Okrutne prawdy o zachowaniu
żydowskich kapo w książce Donalda L. Niewyka
Do świadomie
przemilczanych w Polsce najcenniejszych pozycji literatury Holocaustu
należy wydana w 1998 r. pod redakcją Donalda L. Niewyka książka
„Fresh Wounds”. Jest to wybór relacji b. więźniów żydowskich
(razem 34 relacji) o sytuacji w obozach, w których ich więziono.
Relacje te były nagrywane bezpośrednio po wojnie, stąd odznaczają
się one szczególną wiarygodnością, jakże odległą od
późniejszych koloryzowań. To właśnie jednak, a zwłaszcza
powtarzający się ponury obraz roli żydowskich kapo, nie pozostało
bez skutku na zapobieżenie zapoznaniu się z tą książką przez
polskich czytelników. Skrajni filosemici w wydawnictwach w Polsce
jak zwykle bezbłędnie ocenili „niebezpieczeństwo” przekładu
tej książki na język polski i „uchronili nas” od tej jakże
szokującej lektury.
Już w gruntownym wstępie
do swojego wyboru Donald L. Niewyk pisze bez ogródek: „Żydzi
mogli mieć najlepiej pod nie żydowskimi kapo i szefami bloków(...)”
(Cyt.
Za „Fresh Wounds. Early Narratives of Holocaust Survival”,ed.
Donald L.Niewyk,
The University of North Carolina 1998, s. 15).
W książce Niewyka
znajdujemy wiele prawdziwie przejmujących relacji b. więźniów
uratowanych od zagłady. Są to relacje pełne bezlitosnych oskarżeń
pod adresem dawnych żydowskich obozowych kapo. Szczególnie
wstrząsająca była relacja Abrahama K. który jak pisał Niewyk
„niemal płakał”, opisując przejścia swoje i współwięźniów.
Obsesyjnie gnębiła go pamięć tego właśnie, że okrutnymi
katami, maltretującymi Żydów byli również Żydzi w roli kapo.
Wspominał, że Żydzi nazywali tych kapo „Schieber”
(gangsterami). Największą gorycz sprawiało mu opowiadanie, jak
Żydzi katowali Żydów, precyzyjnie realizując najpodlejsze
niemieckie plany. Chodziło o metodę polegającą na wybraniu grupy
Żydów na seniorów bloków, ubraniu ich w ładne kurtki, piękne
buty i zapewnieniu wyżywienia dużo lepszego niż dla reszty
więźniów. Dawano im bicze do rąk i mieli odtąd nadzorować i bić
swych żydowskich współwięźniów. (Tł. J.R. Nowak; por. D.L.
Niewyk, op. cit. ss. 34, 40) Jak relacjonował Abraham K.:„Odtąd
takie osoby żyły zawsze w strachu, żeby nie stracić takiej pracy.
Ich życie zależało od niej. Jeśli
straciłby swoją pozycję poszedłby na dno tak jak inni: Dlatego
gotów był raczej zabić setki innych.
(Podkr.-JRN) Niemcy nie musieli się troszczyć o to, co robić z
całą obozową społecznością. Wystarczyło wyznaczyć jednego
Żyda, a on już urządzi wszystko w jak najlepszy sposób, aby ich
zadowolić i bardzo często nawet zrobi więcej niż żądali.
Chociaż ja przedtem
widziałem jak działa u nas żydowska policja, to jednak nigdy
nie mogłem sobie wyobrazić, że jeden Żyd mógł robić takie
rzeczy drugiemu Żydowi
(Podkr. - JRN)”.
Abraham K podkreślał że
całe wewnętrzne kierownictwo obozu składało się z Żydów (tamże
s. 36.) Żydami byli również trzej najbardziej bezwzględni kaci,
którzy wymierzali publicznie kary więźniom. (Por. ss. 38, 39)
Okrutny Żyd Moshe
Nachtinger
Swą opowieść Abraham K.
Ilustrował opisami przerażających scen z udziałem brutalnych
żydowskich kapo. Opisał np. z jaką sadystyczną furią bili
żydowskiego więźnia żydowski kapo Moshe Nachtinger, za jakąś
drobną „przewinę”. Abraham K. opisywał: „Pierwszy raz w moim
życiu widziałem takie bicie. Uderzano go biczem ze skręconym
żelaznym drutem na pół metra długości, tak, aby waląc w grzbiet
mógł okręcać się wokół brzucha, gdzie robił wielkie rany
cięte(...) Pierwszy raz w moim życiu słyszałem jak starsza osoba,
człowiek dorosły, tak jęczał i szlochał błagając o litość.
Miałem tylko jedno pragnienie; aby mieć władzę do pomszczenia
tego więźnia w ciągu najbliższych pięciu minut(...) Co można
było jednak zrobić? Trzeba było mieć zamknięte usta i uważać
by samemu nie dostać takiego bicia(...)” (Por. tamże, s. 36).
Abraham K. opisał
również inny dość szczególny incydent. Brutalny żydowski kapo
bił tak mocno żydowskiego więźnia, że zareagował na to nawet
niemiecki policjant, z odrazą wstrzymując dalsze bicie. Komentarz
Abrahama K: „Było to smutną rzeczą widzieć jak Niemiec wczuł
się w nasze położenie i wykazał więcej zrozumienia dla nas niż
tak zwany brat”. (Por. tamże, s. 33).
Przygnębiająca i ponura
była również relacja innego więźnia żydowskiego Udela S. w
odniesieniu do zachowań żydowskich kapo w Auschwitz. Jak stwierdził
Donald L. Niewyk w swoim wstępie do tej relacji: „Jednym z jego
(Udela S.-JRN) najbardziej żywych wspomnień z Auschwitz było
okrucieństwo żydowskich kapo” (Por. tamże s. 47) Odpowiadając
na pytanie o kapo w obozie Udel S. stwierdzał, że byli nimi Żydzi
Francuzi i Niemcy. Oni byli Żydami.(...) Oni byli gorsi, ci
francuscy Żydzi, potem niemieccy (...) Ze względu na to, że kapo
dostawał dodatkową porcję chleba i dodatkowy obiad, był gotowy
bić ludzi aż do utraty ich życia(...)” (Tamże, s. 53). Udel S.
wspominał, że kapo, francuscy i belgijscy Żydzi zabierali dla
siebie jedzenie z całego transportu kosztem innych więźniów, tak
że sami mieli jedzenia w bród. (Por. tamże, s. 52)
Z kolei były więzień
Majdanka Jurek K. z goryczą wspominał tamtejszego doktora
żydowskiego – mordercę i innych morderców żydowskich szefów
obozu. Stwierdzał bez ogródek: „Ten żydowski lekarz był
mordercą. Oni wszyscy byli mordercami. Szefowie obozu wszyscy byli
mordercami, pomimo tego, że sami byli Żydami. To był najgorszy
rodzaj Żydów. Bandyci którzy przed wojną nie mieli żadnego
sposobu na zdobywanie środków utrzymania. Złodziei wsadzono do
obozów i uczyniono naszymi szefami”. (Por. tamże, s. 113)
Relacje ocalałych z książki
Niewyka zawierają na ogół bardzo krytyczne oceny na temat
zachowania Judenratów. Typowe pod tym względem było wyrażone w
relacji Udela S. absolutne potępienie działań Judenratu na Górnym
Śląsku i jej przewodniczącego Mońka Merina
za „usypianie”
Żydów fałszywym poczuciem braku zagrożenia (Por. tamże, Js. 10 i
49) Udel S. nazywa Merina zdrajcą narodu żydowskiego „który tak
sługo nas usypiał, że nie zorganizowaliśmy żadnego oporu i
poszliśmy jak owce na rzeź”. (Tamże s. 49) .
W relacjach padają bardzo
ostre słowa o zachowaniach żydowskiej policji. Np. Ephraim G.
opisuje szczególnie szkodliwą rolę żydowskiej policji w Krakowie
w tropieniu miejsc ukrycia Żydów. Miejsca te były nazywane
„malines” (meliny) od hebrajskiego słowa malon (kryjówka).
Według relacji Ephraima G. 60 żydowskim policjantom udało się
wytropić dosłownie wszystkie kryjówki żydowskie w getcie. (Por.
tamże, ss. 251-252).
Obiektywne świadectwa o
polskiej pomocy
Równocześnie z
rozlicznymi świadectwami o zbrodniach żydowskich kapo i żydowskiej
policji w książce Donalda L. Niewyka znajdujemy nadzwyczaj
zobiektywizowany obraz Polaków jakże dalekich od dzisiejszych
antypolskich oczernień w stylu Grossa. Publikowane w książce
Donalda L. Niewyka relacje pokazują Polaków złych i dobrych,
diabolicznych i aniołów – zgodnie ze złożoną prawdą o
zachowaniu ludzi z każdej nacji. Byłe ofiary żydowskie niemieckich
obozów zagłady piszą o przejawach niechęci Polaków do Żydów.
Piszą o łapaniu przez Polaków Żydów uciekających z getta
(relacje Romy T.), o wskazywaniu przez Polaków Żydów Niemcom
(relacje Nechamy E.) czy o zbrodniczych Polakach typu kryminalisty,
Polaka z Ukrainy (relacja Abrahama K.) Równocześnie jednak w
książce znajdujemy nadzwyczaj dużo relacji, wspominajacych o
polskiej pomocy i polskim poświęceniu dla ratowania żydowskich
bliźnich. Redagujący tom Donald L. Niewyk nawiązując do
przykładów bezinteresownej okazanej Żydom przez całkowicie im
obcym dotąd Polaków, komentował: „(...) Generalizujące osądy
Polaków i innych Europejczyków Wschodnich podczas Holokaustu trudne
do podtrzymania w świetle tych doświadczeń” (Por. tamże, s.
18).
O licznych przykładach
polskiej pomocy opowiadała Anna K. Jedna z Polek z narażeniem
własnego życia zabrała jej dziecko do sierocińca (Tamże, s.
207). Katolicki ksiądz podwiózł je na swoim wozie, ratując przed
Niemcami. (Por. tamże s. 208). W obozie w Auschwitz miała wyjątkowe
szczęście, dzięki temu, że znalazła się w bloku kierowanym
przez ogromnie ludzką i pomocną polską więźniarkę, córkę
jakiegoś ziemianina. Jak komentował relację Anny K. Donald. L.
Niewyk polska blokowa „prawdopodobnie uratowała Annie życie”.
(Tamże s. 204). Kiedy Anna zachorowała bardzo ciężko na kamień
żółciowy, polska blokowa gotowała jej jedzenie, chroniła przed
pójściem do pracy mówiąc, że Anna K. akurat coś wykonuje dla
niej. (Por. tamże, s. 210). Z kolei Nechama E. opisuje jak polski
policjant ostrzegł ją, że w pobliżu jest getto i mogą
natychmiast ją rozstrzelać. Co więcej pokazał jej bezpieczniejszą
drogę ucieczki. (Por. tamże s. 96).
Jurek K. po ucieczce z
transportu do miejsca zagłady został wyleczony z rany postrzałowej
dzięki pomocy współczującego mu polskiego chłopa. (Por. tamże,
s. 108) Ten sam Jurek K. który w swej relacji uskarżał się na
„podły charakter” żydowskiego doktora, chwalił Polaka, który
zawsze przynosił mu kawałek chleba, czy coś innego do jedzenia.
(Por. tamże, s. 114) Jurek K. opisał również tragicznie
zakończoną scenę pomocy Polaka Żydom transportowanym pociągiem
do obozu: „(...) Nie mieliśmy ani kropli wody. Błagaliśmy,
prosiliśmy przez okna do gojów: „Przynieście nam butelkę wody,
damy wam pieniądze”. Mały chłopiec chciał nam podać wodę.
Ukrainiec zastrzelił go na miejscu. Chłopiec leżał tam na ziemi z
butelką w ręku”. (tamże s. 111). Przypomnijmy, że Gross
piętnował w
„Złotych Żniwach”, to, że polscy kolejarze wyzyskiwali
żydowskich więźniów z pociągów, żądając 100 zł za szklankę
wody. Ani słowem nie wspomniał jednak, że za takie podanie wody
można było zapłacić życiem.
Lena
K. opisywała jak bardzo pomocni dla niej i matki byli ludzie z
polskiej wsi – Huta Olejska. (Por. tamże, s. 164). Benjamina P. w
obozie koło Auschwitz faktycznie uratował polski dyrygent orkiestry
Bronisław Staszak który go wciąż go dożywiał. (Por. tamże, ss.
131-132) Nie przeszkodziło to Benjaminowi P. w czasie pracy na
farmie , gdzie był nadzorcą, bezlitośnie ciemiężyć Polaków.
Robił to z nienawiści do Polaków która zrodziła się u niego
jeszcze w Warszawie. „Prześladowałem strasznie Polaków” –
wyznawał. (Por. tamże, s. 133). Inna sprawa, że sam Benjamin P. w
czasie wojny przeszedł straszliwą metamorfozę – sam stał się
zwyrodniałym okrutnikiem. Opisując w swej relacji jak mścił się
na Niemcach tuż po wojnie, Benjamin P. stwierdzał: „Jak pobiłem
kilku ludzi, spowodowałem też śmierć kilku, torturowałem.
Robiłem te same rzeczy z niemieckimi dziećmi, co SS-mani robili w
Majdanku z żydowskimi dziećmi. Na przykład łapałem te małe
dzieci za nóżki i tłukłem głową o ścianę, tak, że głowa
pękała. (...) Robiłem to, z niemieckimi dziećmi, bo tak silna
była przepełniająca mnie nienawiść”.(Tł. JR Nowak; por.
tamże, s. 134).
I znów nasuwa się
pytanie – dlaczego wydawcy w Polsce tak skrupulatnie wzdragają się
przed przekładem książki Donalda L. Niewyka, jednej z
najcenniejszych pozycji literatury holocaustu i chyba najbardziej
wstrząsającego wyboru świadectw martyrologii obozowej. Tym
cenniejszego i tym autentyczniejszego, że powstałego bez upiększeń
w pierwszym okresie po wojnie. Tym bardziej oburza to uparte
przemilczanie książki Niewyka w Polsce iż przynosi ona
niejednokrotnie bardzo sympatyczne opisy polskich zachowań wobec
Żydów, jakże sprzeczne z kalumniatorskimi uogólnieniami J. T.
Grossa. Dla mnie istnieje tylko jedno słowo dla określenia tych
wydawców i naukowców w Polsce, którzy znając znakomitą książkę
Niewyka, nic nie zrobili dla wydania jej w Polsce – Podłość! Ciekawe, czy książkę tę znali faryzejscy wydawcy „Znaku”,
tyle trudu wkładający w wydanie i popularyzację i obronę
polakożerczych gniotów J. T. Grossa.
DZiękuję. Proszę o przetłumaczenie całości książki Donalda L. Niewyka i wrzucenie do sieci.Uważam, że wielu Polaków będzie wdzięcznych, a Żydzi naturalnie wściekli.
OdpowiedzUsuńJa bym wobec tych wydawców i naukowców uzyl słowa ZDRAJCY. Oni trzymają Polaków z dala od takich książek świadomie wedle ich przeświadczenia, że goje to nie ludzie. Zrzucając na Polaków wszelkie winy za holokaust, żebyśmy przyjmowali jako prawdę takie zwroty jak "polskie obozy zagłady" w zagranicznych mediach. Bo żydzi bardziej nienawidzą Polaków niż nazistów, taka jest prawda.
OdpowiedzUsuńFeliks Koneczny,autor oryginalnego podziału na CYWILIZACJE wyeksponował ŻYDOWSKĄ,nazywając ją CYWILIZACJĄ PODWÓJNEJ MORALNOŚCI.To opis konsekwencji NASTĘPSTWA WYBRAŃSTWA,jako efektu ŻYDOWSKIEJ MONOLATRII,klasyki rasizmu.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie dlaczego w tej książce (chyba, że to jedynie przypadłość Pańskiego wpisu) nazwiska zeznających są ocenzurowane, a nieocenzurowane są nazwiska oprawców lub osób życzliwych.
OdpowiedzUsuńJaki jest powód tej anonimowości zeznań? Bo muszę zauważyć, że jeśli ktoś zeznaje anonimowo to odbiera to wiarygodności jego słowom.
Niekoniecznie.
Usuń