W
jednej rzeczy prezydent Andrzej Duda jest wręcz nie do
doścignięcia - w chowaniu głowy w piasek. Nader wymowne i wręcz
oburzające pod tym względem jest ponad roczne zwlekanie A. Dudy z
odebraniem orderu J. T. Grossowi (pewnie boi się gniewu
własnego teścia Juliana Kornhausera, który zdążył sam
już dawno „wsławić się” polakożerczym wierszem o Kielcach w
1946 r.) A tymczasem Gross dalej sobie nic nie robi z polskich
krytyk i mnoży ataki na Polskę. Dość przypomnieć rozmowę
Aleksandry Pawlickiej z Grossem w szmatławcu T. Lisa -
„Newsweek”-u. Gross z furią atakował tam nie tylko Polskę
,ale i przywódcę PiS Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc
m.in.: „Pyta pani, czy Kaczyński jest antysemitą? Otwarcie nie,
ale jego hurranacjonalizm przejawiający się choćby w sposobie
mówienia o uchodźcach, to odwołanie do nazistowskiego języka
antysemickiego”. Gross zaatakował również PiS, twierdząc, że
partia ta „odwołuje się do faszyzmu z okresu międzywojennego, do
agresywnego nacjonalizmu”. Gross oszczerczo zaatakował również
z grubej rury Kościół katolicki w Polsce, mówiąc : „Kościół
katolicki nie potrafił zachować się w czasie okupacji i do dziś
nie umie się do tego przyznać (...) I nie było po wojnie żadnego
mea culpa, choć zginęły trzy miliony polskich obywateli
żydowskiego pochodzenia, z tego kilkadziesiąt tysięcy, a może i
sto tysięcy z rąk rodaków katolików. Kościół milczał i
milczy”. (Por. wywiad A. Pawlickiej z J. T. Grossem: Oni
zlikwidowali rzeczywistość, „Newsweek” z 11 lipca 2006 r.)
Blokując odebranie orderu J.T Grossowi prezydent A. Duda jest
nielojalnym nie tylko wobec J. Kaczyńskiego, któremu tak wiele
zawdzięcza, ale i wobec Kościoła katolickiego, który publicznie
tak mocno adoruje. Czy to nie jest za bardzo tylko adoracja na
pokaz, za którą nie idą konkretne czyny ?
Prezydent
- struś jest coraz bardziej krytykowany za notoryczne chowanie
głowy w piasek. W „Fakcie” z 27 października 2016 r. czytałem
dość wymowny tekst Magdaleny Rubaj o rozejściu się dróg
między prezydentem a premierem Beatą Szydło, która tak
wiele zrobiła dla zwycięstwa A. Dudy w kampanii prezydenckiej. M.
Rubaj pisała m.in.: „Politycy PiS zgodnie przyznają, że z
doskonałego teamu, który doprowadził partię do podwójnego
zwycięstwa wyborczego, po roku nie zostało prawie nic. Drogi Beaty
Szydło i Andrzeja Dudy się rozeszły (...) Szefowa rządu jest
rozczarowana, że prezydent ciągle chowa głowę w piasek - mówi
nam jeden z polityków. Z kolei, otoczenie Dudy broni go, mówiąc,
że zbytnia aktywność nie jest głowie państwa do niczego
potrzebna (...) Ludzie prezesa krytykują otoczenie Dudy i
domagają się zmian.- Łącznie z tym, że straszą wystawieniem w
przyszłych wyborach innego kandydata niż on - dodaje polityk PiS
(...) Otoczenie szefowej rządu mocno narzekało także na Pałac
Prezydencki z powodu powolnych prac nad pomocą dla frankowiczów”.
(Por. M. Rubaj: Wczoraj razem, dziś osobno. „Fakt” 27
października 2016 r.).
Oszukanie
frankowiczów
Narzekania
nic nie pomogły. Prezydent Duda nic nie zrobił dla frankowiczów,
faktycznie tylko zwiódł ich swymi obietnicami. Ostro skrytykował
pseudo- działania prezydenta Dudy wobec frankowiczów publicysta
„Warszawskiej Gazety” Piotr Lewandowski w znakomitym
tekście z października 2016 r. , pisząc: „Idźmy dalej - sprawa
łże -kredytów bankowych, którą podnosił w kampanii prezydent
Duda. Po długich korowodach i groteskowych konsultacjach via
Komisja Nadzoru Finansowego, przesyłająca do banków ankiety, w
które te wpisały, co chciały, szacując swe rzekome „straty”,
wysmażono ostatecznie w Kancelarii Prezydenta kadłubowy projekt,
sprowadzający sie do zwrotu przez banki części spreadów.
Zwracałem już w innym miejscu uwagę, że prezydencki zespół
ekspertów składa się w większości z ludzi powiązanych z branżą
finansową, nie dziwi więc, że efekt ich prac dość jednoznacznie
odebrany został jako sukces bankowego lobby. Frankowiczom
rzucono na odczepne żałosny ogryzek, w niczym nie rozwiązujący
istoty bankowego szalbierstwa, polegającego - przypomnijmy - na
oferowaniu pod nazwą „kredytu” toksycznego instrumentu
pochodnego wysokiego ryzyka”. (Por. P. Lewandowski : Załatwione
odmownie, „Warszawska Gazeta” 21 października 2016 r.)
Złamanie
obietnic prezydenta, danych w czasie kampanii wyborczej frankowiczom,
wywołuje ich rosnące oburzenie. W tekście „PiS nas oszukał.!
Ruszamy na wojnę!” („SuperExpress” z 17 października 2016 r.)
pisano m.in.: „Wszystko spadło na obywateli - mówi nam Arkadiusz
Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu (...)
Prezes stowarzyszenia suchej nitki nie zostawia (...) na złożonej
w Sejmie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawie, która miała pomóc
frankowiczom - Jeśli klient wygra z bankiem w sądzie, to co odzyska
tą ustawą, to jakieś 2-3 proc. rzuca się bardzo mały ułamek po
to, żeby pokazać, że coś się zrobiło, a w rzeczywistości
jeszcze utrudnia się drogę sądową. My to prawo nazywamy ustawą
dla banków- mówi”.
Szkoda,
że prezydent A. Duda także w tej sprawie niczego nie nauczył się
nic od węgierskiego premiera V.
Orbána,
który błyskawicznie przewalutował kredyty na korzyść
frankowiczów, a nie banków. Przypomnijmy przy okazji, że prezydent
A. Duda w programie telewizyjnym „Czas debaty” z 5 maja 2015 r.
obiecywał: „Chcę pójść drogą Viktora Orbána.
W sprawach gospodarczych prowadzi dobrą politykę, potwierdza to
Fundusz Walutowy. Jego reformy były skuteczne i wyciągnęły kraj
z kryzysu”. Prezydent Duda złamał także i tę obietnicę
przedwyborczą. W gospodarce idziemy ciągle drogą bankierską nie
węgierską, dzięki M.
Morawieckiemu
i bezwolnie słuchającemu doradców bankowych A. Dudzie, totalnemu
ignorantowi w sprawach gospodarczych.
W
rozmowach Mazurka i Zalewskiego pt. „Z życia
koalicji” mocno dworowano sobie z nic nie robienia prezydenta A.
Dudy, pisząc: „Aha, nie wolno nam pisać źle o Andrzeju Dudzie.
Dopadła nas bowiem jedna osoba z kancelarii, której się boimy i
strasznie nas skrzyczała za sugestie, że Prezydent Doktor nic nie
robi. Otóż robi, i to dużo, podróżuje, uświetnia, honoruje,
otwiera, nagradza, przemawia, słowem haruje. No więc my się
zgadzamy, że w 2016 r. Prezydent Doktor wykonał kawał dobrej,
częstokroć nikomu niepotrzebnej roboty”. (Por. „W sieci” z 9
czerwca 2016 ). Czyli miłość do kandelabra w Pałacu Prezydenckim!
Trochę polemizowałbym z tymi uogólnieniami, bo część przemówień
A. Dudy była bardzo piękna i potrzebna jak np. wystąpienia na
pogrzebach „Inki”: i Szendzielarza. Tyle, że czasami trafiały
się wielkie niewypały jak krytykowane niżej wystąpienie A. Dudy
z chwalbą Ludowego Wojska Polskiego. No cóż Duda jest
niewątpliwie dużo lepszym mówcą niż politykiem! To też coś
znaczy na tle takich buców jak „bul” B. Komorowski.
Ukłon
A. Dudy wobec postkomunistów
Rzadko
zgadzam się z opiniami młodego zarozumiałego i dość
nieodpowiedzialnego w swych sądach publicysty Piotra Zychowicza.
Tym razem muszę jednak w pełni zgodzić się z jego doprawdy
świetną krytyką gloryfikacji Ludowego Wojska Polskiego w niedawnej
wypowiedzi prezydenta A. Dudy. (Por. „Nie” dla gloryfikacji LWP,
„Do rzeczy” z 29 maja 2017 r.) Zychowicz pisał tam m.in.: „Do
tej pory PiS trzymał się twardej antykomunistycznej retoryki, ale
prezydent postanowił poszerzyć „bazę” i zrobić ukłon w
stronę elektoratu postkomunistycznego. (Podkr. - JRN).
Mowa
o udziale w obchodach 72. rocznicy forsowania Odry przez Ludowe
Wojsko Polskie i Armię Czerwoną, które odbyły się na Cmentarzu
Wojskowym w Siekierkach. Prezydent wystosował list do uczestników
uroczystości, który równie dobrze mógłby wyjść spod pióra
Władysława Gomułki czy Edwarda Gierka. (Podkr.-JRN). „Na tym
Cmentarzu Wojennym spoczywa dwa tysiące naszych rodaków, którzy
oddali życie za sforsowanie Odry, za otwarcie drogi na Berlin, za
zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami - napisał prezydent. -To od
tamtego zwycięskiego kwietnia 1945 r. wznoszą się nad Odrą
graniczne słupy wyznaczające zachodni kraniec naszego państwa…”
.A oto fragment przemówienia wygłoszonego przez prezydenta podczas
samych uroczystości. „Jesteśmy tu, na tym cmentarzu, gdzie w
dostojeństwie i ciszy spoczywają żołnierze, z których krwi
powstała wolna Polska, ta która jest tu i teraz, dzisiaj. Nie
byłoby jej tutaj na tej ziemi, gdyby nie tamta krew przelana (...)
Krew przelana za ojczyznę jest jedna, krwi przelanej za ojczyznę
nie wolno w żaden sposób dzielić i nie wolno w żaden sposób
dzielić tych, którzy za ojczyznę polegli (...) Czy szli ze
Wschodu, czy z Zachodu, ci żołnierze szli po to, by Polska była
wolna - o nią walczyli i za nią ginęli”.
Zychowicz
pisał dalej: „Myślę, że spora część elektoratu PiS - który
partia ta wychowuje w kulcie żołnierzy wyklętych i
bezkompromisowej walki z komuną-czytała te słowa w osłupieniu.
Nagle bowiem okazało się, że komunistyczne wojsko zasługuje na
szacunek i uznanie. To samo komunistyczne wojsko, które w zaciekły
sposób tropiło i zwalczało ukrywających się po lasach żołnierzy
podziemia.
Chociaż
nasi cudowni politycy przyzwyczaili nas już do rozmaitych wygibasów
i łamańców myślowych, to ten należy do jednych z najbardziej
karkołomnych. Nie da się bowiem pogodzić kultu antykomunistycznych
żołnierzy wyklętych z kultem komunistycznego Ludowego Wojska
Polskiego. Albo-albo. Trzeba się na coś zdecydować. Albo najazd
sowiecki lat 1944-1945 uważamy za nową okupację, albo za
„wyzwolenie”(...) Dzięki żołnierzom LWP nie powstała „wolna
Polska”, tylko PRL. LWP nie było bowiem wojskiem niepodległej
Rzeczpospolitej. Było zbrojnym ramieniem bolszewickiego Związku
Patriotów Polskich, a później marionetkowego PKWN, a więc
instytucji wrogich idei wolnej Polski (...) Na froncie LWP bilo się
pod dowództwem oficerów oddelegowanych z Armii Czerwonej i agentów
NKWD.(...)Wojsko to (...) nie realizowało interesów Polski, ale
interesy Moskwy (...) Dla Stalina, Bieruta, Bermana, i innych
bolszewickich komisarzy ludzie ci byli tylko mięsem armatnim (...) O
nastrojach panujących w LWP dużo mówią protokoły przesłuchań
berlingowców wziętych do niewoli przez Niemców. Oto fragment
zeznania kaprala Henryka Gwisa (...) „Nastroje wśród żołnierzy
są złe - mówił.- Większość dowódców i politruków to Żydzi,
którzy stale na nas krzyczą i pędza nas do walki. O co właściwie
walczymy, nie wiemy (...) Raz się zdarzyło, że ludzie wołali do
nas: „Jakie z was polskie wojsko, jeżeli macie żydowskich
dowódców”. Zychowicz komentował dalej: „Skoro Polacy w 1944 r
nie uważali LWP za wojsko polskie, to dlaczego mamy to robić dziś
?”.
Jakże
godne przemyślenia są cytowane wyżej krytyczne uwagi P. Zychowicza
na temat słów prezydenta RP. Pamiętam z jakim wzruszeniem
słuchałem słów prezydenta A. Dudy na prapremierze filmu Jerzego
Zalewskiego o „żołnierzach wyklętych” - „Historia
Roja”. I oto teraz taka sama patetyczna pasja A. Dudy w
wychwalaniu żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Czy prezydent
A. Duda nie za mało myśli, a zbyt dużo mówi? Ciekawa jest
dość specyficzna polityka prezydenta Dudy , który odmówił
uczestnictwa 11 listopada 2016 r. w wielkim antykomunistycznym Marszu
Niepodległości, organizowanym przez narodowców, a teraz
uczestniczył w uroczystościach ku czci komunistycznego Ludowego
Wojska Polskiego. Gdzie tu sens, gdzie logika? Być może wspomniana
przez Zychowicza gloryfikacja LWP przez prezydenta A. Dudę wynika
głównie z tego, że prezydent dotąd nie przeczyścił swej
kancelarii, w której roi się od ludzi z czasów W.
Jaruzelskiego, na swój sposób „twórczo” służących
swemu nowemu panu -A. Dudzie. No cóż prezydent A. Duda zupełnie
nie zna się na historii, jak pokazały już głoszone przez niego
bajeczki o tysiącletniej polsko-żydowskiej Rzeczpospolitej
Przyjaciół. Ale gdzie są jego doradcy?
Blokowanie
przez prezydenta A. Dudę publikacji Aneksu do raportu o WSI
Zdumienie
wywołuje wspomniane już przez Ściosa blokowanie przez prezydenta
A. Dudę ujawnienia Aneksu do raportu o likwidacji WSI. Parokrotnie
występował na rzecz ujawnienia tego Aneksu Antoni Macierewicz
(podczas spotkania z Polonią w Chicago w 2015 roku mówił o tym,
że aneks powinien być jawny) , ostatnio w kwietniu 2017 r.
Ujawnienia Aneksu domagał się również legendarny opozycjonista,
a dziś poseł Kornel Morawiecki. Ostatnio dołączył do
krytyki nie ujawniania Aneksu przez prezydenta nawet jego żarliwy
entuzjasta z „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz, zapytując
w numerze tego tygodnika z 24 maja 2017 r.: „co z odtajnieniem
Aneksu do raportu o likwidacji WSI”? Dodam tu pytanie: Czy
prezydent chce usilnie kogoś chronić? Przedziwne!
Niedawno
dołączył do krytyki polityki A. Dudy świetny znawca polityki
polskiej przybysz zza Oceanu Matthew Tyrmand, syn słynnego
pisarza Leopolda Tyrmanda. W tekście „Ciężki los
prezydentów” ( „Do Rzeczy” z 29 maja 2017 r.) M. Tyrmand
napisał m.in.: „Minęły dwa lata od wygranych wyborów. Andrzej
Duda miał wiele okazji, aby wykazać się samodzielnością,
szczególnie w sytuacjach, co do których miał wątpliwości i z
żadnej nie skorzystał. Tym samym - co przykro mówić -upodabnia
się do Adriana z korytarza przy Nowogrodzkiej w „Uchu
prezesa”.(...)”.
Moim zdaniem rację ma pani prezydentowa mówiąc - Za Andrzejem stoję ja i moja córka.
OdpowiedzUsuńW każdym sensie.