W
poprzednim tekście na moim blogu krytykowałem rozliczne bezmyślne
internetowe ataki na V. Orbána. wysuwane pod jego adresem
zarzuty zdradzenia Polski. Na szczęście w licznych
czasopismach ukazały się teksty obiektywnie i rozważnie
pokazujące motywy działania V. Orbána. I tak np. w
czasopiśmie „Polska Niepodległa” (nr z 15 marca 2017 r.)
ukazał się jednoznacznie wybraniający Orbána. tekst eksperta od
spraw węgierskich Michała Kowalczyka : „Orban poparł
Tuska, czy to naprawdę może dziwić?” Autor pisał m.in.: „
Może się to komuś podobać, lub nie, lecz rozumni przywódcy
kierują się interesem własnego państwa. Zatem inwektywy wobec
Orbána. są równie bezsensowne jak jego wcześniejsza
krytyka z powodu dobrych stosunków z Moskwą. Mamy prawo jako Polacy
nie przepadać za Putinem, a na niektóre poczynania Rosji patrzeć z
obawami, trudo jednak wymagać od Budapesztu podporządkowania się
naszym lękom czy utopijnej koncepcji giedroycizmu (...) Węgry mają
dobre stosunki z Rosją, albowiem - uwaga- mają w tym interes.
Moskwa oferuje Madziarom dobre warunki dostarczania gazu, udziela
kredytu na rozbudowę jakże ważnej elektrowni w Paks itd. Poparcie
Tuska również nie ma prawa dziwić(...) Tusk nie tylko nie uczynił
Budapesztowi nic złego podczas swojej pierwszej kadencji, a nawet
wielokrotnie przyjmował argumenty Orbana, z którym łączą go,
przynajmniej, jako polityka, dobre relacje. Dlatego bezsensowne
byłoby wetowanie kandydatury i włączanie się do konfliktu na
linii polski rząd-Tusk”.
.
.
Szczególnie
cieszę się z realistycznego i rozważnego stanowiska „Gazety
Polskiej”, jakże odmiennego od jej decyzji sprzed 2 lat, gdy na
znak dość niemądrego protestu przeciw wizycie V. Putina w
Budapeszcie odwołano wyjazdy Klubów „Gazety Polskiej” na Węgry
z okazji ich święta narodowego. Tym razem Kluby pojechały na Węgry
i spotkały się z bardzo sympatyczną reakcją węgierskich kół
politycznych. Dziennikarz „Gazety Polskiej” Wojciech Mucha
pisał w tekście „Węgierski Fortepian” poza pokazaniem pewnych
różnic w postawie Węgier i Polski, o tym, co nas zdecydowanie
łączy: „Odbiór Polaków przez Węgrów był niezwykle gorący. W
warstwie politycznej warto wsłuchać sie w przemówienie Orbana
wygłoszone przed Muzeum Narodowym. Poza skierowanymi do Polaków
podziękowaniami za przybycie węgierski polityk dotknął bowiem
kwestii dotyczących Polski. Pomimo różnicy w wielkości naszych
krajów my także (może nawet w większym zakresie) borykamy się z
opresją ze strony unijnych hegemonów, a deklaracje budowy „Unii
dwóch prędkości” musimy traktować jako zapowiedź zaostrzenia
kursu , także wobec naszej części Europy” (...) Refleksja z
Węgier jest dość prosta. Budapeszt, mimo wszelkich różnic, jawi
się jako dość naturalny sojusznik, jeśli chodzi o próbę
hamowania brukselsko-berlińskich prób przyśpieszenia naszym
kosztem (choć kwestia Tuska rodzi tu pewne obawy)”. Warto dodać,
że w tym samym numerze „Gazy Polskiej” z 22 marca 2017 r.
zamieszczono obszerne fragmenty tekstu przemówienia V.Orbana z
okazji węgierskiego święta narodowego w dniu 15 marca 2017 r.
R.
Ziemkiewicz w obronie V. Orbana
Szczególnie
godny uwagi jest tekst Rafała A. Ziemkiewicza: „Czego uczy nas
Orban”, publikowany ”Do Rzeczy”
z 20 marca 2017 r. Ziemkiewicz, tłumacząc decyzję Orbana w sprawie Tuska, krytykuje twierdzenia o tym, iż Węgry powinny były w tej sprawie personalnej pokazać symboliczny gest wdzięczności wobec Polski. Jak pisze Ziemkiewicz: „Ceną za wdzięczność Polaków byłoby zrażenie do siebie chadeckiej międzynarodówki EPP, do której (podobnie jak PO ) należy partia Orbana w Parlamencie Europejskim. Tusk jest przecież oficjalnie reprezentantem i kandydatem bynajmniej nie Polski, ale właśnie owej frakcji. Prawo i Sprawiedliwość do EPP należeć nie chciało. Być może dlatego, że według kryteriów zachodnich nie jest partią chadecką, tylko konserwatywną - ale Fidesz przecież także. Być może zadziałały emocje nie pozwalające PIS być w jednym ugrupowaniu z PO i PSL.A być może prezes PiS został obydwoma powyższymi argumentami rozegrany przez wpływowego wtedy na jego dworze Michała Kamińskiego, który chciał popławić się w blasku funkcji lidera frakcji, choćby malutkiej? W każdym razie PiS założył frakcyjkę konserwatywną z brytyjskimi konserwatystami, czym skazał się na marginalizację. A gdy Brytyjczycy zadecydowali o opuszczeniu Unii został już zupełnie na lodzie (....) fakt, że Węgry, choć są krajem mniejszym i jako pionier antyestablishmentowego buntu przez pewien czas były w Unii osamotnione, nigdy tak zdecydowanie pod europejskim pręgierzem ustawiane nie były, to właśnie skutek przynależności partii Orbana do EPP. Za kulisami Unii toczy się bowiem nieustająca rywalizacja o stołki i wpływy między frakcjami (...) w której nawet kilkanaście euromandatów, dostarczonych przez Fidesz, ma swoja wagę. Europejskim chadekom opłaca się zatem pilnować, aby ataki na Węgry wyczerpywały się w słowach i nie przeradzały w żadne konkretne działania przeciw nim. Utratę tego politycznego parasola w UER niełatwo byłoby Orbanowi zrekompensować”.
z 20 marca 2017 r. Ziemkiewicz, tłumacząc decyzję Orbana w sprawie Tuska, krytykuje twierdzenia o tym, iż Węgry powinny były w tej sprawie personalnej pokazać symboliczny gest wdzięczności wobec Polski. Jak pisze Ziemkiewicz: „Ceną za wdzięczność Polaków byłoby zrażenie do siebie chadeckiej międzynarodówki EPP, do której (podobnie jak PO ) należy partia Orbana w Parlamencie Europejskim. Tusk jest przecież oficjalnie reprezentantem i kandydatem bynajmniej nie Polski, ale właśnie owej frakcji. Prawo i Sprawiedliwość do EPP należeć nie chciało. Być może dlatego, że według kryteriów zachodnich nie jest partią chadecką, tylko konserwatywną - ale Fidesz przecież także. Być może zadziałały emocje nie pozwalające PIS być w jednym ugrupowaniu z PO i PSL.A być może prezes PiS został obydwoma powyższymi argumentami rozegrany przez wpływowego wtedy na jego dworze Michała Kamińskiego, który chciał popławić się w blasku funkcji lidera frakcji, choćby malutkiej? W każdym razie PiS założył frakcyjkę konserwatywną z brytyjskimi konserwatystami, czym skazał się na marginalizację. A gdy Brytyjczycy zadecydowali o opuszczeniu Unii został już zupełnie na lodzie (....) fakt, że Węgry, choć są krajem mniejszym i jako pionier antyestablishmentowego buntu przez pewien czas były w Unii osamotnione, nigdy tak zdecydowanie pod europejskim pręgierzem ustawiane nie były, to właśnie skutek przynależności partii Orbana do EPP. Za kulisami Unii toczy się bowiem nieustająca rywalizacja o stołki i wpływy między frakcjami (...) w której nawet kilkanaście euromandatów, dostarczonych przez Fidesz, ma swoja wagę. Europejskim chadekom opłaca się zatem pilnować, aby ataki na Węgry wyczerpywały się w słowach i nie przeradzały w żadne konkretne działania przeciw nim. Utratę tego politycznego parasola w UER niełatwo byłoby Orbanowi zrekompensować”.
Niestety
nawet Ziemkiewicz okazuje zupełna niewiedzę na temat charakteru
zachowań Orbana wobec UE, pisząc: „Orban nigdy nie postawił
żadnej sprawy na ostrzu noża, nie zdarzyło mu się iodmawiać
podpisania jakichś konkluzji czy protokołu i ogłaszać przy tym,
że niecne potraktowanie przez eurokratów Węgier pokazuje ich
prawdziwą twarz i negliżuje naturę Unii Europejskiej jako
organizacji, w której większe państwa maja więcej do
powiedzenia”. Było akurat odwrotnie. Orban wielokrotnie stawiał
stanowcze weto wobec nacisków UE i nie cackał się w swych
komentarzach na temat Unii. Np. w przemówieniu z okazji święta
narodowego Węgier w dniu 15 marca 2011 r. Orban powiedział: „
„Wierni naszej przysiędze nie mogliśmy ścierpieć w 1748 roku
tego, żeby nam dyktowano z Wiednia., Nie znieśliśmy też w 1956 r.
i w 1990 r., żeby nam dyktowano z Moskwy. Teraz też nie pozwolimy,
aby z Brukseli, czy skądkolwiek ktokolwiek coś nam dyktował. Od
nikogo nie zniesiemy więc pouczeń”. W kwietniu 2012 r. Orban
powiedział : „To, co doświadczamy, ten sposób traktowania ten
obraźliwy, lekceważący ton, w jakim mówią z nami i o nas, na
pewno nie czyni z nas przyjaciół Unii Europejskiej, lecz raczej
zmienia w jej nieprzyjaciół”.W marcu 2012 r. Orban porównał
ingerencję z UE do czasów sowieckiej dominacji na Węgrzech,
mówiąc : „Znamy lepiej niż dobrze ten rodzaj nieproszonej
bratniej pomocy, nawet kiedy teraz nosi ona dobrze skrojony
garnitur, a nie mundur wojskowy z pagonami”.Czy ktoś z naszych
PiS-owskich polityków zdobył się kiedykolwiek na równie ostre jak
Orban stwierdzenia na temat Unii Europejskiej? Ani jeden!
Szkoda,
że Ziemkiewicz najwyraźniej nie czytał rozlicznych
faktograficznych stwierdzeń w prowadzonej przez jego przyjaciela
Janusza Korwina Mikke rubryce „Orban”, pokazujących rozliczne
twarde zachowania Orbana wobec UE
Błędy
w rozumowaniu red. Piotra Semki
Absolutnie
nie zgadzam się natomiast z dywagacjami Piotra Semki na temat
Węgier i Orbana, publikowanymi w tekście „Krajobraz po bitwie”
20 marca 2017 r. To jeden z najsłabszych artykułów w całej tak
bogatej karierze publicystycznej tego autora. Polemizując z
autorami tekstów, tłumaczących zachowanie Orbana w sprawie Tuska,
Semka zaatakował Orbana z grubej rury ,pisząc: „Viktor Orban,
łamiąc swe obietnice, osłabił zdolność wszystkich państw Grupy
Wyszehradzkiej do wspólnych akcji na forum Unii”. Panie Semka, bój
sie Pan Boga! Po co Panu tego typu niesprawiedliwe oskarżenia wobec
premiera Węgier, który obok podjęcia niewygodnej dla nas decyzji w
sprawie Tuska, na konferencji prasowej kolejny raz stanowczo
zadeklarował swą pełną gotowość obrony Polski przed
jakimikolwiek naciskami i nagonkami. Czy red. Semka przespał
informacje na ten temat?. Nie brak w tekście Semki poważnych błędów
faktograficznych- vide stwierdzenie, że Orban korzysta „ z dość
dziurawego parasola w postaci EPP”. W rzeczywistości ten parasol
okazał się przez lata bardzo cenny dla Węgier. Szczególnie
widomym tego znakiem były wielce żarliwe wystąpienia
przewodniczącego frakcji EPP Josefa Daula, który nazwał
Orbana „wielkim Europejczykiem”. Czy Semka o tym nic nie wie?
Nieścisłe
jest twierdzenie Semki o specjalnych relacjach Fideszu z
niemieckim CDU. Orban ma specjalne związki nie z CDU, lecz z
bawarskim CSU, z której przewodniczącym bawarskim premierem Horstem
Seehoferem łączą go bliskie związki przyjaźni.(Seehofer
publicznie stwierdzał, że w sprawie imigrantów z Bliskiego Wschodu
to Orban miał rację, a nie kanclerz Merkel). Krytykując tezy
Semki warto jednak zaznaczyć, że zdobył się on na niebywałą
wśród PiS-owskich dziennikarzy i polityków krytykę „gromkich
wywiadów Jarosława Kaczyńskiego” To prawdziwa odwaga w
czasie, gdy coraz częściej pojawiają sie tacy lizusi jak pewien
poseł z PiS-u, zresztą skądinąd sensowny w innych sprawach, który
uznał Kaczyńskiego za większego polityka od Charlesa De
Gaulle’a.
Ze
zdecydowana obrona Orbana przed atakami w Polsce wystąpił również
redaktor Piotr
Skwieciński
w tekście „Niemądre emocje” („w Sieci” z 20 marca 2017 r.)
Krytykując emocjonalne ataki na Orbana w Polsce w związku z
poparciem przez niego Tuska Skwieciński przypomniał za mało
eksponowany dotąd fakt, iz Tusk szereg razy występował w
przeszłości w obronie Orbana. Jak pisał Skwieciński : „Przede
wszystkim nie sposób nie przypomnieć, że kiedy w Unii rozpętywano
najostrzejszą fazę nagonki na Orbana, to właśnie ówczesny szef
polskiego rządu - czyli Donald Tusk- wystąpił przeciw tej nagonce,
za co zresztą stał się przedmiotem krytyki ze strony warszawskich
mediów lewicowo-liberalnych. Jeżeli Orban ma więc jakieś moralne
zobowiązania, to nie wobec Kaczyńskiego, tylko wobec Tuska, który
go w krytycznym momencie bronił. Z którym to Tuskiem, jak
powszechnie wiadomo, ma osobiste relacje na tyle dobre, ze niektórzy-
zapewne przesadnie -używają nawet słowa „przyjaźń” (....)”.
Do
bardzo ciekawego tekstu Skwiecińskiego zakradły się jednak również
i poważne błędy. W żadnym razie np. nie można np. zgodzić się
ze słowami autora, głoszącego, iż „w węgierskiej historii
konflikty z Rosją były bolesnymi, ale tylko epizodami. Węgierskie
emocje są więc inaczej ukierunkowane’. Warto tu przypomnieć, że
Węgry najmocniej przeżyły nie niemiecką krótką i łagodną
okupację z 1944 r., lecz niezwykle bezwzględną okupację sowiecką
w latach 1945-1948. W czasie tej okupacji doszło do niebywałego
rabunku Węgier i ogromnej skali gwałtów. Ocenia się, że na
Węgrzech sowieccy sołdaci zgwałcili około pół miliona
Węgierek. Przy okazji Sowieci zamordowali biskupa Győr
-V.
Apora, broniącego przed gwałtem Węgierki, które schroniły się
do jego pałacu biskupiego. Sowieci narzucili Węgrom najokrutniejszy
(obok Albanii) stalinizm, który sprowokował wielkie narodowe
powstanie w październiku 1956 r, krwawo stłumione przez sowiecką
interwencję. Warto równię pamiętać, że słynna węgierska wojna
niepodległościowa lat 1848-1849 została stłumiona tylko dzięki
interwencji rosyjskiej armii feldmarszałka Iwana Paskiewicza. W
czasie walk zginął od kozackiej dzidy największy poeta węgierski
Sándor
Petőfi Skrajnie
przesadne są również uwagi red. Skwiecińskiegho o rzekomych
niebywale wielkich rozmiarach korupcji aparatu władzy Orbana.,
porównanej przez autora do korupcji w putinowskiej Rosji.(!)
Szczególnie
absurdalny jest fragment tekstu Skwiecińskiego, poświęcony
węgierskim dylematom moralnym i kulturowym. Jest on wręcz dowodem
dużej ignorancji tego autora na temat sytuacji wewnątrz Węgier.
Skwieciński napisał: „Zauważmy, że w siódmym roku
rządów partii radykalnie konserwatywnej na Węgrzech nadal legalne
są aborcja na życzenie, a także związki partnerskie osób
homoseksualnych. I rząd nie podjął żadnej próby zmiany prawa w
tych kwestiach. Otóż rząd węgierski nie musiał podejmować
żadnej zmiany sytuacji w tych kwestiach, bo w tekście Konstytucji
Węgierskiej napisane jest, że związki partnerskie tzn. małżeńskie
tworzą kobieta i mężczyzna, a ilość aborcji nigdy nie była
tak niska jak teraz. Czy red. Skwieciński nie wie, że dzięki
rządom Orbana na Węgrzech uchwalono najbardziej chrześcijańską
konstytucję w Europie, z furią atakowano w niemieckiej prasie za
rzekomy „klerykalizm”? Czy red. Skwieciński nie słyszał, że
w krucjacie różańcowej na Węgrzech wzięło udział dwa miliony
osób, a u nas tylko 150 tysięcy osób?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz