))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

środa, 28 grudnia 2016

Ponad dwieście pytań do p. prezydenta A.Dudy, p.premier B.Szydło oraz do władz PiS (XXII)


Zbyt duża miękkość władz wobec awanturników z opozycji (III)

Oskarżam Bogdana Borusewicza! (II)

A oto dalszy rejestr oskarżeń pod adresem B. Borusewicza za jego nikczemne zachowania w kręgach solidarnościowego podziemia.

Parę miesięcy później w liście do Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej wystosowanym 12 lipca 2007 przez A. Gwiazdę i jego żonę Joannę, również niegdyś znaną działaczką podziemia solidarnościowego, można było przeczytać m.in.: „Informacje o zamiarze Bogdana Borusewicza ubiegania się o stanowisko prezesa IPN przyjęliśmy ze zdumieniem i najwyższym niepokojem, Naszym zdaniem Borusewicz jest wyjątkowo nieodpowiednim kandydatem i to z wielu powodów. Przez cały okres naszej znajomości, to jest od 1977 roku, Borusewicz postępował nielojalnie, prowadził podwójne gry ze szkodą dla opozycyjnej działalności. W realizacji swoich prywatnych lub, co gorzej, nieznanych grupowych celów, nie cofał się przed kłamstwem i rzucaniem najcięższych oskarżeń na swoich współpracowników. Szczególnie niepokojącą cechą Borusewicza, dyskwalifikującą go jako pracownika IPN jest skłonność do przejmowania i ukrywania ważnych dokumentów. Uważamy, że Borusewicz na stanowisku prezesa byłby gwarantem nierzetelności IPN, gwarantem naginania prawdy do własnych potrzeb (...) Wobec stałego braku materiałów poligraficznych za własne dolary, przy pomocy znajomego marynarza, sprowadziliśmy z Zachodu pakiet matryc do powielacza. Matryce te skryliśmy w trzech miejscach, uprawniając Borusewicza do skorzystania z nich w przypadku naszego uwięzienia. Kiedy matryce były potrzebne, okazało się, że wszystkie nasze schowki są puste. Borusewicz zabrał je następnego dnia po przedstawieniu go gospodarzom naszych konspiracyjnych mieszkań (…)

Po dyskusyjnym spotkaniu WZZ, na którym Lech Wałęsa opowiadał, jak w 1970 roku pomagał SB identyfikować uczestników grudniowej rewolty, Borusewicz pożyczył od nas taśmę magnetofonową, na której (za zgodą uczestników) nagrane było całe spotkanie. Borusewicz nie wierzył, że Wałęsa mógł się przyznać, chciał taśmę odsłuchać, zrobić kopię i oddać. Nie oddał, mimo licznych monitów, dzięki czemu może do tej pory wierzyć w niezłomność Wałęsy, a my mogliśmy tylko gołosłownie oskarżać Wałęsę. Mimo, to wciąż staraliśmy się być wobec Borusewicza lojalni, tłumacząc jego „dziwactwa” kompleksami, małym wzrostem, nieporadnością organizacyjną, a także brakiem jakichkolwiek osobistych doświadczeń w pracy zawodowej (...) Gdy wyszedłem z więzienia w 1985 roku, wielu kolegów z Solidarności przepraszało mnie, że nie mogą się ze mną kontaktować, ponieważ Borusewicz kategorycznie im tego zakazał. Borusewicz przeprowadził w tym czasie spektakularną akcję dezintegrującą środowisko opozycji - ogłosił, że Marek Kubasiewicz jest agentem SB. Według zgodnych relacji ludzi związanych z RKK, Kubasiewicz był organizatorem i kierownikiem sieci kolportażu, uczestniczył w zebraniach RKK, znał wszystkie drukarnie, redakcje, kolporterów i tzw. skrzynki, czyli miejsca przekazywania materiałów i wydrukowanych pism. Po „zdemaskowaniu” „agenta” nie nastąpiła żadna wpadka ani w sieci RKK ani w ugrupowaniach niezależnych. (...) Gdy wyszedłem z wiezienia, „osądzenie” Marka Kubasiewicza już się dokonało. Borusewicz , jako uzasadnienie oskarżenia, podawał ludziom rozmaite dowody, dostosowane do środowiska, w którym miały być przekonujące. W sumie zebrałem 16 takich „dowodów”. Część z nich nawzajem się wykluczała, część była sprzeczna ze względu na czas i miejsce, część oparta na zdarzeniach, które nie miały miejsca, a jeszcze inne wprost wykluczały agenturalność Marka Kubasiewicza. Ci wszyscy, którzy nie uznali tych oskarżeń za prawdziwe, zostali wykluczeni z wszelkiej współpracy z RKK. Objęło to Ewę Kubasiewicz, Magdę i Marka Czachorów, moją żonę, mnie i szereg innych osób. W stanie wojennym Borusewicz oskarżył o współpracę z SB Bożenę Ptak-Kasprzyk, członka Zarządu Regionu. (...) Tego typu niedopowiedziane oskarżenia w szczególny sposób trwale dezintegrowały środowisko, ponieważ nigdy nie zostały rozstrzygnięte ani wycofane. Pomijam inne oskarżenia, rzucane na ludzi nieznanych mi osobiście. O bezpodstawności tych oskarżeń mogę sądzić tylko na podstawie skutków - ujawnienie domniemanego agenta nie wywoływało dekonspiracji grupy, w skład której wchodził.

Podobny charakter miały działania Borusewicza w dziedzinie poligrafii. Np. Borusewicz polecił Andrzejowi Kołodziejowi, aby zabrał Karolowi Krementowskiemu powielacz, ponieważ „Walentynowicz lub Gwiazdowa będą coś na nim drukować". Rzeczywiście Gwiazdowa drukowała, a powielacz był prywatną własnością Krementowskiego (ściśle mówiąc został ukradziony z POP PZPR w Unimorze). Jak twierdził A. Kołodziej, jego jedynym zajęciem w czasie ukrywania się było okresowe przewożenie dużych ilości powielaczy z jednego magazynu do innego. Rozmawiałem z delegacją norweskich związkowców, którzy dostarczyli w stanie wojennym do Gdańska 70 kserokopiarek - pytali, jak je wykorzystaliśmy. Sprawdziłem - żadne z gdańskich lub okolicznych ugrupowań, również struktury RKK nigdy tych kopiarek nie otrzymały. Podobnie było z innym sprzętem - Borusewicz magazynował powielacze i offsety, a tzw. podziemie drukowało za pomocą ręcznych wałków i rakli. Wiem tylko o jednym powielaczu przekazanym dla "Robotnika Lęborskiego" wydawanego przez Marka Balickiego przez dłuższy czas w skutecznej konspiracji. Pierwsza próba użycia powielacza skończyła się wejściem SB i aresztowaniem redakcji - drukarni. Ekipa z pelengatorami wykryła miejsce (w powielaczu zainstalowany był nadajnik). Znany mi jest jeszcze los kilkunastu offsetów, które wpadły pod koniec stanu wojennego w transporcie z Gdańska do Elbląga.

Być może, gdyby takie postępowanie było wynikiem nie złej woli, lecz indolencji organizacyjnej, nieporadności politycznej i atrofii moralnej, byłoby to podstawą do wybaczenia, lecz z pewnością nie jest podstawą do powierzenia kierownictwa jednej z najważniejszych instytucji w Polsce (...) Mamy nadzieję, że Kolegium odrzuci kandydaturę Bogdana Borusewicza i uchroni IPN od kompromitacji”. (Por. szerzej fragmenty listu otwartego J. i A. Gwiazdów do IPN-u w mojej książce „Platforma Obłudników” , Warszawa 2009 ,ss. 122-126 ).

List otwarty Gwiazdów miał doniosły skutek. Przerażony wyliczonymi w nim faktami Borusewicz pospiesznie wycofał się z kandydowania na prezesa IPN-u, pomimo tego, że miał za sobą poparcie wszystkich partii w Sejmie, od PiS-u (naiwny PiS!) i PO do SLD. Borusewicz najwyraźniej wystraszył się po liście Gwiazdów do IPN, że nagle coraz więcej osób zacznie badać sprawę jego „dziwnych”, niczym nie wytłumaczonych, a wielce podejrzanych zachowań z przeszłości, które ujawnili Gwiazdowie.
 
Szczególnie krytyczne sądy o Borusewiczu wypowiadała niejednokrotnie znana działaczka solidarnościowa z Wybrzeża Ewa Kubasiewicz-Houeé, w czasie stanu wojennego skazana najwyższym wyrokiem wśród kobiet, bo aż na 10 lat więzienia. W wywiadzie z 2009 r. powiedziała m.in.: „ Zwróciłam się do Bogdana Borusewicza z prośbą, żeby mi udostępnił jakąś maszynę, abym mogła drukować gazetę i ulotki. Spotkałam się jednak z odmową, ponieważ, jak się później okazało, Bogdan nie zamierzał pomagać konstruktywnej opozycji. Ci, którzy mieli bardziej niezależne poglądy nie mogli liczyć na niego, choć dysponował jako szef podziemnej gdańskiej Solidarności olbrzymią pomocą z Zachodu. Maszyny drukarskie i powielacze chowane były w piwnicach, a ludzie nie mieli na czym pracować. W ten sposób zniknęła prawie cała podziemna prasa na Wybrzeżu. Borusewicz mówił zresztą otwarcie, że nie chce, aby ludzie Gwiazdy mieli na czym drukować. Myślę, że nie chodziło tylko o moją osobę, ale o ubezwłasnowolnienie całego Gwiazdozbioru” (Por. .E. Kubasiewicz- Houeé: Dziesięć lat za ulotkę, „Dziennik Zachodni” 9 stycznia 2009 r.).
 
Ewa Kubasiewicz- Houeé ukazała bardzo negatywny obraz roli Borusewicza również w swej wspomnieniowej książce: „Bez prawa powrotu” (Wrocław 2007). Pisała tam m.in. (s.138): „ Z czasem docierało do mnie coraz więcej sygnałów, że Borusewicz uprawia jakąś sobie tylko znana politykę, spycha na margines i nie dopuszcza do działania ludzi, którzy byli bardzo aktywni w „Solidarności” przed stanem wojennym”. Ewa Kubasiewicz piętnowała również Borusewicza za rzucone przeciw jej mężowi „oskarżenie celowo wyssane z palca”.)(Por. E .Kubasiewicz: op. cit, s. 153). Z ostrą krytyką oszczerczych oskarżeń Borusewicza pod adresem Marka Kubasiewicza kilkakrotnie występował dr hab. Marek Czachór, profesor Politechniki Gdańskiej, który pewien czas, od 1987 r. kierował Oddziałem Trójmiasto Solidarności Walczącej jako Michał Kaniowski. (Por M. Czachór : „List otwarty do Andrzeja Friszke www.sw.org.pl/relacje/friszke.html 19 wrz 2005). Z krytyczną ocen zachowania Borusewicza wystąpiła również znana działaczka opozycji w PRL-u dziennikarka Wiesława Kwiatkowska, m.in. autorka wydanej w podziemiu książki „Grudzień 1970 w Gdyni”. W wystosowanym 20 września 2005 r. liście do profesora Andrzeja Friszke z IPN Kwiatkowska określiła jako prawdziwy „skandal” pomawianie Marka Kubasiewicza przez Borusewicza o współpracę z SB.

Nader krytyczną opinię o Borusewiczu wypowiedział jeden z czołowych działaczy solidarnościowych Wybrzeża Andrzej Kołodziej, zastępca Wałęsy w Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, jeden z sygnatariuszy porozumień sierpniowych 1989 roku, w listopadzie 1987, po aresztowaniu Kornela Morawieckiego przewodniczący „Solidarności Walczącej”, honorowy obywatel miasta Gdańska i honorowy obywatel miasta Gdynia, a; w czerwcu 2016 kandydat PO na członka Kolegium IPN z ramienia Senatu RP. W swym wywiadzie - rzece opublikowanym w książce Alfreda Znamierowskiego „Zaciskanie pięści” Kołodziej stwierdził m..in.: „Z wieloma rzeczami zacząłem się od razu nie zgadzać (...) Raził mnie również brak zainteresowania kierownictwa „Solidarności” losami ludzi, którzy działali, wpadli, a teraz wyszli z więzienia. Większość z nich zostawiano samym sobie (...) Wielu z tych pozostawionych na uboczu podejmowało decyzje o emigracji. Wielokrotnie wiec zwracałem uwagę, na to, że nie wystarczy krytykować tych, co emigrują, trzeba móc im cos zaoferować. Wtedy mówiłem Bogdanowi (Borusewiczowi- JRN), że jeśli dalej tak będzie, to w końcu pozostanie tylko on i będzie musiał wszystko robić sam. On nie tylko, że miał inne niż ja zdanie na ten temat, ale także nie podobały mu się inicjatywy niezależne..Nie tylko je krytykował, lecz nawet starał się je hamować (...) (Podkr.-JRN). Szalę przeważyła sprawa starego powielacza. Bogdan kazał mi go odebrać od naszego wspólnego znajomego, któremu kiedyś go zostawiłem. Dlaczego mam go odebrać? Masz za mało sprzętu? Przecież, o ile wiem to sprzętu mamy dosyć, a ten powielacz nie jest najlepszej jakości - Nie chodzi o brak sprzętu. Zależy mi po prostu, aby ludzie ze środowiska Gwiazdów nie mieli, na czym pisać. (Podkr.-JRN).

Bogdan nie chciał nic wyjaśniać. Po prostu zależało mu na tym, żeby inni nie drukowali bibuły. A powielaczami tymi drukowano dwie gazetki zakładowe i gazetkę „Solidarności” Regionu Białostockiego... Stanowiskiem Bogdana byłem zaszokowany i wtedy na na dobre postanowiłem zakończyć współpracę. Miałem zresztą już wrażenie, że odizolowanie mnie od innych mogło stanowić dla niego gwarancję, że nie podejmę innej działalności. Stąd moje czekanie tygodniami na niego, na jego propozycje, czy decyzje, stąd całkowite uzależnienie od tego, co postanowi i co mi zleci (...)”. (Cyt. za: A. Znamierowski: „Zaciskanie pieści”, Paryż 1998 ,s.82-84).

Ewa Kubasiewicz szerzej opisała „dziwne” zachowanie Borusewicza wobec Kołodzieja Pisała, że po wyjściu po 21 miesiącach z czeskiego więzienia Kołodziej nawiązał kontakt z Borusewiczem i czekał na przydzielenie mu jakichś zadań do pracy w podziemnej „Solidarności”. Czekał kilka miesięcy bez żadnego efektu. Jak napisała E .Kubasiewicz ( op.cit.,s.144): „Andrzej wyznaje mi, że nie może dłużej siedzieć w ukryciu, bo wbrew obietnicom Bogdana niczego nie dano mu do roboty i dostaje po prostu szału od tej bezczynności”. Skomentowała tę sprawę pytaniem, czy Borusewiczowi nie chodziło o zmarginalizowanie znanego działacza solidarnościowego, który mógł konkurować z nim pod względem popularności w „Solidarności”?

Ostro brzmi osąd Borusewicza ze strony innego czołowego działacza „Solidarności” Krzysztofa Wyszkowskiego, wypowiedziany w wywiadzie udzielonym Andrzejowi Fickowi w lutym 2016 r.: „Moim zdaniem Bogdan Borusewicz to nieudolny, nieumiejętny, człowiek który był manipulowany przez SB, bo otoczono go agenturą i kontrolowano bez jego wiedzy. Za to publicznie jest prezentowany jako niesłychanie zdolny przywódca podziemia solidarności. On był przekonany że działa skutecznie i tajnie, ale agenci w jego otoczeniu powodowali, że był tak naprawdę tylko pożytecznym idiotą dla SB i aparatu władzy”. Z wywiadu K. Wyszkowskiego, udzielonego Andrzejowi Fickowi, dowiadujemy sie również, że: „Gdy Borusewicz był szefem komisji która dokonywała weryfikacji funkcjonariuszy dawnej SB w województwie pomorskim i gdy tworzono Urząd Ochrony Państwa, wtedy doszło do czegoś dziwnego. Otóż Gdańsk, gdzie aparat SB był szczególnie rozbudowany, i szczególnie zasłużony w negatywnym tego słowa znaczeniu, to właśnie w Gdańsku największy procent funkcjonariuszy przeszedł pozytywną weryfikację. A ponadto w Gdańsku w największym stopniu zniszczono archiwa SB. Można odnieść wrażenie , że tutaj w Gdańsku gdy Bogdan Borusewicz kierował tworzeniem nowych służb, dla niepodległej wolnej Polski, SB najwięcej na tym skorzystała. Tak jakby on ułatwił sprawę przemiany SB-eków w funkcjonariuszy UOP”. (Por.S-pl.pl - Bogdan Borusewicz to nieudolny, nieumiejętny, człowiek który ...www.s-pl.pl/?id=951216 lut 2016 -). Pytanie, czy ten typ łagodnej weryfikacji esbeków na Wybrzeżu dzięki Borusewiczowi był całkowicie przypadkowy? A w ogóle, czy w świetle tak wielu podejrzanych informacji o zachowaniu Borusewicza w podziemiu solidarnościowym nie należałoby temu jegomościowi wstrzymać korzystanie z immunitetu i poddać śledztwu?

Manipulacje B. Borusewicza w sprawie utajnienia spraw zabójstw działaczy solidarnościowych J. Samsonowicza i T. Szczepańskiego
 
Uczestnik strajku sierpniowego w Stoczni Gdańskiej Zenon Kwoka zarzucił Borusewiczowi, że świadomie przeszkadzał w ujawnieniu sprawy zabójstwa przez bezpiekę związanego z „Solidarnością” dziennikarza Jana Samsonowicza. Był on przewodniczącym „Solidarności” w gdańskiej Akademii Medycznej i jednym z sygnatariuszy odezwy o powołaniu ROPCIA. Kwoka oskarżył w swym wywiadzie filmowym B. Borusewicza o utajnienie sprawy zamordowania Samsonowicza. Przypomniał, że Borusewicz wraz z B. Lisem, A. Hallem i M. Świtkiem byli wówczas największą władzą w regionie „Solidarności” Wybrzeża i właśnie oni rozpatrywali śmierć J. Samsonowicza i ją utajnili. Czyli maja jakby moralny obowiazek wytłumaczenia się z tego, dlaczego tę sprawę utajnili, wręcz odwrotnie potwierdzili wersję ubeka. (Podkr.-JRN (...) Dla mnie Borusewicz, mój kolega zresztą, z którym siedziałem w podziemiu, traci wiarygodność. No ja uważam, że ukrywa zbrodnię, wtedy ukrywał zbrodnię (Podkr.-JRN). Por. portret filmowy Z. Kwoki w książce J. Zalewskiego:: „Pod prąd. Przewodnik po IV Rzeczpospolitej”, Warszawa 2014, s. 316) .
Kwoka ujawnił też, że Borusewicz chodził na tajne rozmowy z przedstawicielami władzy. A Jan Samsonowicz był niebezpieczny dlatego, iż w czasie, gdy rozpoczęły sie tajne rozmowy części działaczy „Solidarności” z Wybrzeża z SB Samsonowicz jako zwolennik absolutnej jawności wszystkich negocjacji jawił się jako autentyczna przeszkoda. (Por. tamże,ss.313-314). Z. Kwoka w swych wspomnieniach powołał się na opinię emigracyjnego dziennikarza Andrzeja Jarmakowskiego. Zdaniem Jarmakowskiego: „Jan ( Samsonowicz- JRN) poniósł śmierć, bo domagał się rozliczeń finansowych „Solidarności”,, a pieniądze były niemałe, bo to było parę milionów dolarów”.( Por. tamże, s.314). Trudno dziś podać motywy ,dlaczego Borusewicz tak mocno upierał się przy wersji zaprzeczającej zabójstwu Samsonowicza przez ubeków i podtrzymywał wymyśloną przez nich wersję o jego samobójstwie? Być może chodziło o bardzo źle rozumiany przez Borusewicza interes polityczny KOR- u, tj. niechęci do nagłaśniania śmierci działacza z konkurencyjnego dla KOR-u nurtu - ROPCIA, który mógłby być uznany za politycznego męczennika.
 
Świadome zaniechania Borusewicza są widoczne również w sprawie wyjaśnienia kulisów śmierci w styczniu 1980 r. w podejrzanych okolicznościach (prawdopodobnie zamordowania przez SB) innego działacza związkowego Tadeusza Szczepańskiego. Lech Wałęsa, do którego zwróciła się rodzina T. Szczepańskiego o wyjaśnienie sprawy jego śmierci skierował całą kwestię do Borusewicza, wówczas wiceministra spraw wewnętrznych. Wałęsa zeznał później podczas przesłuchania w tej sprawie: „Zachęcałem do wyjaśnienia tej sprawy Bogdana Borusewicza, który był wiceministrem spraw wewnętrznych. Niczego się jednak od niego nie dowiedziałem” (Cyt. za: Paweł Zyzak: „Lech Wałęsa..Idea i historia”, Kraków.2009,ss.194-195).

Ciekawe, że nawet Lech Wałęsa w wypowiedzi z 20 maja 2013 r .wyraził wątpliwości co do prawdziwej roli Borusewicza, stwierdzając: - „W swojej dzisiejszej wypowiedzi w jednej z telewizji informacyjnych stawiałem pytania, dotyczące sposobów działania mojego współpracownika Bogdana Borusewicza w okresie Strajku Sierpniowego w 1980 roku. Pytałem otwarcie, jak rozumieć jego niektóre niezrozumiałe, niejasne lub nietrafione propozycje działań z tamtego okresu, które wcale nie pomagały. Pytałem otwarcie, czy był prowokatorem, agentem czy może był słaby i nie znał się na rzeczy, ale nie podpowiadałem żadnej odpowiedzi na te pytania”. Wcześniej w rozmowie z dziennikarzami TVN, dopytywany, czy sugeruje powiązania marszałka senatu z SB, Wałęsa mówił: - „Nie wiem. Pójdźcie tą drogą, dlatego, że wszystkie jego akcje były fatalne. Jest tych akcji dużo więcej. Nie chciałbym na razie dużo ujawniać, ale jak będzie trzeba, będę powoli następne sprawy ujawniał. To wy macie znaleźć te informacje. Ja mam wystarczająco dużo, ale nie będę wam pomagał - deklarował noblista. Mówił też, że gdyby podczas strajku postąpił zgodnie z sugestiami Borusewicza, zostałby aresztowany”.(Por. „Bogdan Borusewicz był agentem?” Oświadczenie Lecha Wałęsy wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Bogdan-Borusewicz-byl-agentem-Oswia. Na temat powikłanych związków L. Wałęsy z B. Borusewiczem zob szerzej moj portret B.Borusewicza w książce „Platforma Obłudników”, Warszawa 2009,ss. 138-141).
Pytanie, czy polityk, którego rolę w przeszłości tak negatywnie oceniają liczni wybitni działacze byłej solidarnościowej opozycji, może być uważany za „autorytet”, a nawet „legendę
Solidarności”? 

Szczególnie podłe, wręcz nie do wybaczenia były świadomie rzucane przez Borusewicza fałszywe oskarżenia o współpracę z SB, które m.in. zniszczyły małżeństwo Kubasiewiczów. Borusewicz w świetle tak haniebnych fragmentów jego przeszłości nie powinien być dalej wicemarszałkiem Senatu, a nawet senatorem. Niech to przemyślą władze PiS-u ! I kolejne pytanie na koniec .Dlaczego w telewizji publicznej spod znaku J. Kurskiego mówiąc o oszczerczym porównaniu przez Borusewicza J. Kaczyńskiego do WRON-u W. Jaruzelskiego nie przypomina się równocześnie nikczemnych działań Borusewicza dla zniszczenia nie-Korowskiej części opozycji? Czy dzieje się tak przez niepamięć, czy oportunizm i miękkość?
 
Jako pierwszy zebrałem w jednym tekście poświęcone Borusewiczowi fragmenty relacji wybitnych działaczy solidarnościowych z Wybrzeża: Anny Walentynowicz, Joanny i Andrzeja .Gwiazdów, Ewy Kubasiewicz-Houee, Krzysztofa Wyszkowskiego, Andrzeja Kołodzieja, prof. Marka Czachora dziennikarki Wiesławy Kwiatkowskiej, Lecha Wałęsy oraz paru szeregowych działaczy związkowych. Są one w swej wymowie oskarżycielskiej prawdziwie przerażające i stanowią dowody pokazujące nikczemność Borusewicza i całkowicie zrzucające go z piedestału. Większość z tych relacji pochodzi z okresu po 2005 r. i niestety nie mógł ich znać świętej pamięci prezydent RP Lech Kaczyński, gdy poparł decyzję o wytypowaniu Borusewicza na marszałka Senatu. Musiał znać jednak te relacje obecny marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS-u i można się tylko dziwić, że zgodził się na objęcie stanowiska wicemarszałka Senatu przez takiego niegodziwca. Najwyższy czas, by zmienić tę decyzję!. Apeluję do czytelników tego blogu o przygotowanie specjalnego listu otwartego na rzecz usunięcia Borusewicza z funkcji, na którą w żadnym razie nie zasługuje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz