Ciągle
nie mogę zrozumieć, dlaczego liczni Polacy, w tym sam prezydent
Andrzej Duda nabierają się na wizję Szewacha Weissa
jako naszego rzekomego wielkiego przyjaciela. Może tu być tylko
jedno wytłumaczenie, poza zamieszaniem, jakie sprawiają w tej
sprawie konsekwentne, a głupie wychwalania Weissa przez niejakiego
Roberta Mazurka. Skądinąd osoby, którą podejrzewam jako
„wtykę” na prawicy ze wzgldu na jego „dziwne” ataki na
takie osoby jak o.Tadeusz Rydzyk, Matthew Tyrmand, czy Viktor
Orban. Kiedyś Mazurek pozwolił sobie na bęcwalski atak na
wspaniałą węgierską ustawę medialną, przyrównując ją do
szamba. Swym atakiem Mazurek znalazł sie w jednym szeregu z Adamem
Michnikiem, który wściekle atakował tę godną
pozazdroszczenia ustawę, kładącą zdecydowany kres medialnym
oszczerstwom.
Wydaje
się, że głównym wytłumaczeniem tego tak naiwnego hołubienia
Weissa jest gruntowna niewiedza o całości jego poczynań,
godzących w Polskę, poczynań, które postaram się gruntownie
przedstawić. Na tle tej niewiedzy wychwytuje się z obrazu postaci
Weissa tylko te wątki, które świadczą o jego zbliżeniu do
Polski. A więc to, że Weiss konsekwentnie akcentuje, że to Niemcy,
a nie Polacy są odpowiedzialni za wojenną zagładę Żydów i
krytykuje oszczerczy zwrot o „polskich obozach koncentracyjnych”.
To oczywiście jest sporo w sytuacji, gdy spotkaliśmy się z tak
licznymi oskarżeniami ze strony części Żydów zarzucających nam,
że jesteśmy odpowiedzialni za holocaust (Vide: A. Dershowitz,
L. Uris, D. Bromberg, H Stern etc,etc.) Niestety przy wielu
przemiłych dla nas słówkach Weissa pozostaje w jego tekstach aż
nazbyt wiele ordynarnych kłamstw, które starannie sączy w swych
wypowiedziach: wybielanie policji żydowskiej i żydowskich ubeków,
przemilczanie zbrodni na Polakach (choćby zbrodni na Kresach
1939-1941, i później Koniuchów i Naliboków, zbrodni Morela w
Świętochłowicach), przemilczanie zbrodni Izraela, ordynarną
antyarabskość, ataki na Kościół katolicki w Polsce,
wychwalanie mordercy M. Begina i polakożercy J. T.
Grossa, roszczenia co do żydowskiego mienia i in.
Tadeusz
J. Płużański o podwójnych standardach S. Weissa
Maksymalnie
pomniejszając zbrodnie komunistów żydowskich i kłamiąc na ten
temat, Weiss odznaczał się zawsze hipokryzją i podwójnymi
standardami. Jak pisał w tej sprawie znany badacz stalinowskich
zbrodni Tadeusz J. Płużański w tekście „Podwójne
standardy profesora Weissa” („Najwyższy Czas” 19 grudnia 2009
r.): „Były ambasador Izraela w Polsce chroni swoich żydowskich
braci, którzy nie mieli czystych rąk”. Jako przykład takiego
zachowania Weissa Płużański przytoczył wychwalanie przezeń jako
bohatera niejakiego Icchaka Arada, komunistycznego
partyzanta, później izraelskiego generała, a w końcu
przewodniczącego zarządu słynnego Instytutu Yad Vashem. Piętnując
te pochwały ze strony Weissa, Płużański wyliczył przemilczane
przez niego bardzo ciemne sprawki z życia Arada. Otóż ten
„bohater” w czasie wojny „napadał na wioski, rabował, a nawet
mordował. Takie czyny zarzuciła mu kilka lat temu litewska
prokuratura, oskarżając o udział w zbrodniach wojennych i
ludobójstwie. Owa „bohaterska” działalność Arada była
wymierzona w polską, litewska i białoruską ludność cywilną oraz
działaczy podziemia niepodległościowego. Np. w sierpniu 1943 roku
jeden z oddziałów,, w których służył nasz bohater, zamordował
50 „najgroźniejszych polskich faszystów” z oddziału AK
porucznika Stanisława Burzyńskiego „Kmicica”, (w tym samego
„Kmicica” (...) w czasie wojny (Arad- JRN) był etatowym
funkcjonariuszem NKWD (...) Dodajmy tylko, że w ramach sowieckich
służb Arad nie tylko napadał, kradł i mordował, ale tych,
których nie udało sie zastraszyć,. obrabować i wyeliminować,
wysyłał na „Białe niedźwiedzie”.
W
stosowaniu tych podwójnych standardów kosztem Polski Weiss okazuje
czarną niewdzięczność wobec Polaków, którzy uratowali mu życie
w czasie wojny. (Por. tekst S. Weissa: „Przeżyłem, bo Polacy
ukrywali mnie w stajni i kapliczce”, „Fakt” z 4 czerwca 2012
r.). Czy wybielanie przez Weissa żydowskich ubeków i NKWD-zistów
typu Arada przy równoczesnym nierzadkim dokopywaniu Polakom (m.in.
przez wychwalanie rzekomych prawd J.T. Grossa) nie świadczy,
że w przypadku Weissa mamy do czynienia ze świetnie maskującym
się „żydowskim szowinistą” - jak go trafnie określił
Marian Miszalski .(Por. M. Miszalski : Wyścig z czasem
,„Najwyższy Czas”, 4 sierpnia 2007 r.)
I
w taki to sposób prezydent Duda odznaczył wychwalacza nikczemnego
mordercy polskich patriotów. Panie Prezydencie, czy Panu nie wstyd?
A gdzie byli pańscy doradcy? Czy prezydent A. Duda nic nie wiedział
o wszystkich tych kłamstwach A. Weissa. „Przypuszczam, że
wątpię”- jak pisał nieodżałowany publicysta Stefan
Kisielewski. Sprawa tak niegodnego uhonorowania Weissa
ogromnie obciąża sumienie prezydenta A. Dudy i jego doradców!
Wybielacz
żydowskich ubeków i morderców Polaków typu Arada S. Weiss był
równocześnie autorem niepoczytalnego wręcz ataku na jednego z
największych Polaków XX wieku, tytana polskiej myśli politycznej
Romana Dmowskiego. Oto, co m, in. napisał na jego temat we
„Wprost”: „Dmowski jest może waszym bohaterem, ale nie moim.
Każdy antysemita jest nieludzki. Nie chcę krytykować polskiego
prezydenta, ale czuję sprzeciw, gdy widzę, jak Bronisław
Komorowski składa kwiaty pod pomnikiem Dmowskiego. Ja bym nie
zaniósł kwiatów człowiekowi, który mordował z powodów
etnicznych czy religijnych. Słowami i przemowami też można
mordować”. Przypomnijmy tu, że później prezydent A. Duda 11
listopada 2015 r. złożył kwiaty przed pomnikiem R. Dmowskiego, a
przemawiając nazwał go „jednym z najważniejszych ojców polskiej
niepodległości”. Pytanie, czy prezydent Duda, odznaczając
Weissa, wiedział. o tym jak ten izraelski krętacz znieważył
postać wielkiego Polaka - R. Dmowskiego. A jeśli wiedział o tym,
to dlaczego tak łatwo pogodził się z nikczemnym i bęcwalskim
atakiem Weissa na jednego z „najważniejszych ojców polskiej
niepodległości”. Czegoś tu nie rozumiem!
Na
portalu „Bibuły” z 27 listopada 2015 r. możemy przeczytać
ciekawy tekst Dawida
Bereźnickiego
„Podwójna moralność Szewacha Weissa”. Autor przypomina, że
ten sam Weiss , który wyzwał R. Dmowskiego od morderców,
niesamowicie wychwalał b. premiera Izraela Menachema
Begina.
Przypomnijmy więc, że właśnie Begin
był w swoim czasie autentycznym terrorystą i mordercą.
To Begin stał na czele żydowskiej terrorystycznej organizacji
Irgun, która w ramach swych ataków na Brytyjczyków wysadziła 22
lipca 1946 r. hotel „King David” w Jerozolimie, zabijając 91
osób. (Por. szerzej: : Bomba premiera Begina, „Gazeta Wyborcza”.
Ale Historia z 24 listopada 2014 r.) Begin był też bezwzględnym
okrutnym mordercą. To głównie bojówki kierowanego przez niego
Irgunu dokonały makabrycznej rzezi ludności arabskiej w
miejscowości Deir el Jassin. Zginęło wówczas 107 osób, w tym
liczne kobiety i dzieci. Według Wikipedii „Oficjalnie władze
żydowskie odcięły się od rzezi w Deir Jasin. Ben
Gurion
(premier Izraela- JRN) publicznie obarczył Menachema Begina
odpowiedzialnością za masakrę. Nazwał go „Menachemem Hitlerem”.
Oto jak wygląda postać ulubionego bohatera naszego „łagodnego”
Izraelczyka Szewacha Weissa, którego tak uhonorował prezydent A.,
Duda. No, cóż. „Wyczyny” prezydenta A.Dudy w zakresie historii
stosunków polsko-żydowskich zakrawają na skrajną kompromitację.
Wybielanie
zbrodni żydowskiej policji przez S. Weissa
Skrajną
nieuczciwość S. Weissa dobrze ilustruje wybielanie przezeń
zbrodni żydowskiej policji przy równoczesnym skrajnie
oskarżycielskim tonie wobec Polaków za Jedwabne , etc. Przypomnę
tu, co pisałem na temat obłudy i fałszów S. Weissa w tych
sprawach w książce „Żydzi przeciw Żydom” (Warszawa 2012,
t.II,ss.70-71):„Gros wysiłków specjalistów od jednostronnego
przedstawiania stosunków polsko-żydowskich doby wojny na niekorzyść
Polaków skupia się na skutecznym blokowaniu badań nad rolą
policji żydowskiej, Judenratów, czy żydowskich kapo. Dużo
rzadziej dochodzi do prób otwartego usprawiedliwiania roli policji
żydowskiej, prób, które świeżo po wojnie, a nawet jeszcze parę
dziesięcioleci temu byłyby nie do pomyślenia. A teraz mamy i takie
„kwiatki”, czy raczej chwasty. Szczególnie kompromitujące pod
tym względem były stwierdzenia b. ambasadora Izraela w Polsce
Szewacha Weissa. W książce „Czas ambasadora „ (Kraków 2003,
s.109 ) Weiss stwierdził : „Kolaboracja żydowska to coś
całkiem innego niż mord na Żydach w Jedwabnem. To jest innego typu
odpowiedzialność. Polacy w Jedwabnem, którzy zabijali Żydów nie
ratowali swego życia na następnych pięć godzin. Współpraca
Żydów z Niemcami była okropna, ale to, co Żydom zrobili
niektórzy Polacy z Jedwabnego, Radziłowa, Tykocina we współpracy
z Niemcami było milion razy gorsze”. (Podkr.-JRN).
Trudno
uznać powyższe porównanie dokonane przez Szewacha Weissa za coś
więcej niż prymitywną groteskę. Czy „ratowanie życia na
następnych parę godzin” mogło usprawiedliwiać bicie i
maltretowanie przez żydowskich policjantów swych żydowskich
rodaków przez parę lat, a zarazem ich okrutne odprowadzanie na
drogę do Zagłady. Niektórzy policjanci i kapo mieli na swym
sumieniu śmierć setek Żydów, jak to pokazuję później w
książce. Czy to „ratowanie życia” usprawiedliwiało
powszechnie cechującą policjantów żydowskich żądzę rabunku,
której dawali wyraz przy każdej okazji ? Czy usprawiedliwiało
rozliczne przykłady gwałcenia przez żydowskich policjantów
ubezwłasnowolnionych żydowskich kobiet”.
Weiss
pisze o zorganizowanym przez Niemców mordzie w Jedwabnem około
250-300 Żydów, a milczy jak grób choćby o tym, że policjanci
żydowscy wymordowali ponad 400 Żydów w Oszmianie. Rzeź tę
opisali wybitni żydowscy naukowcy: prof. Saul Friedlander,
Leonard Tushnet i Reuben Ainsztein. (Por. moją książkę
„Żydzi przeciw Żydom”, op. cit. ,t.II, ss. 143-144).
„Zapominalskiemu” o zbrodniach swołoczy z policji żydowskiej
kłamcy Weissowi przypomnę kilka wypowiedzi autorów żydowskich
relacji z mojej książki: Chaim Kaplan pisał: „To żydowska
policja była najokrutniejsza wobec skazanych”. Bernard
Goldstein pisał: „Policja żydowska rzucała się na nas jak
banda dzikich zwierząt”. Emanuel Ringelblum pisał;
„Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe
niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów”. Ogromna gorliwość
policjantów żydowskich w wyłapywaniu Żydów (to oni wywieźli z
gett do Zagłady ich ogromną część (około 2 miliony 800 tysięcy
Żydów) wcale nie wynikała głównie ze strachu przed Niemcami.
Wynikała z okazji do rabunku całego dorobku życia wywożonych
Żydów. To wtedy w 1942 r. w warszawskim getcie powstało na
określenie niebywale skrupulatnego rabunku dokonywanego przez
policję żydowską słowo „szabrower” (szabrować). A nie jest
to słowo o słowiańskim rodowodzie!.
Warto
dodać, że Weiss wielokrotnie wychwalał antypolskiego hochsztaplera
Jana Tomasza Grossa. We „Wprost” z 13 kwietnia 2008 r. stwierdzał
o Grossie, że jest to „wybitny amerykański historyk i politolog”.
Po wydaniu antypolskiego paszkwilu Grossa „Złote żniwa” Weiss
powiedział w rozmowie z PAP 22 stycznia 2011 r.: Weiss powiedział:
„Jan Tomasz Gross, to poważny historyk, z którym Polacy powinni
umieć odważnie dyskutować. - To, co pisze Gross, to nie są
bzdury. Dyskusja z nim powinna być na wysokim poziomie, na polskim
poziomie”. - Przypomnijmy, żę Gross - wbrew Weissowi nie jest
żadnym historykiem, lecz socjologiem,. znanym z ogromnej ilości
fałszów i oszczerstw.
Manipulacje
danymi o żydowskich cierpieniach
Skrajnie
manipulujący liczbami Weiss bez skrupułów powiększa je wtedy, gdy
chodzi om nagłośnienie żydowskich cierpień. Np. w książce
-wywiadzie „Ziemia i chmury” (Sejny 2002,s.99) pisze, że Polska
„straciła cztery i pół tysiąca oficerów w Katyniu, wśród
których było około tysiąca Żydów”. W rzeczywistości zginęło
ponad dwa razy mniej Żydów. Według źródłowego opracowania
książkowego Beniamina
Meirtchaka
„Żydzi
– żołnierze wojsk polskich polegli na frontach II wojny
światowej”
w
Katyniu zginęło
231
Żydów, w Charkowie-188, a 19 zamordowano w Miednoje.
Manipulując liczbami stwierdza, że w Polsce przed 1939 r. „żyło
prawie cztery miliony Żydów”. (Por. „Ziemia i
chmury”op.cit.,s.99). W rzeczywistości żyło ich nieco ponad 3
miliony osób - 3,11 mln.
Parokrotnie
Weiss użala się nad okrucieństwem polskich władz komunistycznych,
które wypędziły Żydów w 1968 r., dodając, iż czegoś takiego
nie było nigdzie w świecie, nawet w państwach arabskich”.(Por.
„Ziemia... op.cit.,s.99). Przypomnę Weissowi, że coś takiego
nastąpiło w Izraelu, gdzie wypędzono setki tysięcy Arabów na
poniewierkę, zabierając im ziemię rodzinną. Z Polski wyjechało w
1968 r. o wiele mniej Żydów. niewiele ponad 10 tysięcy. W 1968 r.
wyjechało 3437 osób. Punkt szczytowy wyjazdów nastąpił w 1969r.,
gdy wyjechało 7674 osób. Oficjalne zakończenie akcji wyjazdów
jesienią 1969r. spowodowało, że liczba emigrujących w 1970r.
spadła do 698 osób. (Dane według internetowego tekstu Hili
Marcinkowskiej: „Jak pozbyto się Żydów w 1968 r.”.,
zamieszczonego na Forum Żydów Polskich). Żydzi emigrujący z
Polski na ogół wylądowali w cieplarnianych warunkach na Zachodzie,
podczas gdy miliony Polaków marzyło o wydostaniu się z PRL-u. Przy
okazji zwrócę uwagę na zupełnie pomijany przez Weissa fakt.
Można i trzeba współczuć jakże wielu uczciwym Żydom wydalonym
nagle z Polski w 1968 r. Ja sam zawsze wspominałem z nostalgią
świetną koleżankę z PISM Lusię Sadykiewicz, wyrzucona
po donosie ZSL-owca doktora Józefa Kukułki. (Spotkałem sie
z nią po latach w Londynie).Wśród wyjeżdżających nie zabrakło
jednak również i wielu autentycznych swołoczy, o czym milczy S.
Weiss.
Krytyk
teatralny Andrzej Wróblewski, dziadek Tomasza
Wróblewskiego (Fejgina),skądinąd bez porównania uczciwszy od
tego jegomościa, w ciekawym wywiadzie książkowym „Być
Żydem...”, udzielonym Dagowi Halvorsenowi, wspominał: „Co
mnie doprowadzało do pasji, to fakt, że tym samym pociągiem co
Kamińska (znana aktorka żydowska-JRN), pod płaszczykiem dotkniętej
godności, wyjeżdżali z kraju Żydzi, którzy służyli w UB, byli
sędziami czy prokuratorami z rękami umazanymi po łokcie w krwi”.
(Por. A.Wróblewski: „Być Żydem...”,Warszawa 1992,s.224.). Z
kolei najwybitniejszy z pisarzy pochodzenia żydowskiego, którzy
zadebiutowali po wojnie Leopold Tyrmand pisał w znakomitej,
ale świadomie starannie przemilczanej w polskojęzycznych mediach
„Cywilizacji komunizmu” (Łomianki 2006, ss.176-177):
„Amerykańskie uniwersytety przygarniają dziś Żydów, którzy
przez 25 lat swych służb w policjach politycznych Europy Wschodniej
ciężko prześladowali ludzi - w tym także innych Żydów
-walczących o prawo do niezawisłości sumienia. Dziś Żydzi ci
chronią się za swe niegdyś tak łatwo zapomniane żydostwo. Fakt,
że w Polsce w 1968 roku przypomniano im nagle i brutalnie, że są
Żydami, jest groźny i odrażający, wymaga napiętnowania i
potępienia. Ale nie czyni z nich ludzi godnych szacunku, a nawet
współczucia, a juz zupełnie nie upoważnia do solidarności z
nimi. W chwili poważnej, gdy odwieczne siły ciemnoty grożą i
atakują, należy sumiennie oddzielić obronę i protesty w obronie
tych Żydów, którzy cierpią tylko za to, że są Żydami, od
owych, którzy są jedynie ofiarami zmagań o władzę pomiędzy
komunistycznymi politykierami a talmudystami marksizmu. Opluwani,
poniewierani i pozbawieni środków do życia Żydzi polscy płaca za
kariery i błędy tych drugich, za ich upojenia uzurpowaną władzą
.Ludzie ci nie mają moralnego prawa do obrony przede wszystkim jako
niestrudzeni architekci tej rzeczywistości, w której, po 25 latach,
dojść mogło do tak karykaturalnych zwyrodnień myśli i pojęć
jako inżynierowie tej struktury, w której monstrualne kłamstwo tak
łatwo jest uczynić prawem życia. Trudno jest zapomnieć ich
fanatyczną wiarę w zło, którą głosili w komunistycznych
gazetach, książkach, artykułach, filmach (...) Pognębiono
ich za to, że byli Żydami, a nie za to, że chwalili i realizowali
gwałt, niewolę i łajdactwo. Nie zdadzą już nigdy rachunku za
własne przestępstwa, ocalili ich tępi antysemici, ,depcząc ich
metrykę i ratując w ten sposób ich człowieczeństwo”.
(Podkr.-JRN).
Tak
pisał wspaniały patriota polski żydowskiego pochodzenia, zawsze
płynący pod prąd Leopold Tyrmand. Na tle jego humanistycznej
podstawy i ogromnej uczciwości intelektualnej postawa cynicznego
szowinistycznego krętacza żydowskiego S. Weissa to prawdziwe dno.
Szczególnie bezczelne, wręcz bez klasy, jest inne porównanie
zastosowane przez Weissa w tekście „Mój i nasz Izrael” we
„Wprost” z 4 maja 2008 r.. Weiss pisał tam: „ Byliśmy narodem
wypędzonych przez dwa tysiące lat i żyliśmy z poczuciem
wypędzenia. Wygnała nas Hiszpania w 1492 r. (Ferdynand i Izabela).
Zostaliśmy wypędzeni kominami w Auschwitz z Europy. A także
wypędzono nas w marcu 1968 r. z Polski”. Czyż nie jest czymś
odrażającym porównanie niegodnego wymuszenia przez komunistyczne
władze wyjazdu kilkunastu tysięcy Żydów z Polski w 1968 r., z
eksterminacją milionów Żydów w Auschwitz. I tak twierdził
domniemany „wielki przyjaciel” Polski! Znamienne, że Weiss, tak
skwapliwie porównujący wypędzenie kilkunastu tysięcy Żydów w
1968 r. przez władze komunistyczne z wymordowaniem milionów Żydów
przez niemieckich nazistów w dwóch swych wielkich książkach -
wywiadach „Czas ambasadora” i „Ziemia i chmury” nawet jednym
słowem nie zająknął się o tym, że przez całe stulecia Polska
była jedynym miejscem schronienia dla Żydów wypędzanych z
wszystkich innych krajów Europy i była nazywana „paradisus
Judeorum” (żydowskim rajem).
Wybielanie
izraelskich zbrodni przez S. Weissa
Ciekawe,
że „wrażliwy humanista” (tak się sam przedstawia) Weiss jakoś
nie zajmuje się sprawą cierpień i ogromnej dyskryminacji
Palestyńczyków w Izraelu. Przypomnijmy, że prawdziwie wrażliwy
humanista słynny skrzypek Yehudi Menuhin w wywiadzie
dla francuskiego „Le Fiogaro” w styczniu 1998 r. przyrównał
Żydów w Izraelu za politykę wobec Palestyńczyków do nazistów.
(Por..tekst w kanadyjskim „The Toronto Star” z 23 stycznia 1998
r.: „Atmosphere in Izrael Nazi-like, violonist says”.). Warto
przypomnieć, że nawet w Izraelu znalazł się ktoś prawdziwie
uczciwy, w odróżnieniu od Weissa, odważny i bezkompromisowy
myśliciel ,autor kilkudziesięciu książek, filozof i etyk Jeszajsu
Lejbowicz, który publicznie nazwał izraelskie wojska
„judeo-nazistami”, a demokrację izraelską „hucpowatym
kłamstwem” (wg. „Gazety Wyborczej” z 26 sierpnia 1994 r.)
.Przepraszam za cytowanie tego powili dogorywającego szmatławca,
nikogo nie zachęcam do czytania „Gazety Wyborczej”, ale ktoś
musi się męczyć .Spadło na mnie! Przypomnijmy, że Weiss określił
w „Czasie ambasadora” (Kraków 2003.,s.30) tych, co przyrównują
armię izraelską do „pseudointelektualnych faszystów”. Nazwać
tak wspaniałego skrzypka Y.Menuhina!- duża rzecz! Moim zdaniem to
Weiss jest „faszystą”, i to nawet nie „pseudointelektualnym”,
lecz zwykłym bucem ! Pogratulować prezydentowi A. Dudzie, że go
tak wyróżnił!
Według
kłamczucha Weissa siły ekstremistyczne „dominują po stronie
palestyńskiej, a u nas są na samym końcu”.(Por. wywiad S.
Weissa: „Utracona wiara i nadzieja”, udzielony Zygmuntowi
Słomkowskiemu
z postkomunistycznej „Trybuny” w numerze z 23 stycznia 2003 r.)
Przypomnijmy więc, że nie na końcu Izraela, a na czele stali
trzej sprawcy przez Arabów :M.
Begin, I. Szamir i A. Szaron.
Jak Weiss zręcznie umie kręcić i uciekać od kompromitujących
Izrael tematów najlepiej świadczy jego odpowiedź na zapytanie red.
Pawła
Smoleńskiego
z „Gazety Wyborczej” o odpowiedzialność ministra obrony, a
później premiera Izraela A. Szarona za masakrę Palestyńczyków w
Sabrze i Szatili. Przypomnijmy, że w miejscowościach tych libańscy
falangiści wykorzystali otoczenie obozów Palestyńczyków przez
wojska izraelskie i wymordowali od 700 do 3500 z nich, w tym wielu
kobiet i dzieci. Od początku była widoczna współodpowiedzialność
wojsk izraelskich za tę rzeź.
ONZ uznała okrutną pacyfikację obozów palestyńskich za zbrodnię ludobójstwa, a w Izraelu odbyły się wielusettysięczne manifestacje przeciwko Arielowi Szaronowi. (Por. Paweł Smoleński: Sabra i Szatila na sumieniu generała Szarona”, „Gazeta Wyborcza” z 24 stycznia 2014 r.) . A jak tę sprawę przedstawił Weiss? W czasie wywiadu dla „Gazety Wyborczej” z 12 września 2002 r. red. P. Smoleński powiedział do Weissa, że Arafat „Być może pamięta Sabrę i Szatilę, za które co najmniej moralna odpowiedzialność ponosi Szaron”. Weiss natychmiast uciął tę kwestie, mówiąc : „Specjalna komisja Knessetu badała okoliczności masakry”. (Por. S. Weiss: „Czas ambasadora”, op.cit., ,s.43). Powiedział tak zdawkowo, nie dodając, że specjalna komisja Knessetu pod przewodnictwem sędziego Sądu Najwyższego Icchaka Kahana. uznała współodpowiedzialność gen. Szarona za masakrę Palestyńczyków i pozbawiła go funkcji ministra obrony. Co nie przeszkodziło mu później - w 2001 r . roku zostać premierem Izraela. Pełnił te funkcję akurat w czasie wywiadu Smoleńskiego z Wessem, który tak kłamliwie uciekł od sprawy odpowiedzialności za zbrodnię Sabrze i Szatili. Tak rozlicza się Izrael ze swymi zbrodniami wobec Palestyńczyków.! Ciekawe, ze nawet taki proizraelski „jastrząb” i kłamczuch Dawid Warszawski (Gebert) okazał się w tej sprawie dużo uczciwszy od Weissa. Przyznał on w „Gazecie Wyborczej” z 6-7 stycznia 2001 r., że: „Wybór Szarona na pewno zaś oznaczałby oddanie fotela premiera człowiekowi, który w 1982 r. okłamując rząd, którego był członkiem i cały naród, wplątał Izrael w krwawa wojnę w Libanie. Kosztowała ona życie ponad tysiąca Izraelczyków, wielokroć więcej ofiar po stronie arabskiej (...) Wreszcie był to wybór człowieka, który odpowiada za dopuszczenie do masakry w Sabra i Szatila”..A jednak Izrael powierzył rząd Szaronowi , człowiekowi z tak zbrodniczą przeszłością, sprawcy napaści na Liban, która kosztowała ten kraj około 40 tysięcy poległych bezbronnych mieszkańców. (Zob. szerzej rozdziałek „Żydzi powinni przeprosić Arabów” w mojej książeczce „Kogo muszą przeprosić Żydzi (Warszawa 2001,ss.40-47)
ONZ uznała okrutną pacyfikację obozów palestyńskich za zbrodnię ludobójstwa, a w Izraelu odbyły się wielusettysięczne manifestacje przeciwko Arielowi Szaronowi. (Por. Paweł Smoleński: Sabra i Szatila na sumieniu generała Szarona”, „Gazeta Wyborcza” z 24 stycznia 2014 r.) . A jak tę sprawę przedstawił Weiss? W czasie wywiadu dla „Gazety Wyborczej” z 12 września 2002 r. red. P. Smoleński powiedział do Weissa, że Arafat „Być może pamięta Sabrę i Szatilę, za które co najmniej moralna odpowiedzialność ponosi Szaron”. Weiss natychmiast uciął tę kwestie, mówiąc : „Specjalna komisja Knessetu badała okoliczności masakry”. (Por. S. Weiss: „Czas ambasadora”, op.cit., ,s.43). Powiedział tak zdawkowo, nie dodając, że specjalna komisja Knessetu pod przewodnictwem sędziego Sądu Najwyższego Icchaka Kahana. uznała współodpowiedzialność gen. Szarona za masakrę Palestyńczyków i pozbawiła go funkcji ministra obrony. Co nie przeszkodziło mu później - w 2001 r . roku zostać premierem Izraela. Pełnił te funkcję akurat w czasie wywiadu Smoleńskiego z Wessem, który tak kłamliwie uciekł od sprawy odpowiedzialności za zbrodnię Sabrze i Szatili. Tak rozlicza się Izrael ze swymi zbrodniami wobec Palestyńczyków.! Ciekawe, ze nawet taki proizraelski „jastrząb” i kłamczuch Dawid Warszawski (Gebert) okazał się w tej sprawie dużo uczciwszy od Weissa. Przyznał on w „Gazecie Wyborczej” z 6-7 stycznia 2001 r., że: „Wybór Szarona na pewno zaś oznaczałby oddanie fotela premiera człowiekowi, który w 1982 r. okłamując rząd, którego był członkiem i cały naród, wplątał Izrael w krwawa wojnę w Libanie. Kosztowała ona życie ponad tysiąca Izraelczyków, wielokroć więcej ofiar po stronie arabskiej (...) Wreszcie był to wybór człowieka, który odpowiada za dopuszczenie do masakry w Sabra i Szatila”..A jednak Izrael powierzył rząd Szaronowi , człowiekowi z tak zbrodniczą przeszłością, sprawcy napaści na Liban, która kosztowała ten kraj około 40 tysięcy poległych bezbronnych mieszkańców. (Zob. szerzej rozdziałek „Żydzi powinni przeprosić Arabów” w mojej książeczce „Kogo muszą przeprosić Żydzi (Warszawa 2001,ss.40-47)
Skrajną
stronniczość Weissa dobrze ilustruje jego stanowisko w sprawie
potajemnego wywiezienia do Izraela, wręcz kradzieży, malowideł
Brunona Schulza z Drohobycza w połowie 2001 roku .Liczne
osoby (w tym poeta i tłumacz Jerzy Ficowski, wybitny biograf
Schulza w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”) określili akcję
wykradzenia malowideł Schulza jako „rabunek”., Natomiast S
.Weiss jak stary paser, bez żenady usprawiedliwiał i te
złodziejskie działania Izraelczyków. (Por. S.Weiss ; „Ziemia i
chmury”, op.cit.,ss. 118-120).
Warto
dodać, że Weiss spośród Polaków najbardziej wysławiał
postkomunistę Aleksandra Kwaśniewskiego. W jednym z tekstów we
„Wprost” stwierdził, że Kwaśniewski „budował most przez
rzeki krwi, które nas rozdzielały”. Skąd Weiss wziął te
dzielące nas „rzeki krwi”? W książce „Ziemia i chmury”
(op.cit.,.s.125-128 )Weiss poświęcił prawie trzy strony na tekst
przemówienia w Jedwabnem 10 lipca 2001 r. swego ulubieńca
Kwaśniewskiego . W książce -wywiadzie ze Szwedowską „Ziemia i
chmury” op.cit. ,s.132 Weiss z werwą wychwalał Kwaśnie4wskiego,
mówiąc m.in. : „Prezydent Kwaśniewski jest od wczoraj obywatelem
Europy i świata. On skoczył sto kilometrów do przodu. On miał tę
odwagę, by powiedzieć prawdę swemu narodowi. Dwa miesiące przed
wyborami parlamentarnymi”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz