Miesięcznik WPIS o przekreśleniu niemieckich zamysłów zdominowania Europy
Czytelnikom tego blogu bardzo
pragnąłbym polecić wydawany w Krakowie patriotyczno-chrześcijański
miesięcznik „WPIS”, związany z renomowanym tamtejszym
wydawnictwem „Biały Kruk”, którego prezesem i właścicielem
jest dziennikarz Leszek
Sosnowski. Do
stałych współpracowników tego miesięcznika należą m.in.:
znakomity ekonomista Janusz
Szewczak,
najwybitniejszy dziś polski historyk prof. Andrzej
Nowak, b.
wiceminister spraw zagranicznych, a obecnie sekretarz stanu w
Kancelarii Prezydenta RP prof. Krzysztof
Szczerski, ks prof.
Waldemar
Chrostowski,
światowej sławy fotograf Adam
Bujak, publicysta
Adam Sosnowski. Jedną z najciekawszych pozycji najnowszego numeru
tego miesięcznika jest tekst Adama Sosnowskiego: „Królowa Angela
jest naga, a Polska może zostać krupierem Europy. Z konferencji
Bezpieczeństwa w Monachium”. Autor, ukazując sprawy skrajnie
przemilczane w tzw. mediach głównego nurtu (czyli mediach lemingów
i lewicy) pisał m.in.: „(…) Podczas Konferencji Bezpieczeństwa
w Monachium nawet najwierniejszy europejski sojusznik Niemiec, czyli
Francja, odszedł od linii niemieckiej w sprawie uchodźców. Jak
wiemy, premier Francji Manuel
Valls oznajmił, że
jest przeciwny tzw. polityce kontyngentów. W swoim wystąpieniu
premier Francji jednoznacznie podkreślił stanowisko swojego kraju:
„Nasze ograniczone możliwości przyjęcia imigrantów oraz
napięcia ostatnich tygodni – zarówno w Niemczech, jak i w innych
miejscach Europy – zobowiązują nas do tego, aby powiedzieć sobie
jasno: Europa nie może przyjąć wszystkich imigrantów z Syrii,
Iraku lub Afryki”. Można
odnieść wrażenie, że utrata Francji jako wiernego sojusznika –
czy jak kto woli, junior partnera – w tandemie dążącym do władzy
nad Unią Europejską boli Niemców najbardziej. Równie bolesna
może być jedynie bezsilność, z którą muszą się zmierzyć
wobec coraz szerszego frontu antyniemieckiego w Europie”.
(Podkr.- J.R.N.)
Na
dowód jak bardzo boli Niemców osłabienie ich europejskiej pozycji
w ostatnim czasie red. Sosnowski przytoczył przeprowadzony w dniach
monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wywiad z Klausem
von Dohnanyi,
socjalistą, byłym sekretarzem stanu w niemieckim ministerstwie
spraw zagranicznych i członkiem prestiżowego Deutsche Gesselschaft
für Auswärtige Politik (Niemieckie towarzystwo ds. Polityki
Zagranicznej). Jak pisał red. Sosnowski: „Były niemiecki
minister odpowiedzialny za politykę zagraniczna mówi zatem wprost,
że wszystko było w porządku dopóty, dopóki Niemcy (i Francja )
stały ponad resztą Europy”. Według Sosnowskiego Von Dohnanyi
skrytykował m.in. Polskę za wyłamywanie się z dyktowanej przez
Niemcy „wspólnej polityki europejskiej”. Jak akcentował red.
Sosnowski : „Nie będzie skutecznej polityki wobec Niemiec, dopóki
ludzie za nią odpowiedzialni nie zrozumieją niemieckiej mentalności
i postawy wobec innych narodów. Wypowiedzi Klausa von Dohnanyi
idealnie się w ten obraz wpisują. Widzi
on Polskę, ale także Ukrainę, państwa Grupy Wyszehradzkiej czy
ogólnie wschodnią flankę NATO, jako de facto wasali Niemiec,
którzy przed podjęciem własnych akcji politycznych powinni pójść
po prośbie do Berlina (…)
(Podkr.- JRN).
Jako równorzędnych partnerów
Niemcy widzą jedynie Francję i Wielką Brytanię. (…). W tym
scenariuszu nie ma miejsca dla innych, czyli dla Europy „wolnych
narodów i równych państw”, co postuluje minister prof. Krzysztof
Szczerski jako model nowoczesnej integracji europejskiej. Teraz (…)
Francuzi po paryskich atakach mają dość niemieckiej polityki
przyjmowania wszystkiego i wszystkich, ta oś się załamała (…) A
przecież nie tylko Francja się odwraca. Niemcom powiedziała „nie"
także Austria, która przez ostatnie dekady uchodziła za
przedłużone ramię niemieckie w sprawach międzynarodowych. O
kanclerzu Austrii Wernerze Faymannie (nota bene Faymann jako młody
socjalista organizował wiece przeciwko wizytom papieża Jana Pawła
II w Wiedniu ) Anna Merkel miała powiedzieć kiedyś tak : „Na
spotkania Faymann przychodzi bez żadnej opinii, a wychodzi z moją”.
Dziś ten sam austriacki kanclerz odwrócił się od swojego
większego sąsiada i prowadzi samodzielną politykę migracyjną w
kontrze wobec Niemiec (…) Niemcy byli zatem dosyć samotni na
konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, której sami byli przecież
gospodarzami. Nagle mówiono o Grupie Wyszehradzkiej, która przez
lata w ogóle nie istniała w szerszej świadomości zachodniej
Europy”.
Red. A. Sosnowski pisał
również o nowych przebiegłych sposobach, jakich imają się
Niemcy, byle tylko utrzymać swą zanikającą dominacje w Unii
Europejskiej. Pisał o „narracji niemieckiej o tym, że państwa
narodowe są przeżytkiem i nie mają już prawa bytu. Myślenie
zatem jest następujące: skoro nie można przeforsować dominacji
niemieckiej, należy w ogóle zrezygnować z pojęcia narodowości i
ustanowić twór ponadnarodowy; w domyśle zaś oznacza to niepisaną
hegemonię państwa niemieckiego. I tak według wielu niemieckich
mówców to właśnie egoizm, egotyzm i egomania poszczególnych
narodów niszczą Europę. Powinny się one podporządkować Brukseli
( w domyśle kontrolowanej przez Niemcy (,a najlepiej, gdyby powstało
europejskiej superpaństwo)”. W tym duchu szczególnie mocno
występował – zdaniem red. Sosnowskiego przewodniczący Parlamentu
Europejskiego Martin Schulz,.
Według red. A. Sosnowskiego
bardzo mocno agitował na rzecz konieczności stworzenia państwa
europejskiego „bez granic i narodów” również Wolfgang
Ischinger, gospodarz całej imprezy z ramienia organizatorów
Konferencji Bezpieczeństwa, człowiek bliski Angeli Merkel . Jak
stwierdzał Ischinger :„Postawa, jakoby moglibyśmy powrócić do
starego, dobrego państwa narodowego jest błędna i się nie
sprawdzi. Ponowne unarodowienie państw pogorszy sytuację,
szczególnie tutaj w Europie (…) Potrzebujemy lepszego globalnego
rządu” (…) Powiedziałbym nawet, że potrzebujemy więcej Unii
Europejskiej. Koniec, kopka”. Komentując te kategoryczne
stwierdzenia Ischingera, red. A. Sosnowsk pisał : „Ot, niemieckie
rozumienie dialogu. Koniec, kropka i tupnięcie nogą. Ischinger
zdaje się nie zauważać, że cały kryzys imigracyjny zaczął się
od tego, iż zawiódł model Europy wymuszony na przykład na krajach
wschodnich przez silniejszych „partnerów” z Unii europejskiej
(…) To obietnica Angeli Merkel- wypowiedziana przecież nolens
volens w imieniu całej wspólnoty –sprowadziła ponad milion
muzułmanów do Europy .A pomyślmy tylko przez chwilę, jako
eksperyment myślowy, co by się wydarzyło, gdyby we wrześniu
zeszłego roku przyjęto polską propozycję. Polska chciała
dyskusji na równych prawach wszystkich państw UE. Chciała szukać
konsensusu, a nie prężyć muskuły (…) Polska chciała
zabezpieczyć granice zewnętrzne UE (…) Polska chciała
rejestrować uchodźców w tzw.. hot spotach poza granicami UE,
dzięki czemu dzisiaj dokładnie byśmy wiedzieli, kto u nas jest.
Teraz zaś wałęsają się po krajach unijnych, zwłaszcza tych
najbogatszych, setki tysięcy nigdzie nie zarejestrowanych muzułmanów
– uchodźców –sami Niemcy nie mogą się doszukać ok. 130
tys.”.
Zdaniem red. A. Sosnowskiego :
„Paradoksalnie ten upór i szowinizm niemiecki może się okazać
sporą szansą. Pozostałe kraje Unii – po zamachach, chyba także
Francja, a Wielka Brytania z pewnością – mają dość
berlińskiego dyktatu. Kraje wschodnie zauważyły, że król – a
raczej królowa Angela – jest nagi. Od kiedy kraje zjednoczone na
wschód od Odry reprezentują jeden punkt widzenia, Niemcy stały się
bezradne. Jeszcze rok temu przy europejskim stole pokerowym to Angela
Merkel była krupierem i rozdawała karty. Dzisiaj pozostali gracze
już nie chcą brać do ręki tych znaczonych kart i przenieśli się
do innego stolika – ale krupier przecież dalej będzie potrzebny.
Dlaczego tej roli nie miałaby przejąć Polska ? (…) Została de
facto reaktywowana Grupa Wyszehradzka (Polska, Czechy, Węgry,
Słowacja), a z jej głosem liczą się dziś największe stolice
europejskie. A prezydent Chorwacji Golina Grabar-Kitarovic sama
przyznała w rozmowie z „Wpisem”, że Polsce jako zdecydowanie
największemu krajowi regionu naturalnie przypada rola lidera. O ile
przyjemniejszy – i bardziej akceptowalny- - jest lider mówiący o
Europie „wolnych narodów i równych państw’, niż taki, dla
którego liczą się jedynie dwa- trzy państwa”.
Przedrukowałem tak szerokie
fragmenty z tak ważnego tekstu red. A. Sosnowskiego. I ubolewam,
że refleksje tego typu zbyt rzadko pojawiają się na łamach
wielkonakładowych patriotycznych tygodników: „W sieci”, „Do
Rzeczy” czy w „Gazecie Polskiej”. A swoją drogą szkoda, że
tak dobrego znawcę naszych stosunków z Niemcami jak redaktor Adam
Sosnowski nie powołano do Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie
Andrzeju Dudzie- zamiast starego karierowicza Adama Daniela
Rotfelda, służalczego wobec Niemiec i Rosji, czy zamiast jednego
z najzajadlejszych polskich germanofilów Piotra Burasa z Fundacji
Batorego.
Profesor Krzysztof
Szczerski o nowej aktywności polskiej w obszarze tzw. Międzymorza
W
tymże numerze „WPIS-u” mocno polecam również artykuł prof.
Krzysztofa Szczerskiego, dziś odgrywającego w Kancelarii
Prezydenta RP najważniejszą rolę w kwestiach polityki
zagranicznej. W tekście zatytułowanym „Europa nie potrzebuje
hegemonów, lecz współpracy” prof. Szczerski eksponował m.in.:
rolę nowej aktywności państwa polskiego w obszarze tzw.
Międzymorza, a więc państw miedzy Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem
Czarnym, skąd pochodzi również nazwa tego regionu: „ABC”. Jak
pisał prof. Szczerski:: „Chodzi o znaczące wzmocnienie współpracy
między tymi państwami. Dla nas to bardzo istotne narzędzie
budowania osi północno- południowej wewnątrz Europy. Przez wiele
lat, także po 1989 r. polityka europejska zdominowana była przez
perspektywę osi zachodnio-wschodniej. My jednak naprawdę wierzymy w
oś północ- południe, włączając w to również Skandynawię.
To nie jest koncepcja geopolityczna, lecz koncepcja o bardzo
praktycznym wymiarze regionalnym. Chcemy zintegrować ze sobą
państwa od Estonii po Chorwację, od Bułgarii po Polskę. Problemem
państw tego regionu jest bowiem to, że. nie są one zintegrowane
ani politycznie, ani infrastrukturalnie. Dlatego z prezydentem
często żartujemy, że testem współpracy w regionie jest odpowiedź
na pytanie, do kogo najpierw zadzwonią liderzy poszczególnych
państw tego regionu, gdy będą mieć problem międzynarodowy. Do
kogo będą dzwonić politycy z Bratysławy, Budapesztu, Zagrzebia
czy Tallina? Do sąsiadów, czy do głównych stolic Zachodu lub
Wschodu? Jaki będzie ten wybór? Chcemy zbudować takie relacje, aby
najpierw dzwoniono do swoich partnerów w regionie, bo to jest
naturalna kolej rzeczy (…)” .
Polski naród liczy ok. 60
mln ludzi
Prof. K. Szczerski przypomniał
również o szczególnym znaczeniu pielęgnowania związków z
ogromną rzeszą Polaków rozproszonych za granicą. Jak
zaakcentował: „ Nowo
wybrany polski rząd będzie zwracał dużo większą uwagę na
interesy i potrzeby Polaków za granicą. Są oni bowiem jednym z
największych atutów Polski, polskiej polityki zagranicznej, a także
polskiej gospodarki. Jest nas 38 mln Polaków w kraju, a około 20
min za granicą. Łącznie tworzymy zatem naród liczący blisko 60
milionów ludzi(…)”. (Podkr.-
J.R.N.)
„Histeryk” A.
Rzepliński donosi na Polskę w Niemczech
Prezes TK Andrzej
Rzepliński jest
moim głównym kandydatem- obok Ryszarda
Petru - do tytułu
Szkodnika Nr 1 w RP w ostatnim półroczu. Podobno ma ogromne
ambicje polityczne- liczy, że dzięki ciągłym atakom na rząd
PiS-u w końcu dochrapie się stanowiska czołowego kandydata
lemingów i lewaków na prezydenta w 2020 r. Wtedy dopiero sobie
użyje w próżniaczym wykorzystywaniu grosza publicznego. Dotąd
jako prezes TK zwiedził tylko
44 kraje. Jako prezydent RP będzie mógł ten rekord co najmniej
potroić – do 150 wojaży do krajów egzotycznych – od Emiratów
i Bahamy po Trynidad- Tobago i Jamajkę. Będzie tam „studiował”
osiągnięcia konstytucyjne równie ochoczo jak w czasie swej
niedawnej podróży do Chin Ludowych. Tym usilniej więc wzmaga swą
agresywną działalność polityczną . Właśnie .w ostatnich dniach
„popisał się” ohydnym donosem na Polskę akurat w niemieckiej
gazecie „Süddeutsche Zeitung”. Wypłakiwał się tam na obecne
rządy w Polsce, mówiąc m.in. : „Chcą nas oddalić od Europy,
ponieważ nie są w stanie jej zrozumieć”. Zarzucił rządowi
PiS-u sparaliżowanie prac TK w ostatnim półroczu. Wyraźnie poparł
również ewentualny nadzór UE nad Polską, o który tak zabiega
nasza opozycja w Brukseli. Tłumaczył: „Ograniczenie suwerenności,
to cena, którą Polska zgodziła się zapłacić wstępując do UE”.
(Oba cytaty podaje za tekstami na portalach: niezależna.pl z 24
marca 2016: „Rzepliński wyspowiadał się niemieckim mediom” i
w.Polityce.pl z 24 marca 2016 : „Suwerenność przeszkadza?
Rzepliński w „SZ”: Ograniczenie suwerenności, to cena, którą
Polska zgodziła się zapłacić wstępując do UE”.).
Rzepiński wykorzystał wywiad
dla niemieckiego dziennika również na poskarżenie się na polskie
władze, że uniemożliwiły mu urządzenie wielkich jubileuszowych
uroczystości z okazji 30-lecia utworzenia Trybunału
Konstytucyjnego. Przypomnijmy, że Trybunał ten został utworzony
przez gen. W.
Jaruzelskiego dla
uwiarygodniania jego dyktatury. Planowano ogromnie uroczyste
trzydniowe świętowanie za milion złotych, w tym m.in. wystawny
bankiet z takimi frykasami jak udziec z jagnięcia i rosół z
bażanta. „Złe” PiS-owskie władze udaremniły jednak te zbożne
plany, obcinając budżet TK o ok.10 proc. Na marginesie tych uwag o
Rzeplińskim warto przypomnieć niedawny komentarz ministra
sprawiedliwości Zbigniewa
Ziobro na temat co
nieco porąbanej psychiki prezesa TK. Minister Ziobro wyśmiał
wypowiedź Rzeplińskiego, iż ktoś może chcieć go zabić i
mówił o jego skrajnej skłonności do histerii i niestabilności
emocjonalnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz