Znakomity
publicysta Witold Gadowski w swym niedawnym, ze wszech miar
godnym polecenia wywiadzie udzielonym 10 sierpnia 2017 r. Ewie
Stankiewicz przytoczył dość szokujące uwagi na temat
prezydenta A. Dudy i, dowodząc, że jego dwa ostatnie weta
są przejawem powrotu do korzeni, tj. do czasów, gdy Duda był
członkiem Unii Wolności. A krakowianin Gadowski dobrze pamięta te
czasy, bezpośrednio po 2000 r. Sprawa jest dość niesamowita.
Prezydent Duda wybrany przy tak wielkim zmobilizowaniu elektoratu
patriotycznego był jeszcze po 2000 r. działaczem tak antynarodowej
i szkodliwej partii jak Unia Wolności. Z dokumentów przytaczanych
w sprawie członkostwa A. Dudy w UW wynika, że 15 grudnia 2001 r.
Duda uczestniczył w III Zjeździe Regionalnym Małopolskiej UW, a
jeszcze w 2002 r. opłacił składki w tej partii. Sam Duda, pytany
na Twitterze, ile czasu był w Unii Wolności, odpowiedział
zręcznie, ale wymijająco: „Wystarczyło by się zrazić” Lizus
Jacek Kurski tłumaczył w marcu 2015 r.: „Jeśli po 20
latach kandydatem na prezydenta jest były działacz UW (...) to
można mówić o poszerzeniu oferty politycznej Kaczyńskiego
i historycznego nawracania ludzi na słuszną linię”. A może w
całej tej sprawie nie należy wcale widzieć wielkiego sukcesu
politycznego J. Kaczyńskiego, lecz efekt karierowiczostwa Dudy.
Opuścił on przegraną Unię Wolności w momencie jej strasznego
rozkładu i przyłączył się do zwycięskiej partii Prawo i
Sprawiedliwość w momencie jej triumfu. Jak wiadomo współpracę z
klubem parlamentarnym PiS A. Duda nawiązał w 2005 r., a więc w
zwycięskim dla tej partii roku.
Zapytajmy
o coś dużo ważniejszego, o to, co skłoniło A. Dudę w ogóle
do wejścia do Unii Wolności, tak szkodliwej dla Polski partii,
kierowanej przez zdrajcę ideałów „Solidarności” Władysława
Frasyniuka,
który w 2009 r. opowiedział się za wystawieniem pomnika czołowemu
targowiczaninowi gen.
W. Jaruzelskiemu?
Przypomnijmy, że Unia Wolności była partią skrajnie antynarodową,
popierała antypolskie oszczerstwa J.
T. Grossa, była
zdecydowanie przeciw lustracji i dekomunizacji. A przy tym była
odpowiedzialna za forsowanie balcerowiczowskiego kursu wyprzedaży
polskich przedsiębiorstw i banków za bezcen, na szkodę kraju. I z
tym wszystkim ,jak widać, godził się młody Duda. Nie był
wówczas przecież naiwnym młodzieniaszkiem, miał blisko 30 lat.
Przecież nie robił tego z głupoty, jest dostatecznie inteligentny,
lecz najwyraźniej bezwolnie ulegał wypływom otoczenia -
osławionego „krakówka”. Przypomnijmy, że jego teść Julian
Kornhauser
jest zajadłym żydowskim polakożercą (splamionym oszczerczym
wierszem p zbrodni kieleckiej w 1946 r., wychwalanym przez A.
Michnika),
a szwagroszczak poeta Jakub
Kornhauser
jest niebywale skrajnym lemingiem. (Z rok temu niebywale ostro
zaatakował on szwagra-prezydenta za jego współpracę z PiS-em i
nawet groził mu Trybunałem Stanu).
Osobną sprawą są wystąpienia
mięczakowatego ojca prezydenta, profesora AGH Jana
Tadeusza Dudy.
Człowieka skądinąd bardzo sympatycznego (osobiście poznałem go,
gdy był dwa lata temu na moim wykładzie w krakowskim Klubie Sokół.)
Tyle, że ojciec profesor ciągle nawołuje do rzeczy niemożliwych
- do pojednania z opozycją, a więc ze współczesnymi
targowiczanami. A z miesiąc temu strasznie się wygłupił,
publicznie występując wbrew jakże słusznemu stanowisku rządu
Dobrej Zmiany, popieranemu przez przytłaczającą większość
Narodu, - za wpuszczeniem do Polski rzesz imigrantów. Zrobił w ten
sposób niedźwiedzią przysługę synowi - Prezydentowi i rządowi
PiS-u.
Przypomnijmy,
jacy politycy wiedli prym w partii do której wstąpił blisko 30
letni Duda. W Unii Wolności byli m.in. Tadeusz Mazowiecki,
osławiony twórca „grubej kreski”, Leszek Balcerowicz,
jej przewodniczący, osławiony współtwórca (wraz z G. Sorosem
i J. Sachsem) zbrodniczej „terapii szokowej”, Janusz
Lewandowski, główny realizator polityki wyprzedaży polskiego
przemysłu za bezcen (był w UW do 2001 r., gdy przeszedł do PO,)
Grzegorz Schetyna (działacz UW do 2001 r,, gdy przeszedł do
PO), Róża Thun, prounijna fanatyczka, niegdyś członek Rady
Krajowej UW, Bogdan Borusewicz (przed 1989 r. jako fanatyczny
KOR-owiec „zasłynął” z podstępnych intryg na szkodę innych
odłamów opozycji, opisanych m.in. przez słynną działaczkę
opozycji i więźnia Jaruzelskiego Ewę Kubasiewicz), „trzeźwy
inaczej”, antynarodowy Jacek Kuroń, premier jednego z
najgorszych polskich rządów po 1989 r. Hanna Suchocka,
premier chyba najgorszego polskiego rządu po 1989 r. Jan Krzysztof
Bielecki, rzecznik maksymalnej wyprzedaży polskiego mienia,
antynarodowy kosmopolita Bronisław Geremek. I wreszcie
Donald Tusk, do 2001 r., jeden z czołowych działaczy Unii
Wolności. Tylko pogratulować A. Dudzie takich zwierzchników w jego
pierwszej partii politycznej -Unii Wolności!
I
to wszystko nie przeszkadzało młodemu Dudzie w wejściu do tak
antypatriotycznej partii! A „myśmy wszystko zapomnieli” o tej
jego niegodnej przeszłości, która jak się okazało wycisnęła na
Dudzie fatalne nie zatarte piętno. I tu chcę znów powrócić do
rewelacji Witolda Gadowskiego w rozmowie z Ewą Stankiewicz w dniu
10 sierpnia 2017 r.
Co
ujawnił Witold Gadowski?
Świetnie
znający środowiska krakowskie po wieloletnim pobycie w Krakowie,
Witold Gadowski rzucił całkiem nowe światło na kulisy
przedziwnych nielojalnych wobec PiS-u i w ogóle obozu patriotycznego
kulisów zachowań prezydenta A. Dudy. We wspomnianej już rozmowie
z Ewą Stankiewicz w dniu 10 sierpnia 2017 r. Gadowski odsłonił
fakt, iż: „W otoczeniu pana prezydenta jest wielu byłych
działaczy Unii Wolności, którzy zakładali Unię Wolności i
zwalczali nas. Kiedy staraliśmy się mówić o potrzebie restytucji
niepodległości, o patriotyzmie ,o polityce historycznej, to ci ją
zwalczali i wyszydzali, a teraz siedzą w kancelarii prezydenta
(podkr.-JRN) ... Pan prezydent przypomniał sobie o korzeniach z Unii
Wolności”. Wymieniając dawnych działaczy Unii Wolności w
kancelarii prezydenta Gadowski wspomniał niejakiego Marcina
Kadrynę, b. fotografa z „Gazety Wyborczej”, który
„wyszydzał postawy patriotyczne, a teraz jest w kancelarii
usposobionego patriotycznie prezydenta”. Warto tu dodać, że
wspomniany przez Gadowskiego Kadryna, „resortowe dziecko”, kolega
Dudy ze szkoły podstawowej, jest uważany za „szarą eminencję”
w kancelarii prezydenta. Wg. Gadowskiego z kolei czołowy
„specjalista od odznaczeń w kancelarii prezydenta” był niegdyś
jednym z założycieli ROAD-u (tj.,radykalnie lewicowego odłamu Unii
Demokratycznej spod znaku A. Michnika i Z. Bujaka
-JRN), a później aktywnym działaczem Unii Wolności i radnym UW.
Gadowski wymienił również kolejny raz dość szczególne
awansowanie przez Dudę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Andrzeja Sabatowskiego, liberała, jednego z założycieli
Kongresu Liberalno-Demokratycznego, „jak najbardziej odległego od
opcji niepodległościowej”. Gadowski przypomniał również o
dość szczególnej „elastyczności” A. Dudy. Kiedy był
przewodniczącym klubu radnych PiS-u dobrze dogadywał się z Jackiem
Majchrowskim postkomunistycznym prezydentem Krakowa.
Miękkość
wrodzona, czy wyuczona
Skrajną
miękkość A. Dudy dobrze ilustrowało jedno z jego pierwszych
działań jako prezydenta. Gdy Tomasz Lis bezczelnie
oszkalował jego córkę Kingę prezydent Duda zamiast
natychmiast wytoczyć mu proces w przyśpieszonym trybie wyborczym,
ograniczył się do zwrócenia mu uwagi w rozmowie w cztery oczy.
Trudno uznać, że Duda zachował się po męsku w tej sprawie. Efekt
- rozzuchwalony Lis dalej robi wszystko, co może, dla szkalowania
prezydenta Dudy w swym paszkwilanckim tygodniku - „Newsweek"-u.
Dość typowe dla Dudy było unikanie mieszania się w ostre
konfliktowe sprawy, nawet wtedy, gdy powinien to zrobić jako
Prezydent RP. Trudno np. wytłumaczyć jego totalną bierność w
tak ostrym konflikcie wokół mównicy sejmowej od 16 grudnia 2016 r
do pierwszych tygodni 2017 r. A przecież jego obowiązkiem jako
prezydenta było potępienie skrajnych anarchizowań totalnej
opozycji. Tak gorliwy katolik jak Duda nie zdobył się na potępienie
bluźnierczej „Klątwy”, przypuszczalnie ze strachu, że ściągnie
to na niego fale ataków ze strony mediów i Salonu. Los wystawił
Dudę na szczególnie trudną próbę w sprawie dwóch wet ustaw o
sądach - każda decyzja groziła ściągnięcie nań ataku jednej ze
stron. Ostatecznie wybrał kapitulację wobec tak bliskich jego sercu
nacisków krakowskiego Salonu.
Mięczak
Duda pragnie podobać się wszystkim, także totalnej opozycji!
Wpływ
rodziny, przeróżnych dawnych kolegów krakowskiej Unii Wolności,
krakowskiego „Salonu” oraz części źle dobranych doradców,
popycha prezydenta A. Dudę do przeróżnych absurdalnych i
szkodliwych enuncjacji. Choćby takich jak jego niewydarzona opinia,
wypowiedziana akurat 10 kwietnia 2016 r. opinia szczególnie
nieodpowiedzialna w ustach polityka wybranego prezydentem przez obóz
patriotyczny.
w
dniu 10 kwietnia 2016 r. wystąpił w przemówieniu na Krakowskim
Przedmieściu z apelem o wzajemne wybaczenie w słowach: „Wiecie
wszyscy i mówię
to z pochyloną głową, (podkr.-JRN)
że było potem także tutaj wiele dramatycznych zdarzeń.
Często gorszących zdarzeń, do jakich nigdy nie powinno dojść
w Rzeczypospolitej. To te wydarzenia
wlały w serca, wiele serc, dodatkową gorycz, dodatkowe
rozżalenie, czasem i wiele gniewu. Dlatego zwracam się dziś
do wszystkich z apelem - wybaczmy! Wybaczmy to wszystko
sobie wzajemnie! Wszystkie niepotrzebne, przede wszystkim
niesprawiedliwe słowa, wszystkie gorszące zachowania, wszystkie -
także i momenty poniżenia. (Podkr.
– JRN).
Apeluję o wybaczenie, bo ono jest dzisiaj i nam,
i Polsce, której przyszłość musimy budować, wspólnie,
ogromnie potrzebne. Ono jest niezbędne”.
Pisałem
na bieżąco na blogu 11 kwietnia 2016 r. o „podwawelskiej
miękkości prezydenta A. Dudy: „ Nie rozumiem, dlaczego
prezydent A. Duda apelował o wzajemne wybaczenie urazów w
czasie, gdy władze dopiero zabierają się do tak długo hamowanych
rozliczeń z różnymi być może nie tylko „zaniedbaniami” ze
strony PO, które doprowadziły do tragedii w Smoleńsku. Czy nie za
wielki pospiech w tym wybaczaniu tym wszystkim, którzy tak długo
blokowali ujawnienie pełnej prawdę o przyczynach śmierci
Prezydenta RP i 95 osób z polskich elit? I po co ta pochylona
głowa Prezydenta RP, który cały czas walczy o dobrą sprawę,
o Polskę? Dlatego bardzo dobrze się stało, że jeszcze tego
samego dnia prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński
konkretnie i dosadnie sprostował ten bardzo nieprzemyślany apel
prezydenta A. Dudy o wzajemne wybaczenie, mówiąc : „ Polacy
wielokrotnie mylili się, kiedy przebaczali zbyt łatwo. Przebaczenie
jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu
odpowiedniej kary”. (Podkr.- J.R.N.)
Przypomnę
tu jakże słuszne stwierdzenia red. Stanisława Michalkiewicza
w „Najwyższym Czasie” z 29 kwietnia 2016 r.: „W swoim
przemówieniu pan prezydent Duda podkreślił potrzebę wzajemnego
wybaczenia. Ta wzajemność sugeruje, że jakaś wina jest po obydwu
stronach sporu, podczas gdy wiadomo, że tak nie jest, że wina
jest tylko po jednej stronie, po stronie zdrady i zaprzaństwa
(podkr.- J.R.N.), podczas gdy strona druga nie tylko jest w tej
sprawie całkowicie bezwinna, ale w dodatku obrócono przeciwko niej
cały „przemysł pogardy”. Kilka miesięcy później dodałem na
blogu do tych moich słów z 11 kwietnia 2016 r. pytanie : „A za co
właściwie mielibyśmy prosić o wybaczenie ludzi z SLD, Ruchu
Palikota, PO czy Nowoczesnej? To nie ludzie obozu
patriotycznego są winni zamordowania od 1989 r. przez tzw.
Nieznanych Sprawców blisko 8o osób ze względów politycznych, w
tym, m. n.: księży Stefana Niedzielaka, Stanisława
Suchowolca, Sylwestra Zycha, prezesa NiK-u
Waleriana Pańko, rzecznika „Solidarności” Ursusa
Andrzeja Krzepkowskiego, europosła Filipa Adwenta,
blisko 20 osób po zamachu smoleńskim. To nie ludzie obozu
patriotycznego spowodowali upadek stopy życiowej milionów osób
na skutek terapii szokowej w ramach planu Sorosa - Sachsa-
Balcerowicza i „złodziejskiej prywatyzacji”. Faktem jest, że
wypowiedź A. Dudy z 10 kwietnia 2016 r. była niebywałym, wręcz
żałosnym absurdem!
Dodam,
że kilka dni przed nieszczęsną wypowiedzią A. Dudy z 10 kwietnia
2016 r. bardzo zdumiało mnie i wręcz zaszokowało to, że w
wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 7 kwietnia 2016 r. Pan
Prezydent A. Duda pośpiesznie wycofał się z tak trafnego
stwierdzenia o opozycjonistach modlących się „Ojczyznę dojną
racz nam wrócić panie”. Prezydent nagle uznał, że „były to
słowa niepotrzebne’, co było nawet zupełnie nieuzasadnioną
formą przeprosin. Czyżby go postraszyli b. kolesie z Unii
Wolności?
Jak
Duda odrzucił zaproszenie do pójścia w Marszu Niepodległości w
2017 r. ze środowiskami narodowymi i zapowiedział, że w 2018 r.
pójdzie z „wszystkimi”
20
listopada 2016 r. pisałem na mym blogu w tekście „PiS szczeka, a
nie gryzie”:.Parę dni temu jednak znów usłyszeliśmy kolejny
nonsens ze strony p. prezydenta: wezwanie do przygotowania w
przyszłości wspólnego marszu ze wszystkimi Polakami, niezależnie
od opcji. A więc także z byłymi agentami i prześladowcami
"Solidarności", z licznymi targowiczanami z KOD- czy z PO,
z chorymi na wściekliznę aborcyjną feministkami. Kolejna bzdura,
której najwyraźniej nie wyperswadowali p. .prezydentowi jego w
większości niezbyt wydarzeni doradcy. Dodajmy, że ta zapowiedź
podjęcia przez A. Dudę w 2017 r. wspólnego marszu z wszystkimi
Polakami pojawiła się wkrótce potem jak prezydent odrzucił
propozycję pójścia w Marszu Niepodległości, organizowanym przez
narodowców. W marszu tym poszło około 100 tysięcy osób w
Warszawie, podczas gdy PiS kolejny raz wolał „uciec” do Krakowa,
gdzie zorganizował własną skromną kilku tysięczna manifestację..
Chciałbym
zwrócić uwagę na to, że A. Duda jest zadziwiająco konsekwentny
w swym promowaniu różnych lemingów i lewaków kosztem
wybitniejszych i cenniejszych od nich przedstawicieli obozu
patriotycznego. Oto niektóre jakże wymowne przykłady: :
Dziwny
skład Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Dudzie,
zachwaszczonej licznymi lemingami i zajadłymi lewakami
Fatalnym
nieporozumieniem okazało się nadmiernie rozbudowane, bezwładne,
bardzo źle dobrane blisko 80 - osobowe ciało doradcze - Narodowa
Rada Rozwoju. Przyciągnięto do niej m.in. b. PZPR-owskiego
karierowicza o związkach z bezpieką (pseudonim :Serb”), a
później SLD-owskiego ministra spraw zagranicznych Adama
Daniela Rotfelda. Sławomir
Cenckiewicz opisał w
„Do Rzeczy” związki Adama Daniela Rotfelda
ze służbami komunistycznymi, stwierdzając: „Zdumienie
budzi fakt, że człowiek o takim zakorzenieniu w służbach
totalitarnego państwa kontrolowanego przez Związek Sowiecki, pełni
do dziś ważne społecznie i politycznie funkcje.”.
Jak widać to wszystko nie przeszkadzało A. Dudzie w przyjęciu
Rotfelda w skład Narodowej Rady Rozwoju. Do tej Rady przyjęto
również jednego z
najskrajniejszych polskich germanofilów Piotra Burasa,
związanego z Fundacją Batorego. Obaj w końcu sami wystąpili z
Rady. Szczególnie fatalny jest zespół Rady do spraw gospodarczych,
zdominowany przez ludzi balcerowiczowskiego chowu. Dość
wymienić takie osoby jak prof. Witold Orłowski, b.
szef doradców ekonomicznych A. Kwaśniewskiego, a
potem B. Komorowskiego, b.
wiceminister finansów w rządzie Tuska Stanisław Gomułka.
Za to wśród doradców do
spraw gospodarki zabrakło prawdziwych reformatorów ekonomicznych:
profesora Artura Śliwińskiego, b.
twórcy wyborczego programu gospodarczego PiS w 2005 r.,
wiceministra finansów Cezarego Mecha, czołowego
eksperta „Skoków” i pogromcę banksterów posła
Janusza Szewczaka. Zabrakło
również najlepszego znawcy spraw wojskowych na prawicy Romualda
Szeremietiewa, b. wiceministra
i ministra obrony narodowej, przypuszczalnie zbyt prawicowego jak
dla Dudy.Niedawno red. Ewa Stankiewicz wyraziła ( w cytowanej wyżej
rozmowie z red. W.Gadowskim) bardzo podobne do mnie krytyczne zdanie
o składzie Narodowej Rady Rozwoju. Powiedziała, że znalazło się
w niej „bardzo wiele zaskakujących nominacji i bardzo dużo takich
krzyczących nieobecności”.
Promowanie
przez Dudę antyPolaka i antykatolika, szefa Fundacji Batorego
Aleksandra Smolara
W
połowie listopada 2016 r. Prezydent Andrzej Duda zainaugurował
cykl spotkań poświęconych polityce historycznej Polski. Rzecz to
ogromnie ważna w sytuacji ,gdy przez wiele lat zaniedbywano, czy
wręcz deformowano polską historię. Zebrani historycy zdecydowanie
wypowiedzieli się za przywróceniem właściwej rangi historii i
prowadzeniem patriotycznej polityki historycznej. Był jednak jeden
wyjątek w dyskusji – wystąpienie prezesa Fundacji Batorego
Aleksandra Smolara, który zanegował w ogóle sam termin „polityka
historyczna”. Jak skomentował ten głos Tadeusz Płużański ( w
„SuperExpressie”z 21 listopada 2015 ): „Trudno jest odbudowywać
polską pamięć razem z tymi, którzy bronią Jana Tomasza Grossa”.
Nasuwa się jednak zaraz pytanie: po co w ogóle zaproszono Smolara,
obrońcę i propagatora J. T. Grossa na spotkanie historyków z
prezydentem A. Dudą? Przecież Smolar, prezes Fundacji Batorego w
ogóle nie jest historykiem, lecz socjologiem. Czy zaproszono go
tylko po to, by robił obstrukcję? Na temat roli Smolara jako
przeciwnika polskiego patriotyzmu i Kościoła katolickiego odsyłam
do lektury mego tekstu o nim w książce „Czerwone Dynastie”
,Warszawa 2014,ss.102-106). Ostatnio red. Michalkiewicz wspomniał o
niedawnym spotkaniu A. Dudy ze Smolarem. Pytanie, po co prezydentowi
Dudzie takie „konsultacje” z zajadłym wrogiem Polski
patriotycznej?
Promowanie
przez Dudę antyPolaka i antykatolika J.Owsiaka
Prawdziwym
niczym nieuzasadnionym zgrzytem, powszechnie krytykowanym w kręgach
patriotycznych było podarowanie przez prezydenta Dudę nart dla tzw.
Świątecznej Orkiestry J. Owsiaka. Aż nadto znana jest
antypatriotyczna i antyreligijna postawa Jerzego Owsiaka, jego
ukochanie dla lewactwa i antywartości, a zarazem głęboka zajadła
niechęć do prawicy, w tym do PiS-u.) Por. moje; „Czerwone
dynastie”, Warszawa , t. III,ss. 180-184,188-196.) Pytanie, kto
doradził Panu Prezydentowi ten prezent dla organizacji
symbolizowanej przez człowieka, jakże wrogiemu zasadom, którymi
kierują się nowe patriotyczne władze? Czas najwyższy skończyć z
wieloletnim niczym nieuzasadnionym uprzywilejowaniem Orkiestry
Owsiaka kosztem Caritasu, etc . Publicysta Ł.Warzecha tak
komentował wspomniany gest A. Dudy wobec J. Owsiaka: „(...)m
Pojawiła się wiadomość, że prezydent Andrzej Duda przekazał
swoje narty zjazdowe na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy – podobno po usilnych zabiegach Jerzego Owsiaka, aby
wciągnąć głowę państwa mocniej w promowanie corocznej
hucpy. Gest prezydenta jest poważnym błędem, szczególnie
rozpatrywany w kontekście jego dotychczasowych działań –
bezwartościowym wizerunkowo, za to przynoszącym straty
zarówno w planie taktycznym, jak i strategicznym.( ...)
Czy w planie czysto taktycznym prezydent swoim gestem cokolwiek
zyskuje? Oczywiście – nie. Po pierwsze – jakaś część
jego wyborców, którzy do Owsiakowej hucpy mają stosunek
krytyczny, poczuje się wystawiona do wiatru. I to nawet
nie samym gestem prezydenta, ale tym, że czciciele Owsiaka
zyskali dzięki niemu argument: „Wy hejtujecie Jurka,
a tu nawet prezydent go wspiera”. Po drugie –
czy prezydent może kogokolwiek swoim gestem zyskać? Wątpię.
Twardzi zwolennicy Owsiaka stoją po całkowicie przeciwnej
światopoglądowo i politycznie stronie. Dla nich prezydent
okazał się po prostu zwykłym frajerem, słabeuszem, którego
„święty Juras” zmusił do posłuszeństwa. „Patrzcie,
nawet Duduś (tak pogardliwie nazywają głowę państwa jego
najtwardsi przeciwnicy) nie umie się postawić Jurkowi (...). Jerzy
Owsiak nie jest pierwszym lepszym działaczem dobroczynnym, a WOŚP
nie jest pierwszą lepszą imprezą tego typu. Owsiak jest jednym
z najważniejszych żołnierzy w wojnie kulturowej
o tożsamość państwa, a jego impreza była przez lata
używana do obłudnego wspierania głoszonych przez niego
w istocie politycznych tez. Owsiaka nie da się oddzielić
od WOŚP,
a WOŚP
– od Przystanku Woodstock, imprezy o całkowicie już
jednoznacznym politycznym wymiarze. (...)
Prezydent powinien rozumieć, że przekazując swoje narty
na WOŚP,
nie wykonuje jedynie zwykłego gestu wsparcia jednej z wielu
organizacji, ale popełnia zasadniczy błąd: swoim autorytetem
wspiera moralny szantaż, od lat uprawiany przez koryfeuszy III
RP –
systemu, z którym nowa władza miała walczyć.
(Podkr.-JRN. Por. Ł. Warzecha: Narty dla Owsiaka, czyli błąd prezydenta,
zamieszczone w internecie 7 stycznia 2016 ). Niestety A Duda nie
wyciągnął odpowiednich wniosków z krytyki jego gestu wobec
Owsiaka , bo przy kolejnej imprezie tego pana, podarował na
licytację w WOŚP zdjęcie swojej żony.
Dopóki PiS będzie znacząc prowadził w sondażach PAD nie poważy się rozwiązać parlamentu.Tym bardziej jak powiedział Kwaśniewskiemu on po 2 latach się rozkręca,wiec...A opozycja wie że PAD jest jej człowiekiem i nie odpuści protestów.PS.Konieczne są konferencje prasowe rządu i pani Premier.Niech opinia społeczna wie nad czym pracuje rząd i kto przeszkadza dobrej zmianie.I mimo wszystko musi być komunikacja z PAD,może nie wszystko stracone.Pozdrawiam.Joanna.
OdpowiedzUsuńMiał Prezydent złoty róg, ostał mu się ino sznur.
OdpowiedzUsuńJaki jest Duda każdy twardo chodzący po ziemi widzi. Czy jednak nie zapominamy o coraz gorszej "dobrej zmianie"? Coraz częściej można odnieść wrażenie, że rządzi POPiS, czego przejawem jest w dużym stopniu udawana "wojna" między PiS i PO ("my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych"), absurdalna "polityka" zagraniczna (zwłaszcza w stosunku do proniemieckiej i prorosyjskiej Ukrainy), beznadziejna "polityka" gospodarcza Morawieckiego ("dopłać Niemcowi, zatrudnij Ukraińca"), brak jakichkolwiek dużych zmian systemowych, stosunek do (finansowanej między innymi z Rosji) ukraińskiej Fundacji Otwarty Dialog itd itd. Odnoszę wrażenie, że Unia Wolności przejęła nie tylko Pałac Prezydencki, ale także "dobrą zmianę" (Gowin, Morawiecki, Saryusz-Wolski, Gliński).
OdpowiedzUsuńa może Duda zadziałał jak wentyl bezpieczeństwa. Kaczyński wystraszył narastającego konfliktu ze środowiskiem sędziowskim i polecił Dudzie zawetowanie ustawy.
OdpowiedzUsuńTo nie był konflikt ze środowiskiem sędziowskim, ale z jego pseudoelitą. Chyba że żadnemu sędziemu nie przeszkadza bardzo zła jakość wymiaru "sprawiedliwości".
UsuńWarto też przypomnieć, że Duda odznaczył Orderem Orła Białego żydowską gazelę Irenę Kirszensztajn-Szewińską, która popierała wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku i wstąpiła do organizacji sprzedawczyków pod nazwą PRON.
OdpowiedzUsuńBardzo kontrowersyjne jest wręczanie przez prezydenta Dudę Orderów Orła Białego takim osobom jak Kirszensztajn czy Szewach Wejs. Odczucia i opinie Polaków w tej kwestii są wprost odwrotne.
OdpowiedzUsuń