Niedawno pod maską obrońcy demokracji, rzekomo gwałconej przez Pis, wystąpił były działacz „Solidarności” w Bydgoszczy, a obecnie senator PO Jan Rulewski. Pod koniec listopada 2015 r. dołożył PiS-owi z grubej rury w związku z zaakceptowaniem przez obie izby parlamentu przygotowanej przez PiS ustawy o Trybunale konstytucyjnym W trakcie dyskusji w Senacie, rekomendując odrzucenie projektowanej przez PiS ustawy w całości, Rulewski „porównał to, co PiS zamierza zrobić z Trybunałem do czasów stalinowskich.” .(Wg. „Gazety Wyborczej z 21-22 listopada 2015 r.) W grudniu 2015 z kolei, komentując działania PiS-u , Rulewski stwierdził ; „To jest czarna noc polskiej demokracji:”.
Przypomnijmy więc, zwłaszcza osobom z młodszych pokoleń, niektóre wcześniejsze fałsze i udawania Rulewskiego, a także co najmniej „dziwne” zachowania w niektórych sytuacjach. Jak ludzie ze starszych pokoleń pamiętają, w marcu 1981 r. doszło do szczególnie poważnego incydentu politycznego – pobicia Rulewskiego i jego kolegów na sesji Rady Miejskiej w Bydgoszczy. Relacje informowały, że Rulewski był maltretowany, wybito mu zęby, szlochał. Upamiętnia to podobno nawet w Bydgoszczy pomnik wybitego zęba J. Rulewskiego. Z tym większym zaskoczeniem przeczytałem więc kiedyś (chyba na początku lat 90-tych) w paryskiej „Kulturze” twierdzenia Tomasza Jastruna, że Rulewskiemu wcale nie wybito zębów, miał bowiem sztuczną szczękę. Świeżo - 2 stycznia 2016 r. „Express bydgoski” przypomniał (cytuję za Internetem) swój dawniejszy tekst „ Jan Rulewski : ząb to był teatr”. Zacytowano tam wypowiedź doktora Klotza, który powiedział, że sprawa rzekomo wybitych zębów, to był „teatr” , zagrany przez Rulewskiego. W tekście cytuje się też dawniejszą wypowiedź samego Rulewskiego, że nie wybito mu zębów, a tylko wypadła mu proteza. Co zaś do rzekomych szlochań poturbowanego przez milicję Rulewskiego warto przytoczyć jego własną wypowiedź w tej sprawie 3 kwietnia 1998 roku w wywiadzie dla „Gazety Pomorskiej”. (Cytuję za "Polityką” 18 kwietnia 1998 r.) Rulewski powiedział tam m.in.: „W marcu 1981 r. w budynku WRN –przyznaję po raz pierwszy – udawałem, że płaczę. Nie było to takie łatwe. Nie potrafię – na zawołanie - ronić łez. Zagrałem świadomie. Miałem przed sobą widownię radnych, którzy to, co zobaczą, przekażą dalej. Prasa lewicowa przezwała mnie później „beksą” (…)”.
W lipcu 1981 r. „bohaterski” Rulewski podpadł w moich oczach. Zaledwie bowiem na dwa dni przed zjazdem PZPR-u, rządowa telewizja wyeksponowała niezwykle butną wypowiedź Rulewskiego do kamery, grożącą: „A jeśli będzie trzeba, to wywołamy strajk na 5 minut przed zjazdem partii”. Ja i moi koledzy wiele oczekiwaliśmy od lipcowego zjazdu PZPR, mając nadzieję, że zwyciężą na nim prawdziwi reformatorzy partyjni typu Fiszbacha, usuwając w niebyt polityczny ludzi betonu: Kociołka, czy Olszewskiego. Nieodpowiedzialna wypowiedź Rulewskiego dla oficjalnej telewizji jawiła się nam jako niepotrzebny, głupawy podarunek dla PZPR-owskich „twardzieli”. Uznałem wtedy Rulewskiego za skrajnie niekompetentnego watażkę, który może tylko wszystko popsuć swoimi wystąpieniami. Jakież było więc moje zaskoczenie, gdy usłyszałem prawdziwie świetne wystąpienie Rulewskiego podczas kolejnego spotkania na Forum Dziennikarzy na Foksal jesienią 1981 r. W ówczesnym panelu na Foksal uczestniczyli niemal wszyscy wybitniejsi przywódcy „Solidarności”, poza Wałęsą. I tu okazało się, że Rulewski był po prostu klasą dla siebie. Przebijał bowiem wszystkich innych, zebranych tam czołowych działaczy „S” opanowaniem, rozsądkiem i żelazną logiką. Coś tu mi nie grało!
Minęło sporo lat i Rulewski został wybrany do Sejmu RP jesienią 1991 r. Zapamiętałem go tam z tylko jednego, ale ogromnie istotnego wydarzenia. Chodziło o bardzo ważne głosowanie dla „Solidarności” – w sprawie odzyskania jej mienia związkowego, zagarniętego przez OPZZ w stanie wojennym. Stawką były naprawdę duże pieniądze. A jednak „Solidarność” przegrała to tak ważne głosowanie zaledwie jednym głosem – głosem Rulewskiego, który „pomylił się” głosując. Poseł "Solidarności” pomylił się w tak niesłychanie ważnym głosowaniu! Znów coś mi tu nie grało. Później więc nawet bardzo mnie nie zdziwiło, gdy dowiedziałem się, że skrajny „radykał” solidarnościowy, najradykalniejszy z radykalnych, Rulewski w 1993 r. sprzeciwił się decyzji władz Solidarności w sprawie obalenia jednego z najgorszych polskich rządów po 1989 r. – rządu Hanny Suchockiej. I nawet zerwał z poselskim klubem „S” i przeszedł w Sejmie akurat do przeciwieństwa radykalizmu - klubu Unii Demokratycznej! A potem konsekwentnie przyssał się do Unii Demokratycznej, a później do PO, partii tak sprzecznych z jego deklarowanym wcześniej radykalizmem. Gdzie tu sens, gdzie logika ? Dodajmy, że w maju 2014 r. Rulewski usprawiedliwiał w programie TV Republika wyrok sądu , skazujący młodych ludzi za protesty w czasie wykładu zbrodniczego stalinowca Zygmunta Baumana, nazywając ich okrzyki „zbrodnią” )! ) Niżej nie można było upaść !
2 stycznia 2016 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz