-
„Plusy dodatnie” działań nowych władz
Reformy w MON-ie
Uwagi na powyższy temat,
zawarte w poprzednim moim tekście na blogu, pragnę uzupełnić o
kilka istotnych spraw. Zacznę od spraw działań dla poprawy
naszej obronności i stanu wojska, które zostały tak zdewastowane w
czasach rządów PO. Nieprzypadkowo w moim tomiku „Jak ratować
Polskę” (Warszawa 2014,.ss.5-12) apelowałem na rzecz
maksymalnego rozwoju tak zaniedbanej samoobrony terytorialnej. (Por.
tamże, ss. 11-12). Z tym większą satysfakcją czytałem zapowiedzi
nowego ministra obrony Antoniego Macierewicza z listopada 2015 r.
Minister uznał zorganizowanie obrony terytorialnej kraju za jedno z
najistotniejszych zadań na najbliższy czas. Stwierdził, że uznaje
obronę terytorialną jako immanentną część polskiej armii,
zapowiadając, że MON zamierza doprowadzić "do zorganizowania
i uruchomienia na granicy wschodniej co najmniej trzech brygad".
W ślad za tą zapowiedzią poszło powołanie ( 39 grudnia 2015 r.
dr Grzegorza Kwaśniaka, doświadczonego wojskowego i eksperta
wojskowości, na funkcję pełnomocnika MON dla tworzenia Obrony
Terytorialnej. Uważam, że była to bardzo dobra decyzja personalna
z uwagi na liczne poprzednie wystąpienia dr Kwaśniaka, tak
alarmujące w sprawie żałosnego stanu polskiej armii. Np. w
tekście z 9 sierpnia 2011 r. pt.: „Polska armia nie istnieje” dr
Kwaśniak pisał m.in.: „Apeluję do szefa Sztabu Generalnego
Mieczysława Cieniucha o podjęcie działań zmierzających
do obrony konstytucji i honoru Wojska Polskiego
przed szkodliwymi działaniami obecnego rządu”....Dr
Kwaśniak wielokrotnie kontynuował swoje alarmy co do
katastrofalnego stanu polskiej armii,. m.in. w tekście: Czas się
obudzić, „Niedziela” z 10 czerwca 2014 r. Ważnym stwierdzeniem
nowego szefa MON była również zapowiedź, że MON będzie przede
wszystkim inwestować w rodzimy sektor przemysłu obronnego, a
skończy z zakupami przestarzałego sprzętu wojskowego zza granicy.
6 lutego 2016 r. MON poinformowało, że odkryto fakt zniszczenia
400 kart dokumentów dotyczących sprawy smoleńskiej za dzień 10
kwietnia 2010 r.
Reformowanie
administracji przez minister Beatę Kempę
Na osobną uwagę
zasługują stanowcze działania dla zreformowania administracji ze
strony Beaty Kempy, minister bez teki i szefa kancelarii Prezesa
Rady Ministrów. Kempa walczy na pierwszej linii frontu
reformatorskiego i jest za to wciąż obrzucana przez lemingów i
lewaków podłymi obelgami w stylu: „Wyrzucić Kempę z
korzeniami!”. Nawet w tak wrogiej Zjednoczonej Prawicy „Polityce”
(nr z 1 lutego 2016) nie próbowano jednak zaprzeczyć faktom o
wielkiej sprawności organizacyjnej i pracowitości B. Kempy
Dzięki niej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powstało w
styczniu 2016 r. Centrum Oceny Administracji, które ma
przeprowadzić wielki przegląd wszystkich urzędników
administracyjnych. Piętnując bezwład organizacyjny w wielu
miejscach, Kempa zapowiedziała powołanie na urzędy „osób,
które mają nowe spojrzenie, które mogą struktury urzędnicze
ożywić”. Zapowiedziała też zlikwidowanie wszystkich
gabinetów politycznych, mówiąc:”Utworzyliśmy w Kancelarii
Premiera centrum oceny administracji i tam dokonamy w stosunkowo
dobrym czasie oceny administracji. Poczynając od rządowej
po tę w terenie. I wtedy będzie można
przystąpić do całkowitej likwidacji gabinetów politycznych”.
Do ważniejszych zmian
nadzorowanych przez Kancelarię Premiera należy obowiązująca od
23 stycznia 2016 r. nowelizacja ustawy o służbie cywilnej. Jak
pisał na ten temat Wiktor Ferfecki w „Rzeczypospolitej” z 3
lutego w tekście pt. „Urzędnicy w rządzie PiS zarobią mniej”:
KPRM chce, by najwyższych ranga urzędników objęło uśrednienie
płac”. Według Ferfeckiego nowelizacja ustawy o służbie
cywilnej dotyczy głównie 1, 6 tys. urzędników na wyższych
stanowiskach.. W ciągu 30 dni mają zostać zwolnieni, chyba, że
zostaną im zaoferowane nowe warunki pracy lub płacy. Na ogół
czeka ich obniżka pensji, co już zaakcentowała publicznie minister
Beata Kempa. Minister Kempa czuwa również nad dokonaniem tak
potrzebnego dokładnego Bilansu Otwarcia we wszystkich resortach,
którego wyniki mają być wkrótce ogłoszone.
Wielkie brawa dla
ministra Jana Szyszki za gruntowny Bilans Otwarcia w jego resorcie
Jak dotąd najbardziej
gruntowny Raport Otwarcia zaprezentował minister środowiska Jan
Szyszko. Naczelny redaktor portalu w Polityce pl., publicystka „w
Sieci” Marzena Nykiel w świetnym faktograficznym omówieniu
wspomnianego raportu w dniu 23 stycznia 2016 r. na portalu „w
Polityce” określiła go jako wręcz „miażdżący” dla ekip
Tuska i Kopacz. Raport , ujawniając ogromne zaniedbania za ośmiu
lat rządów PO przytoczył „45 przykładów
nieracjonalnych działań w sprawach ochrony środowiska, które
negatywie wpłynęły na polską gospodarkę i przyrodę”.
Według
omówienia raportu przez M. Nykiel za rządów PO zatrudniano
osoby na stanowiskach kierowniczych na podwójnych etatach, liczba
etatów w centrali od 2007 r. wzrosła o 122, co wcale nie poprawiło
pracy resortu. Szokująco brzmi informacja z raportu o tym, że
Ministerstwo
Środowiska
nie wprowadziło aż 585 aktów prawnych i spowodowało
wszczęcie aż 21 postępowań w sprawie naruszeń
prawa Unii Europejskiej. M. Nykiel przytoczyła również liczne inne
zawarte w Raporcie drastyczne oskarżenia na temat zaniedbań
poprzednich ekip z PO. Jak pisała
: „W raporcie
resort
wskazuje m.in. na plagę nielegalnej eksploatacji kruszywa,
torfu i kamieni ozdobnych, brak polityki surowcowej, fiskalizm
państwa, zmuszający do rabunkowej eksploatacji złóż.
Poważnym zarzutem jest także chaos i pole do miliardowych
korupcji w działalności geologiczno-górnicze”. Według M.
Nykiel: „Ministerstwo
podkreśla, że doszło też do kompromitacji w zakresie
poszukiwań gazu w łupkach.
Z Polski wycofało się wielu potencjalnych inwestorów i
nie uruchomiono przemysłowego wydobycia, choć gaz łupkowy
to ogromna szansa dla polskiej gospodarki.
Audyt
ujawnił także, że około 80 proc. powierzchni
koncesyjnej na metale znajduje się w rękach obcego
kapitału bez kontroli państwa w zakresie zmian
właścicielskich, a magazyny gazu są najmniejsze w UE”.
W
raporcie ministra J. Szyszki przytoczono liczne przykłady
zaniechań również w wielu innych dziedzinach. Ostro napiętnowano
m.in. zablokowanie toruńskiej geotermii,
poprzez nie przyznanie jej dotacji na rozwój odnawialnych
źródeł energii. Jak komentowała Marzena Nykiel: „Gdyby
ta dotacja była udzielona, geotermia już by funkcjonowała
i mielibyśmy ogromne efekty ekologiczne”.
Przygotowany
przez ministra Szyszkę Bilans Otwarcia spotkał się z gniewną
wspólną ripostą aż czterech kolejnych ministrów środowiska za
rządów PO:: prof. M. Nowickiego, prof. A. Kraszewskiego, M.
Korolca i dr M. Grabowskiego.. Odpowiedź okazała się jednak bardzo
słabiutka merytorycznie w zestawieniu z zarzutami ministra J.
Szyszki. (Por. szerzej: J. Liziniewicz: Byłi ministrowie odpierają
zarzuty ministra Szyszki, „Gazeta Polska codziennie”, 5 lutego
2016 ).
Raport
ministra J. Szyszki można uznać za wręcz wzorcowy dla podobnych
Bilansów Otwarcia w innych resortach. Przypomnę tu, że na tym
blogu opowiadałem się za przygotowaniem takich gruntownych Raportów
Otwarcia w odróżnieniu od całkowicie spartolonych pseudo Bilansów
Otwarcia za premierostw J.Buzka i K. Marcinkiewicza.(Por.
publikowany na blogu w dniu 27 października 2015 r. tekst:
„Niezbędny jest gruntowny Bilans Otwarcia”).
Wielkie czystki w agencji rolniczej
Zajadłym
prawicowym przeciwnikom PiS-u, tropiącym wyłącznie błędy i nie
dokonania w działaniach obecnego rządu polecam lekturę ważnej i
bardzo miłej dla oczu informacji w „Fakcie” z 6 lutego 2016 r.:
pt. „Duże czystki w agencji rolniczej”. W tekście czytamy o
agencji, jakże słynącej z PSL-owskiego nepotyzmu i bizantyjskiego
stylu życia niektórych jej funkcjonariuszy: „W Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa po zmianie władzy w
Polsce, kierownicze
stanowiska traci 314 pracowników. Stołki zachowa tylko 10!
(Podkr.- JRN). (…) w miejsce odwołanych pojawią się ich
następcy”. Tak trzymać!
Kolejne
ważne działania MSWiA i resortu sprawiedliwości
W
poprzednim tekście na blogu sporo pisałem już o ważnych
reformach w MSWiA. i w ministerstwie Sprawiedliwości i W ostatnich
dniach doszło jednak do kilku nowych ważnych działań. MSWiA
postanowiło wziąć pod lupę sprawę skandalicznej policyjnej akcji
„Widelec” sprzed ośmiu lat w Warszawie, w ramach której
zatrzymano 752 kibiców Legii. W „Gazecie Polskiej codziennie” z
28 stycznia 2016 r. pisano: „Zatrzymani byli torturowani. Niedawno
w sprawie zapadło ok.100 wyroków uniewinniających”.. Policję
nadzorował wówczas szef MSW Grzegorz Schetyna. Wiceminister MSWiA
Jarosław Zieliński powiedział w TV Republika: „Całą akcja była
ustawką polityczną, podczas której Schetyna demonstrował swoją
siłę” (Cyt. za „SuperExpress”z 29 stycznia 2016 ). Sam
Schetyna próbując się wybronić, zrzuca winę za całą
skandaliczną akcję na ówczesnego komendanta policji. Szczególnie
ważna jest zapowiedziana decyzja MSWiA o obcięciu emerytur katom.
Resort wziął pod lupę emerytury wypłacane byłym
funkcjonariuszom UB i SB. Okazało się, że niektóre emerytury
wypłacane byłym funkcjonariuszom SB sięgają nawet 22 tys. zł.
podczas gdy ich ofiary dostają częstokroć emerytury 20 razy
niższe. Przewiduje się więc cięcia emerytur dla byłych esbeków.
(Por. MAR: Rząd obetnie emerytury esbekom, „Fakt’ 4 lutego
2016.) Zapowiada się również znaczące zwiększenie liczby
więźniów posyłanych do pracy.
Nowe tendencje w polityce zagranicznej.
Już
w poprzednim tekście na blogu wysoko oceniłem odważne
zaakcentowanie przez ministra W. Waszczykowskiego (którego za wiele
krytykuję) priorytetu polskich stosunków z W. Brytania w Europie
oraz podkreślenie wielkiego znaczenia współpracy z krajami grupy
wyszehradzkiej.. Widomym przejawem nowego priorytetu była odbyta
kilka dni temu tak znacząca wizyta premiera W. Brytanii Davida
Camerona w Warszawie. Te nowe akcenty w polskiej polityce
zagranicznej spotkały się ze zmasowanym atakiem ze strony
platformerskiej opozycji. B. ambasador RP w Niemczech Janusz Reiter,
germanofilski szkodnik, który w wielkim stopniu przyczynił się do
zablokowania działań dla uzyskania statusu mniejszości narodowej
przez 2- milionową rzeszę Polaków Niemczech gromko zaatakował
„zamienianie Niemiec na Anglię”. Z podobnym atakiem wystąpił
również przywódca PO Grzegorz Schetyna. Z werwą dołączył do
tego grona Ludwik Dorn, który ostatnio szuka każdej okazji
dołożenia PiS-owi. W „Gazecie Wyborczej” z 4 lutego 2016 (też
znalazł dla siebie forum! ) Dorn napisał o W. Brytanii i krajach
Grupy Wyszehradzkiej , iż „żaden z tych sojuszników nie jest
żywotnie zainteresowany wzrostem znaczenia Polski w UE, a dla krajów
Grupy Wyszehradzkiej umocnienie Polski stanowiłoby nie lada
kłopot”. Przypomnijmy więc, że V.Orbán już w 2009 r. wyrażał
pragnienie, by Polska została liderem krajów Europy Środkowej, a
ostatnio parokrotnie zapewniał o poparciu Węgier dla Polski przeciw
próbom osądzania jej przez UE. Z kolei 6 lutego 2016 r. czeski
minister publicznie poparł starania Polski o stałe bazy NATO w
Polsce. Przykłady tego typu można mnożyć. Zapytajmy więc, po co
te wszystkie kłamstwa Dorna, dziś tak lizusowskiego wobec
przeciwników rządu PiS-u ?
-
Zaniechania i zahamowania, błędy
Brak oczyszczenia
przedpola (w sprawie Trybunału Konstytucyjnego ), czy zmian w
telewizji publicznej.
Absolutnie nie rozumiem,
dlaczego działania władz PiS-u dla ukrócenia stronniczości i
samowoli Trybunału Konstytucyjnego nie poprzedzono szerokim
medialnym obstrzałem artyleryjskim dla oczyszczenia przedpola.
Myślę tu o wielkim błędzie, jakim było zaniechanie
wcześniejszego przypomnienia z trzydziestu najgłupszych czy
najbardziej szkodliwych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Takich
jak zablokowanie lustracji, czy zawetowanie obniżenia emerytur dla
esbeckich katów. A były tam jeszcze gorsze rzeczy. Znakomity
historyk prof. Tadeusz Marczak pisał niedawno w „Polityce
Polskiej” o tym jak decyzje Trybunału konstytucyjnego i Sadu
Najwyższego zablokowały uznanie własności polskiej na Ziemiach
Odzyskanych za niepodważalną. Prof. Marczak określił to jako
zdradę Polski. Dlaczego tych spraw nie przypomniano w walce z
samowolą Andrzeja Rzeplińskiego et consortes?
Inna sprawa. Dlaczego
przed przystąpieniem do radykalnych zmian w telewizji publicznej
nie starano się szeroko nagłośnić ogromnych rozmiarów
opanowania programów telewizji publicznej przez jedną opcję
platformerską. Zrobiłem to na blogu w tekście: „Przepędzić
stada lisów i lisiczek z telewizji!” Czemu nie zrobili tego
PiS-owscy eksperci? Dlaczego (poza wystąpieniem J.Lichockiej w
Sejmie) nie pokuszono się o bardzo skrupulatne wyliczenie jak wielu
autorów prawicowych zostało sczyszczonych w TVP w ostatnich
20 latach?. Kolejne pytanie - dlaczego eksperci PiS-owscy nie
spróbowali przedstawić dokładną ilość patriotycznych programów
i filmów „zamordowanych” w TVP od 1989 roku?
Szokujące spory wokół
podatku od supermarketów
Mam wiele wątpliwości co
do działań resortów gospodarczych, które jak dotąd w zbyt małym
stopniu skorzystały z gotowych rozwiązań w postaci sprawdzonych
reform węgierskich. Przypomnę
tu, co mówił obecny prezydent Andrzej Duda w programie
telewizyjnym :”Debata. Czas decyzji” z 7 maja 2015 r.: „Chcę
pójść drogą Viktora Orbána. W sprawach gospodarczych prowadzi
dobra politykę, potwierdza to Fundusz Walutowy. Jego reformy były
skuteczne i wyciągnęły kraj z kryzysu”.
)Podkr.- JRN). Wiadomo, że reformy węgierskie były wprowadzane
na korzyść węgierskich przedsiębiorców, kupców i rolników
wbrew zagranicznym koncernom, bankom i supermarketom. Nie rozumiem
więc, dlaczego w Polsce po prostu nie naśladuje się tych
sprawdzonych węgierskich reform, a toczy się dość żałosne spory
wokół dziwnych innowacji podatkowych, wprowadzając rozwiązania,
które mogą zaszkodzić akurat polskim kupcom, a nie zagranicznym
marketom. Przypomnę choćby tekst „Podatkiem w małe sklepy”
(„Rzeczpospolita” z 5 lutego 2016 ). Czytamy tam m.in.: „Sklepy
z sieci franczyzowych będą główną ofiarą podatku od sprzedaży
detalicznej. Powstały, aby skutecznie walczyć z zagraniczną
konkurencją, teraz resort finansów chce je tak samo karać jak
hipermarkety”. Zarówno w "Rzeczypospolitej” jak i w innych
dziennikach ostrzega się przed groźbą, że polskie sklepy będą
płaciły najwyższą stawkę podatku, jak Tesko czy Biedronka.
Ciekawe, jaki geniusz w resorcie finansów wymyśla tego typu
rozwiązania?
Bardzo dziwię się
również temu, że w Polsce mówi się tylko o podatkach od
supermarketów, a jakoś dziwnie milczy o innych węgierskich
rozwiązaniach, służących ograniczeniu dominacji zagranicznych
marketów na sklepami krajowymi. Dlaczego nie mówi się o
wprowadzeniu - na wzór węgierski – zakazu budowy nowych
supermarketów w centrum dużych miast, pozwalając na tworzenie
ich tylko na obrzeżach dużych miast. A u nas w ostatnich latach
wykorzystano przebudowy dworców w Krakowie i Poznaniu, by je
połączyć z wielkimi marketami, tak, że stały się faktycznie
ich przybudówkami,. Skandal ! Inna sprawa - wprowadza się
większy podatek od sprzedaży w niedzielę zamiast całkowicie
zakazać ją dla marketów , jak zrobili Węgry. (Tam mogą być
czynne w niedziele tylko mniejsze sklepy)/. Na Węgrzech zakazano
również budowy nowych sklepów wielkopowierzchniowych o pojemności
ponad 300 metrów kwadratowych. Co najważniejsze zaś wydano
rozporządzenie o zamykaniu tych wszystkich zagranicznych marketów,
które przez dwa ostatnie lata z rzędu wykazują straty. U nas
takie straty wykazuje ogromna większość zagranicznych marketów, a
ich oszukańczym właścicielom włos nie spada z głowy.
Dlaczego nie uczymy się
z węgierskich przykładów? Na próżno główny ekonomista Skoków,
a dziś także poseł na Sejm, Janusz Szewczak już 30 lipca 2013 r.
mówił w jednym z wywiadów : „Reformy węgierskie są
niesłychanie mądre i przemyślane. Uważam, ze polska opozycja
powinna zorganizować wyjazd studyjny na Węgry, żeby się
przygotować do rządzenia w ciężkich czasach, żeby zobaczyć, jak
to się robi. Tam są
gotowe projekty ustaw, rozwiązań, rozporządzeń. To trzeba
ściągnąć od Węgrów, bo inaczej nikt sobie nie poradzi z tą
stajnią Augiasza”. (Podkr.-
JRN). Szkoda, że jakoś nie wykorzystano tak znakomitego
ekonomistę jak pogromca banksterów J. Szewczak do żadnej
ważniejszej funkcji przy reformowaniu polskiej gospodarki. Podobnie
jak nie wykorzystano twórcy programu gospodarczego Pis-u w 2005 r.,
b. wiceministra finansów (naraził się liberałce Z. Gilowskiej)
Cezarego Mecha, którego jakże niesłusznie zmarginalizowano
ostatnich latach. A przecież PiS ciągle cierpi na zbyt małą ilość
poważnych ekspertów gospodarczych.
Ciągle brak
dostatecznych działań dla przyciągnięcia poparcia
przedsiębiorców, obniżenia dla nich podatków, a przede wszystkim
ukrócenia zalewającego ich morza biurokratycznych przepisów.
Potwierdzenia
moich ostrych krytyk niektórych ocen ministra W.Waszczykowskiego
W poprzednim tekście na
blogu krytykowałem niefortunne stwierdzenie ministra W.
Waszczykowskiego: „Nie tracimy nadziei na powodzenie procesu
reform w Mołdawii”, pisząc: „Przecież w Mołdawii obecnie
widać nie reformy, lecz wszechobecną korupcję z udziałem głównych
polityków tzw. proeuropejskiej koalicji”. I oto w tych dniach w
dwóch różnych znaczących tygodnikach ukazały się jednoznaczne
potwierdzenia mojej oceny w tej sprawie. Zacznijmy od najnowszego
numeru tygodnika „Wprost” z 7 lutego 2016 r.,, gdzie ukazał się
tekst Jarosława Gizińskiego: „Kiszyniowski anty-Majdan”.
Giziński pisze: o sytuacji Mołdawii: „Ku wielkiemu niepokojowi
Brukseli słabnie poparcie dla integracji europejskiej. Idea ta
została skutecznie skompromitowana przez aferzystów głoszących
proeuropejskie hasła, aby tym skuteczniej kraść”. Nader wymowne
są również oceny zawarte w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”
( z 3 lutego 2016 r.) w tekście Antoniego Rybczyńskiego : „Rosja
może odbić Kiszyniów. Mołdawia. Kompromitacja partii
proeuropejskich”. Red. Rybczyński pisał tam m.in. : „Historia
Mołdawii ostatnich kilku lat pokazuje , jak w postsowieckim kraju
skorumpowani politycy głoszący, że chcą wejść do UE, mogą
zrujnować kraj, skompromitować prozachodnie hasła i otworzyć
drogę do władzy siłom prorosyjskim”. Autor pisał dalej o
„szokującym wręcz stopniu kompromitacji większości
proeuropejskich polityków”. Mogę zrozumieć, że minister
Waszczykowski sam nie śledzi na bieżąco rozwoju sytuacji w
Mołdawii. Wydaje się jednak, że powinien natychmiast wyrzucić z
pracy „pseudoeksperta”, który go źle poinformował na ten
temat.
W poprzednim tekście na
blogu uznałem za szczególnie niepokojącą bezkrytyczną
proamerykańskość ministra W. Waszczykowskiego, wyrażoną w jego
poparciu dla negocjowanej w tajemnicy od kilku lat umowy TTIP miedzy
USA, a UE. Wielu ekonomistów uważa tę umowę za korzystna tylko
dla amerykańskich koncernów, a szkodliwą dla małych i średnich
państw typu Polski, m.in. dla polskiego przemysłu chemicznego i
rolnictwa,. Kolejne potwierdzenie tych obaw znalazłem świeżo w
wywiadzie Tomasza Walczaka z prof. Elżbietą Mączyńską, prezesem
Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego – Korporacje idą po władzę,
„SuperExpress”,1 lutego 2016 r. Prof. Mączyńska stwierdziła
m.in.: „TTIP, to nie tylko umowa o wolnym handlu. Istnieją słuszne
obawy, że wzmocni ona pozycje korporacji kosztem państw
narodowych., Szczególnie istotna wydaje się kwestia arbitrażu,
dzięki czemu inwestorzy mogą oskarżać państwa ponad prawem
danego kraju (…) Państwa przerażone siłą arbitrażu mogą
rezygnować z niektórych obszarów ochrony obywateli, bojąc się
wielomiliardowych odszkodowań”. Nie rozumiem, dlaczego min.
Waszczykowski w swej bezkrytycznej proamerykańskości tak się
pośpieszył z akceptacją dla tej tak bardzo niebezpiecznej umowy,
nie czekając na jej głębsze konsultacje w gronie polskich
ekonomistów. Przypomnę, że minister rolnictwa K. Jurgiel wyrażał
w listopadzie 2015 obawy w związku z kształtem TTIP. Na Kresach.
pl z 25 stycznia 2016 pisano: „Zdaniem większości ekspertów,
Polska będzie jednym z tych krajów, które stracą na TTIP.–
„ Zagrożenia
dla takich krajów jak nasze są znaczne. Polska
nie będzie tutaj jednym ze zwycięzców w tej umowie, tylko będzie
należała do przegranych
(podkr.-JRN)S, bo tak wielka konkurencja osłabi nasze możliwości
kształtowania własnej polityki przemysłowej i przyczyni się do
tego, że wielu naszych producentów zostanie wyeliminowanych, bo nie
będziemy w stanie skutecznie konkurować z tanimi amerykańskimi
produktami (…)”-wskazuje
prof. Leokadia Oręziak, ekonomista z SGH.”.
Dlaczego minister W. Waszczykowski wciąż trzyma R. Schnepfa w Waszyngtonie?
Szczególnie
zdumiewająca i oburzająca zarazem jest niebywała ślamazarność
ministra W. Waszczykowskiego w robieniu porządków na placówkach
dyplomatycznych. Trzeba byłoby natychmiast odwołać z
kilkudziesięciu niekompetentnych lub często – wręcz
szkodliwych ambasadorów, a Waszczykowski w ciągu ponad 2 miesięcy
odwołał zaledwie trzech – jak pisałem w poprzednim tekście na
blogu. Przypomnę tu, że już 25 listopada 2015 r. w tekście „Czas
na weryfikację ambasadorów" podałem na blogu sporo
charakterystyk najbardziej szkodliwych ambasadorów RP. Prawdziwym
prymusem w szkodnictwie wobec Polski jest wśród nich ambasador w
najpotężniejszym państwie świata- USA –
Ryszard
Schnepf. Przypominałem już, że Schnepf został usunięty ze
stanowiska głównego doradcy swego kumpla pod K. Marcinkiewicza pod
naciskiem Jarosława Kaczyńskiego.
Chodziło
o publiczne wystąpienie Schnepfa z tezą godzącą w podstawowe
interesy Polski – Schnepf pochwalił tak niebezpieczny dla nas
gazociąg rosyjsko-niemiecki.
Przypomnijmy
inną szczególnie niebezpieczną dla nas rolę Schnepfa - za
artykułem Krzysztofa Góreckiego. To
nie jest nasze ministerstwo, nie nasz ambasador
w „Warszawskiej
Gazecie” z 26 października 2012 r. Górecki pisał tam m.in.:
„Jako
główny doradca premiera Marcinkiewicza ds. zagranicznych Schnepf
szczególnie gorliwie zajmował się sprawą odszkodowań dla Żydów
za mienie pozostawione w Polsce oraz lobbingiem na rzecz
organizacji żydowskich z USA, domagających się od Polski
miliardowych odszkodowań. Usunięcie go z funkcji ze
szczególnym żalem przyjął Światowy Kongres Żydów. Znalazło to
wyraz w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej tej
organizacji, wyrażającym obawy, że odejście Schnepfa może
doprowadzić do spowolnienia procesu negocjacji między rządem
polskim a środowiskami żydowskimi w sprawie mienia.
Z tego zdumiewającego oświadczenia wynika, że Schnepf
pracował nie tylko dla polskiego rządu, lecz także na korzyść
żydowskich organizacji. Dowiadujemy się z niego, że
w trwających negocjacjach pomiędzy polskim rządem a Żydowską
Komisją Roszczeniową (Jewish Claims Conference) Schnepf miał być
gwarantem doprowadzenia do szybkiej zgody na odszkodowania. Ciekawa
jest też zawarta w komunikacie wzmianka demaskująca, dlaczego
odszkodowaniami zajmował się, tak gorliwie, właśnie Schnepf. Otóż
ojciec Schnepfa był „głową
polskiej społeczności żydowskiej w czasach komunizmu”.
Krótko mówiąc – wygląda na to, że w negocjacje
zaangażowany był z powodów rasowych”.
Powyższa informacja
dowodzi, żę Schnepf może być szczególnie niebezpieczny dla
Polski w sytuacji, gdyby -nie daj Bóg- do władzy w USA doszła
jako nowa prezydent Hillary Clinton, szczególnie mocno zaangażowana
w poparciu roszczeń żydowskich przeciw Polsce. Schnepf
w Waszyngtonie mógłby odgrywać rolę bardzo niebezpiecznego
suflera, podpowiadającego Clintonowej kolejność nacisków na
Polskę. Jak w tej
sytuacji wytłumaczyć bierność w ministra W. Waszczykowskiego w
sprawie Schnepfa? Czy to w ogóle nadaje się do wytłumaczenia?
Skrajne zaniechania
ministra W. Waszczykowskiego w podejmowaniu nawet najbardziej
niezbędnych decyzji personalnych budzą coraz częściej różne
śmichy-chichy w środowiskach prawicowych. Dość przytoczyć, co
napisali na ten temat „dwaj panowie G” (P.Gociek i P.Gursztyn) w
„do Rzeczy” z 1 lutego 2016 r.: „(…) Zwolennicy tak zwanej
dobrej zmiany dziwią się, dlaczego Srebrny Lis Dyplomacji,
popularny Waszczu, tak wolno wymienia kadry MSZ. Ukryci w kazamatach
przy Szucha nieliczni prawicowcy ( i tacy przetrwali w ministerstwie)
sarkają, że obsadą placówek nadal rządzi tzw. notes Geremka, a
Waszczykowski nie wymienił nawet sekretarki, która już od czasów
MON wiernie podążała za Radkiem Sknerusem Sikorskim. Podobno wiąże
się to z życiem wewnętrznym Waszcza,. Marzy on o stanowisku
ambasadora w USA i wymyślił sobie, że jak teraz będzie dobry dla
tych, którzy za cztery lata odwrócą dobrą zmianę, to oni go
litościwie wyślą w nagrodę do Waszyngtonu. Cóż, każdy kraj ma
takiego Franka Underwooda,, na jakiego sobie zasłużył”.
Przez moje niedopatrzenie z tekstu na poprzednim blogu wyleciał krótki fragment, krytykujący pominięcie Chorwacji przez ministra Waszczykowskiego w jego małym exposé. Pisałem tam: „Warto akcentować rolę Chorwacji tym mocniej, iż jej prezydent Kolinda Grabar–Kitarovic wypowiada się za tym, żeby Polska była liderem krajów naszego regionu. (Por. tekst rozmowy A. Sosnowskiego z K. Grabar-Kitarovic we WPIS z 16 października 2015 r.)”. Warto polecić w tym kontekście świetny faktograficzny tekst M. Hermana: Polak- Chorwat, dwaj wspólnicy , na temat poszerzania się wzajemnych kontaktów, publikowany w "Gazecie Polskiej codziennie” 5 lutego 2016 r..
Mój stary przyjaciel
redaktor Zbigniew Lipiński z „Myśli Polskiej” przypomniał
mi o potrzebie jak najszybszego usunięcia przez nowy Sejm tak
szkodliwej ustawy o „bratniej pomocy” (druk nr 1066 ).
Rzeczywiście trzeba jak najszybciej podjąć kroki w tej sprawie,.
Zarówno o tej ustawie jak i wielu innych pilnych sprawach pragnę
napisać w osobnym tekście na blogu, wyliczającym moje propozycje
reform na pierwsze „200 dni” rządu B. Szydło.
Zbyt wątłe zmiany w telewizji publicznej
W poprzednim tekście na
blogu pisałem, że zmiany
publicznej telewizji „ciągle wydają się zbyt powolne”.
Prawdziwym skandalem okazała się zorganizowana w „odnowionej”
TVP 1 „Debata” pod kierownictwem Krzysztofa Ziemca. W „Debacie”
uczestniczyli m.in. J. Zakowski, B. Wildstein, A. Smolar, A. Dudek i
S. Sierakowski. Dwaj z uczestników „Debaty”: J. Żakowski i S.
Sierakowski „popisali się” wręcz antypolskim zachowaniem
usprawiedliwiając używanie na Zachodzie określeń „polskie obozy
śmierci”, lub „polskie obozy koncentracyjne”. Akcentowali, że
protestowanie przeciwko tego typu zwrotom jest tylko wyrazem
histeryzowania „naburmuszonych Polaków” Piszący o ich wybrykach
Mikołaj Mirowski wyraził nadzieję, że obaj autorzy „zreflektują
się i przeproszą za swoje nieprzyzwoite słowa, które w ogóle
paść nie powinny”.(Por. M. Mirowski: Poza granica przyzwoitości,
„Rzeczpospolita” ,.29 stycznia 2016 ). A jeśli nie przeproszą?
Moim zdaniem takich antyPolaków nie powinno się zapraszać do
polskiej telewizji pub
licznej. Niech buszują
w TVN-ie i tym podobnych mediach!
Najnowszym potwierdzeniem
zbyt powolnych zmian w TVP były główne „Wiadomości”
telewizyjne z 6 lutego 2016 r. Zabrakło tam jakiekolwiek wzmianki o
parotysięcznej manifestacji antyimigracyjnej w Warszawie, choć
informowano o niej w TVN 24 i Pol Sat.. W tych samych
"Wiadomościach” poinformowano za to o dużo mniejszych
manifestacjach Kodu i przeciwko ustawie o podsłuchom. Kto odpowiada
za tego typu manipulacje w jak widać nie dość zmienionej TVP?
Znakomity publicysta „Gazety Warszawskiej” Mirosław
Kokoszkiewicz z wyraźną goryczą komentował zbyt wątłe zmiany w
telewizji pod nowym kierownictwem Jacka Kurskiego, stwierdzając
m.in.: „Idzie nowe, ale jak widać w mediach publicznych nie ma
miejsca dla dziennikarzy związanych z Radiem Maryja, Naszym
Dziennikiem i TV Trwam. Nie ma tam miejsca dla takich
bezkompromisowych ludzi, jak choćby Stanisław Michalkiewicz, Leszek
Żebrowski, Tadeusz Płużański czy Grzegorz Braun”. (Cyt. za: M.
Kokoszkiewicz: Czy Jacek Kurski jest nadal bezkompromisowym
twardzielem?, „Gazeta Warszawska” z 5 lutego 2016 ). Warto
zwrócić uwagę również na umieszczony w Internecie 29 stycznia
2016 r. tekst znanego reżysera filmowego Piotra Zarębskiego,
niejednokrotnie blokowanego po 1989 r. przez „nową cenzurę””.
Według Zarębskiego: „Zmiany
w mediach publicznych są niestety cząstkowe i można by to było
skwitować tym że system trzyma się dobrze(…)Mimo pojawiających
się nowych twarzy dziennikarskich oraz pozbycia się starych
propagandzistów nie odświeżyły umysłów ludzi w TVP pracujących.
Wnioskuję to tym, że w TVP Info z lubością przedstawiano w
negatywnym świetle wsparcie budżetowe Wyższej Szkoły Kultury
Społecznej i Medialnej w Toruniu w tegorocznym budżecie państwa.
(…) Panie
Rachoń trzeba nie tylko szukać nowych dziennikarzy do TVP Info, ale
także tych, co piszą wiadomości na pasku.”
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na koniec kilka smętnych uwag odnośnie fanatyzmu i nieuctwa
niektórych z naszych rodaków.
Spędziłem kilka dni na
wyczerpującej pracy nad przygotowaniem mojej analizy o „Dokonaniach
i zaniechaniach”. Nie twierdzę, że jest ona najlepszą, wolałbym,
żeby towarzyszyły jej inne subiektywne analizy podobnego typu. Z
tym większą irytacją przeczytałem więc głupawy atak na moją
analizę w komentarzu internauty na portalu alexjones.pl. Autor o
ksywie Hansje z furią atakuje mnie jako rzekomego PiS-owca i określa
moje sugestie jako „bzdety”. Otóż nie jestem PiS-owcem i mam
swoje niezależne stanowisko, widoczne chociażby w ostrości mojej
krytyki bezmyślnej proamerykańskości p.Waszczykowskiego. Uważam
jednak, że obecny rząd jest rządem jedynej od wielu lat szansy na
przełamanie przestępczych układów SLD-owskich i platformerskich,
i dlatego należy go wesprzeć. Rząd ten jednak też powinien
bezwarunkowo dużo mocniej otworzyć się na wszystkie inne
środowiska patriotyczne, o czym chcę napisać w odrębnym tekście.
Internaucie radzę, żeby na przyszłość używał mniej śliny i
powstrzymywał się od epitetów. A przede wszystkim, żeby nie
tylko pisał różne brechty, lecz zaczął sam wreszcie czytać i
się douczył. Nie pouczałby mnie wtedy o potrzebie karania J.T.
Grossa, o czym pisałem dużo wcześniej i bez porównania bardziej
kompetentnie od niego (vide moje trzy książki o J. T. Grossie.).
Nie odkrywałby wtedy jako novum tezy o groźbie germanizacji
Wrocławia w sytuacji, gdy jest już od kilku lat na rynku
wydawniczym moja ponad 300-stronnicowa książka. „Pełzająca
germanizacja Wrocławia”. I być może nie zadawałby wtedy tak
głupiego pytania: „KOGO Pan reprezentuje, Panie Jerzy Robercie
Nowaku? Nazwisko ma Pan dosyć charakterystyczne”. Zawsze
reprezentowałem i reprezentuję zatroskanych o Polskę i polskość
Polaków, czemu dałem wyraz w wielu książkach i w setkach
artykułów, za co atakowały mnie po tylekroć "Wyborcza”,
„TVN”, „Polityka” i tym podobne łże –media. O czym nic
nie wie ignorant i niedouczek o ksywie Hansje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz