Znany chuligan pióra , „Hiena Roku 2015” Tomasz Lis pozwolił
sobie ostatnio jako naczelny „Newsweek”- a na „ozdobienie” okładki swego
tygodnika „Newsweek”-a wstrętnymi karykaturami prezydenta ; Andrzeja Dudy i
premier Beaty Szydło. Szczególnie grubiańsko skarykaturowano portret Pani
Premier. Beata Szydło, mająca tak miły, ciepły wyraz twarzy, została ukazana jako typ odstraszającej Baby Jagi,.
Nie należałoby właściwie komentować
zalet i wad wyglądu różnych polityków. Ponieważ
jednak Lis to zaczął ,powiem tylko to, co o czym wiedzą
miliony Polaków. Prezydent Duda i jego małżonka oraz premier Szydło są
niezwykle wielkim odświeżeniem estetycznym po częstowaniu nas przez lata
widokami tak mało powabnej osoby jak Komorowska, na dodatek wciąż nachalnie
wysuwającej się przed swego męża „bul-Komorowskiego” i wściekle zajadłej histerycznej facjaty
premierzycy Kopacz. Jakąż ulgę estetyczną dla milionów Polaków spowodowało ich
zniknięcie z ekranów telewizorów!
Nieuczciwe
ataki Roberta Mazurka
W obecnej jakże trudnej walce o wyciągnięcie Polski z bagna, do
jakiego wepchnięto nas za rządów PO, powinno
się maksymalnie wspierać ludzi szczególnie oddanych tej walce, i co
najważniejsze ludzi kompetentnych. Z tym większym zaskoczeniem przyjąłem więc w
najnowszej, zawsze świetnej „w Sieci”( nr z 15 lutego 2016 ) dwa skrajnie
jątrzące i niesprawiedliwe ataki Roberta Mazurka w tekście pt. „Ranking przecenianych”. Oba ataki Mazurka uderzały w ludzi kompetentnych
zaangażowanych w dokonanie Przełomu w Polsce, a nazwanych przez niego „wydmuszkami”.
Taką „wydmuszką” jest – według Mazurka jeden z najlepszych ministrów w rządzie
Beaty Szydło- minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Mazurek określił jako przecenianą „wydmuszkę” , znakomitego fachowca, ogromnie
zasłużonego w rozbijaniu monopoli, zwłaszcza monopolu Telekomunikacji Polskiej SA. Dziwny i wielce stronniczy jest tekst
Mazurka . Znany z kąśliwości publicysta z furią rzucił
się na Streżyńską m.in. za odwołanie
szefa Centralnego Ośrodka informatyki Nikodema Bończę- Tomaszewskiego,
określając go jako „powszechnie szanowanego eksperta”. Równocześnie jednak Mazurek ani słowem nie wspomniał o oficjalnie przedstawionych przez minister Streżyńską powodach odwołania N.
Bończy –Tomaszewskiego ze stanowiska. Przypomnijmy więc jak wyjaśniła swą
decyzję minister Stróżyńska na
konferencji prasowej z 26 stycznia 2016
r. –wg. w Polityce z tegoż dnia..„Przyczyną odwołania szefa
Centralnego Ośrodka Informatyki było właśnie to, że nie mieliśmy
gwarancji, że rozpoczęte tam projekty zostaną zakończone. Wszystkie
dokumenty i raporty Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (od którego MC przejęło nadzór nad COI)
wskazują na te same problemy COI - totalną
niesterowność i niezależność od nadzorującego ministra. W wyniku tej sytuacji grozi nam zwrot dotacji wysokości
284 mln zł, dlatego stanowcze działania są uzasadnione”. Streżyńska
zwróciła uwagę na „niezdrowe dysproporcje” między ilością obsługi
administracyjnej w stosunku do pracujących nad systemami informatycznymi programistów.
Firma
ta uchodziła za +polski Microsoft+, a przy 150 osobach obsługi
administracyjnej, było tylko 30 programistów, zatrudnionych do tak
ambitnych projektów jak elektroniczne dowody osobiste, Centralna Ewidencja
Pojazdów i Kierowców. Z tego też powodu wystąpiły opóźnienia w samym połączeniu
rejestrów państwowych. Całkowite
przemilczenie wymienionych tu motywów decyzji minister Streżyńskiej było
skrajnie nieuczciwym popisem Mazurka,.
Równie
nieuczciwym działaniem było zaatakowanie przez Mazurka w tym samym tekście jako
rzekomo przecenianą „wydmuszkę”
publicystę Matthew Tyrmanda, syna
słynnego Leopolda Tyrmanda. Jego
ojciec był symbolem niepoprawności
politycznej, a syn jakże skutecznie idzie w jego ślady w rozlicznych tekstach atakowanych przez lemingów i lewakow. Mazurek zdumiewa się, że młody Tyrmand stał się „idolem prawej strony
Internetu” (zawiść Mazurka jest oczywista). I pisze, że trudno powiedzieć, skąd
ta popularność Tyrmanda,. Bo „nie napisał żadnej książki, z rzadka publikuje
coś w Internecie, nie są znane jego osiągnięcia biznesowe”. Odpowiem Mazurkowi
–młody Tyrmand zyskał sobie sympatię na prawicy
licznymi jakże celnymi „niepoprawnymi politycznie” artykułami, uderzającymi w patologie Trzeciej RP i oceniającymi je tym
kompetentniej – przez porównanie swoich wcześniejszych obserwacji
amerykańskich. Ma również, w odróżnieniu
od R Mazurka, już dziś wcale niemałe zasługi w walce z
antypolonizmem. Tyrmand prowadzi trudną do przecenienia ostrą kampanie
przeciwko oczernianiu polskiego rządu w zachodnich mediach. W swych
wystąpieniach atakował za kłamstwa na temat
dzisiejszej sytuacji w Polsce m.in. Radosława Sikorskiego i jego żonę
Annę Applebaum, Jacka Rostowskiego i jego
córkę osławioną kłamczuchę Marię, oraz licznych kłamliwych korespondentów czasopism zachodnich w Polsce. Jak pisał
świeżo w świetnym tekście o młodym Tyrmandzie Artur Bartkiewicz : „Tyrmand ewidentnie próbuje się więc obsadzić w roli anglojęzycznego
obrońcy polskiego rządu, co czyni go interesującym sojusznikiem PiS w sytuacji,
gdy zachodnie media w większości krytycznie oceniają działalność ekipy Beaty
Szydło”. (Por. A. Bartkiewicz: Kim pan jest panie Tyrmand? "Rzeczpospolita.Plus
minus”, 20-21 lutego 2016 ). I takiego, tak potrzebnego dziś publicystę,
jadowicie atakuje Robert Mazurek. Po co? Jakie
są prawdziwe intencje Mazurka?
Niezadługo opublikuję na tym blogu
odrębny tekst konkretnie omawiający zalety publicystyki M. Tyrmanda :pt.”Dwaj
panowie Tyrmand”. Powiem na koniec jedno: Matthew Tyrmandowi za jego teksty należą
się wielkie słowa uznania, zwłaszcza w takim tygodniku jak „ w Sieci”, a
nie paszkwilancki atak Mazurka.
Młody Tyrmand pisze teksty o dzisiejszej Polsce ,pod którymi można się podpisać oburącz. W
przypadku R Mazurka natomiast szereg
razy zauważałem teksty skrajnie nie licujące z jego opinią jako prawicowego publicysty. Szczególnie niegodziwy
pod tym względem był jego atak sprzed kilku laty w „Uważam rze” na węgierską ustawę medialną, którą nazwał „szambem”. Z tym swoim
atakiem Mazurek stanął w jednym szeregu z nienawidzącymi Orbána A. Michnikiem et
consortes, w przeciwieństwie do prawdziwych obrońców wolności słowa takich jak
Jan Pospieszalski, którzy z zachwytem aprobowali wspomnianą ustawę medialną. (Por. fragmenty
wypowiedzi J. Pospieszalskiego na ten temat w książce : J. R. Nowak : Węgierska
droga do zwycięstwa”, Warszawa 2015, t.II,s. 74 ).
„Rzeczpospolita” znowu szkaluje Orbána
Zaskakują mnie intencje redaktorów „Rzeczypospolitej”. Z jednej
strony od pewnego czasu mnożą się w niej
ataki na PiS (w tym szczególnie skrajne teksty Marka Migalskiego). Z drugiej
strony zaś „Rzeczpospolita” nie ustaje z podgryzaniem Węgier Orbána akurat w
czasie, gdy panuje najmocniejsze
zbliżenie miedzy nimi a Polską, rządzoną przez PiS. Szczególnie szokujący,
wręcz wredny, był zamieszczony w tym
dzienniku 11 lutego 2016 r. niedawny
atak Węgra (!) D. Héjja : „Niebezpieczne związki z Budapesztem”., opisany przeze
mnie na blogu. Tym razem- w dniu 18 lutego 2016 r. w "Rzeczypospolitej”
opublikowano agresywnie antywęgierski
tekst Andrzeja Łomanowskiego „Trojański koń Putina”. Już sam tytuł paszkwilanckiego
tekstu mówi sam za siebie,. Jego autor
oskarża premiera V Orbána o dywersyjną prorosyjską rolę w sytuacji, gdy chodzi tylko o przymus sytuacyjny Węgier, uzależnionych
od rosyjskiej energii. Plotącemu brechty
Łomanowskiemu, stałemu współpracownikowi „Gazety Polskiej Codziennie” radziłbym
przeczytać opublikowany dokładnie rok
temu tekst w tejże gazecie pióra b. wiceministra spraw zagranicznych z PiS-u
Krzysztofa Szczerskiego.. Pisał on tam m.in. : „Oceniając politykę Orbána wobec Moskwy nie można
zapominać o uwzględnieniu kontekstu sytuacji Węgier, które są uzależnione od
jednego dostawcy gazu- Rosji. Ci, którzy tak mocno oburzają się na rozmowy,
które Orbán toczy z Putinem, powinni mieć świadomość, że węgierski premier robi
to, co na jego miejscu uczyniłby każdy polityk
działający na rzecz własnej ojczyzny - zabezpiecza jej interesy
energetyczne (...) Skupianie się w takiej krytyce wyłącznie na Orbánie jest
zresztą hipokryzją w sytuacji, w której w całej Europie następuje wzrost
importu surowców z Rosji (...)” ( Por. K. Szczerski :Pragmatyzm Orbána w
„Gazeta Polska codziennie” z 18 lutego 2015 r.). Ciekawe, że "Rzeczpospolita” nie wypomina jakoś Niemcom Schrödera i Merkel, że samolubnie poparły rozbudowę gazociągu z Rosja kosztem
choćby Polski.
Łomanowski „popisał się” szczególnie
ohydnym porównaniem, pisząc: „ Ale w Europie
wskazują nie na „realizm”. Tylko
na bliskość ideową Putina i Orbána.- Jest (węgierski lider ) jedynym putinistą,
który znajduje się u władzy w Europie- mówił o nim były niemiecki minister
spraw zagranicznych Joschka Fischer”. Jak widać w swych antywęgierskich
oszczerstwach Łomanowski zyskał sobie wreszcie „odpowiedni” autorytet. Jak
wiadomo Joschka Fischer był niegdyś skrajnym awanturniczym lewakiem w 1968 r,
oskarżanym o brutalną napaść na policjanta. Przypomnijmy, że pan Lomanowski jest stałym współpracownikiem
„Gazety Polskiej Codziennie”.„Gazeta Polska”
słusznie z werwą nawołuje do kolejnej „Wielkiej Wyprawy” na Węgry w dniu
15 marca, a tymczasem jej współpracownik A. Łomanowski z równą werwą szkaluje Węgry Orbána. Czy to jest normalne? Gdzie tu
sens, gdzie logika?\
Antyimigrancka manifestacja
6 lutego 2016 r. w Warszawie odbyła się antyimigrancka
manifestacja. Przemawiali na niej m.in.
prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki, posłanka Kukiz 15 Anna Siarkowska i poseł
tegoż Ruchu Tomasz Rzymkowski. Zdecydowanie najwspanialsze było wielokrotnie
oklaskiwane przemówienie
przedstawicielki niemieckiej PEGIDY Tatiany Festerlin., która z pasją przepraszała
za ingerowanie niemieckich polityków i mediów w polskie sprawy, mówiąc m.in. :
„ Jest nam wstyd za ich
arogancję i ich mieszanie się w wasze narodowe sprawy. Jest nam wstyd za to, co
mówią niemieccy politycy, którzy krytykują wasz rząd wybrany demokratycznie. Wstydzimy się za bezczelność niemieckich
polityków, którzy są zdania, żeby udzielać lekcji Polsce w sprawach demokracji
i wolności. To wszystko, co zostało zrobione dla polsko-niemieckiej przyjaźni
jest systematyczne niszczone przez lewicowy rząd Merkel i niemieckie media (Podkr.-JRN) (…) Ci zarozumiali feudałowie, którzy siedzą w Brukseli w swoich
pałacach, ale nie robią nic przeciwko
upadkowi europejskiego kontynentu udowadniają, że zawiedli.” Swe wystąpienie Festerlin zakończyła przypomnieniem roli polskiego króla Jana III
Sobieskiego jako lidera chrześcijańskiej krucjaty przeciwko muzułmanom.
W manifestacji uczestniczyło około 2 tysięcy osób. Było to więc znaczące wydarzenie. A mimo to
zabrakło o nim nawet kilku sekundowej informacji w „Wiadomościach” Programu I
TVP. Te same „Wiadomości” nie omieszkały
poinformować o jakichś drobniutkich manifestacjach otumanionych frajerów z
KOD-u. Reformowane „Wiadomości” TVP
zachowały się w sprawie informacji z tej manifestacji gorzej niż TVN 24 czy
Polsat, które o manifestacji poinformowały.
Dodajmy, że w Telewizji Trwam był dłuższy kilkunastominutowy program na
wspomniany temat. Kolejny raz swą
antyprawicową stronniczość okazała „Rzeczypospolita’, w której całkowicie przemilczano
manifestację. Za to w „Gazecie Polskiej codziennie” znalazła się szersza
informacja,. choć nie wolna od błędów. Np. moje wystąpienie podczas manifestacji przypisano prof. Andrzejowi Nowakowi z Krakowa. Dziwne,
że redaktor wspomnianej gazety jeszcze
nie potrafi nas odróżnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz