Oskarżam
Bogdana Borusewicza! (I)
W
poprzednim odcinku na blogu pokazywałem bardzo nieciekawą
przeszłość europosła z PO Janusza Lewandowskiego, który
zamiast siedzieć w Parlamencie Europejskim i tam grzmieć na Polskę
PiS-u powinien przykładnie siedzieć w więzieniu. Żałowałem, że
telewizja publiczna spod znaku Jacka Kurskiego nic nie
zrobiła przez cały rok dla odsłonięcia ciemnych sprawek tego
specjalisty od zagranicznych „donosów na Polskę”. Pokuszę się
teraz o pokazanie innych zaniedbań telewizji publicznej w
odsłanianiu ciemnych stron niektórych polityków opozycji,
najgwałtowniej atakujących reformatorski rząd Beaty Szydło.
Zacznijmy od Bogdana Borusewicza.
Pokazać
całą prawdę o Borusewiczu
Do
najostrzej atakujących PiS i rząd B. Szydło polityków PO należy
b. marszałek, a dziś wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Jegomość ten, chętnie strojący się w piórka herosa
solidarnościowej opozycji, wziął w ostatnich paru miesiącach
bardzo aktywny udział w kampanii przeciw rządowi Zjednoczonej
Prawicy. Tym bardziej więc warto przypomnieć w telewizji publicznej
niektóre fakty odsłaniające jego wcześniejszą bardzo nieciekawą
rolę. Szkoda, że tego dotąd nie zrobiono w telewizji publicznej,
gdyż poważnie osłabiłoby to znaczenie ataków tego szemranego
jegomościa na PiS i na rząd Beaty Szydło. Chodzi wszak o polityka
niejednokrotnie fałszywie eksponowanego jako rzekoma „legenda
„Solidarności”. Przypomnijmy, że wicemarszałek Senatu Bogdan
Borusewicz już 24 sierpnia 2015 r. zaatakował prezydenta Andrzeja
Dudę, twierdząc , że „da się on traktować
instrumentalnie”. Nader nikczemna była wypowiedź Borusewicza z 18
września 2015 r. ,dzieląca PiS na dobrych zmarłych i złych
żywych. Oto, co powiedział o katastrofie smoleńskiej: „W
Smoleńsku zginęła ta lepsza część PiS-u, ta bardziej otwarta,
bardziej tolerancyjna, bardziej na lewo. PiS stracił jedno skrzydło,
przechylił się na prawo". 28 sierpnia 2016 r. Borusewicz,
atakując PiS, powiedział, że: „PiS stworzył nowy obraz Polaka -
egoisty, myślącego, że żyje w wyizolowanym świecie, który chce
tylko wykorzystać unijne pieniądze, a nic nie dać od siebie”.
Kilka dni temu Borusewicz oszczerczo porównał PiS z J.
Kaczyńskim na czele do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego
(WRON) z gen. W. Jaruzelskim na czele. I taki człowiek dzięki
wielkoduszności PiS pozostaje wicemarszałkiem Senatu, w którym PiS
ma tak kolosalną większość. Przypomnijmy, że na początku
października 2016 r. Borusewicz złamał regulamin Senatu, bez
konsultacji z marszałkiem Senatu przerywając obrady Senatu do 19
października. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski
rozważał nawet w związku z tą samowolką Borusewicza pozbawienie
go godności wicemarszałka Senatu. Ostatecznie wybrał jednak dużo
łagodniejszą karę - pozbawił go prawa prowadzenia obrad Senatu
na pewien czas, a w końcu cofnął i tę tak lekką karę.
Przypomnijmy również, że Borusewicz samowolnie -wraz z grupą
senatorów opozycji - odznaczył medalem prezesa TK Andrzeja
Rzeplińskiego „za współpracę z Senatem”.-„Była to taka
demonstracja polityczna z wykorzystaniem symboli Senatu,
nieuzasadniona i niepotrzebna - skomentował marszałek Senatu
Stanisław Karczewski z PiS.
Jako
wicemarszałek Senatu Borusewicz „wyróżnił się” głównie -
poza atakami na PiS- wyjątkowo wielką ilością kosztownych lotów
samolotami. Użytkownik internetu Rafał odnotował 5 kwietnia 2016
r. w zapisie, zatytułowanym Borusewicz z samolotu zrobił taxi: „Za
podatnika pieniądze Borusewicz były szef Senatu RP latał 650 razy
samolotem, najczęściej kursował samolotem między Warszawą a
Gdańskiem. A ciemne społeczeństwo musiało pokryć koszty
przelotów”. Pazerność Borusewicza znalazła szczególnie wymowny
wyraz w jego bardzo kosztownej wizycie wraz z wielką świtą w
Australii. Tak pisała o niej polonijna publicystka Elżbieta
Szczepańska w tekście „Wielka Niezlustrowana Delegacja w
krainie owiec i baranów” z 22 marca 2007 r.: „Na antypodach
trwają ostatnie gorączkowe przygotowania przed przyjazdem z Polski
prezydenckiego samolotu, na pokładzie którego pod pretekstem
zacieśnienia z Australią współpracy i nawiązywania rozlicznych
kontaktów, oraz stosunków, przyleci sam marszałek Senatu RP Bogdan
Borusewicz Pierwszy Szczodrobliwy, wraz ze swoją liczną, bo aż
69-osobową świtą.
(Podkr.-JRN) Wyselekcjonowani polscy senatorowie, posłowie i
inni niezlustrowani jeszcze szczęśliwcy z postkomunistycznej
nomenklatury, i sfer polityczno-gospodarczego establishmentu III
Rzeczpospolitej udali się w podróż swojego życia (...) Bardziej
liczną delegację rząd RP wysłał w ostatnich latach tylko raz -
na pogrzeb Jana Pawła II”. Oceniono, że samo paliwo do
prezydenckiego Iła kosztowało skarb polskiego państwa 480 tysięcy
złotych, koszty 14 -dniowych wczasów dla
parlamentarno-biznesowej „elity” i jej obstawy - 510 tys. zł.
Warto przypomnieć, że „szczodrobliwy” Borusewicz jako
marszałek Senatu potrafił wyznaczać sam dla siebie rocznie po
kilkadziesiąt tysięcy złotych premii.
Borusewicz,
czyli jąkała spikerem
Na
marszałka Senatu Borusewicz nadaje się jak wół do karety. Przede
wszystkim dlatego, że jest bardzo słabym mówcą, z powodu tej
swojej słabości niegdyś przezwanym Borsukiem. Jego antytalent
jako mówcy dostrzegł nawet obecny zastępca naczelnego redaktora
„Gazety Wyborczej” Jarosław
Kurski,
pisząc 20 marca 1993 r. w swej gazecie : „Borusewicz nigdy nie był
dobrym mówcą. Powoli i nieporadnie formułuje zdania, posapuje”.
Słowem: jąkała spikerem. Przy tym jest przeraźliwie nudny, bo na
ogół ma niewiele do powiedzenia. Dobrze znający Borusewicza były
działacz opozycyjny Kazimierz
Maciejewski,
tak pisał na jego temat w 2011 r.: „Będąc
jednym z najgorszych mówców w gronie i tak ubogiej pod tym względem
krajowej politycznej elity, zapomniał wyraźnie o mądrej dewizie,
że milczenie bywa złotem. Tak więc pędzi z zapałem wszędzie tam
gdzie widzi jakiś przyjazny mikrofon i natychmiast zaczyna
perorować. Z chwilą zajęcia fotela marszałka senatu nabrał pychy
podobnej do tej prezentowanej przed laty przez komunistycznych bonzów
z PZPR. Ta cecha zupełnie wyparła obowiązek przygotowania się do
większości zagranicznych wyjazdów. Pan Marszałek kompromitował
nas więc przez ostatnie lata na niemal wszystkich kontynentach.
Wystarczy przypomnieć skandalicznie żałosne wystąpienia w
Australii, Kanadzie czy pośród rodaków na dalekiej Syberii,
których zdołał obrazić w każdy możliwy sposób.
To wszystko
można jednak jakoś przeżyć bo Polonia nie raz już pokazała, że
potrafi być więcej niż wyrozumiała. Inaczej ma się jednak sprawa
Jego krajowych wystąpień. Te są już zupełnie czym innym niż
wynikiem zwykłego lekceważenia ich potencjalnych odbiorców. Są
wykalkulowanym elementem brudnej propagandy i napaści na ludzi, przy
których moralny kręgosłup pana marszałka wydaje się być
wyjątkowo giętki.(Por. K. Maciejewski: Dwie twarze Bogdana
Borusewicza
https://wzzw.wordpress.com/2011/01/.../dwie-twarze-bogdana-borusewic...16
sty 2011).
Wśród
największych głupstw wypowiedzianych przez Borusewicza do Polaków
za granicą palma pierwszeństwa należy się niewątpliwie jego
wypowiedzi na Syberii we wrześniu 2010 r. . Podczas obchodów 100.
rocznicy założenia Wierszyny, największej polskiej wsi na Syberii,
powiedział: „Drodzy rodacy, gdzie wasi przodkowie zajechali,
prawie na koniec świata (…) ale faktycznie wybrali piękne
miejsce, urodziwe, takie, gdzie chce się mieszkać i przyjeżdżać.”
Publicysta Robert
Wit Wyrostkiewicz
tak skomentował tę niebywale głupawą wypowiedź marszałka
polskiego Senatu: „.Czy
Borusewicz, który z urzędu powinien zajmować się Polonią, nie
zna historii i losu Polaków z Wierszyny? Czy nie wie, że przez lata
Syberia była dla nich miejscem biedy, niespełnionych marzeń i
represji z powodu polskości, na których końcu niejednokrotnie
czekała na nich śmierć zadawana przez bolszewików?”.
(Umieszczone przez nieodżałowanego Wojtka Kulińskiego na portalu
„Wirtualna Polonia” 18 września 2010 r.). A swoją drogą
życzyłbym Borusewiczowi, żeby do końca życia zamieszkał na
Syberii, na „miejscu, gdzie chce się mieszkać” i nie
przeszkadzał polskim patriotom.
Jak
takie beztalencie zostało marszałkiem Senatu?. Wszystko zaczęło
się od ciężkiego błędu Lecha Kaczyńskiego, którego
Borusewicz wielokrotnie nawiedzał po swej strasznej klęsce
wyborczej w 2000 r., gdy niefortunnie startował z listy wyborczej
„Unii Wolności”. Borusewicz dobrze wiedząc że L. Kaczyński
był niestety aż nadto dobrotliwym i nazbyt naiwnym, wielokrotnie
apelował do jego współczucia. Uskarżał się, że on ,tak
rzekomo zasłużony dla „Solidarności” będzie miał bardzo
niską emeryturę i wciąż prosił o pomoc. Dobrotliwy Lechu
Kaczyński w końcu zlitował się nad skamlącym o wsparcie
Borusewiczem
i obiecał poprzeć go w wyborach do Senatu. Co więcej, i to jest
wprost niewiarygodne, choć słyszałem to z ust kogoś bardzo
kompetentnego w całej sprawie, Lech Kaczyński jesienią 2005 r.
przerwał na dzień kampanię prezydencką i pojechał do
Trójmiasta, aby osobiście wesprzeć kandydaturę Borusewicza do
Senatu. A później tylko dzięki jego poparciu Borusewicz został
marszałkiem Senatu. Dobrze wiemy jak później „odwdzięczył się”
Kaczyńskim i PiS-owi za to poparcie. Poparcie dla kandydatury
Borusewicza na marszałka Senatu było chyba najcięższym błędem
personalnym świętej pamięci prezydenta L. Kaczyńskiego.
Były
opozycjonista przeciw dekomunizacji
Gdy
się przeczyta nieco niżej podane dość zaskakujące fakty o
podejrzanym zachowaniu Borusewicza w podziemnej „Solidarności”
może nieco bardziej zrozumiały będzie szokujący fakt, że ten
były opozycjonista po 2000 r. stanowczo występował przeciwko
dekomunizacji. Stopniowo dawny „radykalny” opozycjonista stawał
się coraz bardziej pojednawczy wobec postkomunistów i zyskiwał
nawet ich przychylność gotowi byli poprzeć właśnie jego
kandydaturę na szefa IPN-u!). Jakże wymowny był fakt, iż
Borusewicz głosował nawet przeciwko ustawie dekomunizacyjnej. W
listopadzie 1998 r. Borusewicz zaskoczył wiele osób r.
relatywizmem swego podejścia do komunizmu w czasie przeprowadzonej
w Radiu Plus debaty na temat dokumentu o strukturze Układu
Warszawskiego. W trakcie dyskusji Borusewicz (wówczas wiceminister
spraw wewnętrznych) wypowiadał się w kontekście wymowy dokumentu
nie tylko o Jaruzelskim , ale faktycznie i komunizmie i PRL. I wtedy
padło jego szczególnie szokujące stwierdzenie, zamazujące
odpowiedzialność W.Jaruzelskiego i innych sprawców stanu
wojennego.: „Jeśli pan mnie pyta, kto dopuścił sie zdrady
narodowej i czy dopuścił sie zdrady narodowej - ja nie jestem w
stanie odpowiedzieć”.( Cyt. za: Jacek Kwieciński:
Wycinki, „Gazeta Polska” z 25 listopada 1998 r.).
Innym
przykładem „dziwnej” ewolucji Borusewicza była jego ocena
prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, wypowiedziana w
czasie rozmowy z telewizyjną publicystką Dorotą Gawryluk:
„Nie była to zła prezydentura”. Chwalący Kwaśniewskiego były
opozycjonista miał za to tylko słowa najgorszego potępienia dla
Radia Mqaryja. W wypowiedzi z dnia 22 lipca 2007 r. stwierdził:
„Antysemickie wypowiedzi O. Rydzyka mają negatywny wpływ na
wizerunek Polski za granicą. Sprawa przestała mieć charakter
wewnątrzkościelny, dlatego jego słowami powinna się zająć
Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu, powołana do rozwiązania
spraw konfliktowych”. Warto przypomnieć, że związany z KOR-em
Borusewicz był zawsze zajadłym przeciwnikiem najbardziej
patriotycznych środowisk w „Solidarności”. W „Zeszytach
Historycznych” paryskiej „Kultury” (nr 24 z 1983 r.)
zamieszczono tekst wypowiedzi Borusewicza w podziemnej „Konspirze”.
Borusewicz posunął się tam do obrzydliwej napaści na
przedstawicieli nurtu patriotycznego „Solidarności”,
stwierdzając m.in. : „Powstało w „Solidarności” skrzydło
porównywalne tylko z „Grunwaldem” czy z „Rzeczywistością”.
Prawdziwi Polacy z „Solidarności” reprezentowali ideologię
totalitarną”.
Anna
Walentynowicz: „Borusewicz to zdrajca, to człowiek, który
sprzedał swoją duszę”
Wbrew
panegirystom przypisującym Borusewiczowi wielką rolę w
„Solidarności” na Wybrzeżu liczni wybitni świadkowie wydarzeń
wskazują na to, że polityk ten jako lider środowiska KOR-u na
Wybrzeżu zapisał się dość fatalnie w dziejach niezależnego
związku. Oto kilka jakże charakterystycznych wypowiedzi: Anna
Walentynowicz stwierdziła: „ Bogdan Borusewicz miał za
zadanie nie dopuścić do powstania wolnych związków, a później
oskarżał nas o agenturalność”. (Por. Jednak w Sejmie, nie na
rogu ulicy, „Nasz Dziennik.pl” 8 września 2008). m Pod koniec
życia A. Walentynowicz zadała Borusewiczowi następujące 10 pytań:
Kogo pan oskarża o spowodowanie nędzy w kraju, czy nie widzi pan tu
swojego udziału?
- Czy z powodu tej nędzy żyje pan równie ubogo jak pana wyborcy?
- Dlaczego pan - opozycjonista spotykał się z majorem STASI, czyżby chciał pan dorównać Oleksemu?
- Co pan zrobił z materiałami dotyczącymi Grudnia’70, które Macierewicz przekazał panu?
- Dlaczego magazynował pan sprzęt poligraficzny, który w ogromnych ilościach przychodził z Zachodu (np. 75 kserokopiarek z Norwegii) podczas gdy grupy opozycyjne w Gdańsku nie miały na czym drukować?
- W stanie wojennym przekazał pan redakcji „Robotnika Lęborskiego” powielacz, w którym był nadajnik, ludzi aresztowano. Jak pan wytłumaczy ten fakt?
- Skąd pochodziły pieniądze, które w 1986 r. proponował mi pan (5 tys. zł miesięcznie) w zamian za zaniechanie krytyki L. Wałęsy?
- W 1983 r. usiłowałam wmurować tablicę upamiętniającą śmierć górników z Wujka. Tablicę zabrano, a mnie uwięziono. Potem bezskutecznie domagałam się zwrotu mojej własności przez sąd, prokuraturę, UOP i Ministerstwo Sprawiedliwości. Pan tę tablicę wmurował w 1990 r. Na jakiej podstawie bezpieka wydała ją panu?
- W WZZ i stanie wojennym powoływał się pan na informacje w komendzie. Dlaczego informacje, szczególnie dotyczące oskarżeń działaczy o agenturalność były fałszywe?
- W 1981 r. wysłał mnie pan do Radomia. Komu pan podał adres mojego pobytu w Radomiu, gdzie tajny współpracownik SB przygotował zamach na moje życie?
Oczekuję
odpowiedzi: Anna Walentynowicz. (Por.
www.wykop.pl/.../10-pytan-anny-walentynowicz-do-bogdana-borusewic...23
sie 2015).
Anna
Walentynowicz wystąpiła z bardzo ostrą krytyką Borusewicza
również na łamach „Najwyższego Czasu” 16 września 2000 r. w
wywiadzie udzielonym Elżbiecie Wójcik pt. „A mury rosną, rosną,
rosną...”Stwierdziła tam m.in.: „Solidarność” była takim
szlachetnym zrywem, ale została zniszczona poprzez wprowadzenie do
niej ludzi zupełnie z nią nie związanych. Jedną z takich osób
był Bogdan Borusewicz. Jako członek KOR był przeciwny powstaniu
Wolnych Związków Zawodowych. Po stanie wojennym do „Solidarności”
wprowadził go Lech Wałęsa i mianował szefem Zarządu Regionu. Nie
mogę zapomnieć tego, co powiedział o „Solidarności” w
Zielonej Górze, że „Solidarność” nigdy nie oczyści się z
tego, że doprowadziła kraj do nędzy. Wkrótce potem przeniósł
się do Unii Demokratycznej (...) Chcę przez to powiedzieć, że
ciągle ci sami ludzie przetasowali się i są gotowi na wszystko,
aby tylko zachować władzę”.
Pod
koniec życia Walentynowicz wystąpiła z jeszcze ostrzejszym
oskarżeniem pod adresem Borusewicza, mówiąc : „Co gorsza, że
dzisiaj taki Borusewicz uchodzi za opozycjonistę, a jest to zdrajca.
Jest to człowiek, który sprzedał swoją duszę, co będzie każdemu
diabłu służyć.(Cyt. za:.You Tube
https://www.youtube.com/watch?v=zFa4LlPp0A417
gru 2013 - Przesłany przez: Stanisław J.Zieliński).
Z
kolei jeden z czołowych działaczy „Solidarności” na Wybrzeżu
Andrzej Gwiazda zasugerował podczas wystąpienia na
posiedzeniu Senatu 10 maja 20007 r., iż Borusewicz był w 1980 r.
prowokatorem, akcentując :„Pewne rzeczy na to wskazują i mam
nadzieję, że to się wyjaśni”. (Podkr.- J R.N).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz