Awansowanie
przez Waszczykowskiego b. „faktycznego komisarza politycznego” w
MSZ za czasów Geremka - Michała Radlickiego
Niezwykle
wymowne i strasznie kompromitujące dla Waszczykowskiego jest to, jak
jego najnowszy nominat (od 2 lipca ) ambasador w Dakarze Michał
Radlicki został przedstawiony w tekście Balińskiego. Według
Balińskiego: „Radlicki działalność polityczną rozpoczynał u
boku Geremka w Sejmie jako jego osobisty asystent-sekretarz
(wcześniej był nauczycielem geografii w szkole podstawowej).
Geremkowi zawdzięcza też wielką dyplomatyczną karierę. (Był to
wręcz niebywały awans dla nauczyciela ze szkoły podstawowej
-J.R.N.) W MSZ to ważna persona, zawsze w grupie rozdających karty,
zwłaszcza te kadrowe. Na polecenie Geremka został dyrektorem
gabinetu Krzysztofa Skubiszewskiego, a później Olechowskiego i
Bartoszewskiego, czyli faktycznym komisarzem politycznym
ministerstwa. (Podkr.- J.R.N.) W swym gabinecie prowadził
nieformalne koło gminy żydowskiej w Warszawie. To głównie tam
ustalano plany czystek kadrowych i stamtąd Geremkowi „pilnował
interesu” A propos jego kwalifikacji dyplomatycznych – razu
pewnego w nieistniejącej już restauracji żydowskiej „Menora”
przy placu Grzybowskim na oczach osłupiałych (ale z podziwu!)
pracowników MSZ Radlicki perfekcyjnie odtańczył majufesa,
obrzędowy taniec chasydów. W międzyczasie znalazł się na tzw.
liście Nizieńskiego, tj, zestawieniu osób, które
zarejestrowane były przez SB jako tajni współpracownicy, lecz co,
do których nie zachowały się w archiwum MSZ materiały operacyjne
(…) Radlicki podobnie jak inni „dekomunizatorzy” Geremka,
pochodzi z rodziny prominenta partyjnego i milicyjnego, powiązanego
ze stalinowskim układem nomenklaturowym, funkcjonariusza
Ministerstwa Sprawiedliwości i dyspozycyjnego prokuratora na Pradze
Północ, znanego z procesów i represji wymierzonych przeciwko
uczestnikom robotniczego buntu w Radomiu. W centrali MSZ zasłużył
się nie tylko czystkami personalnymi (lub, jak kto woli,
etnicznymi,) naraził także Skarb Państwa na milionowe straty. To
on pilotował budowę ambasady w Berlinie. Wyszła z tego wielka
afera – MSZ utopił kilkadziesiąt milionów, otrzymując za to
straszącą w centrum Berlina ruderę”. Zapytam wprost, jak to
się stało, że minister spraw zagranicznych w rządzie PiS W.
Waszczykowski mianował na ambasadora jednego z najbardziej
skompromitowanych faworytów B. Geremka? Przy okazji przytoczę
inny dość szczególny „kwiatek” z życia Waszczykowskiego. W
postkomunistycznej „Angorze” (nr z 15 listopada 2015 r.)
pochwalono Waszczykowskiego za to,, że był świetnym szefem komisji
zagranicznej Zarządu Łódzkiego Socjalistycznego Związku Studentów
Polskich. Pięknie zaczynał, nieprawdaż?
Dlaczego
potępiamy B.Geremka?
Ktoś
pewno zapyta, czy Baliński i ja nie jesteśmy zbytnio uczuleni
negatywnie wobec takiego luminarza czasów po 1989 r. jak Bronisław
Geremek. Odpowiem więc, że Geremka uważam obok Michnika
i Kuronia za jednego z trójcy szkodników - liderów b lewicy
solidarnościowej, którzy zdeformowali transformację po 1989 r. i
zahamowali dekomunizację w Polsce. Dość przypomnieć tu jedną
jakże skandaliczną wypowiedź Geremka z 1989 roku w wywiadzie dla
„Tygodnika Kulturalnego, w której skomentował on fakt, że
ogromną część wszystkich stanowisk kierowniczych, prawie milion
tych stanowisk, piastowali ludzie z PZPR-u.. Odpowiadając na pytanie
redaktorki „Tygodnika Kulturalnego”, czy te stanowiska nadal mają
pozostać w rękach PZPR- Geremek stwierdził : „Czystek nie
powinno być, bo to jest praktyka starego systemu, natomiast musi być
stosowane kryterium kompetencji. Sądzę, że w ramach tego
miliona stanowisk ogromna część stanowią ludzie kompetentni,
którzy potrafią działać skutecznie , (podkr.- J.R.N.) a
reszta musi przestać sprawować swoje funkcje”. .Co prawda, to
prawda, ogromna część tych ludzi działała rzeczywiście
„skutecznie”, doprowadzając Polskę w 1989 roku do prawdziwej
katastrofy gospodarczej,. (Por,. szerzej: J.R.Nowak: „Jak oszukano
naród” Warszawa 2001,ss.14-15 ).
Rozmiary
zachwaszczenia MSZ pod egidą Waszczykowskiego – w relacji K.
Balińskiego
Warto
przyjrzeć się szerzej dalszym fragmentom relacji Balińskiego na
łamach „Warszawskiej Gazety.”. Przytoczę tylko kilka co
„smaczniejszych” faktów:„Ekipa zajmująca się Wschodem to
całkowita porażka. Dyrektorem Departamentu Strategii Polityki
Zagranicznej jest Wojciech Zajączkowski. Do połowy ubiegłego
roku ambasador w Moskwie, wcześniej doradca Tuska
ds.
zagranicznych. W latach 90. był dyrektorem w Fundacji Batorego, skąd
do MSZ ściągnął go Geremek,. Jeszcze gorzej jest na Białorusi Tamtejsza
ekipa „polskich dyplomatów” to katastrofa. Ambasadorem jest
niejaki Pawlik,, resortowe dziecko ( przy czym chodzi o resort
dowodzony niegdyś przez gen.Jaruzelskiego), który wcześniej
u Sikorskiego z polecenia Ewy Kopacz był
wiceministrem, wyjątkowa, nawet jak na MSZ-owskie standardy,
miernota, intrygant i lawirant. Waszczykowski, czy to z poczucia
humoru, czy to na złość Macierewiczowi, posadę radcy
prasowego w Mińsku dał b. dziennikarzowi Michnika – Marcinowi
Wojciechowskiemu. Pracuje mu się tam łatwo, bo to osobnik,
który dwa dni po katastrofie smoleńskiej dziękował na łamach
„Wyborczej” braciom Moskalom. Wojciechowski to także notoryczny
paszkwilant i rewizjonista wołyński. Wśród nominacji
Waszczykowskiego są też zupełnie absurdalne. Sławomir Dębski
był za czasów PO dyrektorem Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i
Porozumienia. Po Smoleńsku mówił publicznie, że stosunki
dwustronne są najlepsze od kilkuset lat i powtarzał tezy, że
Polacy maja skłonność do przeceniania znaczenia rosyjskich służb
specjalnych w polityce Moskwy. 25 lutego został dyrektorem
podlegającego MSZ Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Jak to
możliwe” Czyja niewidzialna ręka się za tym kryje?”.
Mógłbym
jeszcze długo kontynuować wymienianie podobnych „kwiatków’ czy
raczej „chwatów” ze znakomitego tekstu Krzysztofa Balińskiego.
Wolę jednak odesłać czytelników tego wpisu na blogu do
oryginalnego tekstu Balińskiego w „Warszawskiej Gazecie”.
Pozwolę sobie jednak jeszcze na koniec tej relacji zacytować jakże
ważne stwierdzenie K. Balińskiego:: „W MSZ nadal pracuje 142
dyplomatów, którzy przyznali się do służby lub współpracy z
komunistycznymi służbami specjalnymi, a siedmiu kieruje polskimi
placówkami. (Podkr.- J.R.N.) A tak w ogóle to trochę głupio,
gdy bohaterowie raportu Macierewicza panoszą się po gmachu
ministerstwa”. Czy to wszystko jest normalne”?
Kiedyż
wreszcie usunie się arcyszkodnika Witolda Waszczykowskiego?
Patrząc
na to, co wyrabia Waszczykowski jako minister w rządzie PiS,
należałoby skierować do niego stwierdzenie: „Źle się bawicie,
panie ministrze”. Nie wiem, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński
czyta na bieżąco „Warszawską Gazetę”, ale tekst Balińskiego
powinien mu ktoś jak najszybciej podrzucić, aby uprzytomnić, jaki
szkodnik siedzi na czele MSZ-u. A swoją drogą, nasuwa się pytanie,
kto protegował Waszczykowskiego na tak ważne i odpowiedzialne
stanowisko, na które tak się nadaje jak siodło na krowę?
Informacja o tym byłaby niewątpliwie bardzo pouczająca! Cieszę
się, że już kilka miesięcy temu Kaczyński wymienił kierowany
przez Waszczykowskiego resort spraw zagranicznych jako jeden z trzech
resortów, budzących kontrowersje co do obsady. Może wreszcie w
ślad za tym przyjdzie tak wyczekiwana decyzja o dymisji.
Kompromitacja
starej kłamczuchy H. Gronkiewicz –Waltz
Prezydent
Warszawy Hanna Gronkiewicz- Waltz postanowiła podpiąć się
pod wielki sukces Anity Włodarczyk – jej złoty medal na
Igrzyskach w Rio. Napisała na Twitterze: „Z ogromną
satysfakcją przyznałam Pani Anicie Włodarczyk Nagrodę Sportową
„Warszawa” za ustanowienie nowego rekordu i rozpowszechnianie
sportu” Wpis Gronkiewicz-Waltz wywołał prawdziwą burzę na
Twitterze. Wpisujący się tam przypomnieli, że właśnie
Gronkiewicz- Waltz swa polityką wobec klubu „Skra”, w którym
trenuje Włodarczyk, zmusiła ją do wyjazdu z Warszawy. Przypomniano
przy tej okazji mocny list A. Włodarczyk do prezydent Warszawy
Gronkiewicz - Waltz, przypominający, że pani prezydent zażądała
od „Skry” wielokrotnie zawyżonych opłat za użytkowanie
wieczyste. List kończył się słowami: „Obiecała Pani
zwolnienie z tych opłat, a zamiast tego je podwyższyła, i to
bezprawnie .To nie fair”. (Podkr.- J.R.N.). W dniu .21
sierpnia) TVP Info pokazała w jak fatalnym stanie wegetuje stadion
macierzystego klubu A. Włodarczyk „Skry”. Dobrze, że tym razem
w TVP Info pokazano sprawę stadionu Skry jako jaskrawy przykład
hipokryzji H. Gronkiewicz-Waltz. Ale przecież cała ta sprawa z
wpisem Gronkiewicz – Waltz to dosłownie „małe piwo” na tle
wielu jakże szkodliwych działań obecnej prezydent Warszawy w
różnych sferach życia, choćby tzw. „dzikiej reprywatyzacji”.
(Por.. m.in. uwagi w tekście Witolda Głowackiego: Hanna
Gronkiewicz – Waltz znów ma problemy, „Polska the Times’ z 19
sierpnia 2016 r.). Nie rozumiem, dlaczego TVP przez całe ponad
półroczne urzędowanie Jacka Kurskiego nie zdobyła się na
pokazanie wielkiego programu na temat skrajnych defektów
warszawskich „rządów” tej prezydent - samochwał.
Czerwona
kartka dla komisji odznaczeniowej przy prezydencie Andrzeju Dudzie
Kilka
miesięcy temu apelowałem na tym blogu o przyznanie jak najwyższego
odznaczenia, najlepiej Orderu Orła Białego, słynnemu naukowcowi
polonijnemu profesorowi Ivo Cyprianowi .Pogonowskiemu z USA.
Profesor ten zrobił niezwykle dużo dla popularyzacji historii i
kultury polskiej w USA, a także dla walki z antypolonizmem, a nigdy
nie został uhonorowany żadnym wysokim polskim odznaczeniem.
Zwracałem uwagę na to, że sprawa jest bardzo pilna, bo profesor
Pogonowski jest w bardzo podeszłym wieku, ma 95 lat. Starałem się
różnymi kanałami dotrzeć do komisji odznaczeniowej przy
prezydencie A.. Dudzie. Na próżno. Profesor Pogonowski zmarł 21
lipca br., bez wcześniejszego odpowiedniego uhonorowania go w jego
tak ukochanej Ojczyźnie. Polsce,. Uważam to za fakt skrajnie
oburzający. Przy okazji pozwolę sobie wyrazić bardzo krytyczny
osąd wobec prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej pana Franciszka
Spuli za to,. że jak widać nic nie zrobił dla przekonania
prezydenta Polski, choćby w czasie jego niedawnej wizyty w USA, o
potrzebie odpowiedniego uhonorowania wielkiego polonijnego naukowca i
patrioty.
Podejrzane
interesy syna słynnej przyjaciółki Buzka
Od,
lat twierdzono, że były premier Jerzy Buzek rozwiódł się
ze swą starszą o lat żoną Ludgardą i zamienił ją na
młodszą o około lat Teresą Kamińską Ta ostatnia była szefową
zespołu jego doradców, uważaną za prawdziwą „szarą eminencję”
w otoczeniu Buzka w czasie jego premierostwa. Twierdzenia na ten
temat ponawia jeden z ostatnich numerów „Faktu” (nr z 11
sierpnia 2016 r.) Piszą tam o Teresie Kamińskiej : „Tajemnicą
poliszynela jest to, że związała się potem prywatnie z byłym
premierem, później szefem Parlamentu Europejskiego”..(Por.łukasz
Majewski: CBA poluje na ludzi Buzka) . O związku Buzka z
Kamińską wspomina również Mariusz Bach w „Warszawskiej
Gazecie” z 12 sierpnia 2016 r w obszernym tekście zatytułowanym :
Kochanka Buzka na celowniku CBA. Bach pisze na temat związku Buzka i
Kamińskiej : „Ich doskonałe pozazawodowe relacje były tajemnicą
poliszynela,. Tygodnik „Polityka” sugerował nawet, że mieli
romans, który doprowadził później do końca małżeństw byłego
premiera” .
Dużo
ważniejsze od wspomnianej plotki wydają się inne informacje
zawarte we wspomnianym tekście Ł. Majewskiego w „Fakcie”.
Stwierdza się tam m.in.: „Wojciech K., syn Teresy Kamińskiej (60
l.) bliskiej przyjaciółki Jerzego Buzka (76 lata ) z zarzutami
wyłudzenia unijnych dotacji. Centralne Biuro Antykorupcyjne i
prokuratura przyznają, że sprawa jest rozwojowa. I może dojść do
samej Kamińskiej, wieloletniej szefowej Pomorskiej Specjalnej Strefy
Ekonomicznej (PSSE). A nawet wyżej (…) Gdańska prokuratura nie
wyklucza zarzutów także wobec samej Kamińskiej, która jako
szefowa PSSE dawała zlecenia na gigantyczne kwoty firmie swojego
syna. W październiku ubiegłego roku zarzut taki postawiło już
unijne biuro antykorupcyjne OLAF. Teraz jej syn usłyszał zarzuty
wyłudzenia i próby wyłudzenia dotacji unijnych z instytucji
rządowych”. Majewski pisze o T. Kamińskiej: „ Za czasów rządów
Donalda Tuska (59 l.) dostała we władanie PSSE i panowała tam
niepodzielnie. A z dobrodziejstw finansowych strefy korzystał nie
tylko jej syn, ale i politycy Platformy w mateczniku tej partii,
czyli na Pomorzu.- To może być afera, która pogrąży PO, a której
ujawnienia domagają się nasi wyborcy- przyznaje polityk z władz
PiS”.
Szerokie
omówienie całej afery znajdujemy w cytowanym już artykule Mariusza
Bacha : Kochanka Jerzego Buzka na celowniku CBA („Warszawska
Gazeta” z 12 sierpnia 2016 r.) Bach pisze o zarządzanej przez T
.Kamińską Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej : „Do strefy
przyjeżdżała też śmietanka polityków platformy obywatelskiej.
Bywał tam Donald Tusk czy były marszałek senatu Bogdan
Borusewicz. W ciągu ostatnich dziewięciu lat Pomorska Specjalna
Strefa Ekonomiczna rosła jak ciasto na drożdżach (…) Pracę w
spółce dostawali działacze PO, byli ministrowie, a nawet gdańscy
dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Dzięki temu Kamińska budowała
swoje wpływy i niezależność. Nikt strefą w Gdańsku się nie
interesował. Służby tam nie zaglądały, a politycy przychodzili
tylko na uroczystości związane z otwarciem kolejnych inwestycji. –
„Była nietykalna” – mówi gdański polityk. Bańka pękła z
początkiem 2016 roku. Najpierw odwołano Kamińską z funkcji
premiera PSSE. Później na jaw wyszły inne tajemnice ukrywane przez
strefę. i Ministerstwo Gospodarki, związane z wydawaniem milionów
państwowych dotacji,. W końcu do dawnego księstwa Kamińskiej
weszło CBA. Kilka dni temu agenci zatrzymali syna Teresy –
Wojciecha. Prokuratura postawiła mu zarzuty podrobienia dokumentów
w celu wyłudzenia dotacji(…) Wróćmy jednak do strefy. W 2008 r.
PSSE wystąpiła do Pomorskiej Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) o 5,5
mln zł dotacji. Pieniądze miały pójść m.in. na wyposażenie
serweru, przedszkola i wirtualnego biura. Strefa, składając wniosek
zapewniała, że wyda każdy grosz w przetargu. Ale zrobiła
odwrotnie. Kiedy urzędnicy ARP zaczęli pytać dlaczego, Kamińska
pokazała ekspertyzę przygotowaną przez syna (…) Sprawa się
rozmyła. Urzędnicy, którzy podważali wydanie dotacji bez
przetargu, zaczęli tracić pracę. Oficjalnie mówiono, że zmiany
kadrowe nie maja nic wspólnego z rozliczeniem dotacji dla strefy.
Nieoficjalnie nikt nie miał wątpliwości, że właśnie o to
chodzi, bo na celowniku znaleźli się tylko ci, którzy
zainteresowali się Kamińską.
Monika
Olejnik interweniuje w obronie Kamińskiej , zagrożonej reportażem
TVN
Jak
pisze dalej red. Mariusz Bach: „ ]W 2012 r.. sprawą wydanych bez
przetargu przez strefę pieniędzy zaczął interesować się TVN. Do
Gdańska przyjechała ekipa Superwizjera. - „Ustalili więcej niż
my podczas tej kontroli. Okazało się, że syn Kamińskiej dostał
do obsługi wirtualne biuro, które wybudowano za kasę z dotacji”-
mówi jeden z urzędników, (…) Materiał zrobiony przez
dziennikarzy TVN nigdy się nie ukazał. Tajemnicą poliszynela jest,
że w sprawie reportażu o Kamińskiej u kierownictwa stacji
interweniowała jedna z jej gwiazd Monika Olejnik, prywatnie
dobra znajoma Kamińskiej .(Ciekawe, kiedy Olejnik zostanie
przesłuchana? – J.R.N.) „Prezes była porządnie
przestraszona, ale kiedy udało się ogarnąć ten pożar, odżyła.
Wiedziała, że lokalnie nikt jej nie ruszy, a media ogólnopolskie
nie będą już wnikać w jej interes”- mówi były pracownik tej
strefy (..) „Kiedy okazało się, że media nie mogą nam pomóc,
jeden z urzędników, który pracował przy kontroli strefy, napisał
skargę do OLAF, to taki NIK Unii Europejskiej, sprawdzający jak
wydawane są dotacje”- mówi nasz informator. OLAF działa powoli,
ale zazwyczaj skutecznie. Jesienią 2015 r,. przysłał do
kierowanego przez Janusza Piechocińskiego Ministerstwa
Gospodarki pismo, z którego wynikało, że PSSE złamało prawo,
wydając 5,5 min dotacji bez przetargu i będzie musiała oddać całą
kwotę. Ten sam dokument dostała strefa. Wtedy rządziła jeszcze
koalicja PO-PSL. Później przyszły wygrane przez PiS wybory.
Zmienił się rząd. Zlikwidowano Ministerstwo Gospodarki. Strefy
przeszły pod nadzór Ministerstwa Rozwoju. Urzędnicy znaleźli
wówczas skrywane przed światem pismo z OLAF. „Kamińska nie miała
szans , by się utrzymać. Została odwołana- mówi pracownik MR
(Ministerstwa Rozwoju-J.R.N.).(…) Na początku 2016 r. gdańska
policja zatrzymała Wojciecha K. Prawnikowi postawiono zarzuty
oszustwa i wyłudzenia 7 mln zł z Europejskiego Funduszu
Regionalnego. Jak wynika z akt sprawy, Wojciech K. podrobił
dokumenty i na ich podstawie wprowadził w błąd Narodowe Centrum
Badań i Rozwoju. Dzięki temu dostał 7 mln. zł dotacji.– „Gdyby
nie fałszerstwo nie dostałby ani złotówki”- mówi prokurator
znający akta’.(…)”.
Czarne
chmury nad prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem
Coraz
bardziej zagęszcza się atmosfera wokół prezydenta Gdańska Pawła
Adamowicza. To ten, co kiedyś wraz z kolegami z wielkim
natężeniem mięśni ciągnął samolot należący do Amber Gold. W
„Fakcie” z 25 lipca 2016 r. ukazał się szokujący tekst
Magdaleny Rubaj: „Podejrzany majątek magnata z PO”, z
podtytułem „Śledczy sprawdza, skąd prezydent Gdańska wziął
750 tys. zł”. Autorka pisze m.in. : „Już w 2013 r. Centralne
biuro Antykorupcyjne miało poważne wątpliwości co do uczciwego
pochodzenia majątku wieloletniego prezydenta Gdańska Pawła
Adamowicza (51 l.) Ostatecznie sprawa została umorzona. Jednak teraz
śledczy do niej wracają. (…) Adamowicz i jego małżonka
kręcili w sprawie tego, skąd wzięli pieniądze na kupno mieszkań.
Wznowione śledztwo, jak opisuje trójmiejska „Gazeta Wyborcza”,
dotyczy m.in. zatajenia przed fiskusem dochodów na kwotę ponad 753
tys. zł, nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych oraz
przyjęcia tajemniczego rabatu na mieszkania (…)”.
Ujawniła
się „dupeczka” z „Nowoczesnej”
Od
dawna traktowałem rozhisteryzowane posłanki z „Nowoczesnej”
tylko jako stadko donośnie gęgających gąsek i niewiele więcej.
Jest dużo gorzej. Przekonało mnie o tym niedawne, iście
ekshibicjonistyczne, wystąpienie jednej z tych gąsek, niejakiej Joanny Scheuring - Wielgus. Wyznała ona, że „jednym z
najgorszych przeżyć”, jakie ją spotkały w jej pierwszym roku
obecności na Wiejskiej były wypowiedziane do niej słowa jednego z
kolegów posłów:„Niezła z ciebie dupeczka”. (Por. tekst MAN-a
:Poseł wyzywał mnie od niezłej dupeczki , „SuperExpress” z 26
lipca 2016 ). Wygląda na to, że posłanka „Nowoczesnej”
faryzejsko poskarżyła się publicznie na takie jej określenie,
podczas gdy w rzeczywistości zadbała o swoistą reklamę, chciała
głównie zwrócić uwagę na to, jaka z niej „niezła
dupeczka”. Szkoda, że Scheuring- Wielgus nie przyszło jakoś
na myśl ujawnić coś ze swego jak widać bardzo głęboko ukrytego
„intelektu”. Warto dodać, że o poziomie „rozumku” tej
posłanki celnie wyraził się już ksiądz Jacek Międlar pisząc na łamach „Warszawskiej Gazety” z 19 sierpnia 2016 r.:
„Gdyby głupota miała skrzydła, to Scheuring-Wielgus latałaby
jak gołębica”. Ale o tym szerzej w następnym moim wpisie na
blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz