Od kilku lat obserwowaliśmy
ogromną ilość ataków na  Węgry  Orbana  w mediach typu„Wyborczej”, „Polityki”, „Newsweek”-a, TVN 24,
zmierzających  do zapobieżenia  przerzuceniu się węgierskiej 
„zarazy” reformatorskiej do Polski. W tych nierzadko bardzo
agresywnych  atakach wielokrotnie  „wyróżniali się” żurnaliści
z "Gazety Wyborczej” na czele z samym Michnikiem, który posunął
się do przyrównania Orbána do Hitlera ( na  łamach tygodnika „Der
Spiegel”. Z furią atakował Orbána „czerwony liberał” prof.
Wojciech  Sadurski, przyrównując   premiera Węgier do 
Mussoliniego i   nazywając  naszego tradycyjnego węgierskiego
sojusznika „małym śmiesznym kraikiem”. Inny liberał Ryszard
Petru, główny obrońca banksterów niemal łkał nad losem
zachodnich banków „skrzywdzonych” przez podatek bankowy na
Węgrzech. W dziesiątkach artykułów starano  się przedstawić  
Węgry jako upadający gospodarczo kraj, zmierzający ku dyktaturze.
Nieoczekiwane duże sukcesy gospodarcze Orbána, przyznane w maju
2015 r. nawet przez jego przeciwników z wypędzonego przezeń z
Węgier Międzynarodowego Funduszu Walutowego zmusiły polskich
wrogów  węgierskich reform do radykalnej zmiany taktyki. W świetle
sukcesów Orbána  nie można było dłużej pisać  o upadku
gospodarczym Węgier. Na dodatek  Orbán zyskał sławę skutecznego
obrońcy  Europy przed najazdem hord muzułmańskich. W tej sytuacji
nagle zaczęto wychwalać Orbána jako bardzo zręcznego polityka,
ale tym bardziej niebezpiecznego, bo może oszukać swych polskich
sojuszników z  J. Kaczyńskim  na cele. W rozlicznych artykułach
(omówię je później na tym blogu) alarmowano – rzekomo ze
współczucia dla PiS-u, że chytry Madziar  próbuje wykorzystać
polskiego sojusznika tylko dla własnych ukrytych celów, ze szkodą
dla Polski. Cel tego wszystkiego był i jest jasny- divide et impera.
Powtarzające się alarmy  - ostrzeżenia przed arcycwanym Orbánem
mają doprowadzić do wywołania zaniepokojenia w Polsce, zwłaszcza
u „podejrzliwego” J. Kaczyńskiego, tak aby zreflektował się i
uznał, że premier Węgier chce go oszwabić.
Jak Węgier D. 
Héjj
 próbuje
przestrzec Polaków przed Orbánem 
      Szczególnie
nieodpowiedzialny i perfidny  był atak na Węgrzy Orbána w
„Rzeczypospolitej” z 11 lutego 2012 r. pod jakże  prowokacyjnym
tytułem „Niebezpieczne związki z Budapesztem”. Autorem tekstu
jest młody politolog Dominik Héjj, Węgier z pochodzenia (! ), choć
obywatel polski. Artykuł był jednym wielkim atakiem na zbliżenie
między Polską a Węgrami, ostrzegając, że premier Orbán może
„wykorzystać Polskę w rozgrywce o swoje interesy”. Autor
zapowiadał, że:„Bardzo bliskie stosunki z Węgrami mogą okazać
się dla polskiego rządu pułapką” .Héjj twierdził, że „sojusz
 z Węgrami nie  może być w pełni przewidywalny” i może
„doprowadzić do tworzenia wydmuszkowego modelu relacji”.
Szczególnie mocno  przestrzegał przy tym Polaków przed
„wyrachowaniem” premiera Orbána, który chce jakoby zostać
liderem sojuszów w koncepcji Międzymorza, wygrywając  w
rywalizacji z Polską.
  
Héjj fałszywie oskarża 
V. Orbána o przemilczanie  stuleci tradycji przyjaźni
polsko-węgierskiej
      Hej za wszelka cenę
stara się udowodnić interesowność premiera  Orbána w jego 
stosunkach z Polską. Dlatego  insynuuje pod adresem Orbána, jakoby
przed  spotkaniem z premier Szydło  w lutym 2015 r. milczał na
temat wspólnych tradycji historycznych Polski i Węgier. Młody 
ekspert  nieprawdziwie  stwierdził (być może ze zwykłej
niewiedzy) że Orbán dopiero podczas spotkania  z premier Szydło
mówił „niesłychanie wiele” o wspólnym  dziedzictwie polsko-węgierskim, podczas gdy dotąd  jakoby zazwyczaj na wspólną
historię … wskazywali przedstawiciele strony polskiej, a nie
Węgrzy.  Twierdzenie to jest całkowicie sprzeczne z faktami.  By
przytoczyć  choćby kilka bardzo znaczących wypowiedzi  premiera
Orbána  o tradycjach przyjaźni polsko-węgierskiej, wygłoszonych
przed spotkaniem z premier Beata Szydło. I tak np. 29 stycznia 2014
r. w uroczystym
przemówienie z okazji koncertu pod wspólnym patronatem premierów
węgierskiego i polskiego w Akademii Muzycznej im. Ferenca Liszta  w
Budapeszcie Orbán szeroko omówił historyczne tradycje związków z
Polską, stwierdzając m.in.:!„Niewielu
wie, że w bitwie pod Mohácsem [1526], obok węgierskich bohaterów
zginęło również 1600 polskich rycerzy. Również mało się mówi
o tym, że w XV. wieku centrum intelektualnym nie tylko dla polskich
studentów, lecz również dla węgierskich, był Kraków. Wówczas
na tamtejszym Uniwersytecie liczba Węgrów przekroczyła 1200 osób,
co stanowiło 20 procent studentów. No i razem przeżywaliśmy rok
1956. W październiku i w listopadzie po całej Polsce zbierane były
dary i krew dla Węgrów. Liczba ochotników była tak wielka, że –
jak piszą notatki z tamtych czasów – pracownicy Czerwonego Krzyża
z trudem sobie radzili (…) Powszechnie
wiadomo, że polscy żołnierze walczyli na Węgrzech w latach
1848-49 obok węgierskich powstańców. W 1863 natomiast Węgrzy
wsparli polskich powstańców. W 1920 – i o tym mało się zbyt
mówi - w bardzo ważnym dla Polski momencie, który Polacy pamiętają
jako cud nad Wisłą, również my, Węgrzy zdobyliśmy zasługi.”
    15 marca 2012 r. premier
Orbán podziękował kilku tysiącom Polaków z Klubów Gazety
Polskiej za przybycie do Budapesztu. Odniósł się również do
pomocy udzielonej Węgrom w 1848 r. i wspomniał gen. Józefa Bema.15
marca 2012 r. Warto przypomnieć również wcześniejsze jakże
ciepłe słowa wobec Polaków , wygłoszone przez premiera Viktora
Orbána w grudniu 2010 r.:
„Przyjaźń
polsko-węgierska oparta na istniejącej od zarania dziejów
solidarności
między naszymi narodami może być traktowana jako ideowy
pierwowzór Unii Europejskiej.
Warto zachować
w pamięci słowa XV-wiecznego kronikarza Jana Długosza, który –
być może jako pierwszy w historii – w pełni świadomie pisał o
przyjaźni polsko-węgierskiej. Przytoczył on słowa wypowiedziane
ponad 1000 lat temu przez papieża Sylwestra II, który przekazując
przedstawicielowi narodu węgierskiego klejnoty koronne, podobno
napomniał stojących przed nim posłów
polskich i węgierskich,
by póki świat światem ich
narody żyły w przyjaźni, wzajemnie się wspierając, bo gdyby
którykolwiek z nich chciał przyczynić się do zguby drugiego,
także na siebie ściągnie nieszczęście”
W tymże przemówieniu premier Orbán dodał, ,
że
bez wielkiego poparcia Polski, Węgry nie byłyby wolnym krajem.
Przypomniał, że Polacy dali światu papieża i "Solidarność",
a przez to wolność i niezależność poglądów. Warto tu również
dodać,, że od razu po zwycięstwie  w wyborach 2010 r. premier
Orbán wybrał właśnie Polskę  jako kraj pierwszej swej oficjalnej
wizyty. Wicepremier i prawa ręka przywódcy Fideszu Tibor Navracsics
skomentował ten fakt :”To
nasz moralny obowiązek wobec Polski – naszego tradycyjnego
sojusznika”.
    Całkowitym
kłamstwem są sugestie Héjja, że Polsce grozi rywalizacja o
pozycję „lidera sojuszów w koncepcji Międzymorza”, do której
rzekomo aspirują Węgry Orbána.. Przypomnijmy, że to właśnie
Orbán konsekwentnie  publicznie wysuwał.  pomysł  przejęcia przez
Polskę pozycji lidera  regionu Europy Środkowej.  Już w 2009 r. w
publikowanym we „Frondzie” (nr 51) wywiadzie naczelnego redaktora
"Frondy” Grzegorza  Górnego z Orbánem polityk ten powiedział
„Kiedy w lewicowej prasie węgierskiej czytam krytykę pod adresem
Polski, że ma aspiracje, by na nowo stać się regionalną potęgą
Europy Środkowej, to wtedy głośno mówię do siebie: „No
wreszcie”. Jakże wymowna jest  niedawna ( z 26 lipca 2015 r.)
wypowiedź premiera Orbána na ten temat. Według relacji Igora Janke
na portalu  salon24.pl, Orbán ,  przemawiając w Tusnádfürdő
w szeklerskim, zamieszkałym przez Węgrów  Siedmiogrodzie, powiedział:  "Polska
powinna być liderem Środkowej Europy”.
   Oskarżanie Orbána
o „wyrachowanie polityczne”
     Uparcie
strasząc Polaków „niebezpiecznymi związkami z Budapesztem”,
Héjj apeluje: „wszyscy zafascynowani Orbánem winni dostrzec, że
to wyrachowany polityk”. To jego pomówienie jest absolutnym
skandalem. Orbán jest przede wszystkim wielkim idealistą i
wizjonerem. Ten w moim odczuciu największy polityk węgierski 
ostatnich 120 lat jest przede wszystkim wspaniałym patriotą, który
niezwykle głęboko przeżywa los  swego narodu i zrobił wszystko,
by podnieść  Węgrów z klęczek,  na które zepchnęła je
masochistyczna polityka rządów i mediów w okresie po 1945 r.. Nie
jestem Węgrem, ale  sam przeżywam niebywałe wzruszenie słuchając
jakże  przejmujących charyzmatycznych przemówień Orbána, choćby
z okazji węgierskiego święta narodowego w dniu 15 marca .
Podziwiam Jego prawdziwie misyjną rolę, wyrażaną w obronie odnowy
chrześcijaństwa  w Europie i państw narodowych,  podczas 
przemówień wygłaszanych wspaniałą angielszczyzną podczas
kongresów katolików w Madrycie, Bilbao czy w debatach w 
Parlamencie Europejskim. Nie ma  zaś nic zdrożnego w tym, że  Orban łączy  szczery
głęboki idealizm z wielkim  pragmatyzmem Zapytam, a czemuż to miał
odkrywać  wszystkie karty przed  takimi  wrogami Węgier jak 
półanalfabeta, brutal („kapo”) Schulz, Verhofstadt, czy
osławiony Cohn-Bendit?. Héjj oskarżając Orbana o                
                                                                     
                                                                     
                                                                     
                                                                     
                                                                     
                                                                     
                                                                     
                                                                     
                         elastyczność, którą nazywa
wyrachowaniem, otwiera otwarte drzwi Przecież już parę lat temu
Martin Schulz oskarżał
Orbana o
dwulicowość.Schulz mówił :”Europejscy partnerzy widzą, że
Orbán jest mądrym człowiekiem, ale i on musi pamiętać, że
europejscy partnerzy nie są głupcami” .I dodawał  słowa, o tym,
że jak Orban przyjeżdża do Brukseli, to zapewnia o swych chęciach
maksymalnego dogadania się, ale gdy tylko wraca do  Budapesztu znów
atakuje przywódców UE jako nowych kolonizatorów.. Jestem  niemal w
100 procentach pewny, że Orban od razu po zdobyciu władzy w 2010 r.
myślał o wypędzeniu MFW z Węgier. Póki czuł się słabszym, 
kluczył, udawał, że negocjuje z MFW, aż doczekał właściwej
chwili i wyrzucił złodziejski Fundusz z Węgier. I chwała mu za
to, I taki właśnie realizm  Orbana połączony z szerszą
idealistyczną wizją zalecałbym gorąco naszym politykom.
     Prawdziwie wyrachowanym
jest natomiast w moim odczuciu  „dziwny” Węgier Hejj, który 
biega jak kameleon do każdego z możliwych mediów, z prawa i lewa,
byle tylko się nagłośnić . Sam się przechwalał swą obecnością
w tak przeciwstawnych  mediach jak    "Gazeta Wyborcza” i „Gazeta
Polska codziennie”, postkomunistyczna „Polityka”,
postkomunistyczny „Przegląd" i „Tygodnik Solidarność”
„Tygodnik Powszechny” „TV Republika i TVN 24 oraz Tok FM.i
„Newsweek”. Przy tym wyraźnie stara się  „elastycznie”
dostosować do politycznego profilu mediów, w których występuje. W
 TV Republika” przychylnie  wypowiadał się o polityce Orbana. Za
to na portalu :”Gazety Wyborczej”  walił z grubej rury w rzekome
groźby ograniczenia demokracji i prowadzenia dyktatury przez Orbana.
(Por. tekst Héjja na portalu „Gazety Wyborczej” z 24 stycznia
2016 r. :”Prawo do odcięcia Internetu i zakazania telewizji. Orbán
szykuje zmiany konstytucyjne.” I jego artykuł w „Gazecie
Wyborczej” z 25 stycznia 2016 r.: „Walka z terroryzmem czy
dyktatura”).. Według Héjja restrykcją na Węgrzech mają być
objęte kontakty z cudzoziemcami.Jeden z podtytułów jego tekstu
brzmiał : „Terroryzm czy dyktatura”. W „Rzeczypospolitej”
zaś odstrasza Polaków przed „niebezpiecznymi związkami z
Budapesztem”.  
Jak
Węgier może  występować w ten sposób przeciw krajowi, z którego
pochodzi ?
    Na swym portalu  Hej
pisał; „Moim celem jest odczarowanie Węgier” . Pytanie po co
chce to robić  w sytuacji, gdy jest tak wiele oszczerstw przeciw
Węgrom ze strony Michnika i rozlicznych redaktorów ‘Gazety
Wyborzej”, oraz  Petru , Balcerowicza, Sadurskiego etc.  A młody
tytan pochodzący z Węgier chce jeszcze mocniej „odczarowywać
Węgry”, czy raczej oczerniać, jak zrobił to w omawianym tekście
z „Rzeczypospolitej” Przejrzałem wiele tekstów  z portalu
Héjja. Zauważyłem pewną prawidłowość w dokonywanej przez niego
rzekomo obiektywnej selekcji tekstów z Węgier. Héjj  wyraźnie
stara się szczególnie eksponować różne słabsze punkty rządów
Orbána,  a równocześnie pomijać wiele prawdziwych osiągnięć
tego rządu. Tak było m.in. w audycji w Raiu Szczecin 29o
października 2015 r., gdzie  Hej akcentował : „Przestrzegam przed
zbytnim  zafascynowaniem Orbánem”. Krytykował przy tym m.in.
ponad 100 poprawek do konstytucji, ograniczenie węgierskiego
Trybunału Konstytucyjnego jako ograniczenie trójpodziału władzy,
zbyt małe emerytury, ogromne wydatki na pijar. Dywagacje Héjja,
którym towarzyszyły stronnicze antyorbanowskie uwagi redaktora
Radia Szczecin, wyraźnie zdenerwowały innego rozmówcę – b.
ministra  Artura Balazsa, który przeciwstawił się im mówiąc w
oparciu o konkrety: „Trzeba docenić, co Orbán zrobił".
Ekspert
 Héjj z faktami na
bakier
   Zupełnie  nieprawdziwe
jest stwierdzenie Hejja, że przeszło 50 proc .poparcia, jakim
cieszy się Fidesz , to w ogromnej
mierze (podkr.-JRN)
wypadkowa kryzysu  migracyjnego (…). I bez  tego kryzysu Orban i
Fidesz miały w 2014 r.  poparcie   bardzo dużej części Węgrów i
 zdecydowanie wygrali wybory parlamentarne.
     Całkowitą bzdurą jest
wysunięty przez Hejja przeciw Orbanowi zarzut, że jest w stanie
poświęcić Węgrów poza granicami, którzy dali mu zwycięstwo w
2014 roku. Do kluczowych rzeczy w polityce Orbana stanowi niebywale
wielka troską o  prawa i węgierska tożsamość Węgrów za
granicami Węgier. 
Dość przytoczyć
tu świadectwo obiektywnego obserwatora spoza Fideszu – narodowego
komunistę i b. prezydenta Węgier w latach 1989-1990 Mátyása
Szűrösa. Powiedział on o rządzie Orbána   w 2015 r.: „Obecny 
rząd węgierski zrobił więcej dla umocnienia jedności Węgrów i
w obronie interesów Węgrów poza granicami kraju niż razem wzięte
wszystkie dotychczasowe  rządy od czasu zmiany systemu”. Dodajmy
również, że  wcale nie jest prawdą to,  że Węgrzy poza
granicami dali Orbanowi zwycięstwo w 2014 r- jak pisze Hej. W
wyborach w 2014 r. głosowało ok. 200 tysięcy Węgrów  zza
granicy, z tego 95 % oddało głosy na Fidesz.    Partia Orbana
uzyskała razem jednak  aż 2 mln. 100 tysięcy głosów.. Po co więc
to nieuzasadnione faktograficznie uogólnienie eksperta Hejja.?
      Dziwnie brzmi w tekście
 Hejja  stwierdzenie „zawiłe czasy  II wojny światowej”  w
stosunkach polsko-wgierskich.. Nie żadne  „zawiłe czasy”, lecz
jakże ryzykowne kilkakrotne  odrzucenie  przez  Węgry nacisków
potężnych Niemiec w sprawie przepuszczenia wojsk niemieckich przez 
tereny Węgier przeciw Polsce, co by  całkowicie odcięłoby nas od 
reszty Europy. Bez tej tak honorowej i wręcz heroicznej decyzji
rządu węgierskiego  nie byłoby ucieczki 140 tysięcy  Polaków na
Zachód, w tym zmotoryzowanej brygady generała Stanisława Maczka i
setek lotników polskich. Być może dla  młodego politologa  to
wszystko jest zawiłe . Dla mnie jednak stanowi  piękny jednoznaczny
powód Węgrów do dumy z  zachowania swego rządu w 1939 r.
Pan Héjj napisał na swym
portalu przedziwne słowa „Latami węgierska narodowość i
nazwisko były dla mnie przekleństwem. "Inność" była
przedmiotem niepochlebnych i przykrych żartów, by w pewnym momencie
stać się pozytywnym wyróżnikiem”. Jest to ewidentna bzdura,  bo
każdy wie, jak bardzo Węgrzy są lubiani w Polsce  i węgierska
narodowość nie jest u nas żadnym przekleństwem, lecz jakże
wielkim ułatwieniem we wszelkich znajomościach. 
Zdając sobie sprawę
z wyjątkowo szkodliwego charakteru artykułu Héjja, który wyraźnie
chce wbić klin między Polskę i Węgry i zniechęcić Polaków do
zbliżenia z Węgrami, warto zastanowić się nad  intencjami
"Rzeczypospolitej”, która wydrukowała ten paszkwilancki tekst.
Nasuwa się też pytanie, czy Hej pisze tego typu teksty wyłącznie
z własnej inicjatywy, czy też jest wspierany przez środowiska
lewacko-liberalnej opozycji na Węgrzech. Czy w swych jakże
stronniczych komentarzach nie jest po prostu narzędziem rozgrywki
prowadzonej przeciw Orbánowi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz