W bardzo wielu relacjach
żydowskich powtarzają się informacje na temat plagi donosicielstwa
wśród Żydów różnych gett. Oto niektóre jakże wymowne relacje
na ten temat.
Żydówka Rose Zar: „Nikt
nie potrafi wytropić Żyda szybciej niż inny Żyd” (Rel.)
Wśród antypolskich
oszczerstw lansowanych przez J.T.
Grossa
i jego popleczników często powtarza się zarzut, że Polacy byli
jakoby szczególnie niebezpieczni dla Żydów, bo rozpoznawali ich
dużo szybciej niż Niemcy. Kolejny raz hochsztapler Gross pomija w
tej sprawie relacje bezpośrednich żydowskich świadków wydarzeń.
Wynika nich jednoznacznie, że Żydzi w czasie wojny najbardziej bali
się wytropienia przez swych rodaków kolaborujących z Niemcami. To
ich uważali za najniebezpieczniejszych dla siebie. Oto parę jakże
wymowny przykład z żydowskich wspomnień z czasów zagłady.
Żydówka Rose Zar
bała się podjąć pracę w fabryce w Krakowie, w której dominowali
żydowscy pracownicy. Jak wyznawała po latach: „Dowiedziałam się
ku mojemu zdziwieniu, że fabryka była forpocztą małego getta w
Krakowie (…) Sekretarz przy biurku, brygadzista , dyrektor biura i
wszyscy robotnicy byli Żydami (…) Gdy to zobaczyłam, wiedziałam,
że nie ośmielę się wziąć tej pracy.„
(„Nikt nie potrafi wykryć Żyda szybciej niż inny Żyd”).(Podkr.-
J.R.N.)(
W
oryginale angielskim :
No one can spot a Jew faster than another Jew”.(Tł.
J.R. Nowak. Por. Rose Zar: „In the Mouth of the Wolf”,
Philadelphia 1983,s.108,).
Gary A. Keines: Bardzo
wielka ilość donosów żydowskich donosicieli
W książce Gary
A. Keinesa „A
Journey Through The Valley of Perdition” czytamy np.: „Naziści,
jak powiedziałem, używali żydowskich tchórzy do tropienia ich
współwyznawców ukrywających się po polskiej stronie.
Słyszeliśmy, że składali oni codziennie dziesiątki donosów do
gestapo. Ilość tych donosów była tak wielka, że naziści nie
nadążali ze swym szaleńczym zabijaniem Żydów. Nie nadążali do
tego stopnia, że według informacji podziemia jeszcze w marcu 1943
nie „załatwili” spraw zdradzieckich donosów z grudnia 1942”.
(Por.
Gary A. Keines, „A Journey Through the Valley of Perdition”,
United States 1986, s.154.
Cyt. za:
Internet: Mark Paul p.31.)
Yehuda Bauer: „żydowscy
agenci gestapo...wyrządzili straszliwe szkody” Żydom (rel.)
W kontekście niebywałych
krzywd wyrządzonych Żydom przez żydowskich agentów gestapo warto
odwołać się do oceny jednego z największych izraelskich
autorytetów sferze badań nad zagładą Żydów w dobie wojny –
prof. Yehudy Bauera.
Pisał on w swej syntetycznej pracy na ten temat: „ Członkowie
żydowskiej policji nie byli jedynymi pośród tych, którzy służyli
Niemcom. Niektórzy Żydzi działali jako szpiedzy i agenci gestapo w
różnych częściach Europy… Ich liczba jest nieznana (...) a
jednak wyrządzili straszliwe szkody”. (Por.
Yehuda Bauer, „Rethinking the Holocaust”, New Heaven and London:
Yale University Press 2001, s..148)
Ruth Altbeker
Cyprys: Żydowscy
współpracownicy Gestapo mieli penetrujące oczy, a wskazani przez
nich Żydzi byli straceni, bez szansy na ratunek”
Działający w służbie
Gestapo żydowscy tropiciele Żydów orientowali się dużo lepiej
niż ktokolwiek inny na psychologii swych rodaków, doskonale znając
świat ich uczuć i wierzeń. Oto parę jakże jaskrawych przykładów
podanych we wspomnieniowej książce książce Ruth
Altbeker Cyprys (z
okresu po likwidacji getta w Warszawie w 1943 r. ).: „Bardzo
niebezpieczni pozostawali wówczas żyjący jeszcze żydowscy
współpracownicy gestapo. Mieli penetrujące oczy, a wskazani przez
nich Żydzi byli straceni, bez szansy na ratunek. Notoryczne pod tym
względem stały częste przejazdy pewnego wolno jadącego samochodu
wzdłuż ulicy Marszałkowskiej. Samochód jechał zawsze blisko
chodnika. Pewnego dnia, gdy spacerowałem ulicą, nagle usłyszałem
słowa „Szma Israel” („Słuchaj Izraelu”, pierwsze słowa
jednej z najważniejszych modlitw żydowskich-JRN), po czym ujrzałem
mężczyznę wciąganego, mimo szamotaniny, do samochodu. Okazało
się, że krzyk słyszany z powoli prowadzonego wehikułu spowodował
zatrzymanie się i instynktowne obejrzenie się starszego
dżentelmena do tyłu. Było to ostatecznym dowodem dla łapaczy
ludzi (…) Innym razem, gdy szedłem ulicą, posłyszałem ciche
mruczenie „Hatykvy”.(Ha-Tikwa, hebr. „Nadzieja, hymn ruchu
syjonistycznego – JRN). Przez moment chciałem się obejrzeć, ale
przemogłem to pragnienie. Nucącym był młody człowiek z małym
okrągłym kapeluszem z piórkiem. Ten kapelusz oznaczał część
uniformu gestapo, jak się dowiedzieliśmy pod koniec wojny. Na
nieszczęście pod tym kapeluszem ukrywała się bezczelna beztroska
twarz jednego z moich uniwersyteckich kolegów – Żyda”.(Tł.
J.R. Nowak; por. Ruth Altbeker Cyprys: „A Jump for Life”, s.39,
165-166).
Szyja ( Jeszua) Perle o
pladze donosicieli w getcie warszawskim rel. (Rel.).
Do najbardziej ponurych
tekstów oskarżycielskich na temat żydowskich zdrajców w getcie
warszawskim należała wypowiedź pisarza Szyi
(Jeszua) Perle
napisana wiosną 1942 roku w ramach ankiety zorganizowanej przez Oneg
Szabat (Archiwum Ringelbluma) . Przypomnijmy, że Perle był jednym z
najbardziej utalentowanych pisarzy piszących w jidysz, a w 1937 roku
jego powieść zdobyła najwyższą nagrodę literacką Bundu i
pierwszą nagrodę Żydowskiego Pen Clubu. Gniewny obserwator
zgnilizny, toczącej wielką część żydostwa w getcie, Perle pisał
do ankiety z ogromną pasją oskarżycielską:
„(...)Pośród
Polaków z pewnością nie ujrzysz takiej plagi donosicieli, jaką
mamy w getcie. Trudno jest mi uwierzyć, że jakikolwiek naród
obdarzony poczuciem dumy narodowej pogrążyłby się w takiej
haniebnej otchłani.
(Podkr. - JRN) (Niemcy) zamknęli Żydów w getcie w nadziei, że się
wzajemnie pozabijają. I okazało się, że mieli rację; grzebiemy
się wzajemnie żywcem(...)”.
(Por., cytowany za
Archiwum Ringelbluma tekst S. Perle w książce Samuela D. Kossowa
„Kto napisze naszą historię? Ukryte archiwum Emanuela
Ringelbluma”. Przeł. G. Waluga i O. Zienkiewicz, Warszawa 2010, s.
186) .
Emanuel Ringelblum o
donosach w getcie warszawskim (Rel.)
Emanuel Ringelblum
pisał : „Donosami para się sporo Żydów niemieckich. Spośród
pierwszej partii, przybyłej ze Zbąszynia rekrutowało się dużo
donosicieli, aferzystów i szantażystów. Dlatego Żydzi niemieccy
mieli u nas bardzo złą reputację. To oni przecież kierują
grupami robotników na placówkach niemieckich. (Haszomer Hacair co
prawda zabronił swoim członkom - po czerwcu 1941 r. - pracować na
placówkach niemieckich, żeby nie pomagać wrogowi). Obecnie, kiedy
przybyła nowa partia Żydów niemieckich, ogarnął nas znowu
strach: czy nie przywieziono przeciwko nam nowej grupy donosicieli i
aferzystów? Uważano, że taki jest właśnie cel skierowania ich do
getta. Z Żydami niemieckimi miano tu w ogóle smutne doświadczenie.
Z byle powodu grożą: „Ich mache eine Anzeige, ich gehe in
Gestapo” (Idę na Gestapo z donosem). Niejeden raz postawili na
swoim, ponieważ lękano się, że spełnią swe groźby.
Zagadnienie donosicieli, które
tak często występowało w historii Żydów, znów jest na porządku
dziennym. Niestety, obawiają się użycia przeciwko nim środków
terroru, gdyż okupant może wziąć za to krwawy odwet. Jest to może
najbardziej tragiczne, że taki Josek-Erlich
(przezwisko „Kapota”) chodzi sobie zupełnie swobodnie, dostaje
od Zakładu Zaopatrywania koncesje, interweniuje w różnych urzędach
Gminy na rzecz swoich ludzi i wszyscy są mu posłuszni, a to
wszystko ze strachu przed donosami, przed jego zemstą. (...) Warto
się przy tym zastanowić, czy mamy więcej donosicieli i gestapowców
niż inni. Krąży taki oto dowcip: „Spotykają się dwaj Żydzi,
jeden pyta drugiego: „Co słychać?”, drugi odpowiada: „Przecież
jeden z nas na pewno jest na usługach Gestapo, więc nie chce ci
powiedzieć”. Opowiadają, że jest 400 donosicieli.(...)”
(Podkr. –JRN).
Por. Emanuel Ringelblum :”Kronika getta warszawskiego wrzesień
1939-styczeń 1943”. Tł. A. Rutkowski, Warszawa 1988.)..
Eliyahu Jones: „Getto
było naszpikowane donosicielami”
Epidemia donosicielstwa
stanowiła prawdziwą plagę również w wielu innych gettach. By
przytoczyć tu choćby ocenę Eliyahu
Jonesa, autora
znakomitej monografii nt. historii Żydów Lwowa w latach
1939-1945. Pisał on tam co następuje o sytuacji we lwowskim
getcie: „Getto było naszpikowane donosicielami”. (Por. Eliyahu
Jones : „Żydzi Lwowa w okresie okupacji 1939-1945”, Lwów 1999,
s.228).
Henryk Zvi Zimmerman: „Niestety żydowscy donosiciele najlepiej rozpoznawali współbraci”
(rel).
Ocalały z Zagłady świadek
Holocaustu z Krakowa Henryk
Zvi Zimmerman
bardzo sugestywnie opisał w swych wspomnieniach zagrożenia dla
Żydów, wynikające z rozplenienia się rozlicznych żydowskich
donosicieli. Pisał bez ogródek: „Niestety
żydowscy donosiciele najlepiej rozpoznawali współbraci (…)
najgroźniejsi byli agenci niemieccy żydowskiego pochodzenia”.
(Podkr. –JRN;
por. Henryk Zvi Zimmerman: „Przeżyłem, pamiętam, świadczę”,
Kraków 1997,s.122). Zimmerman podał m.in. przykład szczególnie
niebezpiecznej niemieckiej agentki z Krakowa przepięknej Stefy
Brandstetterówny,
pisząc m.in.:„Dzięki wyglądowi, zachowaniu, znajomości
hebrajskiego, należała do najgroźniejszych tropicieli schronów,
bunkrów i mieszkań – kryjówek. Szpiegowała przeważnie bogatych
Żydów, posiadających pieniądze i kosztowności, które
zabezpieczały im dobre warunki egzystencji w ukryciu. Powszechnie
też opowiadano, że z zaciekłej chęci przypodobania się
niemieckim chlebodawcom zdradziła bunkier, w którym ukrywali się
jej rodzice. Oczywiście rodziców rozstrzelano na miejscu. Jedna z
wersji tej opowieści mówi, że podjęła się tej działalności,
aby właśnie rodziców ocalić. A gdy wyrzekli się jej, nie
akceptując tego sposobu działania, zemściła się na nich. Wersja
łagodniejsza podaje, że odkrywając bunkier, nie spodziewała się
w nim obecności rodziców. I nawet gdyby potem chciała ich
uratować, nie miała takiej możliwości”. (Por. tamże, s. 122).
Niektóre pojedyncze
donosy do Niemców okazały się skrajnie niebezpiecznymi,
powodując śmierć wielu dziesiątków, a nawet setek Żydów. Oto
niektóre przerażające przykłady.
Żydówka Luba Lis o
zdrajcy, który wydał bunkier ,będący schronieniem dla 500 Żydów
(rel.)
Jakże ponura, wręcz
straszliwa jest opowieść o żydowskim zdrajcy, który wydał
Niemcom cały bunkier w Przemyślu z ukrywającymi się tam pięciuset
Żydami. Opowieść tą znajdujemy w relacji Żydówki - Luby
Lis:
„(...) W getcie
rozpoczęto budowę dużego schronu, do którego wchodziło się
przez klozet. Były klozety używane, a obok nich był taki, który
był wejściem do bunkra. Pamiętam, któregoś dnia przyszedł ten
„nasz Niemiec” i powiedział, że będzie koniec getta. -
Przemyśl ma być bez Żydów - powiedział. Tego Niemca pamiętam
doskonale. Był wielki i gruby, lubił pić i dobrze jeść.
Przyszedł wtedy do mamusi i powiedział, że to koniec. Mamusia
powiedziała o tym wszystkim ludziom i ukryłyśmy się w bunkrze.
Minęło kilka dni. W
pewnym momencie usłyszeliśmy jakiś strzał. Potem, po upływie
jakiegoś czasu, zobaczyłam wchodzących gestapowców. - Raus! Raus!
- krzyczeli. Pamiętam to jak dziś. Było ich piętnastu, może
więcej. Ludzie zaczęli wychodzić. My z mamą stałyśmy na końcu
bunkra. Nagle mama podciągnęła mnie do góry za sukienkę czy
bluzkę. Nie pamiętam już, co wtedy miałam na sobie. Nie
wiedziałam, co się dzieje! Mama podciągnęła mnie do komina.
Stanęłyśmy w nim na klamrach dla kominiarzy. Mama stała nade mną,
a ja trzymałam się mamy. Stałyśmy tak przez trzy dni. Nie
miałyśmy nic do jedzenia ani do picia. Mama podawała mi tylko
kostki cukru, których w momencie ukrycia miała przy sobie kilka.
Gdy wszystko ucichło,
wyszłyśmy z komina. Z naszego bunkra liczącego około pięćset
osób ocalałyśmy tylko my dwie: moja mamusia i ja. Bunkier wydał
Żyd, sądząc, że w ten sposób uratuje sobie życie. Ciekawe.
Przecież wszyscy wiedzieli, co robią Niemcy. Mimo to liczyli, że
za cenę życia innych uratują własne życie. Tego, co wydał nasz
bunkier, Niemcy natychmiast zastrzelili i potem nie wiedzieli, jak
wejść do schronu. Dlatego rąbali podłogi na kolejnych piętrach i
doszli w końcu i do nas.
Gdy wyszłyśmy z komina,
mamusia nie miała już nic, bo złoto potrzebne do ukrywania się,
które miała przy piersiach, spadło, gdy podciągała mnie do góry
w kominie.(...)”
(Cyt. za Ewa Kurek „Dzieci
żydowskie w klasztorach” - udział żeńskich zgromadzeń
zakonnych w akcjach ratowania dzieci żydowskich w Polsce w latach
1939-1945”,Lublin 2001, s. 173).
Jak
donos żydowskiego „komendanta” obozu w Sobiborze spowodował
zmasakrowanie 200 więźniów żydowskich (rel.)
W książce słynnego
żydowskiego badacza Isaiaha
Trunka:„The
Jewish Responses to Nazi Persecution” czytamy relację o tym jak
żydowski „komendant” w Sobiborze wykrył budowany przez więźniów
tajny tunel, który miał im umożliwić ucieczkę poza druty obozu.
Natychmiast poinformował o tym Niemców, którzy w odpowiedzi
zmasakrowali 200 więźniów żydowskich. (Por.
Isaiah Trunk, „The Jewish Responses” to Nazi Persecution.
Collective and Individual Behaviour in Extremis”, New York 1979, s.
280).
.
E. Hoffman o członku Judenratu Izajaszu Cukier, który wydał 70
osób na śmierć (rel.)
Ewa Hoffman
pisze o członku Judenratu Izajaszu
Cukier, który
wydał gestapowcom 70 osób na śmierć. Według Hoffman:„(...)
Izajasz Cukier wrócił z Bielska w asyście gestapowców i wskazał
im kilka kryjówek. (był to ów członek Judenratu) (...) W sumie
zadenuncjował siedemdziesięciu ludzi, między innymi dwóch Polaków
dostarczających uciekinierom żywności. Motywy jego działania
pozostają nieznane (...)W dzień po obławie, nieszczęsnych
siedemdziesięciu uciekinierów zaprowadzono wczesnym rankiem na
żydowski cmentarz i kazano im się rozebrać. Potem zostali
rozstrzelani. Według Księgi pamięci do oglądania tej sceny
zmuszono wielu Polaków.(...)”.
(Por. Ewa
Hoffman „Sztelt”, przeł. Michał
Ronikier, W-wa 2001, ss. 199-200)
Harold Werner o
morderczym donosie, który spowodował śmierć 800 Żydów (rel.
W pamiętnikach byłego
członka żydowskiego ruchu oporu Harolda
Wernera czytamy o
udanej ucieczce około 100 Żydów z obozu pracy w Adampolu w pobliżu
Włodawy.Ucieczka udała się dzięki pomocy partyzantów, którzy
przygotowali plany dalszych ucieczek. Plany te zostały rozbite przez
morderczy donos jednego z Żydów do Niemców. Spowodowało
to krwawą egzekucję aż 800 Żydów. ( Tł. J. R. Nowak. Por.
Harold Werner, „Fighting Back: A Memoir of Jewish Resistance in
World War II”, New York, Columbia University Press 1992, s. 140).
Zabójczy donos
żydowskiego gangu z Lidy ( rel.)
Yitzhak
Arad opisał w
książce „Ghetto in flames” historię zabójczej w skutkach
zdrady Żydów, dokonanej w Lidzie przez miejscowy gang żydowski.
Według Arada: „(...) W Lidzie uwięziono gang Żydów po
zrabowaniu żydowskiej własności zostawionej na przechowanie u
miejscowego księdza prawosławnego, zaufanego przyjaciela Żydów.
Ksiądz został ciężko poraniony ciosami pięści wymierzonymi w
jego głowę. Judenrat odmówił wstawiennictwa dla zapewnienia ich
(członków gangu- J.R.N.) zwolnienia z więzienia. Wówczas
poinformowali władze niemieckie, że Judenrat dostarczył pozwolenia
na pobyt dla żydowskich uciekinierów z Wilna przez opłacenie
polskich urzędników miejskich. W ten sposób stworzyli zagrożenie
życia dla osób związanych ze sprawą. Miejscowych Żydów posłano,
aby rozpoznali uciekinierów. W rezultacie 75 do 80 Żydów zostało
aresztowanych i straconych przez Niemców wraz z członkami Rady
Żydowskiej. Niemcy uwolnili szefa gangu Avidana
w nagrodę za jego opowieść(...)”(Tł. J.R. Nowak ). (Por.
Yitzhak Arad, „Ghetto in flames: the struggle and destruction of
Jews in Vilna in the Holocaust”, New York 1980, ss.292-293).
Policjant Cukierman
spowodował rozstrzelanie dwustu Żydów (rel.
Żydowski policjant
Cukierman,
chcąc się ratować, wydał Niemcom dwa bunkry, w których ukrywało
się 200 Żydów. Niemcy rozstrzelali wszystkich w tym m.in. rabina z
Brzeska, zwanego, Wielopoler
Rebe. Cukierman za
swój podły donos został wypuszczony na wolność przez Niemców
((Por. Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego 301/3400, YVA,
M. 49 E/3400. Cyt. za W. Mędykowski, Przeciw Swoim. Wzorce, Studia
s. 212) .
Inne relacje o
donosach(rel.)
Można by długo wyliczać
podobnego typu żydowskie relacje o żydowskich zdrajcach wydających
Niemcom swych rodaków na pewną śmierć. Np. we wspomnieniach
Haliny Zylberman
: Swimming Under Water” kilkakrotnie czytamy o żydowskich
donosicielach tropiących swych rodaków i donoszących na nich
Niemcom lub żydowskiej policji. (Jedna z tych donosicielek była
kobietą.) Por. Halina Zylberman: „Swimming under Water”,
Caulfield South, Victoria 2001, ss.30-31, 71-72, 86-87. Tł.
J.R.Nowak.).Do najbardziej niebezpiecznych agentów gestapo w
warszawskim getcie należał Yossele
Kapote. Wpływy w
gestapo wykorzystywał poza zabójczymi donosami do wyciągania od
Żydów wielkich sum pieniędzy (np. 10 tys. zł) za pośredniczenie
w uwalnianiu niektórych aresztowanych. Dzięki temu żył wraz z
kochanką w niebywałych luksusach .(Por. Adam
Starkopf : „There is Always Time to Die”, New York
1981,ss.94-95)..
(Fragment
przygotowywanego do druku trzeciego tomu książki „Żydzi przeciw
Żydom”. Tom będzie w całości poświęcony Judenratom, żydowskim
kapo i donosicielom. Materiały do tomu, opartego głównie na
źródłach autorów żydowskich, w większości nie znanych dotąd w
Polsce są od dawna przeze mnie zebrane. Na przeszkodzie w wydaniu
książki stoją wyłącznie względy finansowe. Stąd apel do
czytelników blogu o ewentualne wsparcie finansowe planowanej
książki.)
Jakoś Pan tak nieśmiało prosi o wsparcie finansowe, a przecież żeby umożliwić wpłaty należałoby w najbardziej widocznym miejscu na blogu udostępnić numer konta z podstawowymi informacjami dotyczącymi zbiórki jak np. cel zbiórki, ilość potrzebnych pieniędzy, co się stanie z zebranymi funduszami jeśli nie uda się zebrać odpowiedniej sumy itd. Myślę ,że w tej kwestii mógłby Pan śmiało naśladować Stanisława Michalkiewicza; gdy się otwiera Jego stronę od razu rzuca się w oczy pasek z lewej strony z prośbą o wsparcie finansowe wolnego słowa. Ludzie uczciwym chętnie pomagają...Pozdrawiam Piotr
OdpowiedzUsuńZamierzamy w przyszłości umożliwić czytelnikom oraz sympatykom finansowe wsparcie Pana Profesora. Niestety Pan Profesor ma opory względem takiego rozwiązania. Nie mniej będę się starał przekonywać. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zainteresowanie.
Pozdrawiam.
Opiekun Bloga.