Jak
przepędzono z Węgier szkalującego Węgrów nadrabina Budapesztu
Gy. Landeszmanna (1993 r.)
26
lutego 1993 r. w tygodniku „Heti Magyarország” ukazał się
wywiad z nadrabinem Budapesztu Györgyem Landeszmannem. Tekst
wywiadu był niezwykle obraźliwy wobec Węgrów. Szczególne
,uzasadnione oburzenie wywołał fragment wywiadu, w którym
nadrabin Landeszmann perorował: „Jeśli wyliczymy wszystkie te
wartości, które Żydzi wnieśli do węgierskiej kultury, to
okazałoby się, że jeśli Żydzi opuściliby Węgry, to w
węgierskiej kulturze nie pozostałoby nic poza gaciami (kalesonami )
i wódką brzoskwiniówką”. (Podkr.- J.R.N.) (Cyt. za
Landeszmann dosszié (Dossier Landeszmanna), wybór tekstów pod
kierownictwem Károlya Alexy, Budapeszt 1993,s.14.) Obraźliwa
wypowiedź Landeszmanna na temat Węgrów wywołała powszechne
oburzenie. Już po tygodniu sam premier Węgier Józef Antall
wysłał list protestacyjny do izraelskiego ambasadora w Budapeszcie
Davida Krausa. 17-18 marca 1993 r. konferencja węgierskich
rabinów stanowczo potępiła „niektóre wypowiedzi” Gy. Landeszmanna. 18 marca 1993 r. poseł SZDSZ, liberalnej partii
zdominowanej przez Żydów, Miklós Tamás Gáspár publicznie
wezwał w dzienniku „Magyar Hirlap” Gy. Landeszmanna do
rezygnacji. Mnożyły się też potępienia wobec Landeszmanna ze
strony różnych węgierskich lokalnych społeczności żydowskich.
Jeszcze w marcu 1993 r. kilka osób złożyło doniesienie w
węgierskim MSW przeciwko nadrabinowi z powodu jątrzenia przeciw
węgierskiemu społeczeństwu. 28 marca 1993 r. potępił
Landeszmanna w specjalnym oświadczeniu czołowy biskup ewangelicki
dr Béla Harmati. 2 kwietnia 1993 r. Landeszmanna potępia w
osobnym oświadczeniu minister spraw wewnętrznych Péter Boross.
Dochodzi
do bardzo wielu potępień Landeszmana w artykułach prasowych. Plon
tej dyskusji został zebrany w cytowanej już 269 – stronicowej
książce „Dossier Landeszmanna". Pomimo wezwań do rezygnacji
ze strony różnych żydowskich środowisk religijnych nadrabin
nie chce za nic zrezygnować z piastowanej przez siebie funkcji \Ze
względu na ten upór Landeszmanna Budapeszteńska Wspólnota
Żydowska decyduje się na posiedzeniu w dniu 12 maja 1993 r. na
zlikwidowanie w ogóle funkcji nadrabina Budapesztu i rozdział
wynikających z tej funkcji zadań między innych rabinów. W
parlamencie węgierskim domagają się postawienia Landeszmanna przed
sądem. W tej sytuacji w lipcu 1993 r. Landeszmann zmuszony jest
opuścić Węgry i udaje się do Kanady, gdzie otrzymuje zatrudnienie
jako rabin,. Rzecz znamienna - nikt z węgierskich Żydów nie
ujął się za Landeszmannem. Przeciwnie także Żydzi potępiali go
powszechnie jako szkodzącego, wręcz prowokatorsko, stosunkom miedzy
Żydami a Węgrami.
Sprawa
Landeszmanna pokazała, że Węgrzy nie pozwolą sobie na
hucpiarskie pogardliwe traktowanie nawet ze strony czołowego
przedstawiciela religii mojżeszowej w Budapeszcie. Znamienny był
fakt, że obok całej rzezy potępiających Landesmanna publicystów
ostro napiętnowali go również premier, minister spraw
wewnętrznych i szereg członków parlamentu.
Przepędzenie
szkalującego Węgrów bardzo znanego pisarza węgierskiego
żydowskiego pochodzenia Akosa Kertésza (2011-2013)
Po
wielu latach od sprawy Landeszmanna doszło do kolejnego ordynarnego
szkalowania Węgrów jako narodu ze strony bardzo znanego
węgierskiego pisarza pochodzenia żydowskiego Akosa Kertésza, laureata głównej Nagrody Państwowej i honorowego obywatela
stolicy kraju – Budapesztu. (W Polsce znany jest głównie z
przekładu jego książki „Makra). Pięć lat temu Kertész pojechał
do Stanów Zjednoczonych i tam wypichcił obrzydliwy paszkwil
na Węgrów - list otwarty na łamach "Amerikai Népszava "
z 29 sierpnia 2011 r. Pisał tam, że Węgrzy tylko dlatego tolerują
takiego „strasznego dyktatora”, jak Viktor Orbán, bo jest to
naród od stuleci potulny, o niewolniczej duszy. Przypomnijmy
tu, że Węgrzy mieli więcej powstań narodowych niż Polacy,
a jedno z nich – powstanie Rakoczego trwało aż
8 lat (1703–1711). Tekst Kertésza miał wyraźnie
rasistowską wymowę, stwierdzając m.in.: " Węgrzy są
genetycznymi poddanymi”. (Podkr.- JRN) (...) Nie czują nawet
odrobiny skruchy za swoje najcięższe historyczne przestępstwa,
ponieważ zawsze zrzucają odpowiedzialność za nie na innych,
zawsze jeden na drugiego wskazuje, szczęśliwie wegetują w bagnie
dyktatury (...) Nie potrafią ani niczego się nauczyć, ani
pracować, a tylko zazdrościć, a jeśli tylko mają sposób
potrafią zabić każdego, kto dochodzi do czegoś swoją pracą,
nauka, pomysłowością. Dziś Węgrzy są jedynymi
odpowiedzialnymi za potworności drugiej wojny, za Holocaust,
ponieważ węgierski naród, (w przeciwieństwie do niemieckiego)
nigdy nie wyspowiadał się ze swych win, nie wykazał należytej
skruchy, nie prosił o przebaczenie I dlatego nigdy nie otrzymał
rozgrzeszenia"(Podkr.-JRN.Por. Amerikai
...nepszava.com/.../kertesz-akos-nyilt-levele-az-amerikai-nepszavahoz.html
).
List
otwarty Kertésza wywołał powszechne oburzenie na Węgrzech z
powodu swych tak otwarcie rasistowskich antywęgierskich uogólnień.
Kilka dni później Kertész próbował zaprzeczyć istnieniu w
liście zdania o tym, że „Węgrzy są genetycznymi poddanymi".
To zaprzeczenie było jawnym kłamstwem, bo zdanie to wyraźnie
figurowało w liście otwartym Kertésza, jak przyznał nawet
redaktor "Wyborczej" Krzysztof Varga. Nic nie
zmieniło sytuacji Kertésza, który był piętnowany w wszystkich
stron za swe rasistowskie oceny. 12 września 2011 r. sekretarz
stanu w Ministerstwie Zasobów Ludzkich János Halász
zażądał, aby Kertész przeprosił za swój tekst, dodając, że:
„Jeśli Kertész nie poprosi o przebaczenie, to w oczach rządu
stanie się niegodnym nagrody Kossutha".. 21 września 2011
rada miasta Budapeszt przeważającą większością głosów
odebrała Kertészowi tytuł honorowego obywatela stolicy. Kertésza
oskarżano, że swym rasistowskim tekstem próbował zatruć bardzo
dobre stosunki między Żydami a Węgrami. W październiku 2011
r. zabrał głos w sprawie Kertésza sam premier Viktor Orbán.
Odpowiadając na pytanie w parlamencie, Orbán stwierdził, że
„musi zasmucać ludzi, gdy pisarz nagrodzony główną nagrodą
państwową wypowiada rasistowskie brednie". Piętnowany zewsząd
i izolowany 80-letni Kertész nie miał wyjścia i rad nierad,
29 lutego 2012 r. poprosił o azyl w Kanadzie. Rzecz szczególna,
Kertész autor tak obrzydliwego paszkwilu, znalazł niespodziewanego
obrońcę w Polsce. Był nim dziennikarz "Gazety Wyborczej"
Krzysztof Varga, który już w tytule swego tekstu pisał ze
współczuciem o paszkwilancie: "Ákos Kertész emigruje
z Węgier. Dosyć prześladowań".
(Por. wyborcza.pl/1,75475,11317293,Akos_Kertesz_emigruje_z_Wegier__Dosyc
_przesladowan.html ).
W związku
ze skandaliczną sprawą Kertésza parlament węgierski zabrał
się za przygotowanie dość szczególnej ustawy, godnej naśladowania
przez polskie środowiska patriotyczne. Otóż w parlamencie
węgierskim postanowiono, że w przyszłości można będzie
natychmiast odbierać wszelkie odznaczenia i tytuły honorowe
każdemu, kto po ich przyznaniu zachowa się niegodnie wobec Węgier.
Prawnicy spierali się tylko o to, czy należałoby też
odbierać wartość pieniężną wcześniej przyznanych nagród
państwowych. Jakże przydałoby się wprowadzenie podobnej ustawy
w Polsce. Oczyma wyobraźni widzę już, jak odbierano by
niesłusznie przyznane Ordery Orła Białego przeróżnym osobom,
począwszy od ukraińskiego nacjonalisty Bohdana Osadczuka,
stypendysty w hitlerowskim Berlinie w czasie wojny, po
Adama Michnika i słynnego „profesora” – maturzystę
Władysława Bartoszewskiego.
Po
dziesięcioleciach dominacji narodowego masochizmu na Węgrzech
premier Viktor Orbán przywrócił Węgrom poczucie godności
narodowej. Skończyły się czasy, gdy bezkarnie lżono naród
węgierski, wypisując najohydniejsze plugastwa na jego temat, tak,
jak to się dzieje u nas z polskim narodem. Co
najważniejsze jednak oba przypadki antywęgierskich oszczerców:
nadrabina Budapesztu Györgya Landeszmanna i pisarza Akosa Kertésza
dowiodły, że otwarte obrażanie Węgrów jako narodu kończy się
natychmiast prawdziwą eskalacją potępień ze strony Węgrów,
m.in. ze strony kolejnych premierów Węgier. U nas natomiast
wielokrotnie urągano Polakom, polskiej godności narodowej i
kończyło się to totalną bezkarnością ludzi obrażających
Polskę, typu A,. Michnika, D. Warszawskiego, A.. Holland, P.
Śpiewaka, S. Blumsztajna, czy antypolskiego beztalencia A.
Całej. Czołowi węgierscy Żydzi odnoszą się z dużo
większym szacunkiem do Węgrów i do węgierskiej historii niż to
ma miejsce w przypadku stosunku czołowych polskich Żydow do Polski
i polskiej historii.
Z
czego wynika tak wielka różnica miedzy sytuacja w Polsce i na
Węgrzech?. Przede wszystkim ze względu na fakt, że na
Węgrzech w odróżnieniu od Polski nie zmasakrowano patriotycznej
inteligencji (przez Niemców, Sowietów, w czasach stalinizmu i w
efekcie stanu wojennego).Na Węgrzech także przez dziesięciolecia
prześladowano patriotyczną inteligencję, zwłaszcza w czasach
stalinizmu i po stłumieniu przez Sowietów Powstania Węgierskiego.
Nigdy jednak nie doszło tam do tego stopnia fizycznego wyniszczenia
patriotycznej inteligencji jak w Polsce. Dzięki temu patrioci
węgierscy w o wiele większym stopniu, i w bez porównania większej
masie niż w Polsce reagują na wszelkie próby upokarzania narodu
węgierskiego. Można im tylko zazdrościć.
Mam nadzieję jednak, że wraz z nową polityką historyczną
obecnego rządu i prezydenta RP coraz bardziej będą wchodzić na
arenę życia publicznego młode pokolenia patriotyczne, które już
tak mocno zaznaczyły swoje pragnienia w czasie Marszów
Niepodległości i działaniami dla uczczenia kultu „Żołnierzy
Wyklętych”..
Słynny
maturzysta Władysław Bartoszewski przyłapany na nieuctwie
Władysław
Bartoszewski, rzekomy profesor, a faktycznie bardzo zdolny
maturzysta, niejednokrotnie popełniał błędy nawet ze swej
głównej dyscypliny naukowej, czyli historii. Robił te błędy
głównie z pospiechu w swej chęci przypodobania się Żydom i przy
okazji dołożenia Polakom. Jakże znamienny pod tym względem był
fragment jego wywiadu pt :Cieszę się, że jestem Polakiem. Mimo,
że wśród nas byli też zdrajcy, udzielonego Agatonowi
Kozińskiemu z ‘Polska The Times” (nr z 25 stycznia 2013
). Bartoszewski stwierdził tam z wielką pewnością siebie::„Po
powstaniu 40 tys. Polaków wysłano na Sybir. Jaki był w tym udział
polskich kolaborantów? Nie wiadomo. A kto wydał Romualda
Traugutta? Polak. Nie Rosjanin, ani nie Żyd, tylko Polak”.(Podkr.-
J.R.Nowak). Jak z tego widać niedouczek Bartoszewski nie znał
jednego z ważniejszych faktów z historii Powstania Styczniowego. Bo
Traugutta nie wydał żaden Polak, lecz Żyd Artur Goldman z
powstańczego Wydziału skarbu. Pisał o tym czołowy badacz
Powstania Styczniowego profesor Stefan Kieniewicz w swej ł
monumentalnej monografii tego powstania (Por. S. Kieniewicz :
„Powstanie Styczniowe”, Warszawa 1983 ,s.714 ). Prof. Kieniewicz
dodał w swej książce również informację (na s,.736) o
„nagrodzie”, jaka otrzymał Goldman za swa haniebną zdradę -
„za usługi oddane Komisji Śledczej został wyłączony spod sądu
i wyprawiony dyskretnie na wolny pobyt w głąb Rosji”. O ile wiem,
nikt na bieżąco nie sprostował w „Polska The Times” bredni
Bartoszewskiego w sprawie wydania Traugutta, wypowiedzianej przez
nadęty „Autorytet”. A szkoda !
Jak
młody stalinowiec Jacek Kuroń wzywał do czujności i czystek po
śmierci Stalina wiosna 1953 r.
Wertując
rocznik niskonakładowego periodyku „Politechnik” z 1953 r. można
odnaleźć całkowicie zapomniany, a wręcz przerażający w swym
upojeniu stalinizmem tekst młodego, 19-letniego wówczas Jacka
Kuronia. . Napisany wkrótce po śmierci Stalina (5 marca 1953
r.) tekst Kuronia , zatytułowany „O lepsza pracę organizacji ZMP
na politechnice Warszawskiej” („Politechnik” nr z 11 kwietnia
1953 r.) wzywał do wzmożenia czujności i czystek. Czytamy tam
m.in.: „(…) Wzmocnienie Związku Młodzieży Polskiej na naszej
uczelni jest równocześnie osłabieniem wroga. Towarzysz Stalin
uczy nas, że wróg im słabszy, tym jego uderzenia są boleśniejsze,
dlatego równocześnie z poprawą stylu naszej pracy musi się
zaostrzyć nasza czujność. I to nie tylko czujność instancji
organizacyjnych, ale czujność każdego członka naszej organizacji.
Czujność nie polegająca na rejestrowaniu wrogich wystąpień, ale
czujność polegająca na wykrywaniu i likwidowaniu wroga”.(Podkr.-
J.R.N.)
Niemowlę
– „kombatant” Jacek Taylor
Niektórych
„demokratów”, którzy zrobili karierę dzięki Unii Wolności
cechowała niebywała pazerność. Szczególnie wymowny był pod tym
względem przykład nominata Unii Wolności na stanowisko szefa
Urzędu ds. Kombatantów i Osób represjonowanych adwokata Jacka
Taylora. W czasie, gdy prawdziwi kombatanci czekali nieraz przez lata
na uwzględnienie ich wniosków o rentę kombatancka, Taylor
błyskawicznie wykorzystał swoje stanowisko do przyznania sobie
renty kombatanckiej za to, że jako niemowlę przez jeden miesiąc(!
) przebywał w obozie przejściowym. Wieść o uhonorowaniu
rentą kombatancką miesięcznych „dokonań” niemowlęcia
Taylora wywołała powszechne oburzenie. Nawet w tak bliskiej
Taylorowi „Gazecie Wyborczej” Piotr Pacewicz przyznał w tekście
„Ironia biografii” ( nr z 23 lipca 1998 ): „Teraz jakieś
dziwne zaślepienie nie pozwala mu (Taylorowi ) dostrzec tego, co
widzą wszyscy, ze uzyskanie uprawnień represjonowanego, gdy jest
szefem urzędu, który te uprawnienia przydziela, jest nie błędem
politycznym, lecz zdumiewającym postępkiem ministra, który nie
przestrzega wymogów etyki służby politycznej”. (Podkr.-
J.R.N.).
Skrajny
epitet Wojciecha Cejrowskiego o przewodniczącej Federacji do Spraw
Kobiet i Rodziny - Wandzie Nowickiej
Jak
się okazuje nie tylko część PO w stylu S, Niesiołowskiego i
palikociarnia miała i ma ciągotki do sięgania po różne
niewybredne epitety pod adresem swych przeciwników. Nawet nieraz
tak genialny w swej pomysłowości W. Cejrowski miewał
słabsze momenty. Jednym z nich było powiedzenie w odniesieniu do
przewodniczącej Federacji ds. Kobiet i Rodziny Wandy Nowickiej niezbyt grzecznymi słowami: „Och, ja bym tę krowę popieścił,
jak się pieści krasulę”. ( Cyt za : Paweł Wołdan: Krowa
na czele federacji, „Angora” 20 sierpnia 1995 ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz