprzed stu
lat, stała sie naszą krwią, kością, sercem i duszą, masy
Żydowskie po wielu wiekach są nam obcymi, więcej nawet - niektóre
grupy żydowskie przypominają armię, która toczy z nami walkę w
celu wytępienia czy wygnania większej części nas, a zamienienia
reszty na swoich lenników, jeżeli nie niewolników!”.
(Podkr.- J.R. Nowak ). Ciekawe, czy tak niedouczony w historii Polski
prezydent A. Duda, plecący banialuki o tysiącu lat niezłomnej
przyjaźni polsko-żydowskiej, czytał cokolwiek z tej tak ważnej
publicystyki B. Prusa ?
H.
Sienkiewicza „słowa prawdy o Żydach”
Coraz
ostrzejsze stanowisko wobec Żydów zajmował również
najpopularniejszy już wówczas pisarz polski Henryk Sienkiewicz.
Już w 1875 r. w tekście „Sprawy bieżące”, komentując
działania żydowskiego czasopisma „Izraelita’ Sienkiewicz pisał:
„Ożywia je jakiś szczególniejszy wyłącznie izraelski
patriotyzm, objawiający się w tym, że wszystkie przymioty,,
wszelkie dodatnie i cały zasób cnót widzi po stronie swych
współbraci, wszystkie zaś winy po stronie ogółu, w łonie
którego jego współbracia żyją. Stosunki wzajemne Żydów i
nie-Żydów wiele pozostawiają do życzenia, częstokroć są nawet
po prostu mówiąc nieprzyjazne i dla ogólnej pomyślności
szkodliwe. Otóż kwestia, czyja wina? Kto się ma poprawić?
„Izraelita” tonem ogólnym i częstokroć słowy odpowiada:
wyście winni, wy się poprawcie, my jesteśmy święci, a uciśnieni,
a nieszczęśliwi itp. Niech które pismo powie kilka słów
prawdy Żydom, wnet w Izraelitach podnosi się krzyk i lament, jakby
koniec świata miał nastąpić. (Podkr.-JRN). Zła to i do
niczego nie prowadząca droga. To ustawiczne powtarzanie: my i wy, to
przeciwstawianie często nieprzyjazne jednych drugim, umacnia tylko
poczucie odrębności i jątrzy wzajemne stosunki zamiast je
łagodzić.”.) Cyt. za : H. Sienkiewicz : „Pisma”, t. 79,
Warszawa 1906, s. 234). Z kolei w 1907 r. Sienkiewicz pisał z
okazji wyborów do II Dumy o Żydach: „::Do socjalistów i
postępowców należą wreszcie w znacznej części u nas i oświeceni
Żydzi. Wielu z nich zerwało otwarcie z polskimi ideałami, ale
właśnie dlatego społeczeństwo, przygarniając tych, którzy
jednako z nim czują, powinno tym bezwzględniej bronić się od
takich, co zasilają kadry anarchii, i od takich, którzy,
plwając z socjalistycznych i radykalnych okien na „szowinizm”
polski, uprawiają namiętnie... żydowski”.(Podkr.-JRN. Cyt.
za : Dobrosława Świerczyńska: Sienkiewicz i Żydzi:
rekonesans, „Pamiętnik Literacki”,2008 r.)
Zwrot
w stronę krytycyzmu wobec Żydów ze strony części sympatyzujących
z nimi przedtem intelektualistów
Agresywne
antypolskie wystąpienia dużej części środowisk żydowskich, a
zwłaszcza litwaków, stopniowo prowokują nader krytyczne ewolucje
stosunku do nich ze strony części twórców niegdyś
sympatyzujących z Żydami i naiwnie liczących na prawdziwą
symbiozę z nimi. Nagle z krytyką Żydów występują „dwaj
najgorliwsi Żydów przyjaciele” (wg. oceny prof. Feliksa
Konecznego): Aleksander Świętochowski i Andrzej
Niemojewski. „Papież” polskiej publicystyki pozytywistycznej
Świętochowski przez parę dziesięcioleci należał do najbardziej
stanowczych rzeczników „uobywatelnienia” i równouprawnienia
Żydów w Polsce. W trylogii nowelistycznej „O życie” ( 1879 r.
) nakreślił obraz jednej z najpiękniejszych postaci Żydowskich w
całej polskiej literaturze -Żydówki Chawy Rubin. Stopniowo
jednak w reakcji na antypolskie, rusyfikacyjne działania litwaków
zaczął odnosić się bardzo krytycznie do dużej części środowisk
Żydowskich, a zwłaszcza do żydowskiego nacjonalizmu. W 1910 r.
jako prezes Polskiego Zjednoczenia Postępowego wystąpił jako
zdecydowany rzecznik bezwzględnego priorytetu narodowości polskiej
na terenie Królestwa, gwarantowanego wiekami historii. - „Ci
Polacy, - pisał z oburzeniem- którzy swoją ziemię przepoili krwią
i łzami, którzy swoją narodowość ukochali aż do ekstazy, którzy
przez sto lat cierpią i walczą za swój sponiewierany i
skrzywdzony język, ci Polacy maja wyrzec się swej miłości,
wspomnień, marzeń, całego uczuciowego oprzędu serc swoich, uznać
się za właścicieli połowy swego domu i nazywać swoją ojczyznę
polsko-żydowską”. (Cyt. Za:
Maria Brykalska: Hetman polskiego pozytywizmu, „Odrodzenie”,12
marca 1987 r. Podkr.- M. Brykalskiej). Świętochowski nagle
wystąpił z założonego przez niego filosemickiego towarzystwa
„Kultury polskiej”, w połowie złożonego z Żydów. (Por.
Feliks Koneczny: „Cywilizacja żydowska”, Londyn 1974,s. 354). W
następnych dziesięcioleciach w twórczości Świętochowskiego
zaznaczała się bardzo ostra krytyka roli Żydów w polskim życiu
publicznym. Z kolei najsłynniejszy ówczesny polski wolnomyśliciel
Andrzej Niemojewski wystąpił ze słynnym tekstem: „Dwużydzian
Polaka”. Ostro atakował w nim dwulicowość postępowania Żydów
wobec Polaków, pisząc m.in.: „Na gruncie drwin wytworzyło się
duchowe współżycie Żydów i Polaków. Żyd powiedział Polakowi :
Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad
niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć – ale
możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą
Ojczyznę, twą tradycję i twe ideały, twe pragnienia i twe wysiłki
i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko. Zeszedł się żydowski
kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. I wytworzyło
się środowisko, w którym żadna wielka idea, żaden wielki czyn
nie mógł dojrzeć. Albowiem żydowski »odczynnik« rozkładał
skutecznie na drwiny wszelkie przejawy woli (…). w Żydzie
zasymilowanym dwie cząsteczki żydowskie przypadały na jedną
cząsteczkę polską. Polskość nie jest kwasem rozkładającym
kruszec żydowski; natomiast takim kwasem jest żydowskość i
polski kruszec rozkłada. Dlatego Żyd asymilowany będzie w
ostateczności brał zawsze stronę żydostwa. I dlatego filosemita
przestanie być czułym na sprawy polskie, lecz zawsze będzie
nader wrażliwym na sprawy żydowskie” (Cyt. za :F. Koneczny,
op. cit. ,s. 354).
Fałsze
o pogromach w Polsce w 1905 r.
W
latach 1905 -1906 władze rosyjskie i Ochrana zorganizowały serię
pogromów Żydów w Polsce (najjaskrawsze w Białymstoku i w Siedlcach
w 1906 roku). Odpowiedzialność za nie starali się przerzucić na
Polaków, ale kłamstwa te zostały szybko zdemaskowane zarówno w
polskich jak i żydowskich publikacjach. Dowiedziono, że Polacy nie
dali się wciągnąć do akcji przeciw Żydom: co więcej starali
się ich usilnie ratować przed rosyjskimi pogromszczykami z wojska
i policji. A jednak po blisko stu latach doszło do powtórzenia
kłamstw inspirowanych przez carską propagandę przeciw Polakom.
Wystąpił z nimi na łamach katolewicowej „Więzi” nasz rodzimy
niegodziwiec, wieloletni agent SB - osławiony ksiądz Michał
Czajkowski.(Por. M. Czajkowski „spisek żydowski? , „Więź”
12991, nr 6 ,s.33). Polemizując z ks. profesorem Zygmuntem
Zielińskim, stwierdził z niebywałą pewnością siebie, w
pełnych ironii: :słowach: „Nie istnieje polski i chrześcijański
antysemityzm? To rozliczne dokumenty naszego Kościoła potępiają
tylko pogański antysemityzm? A jeśli także chrześcijański, to
nie polski, bo nasz cudowny kraj od tej brzydkiej choroby cudownie
został ustrzeżony? To czemu 3 grudnia 1905 r. papież św. Pius X w
liście do Episkopatu Polski pisze o przerażających zbrodniach
(imania flagitia) ówczesnych pogromów (publicae judeorum caedes) na
naszej ziemi, potępiając je jako całkowicie sprzeczne z Ewangelią
(quidem Ewangelii lex, quae omnes promiscue diligendos iubet,
detestatur ac reprobat)? Pomówienie?”
I
rzeczywiście to było pomówienie! Właśnie to słowo pasowało jak
ulał do sposobu, w jaki ks. Michał Czajkowski zinterpretował słowa
listu Papieża św. Piusa X, nie troszcząc się o dokładne
sprawdzenie faktów historycznych. Otóż w latach rewolucji
1905-1906 r. na naszej polskiej ziemi miały miejsce rzeczywiście
pogromy Żydów ale były to pogromy urządzane przez władze
carskie, z pomocą policji i wojsk rosyjskich oraz specjalnych
agentów carskiej policji tzw. pogromszczyków, przywożonych z
Rosji. I nie było w nich żadnego udziału chrześcijańskiej
ludności polskiej. Bardzo wymowna pod tym względem jest informacja
podana w książce żydowskiego autora Pawła Korca „Juifs
en Pologne” („Żydzi w Polsce”), wydanej w Paryżu w 1980 r.,
ze wstępem Nahuma Goldmana. Korzec, przez wiele lat badacz
ruchu robotniczego i rewolucyjnego w Polsce, wyemigrował w 1968 r.
po marcowej kampanii ataków antyżydowskich. Jego książka jest
wyraźnie pisana z pozycji skrajnych urazów do Polski i Polaków,
należy wręcz do sztandarowych pozycji antypolonizmu w obrazie
Polski lat 1918-1939. (Bardzo ostro krytykował ją za to znakomity
żydowski polonofil Józef Lichten, zarzucając Korcowi na łamach
“Zeszytów Historycznych”, że przedstawia historię stosunków
polsko-żydowskich jako jedną ciemną plamę, bez jaśniejszych
blasków).
Otóż
nawet ten tak tendencyjny Paweł Korzec pisał zgodnie z faktami przy
obrazie lat 1905-1908: „Pod koniec okresu rewolucyjnego rząd
carski rozpętał nową falę pogromów antysemickich; nie udało mu
się pomimo wysiłków rozszerzyć jednak tej akcji na terytoria
polskie. Jedyne dwa pogromy, które miały miejsce na terytoriach w
1906 r. w Białymstoku i w Siedlcach, były operacjami militarnymi i
policyjnymi, które zderzyły się z negatywnymi reakcjami nie tylko
ze strony obozu rewolucyjnego, lecz również i środowisk
katolickich prawicy, gwałtownie protestujących przeciw temu
przenoszeniu wschodniego barbarzyństwa na ziemię polską i przeciw
próbie skompromitowania imienia Polski w opinii międzynarodowej”.
(P. Korzec: “Juifs en Pologne”, Paris 1980, s. 36).
Paweł
Korzec poświęcił wcześniej cały rozdział opisowi przebiegu
pogromu w Białymstoku na łamach wydanej w 1985 r. w Warszawie
książki „Pół wieku dziejów ruchu rewolucyjnego Białostocczyzny
(1865-1914)”. Pisał tam m.in.: „.Wszystkie (...) działania
pogromowe były prowadzone przez rosyjskie władze oraz
podporządkowane im policję i wojsko. Mimo to władze próbowały
fałszywie obciążać chrześcijańską ludność Białegostoku
odpowiedzialnością za pogrom. Jak pisał Korzec: „chrześcijańska
ludność nie tylko nie brała udziału w pogromie, ale w miarę
możności… śpieszyła z pomocą żydowskim sąsiadom i znajomym.
Były wypadki, że chrześcijanie pomagający Żydom sami padali
ofiarą pogromu. (…) Oszczerstwa rzucane na chrześcijańską
ludność Białegostoku posłowie ziemi białostockiej zdemaskowali
na forum Dumy Państwowej, a następnie na sądowym procesie
uczestników pogromu (…)”. Por. (P. Korzec: “Pół wieku
dziejów ruchu rewolucyjnego Białostocczyzny (1865-1914)”,
Warszawa 1985, s. 262, 268, 273).
Ksiądz
Michał Czajkowski nie popełniłby swego fatalnego pomówienia,
gdyby lepiej znał dawniejszą prasę katolicką. Już bowiem w
miesiąc po liście Papieża Piusa X z 3 grudnia 1905 r. na łamach
“Przeglądu Powszechnego” ukazał się 18-stronicowy tekst
arcybiskupa Teodorowicza, napisany w Rzymie w święto Trzech
Króli 1906 r. pt. „Z audiencji u Piusa X. W sprawie jego listu do
Polski”. Arcybiskup Teodorowicz szeroko wyjaśnił tam różne
sprawy zawarte w liście Papieża Piusa X, powołując się na jego
oceny podczas audiencji, i stwierdził: “To, co w liście papieskim
nie da się odnieść wprost do Polaków, zmierza drogą uboczną do
tych, do których Ojciec św. wprost przemówić nie może, wskazując
im źródła klęsk i jedyne środki ratunku. Kto sobie zdał sprawę
z tej ogólnej intencji papieża, która góruje nad całym jego
listem, ten bez trudności zrozumie, jak należy rozumieć wszystkie
szczegółowe ustępy papieskiego pisma i nie będzie potrzebował
wyjaśnień, że wzmianka np. o rzeziach Żydów nie do Polski
odniesioną być winna”.
Jak
się zdaje, Papież Pius X, głównie ze względów dyplomatycznych,
nie chciał użyć wprost określenia mówiącego o roli władz
rosyjskich, rosyjskiej policji i wojska. Sprawa jest już chyba
dostatecznie jasna. Można tylko ubolewać, że w wiele
dziesięcioleci po tak jednoznacznym wyjaśnieniu całej sprawy
polski duchowny katolicki pochopnie zinterpretował zdanie z listu
Papieża w duchu nieprzychylnym dla Polski, wykorzystując tę swą
fałszywą interpretację jako koronny dowód „polskiego i
chrześcijańskiego antysemityzmu”.
Jakże
kontrastowały z pochopnymi uogólnieniami księdza Michała
Czajkowskiego autentyczne świadectwa faktów, przytoczone w oparciu
o badania specjalnej żydowskiej komisji w wielkim dwutomowym dziele:
„Die Judenpogrome in Russland” (Pogromy Żydów w Rosji), wydanej
w 1910 r. w Kolonii i Lipsku. Ta książka powstała dzięki
finansowemu wkładowi syjonistycznego funduszu pomocy z Londynu,
zawierała również kilkadziesiąt stron na temat pogromów Żydów
na terenie Polski, organizowanych przez rosyjskie władze w latach
1905 i 1908. Przedstawione w książce wyniki badań żydowskiej
komisji miały jednak wymowę jednoznaczną – pogromy na terenie
Polski były dziełem władz rosyjskich, rosyjskiego wojska i
policji, a nie Polaków. Wskazywano, iż: „(…) było to jasne dla
wszystkich, że pogromy, które zwykle mają charakter polityczny, w
Polsce mogą być przeprowadzone wyłącznie przez wojsko (…). Nie
może być żadnej mowy o pogromach rosyjskiego typu w Polsce. Lud
jest tu cywilizowany i nie zdolny do bestialstw, jakie zachodzą w
Rosji. Władzom rosyjskim nie udało się popchnąć mas w Polsce do
pogromów na Żydach, i można z całą pewnością powiedzieć, że
to nie uda się i w przyszłości. Polacy nigdy nie dadzą się do
tego nakłonić, by stali się posłusznym narzędziem w rękach
znienawidzonego rosyjskiego rządu (Podkr.-JRN) (…)”.
(“Die Judenpogrome in Russland”, Köln and
Leipzig, 1910, t. I, s. 180, 181, 185).
Do
tych relacji warto dodać jeszcze dwa świadectwa z tamtej epoki, tym
razem pióra brytyjskich obserwatorów wydarzeń w Polsce. W
dorocznym raporcie redaktora „The Annual Register A Record of World
Events” za rok 1906 pisano o fali pogromów w imperium rosyjskim w
1905 roku: „Straszliwe rozruchy miały miejsce w południowej
Rosji, w Odessie, w Kijowie, Kiszyniowie, Nikołajewie i w wielu
innych miastach Tak zwane patriotyczne tłumy splądrowały
żydowskie domy i sklepy i dopuściły się niewiarygodnych
okrucieństw na żydowskiej ludności (...) Jedynym wyjątkiem w
tej antyżydowskiej krucjacie było Królestwo Polskie, gdzie ludność
chrześcijańska nie obróciła się przeciw Żydom i nie było
żadnych wrogich wystąpień”. (Cyt. za: Tadeusz Siedlik:
„Historia Polski 1900-1939”, Warszawa 1993,s.51). Z kolei w
brytyjskim „The Times” z 20 sierpnia 1906 r. pisano: „Polska
zawsze była uważana za kraj, w którym pogromy nie mają miejsca i
zarówno władze rosyjskie ,jak policja przekonały się, że ich
usiłowania, aby podjudzić Polaków do wzięcia udziału w pogromach
przeciw Żydom, nie mają żadnych szans sukcesu”.( Cyt. za T.
Siedlik: op.cit.,ss.50-51). Warto tu dodać jeszcze ciekawe
świadectwo pisarza emigracyjnego i znanego wolnomularza Jerzego
Stempowskiego, b. szefa gabinetu w
Prezydium Rady. Ministrów premiera Bartla.
W liście do Jerzego Giedroycia
z 18 lipca 1957 r. Stempowski wspominał: „Z dzieciństwa
przypominam sobie następujący epizod, Gdzieś w 1903 czy 1904
(1906 -JRN) władze carskie zorganizowały pogrom w Siedlcach (...)
Reakcja ludności była natychmiastowa i jednoznaczna. We wszystkich
kamienicach zamieszkałych przez Żydów stanęły w bramach
gojowskie warty. Pamiętam ojca biorącego rewolwer, gdy szedł na
swoją zmianę.(...). W Warszawie nie brakło wówczas endeków i
chadeków, ale miejscowi antysemici nabrali wody w usta wobec postawy
reszty ludności”.(Cyt. za: J. Stempowski : „Listy do Jerzego
Giedroycia”, (wybrał i opracował Andrzej Stanisław
Kowalczyk, Warszawa 1991,s.58).
O
tym wszystkim, jak widać, nic nie wiedział ksiądz-agent i
niedouczek M. Czajkowski, powtarzając przeciwko Polakom potworne
kłamstwa carskiej Ochrany. Nigdy nie zdobył się jednak na
przeproszenie czytelników za swe kalumnie, nawet wtedy gdy uwolniono
go, po zdemaskowaniu jego agenturalnej przeszłości, od posługi
kościelnej. Może jeszcze jednak obudzą się w nim końcu resztki
sumienia!.
Można
by długo jeszcze wyliczać przejawy pięknego zachowania środowisk
polskich wobec Żydów w czasie pogromów 1905-1906 r.,
jednoznacznego sympatyzowania Polaków z ofiarami pogromów czy
działań dla zapobieżenia antyżydowskim prowokacjom ze strony
władz carskich. By przypomnieć choćby rolę wileńskiego biskupa
Edwarda Roppa, który w 1905
r. wyszedł na ulice Wilna, aby powstrzymać popierane przez
rosyjskie władze próby wywołania pogromu. Władze rosyjskie
sprowadziły w tym celu specjalnych „pogromszczyków” z Rosji.
Stanowcza interwencja polskiego biskupa u rosyjskich władz
ostatecznie zapobiegła pogromowi. W świetle cytowanych tu faktów
możemy jako Polacy być prawdziwie dumni z postawy naszych przodków,
którzy tak stanowczo reagowali na antyżydowskie działania władz
rosyjskich. Tym przykrzejsze były więc przejawy zapominania o
faktach i podważania przez niewiedzę i uprzedzenia dobrego
polskiego imienia z przeszłości. Tak jak to zrobił były agent SB,
ks. M. Czajkowski! (Zob. szerzej na ten temat w moich tekstach : Kto
robił te pogromy?”, „Słowo-Dziennik katolicki” z 30 czerwca
1993 r. i „Autorytet” z mroczną przeszłością” anty-ksiądz
Michał Czajkowski, „Nasz Dziennik” z 2013 r.)
Konflikt środowisk żydowskich z Romanem Dmowskim
Na
stosunkach polsko-żydowskich szczególnie mocno zaciążył
zaostrzający się konflikt pomiędzy prezentującą idee
nowoczesnego nacjonalizmu Narodową Demokracją (ND) na czele z jej
przywódcą Romanem Dmowskim, a żydowskimi ugrupowaniami. Do
kulminacji wzajemnego konfliktu doprowadziło wsparcie przez
środowiska żydowskie mało znanego socjalisty Eugeniusza
.Jagiełły, które udaremniło wybór Dmowskiego na posła. ND
ogłosiła wówczas ( w 1912 r.) bojkot żydowskiego handlu. Bojkot
stał się okazją do szczególnie ostrej konfrontacji obu stron. ND
w swych wystąpieniach przeciw Żydom zaczęła mocniej odwoływać
się do interesów rosnącej polskiej warstwy średniej. coraz
silniej konkurującej w przemyśle i handlu z pozycjami zajmowanymi
dotychczas przez Żydów. Do dziś w licznych książkach i
artykuł;ach żydowskich przedstawia się ten bojkot jako swego
rodzaju casus belli - rzekomy dowód polskiej winy za skrajne
zaostrzenie wzajemnych stosunków. Już w 1919 r. pojawiły się
pierwsze opinie żydowskie, głoszące, że ten bojkot był czymś
gorszym od pogromów, bo one były krótkotrwałe, a bojkot był
długotrwały. Głoszący ten pogląd żydowscy faryzeusze skrzętnie
milczeli jednak o tym, co bojkot poprzedziło. Chodziło o nader
bezwzględne metody walki ekonomicznej, stosowanej przez żydowskich
kupców, młynarzy itp. wobec pojawiającej się polskiej
konkurencji. Przypomnę w tym kontekście jakże wymowne świadectwo
Bolesława Prusa. Już w listopadzie 1909 r., a więc na 3
lata przed ogłoszeniem bojkotu przez ND: „Dla zupełności tego
ohydnego obrazu niektóre partie czy grupy Żydów nie cofają się
przed pogróżkami, a nawet czynami. Polskim sklepom kooperatywnym
Żydzi nie chcą w swoich domach. Młynarze - Żydzi roszczą
pretensje wyłącznego prawa dzierżawienia wszystkich młynów w
kraju (..) i tak dalej”.
Konflikt
między opanowaną przez Żydów SDKPiL a niepodległościową PPS.
Plaga luksemburgizmu
Dodatkowym
silnym źródłem wzajemnych napięć były pogłębiające się od
końca XIX wieku podziały w ruchu robotniczym między SDKPiL,
zdominowaną przez socjalistów pochodzenia żydowskiego (Róża
Luksemburg, Jogiches - Tyszka, a niepodległościową PPS.
Patriotyczne środowiska PPS i inne partie polskie bardzo ostro
odnosiły się do głoszonych przez SDKPiL haseł tzw. luksemburgizmu
.Hasła te całkowicie odrzucały idee niepodległości Polski i
akceptowały walkę Polaków z carem wyłącznie jako część
składową rewolucji rosyjskiej.
Barwny
portret Róży Luksemburg jako twórczyni godzących w niepodległość
Polski idei luksemburgizmu dał słynny historyk emigracyjny
Władysław Pobóg-Malinowski w pierwszym tomie swej świetnej
„Najnowszej historii politycznej Polski”, t. I ,(1864- 1914 ).
Pisał tam na stronach 268-269 : „ Róża Luksemburg hasło
niepodległości zwalczała wytrwale i uparcie z obsesyjną, ślepą
zawziętością. W r. 1895 w broszurze „Niepodległa Polska a
sprawa robotnicza” pisała : „Niech nas nie wzywają do tłuczenia
głowami o mur! Niech nam dadzą spokój z niepodległą Polską!”.
(Podkr.-JRN) W r. 1896 w artykule pt. „Neue Stromungen in der
polnischen sozialistischen Bewegung in Deutschland und Oesterreich”,
ogłoszonym w „Neue Zeit” nr 32-33 (1895-1896), dowodziła, że
„jedyna drogą skutecznej walki o wszystkie interesy robotnika
polskiego” jest dla socjalistów polskich „przyjęcie
istniejących granic państwowych za fakt historycznie dany”
(podkr. - JRN) i - w konsekwencji -wyrzeczenie się zupełne utopii
stworzenia klasowego państwa polskiego siłami proletariatu
polskiego”. Jeszcze w roku 1902 w krakowskim „Przeglądzie
Socjaldemokratycznym” przepowiadać będzie, że co prawda wojna
miedzy Niemcami a Rosją „niechybnie -prędzej czy później”
wybuchnie, ale „najbujniejsza nawet imaginacja kawiarnianego
polityka nie zdoła sobie dziś wyobrazić, że z wojny między
Rzeszą Niemiecką a Rosją wynikałaby niepodległość Polski”,
wobec tego wszelkie kombinacje międzynarodowe w kwestii polskiej
upadają doszczętnie”(...). W swej chorobliwej :nienawiści do
Polski wolnej” posuwała się tak daleko, że jak pisał o niej
współcześnie londyński „Przedświt” - wolała Rosję
najbardziej reakcyjną od Polski demokratycznej, ale niepodległej...
Stary Wilhelm Liebknecht, szczery, gorący przyjaciel Polski i
konsekwentny zwolennik jej niepodległości, próbował zwalczać
wpływy Róży Luksemburg w niemieckiej Soc.Demokracji, nazywał ją
różową pluskwą („rossfarbige Wanze” ( podkr.- JRN) i
posądzał ją, że jest agentką rządu rosyjskiego, nie mógł
bowiem pojąć, że Róża Luksemburg tak namiętnie zwalczając
hasło niepodległości Polski, jednocześnie nie mniej namiętnie
broniła praw Armenii do niepodległości państwowej”. Na
szczęście fanatyczna żydowska antyPolka okazała się fałszywym
prorokiem w swych prognozach o braku szans na niepodległość
Polski!
Najbardziej
szokował fakt, że urodzona w Zamościu i działająca na ziemiach
polskich rewolucjonistka żydowska gwałtownie sprzeciwiała się
niepodległości Polski, choć popierała np. walkę o niepodległość
Armenii. A sprawa była dość jasna. Rewolucjoniści żydowscy w
Rosji pragnęli jak najszybszego obalenia caratu, bo ten w nich
uderzał, robił pogromy, uniemożliwiał awanse Żydów w
administracji państwowej etc. Pragnąc obalenia caratu, nie chcieli
jednak rozbicia państwa rosyjskiego. Takie rozbicie oznaczałoby
bowiem podział Żydów: 3 miliony Żydów pozostałoby w Rosji, a 3
miliony znalazłoby się w niepodległej Polsce. Stąd ich absolutny
sprzeciw wobec idei niepodległości Polski.
Luksemburgizm
SDKPiL wyrządził ogromne szkody idei niepodległości Polski.
Zyskał niestety dalszą równie podłą kontynuację w tak
zdominowanej przez Żydów sprzedawczykowskiej Komunistycznej Partii
Polski w jej polityce zdrady na rzecz Związku Sowieckiego.
(Tekst
opublikowany dwa miesiące temu w 5 numerze „Magna Polonia”)
Nowy
numer „Magna Polonia”
Szanowni
Państwo, informuję, że świeżo ukazał się już szósty numer
dwumiesięcznika środowisk narodowych i niepodległościowych „Magna
Polonia”, świetnie redagowanego przez red. Wojciecha Kempę.
Numer ten zatytułowany „Bić się czy nie bić”, poświęcony
jest głównie tematyce sporów o powstania narodowe. Wśród
autorów numeru znajdują się m .in. tacy autorzy jak :senator prof.
Jan Żaryn, prof. Jacek Bartyzel, reżyser Grzegorz
Braun, ks. Roman Kneblewski, publicysta i eseista
Stanisław Michalkiewicz, poeta, pisarz i eseista Lech
Jęczmyk, dr Stanisław Krajski, pisarz Stanisław
Srokowski, red. Wojciech Kempa, red. Rafał
Mossakowski, ekonomista Tomasz Cukiernik. W numerze ukazał
się również mój tekst (najdłuższy z tam publikowanych), około
40 stron maszynopisu pt. „Zafałszowany obraz powstań w PRL i III
RP. Zachęcam do lektury, przytaczając m.in. następujące tytuły
podrozdziałków: Deformowanie obrazu powstań narodowych w czasach
PRL-u, Gromienie polskich powstań i patriotyzmu za czasów
Władysława Gomułki, Jak Prymas Tysiąclecia potępił
skrajnego oportunistę z „Tygodnika Powszechnego” Stanisława
Stommę, Nowa kampania antynarodowa w dobie jaruzelszczyzny,
Agent SB A. Garlicki - zajadłym oczerniaczem powstań
polskich, Fanatyczny wielbiciel Wielopolskiego obrońcą gen. W.
Jaruzelskiego (o A. Wielomskim), Bajdurzenia niedouczonego
R. A. Ziemkiewicza, Jawność i konspiracja splatały się
nierozdzielnie, Jak ignorant Ziemkiewicz przeciwstawiał Badeniego
Trauguttowi, Proniemiecka opcja R. A. Ziemkiewicza, Skuteczni a
nieudacznicy. Czasopismo można zamawiać mailem:
kontakt@magnapolonia.org
Pan Duda wżenił się w bardzo konkretne "środowisko" to i funkcjonuje jak funkcjonuje. Nawiasem mówiąc niezwykle charakterystyczne, że taki układ w zasadzie nigdy nie działa w drugą stronę, a najstarsze świadectwo mamy już w Biblii w Księdze Estery. Zjawisko ma więc grubo ponad dwa tysiące lat - skądinąd byłby to bardzo ciekawy temat dla jakiegoś rzetelnego i odważnego badacza.
OdpowiedzUsuńNo i nie ma co owijać w bawełnę - gdyby pan prezydent nie był odpowiednio skoligacony to pewnie nigdy by nie mógł wygrać wyborów w Polsce. Taki mamy klimat...
ABC