Zawsze
wyjątkowo mocno ceniłem ministra Zbigniewa Ziobro i dlatego
ogromnie cieszę się z tego, że właśnie on daje najlepszy
przykład konsekwencji w rozprawianiu się z patologiami tak chorego
dotąd wymiaru sprawiedliwości. Przypomnę tu, że przez kilka lat
ciągle apelowałem w Radiu Maryja o pogodzenie się z ziobrystami i
występowałem na rzecz unikania epitetów we wzajemnych polemikach,
aby nie utrudniło to ostatecznego tak niezbędnego dogadania się
przedwyborczego,. Zdaję sobie sprawę, że moje wypowiedzi w Radiu
Maryja na powyższy temat bardzo nie podobały się niektórym
egoistycznym PiS-owcom. Choćby takim jak Adam Hofman, który
starał się umacniać całą swą karierę głównie przez
lizusostwo i agresywne ataki na Ziobro i ziobrystów jako rzekomych
„zdrajców” Na szczęście Hofman już nie bryluje w PiS-ie, a
Ziobro doskonale spełnia swą rolę jako minister PiS-owskiego
rządu. Cieszę się, że jest to coraz bardziej doceniane w mediach.
Nader wy mowny pod tym względem jest najnowszy tekst w ‘Warszawskiej
Gazecie” z 26 sierpnia „Brawo Ziobro”, sygnowany literkami ipw.
Autor tekstu pisze m.in. : „Warto z uznaniem odnotować dwie
bardzo ważne inicjatywy ministra Zbigniewa Ziobro. Pierwsza to
wprowadzenie nowelizacji do ustawy o IPN, dzięki której za
określenie typu: „polskie obozy koncentracyjne będzie groziła
kara do trzech lat więzienia. Druga to wznowienie śledztwa w
sprawie głośnego zabójstwa Jolanty Brzeskiej- kobiety,
która walczyła z dziką reprywatyzacją w Warszawie i stała się
jej ofiarą. Jej zwęglone zwłoki odnaleziono w marcu 2011 r. w
Lesie Kabackim (…) Działalność mafii reprywatyzacyjnej nie
byłaby możliwa bez co najmniej cichego przyzwolenia prezydent
Warszawy, której rodzina sama weszła w posiadanie kradzionej
kamienicy. (Podkr.- J.R.N.) Deweloperzy i urzędnicy związani z
urzędnikami ratusza, którzy przez lata brali udział w tym
złodziejskim procederze, muszą trafić za kratki”. Pełna zgoda z
tymi wnioskami. Stawiam tu jednak pytanie: a co powinno spotkać
prezydent Warszawy, która po cichu przyzwalała na wszystko ?
Uhonorować
zamordowaną bojowniczkę o prawa lokatorów
Już
w XIX wieku pisano o tym, że Polacy znakomici pod względem
odwagi na polu bitwy, zawodzą ,jeśli chodzi o odwagę cywilna na co
dzień. (Vide teksty Cypriana Norwida). Dlatego tym mocniej
należy docenić osoby walczące dziś w życiu cywilnym o Prawdę i
Sprawiedliwość, tym bardziej jeśli zapłaciły za to życiem
(casus Jolanty Brzeskiej) W związku z tym szczególnie polecam
obszerny tekst Doroty Kowalskiej w najnowszej „Polska the
Times” z 26-28 sierpnia 2016 ::„Jest szansa, że zabójcy Jolanty
Brzeskiej zostaną wreszcie ukarani”. Tekst pokazuje zarówno
bardzo rozległe działania Jolanty Brzeskiej przeciwko mafii
reprywatyzacyjnej w Warszawie jak i metody jakimi próbowano
zatuszować sprawę jej zabójstwa, dowodząc, że rzekomo popełniła
samobójstwo, sama podpalając się w lesie. Ciesząc się, z tego,
że minister Ziobro ponownie podjął śledztwo w sprawie przyczyn
jej śmierci, zastanawiam się ,czy nie przydałoby się większe
nagłośnienie sprawy tej cywilnej, nieustraszonej bohaterki. Choćby
poprzez przyznanie jej pośmiertnie wysokiego odznaczenia za to, co
robiła. Życia to jej nie zwróci, ale przynajmniej szerzej
spopularyzuje jej częstokroć samotną walkę
Koniec
państwa komorników, nieuczciwych sędziów i prokuratorów.
Za
jedno z najważniejszych osiągnięć ministerium Z. Ziobry uważam
wydanie zdecydowanej walki dotychczasowym nadużyciom prawa ze strony
niestety bardzo licznych bezdusznych komorników. Wyrazem tego jest
jeden z ostatnich wyroków skazujący bezwzględnego komornika z
Działdowa na 30 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności.
Wojciech Kamiński z „Gazety Polskiej Codziennej” (nr z 4
sierpnia 2016 r.) zatytułował tekst swój na ten temat „Koniec
państwa komorników”. Można tylko przyklasnąć temu wyrokowi i
prosić o dalsze, jeszcze wyższe wyroki. Choćby na tego
komornika-łobuza, który bezkarnie zabrał na koszt rzekomego
zadłużenia ciągnik nie tej osobie co trzeba. Musi się skończyć
bezkarność komorników, których część od lat zmieniała się w
rodzaj bezlitosnego gangu. Inną ważną częścią praktycznych
działań Ministerstwa Sprawiedliwości pod „rządami” Ziobry
jest uderzenie w jakże częste przejawy nieuczciwości sędziów i
prokuratorów. Polecam w tym kontekście lekturę świetnego tekstu
dr Leszka Pietrzaka:„Prawo Ziobry” („Warszawska Gazeta”
z 12 sierpnia 2016 r. z wymownym podtytułem: „Wreszcie będzie bat
na nieuczciwych sędziów i prokuratorów". Autor akcentuje :
„Minister Zbigniew Ziobro rozbija korporacyjna solidarność
sędziów i prokuratorów. W ubiegłym tygodniu powstał specjalny
wydział zajmujący się przestępcami z wymiaru sprawiedliwości”,
Leon
Kieres powinien stanąć przed sądem za przestępstwo
W
najnowszym numerze dodatku „Rzeczpospolitej” – Plus-Minus”
z 27-29 sierpnia szczególnie polecam szkic Jakuba Kowalskiego
o historii IPN-u : „Pancernik płynie nadal”. Jakub Kowalski
opisze o prawdziwej bombie, jaka wybuchła za prezesury Leona
Kieresa. Była nią sprawa Lecha Wałęsy. Kowalski pisze:
„Dokumenty potwierdzające agenturalną przeszłość byłego
prezydenta znalazł Janusz Marszalec z gdańskiego IPN, który
wolał jednak odstąpić ryzykowne znalezisko Sławomirowi
Cenckiewiczowi. Kieres jak tylko mógł zniechęcał historyka do
zajęcia się tym tematem. Sam słyszał o ciemnej karcie z
przeszłości byłego prezydenta, lecz zdecydował się przyznać mu
status pokrzywdzonego. I uczynił to nawet nie w siedzibie IPN, lecz
na gościnnym występie u samego Wałęsy, co – jak mówiono-stało
się symbolem jego prezesury”. (Podkr.- J.R.N.) Dość
szczególny to był symbol – przypochlebienie się byłemu agentowi
SB z równoczesnym złamaniem prawa, z popełnieniem jawnego
przestępstwa. Przyjrzyjmy się bliżej tej sprawie, którą już
teraz polecam uwadze ministra sprawiedliwości..
W
2005 r., w czasie kiedy w IPN analizowano wniosek Wałęsy, a sprawę
statusu pokrzywdzonego uznawano za otwartą, Kieres złożył w
Gdańsku zaskakującą publiczną deklarację: „Różni mali ludzie
próbują zabłysnąć poprzez bezpodstawne ataki na prezydenta
Wałęsę. Ja zawsze będę publicznie potwierdzał swoją wiarę w
niego i walczył z tymi haniebnymi praktykami, które niektórzy
stosują. Lech Wałęsa otrzyma z IPN status pokrzywdzonego – to
moje przekonanie graniczące z pewnością”. Nieco później,
zapytany o to, czy byłemu prezydentowi przyznany zostanie status
pokrzywdzonego, Kieres wspomniał o przeszkodzie prawnej:
„Oczywiście! Powiedziałem to już raz w lipcu. Teraz to
podtrzymuję. A jeżeli za Lecha Wałęsę będzie trzeba iść do
więzienia, to pójdę. (Podkr.- J.R.N.) Ja jestem profesorem
prawa; pewnie, że boję się prokuratora i więzienia, ale dla mnie
jest to kwestia wartości” (Cyt. za: Sławomir Cenckiewicz: Jak
Wałęsa dostał status pokrzywdzonego, publikacja internetowa z 14
kwietnia 2009 r.)
No, cóż, słowo się rzekło, kobyłka u płotu.
Na Kieresa czeka ciupa. Dobrze wiedział, że przyznał Wałęsie
status pokrzywdzonego, łamiąc prawo, bo już w 2005 r. były znane
fakty dowodzące, że Wałęsie taki status nie przysługuje.
Przypomnijmy, że w 2009 roku szef Biura Edukacji Publicznej IPN
dr hab. (dziś profesor) Jan Żaryn w czasie niebywale mocnych
nacisków na IPN, wręcz groźby jego rozwiązania, został odwołany
z funkcji za publiczną krytykę w TOK FM decyzji Kieresa o
przyznaniu statusu poszkodowanego Wałęsie. J. Żaryn powiedział
wówczas w TOK FM, iż uważa przyznanie statusu pokrzywdzonego
Wałęsie przez rządzony wówczas jeszcze przez Leona Kieresa IPN
za „wrzód na ciele Instytutu”. Jak stwierdził Żaryn: „Lech
Wałęsa dostał ten status w sytuacji niewyjaśnionej, jeśli chodzi
o życiorys. Mieliśmy dylemat, czy należy przeciąć tego typu
wrzody, tkwiące w historii instytucji, czy udawać, że tych wrzodów
nie ma”. (Podkr.- J.R.N.)
Odkłamać
niektóre nazwy ku czci postaci z dawniejszej historii
Dobrze,
że wreszcie, choć z tak wielkim opóźnieniem, zabiera się w
Polsce za dekomunizację ulic i pomników. Czy jednak przy okazji nie
należałoby się zabrać za odkłamanie pozostałości fałszywych
symboli z wcześniejszej historii?. Szczególnie oburzają mnie pod
tym względem dwie sprawy Dlaczego w Warszawie toleruje się wciąż
nazwę ulicy ku czci generała Józefa Zajączka?
Przypomnijmy: generał ten walczył odważnie w obronie Konstytucji 3
Maja, w Powstaniu Kościuszkowskim i w armii Napoleona (stracił
nogę przy przeprawie przez Berezynę). Niestety później ten sam
człowiek straszliwie ześwinił się. Jako pierwszy namiestnik
Królestwa Polskiego w latach 1815-1826 odegrał wyjątkowo
nikczemną rolę, odznaczając się ogromną służalczością wobec
w. księcia Konstantego i Nowosilcowa. Z całą siłą
pomagał im w prześladowaniu polskich patriotów. Włodzimierz
Knap pisał o Zajączku w tekście : „Wzloty i upadki generała
„ ( „Dziennik Polski” z 10 marca 2015 r. :„Ileż wycierpiał
gen. Zajączek z powodu nazwiska: „Zajączek herbu Świnka". A
im wyższych dochodził zaszczytów, tym mocniej kpiono, wyśmiewano
się z niego, używając w tym celu owej zbitki słownej. Gdy był
namiestnikiem, mówiono, że „z zajączka car zrobił królika".
Wyszydzany z tego powodu był zarówno przez elity, jak i tłum.
Drwiono z niego na salonach, uniwersytetach, w karczmach, na
jarmarkach(…).po Polsce krążył dwuwiersz: „Oto jest sternik
nieszczęsnego kraju. Zajączek z ducha, świnka z obyczaju".
Jak długo Warszawa będzie honorować tego nikczemnego sługusa
rosyjskich satrapów w nazwie ulicy?
Za
inne nieporozumienie uważam to, co się dzieje w Lesznie, gdzie
istnieje plac i szkoła Jana Amosa Komenskyego, a
także pomnik ku jego czci. Jak można honorować skrajnie
niewdzięcznego zdrajcę Polski tylko dlatego, że kiedyś mieszkał
w Lesznie! Wolter był najwybitniejszym intelektualistą
europejskim w XVIII wieku,, ale równocześnie zajadłym wrogiem i
oszczercą Polski, i na szczęście nikt nie myśli o jakimkolwiek
honowaniu go w Polsce. Natomiast takie uhonorowanie Komenskyego w
Lesznie jest dla mnie przykładem ogromnie głupiego masochizmu
narodowego. Przecież ten jegomość odpłacił się Polsce
czarną niewdzięcznością za parę dziesięcioleci bezpiecznego
schronienia w Lesznie (przebywał tam z przerwami od 1628 do 1655
roku). Nie znosząc katolicyzmu i marząc o „protestanckiej
krucjacie” popierał z całej siły „potop” szwedzki na Polskę.
W panegiryku do Karola Gustawa nazwał Polskę „trupem”(cadaver).
Szczególnie mocno zaszkodził Polsce, zachęcając protestanckiego
księcia Siedmiogrodu Jerzego II Rakoczego do niszczącego ataku na
Polskę. Usilnie namawiał Szwedów i braci czeskich w Lesznie do
rozpaczliwej obrony przeciw oddziałom polskim. W efekcie Leszno
zdobyto i spalono, a Komensky stracił całe swoje mienie, w tym
cenne rękopisy. (Tym dziwniejsze jest, że w Lesznie upamiętniono
pomnikiem faktycznego sprawcę zniszczenia miasta.) Sam Komensky
musiał uciekać z Polski, bojąc się surowej kary za swą zdradę.
Skrajnie
uogólnił swe ostatnie leszneńskie przeżycia, przedstawiając w
wydanej w Niemczech broszurze „Lesnae exciidum” Polaków jako
„zdrajców, warchołów, wściekłych psów”, którzy rzekomo
wykłuwali oczy i wyrywali języki braciom czeskim w Lesznie. Opinia
ta poszła w świat i była jednym z najgorszych przejawów XVII
-wiecznego antypolonizmu w Europie. Przedstawienie przez Komenskyego
Polaków jako „ciemnych fanatyków” we wspomnianej broszurze było
w jaskrawej sprzeczności z tym, co on sam wcześniej pisał o
polskiej tolerancji w „Panegirycus Carolo Gustvo” :„Polska
nigdy się nie zbroczyła krwią chrześcijańską z powodu różnicy
w wierze i nie naśladowała w tej mierze cudzej gorliwości (…)
Już od dawna obywatelom swoim rozróżnionym co do religii
przykazała wzajemną tolerancję, umocnioną przez zaprzysiężone
umowy” ( Cyt. Za: Stanisław Kot: „Rzeczpospolita
Polska w literaturze politycznej Zachodu”, Kraków 1919,.s.120).
Paweł Jasienica w swej prześwietnej „Rzeczpospolitej
Obojga Narodów” bardzo ostro skomentował niewdzięczność
Komenskyego wobec Polski, pisząc: „Egocentryzm to ciężka
choroba intelektualistów. Jedno przeżycie zabarwia na czarno obraz
świata”.
Pobłażanie
dla zdrajców w dawnej historii Polski
Z
opisywanymi powyżej sprawami wiąże się niestety tradycyjnie już
jedna z największych polskich wad narodowych w historii -
niespotykane nigdzie indziej w świecie chorobliwe wręcz pobłażanie
dla zdrajców. Zaczęło się od wielkodusznego darowania win
współsprawcom szwedzkiego „potopu” Hieronimowi
Radziejowskiemu, który ściągnął Szwedów na Polskę i
księciu Bogusławowi Radziwiłłowi. Wszędzie poza Polską,
od Francji i Hiszpanii po Węgry, tego typu niebezpieczni zdrajcy
zostaliby odpowiednio potraktowani: powieszeni, wbici na pal, czy
ugotowani we wrzątku. A u nas głupio litościwy król Jan
Kazimierz z powrotem przywrócił ich do łask królewskich,
oddał im majątki, etc. Słynny publicysta Julian Klaczko komentował to po stuleciach z goryczą, stwierdzając, że gdyby
przykładnie ukarano wspomnianych zdrajców w czasie „potopu”,
byłoby dużo mnie zdrajców w czasie Targowicy. Z kolei Sejm
Czteroletni nie potrafił zdobyć się na skazanie na karę śmierci
najpodlejszego podłych, głównego polskiego sprawcę pierwszego
rozbioru Polski, Adama Ponińskiego. Po wielomiesięcznych
debatach sejmowych skazano go zaledwie na banicję. Świeżo skazany
natychmiast uczcił ten wyrok wielkim bankietem. W hucznym przyjęciu
u zdrajcy i świeżego infamisa nie wstydziło się uczestniczyć
ponad czterdzieści osób, wesoło balując przez trzy dni. W kraju
z mocnymi zasadami obrony interesów narodowych, typu Anglii i
Francji, natychmiast całą czterdziestkę balowników wrzuconoby
jakże słusznie do lochu. A tymczasem sam Poniński zwiał do
Rosji, by dalej spiskować przeciw Polsce pod opieką carycy
Katarzyny. W czasie Powstania Kościuszkowskiego doszło do zamieszek
wśród warszawskiego ludu, który zniecierpliwiony miesiącami
bezskutecznego czekania na procesy zdrajców, sam powiesił kilku z
nich na ulicy, w tym dwóch biskupów. Nadmiernie litościwy, aż
do absurdu, Tadeusz Kościuszko, kazał natychmiast stracić kilku
uczestników zamieszek. Powiedział, że wolałby dwie bitwy
przegrać, niż dopuścić do powtórzenia się tego typu zajść.
Co więcej, aby na przyszłość zapobiec podobnym wyskokom tłumu,
wzmocnił garnizon warszawski kilku tysiącami żołnierzy, poważnie
osłabiając swoją armię. Jakże fatalnie zabrakło mu później
tych żołnierzy pod Maciejowicami.
Jakże
inaczej postępowali Węgrzy w ich historii. Książę
siedmiogrodzki, a później król Stefan Batory po rozbiciu
wymierzonego przeciw rokoszu kazał natychmiast stracić aż 600
rokoszan. Gdy na Sejmie w Onod za powstania Franciszka II
Rakoczego w 1707 roku przedstawiciele jednego z komitatów
(województw) wystąpili za przerwaniem dalszych walk z Austriakami i
jak najszybszym zawarciem z nimi pokoju natychmiast uznano to za
zdradę Węgier i przedstawicieli komitatu rozsiekano na miejscu. Sam
przywódca powstania książę Rakoczy, skądinąd głęboko wierzący
katolik, w pełni uznał to rozstrzygniecie, kazał przełamać
pieczęć „zdradzieckiego „komitatu i go raz na zawsze
zlikwidować. W Polsce natomiast niestety wraz z pobłażaniem dla
zdrajców szedł opisywana przez Stanisława Mackiewicza(Cata)
„kult poczciwego durnia” , pobłażanie dla przeciętniactwa, a
nawet miernoty.(Vide tak eksponowany po 1989 r. kult nieudacznika
Tadeusza Mazowieckiego, a później kult innego nieudacznika
Jerzego Buzka.
Pobłażanie
po 1989 r. dla PRL-owskich zdrajców i katów Polaków
Niestety
po 1989 r. dalej trwał w najlepsze upiorny festiwal pobłażania dla
najgorszych zdrajców i katów, począwszy od generałów –
sprawców wojny wypowiedzianej Narodowi 13 grudnia 1981 r.: W.
Jaruzelskiego i C. Kiszczaka po rozlicznych katów esbeckich i
ubeckich.. Jakże znamienny był tu przykład stalinowskiego
sędziego Mieczysława Widaja, który skazał na śmierć w
sfabrykowanych procesach „tylko” ok.100 polskich patriotów –do
jego śmierci kilka lat temu wypłacano mu wielką emeryturę na
sumę 9300 zł. Zbrodniarzowi ze Świętochłowic Salomonowi
Morelowi, mającemu na sumieniu zakatowanie 1600 niewinnych
Polaków i Niemców wysyłano do śmierci do Izraela emeryturę 5500
zł.
Największemu zdrajcy gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu
jeszcze w maju 2014 r zgotowano uroczysty państwowy pogrzeb,. Co
więcej w warszawskiej Katedrze Polowej Wojska Polskiego, gdzie
odbyła się msza święta w intencji zmarłego gen. Wojciecha
Jaruzelskiego., uczestniczyli w niej Aleksander
Kwaśniewski, Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski, trzej byli
prezydenci.
Wyrzucić
komunistycznych zbrodniarzy z Powązek
Przez
27 lat od 1989 r, w tym ponad osiem miesięcy od dojścia do władzy
rządu PiS,. nic nie zrobiono dla usunięcia z cmentarza
zasłużonych na Powązkach zaśmiecających je grobów
największych komunistycznych zbrodniarzy i katów Polaków z
arcypodłym sługusem Stalina Bolesławem Bierutem na
czele. Obok niego uhonorowani tam są liczni inni komunistyczni
zdrajcy, w tym, Julian Marchlewski, który szedł z
bolszewicką armią na Warszawę w 1920 r. i współtworzył
samozwańczy antypolski rząd komunistyczny w Białymstoku Okazały
grób ma również stary agent NKWD generał Walter (Karol
Świerczewski), który jako wiceminister obrony podpisywał
wyroki śmierci na AK-owców Wśród zasłużonych spoczywa również
inny sowiecki agent , PRL-owski marszałek Michał
Rola-Żymierski, wyrzucony przed wojną z wojska za korupcję, a
po wojnie jako komunistyczny minister obrony narodowej splamiony
podpisywaniem wyroków śmierci na przedwojennych oficerów i
AK-owców . Spoczywa tam również wielu innych komunistycznych
zbrodniarzy i notabli partyjnych A tuż obok katów leża zwłoki ich
ofiar, m.in. zamordowanego w styczniu 1948 r. „Anody” (Jana
Rodowicza)
Są
Polacy, którzy już dłużej nie mogą ścierpieć tych praktyk.
Dwoje osób spośród nich 49-letnia Monika S. i 26 letni
Janusz W. (działacze stowarzyszenia Łączka )namalowali na
grobie stalinowskiego zbrodniarza Bieruta czerwoną gwiazdę i napisy
„Kat” i "Bandyta”. Natychmiast zostali zatrzymani przez
policję. Na szczęście minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro
zażądał natychmiato3wego zwolnienia zatrzymanych Oświadczył też,
że zatrzymanie odbyło się bez wiedzy i udziału prokuratury i było
„niezasadne”. Komentujący całą sprawę znany historyk zbrodni
komunistycznych Tadeusz Płużański napisał w tekście :
Aresztowani za Bieruta” („Super Express” z 3 sierpnia 2016) ,
iż należy „Wynieść wszystkich komunistycznych niegodziwców
nie tylko z Alei Zasłużonych, ale i całych Powązek Wojskowych.
Najlepiej na cmentarz Armii Radzieckiej. Swój do swego. Może być
dostojnie ,przy dźwiękach Międzynarodówki”..(Podkr.-
J.R.N.). Przeważająca część wypowiedzi popiera usunięcie
komunistycznych zbrodniarzy z Powązek. Komentują tak jak b.
żołnierz AK i Powstaniec Warszawski Hanna Szczepanowska :
„Mordercy profanują nasz cmentarz’ („SuperExpress” z 6
sierpnia 2016).. Są jednak i skrajni obrońcy zbrodniarzy
komunistycznych typu dziennikarzyny z ‘Gazety Wyborczej”
Wojciecha Czuchnowskiego, którzy gorąco protestują przeciw
zamiarowi usunięcia komunistycznych katów z Powązek. (Vide tekst
W Czuchnowskiego: „Dekomunizacja na Powązkach, „Gazeta Wyborcza”
z 4 sierpnia 2016 r.).
Podstawowy
wniosek z ostatnich zdarzeń przy grobie Bieruta : nowy rząd i nowy
Sejm muszą jak najszybciej przesądzić sprawę usunięcia z
Powązek z zaśmiecających je grobów zbrodniarzy, tak, aby w dzień
Wszystkich Świętych i w Zaduszki można było spokojnie pójść
na cmentarz już oczyszczony z kalających go niezasłużonych grobów
PRL-owskich katów.
Przy
okazji wspomnę, co w podobnej sprawie działo się na Węgrzech.
Otóż musiano tam usunąć i gdzieś schować urnę z prochami
największego węgierskiego zbrodniarza komunistycznego Mátyása
Rákosiego, bo pomimo czuwających w pobliżu strażników
ciągle ktoś ukradkiem docierał w nocy do urny i malował na niej
bardzo obrzydliwe słowa na temat osławionego „Krwawego Macieja”.
W 2007 roku doszło z kolei do skandalicznego wręcz incydentu przy
grobie pacyfikatora Powstania Węgierskiego Jánosa Kádára.
Nieznani sprawcy wypisali na grobie słowa niebywale obelżywe dla
wieloletniego przywódcy węgierskiej partii komunistycznej. Nie
zadowolili się tym, lecz profanując zwłoki, ukradli czaszkę i
szkielet Kadara. Ani zwłok ani sprawców ich porwania nigdy nie
odnaleziono. Oczywiście nikt nie może się godzić z tego typu
profanacją grobu. Wspomniany przykład węgierski wskazuje jednak na
to, że nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach, choćby na
Węgrzech, sprawy komunistycznych pochówków w bardziej
eksponowanych miejscach wywołują poważne problemy.
leszczyńskie przeżycia... z pozdrowieniami dla P. Profesora
OdpowiedzUsuńja bym groby komunistow przeniosl ale najchetniej na smietnik
OdpowiedzUsuń