10 lutego 2016 r. trzech
senatorów amerykańskich:
republikanin
John McCain, oraz
dwóch demokratów: Dick Durbin i Ben Cardin
skierowało do rządu Beaty Szydło list pełen obaw przez
zagrożeniami dla demokracji w obecnej Polsce. List wyrażał obawę,
że ustawy o Trybunale Konstytucyjnym oraz o mediach publicznych
"mogłyby osłabić demokratyczne normy w Polsce, w tym rządy
prawa i niezależne sądownictwo" Senatorzy apelowali, aby rząd
polski zobowiązał się szanować demokrację, prawa człowieka
i rządy prawa.
Błyskawicznie odpowiadając na list senatorów, premier Szydło
napisała, że „zainteresowanie
i dobra wola amerykańskich polityków nie może przekształcić się
w pouczanie i narzucanie działań dotyczących wewnętrznych spraw
mojej Ojczyzny” (podkr.-
JRN).
Zaakcentowała
również, że przedstawiona
w liście senatorów diagnoza sytuacji
„jest obarczona wieloma błędami” i „daleką nieznajomością
faktów”..
Rejwach lewaków i
liberałów, eksponujących rzekome znaczenie listu trzech senatorów
List trzech senatorów
amerykańskich, nie mających większego pojęcia o sprawach Polski,
był faktycznie sprawą marginalną. Wyobraźmy sobie, jakie
znaczenie miałoby pouczanie w podobny sposób o sprawach
wewnętrznych rządów odległych krajów: USA, Kanady czy Meksyku
przez trzech senatorów polskich, np. Marka Borowskiego, Bogdana
Borusewicza i Grzegorza Napieralskiego. Wszyscy uznaliby to za
absolutną groteskę. W Polsce jednak od razu rozpoczął się
prawdziwy rejwach z poparciem wymowy listu przez różnych lewaków
i liberałów, począwszy od tak skompromitowanej postkomunistycznej
persony jak D. Passent, po T. Lisa. A. Szostkiewicza, posłankę
Nowoczesnej Joannę Scheuring Wielgus i posła PO Michała Szczerbę
.Najbardziej zdumiało jednak zachowanie pary dziennikarzy w niby
zreformowanej TVP Info (!!!) która niezwykle stronniczo eksponowała
list senatorów uderzających w rząd B. Szydło. I jako głównego
eksperta przyjęła b. dyplomatę Jana Wojciecha Piekarskiego,
pracującego w MSZ-cie od czasów PRL-u (od polowy lat
siedemdziesiątych). Dyplomata ten swoim czasie „wyróżnił się”
tym, że był odpowiedzialnym za. przygotowanie
pierwszej wizyty Lecha Wałęsy. w Izraelu w 1991 r. Strasznie
spartaczył swe zadanie, bo w Wałęsa w czasie owej wizyty wystąpił
z bezmyślnymi przeprosinami wobec Żydów, co powszechnie
nagłośniono potem w świecie jako przeprosimy Polaków pod adresem
Żydów za Holocaust. ! I właśnie ten Piekarski , plotąc jak
słynny Piekarski na mękach, szczególnie mocno akcentował rzekome
znaczenie listu senatorów amerykańskich, podkreślając, że
przecież list był oparty niewątpliwie na gruntownej analizie ze
strony doradców panów senatorów, w tym najbardziej wpływowego
pośród nich republikanina Johna McCaina.
Mit o rzekomym
obiektywizmie i wiarygodność McCaina
Różni lewaccy i
liberalni wychwalacze listu trzech senatorów ( m. in. D. Passent,
J. Scheuring-Wielgus, M. Szczerba) starali się szczególnie mocno
wyeksponować mit o rzekomej ogromnej wiarygodności senatora
McCaina, b. przegranego kandydata na prezydenta USA jako „legendy
amerykańskiej prawicy”. Prawdą jest natomiast coś zupełnie
innego to, że McCain nie ma zielonego pojęcia o krajach Europy
Środkowej i już dawno zbłaźnił się w kontekście tego regionu.
Zdumiewające, że nikt z komentatorów w mediach nie przypomniał,
że McCain już
kilkanaście miesięcy temu palnął straszliwą wręcz bzdurę na
temat regionu Europy Środkowej i na nic nie przydali mu się tak
zachwalani przez dyplomatę Piekarskiego doradcy. Otóż 2 grudnia
2014 r. McCain z niebywałą arogancją nazwał premiera Węgier
Orbána „neofaszystowskim dyktatorem”, co strasznie oburzyło
Węgrów.
.Internauci polscy komentowali wtedy zjadliwie na portalu
„w Polityce” 4 grudnia 2014 r.:
Jarema: „
Zacytuję klasyka: "Jeśli myślicie, że Jankesi są głupi, to
się mylicie - są głupsi". Tylko lewactwo może patriotyzm
"mylić" z faszyzmem. I to miał być konserwatywny
kandydat na prezydenta USA, żenada”..
Bicz:
„Każdy jest faszystą, kto nie chce oddać banku centralnego tzw.
międzynarodowym rynkom finansowym.”.
Kto inspirował list
trzech senatorów amerykańskich?
Minister Waszczykowski
stwierdził, że list trzech amerykańskich senatorów „wynika z
braku wiedzy, a także z inspiracji ludzi, którzy źle życzą
Polsce”".- A ja
zadałbym inne pytanie, a jaką pewność ma pan minister
Waszczykowski, że inspiratorem listu nie był wciąż tak niegodnie
wciąż utrzymywany przez niego na stanowisku ambasadora RP w
Waszyngtonie ambasador Ryszard.Schnepf? Przypomnijmy, że ambasador
Schnepf niejednokrotnie działał wbrew interesom polskim:
po 1) gdy
tak agresywnie zwalczał przywódcę Polonii w całej Ameryce
Południowej prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego;
po 2), gdy
publicznie poparł budowę godzącego w polskie narodowe interesy
gazociągu niemiecko-rosyjskiego,
po 3), gdy wbrew interesom Polski
niezwykle mocno angażował się w przyspieszenie realizacji
bezprawnych roszczeń żydowskich wobec Polski. Nie mogę doprawdy
zrozumieć, dlaczego Waszczykowski utrzymuje na tak ważnej funkcji
ambasadora w Waszyngtonie człowieka jakże słusznie usuniętego
przez premiera Kaczyńskiego ze stanowiska za niegodną postawę w
żywotnych dla Polski sprawach, a później nominata PO na ambasadora
w Madrycie i jeszcze później w Waszyngtonie?. Jaka
jest pewność, że pan Schnepf także na stanowisku ambasadora w
Waszyngtonie nie bruździ przeciw interesom Polski ?
Panie Profesorze
OdpowiedzUsuńZabrakło Pana w comiesięcznej audycji "Minął miesiąc" w RM, ale dobrze, że możemy przynajmniej czytać pańskie analizy polityki w Polsce i nie tylko.
Z postawionymi hasłami: Waszczykowski, Szchepf, D. Passent et consortes, pełna zgoda. Jednak PiS to nie jest zbiór osób niepokalanie poczętych - jak mawia o.T. Rydzyk, przecież niektórzy weszli do układu za tzw. zasługi, i nie ważne czy służy to naszemu wizerunkowi z politycznej strony, czy nawet gospodarczej. Nie nam wnikać w precyzyjny mechanizm tych zależności, kto od kogo i dlaczego. Jednak warto przyglądać się poszczególnym personom, by móc tym łatwiej ocenić ich tzw. zasługi i wkład na koniec kadencji. Jak mawia nieoceniony pan redaktor ST. Michalkiewicz; "w polityce nie ma przypadków, są znaki".
Serdecznie pozdrawiam Pana Profesora z Kaszub, gdzie jeszcze - choć nie wszyscy, trzymamy z Bogiem.
Jarosław