Od
paru tygodni w mediach i w internecie rozwinęła się fala ataków
na premiera Węgier Viktora Orbána. W związku z poparciem
przez niego kandydatury Tuska na przewodniczącego Rady
Europejskiej zarzuca się Orbánowi, ze rzekomo zdradził
Polskę, okazał się wobec nas z gruntu nielojalny, że jest
koronnym dowodem na to, że w ogóle nie mamy co liczyć na Grupę
Wyszehradzką.
Chamstwo
opluwa V. Orbána.
Na
Facebooku Orbána. pojawiły się liczne niewybredne polskie ataki
na niego typu :
„Przykra
rzeczywistość obnażyła dwulicowość Węgrów. Orban okazał się
sprzedawczykiem identycznym jak tusku - obaj bezideowi, jedynie z
parciem na szkło i wizją ciepłej posady, nawet kosztem służalczej
postawy wobec nazistów pod przywództwem merkel i szulca."
„Niestety
jesteście bez moralnego kręgosłupa najpierw Moskwa Teraz Berlin
smutne Polak Węgier dwa bratanki jednak nie istnieje"
„ZDRAJCA
ZDRAJCA ZDRAJCA"
„Poczekamy,
aż będziesz potrzebował pomocy Polski, to wtedy my na ciebie się
wypniemy."
Zygosz.
„A
jakze moglo byc inaczej ,skoro
Orban to ruski Zyd.”
Orban to ruski Zyd.”
„Orban
to obłuda !
Podobny do Tuska .
To ideologia szwabska.
Zdrada i krew na rekach
to ich życiowa droga”
Podobny do Tuska .
To ideologia szwabska.
Zdrada i krew na rekach
to ich życiowa droga”
Niejaki
Zbigniew Kukuła napisał w komentarzu internetowym
m.in.:„niewątpliwie doszło do zdrady ze strony Victora Orbána, i
mam nadzieje ,że pan Kaczyński wyciągnie z tej lekcji
odpowiednie wnioski i mocno się wypnie na Węgry i Orbána,... oraz
zapomni o całej grupie Wyszehradzkiej , która jest bandą świnek
walczących o miejsce przy korycie”. Bzdura nad bzdurami, po której
można się wypiąć tylko na jej durnowatego autora. Jak
skomentować tego typu ataki ? Pokazują one tylko to, że w obozie
patriotycznym nie brak skrajnych bezmyślnych chamideł, nie mających
pojęcia o kulisach polityki i gardłujących skrajnie emocjonalnie.
Nie pozostaje wiec nic innego jak spokojne rzeczowe wyjaśnienie
uwarunkowań, w których podejmował decyzje Viktor Orban.
Lojalność Orbana wobec frakcji chrześcijańskich demokratów w UE
Najczęściej imputuje się premierowi Węgier, że uległ naciskowi Niemiec, po prostu okazał się mięczakiem. Przypomnijmy, że Orbán wielokrotnie w przeszłości opierał się naciskom polityków niemieckich na czele\ z osławionym M. Schulzem i miał wyjątkowo złą prasę właśnie w Niemczech. (Por. szerzej J. R. Nowak : „Węgierska droga do zwycięstwa”, Warszawa 2015,ss.161-164). Pod naciskiem ministra W. .Waszczykowskiego, o wiele mniej mądrego od wiceministra spraw zagranicznych RP Jana Dziedziczaka, doszło do odwołania już zapowiadanej wizyty tegoż wiceministra na Węgrzech w związku z węgierskim świętem narodowym w dniu 15 marca 2017 r. Znając wiceministra Dziedziczaka sadzę, że ten tak przychylny Węgrom wiceminister sam nigdy nie podjąłby tego typu decyzji.
Koszty
dawnej bardzo złej decyzji PiS-u
O
słabości pozycji PiS-u w Parlamencie Europejskim zadecydowały
skutki fatalnej decyzji tej partii z 2004 r. PiS wszedł wówczas do
jednej najsłabszych frakcji w Parlamencie Europejskim- Europejscy
Konserwatyści i Reformatorzy (dziś 71 europosłów. Ze źródeł
dyplomatycznych wiem, że tym bardzo nieciekawym osobnikiem, który
namówił władze PiS-u do, aby partia ta weszła do słabiutkiej
frakcji w Parlamencie Europejskim- był wielce wpływowy w tamtym
czasie Michał Kamiński. Ten wielce doświadczony i
przebiegły intrygant miał w swych namowach egoistyczne dalekosiężne
cele. Liczył na zostanie szefem tej frakcji, co w końcu się stało.
Węgry Orbána zrobiły o wiele mądrzej - weszły w 2004 r. do
najsilniejszej frakcji - chrześcijańskich demokratów EPP (dziś
271 europosłów). Dzięki temu zyskały bardzo silnych obrońców -
przewodniczący frakcji francuski europoseł Joseph Daul
wielokrotnie występował bardzo mocno w obronie Orbána w czasie
najostrzejszych nagonek przeciw Węgrom. Co więcej nazwał Orbána
„wielkim Europejczykiem”. W tej sytuacji Orbán, choćby -
uwagi na poczucie lojalności wobec swojej frakcji, która poparła
Tuska, zmuszony był głosować na jego kandydaturę. Na konferencji
prasowej z tym związanej Orbán powiedział, że chodzi tylko o
sprawę personalną, a on zawsze będzie bronił Polskę przeciwko
jakimkolwiek atakom w nią wymierzonym. I było to któreś z rzędu,
piętnaste czy dwudzieste zapewnienie Orbána w ostatnich partu
latach. I wierzę, że dotrzyma tego zapewnienia. o zaś jest
przykrą groteską to to, że PO, będąca tak na bakier z Kościołem
od razu weszła do najsilniejszej frakcji w Parlamencie Europejskim
- chrześcijańskich demokratów (EPP). Łże-chrześcijanie z PO po
prostu -w przeciwieństwie do naiwnych i źle poinformowanych
PiS-owców od razu zorientowali się, „gdzie są konfitury”.
Sprawa
miała jednak również drugie dno. Nie wiem dlaczego, ale Tusk
szereg razy występował w poprzednich latach, m.in. w 2013 r.
przeciwko atakom na Orbána. Np 15 marca 2013 r. Tusk, występując w
obronie Orbána. powiedział: „premier Orbán. nie robi niczego, co
wymagało by radykalnych reakcji. - Ja nie widzę powodu do
histerii”. W związku z tego typu wystąpieniami Tuska na rzecz
Węgier w przeszłości Orbán. miał wobec niego pewne personalne
zobowiązania. Nie uderza się w kogoś, kto kiedyś był obrońcą.
Spóźnione
wystąpienie przeciw Tuskowi
A
poza tym cała sprawa przypomina mi pewne powiedzenie: „Złej
baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy”. Po co zwala się na
Orbána. winę za własne polskie zaniechania? Dlaczego nie
rozpoczęto przeciw Tuskowi kampanii dużo wcześniej? Przypomnę
przy tym, że szereg miesięcy temu europoseł Ryszard Czarnecki
nie proszony publicznie wypowiedział się za poparciem
kandydatury Tuska, co wiele osób skrajnie oburzyło. Dopiero po
kilku miesiącach PiS zmienił zdanie w tej sprawie. Z Sariuszem
Wolskim należało dogadać się dużo wcześniej, bezpośrednio
po tym, gdy go totalnie zmarginalizowano w Platformie po jego
odmowie głosowania przeciw Polsce w Parlamencie Europejskim. Ostrą
kampanię przeciw wyborowi Tuska należało zaś podjąć już 16
grudnia 2016 r. bezpośrednio po jego głupawym, wręcz haniebnym
wystąpieniu we Wrocławiu przeciw rządowi RP. Niestety
niepotrzebnie stracono zbyt wiele cennego czasu.
Poparcie
na Zachodzie dla Orbána
Osobną
przyczynę porażki w naszym przeciwstawieniu się wyborowi Tuska
stanowią długotrwałe zaniechania PiS w zabiegach o poparcie na
forum międzynarodowym w kręgach polityków Zachodu. Około
miesiąc temu na konferencji na jakiejś konferencji zapytałem
wprost b. minister spraw zagranicznych i obecną eurodeputowaną Annę
Fotygę, dlaczego PiS nie ma żadnych znaczących przyjaciół
w kręgach zachodnich polityków i intelektualistów .Pani Fotyga
uniknęła precyzyjnej odpowiedzi w tej sprawie. A fakty są
porażające. Rzeczywiście trudno dziś wymienić jakiego
zdecydowanego przyjaciela obecnej Polski wśród zachodnich
polityków i intelektualistów. Jakże odmienna pod tym względem
jest sytuacja Węgier Orbána. . Warto tu wspomnieć kilka
niemal całkowicie nieznanych w Polsce faktów. B. kanclerz Niemiec
Helmut Kohl akurat w czasie jednej z większych nagonek na
Węgry w wywiadzie dla „Sterna” z 5 listopada 2014 r. nazwał
premiera Orbána „wielkim Europejczykiem, który po europejsku
myśli i działa". Wielkim Europejczykiem nazwał Orbána
również przewodniczący EPP Joseph Daul. Wśród osób
występujących z jednoznacznym entuzjastycznym poparciem dla Orbána
znaleźli się m. in. najsłynniejszy konserwatywny filozof brytyjski
Roger Scruton, słynny rosyjski dysydent pisarz Władimir
Bukowski, popularny pisarz brytyjski Tibor Fischer, autor
książkowego eseju o „Tygrysie Orbánie", trzykrotny
gubernator Nowego Jorku George Pataki i jeden z
najaktywniejszych kongresmanów amerykańskich, od 2011 r.
współprzewodniczący Kongresu Helsińskiego w USA Christopher H.
Smith. Ten ostatni przyrównał osobę węgierskiego premiera
do postaci prezydenta Ronalda Reagana, z którym współpracował
przez lata. Trudno byłoby chyba znaleźć lepszy wyraz uznania
dla Orbána. W stanowczej obronie Orbána wobec ataków z zewnątrz
występowali m.in. prezydent Czech Vaclav Klaus, premier
Czech Petr Necas, b. premier W. Brytanii David Cameron,
b. kanclerz Austrii Wolfgang Schlüssel, premier Bawarii
Edmund Stoiber i kolejny premier Bawarii Horst Seehofer,
włoski polityk Luca Volonte, b. wiceprzewodniczący frakcji
Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim.
Dodajmy,
że Orbán, świetnie władający językiem angielskim, mocno
zapracował sobie przez lata na takie poparcie. Mało kto wie, że
protestant Orbán. (żonaty z gorliwą katoliczką) wielokrotnie
wyjeżdżał na narady zgromadzeń katolików, w tym na kongresy
katolików w Madrycie i Bilbao, konferencję katolików w Berlinie
etc. Wszędzie występował stanowczo i z ogromną swadą w obronie
chrześcijaństwa i państw narodowych, co zyskiwało mu tym większą
popularność. U nas nie słyszałem o wystąpieniach zagranicznych
na kongresach katolików nawet tak chrześcijańskiego polityka jak
Marek Jurek (może nie było to dość zareklamowane) .Cóż
„pieczone gołąbki same nie wpadną do gąbki”.
Z
przykrością muszę stwierdzić, że niestety nie mogę się
zgodzić ze sformułowaniem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego,
niewątpliwie najlepszego polskiego stratega politycznego, w
najnowszym wywiadzie „w Sieci” tak porównującym sytuacje
Polski i Węgier: „ „Trzeba podejmować różnego rodzaju odważne
decyzje, uwzględniając charakter opinii publicznej, jej nastawienie
ukształtowane przez dwadzieścia parę lat konsekwentnej polityki
głównego nurtu. Warunki są trudniejsze niż np. na Węgrzech.
Orbán z takim nastawieniem dużej części społeczeństwa jak w
Polsce niewiele by zdziałał”. A jednak zdziałał. W 2002 r. po
przegranej wyborczej z postkomunistami i liberałami Orbán był co
najmniej w równie złej sytuacji jak Kaczyński i PiS, który
przecież wygrał w 2005 r. Tyle, że właśnie po przegranej w 2002
r. Orbán rozpoczął wielki zwycięski marsz do zwycięstwa w 2010
roku. Przede wszystkim otworzył się bardzo mocno na inne środowiska
patriotyczne poza swoją partią, czego ciągle nie widzę w PiS-ie.
W efekcie jego partia - Fidesz w ciągu 8 lat wzrosła z 5 tys.
członków do 40 tys. członków (a PiS w 4 razy liczniejszej Polsce
ma tylko 30 tys. członków.). Fidesz Orbána maksymalnie otworzył
się na przedsiębiorców, obiecując im stanowcze wsparcie w walce z
zagranicznymi koncernami ,Co później całkowicie dotrzymał. W
zamian przedsiębiorcy dali Orbánowi pieniądze na stworzenie
nowych mediów opozycyjnych (m. in. dwóch stacji telewizyjnych, paru
dzienników i tygodników). W rezultacie udział mediów prawicowych
na rynku medialnym wzrósł jeszcze w czasie opozycji z zaledwie 5
proc. w 2002 r.(!) do 40 proc. jeszcze w czasie opozycji. A w PiS-ie
jest ciągle za wiele nieufności do przedsiębiorców co widzimy
nawet w polityce fiskalnej b. bankiera M. Morawieckiego po
zdobyciu władzy. Co więcej Orbán już w 1992 r. usunął ze swej
partii wszystkich liberałów, i traktował ich potem jako równie
niebezpiecznych wrogów jak postkomunistów. W PiS-ie natomiast
ciągle były niepotrzebne złudzenia co do liberałów z PO, tak
antynarodowej partii,, nawet uparcie podtrzymywane iluzje co do
stworzenia wspólnych rządów. Zdumiewające, że PiS przez lata
nazbyt ufny wobec różnych lemingów i liberałów od Borusewicza,
Mellera i Urbańskiego do Glińskiego i Ujazdowskiego jest
wyjątkowo niechętny wobec otwarcia na radykalną prawicę na
prawo od PiS ,od J. Łopuszańskiego po Kongres Nowej Prawicy
i narodowców. A przecież właśnie tam znalazłby cenne procenty
poparcia w walce politycznej przeciw PO i Nowoczesnej. A poza tym
wciąż nierozumnie trzyma się na stanowisku szefa MSZ wyjątkowego
szkodnika , byłego geremkowca W. Waszczykowskiego. A potem
wylewa się spóźnione żale, winę za rodzime niedołęstwo
zrzucając na Orbána. Osobiście uważam, że zamiast atakować i
obrażać się na Orbána, lepiej skorzystać z jego doświadczeń.
Orbán dowiódł jak wiele można zrobić nawet samotnie w bardzo
trudnej sytuacji. I dlatego go bronię. Najbardziej wyważona w
sprawie Orbána, okazała się reakcja premier Beaty Szydło.
W wywiadzie dla braci Karnowskich „w Sieci” z 27 marca
2017 r. premier Szydło powiedziała m.in.: „Nie mam do Viktora
pretensji. Nie był w łatwej sytuacji. Nie umawialiśmy się na
wspólny wybór przewodniczącego (...) Nie obrażamy się,
idziemy do przodu, jesteśmy sobie potrzebni i mamy wiele wspólnych
projektów, które realizujemy”. (Podkr.-JRN) I tak trzeba
postępować, a nie bawić się w głupawe anse i rozpamiętywania,.
które są korzystne tylko dla naszych śmiertelnych wrogów typu
KOD-.u. Warto przypomnieć, że w czasie ostatniej manifestacji KOD-u
nienawistnicy z hołoty kod-owskiej nieśli portrety Kaczyńskiego i
Orbána, z podpisem „Polak-Węgier dwa pacanki”. A w ogóle to
warto stworzyć w Polsce swego rodzaju polityczną „frakcję
węgierską””. Bo Węgrzy kilka razy dłużej niż my robią
swoje reformy i są one dużo radykalniejsze od bojaźliwych reform
bankiera M. Morawieckiego. Niestety u nas jak dotąd prawie nic
nie bierze się z najważniejszych reform węgierskich - jak to
pokazaliśmy w drukowanym w poprzednim wpisie na blogu
„Oświadczeniu Forum Myśli Polskiej”.
Szkody
wyrządzone przez Michała Kamińskiego
Wracając
do szkód wyrządzonych w PiS przez Michała Kamińskiego warto
przypomnieć, ze ten dość nikczemny facet w fatalny sposób nadużył
zaufania prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który niestety był
zbyt ufny wobec ludzi i wierzył w ich dobre intencje. Jeden ze
znaczących polityków PiS opowiadał mi, że Lech Kaczyński długi
czas był niechętny podpisaniu traktatu lizbońskiego. Pewnego
wieczoru wpadli do niego jednak Michał Kamiński i Adam Bielan
i przez całą noc straszyli jak fatalne skutki w Europie Zachodniej
będzie miało nie podpisanie traktatu przez Polskę i w końcu
przekonał go do podpisania niefortunnego traktatu. Dodajmy, że
podobno obaj spindoktorzy :Kamiński i Bielan przekonali władze
PiS-u do tak fatalnych w skutkach przedwczesnych wyborów w 2007
roku. Przypomnę tu, że z pozycji niezależnej wielokrotnie
krytykowałem obu tych jegomościów publicznie, gdy byli u szczytu
wpływów w PiS. M. in. w wywiadzie udzielonym red. Igorowi
Jankemu w „Rzeczpospolitej” z 8 sierpnia 2009 r. stwierdziłem
: „Krytycznie oceniam to, że w PiS- ie duże znaczenie mają
lizusy, czyli Kamiński i Bielan, skądinąd mistrzowie intryg i
wykrywania rzekomych spisków przeciw Kaczyńskim”. (Por. tekst
mego wywiadu dla „Rzeczpospolitej” w książce I. Janke:
„PO-PiSowa kronika upadku”, Warszawa 2009,s.255).
PS.
Tekst ten stanowi znaczące rozszerzenie mego artykułu „Bronię
Viktora Orbána”, publikowanego w „Warszawskiej Gazecie” z 24
marca 2017 r.
BZUDRY Panie Prf !To ze pan broni Orbana nie dziwi .Jest to jednak nie do przyjecie .Orban doskonale wiedzal jak bardzo Polska nie chce tej kanali tuska !!!!I wiedzal jak bardzo morze zyskac popierajac go w oczach tej holoty z uni.Pan Sie bardzo myli ,i nie warzne ile pan napisze katek zeby go bronic ,i nie warzne jak pan bedze nazywal tych ktorzy Orbana nazywaja zdrajca ,ON NIM JEST !!!!!!!
OdpowiedzUsuń