Podły wybryk Moniki Olejnik
Znana absolwentka zootechniki Monika
Olejnik jako dziennikarka wyróżnia się
niebywałym nagromadzeniem jadu i „mowy nienawiści”. Kilka dni temu „popisała
się” dość szczególnym wybrykiem w
stosunku do prezydenta RP Andrzeja Dudy. Usilnie starając się wykpić prezydenta za jego
wystąpienie do Polaków w W. Brytanii, do swego tekstu o nim dołączyła jego
zdjęcie z wyciągniętą do przodu z zaciśniętą pięścią. W rzeczywistości rzekome zdjęcie prezydenta
było fotomontażem – twarz prezydenta była doklejona w fotografię norweskiego
mordercy Andersa Breivika. Łatwo zorientować się o tym mógł ktoś nawet z
minimum inteligencji – gest ręki z
wyciągniętą zaciśniętą pięścią absolutnie nie pasuje do prezydenta Dudy. Olejnik w reakcji na
protesty licznych internautów z
powodzeniem udawała głupią, twierdząc, że rzekomo nie poznała się na
fotomontażu, i przeprosiła poniewczasie za swój „błąd”.
Czy tego typu rzekomo nieświadomy wybryk
powinien ujść Olejnik bezkarnie? Dodam tu, że red. Paulina Jaworska przypomniała w kontekście podłego
wyczynu Olejnik, że artykuł 135
Kodeksu karnego stanowi: „kto publicznie znieważa Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze
pozbawienia wolności do lat 3” .
(Por. P. Jaworska : Olejnik zrobiła z prezydenta mordercę, ale przeprosiła”,
„SuperExpress” 16 września 2015). Uważam, że ktoś z Kancelarii Prezydenta
powinien zaskarżyć Olejnik za jej obrzydliwy „wyczyn” który powinien się
zakończyć przynajmniej surową grzywną dla tej osoby „chorej z nienawiści” do prawicy. Już raz
ludzie z otoczenia prezydenta popełnili
fatalny błąd zaniechania, kiedy nie zaskarżyli do sądu nikczemnego nagłaśniania
przez Tomasza Lisa rzekomego wpisu internetowego Kingi Dudy, mającego ją
skompromitować. W rezultacie Lis wykpił się przeproszeniem A. Dudy w czasie
rozmowy i oszkalowanie córki obecnego prezydenta uszło mu na sucho.W
rezultacie dalej rozzuchwalony wciąż ordynarnie atakuje prezydenta. Jest to jakże wyrazisty dowód, że
pobłażliwość wobec podłości nie popłaca.
Monika
Olejnik jest córką wysokiego
oficera komunistycznego Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych i niektórzy w tej koligacji doszukują się wpływu na rażąco tendencyjny prokuratorski ton audycji. Ciekawe, że sam Aleksander
Kwaśniewski powiedział w jej „Kropce
nad i” z 13 czerwca 2007 r. : „Pani
Moniko, Pani ma czasem taki prokuratorski styl”. Szczególnie wymowna była ocena
rozmów, a raczej „przesłuchań” Moniki Olejnik, dana przez świetnego specjalistę
z zakresu socjotechniki prof. Mirosława Karwata z Uniwersytetu Warszawskiego:
„Monika Olejnik prezentuje popularną
wśród części dziennikarzy manierę prokuratorską czy też inkwizytorską,
informację podszytą agitacją oraz rozdzielaniem nagród i kar”. Długo można by
wyliczać przykłady krytyk jej skrajnej tendencyjności, kompromitującej wręcz jakże niedopuszczalny styl jej
„dziennikarstwa’. Dość przypomnieć choćby wypowiedzi b. przewodniczącej Rady
Programowej TVP red. Janiny Jankowskiej, prof. Z. Żmigrodzkiego, red. Z. K.
Rogowskiego, czy ks. D. Oko. (Odsyłam do ich wypowiedzi w moim tekście o
„jadowitej dziennikarce” Monice Olejnik w
trzecim tomie moich „Czerwonych Dynastii”.) Olejnik potrafi uciekać się
do wręcz haniebnych kłamstw, co kiedyś ostro napiętnował ks. biskup Piotr Jarecki ( w „Życiu” z 3 października 2000 r.). Jedną z
ulubionych metod manipulowania audycjami
przez Olejnik jest dobieranie takiego
składu uczestników audycji (gdy ma dwóch, lub dwoje rozmówców), żeby
znalazł się wśród nich podobny jej ideowo
fanatyk. Ostatnio taki przykład zauważyłem z 10 dni temu, gdy w audycji Olejnik uczestniczyli
posłanka Beata Kempa i znany specjalista od pełnego obelg słowotoku poseł Stefan Niesiołowski. Wraz z takim
„partnerem” Olejnik starała się usilnie zakrzyczeć posłankę B. Kempę, łamiąc wszelkie reguły
przyzwoitego dziennikarstwa.
Powróćmy jednak jeszcze raz do opisanej
na początku tego tekstu próby kopania prezydenta A,. Dudy przez jadowitą
dziennikarkę TVN-u. Zalecałbym
polskim siłom patriotycznym, aby po coraz pewniejszym ich zwycięstwie w
wyborach październikowych jak
najszybciej wprowadzili na wzór Węgier specjalną ustawę prasową, bardzo ostro
karzącą wszelkie przejawy oszczerstw Na Węgrzech wśród dziennikarzy i polityków
nie brakowało ludzi formatu Olejnik czy Palikota. Zdarzały się tam wręcz
niebywałe wybryki dziennikarzy lewackich i liberalnych. Między innymi w czasie,
gdy Orbán był jeszcze w opozycji, doszło do niebywale podłej audycji w jednej z
lewackich stacji telewizyjnych. Jej redaktor przeprowadził tam sfingowaną audycję z rzekomym rosyjskim
gangsterem. W czasie audycji zapytano domniemanego „gangstera’,
za jaką ilość pieniędzy gotów
byłby zamordować Viktora Orbána. Padła odpowiedź: „Za milion dolarów!” Ostra
węgierska ustawa prasowa zapobiegła powtarzaniu się takich medialnych
wybryków. Warto będzie i u nas wziąć
wzór w tej sprawie z Węgier, a może nawet po prostu skopiować węgierskie
rozwiązania.
23 września 2015 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz