))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

niedziela, 29 października 2017

R. A. Ziemkiewicz wbrew hasłu „Bóg, Honor i Ojczyzna”

I. Bez Boga

Kiepski katolik” Ziemkiewicz krytykuje hasło „My chcemy Boga!”

Od dawna główne hasło - symbol prawicy jest zawarte w trzech słowach „Bóg, Honor ,Ojczyzna”. W imię tego hasła pokolenia polskich patriotów walczyły od wielu dziesięcioleci. Zapytajmy, co wspólnego z tym hasłem ma skądinąd błyskotliwy dziennikarz Rafał A. Ziemkiewicz, od lat występujący w aureoli superprawicowca? Moim zdaniem nie ma z tym hasłem nic wspólnego, bo grzeszy wciąż przeciw wszystkim trzem słowom - członom tego hasła. Przyjrzyjmy się konkretom.

R. A. Ziemkiewicz przeciw hasłu „My chcemy Boga”!

Przez dziesięciolecia powyższe stwierdzenie było wyklęte w PRL-u. Z tym hasłem na ustach manifestowano w czasie demonstracji w obronie Prymasa Tysiąclecia w roku Millenium, w obronie Krzyża w Nowej Hucie, w manifestacjach przeciwko próbom zamykania instytucji kościelnych. Dziś przeciwko temu hasłu występuje „prawicowy” publicysta Rafał A. Ziemkiewicz. Przypomnijmy, co tak niedawno powiedział sam Ziemkiewicz. „Fatalny pomysł z tym hasłem Marszu Niepodległości. Ruch Narodowy nie powinien dublować Krucjaty Różańcowej - to zupełnie inne porządki myślenia".
W polemice z absurdalnym sprzeciwem Ziemkiewicza wobec hasła „My chcemy Boga” pozwolę sobie przytoczyć kilka fragmentów z niedawnego znakomitego internetowego tekstu Pawła Lisickiego:

P. Lisicki: „My chcemy Boga". Bronię hasła Marszu Niepodległości

Dziwnie, oj, dziwnie się plecie na tym tu świecie – myślę sobie, patrząc na komentarze poświęcone hasłu marsza Dnia Niepodległości, który ma przejść ulicami Warszawy 11 listopada. Komu przeszkadza owa, wydawało się dla Polaków oczywista i tradycyjna formuła, "My chcemy Boga"? Do licha, o co tu chodzi?
Jak to możliwe, że słowa, które dla Polaków były symbolem duchowej niepodległości, czytelnym znakiem sprzeciwu wobec narzucanej przez komunistów ateizacji, skrótowym i prostym odniesieniem do najważniejszych wartości, teraz nagle okazują się kontrowersyjne, kłopotliwe, wstydliwe? Nie mogę tego zrozumieć. Nie potrafię pojąć, jak to się dzieje, że to wezwanie, które dla amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa stało się symbolem polskiego ducha, tak dziś przeszkadza niektórym publicystom nad Wisłą. Jak to rozumieć? Dlaczego to, co tak zachwyciło Trumpa, w czym widział siłę ducha polskiego narodu, co uznał za czytelne przesłanie, aktualne właśnie dziś, dla ateizującej się Europy, ma przeszkadzać? Dziwaczne to bardzo, niepojęte (...).
Kto chce ocalić znaczenie narodu, komu zależy na patriotyzmie, kto poważnie widzi w narodach prawdziwe podmioty dziejów, musi też właśnie wołać: "My chcemy Boga"!
To, że hasło to krytykuje jezuita, ojciec Grzegorz Kramer, można było przewidzieć. (...) To się nazywa odwracanie kota ogonem, typowy przykład współczesnego dialektycznego rozumowania wielu postępowych księży, szczególnie jezuitów. Publiczne odwoływanie się do Boga im się nie podoba. (...) O ile jednak nauki jezuity Grzegorza Kramera niezbyt mnie poruszyły, doskonale bowiem pokazują kryzys całego zakonu, o tyle już komentarz wytrawnego publicysty, znakomitego komentatora polskiej sceny politycznej i jednocześnie współtwórcy stowarzyszenia Endecja, Rafała A. Ziemkiewicza, ważnego autora „Do Rzeczy" mnie zaskoczył. Napisał on: „Fatalny pomysł z tym hasłem Marszu Niepodległości. Ruch Narodowy nie powinien dublować Krucjaty Różańcowej - to zupełnie inne porządki myślenia". Nie rozumiem, dalibóg.
Dlaczego Ruch Narodowy miałby nie odwoływać się do hasła, które zawsze było częścią całej tradycyjnej polskiej prawicy? Skąd to osobliwe przeciwstawienie Krucjaty Różańcowej i ruchu politycznego? Jakie to są niby "zupełnie inne porządki myślenia"? Akurat podstawowym i fundamentalnym przekonaniem przywódców polskiej przedwojennej endecji było przekonanie, że katolicyzm jest niezbywalną zasadą polskości. Religia i polityka wiążą się ze sobą, polski naród bez Boga jest pojęciem pustym i przypadkowym. Rozumieli to zresztą, co ciekawe, również politycy, (...)Jasno widzieli, że odwołanie się do Boga jest częścią polskiej tożsamości. Tak samo jak towarzyszące nam wszędzie inne hasło "Bóg Honor Ojczyzna". Czyżby to też już się zdezaktualizowało? Może to też są już „dwa zupełnie inne porządki"? I nasi ojcowie przez pomyłkę je tylko pomieszali, a my dziś już wiemy, że należy je rozdzielić? Czyżby i te słowa, dla których Polacy przez pokolenia krew przelewali i z szacunkiem przekazywali je dalej nagle miały zostać umieszczone w muzeum, stać się częścią Krucjaty Różańcowej?(...) Doprawdy, jak można nie rozumieć, że właśnie dzisiaj to hasło jest potrzebne jak nigdy? Że odsyłając Boga do "cichości serca" przegrywa się z góry już i nieodwołanie wojnę kulturową? Że pozbawia się naród jego najważniejszego punktu odniesienia, jego kręgosłupa i mocy?”. (Cyt.za: Paweł Lisicki: "My chcemy Boga". Bronię hasła Marszu Niepodległości ...  

https://opinie.wp.pl/pawel-lisicki-my-chcemy-boga-bronie-hasla-marszu-niepodleglos...).17 paź 2017 ).


Warto przytoczy niektóre komentarze internetowe na temat słów Ziemkiewicza:
MY CHCEMY BOGA PANNO SWIETA ! to najpiekniejsza piesn koscielna. No coz Ziemkiewicz to taki gosc ktory sluzy dwom panom. Od czasu do czasu Panu Bogu swieczke i wiekszosc czasu diablu ogarek. Ziemkiewicz to dla mnie zaden autorytet ! Polska bez Boga nie podniesie sie z kolan ! Bedzie gnebiona przez swoich zdrajcow ! Ziemkiewicz tego nie rozumie !

Ziemkiewicz chce po prostu nowoczesnej Polski, a tu mu ciemny motłoch ciągle wyjeżdża z jakimś Bogiem, Maryją i katolicyzmem, nie wiem czy facet w końcu się nie pochlasta z tego wszystkiego.

Pan Rafał Ziemkiewicz jest wierny kulturze kłamstwa i śmierci, także jako niewolnik lewactwa i liberalizmu wykastrowany został z prawdziwej demokracji, która przesiąknięta jest Bogiem.

Ciekawe, że Ziemkiewicz szybko zyskał niespodziewanego sojusznika w durnowatym pułkowniku Adamie Mazgule, który napisał w internecie: "Skrajna prawica chce krzyczeć: „My chcemy Boga”. Znowu ukrzyżować czy deportować?"
23 stycznia 2015 r. Ziemkiewicz wyznał w internecie :Ja mówię wprost: jestem kiepski katolik”. O tym, że Ziemkiewicz jest „kiepskim katolikiem” dawno zauważyłem. Choćby w fakcie, że w swej „Michnikowszczynie” zaledwie kilka stron (ss.349-353) poświęcił sprawom Kościoła, nigdy nie wspominając konkretnie o tak ważnej sprawie, że Michnik i „Gazeta Wyborcza” prowadzą bezustanną, słabo kamuflowaną walkę z Kościołem i religią.

II. Bez Honoru

Ziemkiewicz, zaprzeczający poczuciu honoru i wychwalający zaprzańców

Rafał A. Ziemkiewicz jest publicystą coraz mocniej zaprzeczającym znaczeniu honoru w historii i polityce., Stad jego sugestie, że w 1939 r. Józef Beck zamiast mówienia o honorze w jego słynnym przemówieniu powinien skapitulować przed niemieckimi naciskami. W książce „Polactwo” (Lublin 2003, s.78) Ziemkiewicz pisał lekceważąco: „Jeśli pominąć wymierających z wolna niedobitków pokolenia AK i garstkę Młodzieży Wszechpolskiej, to Bóg, Honor, Ojczyzna i inne takie sprawy obchodzą dziś nad Wisłą przysłowiowego psa z kulawą nogą”. Mocno myli się Ziemkiewicz także w tej sprawie. Nie garstka, a miliony Polaków dalej bardzo cenią sobie hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” i są z nim duchowo związani. Dobrze zreasumował dość fatalną ewolucję Ziemkiewicza słynny poeta, felietonista, eseista i krytyk literacki. Wojciech Wencel (w 2017 r. laureat nagrody „Zasłużony dla Polszczyzny”) w tekście o wymownym tytule „Pogrzeb Ziemniaka” („w Sieci’ z 11 sierpnia 2014 r.). Wencel pisząc o zygzakach w rozwoju „twórczym” Ziemkiewicza, stwierdził m.in.: „Jego teksty stawały się coraz bardziej trywialne i obcesowe, aż wreszcie ukazała się książka „Jakie piękne samobójstwo”. Ignoranci natychmiast odkryli w niej „kopalnię nieznanych faktów”. Ja znalazłem jedynie szkolne streszczenie kilku słynnych emigracyjnych prac (choćby „Najlepszego sojusznika Hitlera” Aleksandra Bregmana) i publicystyczne komentarze, w których pulsowało haniebne marzenie: wyprzeć z naszej zbiorowej świadomości logikę krzyży i mieczy. A przede wszystkim wyrugować to, co bezcenne w życiu ludzi, narodów i państw. Honor”. (Podkr.-JRN).

Wybielanie zaprzańca hr. H. Rzewuskiego

Zauważmy powtarzające się u Ziemkiewicza wychwalanie antynarodowych zaprzańców i kolaborantów, polskich i francuskich. Począwszy od jego tekstu o notorycznym renegacie Henryku Rzewuskim, rzeczniku narodowej apostazji, tekstu żądającego przyznania zdrajcy poczesnego miejsca „piątego wieszcza” w historii polskiej literatury. (Por. R.A. Ziemkiewicz: Piąty wieszcz, „Do Rzeczy”. 3 luty 2014 r.) Jak pisał o Rzewuskim świetny krytyk literacki i eseista Stanisław Wasylewski w słynnej, a pewno nie czytanej nigdy przez Ziemkiewicza, książce „Życie polskie w XIX wieku”: „Uciekał on od poczucia narodowego, ulegając dla kariery potężnej fali rusyfikacji oraz niewierze w przyszłość Polski. Jedynym ratunkiem - zasymilować się i zespolić szczep[owo z Rosją! (...) Rząd carski postarał się o swoich adherentów w obozie polskim. Jako pierwszy, ku żalowi i obrzydzeniu całego społeczeństwa wystąpił w kraju Henryk hr. Rzewuski. (Podkr.-JRN). Wzywał otwarcie cały naród do dobrowolnego „obrusienia” .(...) Całe szczęście, że cyniczny apostata, sługa Paskiewicza dopowiedział myśl od razu do końca: Samoistną twórczość pożegnać najlepiej. W ogóle przestańmy mówić po polsku (...)”( Por. S. Wasylewski: „Życie polskie w XIX wieku”, Kraków 1962,ss. 27,60)

I tę renegacką kanalię wybiela i wychwala Ziemkiewicz. W jakimś innym tekście napisał o Rzewuskim : „Carski kolaborant i zdrajca narodu, który naród kochał i rozumiał lepiej niż wielu jego bohaterów”. (Cyt. za: W. Wencel : Pogrzeb Ziemniaka op. cit.). I tak to ładnie się relatywizuje historię. Dodajmy, że aby lepiej usprawiedliwić służalczość hr. Rzewuskiego wobec caratu Ziemkiewicz kłamie, jakoby kolaboracja tego typu jak Rzewuskiego była „po upadku powstania (listopadowego-JRN) dość powszechna”. Jakby w tym czasie nie rozwinęła się wspaniała polska niepodległościowa Wielka Emigracja. Cholera mnie bierze na myśl o takich oceanach niewiedzy o historii groteskowego domorosłego badacza dziejów Ziemkiewicza. Wielka Emigracja polska rewolucjonizowała całą ówczesną Europe. A na dodatek rozsławiała Polskę przez niebywale bujna działalność kulturalną Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Norwida i setki pomniejszych twórców.. Przypomnę tu tylko, co pisał o roli polskiej Wielkiej Emigracji na tle emigracji politycznych innych narodów jej największy znawca Sławomir Kalembka na stronach tak podstawowego syntetycznego dzieła „Polska XIX wieku” (Warszawa 1982,s.251) : „Żadna (z emigracji-JRN) nie miała tak bogatego życia organizacyjnego. Żadna wreszcie nie liczyła między sobą tylu wybitnych indywidualności, zwłaszcza literackich i nie miała równie bogatego dorobku kulturalnego, oświatowego i propagandowego. Przykładowo: w okresie trzydziestolecia 1832-1862 ukazywało się około 120 polskich czasopism i periodyków wychodźczych, w tym pół setki polityczno-społecznych (...) Określenie Wielka Emigracja, choć podniosłe i nadane po latach - wydaje się trafne i zasłużone”. (Podkr.-JRN). (Por. dużo szerzej uwagi w mojej książce „Czarna legenda dziejów Polski” (Warszawa 2000,ss. 82-83).

Cholera mnie bierze na myśl o rozmiarach masochizmu i pesymizmu narodowego, szerzonego przez ignoranta Ziemkiewicza, bo kocham polską historię XIX wieku i nie znoszę jej pomniejszania!

Jak R. A. Ziemkiewicz nazwał patriotą „targowiczanina” A. Wielopolskiego

Szokujący jest fakt, że R.A. Ziemkiewicz posunął się do nazwania patriotą skrajnego zaprzańca Aleksandra Wielopolskiego, który stojąc po stronie cara walczył z Narodem i zarządził brankę, która sprowokowała tak tragiczne Powstanie Styczniowe. Ziemkiewicz nazwał patriotą Wielopolskiego w polemice z red. Piotrem Gursztynem, sprzeciwiając się „umieszczaniu go na jednym poziomie” z W. Jaruzelskim. (Por. R. A. Ziemkiewicz: Za wolność tylko waszą, „Do Rzeczy” 27 października 2014 r.). Warto przypomnieć, ze red. Gursztyn w swej recenzji z książki Ziemkiewicza „Jakie piękne samobójstwo” sprzeciwił się wybielaniu w tejże książce postaci Wielopolskiego, pisząc m.in.: „Na str. 67 autor pisze o reformach margrabi Wielopolskiego, że dzięki nim „sytuacja Polaków stopniowo się poprawiała”. To pomylenie skutków z przyczynami. Sytuacja Polaków poprawiała się, dzięki temu, iż Rosja przegrała wojnę krymską i znalazła się w poważnym kryzysie. Imperium musiało trochę popuścić smyczy i na moment był potrzebny ktoś taki jak Wielopolski. Skądinąd pisząc o jego „reformach” warto wspomnieć o likwidacji Towarzystwa Rolniczego, zbezczeszczeniu kościołów warszawskich, „ustawę o zbiegowiskach”, która skutkowała strzelaniem do demonstrantów, wreszcie o brance, jako bezpośredniej przyczynie Powstania”. (Por. P. Gursztyn: „Jakie piękne samobójstwo. Podręczny spis błędów Rafała Ziemkiewicza, 11 grudnia 2014 r. internet ). 

Red. Gursztyn przy okazji wymienił z 30 większych i mniejszych błędów Ziemkiewicza, we wspomnianej książce, dając tym samym dodatkowe argumenty do tego, co piszę o nieuctwie i niedoczytaniu Ziemkiewicza. Gorąco polecam lekturę tekstu red. Gursztyna!
Ostro zaatakował Ziemkiewicza za wychwalanie Wielopolskiego cytowany już poeta i eseista Wojciech Wencel .Krytykując stwierdzenie Ziemkiewicza, który nazwał „targowiczanina” A. Wielopolskiego „jedną z najwybitniejszych postaci polskiej historii” (podkr.-JRN) Wencel pisał: „Istotnie, krwawy margrabia wykazał się wybitnym bestialstwem (podkr.-JRN), pospiesznie redagując ustawę o zbiegowiskach, która umożliwiła masakrę cywilów na pl. Zamkowym w Warszawie 8 kwietnia 1861 r. O brance i odpowiedzialności za przedwczesny wybuch powstania styczniowego już nie wspomnę”. (Por. W. Wencel :Pogrzeb Ziemniaka, op. cit.).

Droga Wielopolskiego od wielkości do upadku

W przeciwieństwie do ignoranta Ziemkiewicza ja zajmowałem się dłuższy czas badaniem tak fascynujących dziejów Powstania Styczniowego i poświęciłem mu ponad 200 stron (od. str. 77 do s.290 w mojej książce: „Żeby Polska.... Historia Polski 1733-1939”, Warszawa 2010). Charakteryzując postać margrabiego Wielopolskiego, muszę stwierdzić, że przy wszystkich jego zaletach: gruntownym wykształceniu, wielkiej sile charakteru, przebojowości, ogromnej odwadze, całkowicie brakowało mu tak potrzebnej właśnie politykowi cechy - zdolności do kompromisu. Margrabia posiadał za to wyjątkowe wprost umiejętności błyskawicznego zrażania osób i całych jednostek do swej polityki, a zwłaszcza niebotyczną pychę. Został polecony władzom carskim przez bardzo wpływowego wówczas Żyda - neofitę Juliusza Enocha .(Por. opis tego zdarzenia w świetnej książce Barbary Petrozolin: „Przed tą nocą”, Warszawa 1997 ,ss.170-[171). Wpływowym Żydom: J. Enochowi, Leopoldowi Kronenebergowi i Matiasowi Rosenowi Wielopolski zawdzięczał wiele także później. (Por. B. Petrozolin: op.cit.,s.214). Stąd też starał się bardzo silnie przymilać do nich. Wiele zastrzeżeń budziło skrajne kumoterstwo Wielopolskiego. Nie bacząc na zarzuty nepotyzmu margrabia mianował własnego trzydziestoletniego syna Zygmunta prezydentem Warszawy. Podobnie ostre krytyki wzbudziło mianowanie dyrektorem Komisji spraw wewnętrznych hrabiego Edwarda Kellera, którego jedyną „kwalifikacją” na to stanowisko było to, że jego żona była kochanką margrabiego. Warszawskim humor uliczny odnotował tę nominację w satyrycznym wierszyku:

A co powiesz o Kellerze?
Ona daje, a on bierze...
Mów wyraźniej, Pan Dobrodziej!
Ona k.... , a on złodziej”.

Wiele osób przypisywało niespodziewane wydalenie z kraju słynnego pisarza Józefa Ignacego Kraszewskiego przez Wielopolskiego napadowi zazdrości margrabiego. Bardzo kochliwa pani Kellerowa była bowiem niegdyś długi czas kochanką Kraszewskiego. (Zob. B.Petrozolin: „Przed tą nocą”, Warszawa 1997,s.379).

Już w ciągu pierwszych miesięcy po dojściu do władzy Wielopolski starannie „zapracował” na ogromną niepopularność w całym społeczeństwie. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zrobił margrabia po dojściu do władzy, było obrażenie duchowieństwa katolickiego w Polsce poprzez nader ostry, karcący ton mowy „powitalnej”, wygłoszonej do zaproszonych przez niego przedstawicieli Kościoła. (Por. szerzej uwagi B.Petrozolin w jej znakomitej książce : „Przed tą nocą”, Warszawa 1997,ss.185-186 i J. R. Nowak: Wielopolski zderza się z Kościołem w książce : „Żeby Polska..., t.II, ss.109-111). Ciężką winą wybranianego przez Ziemkiewicza Wielopolskiego było zaś to, że tylko rozjątrzył społeczeństwo swym pieniactwem (odsuwając nawet konserwatystę hr. Andrzeja Zamoyskiego i skrajnie błędnymi, niepopularnymi decyzjami. Aż wreszcie sprowokował powstanie branką, skrajnie nierealistycznie licząc, że stłumi to powstanie w ciągu tygodnia. Zamiast przyciągnąć do siebie społeczeństwo Wielopolski stał się postacią powszechnie znienawidzoną. Ściany jego pałacu „ozdabiano” złośliwymi karykaturami i wierszykami w stylu:

W Polsce, Litwie czy na Rusi

,Wielopolski wisieć musi”.

Aż w końcu powszechnie znienawidzony Wielopolski wyjechał do Prus, do Drezna. Tam zaś przyjął przysłany mu przez władze carskie jednorazowy zasiłek w wysokości dziesięciu tysięcy rubli i medal : „Za usmirenje miatieża” (Za stłumienie powstania.). (Wg. świetnej źródłowej książki Zbigniewa Stankiewicza: „Dzieje wielkości i upadku Aleksandra Wielopolskiego, Warszawa 1967,s.242). I tego człowieka nazywa Ziemkiewicz patriotą! Jeszcze niżej upadł Wielopolski, gdy w 1865 r. zalecił swemu synowi, aby zawarł znajomość z okrutnym Murawiewem Wieszatielem, która mu może pomóc w sprawach majątkowych. Strasznie cieszył się też Wielopolski z wprowadzenia przez władze austriackie w Galicji stanu oblężenia przeciw Polakom. Ubolewał tylko, że Austriacy „spóźnili się” o rok z ta decyzją. (Wg. Z. Stankiewicz : op. cit...s. 238). Tak odczuwał „Polak, patriota”! Zafascynowany osobowością Bismarcka, który „najdoskonalej wyrażał tężyznę junkrów”, w lipcu 1865 r., zlecił doręczenie mu powinszowania z powodu uniknięcia zamachu. Nienawidząc Francji, całym sercem stał po stronie bismarckowskich Niemiec w czasie wojny lat 1870-1871, nie bacząc, że prowadzi to dom umocnienia najgroźniejszego, śmiertelnego wroga Polski. „Patriota”!

Opinie osób współczesnych Wielopolskiemu o nim

W potomności jakże słusznie zachowała się przeważająco negatywna opinia o Wielopolskim. Zacznę tu od zacytowania opinii jednej z kilku czołowych postaci okresu przedpowstańczego- księdza arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, który sam bezskutecznie próbował zahamować nasilenie rewolucyjnego wrzenia.. Jest to ocena bardzo ostra, jakże daleka od słowa patriota, którym Ziemkiewicz określił margrabiego. Ks. abp. Feliński pisał w swych „Pamiętnikach” (Warszawa 1986, ss.588-589, 590 ) m.in.:„Wywiezienie Zamoyskiego dokonało ostatecznego rozdziału między margrabią i wiejskim obywatelstwem, a pustka coraz wyraźniejsza poczęła formować się wkoło niego. Jednocześnie prawie kazał on wyjechać z kraju Kraszewskiemu, odjąwszy mu naprzód redakcję „Gazety Polskiej”. Wydalenie to uszczupliło tez niemało i tak już ciasne kółko zwolenników rządu. Zdawało się, że margrabiemu mniej chodziło o pozyskiwanie stronników, jak o uwolnienie się od antagonistów; nie znosił bowiem żadnego samoistnego działacza obok siebie, chociażby działanie to nie było wymierzone przeciwko niemu. W swej pewności siebie lekceważył on pomoc innych i sądził, że znajdzie zawsze dość powolnych narzędzi do przeprowadzenia swych planów; przy podobnym zaś usposobieniu trudno pozyskiwać serca, bez czego niepodobna rządzić takim jak polski narodem. (...) Margrabia, sądząc, że służy krajowi, służył tylko mimo woli jego ciemięzcom, ułatwiając im późniejszą reakcję”. (Podkr.- JRN) 

 

Nader krytyczny osąd roli Wielopolskiego znajdujemy w pamiętniku sekretarza Rządu Narodowego Józefa Kajetana Janowskiego. Pisał on m.in.: „ (...) Tragiczna ironia, że Margrabia istotnie gdzie mógł usuwał Moskali z urzędów, a zastępował Polakami, to prawda, i za to należy mu się uznanie, on chociaż dążył do uzyskania autonomii administracyjnej Królestwa, ale pod względem politycznym widział przyszłość Polski tylko w nierozerwalnym związku z cesarstwem i szedł w diametralnie przeciwnym kierunku pragnień, żądań i aspiracji narodu. W dążeniach ku temu celowi zerwał z całym narodem, oparł się jedynie na swoim „ja” i na moskiewskim rządzie, nie znając zupełnie jego bizantyjskiej przewrotności, i to jest tragizm jego obecnego położenia”.(Podkr.-JRN). (Cyt. za: J. K. Janowski: „Pamiętniki o powstaniu styczniowym”, t. II, Warszawa 1923).,

Warto przypomnieć również zdanie innej osoby współczesnej Wielopolskiemu i bardzo dobrze go znającej - opinię ks. biskupa Ludwiką Łętowskiego. Hierarcha ten, choć w młodości był oficerem wojska polskiego w armii Napoleona, w 1863 r. należał do największych przeciwników Powstania Styczniowego. Mimo to nie starał się on wybielać Wielopolskiego, a wręcz przeciwnie jednoznacznie wskazywał na działania margrabiego wbrew polskiemu narodowi, jako na główną przyczynę jego ostatecznej klęski. Jak pisał ks. biskup Łętowski o Wielopolskim: „ Był to człowiek z głową, wspaniały postacią, charakteru mocnego, lecz małym go robiła i nieznośnym duma niesłychana i nie lubiany też był w kraju od sąsiadów i rodziny własnej. Stanowisko, jakie przyjął i odegrał w ostatnich czasach, pozostawiło smutną naukę na nim, iż mało jest głowa i chcieć dobrze, jeśli nie mogłoby się do kraju i ludzi ułożyć. Wszystkie on stany na siebie obraził, nie miał z ludzi jednego, zacnego, którego nie byłby odepchnął, a z Towarzystwem Rolniczym postąpił sobie niegodnie... postąpił… sobie niezręcznie, biorąc na siebie nienawiść całego kraju. (Podkr.-JRN). Ten człowiek nikomu spokoju nie dał. (...) wywoławszy najgłupszą rewolucję po kraju, wyjechał do Berlina - jedyne dla niego miasto, gdzie mógł z czołem do góry chodzić”. (Por. L. Łętowski: „Wspomnienia pamiętnikarskie”, Wrocław 1952,ss.266-267). .

 

Bardzo wnikliwy obserwator wydarzeń politycznych słynny pisarz Józef Ignacy Kraszewski zarzucał Wielopolskiemu, że ten obserwując przebieg manifestacji warszawskich wymyślił „hydrę rewolucji socjalnej”, chociaż były one „tylko” sprawa narodową, )Por. J. I. Kraszewski: „Para czerwona”, Kraków 1905, t. I, s. 134). Ewa Wawrzenica komentowała: „Ten pogląd Wielopolskiego Kraszewski uważał za niecny podstęp, mający na celu zohydzenie narodowego ruchu polskiego w oczach Europy”. (Cyt. za: „Dziedzictwo literackie Powstania Styczniowego”, Warszawa 1964,s. 166). Były filareta, przyjaciel A. Mickiewicza, a później najsłynniejszy uczony chilijski, Ignacy Domeyko, obserwujący z dalekiego dystansu wydarzenia w Polsce skomentował 17 marca 1863 r. decyzję Wielopolskiego o brance: „Okólnik do gubernatorów zgubi na zawsze Wielopolskiego, którego dotąd miałem za coś jeszcze”. (Por. I. Domeyko: „Listy”, Warszawa 1975,s. 287).


Nawet krytyczni wobec powstań autorzy oceniali jak najgorzej postać Wielopolskiego .By przypomnieć choćby opinię „papieża polskiego pozytywizmu” Aleksandra Świętochowskiego o Wielopolskim: „Był to niewątpliwie człowiek rozumny, charakter w swoim rodzaju bardzo mocny (...) mimo to spartolił powierzone mu zadanie (...) Bezmierna buta popsuła mu najpożyteczniejsze roboty i najlepsze zamiary. Opowiadają o o nim, że miał w swym gabinecie tylko jedno krzesło, ażeby ktoś z przychodzących, a troszkę niższych, przypadkiem u niego nie usiadł (...) Jest też może jedynym w dziejach okazem męża stanu, który posiadając tęgi umysł i tęgi charakter, wyjątkową sposobność i rzetelną chęć wyświadczenia swemu narodowi ważnych i niezapomnianych usług, nie zrobił nic dobrego, wywołał zawieruchę i zszedł z widowni przez nikogo nie lubiany i przez nikogo nie żałowany. Nie było zarówno między Polakami, jak między Rosjanami ani jednego człowieka, który by nazwał się jego przyjacielem i stronnikiem”. (Podkr.-JRN).(Cyt. za artykułem A. Świętochowskiego na łamach „Prawdy” z 1897 roku (nr 41).

Warto zaznaczyć, że nie oszczędzali Wielopolskiego nawet słynni krakowscy konserwatyści - „stańczycy”. To konserwatysta Józef Szujski nazwał Wielopolskiego „w 1865 r. „targowiczaninem”. Ostro krytykował go inny słynny konserwatysta historyk Michał Bobrzyński, zarzucając Wielopolskiemu nieprzeprowadzenie uwłaszczenia i samolubne bronienie wyłącznie interesów własnej warstwy społecznej. Jak pisał Bobrzyński: „Wielopolski (...) nie wzniósł się ponad, lecz tkwił głęboko w pojęciach społecznych warstwy ,do której należał. Zasłaniając się kodeksem cywilnym napoleońskim, ignorując całą historię stosunków poddańczych w Polsce, nie nauczony strasznym wstrząśnięciem,, wśród którego uwłaszczenie w Galicji się dokonało, uznawał tylko uczynszowienie dobrowolne i to w ciasnym zakresie”. (Por. M. Bobrzyński : „Dzieje Polski w zarysie”, Warszawa 1931, t.I, s. 207). Bobrzyński krytykował Wielopolskiego również za to, że nie panując nad swoimi nerwami, „zraził sobie duchowieństwo”, przemawiając doń. Według Bobrzyńskiego Wielopolski: „Przychylnie odezwał się tylko wobec Żydów (...) Przemawiając do nich oświadczył, że z nich ma się wytworzyć mieszczaństwo, co mieszczanie chrześcijańscy słusznie uznali za poniżenie. Widoczne było to, że Wielkopolski nie rozumiał siły i znaczenia, jakie miało już polskie i polonizujące się mieszczaństwo, oparte na wielkim rozwoju przemysłu fabrycznego i rękodzielniczego, a biorące udział w wielkim handlu światowym. Zauważono też zaraz, że jako szlachcic polski uznaje widocznie szlachcica i nieodłącznego od niego Żyda. Nie można też niezręczniej i niepotrzebniej większych na swojej drodze napiętrzyć przeszkód (...)”. (Por. tamże,s.210).

Trochę mnie dziwiło tylko zaskoczenie Bobrzyńskiego wyjątkowym uprzywilejowaniem Żydów przez Wielopolskiego. Jak ktoś tak jak on ciągle korzystał głównie z żydowskich protektorów, od Enocha po Kronenberga, dosłownie jadł im z ręki! A dziś jest bezkrytycznie wychwalany przez paru łże-narodowców. 

Inny historyk - profesor Adam Szelągowski pisał w monumentalnym dziele „ Polska, jej dzieje i kultura od czasów najdawniejszych do chwili obecnej” (Warszawa 1932, t. III, s. 350) : „Wielopolski wstępował na ten sam dwór petersburski, który deptali jego poprzednicy, ks. Adam Czartoryski, ale i Szczęsny Potocki (targowiczanin -JRN) Tragedją jego było to, że myśląc iść w ślady pierwszego, spełniał rolę drugiego: chciał połączyć koronę polską królewską z koroną cesarską rosyjską, a miał służyć za narzędzie w ręku obcych do do rozbicia całości społeczeństwa polskiego. Głosił, że jego rodacy są niezdolni do rządzenia się sami sobą, a przywoływał pomocy oręża rosyjskiego w sprawowaniu rządów przez siebie samego”. (Podkr.-JRN).

Podejrzewam, że Ziemkiewicz nie czytał żadnego z przytoczonych przeze mniej wyżej świadectw, bo w przeciwnym razie nie głosiłby swojej nieodpowiedzialnej, wyssanej z palca chwalby Wielopolskiego jako „patrioty”.


Ziemkiewicz wychwala jako „patriotę” zaprzańca A. Wielopolskiego, Dmowski go ostro krytykował

R. A. Ziemkiewicz jako prezes stowarzyszenia „Endecja” chętnie powołuje się na Romana Dmowskiego, ale jak się zdaje nawet jego dokładnie nie czytał... Gdyby go czytał, to nie przesadzałby tak mocno ze znaczeniem reform Wielopolskiego, bo Dmowski wyraźnie oceniał je nie tyle jako wielkie dokonania margrabiego, lecz jako wymuszone przez ogólnonarodowe wrzenie. W wydanej w 1895 r. .książce „Ugoda czy walka” Dmowski, pisząc o znacznych ulgach dla Polaków za rządów Aleksandra II i o reformach Wielopolskiego, stwierdzał : „Tego jednak nie zawdzięczaliśmy ani osobistej woli monarszej, ani życzliwości narodu rosyjskiego. Wielopolskiego wraz z jego reformami wysunęło na widownię to, co go potem zgubiło, mianowicie ruch narodowy (...) że ustępstwa te (caratu wobec Polaków - JRN) nie były dane z dobrej woli, świadczy fakt, iż z początku się z nimi ociągano. Dopiero, gdy położenie w Warszawie stało się prawdziwie groźnym, poproszono o ratunek margrabiego. Chwila jednak była już spóźniona i margrabia nie poradził”. (Por. R. Dmowski : „Ugoda czy walka”, Lwów 1895,ss.28-29).

Dmowski jednoznacznie odcinał się od Wielopolskiego, a zwłaszcza od jego pogardliwego stosunku do własnego narodu. Pisał, nawiązując do znanego powiedzenia Wielopolskiego: „Nieprawdą jest, że dla Polski można coś zrobić, ale z Polakami nigdy” Chcąc zrobić coś dla Polski, jak zresztą dla każdego innego kraju, trzeba iść z jednymi rodakami przeciw innym. Tylko trzeba mieć mocna wiarę w swój cel i prowadzącą do niego drogę. I nie wahać się o tę swoją wiarę. I główna rzecz, trzeba rozumieć swe społeczeństwo, jego duszę, znać jego instynkty, w których podstawie zawsze leży instynkt samozachowawczy narodu”.( Cyt. za R. Dmowski : Polityka polska i odbudowanie państwa”, Warszawa 1988, t.I,ss.206-207).

Ziemkiewicz nieraz z furią atakował polskie powstania. Chłostał je jako rzekomą „zbrodniczą głupotę”. (Por. np. jego artykuł pt. „Mitologia” w „Gazecie Polskiej” z 16 sierpnia 2000 r., gdzie piętnował wzniecane przez powstańców „zadymy”). W odróżnieniu od Ziemkiewicza Dmowski widział odpowiedzialność barbarzyństwa władz carskich za kolejne wybuchy powstań w Polsce. Przypomnę tu, że Dmowski nie tłumaczył represji rosyjskich w Polsce „głupotą” :polskich powstań, lecz nikczemnymi ekspansywnymi dążeniami rosyjskimi. Dmowski pisał o „prawosławiu, starającym się zapanować jak najszerzej”, o „:idei samowładztwa wschodniego”, o „niezliczonej rzeszy popowiczów i urzędniczych synów o bezdennych żołądkach”, wołających „rubli i jeszcze rubli, bośmy prawosławni, bośmy russkije”. Ziemkiewiczowi, który chwali renegatów i zaprzańców takich jak hr. H. Rzewuski i margrabia A. Wielopolski przypomnę, co pisał w odniesieniu do kategorii tego typu ludzi Roman Dmowski. Otóż np. w świetnym, bardzo ostrym tekście „Nasz patriotyzm” z 189 r. Dmowski, pisał : „Obrona przed wrogiem polega przede wszystkim na porządnym umocnieniu swej twierdzy. Dążyć więc należy do wytworzenia w społeczeństwie surowej opinii publicznej, która by karciła wszelkie odstępstwa (...) iluż to renegatów żyje sobie wygodnie, nie odepchniętych od społeczeństwa, nie dotkniętych pogardą i klątwą, nie ukaranych tak, jak na to sobie zasłużyli! Ileż razy człowiek uważający się za Polaka, ba nawet za patriotę, mówi po rosyjsku dobrowolnie i nie zmuszony ostatecznością wprowadza rusyfikacyjne reformy! ”. (Podkr.- J. R. Nowak. Por. pełny tekst Dmowskiego „Nasz patriotyzm” w mojej książce „ Żeby Polska... op.cit.,t.II,ss. 473-478). 

Jakże aktualne są te myśli R. Dmowskiego, zarówno w stosunku do odstępców od polskości i patriotyzmu, jak i do ich bezmyślnych chwalców!

Absurdalny sprzeciw Ziemkiewicza wobec wysunięcia jako hasło Marszu Niepodległości słów „My chcemy Boga” pokazał jak bardzo różni się on swą postawą w sprawie wiary i Kościoła od Romana Dmowskiego. Przypomnijmy, że „Roman Dmowski w rozprawie „Kościół, naród, państwo" pisał, że "Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”.

W oczach J. Piłsudskiego

Warto przypomnieć jak oceniał Wielopolskiego Józef Piłsudski, tak wnikliwy obserwator historii i zarazem wielki człowiek czynu. Otóż widział on w nim dużą siłę charakteru, „stalowego człowieka z wielką wolą”, robiącego wiele dla spolszczenia urzędów, twórcę odrodzonej Szkoły Głównej, która stała się „pomnikiem jego zasług”. Równocześnie jednak Piłsudski nie ukrywał odrazy dla ogromnych przywar Wielopolskiego. Przywar, które zadecydowały o kompletnym fiasku jego polityki. Jak pisał Piłsudski: „(...) Do społeczeństwa Wielopolski odnosił się z pogardą, żądając jedynie posłuszeństwa. Postrach zaś wymuszał gwałtownymi środkami i w niczem nie różnił się od najeźdźców, którzy użyczali mu w tym celu rąk i aparatu. (Podkr.-JRN).(...) Czerwonych nienawidził, jak wrogów osobistych, więził, katował, na spółkę z policją carską(...)”.

W kontynuacji tego tekstu na blogu szczegółowo przedstawię jak ostro potępiali po wojnie chwalonego przez Ziemkiewicza jako „patriotę” i jednego z najwybitniejszych czołowi polscy historycy i publicyści na czele z P. Jasienicą, prof. S. Kieniewiczem i prof. H. Wereszyckim. Pokażę również, jaką skrajna głupotą było wychwalanie przez Ziemkiewicza najgorszego z nazistowskich Quislingów Philippe Pétaina. W podrozdziałku „Bez Ojczyzny” pokażę konkretnie na przykładach, jak daleko od prawdziwego patriotyzmu mieszczą się różne wypowiedzi Ziemkiewicza).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz