))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

niedziela, 22 października 2017

Dlaczego przestałem szanować R. A. Ziemkiewicza (I)


Rafał A. Ziemkiewicz od dłuższego czasu występuje w roli niezwykle nadętego bufona, przemądrzałego ignoranta, mentorsko pouczającego innych. Coraz mocniej lansuje siebie jako arcyznawca w przeróżnych dziedzinach, nawet tych ,o których nie ma zielonego pojęcia.

Żałosne bajdy Ziemkiewicz o historii
     
Będąc polonistą i autorem dobrych powieści z fantastyki (science fiction) nagle zapragnął być super autorytetem w dziedzinie historii Polski, krzykliwie wydając „niepodważalne” wyroki w tej dziedzinie. Z wielką werwą wychwalał nikczemnych zaprzańców i kolaborantów polskich i zagranicznych: hr. Henryka Rzewuskiego, margrabiego Aleksandra Wielopolskiego i marszałka, Philippe-Pétaina. Tym mocniej za to atakował polskie powstania narodowe, częstokroć w swym rozumowaniu idąc śladami kolaborantów z PRL-u: A. Bocheńskiego, KTT, Z. Kałużyńskiego czy K. Koźniewskiego. Ostatnio Ziemkiewicz osądził J. Piłsudskiego w książce pod wymownym tytułem „Złowrogi cień Piłsudskiego”. Osobiście uważam, ze raczej mamy „złowrogi cień” Ziemkiewicza w sferze publicystyki historycznej. (Por. szerzej w drugiej części tego tekstu w następnym odcinku na blogu pt. „Bajdurzenia Ziemkiewicza o historii i polityce”).

 Potępieńczy osąd Ziemkiewicza o A. Mickiewiczu

Polonista Ziemkiewicz wcześniej osądził już Adama Mickiewicza, pisząc z całą dezynwolturą  nowoczesnego barbarzyńcy o twórcy „Pana Tadeusza”: ”Mickiewicz, zręcznie składający rymy wariat”  (podkr.-JRN), który napisanymi w sekciarskim omamie „Księgami narodu polskiego” na wiele pokoleń ogłupił polskie elity i pozbawił je umiejętności logicznego myślenia”. (Por. R. A. Ziemkiewicz: „Polactwo”, Lublin 2004e, s.21). Przypomnijmy, co pisał o tej tak postponowanej przez Ziemkiewicza książce Mickiewicza znany krytyk literacki Kazimierz Wyka: „Księgi” odegrały doniosłą rolę polityczną, od razu były przekładane na obce języki. Stały się czymś w rodzaju „Katechizmu wolności”, szczególnie dla narodowości zamieszkujących monarchię Habsburgów. Wśród cudzoziemców urobiły też one stereotyp Mickiewicza nie jako pisarza i artysty, lecz ideologa, pielgrzyma wolności”.
  
Jak samozwańczy „ekspert od ekonomii” Ziemkiewicz wychwalał Balcerowicza
  
Polonista Ziemkiewicz „zabłysnął” też rzekomą wiedzą o ekonomii, przez lata wychwalając największego szkodnika dla gospodarki Polski Leszka Balcerowicza. W „Polactwie” ( s.36 ) z furią gromił „różnych „pożytecznych idiotów” z prawicy , którzy „potępiali Balcerowicza za „doktrynalny monetaryzm”, „wyprzedaż majątku narodowego” i „niszczenie Polski”. Wystąpił tamże (s.37) z prawdziwym peanem na cześć L. Balcerowicza, który „okazał się jednym z bardzo rzadkich w najnowszej historii Polski przypadków autentycznego patrioty i człowieka oddanego idei”. A dla mnie pożytecznym probalcerowiczowskim idiotą był Ziemkiewicz, który chwalił Balcerowicza, niszczyciela polskiego przemysłu w interesie zagranicznych lobby (Sorosa i in.), „Mengele polskiej gospodarki”. Pan Ziemkiewicz jak widać niewiele czytał o gospodarce i efektach planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza. Gdyby trochę więcej czytał, to wiedziałby, że bardzo wielu wybitnych ekonomistów krytykowało balcerowiczowską terapię szokową, w trym m.in., nobliści M. Friedman, G. Becker i J. E. Stiglitz, prezydent Czech V. Klaus i setki innych. (Polecam na ten temat moje szersze wyliczenie w „Encyklopedii Białych Plam” Radom 2000, t.II, s. 222-245: „Balcerowicza planu krytyki” (krytyki w Polsce, za granicą i wśród ekonomistów polonijnych. Zob. również moje omówienie krytyk Planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza w książce: J. R. Nowak :Zagrożenia dla Polski i polskości”, Warszawa 1998, t. II, ss. 15-100: „Jak szokowano Polaków w gospodarce” czy późniejszą o 14 lat książkę Witolda Kieżuna: „Patologia transformacji” (Warszawa 2012).

Niedouczek Ziemkiewicz pewno nie czytał licznych głębokich krytyk terapii szokowej ze strony ekonomistów polskich i zagranicznych. (W odróżnieniu od filologa Ziemkiewicza, znającego ekonomię podobnie jak historię z bardzo powierzchownego doskoku ja pogłębiałem swój dokształt z gospodarki przez 21 lat, od 1968 - r. do 1989 r., badając rozwój węgierskiej reformy gospodarczej, a już w 1982 r. opublikowałem w „Rynkach Zagranicznych” dwuczęściową analizę dość heretyckich projektów tzw. „małego RWPG, wysuniętych przez twórcę węgierskiej reformy gospodarczej R. Nyersa.)
       
Ziemkiewicz nazywa Balcerowicza, i to jest już prawdziwa grotecha - „autentycznym patriotą”- jakby nie wiedział, że Balcerowicz był tylko marionetką w rekach zagranicznych lobby finansowych, począwszy od prawdziwego autora rzekomego planu Balcerowicza George’a Sorosa, marionetką służącą do skutecznego ograbienia Polski. Ziemkiewiczowi, niedouczonemu „znawcy” gospodarki polecam lekturę jakże świetnej i gruntownej demaskacji planów gospodarczych Zachodu wobec Polski i generalnie Europy Środkowej - w publikacji znakomitego ekonomisty brytyjskiego profesora Petera Gowana. Ukazała się ona na łamach „World Policy Journal" ( nr 1 z 1992 r.). Została omówiona o dziwo, choć nie bez ironii, przez Daniela Passenta w „Polityce" z 15 lutego 1992 r. pod tytułem „Wielki spisek Zachodu", a później była całkowicie przemilczana w Polsce. Przyczyna przemilczeń była aż nadto jasna. Już wtedy na początku 1992 roku zachodni ekspert odsłaniał bez ogródek cynizm polityki Zachodu wobec Europy Środkowo-wschodniej i pokazywał, że Zachód świadomie zmierza do neokolonizacji naszego regionu, dąży do takiej jego restrukturyzacji, aby posłusznie służył interesom zachodnim. Jak pisał Passent, przedstawiając tezy Gowana: " Zachód stawia warunki nie do odrzucenia. Celem tej polityki wedle autora jest wyłącznie neokolonizacja, a nie żadne ideały polityczne. Zachód np. nie zgłasza pretensji z powodu obecności w życiu publicznym naszej części Europy byłych komunistów, nie wzywa do dekomunizacji, nie razi go była nomenklatura i jej spółki, ba Zachód wcale nie popiera ugrupowań najbardziej antykomunistycznych w Europie Wschodniej. Co innego zaprząta umysły polityków Waszyngtonu czy Bonn. Im chodzi o to, twierdzi Gowan, żeby nasza część Europy wyszła z całej tej rewolucji cała, ale wycieńczona, by Polska, Czecho-Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria - każde w pojedynkę czołgało się do Zachodu, by nie powstała w tej części Europy żadna wspólnota, która wzmocniłaby jej głos, by każdy jadł z reki, a nikt nie mógł ukąsić... (Podkr.-JRN) (....) Zdaniem Gowana, to w Europie Wschodniej następuje świadoma rujnacja gospodarki pod dyktando MFW, popychanie do wolnego rynku za wszelką cenę (Podkr.- JRN).(...) Wszystko to twierdzi Gowan, Zachód czyni dla pieniędzy. Jest to "świadome imperialistyczne dążenie do zagarnięcia jak najszybciej atutów gospodarczych regionu i zniszczenia reszty, by przekształcić te kraje w zacofane neokolonie. Rekiny i cwaniacy krążą po regionie, polując na wielkie zyski". Jak wiemy z późniejszego rozwoju sytuacji w krajach Europy środkowo-wschodniej fakty aż nadto potwierdziły ostrzeżenia Petera Gowana.
      
Pisząc o roli Balcerowicza jako „autentycznego patrioty”, Ziemkiewicz udawał, że nie wie o tolerowaniu przez Balcerowicza wielkich afer okradania państwa na czele z FOZZ. Ziemkiewicz udawał, że nie wie, a może rzeczywiście nie wiedział o takich skandalach jak fakt, że Balcerowicz dopuścił do obecności w tak ważnym organie gospodarczym jak Rada Ekonomiczna przy prezesie Rady Ministrów wpływowego cudzoziemca. Tym cudzoziemcem był chyba nieprzypadkowo w 1990 r. ówczesny gubernator banku centralnego Izraela Michael Brun. Człowiek ten był wtajemniczony w najgłębsze tajniki naszej gospodarki, takie jak zmiany kursu złotego do dolara - wiadomość na wagę złota dla spekulantów. A wiedza taka pozwalała okradać Polskę. W liście do Balcerowicza gubernator Brun wysuwał swoje sugestie w sprawie kursu dolara do złotego. Kto nie wierzy, niech zajrzy do książki Balcerowicza „800 dni". Czy za takie zjawiska, jak dopuszczenie wpływowego cudzoziemca do kluczowych polskich tajemnic finansowych, nie należało postawić „patriotę” Balcerowicza przed Trybunałem Stanu?

Ziemkiewicz w roli superznawcy prawa

Ostatnio Ziemkiewicz zaprezentował się jako arcyznawca prawa, kategorycznie pouczając o błędach w tej sferze rzekomo popełnionych przez ministra Zbigniewa Ziobro, najlepszego ministra sprawiedliwości w całej historii III RP. (Por. szerzej o głupstwach Ziemkiewicza w sferze prawa i polityki w drugiej części tego szkicu).

Głupawy pogromca „polactwa”
  
Najbardziej oburza mnie to, że Ziemkiewicz grubiańsko wyrokuje o narodzie, wśród którego żyje, obdarzając go mało wykwintnym zwrotem „polactwo”. Jak to celnie podsumował red. Piotr Skwieciński: Ziemkiewicz: „bardzo, bardzo nie lubi Polaków...traktuje ich określeniami podobnymi do słowa „robactwo”, postrzega ich jako odrażającą krzyżówkę pańszczyźnianych fornali ze zdegenerowaną szlachtą, która tylko dlatego ginęła w powstaniach, że przywykła do ryzykanctwa w Monte Carlo”. Wyrazem masochistycznych wręcz uprzedzeń Ziemkiewicza wobec Polaków jest fakt, że oskarża nasze elity o głupotę w 1939 r. Nie bacząc na to, że te elity wykonały z honorem swój obowiązek, a głupotą nie do rozgrzeszenia wykazały się elity Anglii i Francji, które zdradziły nas w 1939 roku, choć można było wspólnie dobić Hitlera. Jak łatwo jest oskarżać własny naród, licząc przy tym na pijar i poklask gawiedzi!

Ziemkiewicz a Michalkiewicz
   
 Niedawno w programie red. Witolda Gadowskiego pokusiłem się o porównanie Ziemkiewicza ze Stanisławem Michalkiewiczem, a więc o zestawienie dwóch bardzo znanych błyskotliwych publicystów. I uznałem, że Ziemkiewicz to tylko dużo gorszy sort w porównaniu z Michalkiewiczem. Z kilku powodów. Red. Michalkiewicz jest człowiekiem ideowym, bezpardonowo wyrażającym swe idee i narażającym się na ciosy ze strony Salonu etc. Stąd co rusz ponawiane oskarżania o antysemityzm, tropienie przez ABW (obaj byliśmy poddani cichemu śledztwu w ramach łamiącej prawo akcji „Menora”, etc.).  Ziemkiewicz odwrotnie. Ten miglanc i cynik co i rusz  podejmuje jakieś kroki pojednawcze wobec  ludzi Salonu. Najohydniejszym, najbardziej kompromitującym było jego grillowanie w 2011 e. u Romana Giertycha, wsławionego jako absolutnego zdrajcy prawicy i „grabarza” LPR. Inna istotna różnica między red. Michalkiewiczem a Ziemkiewiczem. Ziemkiewicz, o ile wiem, nigdy nie wystąpił w obronie osób uderzanych przez Salon, lobby żydowskie i sługusów III RP. Zawsze myślał tylko o swoich egoistycznych celach. Michalkiewicz wielokrotnie wyrażał solidarność z ludźmi uderzanymi przez rządzące lobby i jego sługusów. M.in. opisał praktyki radnych SLD, którzy chodzili po księgarniach, grożąc skutecznie księgarzom podwyższeniem czynszów, jeśli będą sprzedawać moje „Czerwone Dynastie”.

Lizusostwo Ziemkiewicza wobec Żydów
  
Dodajmy na koniec tych porównań jeszcze jedną istotną różnicę między Michalkiewiczem a Ziemkiewiczem. Chodzi o przejawiane od czasu do czasu lizusostwo Ziemkiewicza wobec Żydów. Jak pisał o tym S. Michalkiewicz we wrześniu 2011 r.: „Kropkę nad „i” postawił zaś niedawno kol. Rafał Ziemkiewicz, pisząc w wiernopoddańczej inwokacji do Szewacha Weissa (podkr.-JRN), że między Polską a Izraelem nie ma konfliktu interesów. Jakże „nie ma”, kiedy Izrael właśnie zamierza wycyckać Polskę na 65 miliardów dolarów! Od kiedy to w interesie Polski jest poddawanie się takim rabunkom? I jakich to Izrael i  Polska mają „wspólnych wrogów”? Wrogiem Polski jest np. Israel Singer, który w 1996 r. groził Polsce, że jeśli nie pozwoli się obrabować, to „będzie upokarzana na arenie międzynarodowej”. Wrogiem Polski jest były ambasador Izraela w Warszawie Szewach Weiss, który dostarcza pozorów moralnych uzasadnień dla tego rabunku. (...) Co się Panu stało, panie Rafale, że zrobił się Pan jakiś taki mało spostrzegawczy?” (Por. S. Michalkiewicz: „Ale o tym sza-tralalalala!”, „Nasza Polska” 27 września 2011 r.)

Ciekawe, że ten sam „mało spostrzegawczy” Ziemkiewicz kieruje stowarzyszeniem „Endecja” i co i rusz powołuje się na Dmowskiego. Choć przed wojną za umizgi do S. Weissa pewno by go nazwano „Szabesgojem”! Cóż ja tu mówię, przecież prezydent Andrzej Duda odznaczył oszusta i roszczeniowca S. Weissa, słusznie nazwanego „wrogiem Polski” przez Michalkiewicza Orderem Orła Białego! Ziemkiewicz był, dość konsekwentnym w wybielaniu żydowskich oszczerców Polski. Choćby w przypadku „Gazety Wyborczej”, która tyle razy nakłamała o historii Polski. Otóż na łamach „Najwyższego Czasu” z 2 lutego 2013 r. Ziemkiewicz mocno się sprzeciwił bardzo trafnemu określeniu Stanisława Michalkiewicza, że „Gazeta Wyborcza” jest „żydowską gazetą dla Polaków” Stwierdził: „Interpretacje Stanisława Michalkiewicza, w których wysuwa argument pochodzenia jako argument znaczący, są mi głęboko obce”. Czyżby? To jak wytłumaczyć rozliczne antypolskie kłamstwa pisane w duchu prożydowskim przez takich autorów „Gazety Wyborczej”, jak A. Michnik, S. Blumsztajn, D. Warszawski czy  A. Bikont?

W. Łysiak o dwuznaczności i dwulicowości Ziemkiewicza
    
 Jako pierwszy obnażył dwulicowość i dwuznaczności Ziemkiewicza jako dość podejrzanego „prawicowca” słynny pisarz i eseista Waldemar Łysiak w felietonie o wymownym tytule: „Sypiając z wrogiem” („Do Rzeczy” z 27 października 2014 r.) Łysiak przypomniał, jak Ziemkiewicz gorzko uskarżał się na to, że wykopano go ze Springerowsko-TVN-owskiego portalu Onet.pl. Jak dodał Łysiak na temat Ziemkiewicza: „Nie był to zresztą jego debiut w dyscyplinie medialnej, która da się określić jako „sypianie z wrogiem”, gdyż Ziemkiewicz ma za sobą całe lata roboty dla mediów Axela Springera („Newsweek”), Salonu michnikowskiego (radio TOK FM) i Układu czerwonego (TVP, kiedy rządziła nim SLD). Nieodmiennie tłumaczy to bardzo sprytnie misjonarstwem antysalonowym (...), a fakt, że to misjonarstwo nigdy nie przyniosło żadnych rezultatów, nic mu w klepaniu takich usprawiedliwień nie przeszkadza. Komentatorzy snują tu różne domysły wobec motywów ciągłego Ziemkiewiczowskiego „sypiania z wrogiem” - jedni mówią o nader rozbuchanym ego tenora (gwiazdorzyć wszędzie, gdzie tylko można, bez względu na barwy, flagi i godła estradowe), drudzy zaś przypominają stare porzekadło: „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o…” (o stawanie w kolejce do okienek Springera i reszty płatników Salonu) (...)”.

„Prawicowiec” wściekle ujadający na Radio Maryja.
     
Przypuszczalnie dla przypodobania się ludziom Salonu „prawicowiec” Ziemkiewicz kilkakrotnie dopuścił się wściekłych ataków na Radio Maryja, godnych zaiste Urbana, Olejnik czy innej Środy. Oto przykłady. W artykule „Z moherowej krypty” („Rzeczpospolita”  z 25 sierpnia 2007 r.) pisał: „Osoby pozostające w kręgu oddziaływania toruńskiej rozgłośni poddane są nieustannej mobilizacji (!), a napięcie od zawsze wysokie wydaje się stale rosnąc, zmieniając rozmodlonych wyznawców (...) w pozbawiony wszelkich hamulców motłoch, gotowy okładać i opluwać żydowskich, masońskich czy niemieckich pachołków”. (Podkr. - J.R.N.). Komentując te majaczenia Ziemkiewicza wybitny naukowiec i publicysta katolicki prof .Zbigniew Żmigrodzki (A.R. i TW) pisał w „Naszej Polsce z 11 września 2007 r. w tekście zatytułowanym „Ziemkiewicz jak Pałasiński”: „Doprawdy dawno już nie czytaliśmy podobnych bredni i dziwimy się, że redakcja „Rzepy „ zdecydowała się je zamieścić. Przynajmniej należało zalecić Ziemkiewiczowi dmuchnąć najpierw w balonik”. W książce „Michnikowszczyzna” (Warszawa 2006, ss. 363-364) Ziemkiewicz pisał o „prymitywnych antysemickich bredniach „pojawiających się w Radiu Maryja i wyrokował : „Radio Maryja, jako obóz polityczny, jest symetrycznym, choć oczywiście siermiężnym, odbiciem michnikowszczyzny”. W książce: „Fabryka słów”, (Lublin 2009,s. 147) Ziemkiewicz wyrokował: „Bodaj nigdy nie usłyszałem w Radiu Maryja czegoś, co przypominałoby choć w zarysach polityczną analizę, natomiast frazy bogoojczyźniane sypią się bezustannie”. (Podkr.-JRN) Wyrokującemu w ten sposób nadętemu pyszałkowi Ziemkiewiczowi przypomnę, że w Radiu Maryja występowała cala czołówka polityczna PiS-u,  z jego prezesem J. Kaczyńskim na czele, a także nieżyjący juz profesorowie R. Bender i B. Wolniewicz oraz profesorowie J. Onyszkiewicz, K.  Czuba, P. Jaroszyński, M. Piotrowski, red. S. Michalkiewicz i inni. Czy nie powinni natychmiast zerwać wszelkie kontakty z takim kalumniatorem? Ja osobiście dopiero teraz przeczytałem te okrutne brednie Ziemkiewicza w związku z przygotowywanym o nim tekstem i deklaruję natychmiastowe zerwanie wszelkich kontaktów z tym asanem. To jest rzeczywiście fenomen -„łże-prawicowiec” Ziemkiewicz plujący na Radio Maryja i jeszcze w 2011 r. grillujący z R. Giertychem!

Wobec mnie postępowanie Ziemkiewicza było zaś rodzajem „intelektualnej łobuzerii”. Pisząc swoją „Michnikowszczynę” Ziemkiewicz poprosił mnie o pomoc. Wiedząc o tym, że mam bogate archiwum prosił mnie o udostępnienie mu moich wycinków na temat Michnika, Przez cztery godziny przeglądał w moim domu te wycinki (nie chciałem mu ich pożyczyć na wynos, co zrozumiałe), pilnie wynotowywał tytuły i miejsca publikacji. W ten sposób, nie czytając tekstów Michnika na bieżąco skorzystał z moich zbiorów i zabrał mi kilka godzin cennego czasu. A potem „zapomniał” wymienić mnie nawet w bibliografii. Podobnie jak Łysiaka. Po prostu absolutna nieuczciwość egoisty, chamsko cynicznie i niewdzięcznie wykorzystującego dorobek intelektualny innych. Byłem na niego oburzony tym mocniej ze względu na fakt, że równocześnie w ramach kolejnego umizgu do kosmopolitycznego salonu w bibliografii powołał się na socjologa z zawodu, dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego antypolska Pawła Śpiewaka, od lata notorycznie zakłamującego historię stosunków polsko-żydowskich. Pisałem o nim szeroko i demaskatorsko, obnażając głupotę jego antypolskich oszczerstw w tekście „Kłamstwa Pawła Śpiewaka”, „Nasza Polska” z 26 sierpnia 1998 r., przedrukowanym w mojej książce: „Spory o historię i współczesność”, Warszawa 2000, ss. 292-300)

Na dodatek Śpiewak nie miał nigdy nic ciekawego do powiedzenia o Michniku, jak w ogóle o niczym. Natomiast pominięte przez Ziemkiewicza w bibliografii książki Łysiaka były niezwykle brawurową demaskacją Michnika już na początku lat 90-tych. Z kolei publikowany przez mnie portret Michnika „Eurołgarz” w książce „Czarny leksykon”, zawierał wiele faktów nieznanych wcześniej w innych publikacjach. Ziemkiewicz, umizgując się do kosmopolitycznego Salonu, wołał pominąć nas dwóch jako „niepoprawnych politycznie” i wybrać żydowskiego oszczercę P. Śpiewaka.

Jeśli „prawicowy” publicysta wybiera Śpiewaka kosztem W. Łysiaka i mnie, to albo jest totalnym głupcem, albo lizusem wobec Salonu. Ziemkiewicz głupcem na pewno nie jest. A więc jest tylko lizusem i cynikiem. Tertium non datur.

  Ciemne strony ziemkiewiczyzny
    
 Jakie są główne cechy ziemkiewiczyzny, wyrażane w poglądach i działaniach autora ”Polactwa”? To pogarda dla własnego narodu, tak mocno wyrażana juz w samym określeniu „polactwo”, zupełne niedocenianie zalet Polaków, widzianych przez tak wielu cudzoziemców (od Byrona i V. Hugo poprzez Chestertona do Sołżenicyna). To cynizm i lawiranctwo w polityce, idące w parze z lizusowskim wychwalaniem osób, na które stawia Ziemkiewicz. (Vide jego ciągłe pochlebstwa wobec A. Dudy coraz bardziej odsłaniającego swe nieciekawe oblicze „konia trojańskiego” na prawicy.) To brak lojalności i niewdzięczność wobec osób, które mu pomagały. To fanatyczna skłonność do nienawistnego etykietowania tych, których nie lubi i nie rozumie (vide głupawe ataki na Radio Maryja). To skłonność do wychwalania najgorszych zaprzańców i  kolaborantów, polskich (dr H. Rzewuski, margrabia A. Wielopolski) i zagranicznych (marszałek P. Pétain.). Ziemkiewiczowski koniunkturalizm, brak poczucia honoru i poczucia godności narodowej prowadziły autora „Polactwa” do haniebnych wręcz publicznych deklaracji, głoszących potrzebę niemieckiego zwierzchnictwa nad Polską.

Warto przypomnieć, co pisał internetowy autor w tekście: „Rafale Ziemkiewicz, o co tobie chodzi”. (Niepoprawni.pl 2013): „Bardzo przykrym zdarzeniem był swoisty donos jaki złożył Ziemkiewicz na uczestników wspomnianej już debaty z udziałem panów Brauna, prof. Nowaka, Maciejewskiego, Osiejuka i Wnorowskiego. Na spotkaniu tym padł słynny postulat rozstrzelania dziennikarzy TVN-u i Gazety Wyborczej, ale o sprawie zrobiło się głośno dopiero po wywiadzie jakiego RAZ udzielił Dominice Wielowieyskiej z GW, w którym ostrzegał przed prawicowym ekstremizmem i niemal wskazywał palcem na osoby biorące udział w tamtej dyskusji. W efekcie mainstream rozpętał propagandową nagonkę na rzekomych radykałów, a Grzegorz Braun otrzymał zarzuty prokuratorskie. Po raz kolejny patrzyłem na tę swobodę kontaktów Ziemkiewicza z głównym nurtem mediów i przecierałem oczy ze zdumienia, a już zupełnie nie mogłem pojąć jak porządny wydawałoby się człowiek, może zniżyć się do zrobienia takiego świństwa.
     
To jeszcze nie przesądziło o utracie zaufania. Dopiero stosunek Ziemkiewicza do katastrofy Smoleńskiej kazał mi ostatecznie zweryfikować zdanie na jego temat. Po blisko 3 latach od tragedii redaktor oznajmił bowiem nagle wszem i wobec, że nie wydaje mu się, żeby doszło do jakiegokolwiek zamachu na rządowy samolot, a ponieważ na uzyskanie twardych dowodów w tej sprawie polska strona i tak nie ma szans, gdyż znajdują się one w rękach Rosjan, to nie powinno się nawet spekulować na temat takiej możliwości. Zadawajmy pytania, owszem - postuluje Ziemkiewicz - ale odpowiedzi nie szukajmy. Bo po pierwsze - źle to robi na sondaże, a po drugie - żadnego zamachu nie było, więc kiedy prezydent Putin wyciągnie dowód, że był to jedynie arcybolesny wypadek i tak sobie po prostu walnęło i urwało, to znajdziemy się w mocno kłopotliwej sytuacji.

O co tobie chodzi Rafale Ziemkiewiczu? - chciałoby się zapytać, bo przecież mocno podejrzana jest ta ewolucja. Czyżby to ślady trotylu na wraku Tupolewa przekonały redaktora, że jednak nie doszło do wybuchu? Oczywiście ma prawo wierzyć w co mu się żywnie podoba, ale w momencie gdy wszystkie racjonalne przesłanki wskazują na zamach, a idiotyczne tezy z raportu Millera już dawno zostały obalone, takie podejście jest doprawdy kuriozalne. O co zatem tak naprawdę chodzi?
    
 Nie wierzę w umysłową zapaść Ziemkiewicza. Wolta, którą popełnił nosi wszelkie znamiona wyrachowanego działania, podobnie jak te zastanawiające kontakty z osobami z układu rządzącego. Być może jest więc ziarno prawdy w pogłoskach jakoby "nowoczesny endek" faktycznie garnął się do polityki. Jeśli faktycznie tak jest, to uważam, że sposób, w jaki się do tego zabrał nie przyniesie mu żadnego sukcesu. Wyrachowaniem nie zdobędzie poparcia w środowisku, które tyle razy zostało zdradzone, że ponad wszystko ceni sobie zaufanie. Moje zaufanie RAZ stracił już bezpowrotnie. (Podkr.-JRN). (Por.http://niepoprawni.pl/blog/7164/rafale-ziemkiewiczu-o-co-tobie-chodzi).
 Podpisuję się oburącz pod tymi stwierdzeniami.


 
Ziemkiewicza specjalizacja w epitetach
     
Ogromnie odpychają mnie zadęcie i pyszałkowatość Ziemkiewicza, wyrażające się m.in. w bardzo łatwym rzucaniu jak najgorszych epitetów na innych. Postanowiłem więc sam użyć ostrego tonu wobec  Ziemkiewicza,  płacąc mu pięknym za nadobne, żeby w końcu zrozumiał, że jego połajanki  zawsze spotkają się z twardym odporem. Ziemkiewicz w ogóle nie wie, co to znaczy norwidowskie „różnienie się pięknie” i potrafi zasypywać stekiem inwektyw zwolenników innego niż on, i dodam mądrzejszego od niego spojrzenia na historię. Dla przykładu zacytuję parę fragmentów jego obelżywego już w tytule artykułu „Nędza brązowników historii” („Rzeczpospolita” z 8 listopada 2014 r.): „Paszkwil Piotra Skwiecińskiego: „Nie chodzi o prawdę” ( „Rz” 25-26.10.2014) nie nadaje się do merytorycznej polemiki, ale wymaga reakcji. Przede wszystkim jako dowód upadku autora i jego środowiska (podkr.-JRN), które przedstawiając się jako „odważna młoda Polska”, walczy od pewnego czasu o rząd dusz nad prawą stroną debaty publicznej (... ) Zamiast argumentów bazuje na insynuacjach, epitetach (...) Kiedy nie ucieka w pomówienia i insynuacje w „komu to służy” wygłasza z niezwykłą pewnością siebie zwykłe bzdury (...)”. Ja zaś najchętniej napisałbym w kontekście tez Ziemkiewicza i Zychowicza tekst zatytułowany: „Nędza masochistów historii”.
      
 Bezgraniczną głupotę epitetów Ziemkiewicza najlepiej ilustruje jego zawarte w książce „Polactwo” (op.cit.,s.138)  apodyktyczne stwierdzenie: „John F. Kennedy, bodaj najgorszy dureń, jaki kiedykolwiek zasiadał w Białym Domu”. Uważam to stwierdzenie za głupie, plugawe i niesprawiedliwe. Było wielu dużo gorszych i głupszych niż J. F. Kennedy prezydentów w historii USA, choćby D. Eisenhower, L. Johnson, G. Bush junior, B. Clinton. (nie mówiąc już o działającym po wydaniu książki Ziemkiewicza głupolu Obamie). Warto przypomnieć, że Kennedy dzięki opanowaniu i zimnej krwi wygrał konfrontację z N. S. Chruszczowem wokół Kuby. Arcyciekawy chiński autor Song Hongbing w swej pasjonującej książce „Wojna o pieniądz” (w Polsce wydanej przez wrocławskie „Wektory”) pisał, że Kennedy na tydzień przed śmiercią wydał jakże potrzebną ustawę ograniczającą prymat banków w USA. Według chińskiego autora to właśnie stało się przyczyną zamordowania Kennedyego - po jego śmierci ustawa nigdy nie weszła w życie. Warto przypomnieć, że w 1961 r. po zaprzysiężeniu Kennedy wypowiedział słynne słowa: „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju” (ang. Ask not what your country can do for you, ask what you can do for your country). Kennedy niewątpliwie należał do najciekawszych intelektualnie powojennych prezydentów USA. By przypomnieć choćby jego na pewno nieczytaną przez nieuka Ziemkiewicza pasjonującą książkę „Profiles in Courage” nagrodzoną Nagrodą Pulitzera w 1957 roku. I takiego prezydenta Ziemkiewicz nieodpowiedzialnie nazywa „największym durniem w Białym Domu”.  I kto tu jest naprawdę durniem.? Czy Ziemkiewicz wypowiada swe epitety tylko z niedoczytania i nieuctwa?. Po prostu trudno znieść rozmiary bezczelności i apodyktycznych sądów tego gościa.

 Jedno z mych największych rozczarowań po 1989 r.
  
Cały ten tekst pisałem z wielka goryczą, bo Ziemkiewicz jest dla mnie jednym z największych rozczarowań po 1989 r. A zapowiadał się tak dobrze. Pisał od początku w pięknym, barwnym stylu, ostro reagował na przejawy antypolonizmu. Nieprzypadkowo właśnie jego zaprosiłem w 1992 r. do wygłoszenia jednego z referatów o antypolonizmie na dwudniowej sesji na ten temat zorganizowanej w 1992 r. w kierowanym przeze mnie prawicowym klubie „Ruch Naprawy i Rozwoju”. Było sporo jego tekstów, które podobały mi się ich siłą uderzenia w krajowe bastiony antypolskości. By przypomnieć choćby udzielony redaktorom z „SuperExpressu” (nr z 15 czerwca 2015 r.) wywiad „Goebbelsowska propaganda „GW”. Do najlepszych tekstów Ziemkiewicza należała jego ostra polemika z „pochopnymi przeprosinami” A. Kwaśniewskiego za Jedwabne. ( (Por. R. A. Ziemkiewicz: Nie przepraszajmy zbyt pochopnie, „Rzeczpospolita” z 28 lipca 2009 r.) Za prześwietne uważałem niektóre charakterystyki z „Ziemkiewicza alfabetu” („Do Rzeczy” z 30 marca 2015 r.) By przypomnieć chociażby fragment z jego krótkiej charakterystyki D. Tuska: „(...) „Polskiej polityce nie trafiła się bardziej żałosna kreatura od czasów niesławnego namiestnika Królestwa Polskiego gen. Zajączka herbu Świnka (...) Spustoszenia, jakich narobił drobny spryciarz z Wybrzeża, wspinając się mozolnie ku wymarzonym synekurom, z całkowitym lekceważeniem interesów narodu i państwa, które tej wspinaczce podporządkował, wyprzedał i zdemolował, są tego najlepszym dowodem”. Znakomita była napisana kiedyś przez Ziemkiewicza diagnoza błędów Jarosława Kaczyńskiego. Świetnie wczuł się w psychologie lidera PiS-u. Podobały mi się teksty Ziemkiewicza ostrzegające przed iluzjami na temat Ukrainy, etc.
      
A jednak w końcu, bilansując ogląd twórczości Ziemkiewicza doszedłem do jednoznacznego wniosku. Szkody, jakie wyrządza on swymi opluwaniami zasłużonych Polaków, bzdurnymi dywagacjami na temat powstań, wojny w 1939r. i in. zdecydowanie przeważają nad pozytywami jego pisarstwa. 

Ziemkiewicz zbyt często robi wodę z mózgu młodym ludziom nieoczytanym w historii i trzeba ich przed tym zdecydowanie ostrzec. Ale o tym szerzej i bardzo szczegółowo napiszę w następnym odcinku.

5 komentarzy:

  1. A czego się Pan spodziewał po "wybrańcu"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zasmarkany guru pryszczatych ćwierćinteligentów. Myślał bidula, że śmiertelnie ugryzł Marszałka, ale nawet Mu nogawki nie obsikał. Żałosny megaloman.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje szanownemu Panu za ten tekst. Byłem w błędzie a teraz już wiem, co to jest ten Ziemkiewicz

    OdpowiedzUsuń
  4. Na ten artykuł skierowała mnie książka "Polactwo" ,którą miałem nieprzyjemność czytać, 70 stron i rzuciłem tym szmatławcem o ścianę. Jak można wychwalać ustawę wilczka zeby kilka stron pożniej bronic i wynosic pod niebiosa Balcerowicza, który tą ustawę zniszczył.

    OdpowiedzUsuń